-
ArtykułyLiteracki kanon i niezmienny stres na egzaminie dojrzałości – o czym warto pamiętać przed maturą?Marcin Waincetel15
-
ArtykułyTrendy kwietnia 2024: młodzieżowy film, fantastyczny serial, „Chłopki” i Remigiusz MrózEwa Cieślik2
-
ArtykułyKsiążka za ile chcesz? Czy to się może opłacić? Rozmowa z Jakubem ĆwiekiemLubimyCzytać1
-
Artykuły„Fabryka szpiegów” – rosyjscy agenci i demony wojny. Polityczny thriller Piotra GajdzińskiegoMarcin Waincetel2
Porównanie z Twoją biblioteczką
Wróć do biblioteczki użytkownika2017-05
2017-09-17
2017-11-21
Oj Bendisie, Bendisie, cóż począć z Tobą człowieku jak ty tworzysz takie historie: najpierw tworzysz genialne pierwsze zeszyty, potem jakość pikuje w dół a na koniec dajesz takie petardy jak końcowe tomy Aliasu :)
Ostatni tom jest poświęcony tylko i wyłącznie Jessice - jak zyskała moce, jej największemu wrogu i temu dlaczego opuściła Avengers. Wpływa to zdecydowanie na plus serii, gdyż zrywa z powoli pojawiającą się monotonią historii kryminalnych.
Największym plusem tego tomu jest strasznie ciężki klimat, na granicy dobrego smaku ale ani razu jej nie przekraczającej. Geneza zdobycia mocy przez Jessicę - świetna, mocna i nadająca tragizmu postaci. Czy ktoś wyobrazić by sobie mógł coś bardziej porytego, jak zdobycie mocy (i utrata rodziny) z powodu wypadku, spowodowanego przez kłótnię w aucie z bratem, który nakrył na masturbacji? Bendis ty chory ..... . Ale kupuję to. :D Fenomenalnie wyszło w tym tomie nawiązanie w retrospekcjach do stylu lat 50 i 60 w komiksach. Kolejnym bardzo mocnym elementem jest retrospekcja z odejścia Jessici z Avengers. Znowu Bendis balansuje na granicy gustu i znowu wychodzi zwycięsko. A w współczesności klimat gęsty, że powietrze można ciąć siekierą. Samo finałowe starcie z nemesis bohaterki, Purple Manem - mistrzostwo. W trakcie ich rozmowy, tak naprawdę rozmawia z nią sam Bendis. Są na granicy przebicia tzw. czwartej ściany ale znowu idealnie balansują na tej granicy. Brian Michael Bendis po prostu pokazuje, że można go nie lubić ale skubany ma talent.
w taki sposób skończył się Alias - jedna z bardziej interesujących pozycji z serii Max, skierowanej do dorosłego czytelnika. Zakończenie bardzo dobrze wieńczące dzieło. Nie jest to koniec przygód Jessici - dalsze jej losy opowiada seria Pulse, jednak już nie pod szyldem Max, także już skierowana również dla młodszego odbiorcy. Czy równie dobra? Czas pokaże...
Oj Bendisie, Bendisie, cóż począć z Tobą człowieku jak ty tworzysz takie historie: najpierw tworzysz genialne pierwsze zeszyty, potem jakość pikuje w dół a na koniec dajesz takie petardy jak końcowe tomy Aliasu :)
Ostatni tom jest poświęcony tylko i wyłącznie Jessice - jak zyskała moce, jej największemu wrogu i temu dlaczego opuściła Avengers. Wpływa to zdecydowanie na...
2017-09-15
Najlepszy jak do tej pory tom kolekcji? Bardzo możliwe.
Tom składa się już tradycyjnie z dwóch opowieści - originu i solowej historii. Narodziny Punishera, w przygodach Spider Mana, wypadły bardzo przyjemnie. Nie jest on ani karykaturalny, ani bezbarwny jak to często bywa w starszych historiach, wyraźnie widać, że w latach 60. to co najlepsze Marvel wkładał w pajęczaka - zarówno fabularnie jak i rysunkowo :)
Druga opowieść to już nowsze czasy - okolice lat 90., której fabuła opowiada o wendecie Franka. Jest to mocna, brutalna, z dużą ilością trupów historia krążąca wokół mafii - w to mi graj :) Rysunki również oddają poważny ton opowieści. Pod względem fabularnym stawiam ją na równi z "Bóg kocha, człowiek zabija" z Tomu X-Men. Także jest bardzo dobrze.
Na ten moment nie znalazłem niczego co by drażniło mnie w tomie, także leci zasłużona dycha :)
Najlepszy jak do tej pory tom kolekcji? Bardzo możliwe.
Tom składa się już tradycyjnie z dwóch opowieści - originu i solowej historii. Narodziny Punishera, w przygodach Spider Mana, wypadły bardzo przyjemnie. Nie jest on ani karykaturalny, ani bezbarwny jak to często bywa w starszych historiach, wyraźnie widać, że w latach 60. to co najlepsze Marvel wkładał w pajęczaka -...
2017-06-17
Zasłużona dziewiąteczka, taka historia jakiej można było spodziewać się po Czarnej Wdowie: mnóstwo agentury, brutalności, seksualności i proszków różnego rodzaju. Powrót Nataszy do domu nie był łatwy, ale przecież dla kobiety o takiej przeszłości nie mógł być. Fantastyczny udział Daredevila i Nicka Furyego. Rysunki bardzo przyjemne, klimatyczne, momentami zmysłowe. Od przyznania 10 powstrzymało mnie tylko zakończenie w takim momencie.
Zasłużona dziewiąteczka, taka historia jakiej można było spodziewać się po Czarnej Wdowie: mnóstwo agentury, brutalności, seksualności i proszków różnego rodzaju. Powrót Nataszy do domu nie był łatwy, ale przecież dla kobiety o takiej przeszłości nie mógł być. Fantastyczny udział Daredevila i Nicka Furyego. Rysunki bardzo przyjemne, klimatyczne, momentami zmysłowe. Od...
więcej mniej Pokaż mimo to2017-11-23
W dwudziestym czwartym tomie serii Superbohaterowie Marvela dostaliśmy możliwość zapoznania się z Daredevilem. Postacią ważną dla tego Uniwersum, najważniejszego z ulicznych herosów Nowego Jorku, a także postaci która stworzyła podwaliny pod serialowe Uniwersum z Świata Pomysłów. Czy ten tom trzyma poziom świetnego Punishera, czy też może bliżej mu do fatalnego poprzednika - Defenders? Na szczęście mamy do czynienia z jednym z lepszych tomów.
Nietypowo dla serii, w tym tomie dostajemy dwa razy origin postaci. W wersji klasycznej i odnowionej, fabularnie niewiele różniącej się, co najwyżej lekko unowocześnionej i bardziej rozwijającej wątki.
Klasyczny origin jest poprawny. Jak zawsze w tych historiach postacie są strasznie przerysowane, zero-jedynkowe, z jedną cechą charakteru. Taki urok stylu lat 50.-60. Także rysunek niczym się nie wybija, poprawny średniak.
To co najlepsze znajduje się w nowszej (nowsza, nie współczesna, bo z lat 80. ) historii. Autor wziął na warsztat oryginalną historię, jednak nie przepisał całości dodając nowego wyglądu, a dodał bohaterom więcej charakteru, poznajemy jak Matt Murdock z zastraszanego chłopca zmienia się w "Śmiałka".Miller wzbogacił tę postać w bogaty wachlarz cech, także najzwyczajniej w świecie czytelnik może wczuć się w motywacje Matta, widzi zmianę jaka w nim zachodzi. Ponadto wprowadzono nowe, jakże ważne postacie - Elektrę oraz Kingpina, jakże ważnych dla Marvela. Pod względem graficznym - komiks z lat 80. a wygląda jak najlepsze komiksy z 2017 roku. Ponadczasowy.
Słowem podsumowania: po tragicznych Defenders seria wciąż pokazuje, że ma czym zachęcić czytelnika, że to nie ostatnie słowo, wciąż są interesujące historie w zanadrzu. Oby jak najwięcej takich opowieści.
W dwudziestym czwartym tomie serii Superbohaterowie Marvela dostaliśmy możliwość zapoznania się z Daredevilem. Postacią ważną dla tego Uniwersum, najważniejszego z ulicznych herosów Nowego Jorku, a także postaci która stworzyła podwaliny pod serialowe Uniwersum z Świata Pomysłów. Czy ten tom trzyma poziom świetnego Punishera, czy też może bliżej mu do fatalnego poprzednika...
więcej mniej Pokaż mimo to2017-08-16
Dziewięć. Bo Wade, bo jego teksty,gdzie seks i alkohol są na pierwszym miejscu, bo Punisher, bo "Chłopaki nie płaczą" jako dzwonek telefonu Wade'a (dobrze, że tłumacze postarali się zmienić niektóre rzeczy tak, że odnosiły się do polskiej popkultury) :D
Dziewięć. Bo Wade, bo jego teksty,gdzie seks i alkohol są na pierwszym miejscu, bo Punisher, bo "Chłopaki nie płaczą" jako dzwonek telefonu Wade'a (dobrze, że tłumacze postarali się zmienić niektóre rzeczy tak, że odnosiły się do polskiej popkultury) :D
Pokaż mimo to2017-10-27
Hawkeye. Lekkie Trafienia czyli drugie spotkanie z łucznikiem żądlącym równie dobrze strzałą, co językiem
Po pół roku od premiery pierwszego zbioru solowej serii Clita Bartona, dostajemy kolejną część opowieści. Tak jak poprzedni tom był świetny, tak ten jest równie dobry a nawet podnosi poprzeczkę jeszcze wyżej.
Tak jak w poprzedniej części, tak i tutaj nie mamy do czynienia z walką o sprawy większe niż życie, nie spotkamy kosmitów, zagrożeń dla całej ludzkości, próby przejęcia władzy nad światem. Będziemy towarzyszyć bohaterom w skromniejszych akcjach: walce z powodzią, świętach w Nowym Jorku, pomagać dawnym, kłopotliwym znajomym. Tacy Przyjaźni Superbohaterowie z Sąsiedztwa. Również teraz mamy dwóch Hawkeye'ów, jednak tym razem pierwsze skrzypce i całe show zabiera Hawkeye w spódnicy, Kate Bishop. Związane jest to z tym, iż na skutek wydarzeń, podjętych decyzji Clint poniekąd odsuwa się w cień. Lecz Kate i inne kobiety Łucznika przejmują inicjatywę i dają radę! Seria jest tak wciągająca i tak przyjemnie się czyta, że w miejscu, gdzie, dość szokująco, kończy się główny wątek, odczułem złość z tego powodu, że ciąg dalszy nastąpi pewnie dopiero za pół roku. Takie prawo serii wydawniczej...
Na osobny akapit zasługuje ostatni zeszyt tomu. We wstępniaku dostajemy informacje iż jest to nagrodzony najważniejszą nagrodą świata komiksu zeszyt i co tu wiele mówić - gdy się zacznie go "czytać" nikogo nie dziwi ta nagroda. Tak dziwnego, fajnego, wesołego mimo smutnego podłoża komiksu nie czytałem dawno a może i nigdy.
Jeśli chodzi o kwestię graficzną - uwielbiam kolory tej serii, to nasycenie fioletem, te proste rysunki postaci, uroczą Kate Bishop. Rysunki prawie pożerałem oczami.
Słowem podsumowania - prawie perfekcyjny zbiór. Do perfekcji zabrakło chyba tylko większej ilości stron. Tyle że trzeba czymś wypełnić trzeci tom. :) Także ląduje zasłużone 9 i zachęcam wszystkich, którzy lubią poznawać superherosów od kuchni do zakupu tej książki :)
Hawkeye. Lekkie Trafienia czyli drugie spotkanie z łucznikiem żądlącym równie dobrze strzałą, co językiem
Po pół roku od premiery pierwszego zbioru solowej serii Clita Bartona, dostajemy kolejną część opowieści. Tak jak poprzedni tom był świetny, tak ten jest równie dobry a nawet podnosi poprzeczkę jeszcze wyżej.
Tak jak w poprzedniej części, tak i tutaj nie mamy do...
2017-03
2017-10-26
W dwudziestym drugim tomie dostaliśmy możliwość poznania komiksowej żony Hawkeye'a i serialowego Agenta TARCZY Huntera, Mocingbird - Bobbie Morse (jaka wielka szkoda, że w serialu nie mogą Huntera nazwać Hawkeye, przecież to on jest Hawkiem z krwi i kości, z całym szacunkiem dla Rennera). Jest to bardzo dobry tom, na pewno top 5 z dotychczasowej kolekcji i stanowi dla mnie dobrą rekompensatę za ten koszmarek z Hawkeye'em na początku serii.
Pierwsza opowieść to (drugi w tej serii) debiut Bobbie Morse. Dlaczego drugi? Bo w pierwszym debiucie, w tomie Hawkeye, debiutowała Mockingbird, tutaj pierwszy raz występuje jako Bobbie. Historia z Pająkiem i Jednookim Agentem w tle, więc nie ma podstaw by nie była to dobra opowieść. Z odpowiednimi dla tamtych czasów rysunkami, tempem akcji, żartami Spidera ale mimo to czytało się to bardzo miło, jak większość opowieści z serii Spiderman.
Druga historia, współczesna, to już tzw "wisienka na torcie". Historia opowiada o tym, jak Ronin (Hawkeye w konspiracji) i Mockingbird chcą zapobiec zamachowi w Europie. Lecz nie to skrada całą historię. Najważniejsze i najlepsze w tej opowieści są relacje między Clintem i Bobbie, żywiołowe jak oni sami, mnóstwo pretensji do siebie a mimo to chemia szalejąca między nimi. Jakbym oglądał tę świetną parę z serialu (jeszcze raz ubolewam dlaczego Hunter nie nazywa się Barton) :) Jedyne nad czym ubolewam to, że nie było w historii Kate Bishop, następczyni Hawka ale to byłoby za dużo dobra w jednym tomie. W końcu Skrulle w zeszycie nie przyprawiały mnie o odruch ziewania! :) W kwestii konstrukcyjnej świetnie tutaj przedstawiono przeplatanie się wątków obecnych z retrospekcjami postaci, przez co poznajemy motywacje bohaterów. Wielki plus. Rysunki prezentują się bardzo ładnie a Mockingbird prezentuje się wręcz uroczo.
Podsumowując bardzo mocne 9, bliskie 10 i kto lubi Marvela a nie kupi tego tomu ten trąba!
W dwudziestym drugim tomie dostaliśmy możliwość poznania komiksowej żony Hawkeye'a i serialowego Agenta TARCZY Huntera, Mocingbird - Bobbie Morse (jaka wielka szkoda, że w serialu nie mogą Huntera nazwać Hawkeye, przecież to on jest Hawkiem z krwi i kości, z całym szacunkiem dla Rennera). Jest to bardzo dobry tom, na pewno top 5 z dotychczasowej kolekcji i stanowi dla mnie...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2017-09-29
Od czasu obejrzenia drugiego sezonu Agentów TARCZY, gdy okazało się, że Skye to tak na prawdę Daisy Johnson z Secret Warriors, czekałem aż będzie możliwość przeczytania w naszym kraju ile wspólnego ma serial z komiksowym oryginałem. I taka okazja nadarzyła się przy okazji tomu o Nicku Furym.
Dlaczego opinię zaczynam od wzmianki o Daisy a nie o głównym bohaterze tomu? Ano dlatego, iż to ona kradnie całe show w tym wydaniu.
Pierwsza historia to typowa wojenna historia. Z dzielną kompanią pod wodzą nieokrzesanego, wulgarnego, z nieodłączną fajką w gębie, zapewne jedzącego na obiady tylko i wyłącznie krwiste steki (oczywiście w międzyczasie zabawiając się z kelnerką) sierżanta Nicka Fury'ego. Nic czego by się nie widziało w milionie innych tego typu książek, komiksach czy filmach. Jednak skoro w filmach nie przeszkadza to, to i nie widzę powodu by przeszkadzało mi to w komiksie. Rysunki również nie były drażniące, ale też nic co zapadło by mi w pamięć.
Natomiast druga opowieść jest tym na co czekałem! Początkowe przygody Secret Warriors, czyli komiksowi odpowiednicy Agentów Tarczy, z zmianą na czele drużyny. Jednak to było oczywiste, gdyż serial z Nickiem Fury z MCU by był niemożliwy :) Fabularnie mamy tutaj to co w Nicku i TARCZY najlepsze: Nick i jego tajemnice, które pewnie i tak mają swoje tajemnice, szpiegostwo i walkę z Hydrą. Hydrą, która ma osobowość, a nie jak w klasycznych komiksach (urok czasów :) ) gdzie była zła, by być złym i tyle :) Fury jako mentor drużyny pojawia się trochę na uboczu, oddając Daisy pierwsze skrzypce a ona wywiązała się świetnie z roli głównej postaci. Bardzo dobrze nakreślono ją jako niedoświadczoną liderkę młodego zespołu, pełną temperamentu ale też idei. Szkoda że skończyło się tylko na 6 zeszytach, aż się prosi by ktoś wydał cały run w polskim języku. Co do rysunków - trzymają poziom współczesnych komiksów, dojrzałe, nieprzeładowane akcją. Przyjemnie chłonęło się wzrokiem opowieść.
Podsumowując: oby więcej takich tomów!
Od czasu obejrzenia drugiego sezonu Agentów TARCZY, gdy okazało się, że Skye to tak na prawdę Daisy Johnson z Secret Warriors, czekałem aż będzie możliwość przeczytania w naszym kraju ile wspólnego ma serial z komiksowym oryginałem. I taka okazja nadarzyła się przy okazji tomu o Nicku Furym.
Dlaczego opinię zaczynam od wzmianki o Daisy a nie o głównym bohaterze tomu? Ano...
2018-02
2017-06
W moim przypadku tom 1. przeczytałem po tym jak skończyłem tom 2. więc historia już nie była dla mnie takim zaskoczeniem, jak zapewne jest dla kogoś, kto czyta w właściwej kolejności. Jednak mimo to to cały czas był świetny komiks z świetnymi rysunkami i bardzo dobrą fabułą. Osobiste wrażenia po przeczytaniu były 7/10 ale jako iż zaspoilerowałem sobie wcześniej tą część częścią drugą, podwyższyłem ocenę o jedno oczko :)
W moim przypadku tom 1. przeczytałem po tym jak skończyłem tom 2. więc historia już nie była dla mnie takim zaskoczeniem, jak zapewne jest dla kogoś, kto czyta w właściwej kolejności. Jednak mimo to to cały czas był świetny komiks z świetnymi rysunkami i bardzo dobrą fabułą. Osobiste wrażenia po przeczytaniu były 7/10 ale jako iż zaspoilerowałem sobie wcześniej tą część...
więcej mniej Pokaż mimo to2017-04
Śliczna kreska, prosta historia. Opowiadająca o tym co uwielbiam najbardziej, czyli superbohaterach poza głównym nurtem, którzy nie walczą z kosmitami i sprawami wagi światowej, a zwykłymi lokalnymi drobnostkami. No i plus za Kate Bishop :)
Śliczna kreska, prosta historia. Opowiadająca o tym co uwielbiam najbardziej, czyli superbohaterach poza głównym nurtem, którzy nie walczą z kosmitami i sprawami wagi światowej, a zwykłymi lokalnymi drobnostkami. No i plus za Kate Bishop :)
Pokaż mimo to2017-02
Mocna ósemeczka, a nawet 8,5 :)
Origin Iron Mana, nawet po latach fajnie się czyta. Od razu wykreowano dramatyzm istniena Iron Mana za co wielki plus. A druga historia - narysowana bardzo dobrze, fabularnie świetnie i aż szkoda, że nie wykorzystano części z tego wątku do żadnego filmu MCU, czy solowego Iron Mana, czy też do Avengers: Czas Ultrona
Mocna ósemeczka, a nawet 8,5 :)
Origin Iron Mana, nawet po latach fajnie się czyta. Od razu wykreowano dramatyzm istniena Iron Mana za co wielki plus. A druga historia - narysowana bardzo dobrze, fabularnie świetnie i aż szkoda, że nie wykorzystano części z tego wątku do żadnego filmu MCU, czy solowego Iron Mana, czy też do Avengers: Czas Ultrona
2018-02-26
2017-06
2017-09-03
Takie 8- ale jednak znacznie więcej niż 7 :) Historia może nie mega ambitna, może nie mega wybitna (za szybko się kończy! na dodatek koniec tomu nie był równy końcowi historii :( ) ale przyjemna, z kilkoma fajnymi postaciami. Oraz to dopiero drugi tom poświęcony Asgardczykom, chcemy więcej! Rysunki ładne, dynamiczne ale nie z gatunku tych, że dzieje się mnóstwo i za bardzo nie wiadomo na czym zawiesić oko. Tom dolne granice najlepszych tej serii :)
Takie 8- ale jednak znacznie więcej niż 7 :) Historia może nie mega ambitna, może nie mega wybitna (za szybko się kończy! na dodatek koniec tomu nie był równy końcowi historii :( ) ale przyjemna, z kilkoma fajnymi postaciami. Oraz to dopiero drugi tom poświęcony Asgardczykom, chcemy więcej! Rysunki ładne, dynamiczne ale nie z gatunku tych, że dzieje się mnóstwo i za bardzo...
więcej mniej Pokaż mimo to2017-01
W drugim tomie opowieści o Marvelowskich herosami dostaliśmy możliwość poznania Woverine'a najbardziej znanego X-Mena
Pierwsza opowieść to klasycznie dla tej serii origin postaci. I jedyne co można powiedzieć o tej historii to to, że polegała na tym, że Hulk się bił z Wolverinem, obaj praktycznie niezniszczalni, więc pobili się i rozeszli się do domów. Nic specjalnego.
Druga opowieść, Dorwać Mystique, dużo bardziej interesująca. Jesteśmy już w współczesnych czasach komiksów, mamy więc kolorystykę i dynamizm obrazków dla dzisiejszego czytelnika. Historia prosta jak drut, ale ma to czego starszy odbiorca wymaga od Rosomaka - czyli surowość, brutalność, krew i seks :)
Ostatecznie widać, że jest to tom, którym chciano pokazać, że seria ma trafić również do starszego czytelnika
W drugim tomie opowieści o Marvelowskich herosami dostaliśmy możliwość poznania Woverine'a najbardziej znanego X-Mena
Pierwsza opowieść to klasycznie dla tej serii origin postaci. I jedyne co można powiedzieć o tej historii to to, że polegała na tym, że Hulk się bił z Wolverinem, obaj praktycznie niezniszczalni, więc pobili się i rozeszli się do domów. Nic...
2017-06
Bardzo dobry tom przedstawiający dwie historie. Pierwsza, współczesna historia będąca rebootem historii X-Men, gdzie młodzi mutanci dopiero uczą się być drużyną. Opowieść napisana bardzo składnie, główna postać, Jean Grey bardzo ciekawa z normalnymi jak na nastolatkę problemami, co cenię w nowszych seriach, że nie ociekają patosem. Akcja szybka, zwarta, zakończona w taki sposób, że widać iż to dopiero początek serii. Rysunki typowe dla współczesnych komiksów - ani wyróżniające się na plus, ani na minus.
Druga historia natomiast, mimo iż starsza, wyróżnia się powiewem świeżości. Opowieść o dyskryminacji rasowej pod przykrywką X-Men. Główną rolę oczywiścię odgrywają Magneto i Profesor X, którzy kradną całe show. Jak zwykle. Dzięki temu, że jest to historia jednotomowa, ładnie zaakcentowano wstęp, rozwinięcie i zakończenie. Rysunki specyficzne, ale bardzo klimatyczne.
Podsumowując bardzo dobry tom, jeden z najlepszych, jeśli nie najlepszy w serii.
Bardzo dobry tom przedstawiający dwie historie. Pierwsza, współczesna historia będąca rebootem historii X-Men, gdzie młodzi mutanci dopiero uczą się być drużyną. Opowieść napisana bardzo składnie, główna postać, Jean Grey bardzo ciekawa z normalnymi jak na nastolatkę problemami, co cenię w nowszych seriach, że nie ociekają patosem. Akcja szybka, zwarta, zakończona w taki...
więcej mniej Pokaż mimo to
Zdecydowanie, niezaprzeczalnie i bez wątpliwości zasłużona dycha! Ciężko wypowiedzieć się o tym komiksie w innych słowach niż samych superlatywach. :) Pierwsza historia jest kontynuacją wątku z poprzedniego tomu, początkowo wydaje się, że mamy do czynienia z typową kryminalistyczną historią, aż tu nagle bach, dostajemy piekielnie mocną końcówkę, gdzie przez chwilę musiałem zbierać szczękę z podłogi, a po przeczytaniu byłem wręcz wściekły, dlaczego bohaterów musiało to spotkać. I potem następuje tytułowa historia. I jeśli poprzednia była genialna, to ta, mało poprawnie językowo, jest "bardziej genialna". Akcji w niej - w porównaniu do poprzedniej - zero, kreska zmieniona na łagodniejszą, bardziej lekką. Ale historia gęsta, przygnębiająca, a takiego rozwinięcia charakteru, motywacji postaci nawet w książkach nie widuje się często, a co dopiero w historii obrazkowej. Majstersztyk. Następny wątek drogi w kolejnej opowieści już aż tak świetny nie był, jak i poboczna historia na końcu, ale to można wybaczyć. W nagrodę za to jest fenomenalna końcowa, dwustronnicowa opowieść, czy też lepiej to nazwać gag. Twórcy poszli po całości, nabijając się w niej zarówno z komiksowych twórców jak i całego komiksowego fandomu :D Polecam jak najbardziej i z wypiekami czekam na trójkę :)
Zdecydowanie, niezaprzeczalnie i bez wątpliwości zasłużona dycha! Ciężko wypowiedzieć się o tym komiksie w innych słowach niż samych superlatywach. :) Pierwsza historia jest kontynuacją wątku z poprzedniego tomu, początkowo wydaje się, że mamy do czynienia z typową kryminalistyczną historią, aż tu nagle bach, dostajemy piekielnie mocną końcówkę, gdzie przez chwilę musiałem...
więcej Pokaż mimo to