-
ArtykułyKalendarz wydarzeń literackich: czerwiec 2024Konrad Wrzesiński3
-
ArtykułyWyzwanie czytelnicze Lubimyczytać. Temat na czerwiec 2024Anna Sierant1158
-
ArtykułyCzytamy w długi weekend. 31 maja 2024LubimyCzytać413
-
ArtykułyLubisz czytać? A ile wiesz o literackich nagrodach? [QUIZ]Konrad Wrzesiński23
Biblioteczka
Nie jest to literatura jakiś wysokich lotów, ale ze względu na to, że Californication jest jednym z moich ulubionych seriali, w którym kreacje wielu postaci powaliły mnie na kolana, uważałam za święty obowiązek aby uwieńczyć jego oglądanie przeczytaniem "Bóg nas nienawidzi". Niestety w odróżnieniu do serialu tutaj nie mamy do czynienia z dynamiczną fabułą, szalonymi zwrotami akcji czy wciągającymi zażyłościami między bohaterami. Książka słaba, ale prawdopodobnie osób, które zachwycają się Californication i mają podobne podejście do mojego jest więcej, więc i grono czytelników tej lektury prawdopodobnie nadal będzie się poszerzać.
Nie jest to literatura jakiś wysokich lotów, ale ze względu na to, że Californication jest jednym z moich ulubionych seriali, w którym kreacje wielu postaci powaliły mnie na kolana, uważałam za święty obowiązek aby uwieńczyć jego oglądanie przeczytaniem "Bóg nas nienawidzi". Niestety w odróżnieniu do serialu tutaj nie mamy do czynienia z dynamiczną fabułą, szalonymi...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
-Stety lub niestety należę do tej pewnie nielicznej grupy czytelników "Trafnego wyboru", którzy nie są Poterromaniakami, mało tego, dopiero po dodaniu pozycji do "Teraz czytam" na LC zwróciłam uwagę, że jest to dzieło Rowling. Na całe szczęście w momencie logowania się na portal byłam już dobrze "umazana" fabułą książki, co pozwoliło mi na spokojną kontynuację lektury. Podejrzewam, że gdybym spostrzegła autorkę mijając książkę leżącą na każdej witrynie księgarni, prawdopodobnie nie sięgnęłabym po nią przerażona, że znów mogą pojawić się w niej latające miotły - coś kompletnie nieprzynależącego do mojego świata.
W "Trafnym wyborze" spotykamy się jednak z najprawdziwszą codziennością, wycinkiem rzeczywistości, w której każdy z nas żyje. Narracja w bardzo płynny i wciągający sposób przewija się przez losy bohaterów wykreowanych w niezwykle różnorodnych konwencjach. Rowling traktuje o problemach każdego z pokoleń, ukazując ich uczucia w cudownie naturalny sposób. Czytając "Trafny wybór" płyniesz, chcesz zanurzać się głębiej, na dłużej. Trudno mi było się oderwać od tej książki choćby na chwilę.
I tak się teraz zastanawiam, bo często rozmyślam nad tytułami lektur i dochodzę do wniosku, że ten odnosi się tylko do podsumowania tej recenzji - czytanie tej książki to był "Trafny wybór"! :)
PS.: Zaczynając wystawiać tą ocenę wrzuciłam 9/10 gwiazdek. Ostatecznie jest 10/10. To też "Trafny wybór"!
-Stety lub niestety należę do tej pewnie nielicznej grupy czytelników "Trafnego wyboru", którzy nie są Poterromaniakami, mało tego, dopiero po dodaniu pozycji do "Teraz czytam" na LC zwróciłam uwagę, że jest to dzieło Rowling. Na całe szczęście w momencie logowania się na portal byłam już dobrze "umazana" fabułą książki, co pozwoliło mi na spokojną kontynuację lektury....
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Naczytałam się negatywnych opinii na LC i od pierwszej strony bałam się, że tylko zmarnuję sporo czasu na jakiegoś babskiego gniota. Nie da się ukryć, że docierając do końca nie mogę nazwać tej książki literacką rewelacją, ale nikt się tego nie spodziewał. Mimo to mam jednak niezwykłą słabość do Andy, Emily i Mirandy i cóż... chciałabym trzeciej części.
"Zemstę" czyta się szybko, jest przewidywalna, ale i wciąga - chce się więcej, nie wiem, może mi się po prostu nigdy nie znudzi?
Naczytałam się negatywnych opinii na LC i od pierwszej strony bałam się, że tylko zmarnuję sporo czasu na jakiegoś babskiego gniota. Nie da się ukryć, że docierając do końca nie mogę nazwać tej książki literacką rewelacją, ale nikt się tego nie spodziewał. Mimo to mam jednak niezwykłą słabość do Andy, Emily i Mirandy i cóż... chciałabym trzeciej części.
"Zemstę" czyta się...
Do lektury zachęcił mnie tytuł. Pomyślałam: tak, to będzie świetnie podsumowanie kolejnego roku z wyzwaniem 52 Books in 52 weeks i roku wielu (nie)podjętych decyzji... im jednak bardziej zanurzałam się w istocie treści, tym mocniej intrygowało mnie kto właściwie powinien być adresatem tej książki. O ile po lekturze wprowadzenia - dla mnie pięknego i poruszającego - nie miałabym z tym problemu, o tyle z baśniową częścią (niezwykle dynamicznie i ciekawie napisana, świetna kompozycja tak wielu "dyfuzujących" ze sobą wątków) pojawia się swego rodzaju kłopot. Przepełniona alegoriami ze znanych baśni, stanowiąca ich nową interpretację jest zbyt drastyczna dla dzieci, ale i stanowczo zbyt infantylna dla starszego czytelnika.
Mam problem z jej odbiorem, ale jest to też impuls ku temu by rok 2014 nie zamknąć na liczbie 57 przeczytanych książek i sięgnąć po jeszcze jedną (a potem jeszcze jedną i jedną, chwilo trwaj!). Po "Księgę rzeczy utraconych" warto sięgnąć, lecz z podejściem zdecydowanie mniej wymagającym od mojego. Spodziewałam się chyba zbyt wiele, ale to wszystko przez ten górnolotnie brzmiący tytuł, no! ;)
Do lektury zachęcił mnie tytuł. Pomyślałam: tak, to będzie świetnie podsumowanie kolejnego roku z wyzwaniem 52 Books in 52 weeks i roku wielu (nie)podjętych decyzji... im jednak bardziej zanurzałam się w istocie treści, tym mocniej intrygowało mnie kto właściwie powinien być adresatem tej książki. O ile po lekturze wprowadzenia - dla mnie pięknego i poruszającego - nie...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Przepiękna książka... o książce, o książkach, o miłości i miłości do książek. Czytanie jej to czysta przyjemność ze względu nie tylko na uniwersalność, ale i możliwość skupienia się na tym, czego pragniemy, bo coś takiego na pewno się znajdzie. Traktuje o tak wielu sprawach, a robi to w przepiękny i subtelny sposób.
Całościowo można "Lawendowy pokój" interpretować nie tylko jako wspaniałą książkę, ale i postrzegać jako zbiór ogromnej ilości cudownych cytatów na każdy dzień. Jest to pozycja godna uwagi, niewątpliwie.
Przepiękna książka... o książce, o książkach, o miłości i miłości do książek. Czytanie jej to czysta przyjemność ze względu nie tylko na uniwersalność, ale i możliwość skupienia się na tym, czego pragniemy, bo coś takiego na pewno się znajdzie. Traktuje o tak wielu sprawach, a robi to w przepiękny i subtelny sposób.
Całościowo można "Lawendowy pokój" interpretować nie tylko...
Dziwi mnie tyle pozytywnych opinii dla tej książki. Przeczytałam ją za jednym zamachem i cieszy mnie taka jej objętość, bo podejrzewam, że nie podołałabym większej ilości okrucieństwa, wulgaryzmów i monotematyczności przytaczanych anegdot z życia Masy. Niewiele nowego wyniosłam z tej rozmowy. Wszystko traktuje o jednym, a czy rzeczywiście książka jest "o kobietach" - nie sądzę. Skupiamy się bardziej na facetach, dla których kobiety są sposobem na spędzenie czasu, na taki a nie inny styl życia, a nie na tym, jakie były kobiety - ich charaktery, sylwetki, o czym traktuje zapowiedź książki.
Dziwi mnie tyle pozytywnych opinii dla tej książki. Przeczytałam ją za jednym zamachem i cieszy mnie taka jej objętość, bo podejrzewam, że nie podołałabym większej ilości okrucieństwa, wulgaryzmów i monotematyczności przytaczanych anegdot z życia Masy. Niewiele nowego wyniosłam z tej rozmowy. Wszystko traktuje o jednym, a czy rzeczywiście książka jest "o kobietach" -...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toWątpię żebym kiedykolwiek wróciła do tej książki. Miała mnie porwać i zachwycić, a okazało się, że lepiej poradziłam sobie z "Ulisessem" Joyce'a niż z "Życiem Pi". Lektura potwornie mnie zmęczyła, zarówno początkiem ciągle traktującym o religii jak i późniejszymi cholernie obszernymi rozważaniami Pi, które niestety w żaden sposób mnie nie pochłonęły. Przy tak negatywnych wypowiedziach daję i tak 4 gwiazdki, bo mam świadomość, że ta książka może się podobać - niestety nie mi.
Wątpię żebym kiedykolwiek wróciła do tej książki. Miała mnie porwać i zachwycić, a okazało się, że lepiej poradziłam sobie z "Ulisessem" Joyce'a niż z "Życiem Pi". Lektura potwornie mnie zmęczyła, zarówno początkiem ciągle traktującym o religii jak i późniejszymi cholernie obszernymi rozważaniami Pi, które niestety w żaden sposób mnie nie pochłonęły. Przy tak negatywnych...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toWzięłam się za tą książkę przepełniona zachwytem po "Kronikach Jakuba Wędrowycza" i mam wrażenie, że przesadziłam z Pilipiukiem w tak krótkim czasie. Oczekiwałam chyba zbyt wiele po "Weźmisz czarno kure" i odrobinę się zawiodłam. Opowiadania w pewnych momentach zaczęły mnie nużyć, chociaż wciąż zachowują swoją specyfikę i świetny humor. Wydaje mi się, że przyznałabym tej książce więcej gwiazdek, gdyby w historiach o Jakubie Wędrowyczu było więcej Jakuba Wędrowycza, bo wątek ten dotykający bezpośrednio tytułowego bohatera pochłania najwięcej mojej uwagi.
Wzięłam się za tą książkę przepełniona zachwytem po "Kronikach Jakuba Wędrowycza" i mam wrażenie, że przesadziłam z Pilipiukiem w tak krótkim czasie. Oczekiwałam chyba zbyt wiele po "Weźmisz czarno kure" i odrobinę się zawiodłam. Opowiadania w pewnych momentach zaczęły mnie nużyć, chociaż wciąż zachowują swoją specyfikę i świetny humor. Wydaje mi się, że przyznałabym tej...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toMam coś pisać czy zostawić puste miejsce?
Mam coś pisać czy zostawić puste miejsce?
Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Tak, to jest arcydzieło. Ta krótka książeczka pokazuje jak wielkim bogactwem jest język. Jak wielkim bogactwem, jak wspaniałą rzeczą i pretekstem do zabawy, ale także argumentem na to, że należy o niego dbać. Ponadto w cudowny sposób uświadomiła mi, że stwierdzenie o tym jakoby lepszym rozwiązaniem było bycie dobrym, ale wulgarnym niż cichym skurwysynem jest słuszne, bo i wulgaryzmy można w całkiem przyzwoity sposób wykorzystać ;)
Mimo wszystko największy fenomen dla mnie stanowiło nie to na ile sposobów można przedstawić jedną krótką scenkę (bo z tym spotykam się w zasadzie codziennie przysłuchując się plotkowaniu moich koleżanek), ale paradoksalnie to... że każdemu stylowi wymowy można nadać nową, genialną nazwę.
To jest świetna książka.
Kurwa, co za sztos lekturka!
Proszę państwa, rychło przeczytajcież to.
Ziomeczki, kaman do książek.
Przedstawiam drogim koleżankom ciekawą pozycję.
Dobra, nie jestem w tym tak doskonała jednak, ale... warto próbować, co udowaniają 'Ćwiczenia stylistyczne' ;)
Tak, to jest arcydzieło. Ta krótka książeczka pokazuje jak wielkim bogactwem jest język. Jak wielkim bogactwem, jak wspaniałą rzeczą i pretekstem do zabawy, ale także argumentem na to, że należy o niego dbać. Ponadto w cudowny sposób uświadomiła mi, że stwierdzenie o tym jakoby lepszym rozwiązaniem było bycie dobrym, ale wulgarnym niż cichym skurwysynem jest słuszne, bo i...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
O ile książka od strony 'wizualnej' zasługuje na dwa razy więcej gwiazdek (naprawdę wielki szacunek za dobór tak pięknych fotografii - a już zdjęcie 'łóżkowe' na dwie strony, ach!) i o ile jej pierwsza część charakteryzuje się typowym dla Kuczoka pisarstwem, co jest jej niezwykłym atutem, za co można by dorzucić jeszcze jedną gwiazdkę (o i jest już prawie cała skala), o tyle jej druga część była dla mnie kompletnym nieporozumieniem.
Autor pokusił się bowiem o stwierdzenie 'we fragmentach kryje się smak niedopowiedzeń' i to właśnie w pierwszej części było dobre, było dla mnie jak szpinak, brokuły czy wegetariańskie kotlety z marchewki, a w drugiej... dostałam wielkiego jak talerz schabowego, obok leżał mielony, widziałam wszystkie szczegóły, przyprawy, wyciekający tłuszcz. To była ciężkostrawna część tej książki. I o ile nie jest to część słaba, bo zgadza się z zamysłem wydawcy, który pojawia się z tyłu okładki, to jednak jest to część według mnie kompletnie nie pasująca do wstępu, dlatego ostatecznie książka 'może być', tym bardziej, że czyta się ją bardzo szybko.
O ile książka od strony 'wizualnej' zasługuje na dwa razy więcej gwiazdek (naprawdę wielki szacunek za dobór tak pięknych fotografii - a już zdjęcie 'łóżkowe' na dwie strony, ach!) i o ile jej pierwsza część charakteryzuje się typowym dla Kuczoka pisarstwem, co jest jej niezwykłym atutem, za co można by dorzucić jeszcze jedną gwiazdkę (o i jest już prawie cała skala), o...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
To pierwsze moje spotkanie z Agathą Christie i jestem już teraz pewna, że nie ostatnie. Książka jest rewelacyjna, pochłonęłam ją w kilka godzin, gdyby nie rozpraszacze typu dzwoniący telefon pewnie zajęłoby mi to połowę mniej, ale...
Czyta się lekko, przyjemnie, wzbudza w czytelniku niezwykłą ciekawość, a końcowy zwrot akcji i doskonałe rozwiązanie zagadki przez Poirota zaskakuje i zachęca do innych lektur tej autorki. Na pewno przeczytam coś jeszcze, choćby jako przerywnik w innych, nadgryzionych książkach.
To pierwsze moje spotkanie z Agathą Christie i jestem już teraz pewna, że nie ostatnie. Książka jest rewelacyjna, pochłonęłam ją w kilka godzin, gdyby nie rozpraszacze typu dzwoniący telefon pewnie zajęłoby mi to połowę mniej, ale...
Czyta się lekko, przyjemnie, wzbudza w czytelniku niezwykłą ciekawość, a końcowy zwrot akcji i doskonałe rozwiązanie zagadki przez Poirota...
Przyznam, że spodziewałam się zupełnie czegoś innego. Wiele razy słyszałam o fenomenie Andrzeja Pilipiuka, więc spodziewałam się wyszukanych porównań, ciętego humoru, może niezrozumiałych wątków, a co dostałam? Książkę prostą, dowcipną, ale zarazem gorzką i bolesną, a przy tym mocną i męską. Dzięki tym wszystkim cechom czytało mi się ją dobrze, lekko. Momentami rozbawiła mnie, by za chwilę ściągnąć na ziemię przez kolejne "porażki" Wędrowycza.
W ogóle tak sobie myślałam, że chyba każdy, kto chociaż przez chwilę pomieszkiwał na wsi zna synonim takiego Jakuba Wędrowycza - reprezentanta takiego, a nie innego stylu życia i zaczęło mnie intrygować co takim reprezentantom siedzi w umysłach. Mam jednak nadzieję, że nigdy nie przekonam się o tym na własnej skórze. Wolę czytać książki :)
Przyznam, że spodziewałam się zupełnie czegoś innego. Wiele razy słyszałam o fenomenie Andrzeja Pilipiuka, więc spodziewałam się wyszukanych porównań, ciętego humoru, może niezrozumiałych wątków, a co dostałam? Książkę prostą, dowcipną, ale zarazem gorzką i bolesną, a przy tym mocną i męską. Dzięki tym wszystkim cechom czytało mi się ją dobrze, lekko. Momentami rozbawiła...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Nie znam się na poezji. Nie wiem też czy można się na niej znać. Poezja to taka indywidualna kwestia. A to moje pierwsze spotkanie ze Świetlickim. Krótkie. I nieostatnie.
Czytam powieści. Autorzy rozpisują się na stu, dwustu, pięciuset stronach. A Świetlicki opisuje życie za pomocą kilku wersów.
Ułożyłam je sobie w takiej kolejności: 'Kupowanie', 'Gotowanie', 'Palenie', 'Tlenie', 'Usuwanie'. Nie wiem czy słusznie, ale mówiłam, że się nie znam na poezji.
Nie znam się na poezji. Nie wiem też czy można się na niej znać. Poezja to taka indywidualna kwestia. A to moje pierwsze spotkanie ze Świetlickim. Krótkie. I nieostatnie.
Czytam powieści. Autorzy rozpisują się na stu, dwustu, pięciuset stronach. A Świetlicki opisuje życie za pomocą kilku wersów.
Ułożyłam je sobie w takiej kolejności: 'Kupowanie', 'Gotowanie', 'Palenie',...
Bardzo długo marzyła mi się ta książka. Może to jakiś beznadziejny przypadek, ale po raz kolejny sprawdza się moja teza, że geje piszą książki, które w 100% trafiają w mój gust. Strona językowa i konstrukcyjna a także zastosowanie genialnych metafor w publicystycznej pozycji - genialne. Zapoznałam się z tą książką bardzo pobieżnie, muszę też przyznać, że nie doczytałam jej do końca, ponieważ doszłam do wniosku, że jest mi ona po prostu niepotrzebna w tak wielu szczegółach i detalach, jakie serwuje Janiszewski. Nie jest to jednak jej wada, a mój przypadek, kaprys, o którym uważam, że warto wspomnieć. Jak i warto wiedzieć, że taka książka istnieje, jest dobra i wartościowa.
Wielki plus dla autora za śledztwa i niezwykle obszerne przygotowanie do stworzenia tej pozycji. Wielu reporterów i dziennikarzy mogłoby się od Janiszewskiego takiej sumienności uczyć.
Bardzo długo marzyła mi się ta książka. Może to jakiś beznadziejny przypadek, ale po raz kolejny sprawdza się moja teza, że geje piszą książki, które w 100% trafiają w mój gust. Strona językowa i konstrukcyjna a także zastosowanie genialnych metafor w publicystycznej pozycji - genialne. Zapoznałam się z tą książką bardzo pobieżnie, muszę też przyznać, że nie doczytałam jej...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Książki o takiej tematyce od bardzo dawna zadomowiły się w mojej rodzinie, podobnie jak i tego typu styl życia, choć w polskim wydaniu. Były to zatem impulsy dla mnie by sięgnąć po "Cel Snajpera". Książka bardzo ciekawa, szczegółowa, męska, momentami wulgarna, twarda. Lubię książki czytane przez facetów, ale ze względu na przeplatanie narracji realcjami żony Chrisa - uważam, że jest to też świetna lektura dla Pań.
Warta przeczytania, choć jeśli liczy się na nowinki dotyczące GROMu, na które zresztą poluje większa część odbiorców w Polsce - nie dostanie się ich zbyt wiele. GROM funkcjonuje tutaj raczej bardziej jako chwyt marketingowy, niemniej jednak stanowi wielki plus w postrzeganiu polskiej armii przez SEALsów.
Chris Kyle zachęcił mnie by bardziej przyjrzeć się biblioteczce wujka - nie tylko pod kątem okładek.
Książki o takiej tematyce od bardzo dawna zadomowiły się w mojej rodzinie, podobnie jak i tego typu styl życia, choć w polskim wydaniu. Były to zatem impulsy dla mnie by sięgnąć po "Cel Snajpera". Książka bardzo ciekawa, szczegółowa, męska, momentami wulgarna, twarda. Lubię książki czytane przez facetów, ale ze względu na przeplatanie narracji realcjami żony Chrisa -...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toBardzo ładna historia oparta oczywiście o tragedię bohatera, której uporanie się niesie odkrywanie trudnej przeszłości osób zaangażowanych w pomoc - w tym przypadku babci i mamy Jennifer. Od pierwszych stron można jednak przewidzieć zakończenie książki, co nie służy przyznaniu większej liczby gwiazdek temu utworowi, jednak wydaje mi się, że warto po niego sięgnąć. Jako argument można podać choćby to, że jest napisana w sposób niezwykle przystępny - mimo, że sama fabuła szczególnie mnie nie porwała ze względu na jej przewidywalność, "Wszystko, co ważne" udało mi się przeczytać w jakieś 3 godziny. Jest to zatem całkiem dobry patent na jesienny wieczór.
Bardzo ładna historia oparta oczywiście o tragedię bohatera, której uporanie się niesie odkrywanie trudnej przeszłości osób zaangażowanych w pomoc - w tym przypadku babci i mamy Jennifer. Od pierwszych stron można jednak przewidzieć zakończenie książki, co nie służy przyznaniu większej liczby gwiazdek temu utworowi, jednak wydaje mi się, że warto po niego sięgnąć. Jako...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
To nie jest jakaś wybitna książka o niezwykłych walorach artystyczno-literackich. Nie można jednak powiedzieć, że jest książką słabą, tym bardziej, że stanowi parodię jednej z moich ulubionych lektur Browna. Wielki szacunek za zabójczą okładkę oraz według mnie najbardziej rozkładający na łopatki motyw Poduszki-Pierdziuszki. "Kod StraVinci" to książka zabawna, lekka i łatwa. Jako minus mogę uznać jedynie irytujący zapis dialogów, który jednak ma swoje uzasadnienie, jako forma wykpienia francuzczyzny, jak mniemam.
Myślę, że po przeczytaniu "Kodu Leonarda Da Vinci" jest pozycją obowiązkową - czy to ze względu na naszą fascynację pierwowzorem czy też chęć jej jeszcze większego wykpienia. Jedno i drugie ta parodia jest w stanie dopełnić jeszcze bardziej i dobitniej.
To nie jest jakaś wybitna książka o niezwykłych walorach artystyczno-literackich. Nie można jednak powiedzieć, że jest książką słabą, tym bardziej, że stanowi parodię jednej z moich ulubionych lektur Browna. Wielki szacunek za zabójczą okładkę oraz według mnie najbardziej rozkładający na łopatki motyw Poduszki-Pierdziuszki. "Kod StraVinci" to książka zabawna, lekka i łatwa....
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toTak się składa, że podzielam uzależnienie muzyką z głównym bohaterem. Z tą różnicą, że słucham rapu i śmiało mogę powiedzieć - to najdłuższy i najlepszy diss z jakim miałam styczność. Diss na wszystko - począwszy od Matki Boskiej, przez katolików, wieśniaków, buraków, ojca, matkę... czytając czekałam tylko, w którym miejscu padnie moje nazwisko - co prawda obeszło się bez tego, co trochę mnie rozczarowało, bo zostać zdissowanym w tak genialny sposób to zaszczyt. Brzmi masochistycznie, ale co z tego? "Trociny" są genialne, są na czasie, są okrutne, szczere i cóż... prawdziwe.
Tak się składa, że podzielam uzależnienie muzyką z głównym bohaterem. Z tą różnicą, że słucham rapu i śmiało mogę powiedzieć - to najdłuższy i najlepszy diss z jakim miałam styczność. Diss na wszystko - począwszy od Matki Boskiej, przez katolików, wieśniaków, buraków, ojca, matkę... czytając czekałam tylko, w którym miejscu padnie moje nazwisko - co prawda obeszło się bez...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Bardzo długo męczyłam się z tą lekturą. Cykl 'Diuny' jest moim pierwszym w przypadku takiego rodzaju książek. Ciężko mi się przełamać, więc być może dlatego potrzebowałam odpowiedniego nastroju, nastawienia i humoru do tego żeby zabrać się za czytanie. Udało mi się dobrnąć do końca, nie żałuję.
Bardzo długo męczyłam się z tą lekturą. Cykl 'Diuny' jest moim pierwszym w przypadku takiego rodzaju książek. Ciężko mi się przełamać, więc być może dlatego potrzebowałam odpowiedniego nastroju, nastawienia i humoru do tego żeby zabrać się za czytanie. Udało mi się dobrnąć do końca, nie żałuję.
Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to