-
ArtykułyBrak kolorowych autorów na liście. Prestiżowy festiwal w ogniu krytykiKonrad Wrzesiński1
-
ArtykułyLiliana Więcek: „Każdy z nas potrzebuje w swoim życiu wsparcia drugiego człowieka”BarbaraDorosz1
-
ArtykułyOto najlepsze kryminały. Znamy finalistów Nagrody Wielkiego Kalibru 2024Konrad Wrzesiński3
-
ArtykułyLiteracki kanon i niezmienny stres na egzaminie dojrzałości – o czym warto pamiętać przed maturą?Marcin Waincetel34
Porównanie z Twoją biblioteczką
Wróć do biblioteczki użytkownika2020-03-31
2020-04-18
Przy okazji recenzji Rękawicy Nieskończoności zwracałem uwagę, że twórcy filmowych hitów – Wojny bez granic i Końca gry – obrali inny kierunek niż Jim Starlin, scenarzysta komiksu. W obu przypadkach Thanos pragnął zdobyć Kamienie Nieskończoności, lecz już cała reszta, poza pewnymi inspiracjami i mrugnięciami do fanów zostały poprowadzone inaczej.
Wojna Nieskończoności ponownie opowiada o losie Thanosa, mierzącego się z zagrożeniem ze strony Magusa, który pragnie sięgnąć po moc Nieskończoności, a pomóc ma mu w tym armia złowrogich sobowtórów Thanosa i ziemskich superbohaterów.
Opis nie brzmi zachęcająco i obawiałem się odgrzewanego kotleta po bardzo dobrej Rękawicy Nieskończoności. I jakże miło się zaskoczyłem! Wojna to bowiem najlepszy komiks osadzony w uniwersum Marvela, jaki dotychczas czytałem. Owszem, nie traktuje on o ziemskich bohaterach, bo chociaż oni się pojawiają, to stanowią tło dla “kosmicznego Marvela”. Na pierwszym planie ponownie znajdują się Thanos i Adam Warlock, do tego dochodzą nowe postaci jak Magus, a niektórzy starzy znajomi pokroju Galactusa i Wieczności odgrywają większą rolę niż poprzednio.
Tym razem ogromna liczba różnych bohaterów i antybohaterów nie przekłada się na chaos. Owszem, jeżeli Marvel w wydaniu kosmicznym jest Wam obcy, to Wojna Nieskończoności może być trudna w odbiorze. Jednak jeśli znacie już Rękawicę to nie powinniście czuć zagubienia. Starlin nie tłumaczy wszystkich prawideł rządzących wszechświatem, jedynie szczątkowo ukazuje wiele potężnych istot, zasłaniając się stwierdzeniami, że “śmiertelnicy nie muszą” lub “nie są w stanie” wszystkiego zrozumieć. Ta nutka tajemnicy jednak bardzo dobrze działa na odbiór całej fabuły.
Więcej wrażeń i aktualności o komiksie znajdziecie na Wypowiemsie.pl:
http://wypowiemsie.pl/recenzja-wojna-nieskonczonosci/
Przy okazji recenzji Rękawicy Nieskończoności zwracałem uwagę, że twórcy filmowych hitów – Wojny bez granic i Końca gry – obrali inny kierunek niż Jim Starlin, scenarzysta komiksu. W obu przypadkach Thanos pragnął zdobyć Kamienie Nieskończoności, lecz już cała reszta, poza pewnymi inspiracjami i mrugnięciami do fanów zostały poprowadzone inaczej.
Wojna Nieskończoności...
2020-03-23
Czternasty tom jest już przedostatnią odsłoną serii Akame ga Kill!, opowiadającej o Tatsumim – zwykłym chłopaku, który udał się z prowincjonalnej miejscowości do stolicy Imperium, aby pozyskać pieniądze dla swoich bliskich. Los jednak postawił mu na drodze Night Raid, grupę rebeliantów chcących obalić premiera i jego rządy. To właśnie oni otworzyli Tatsumiemu oczy, pokazując, że stolica jest miejscem korupcji oraz chciwości. Zepsuta do samego cna przez żądnych władzy bogatych obywateli, którzy dla własnej rozrywki zabijają biedniejszych.
Z pozoru zwyczajna historia autorstwa Takahiro, w rzeczywistości jest czymś znacznie lepszym. Przez 14 tomów autor stworzył wyraziste sylwetki, które dynamicznie zmieniały się na przestrzeni kolejnych części, jak i pokazał różne oblicza toczącej się wojny rebeliantów z bezwzględnym premierem Imperium. I nie były to momenty szczęśliwe, bohaterowie ginęli z częstotliwością, jakiej nie powstydziłaby się Gra o Tron. I suma summarum wszystko zaprowadziło bohaterów do bitwy decydującej o losie Imperium.
Od samego początku Takahiro nie pozwalał czytelnikowi na nudę. Nie rozciągał wydarzeń ani zbytnio nie mącił ich romantyzmem, czy przerysowanymi relacjami postaci. Niemal każdy bohater odgrywał znacząca rolę w długofalowej misji obalenia Imperium. Zarówno Tatsumi, jak i inni zmieniali się, ewoluowali i stawali się silniejsi, czego protagonista jest idealnym przykładem. Jednak jeśli ktoś na bieżąco śledzi serię to zdaje sobie sprawę, że od dziesiątego tomu Tatsumi, walcząc w zbroi Incursio, naraża swoje życie i ten watek Takahiro bardzo mocno rozwija. Ale nie tylko. Pojawia się też wiele nowych twarzy, które chociaż na chwilę zapisuje się w pamięci czytelnika. Dzięki temu tocząca się bitwa nie jest bezbarwna oraz nie sprawia wrażenia potyczki kilku osób, bo zarówno Rebelia, jak i Imperium rzucili najpotężniejsze siły, a także ludzi przeciw sobie.
Całą recenzję znajdziesz na Wypowiemsie.pl:
http://wypowiemsie.pl/recenzja-akame-ga-kill-14/
Czternasty tom jest już przedostatnią odsłoną serii Akame ga Kill!, opowiadającej o Tatsumim – zwykłym chłopaku, który udał się z prowincjonalnej miejscowości do stolicy Imperium, aby pozyskać pieniądze dla swoich bliskich. Los jednak postawił mu na drodze Night Raid, grupę rebeliantów chcących obalić premiera i jego rządy. To właśnie oni otworzyli Tatsumiemu oczy,...
więcej mniej Pokaż mimo to2019-07-07
I Wypowiem się sięgnęło po Aleję Potępienia ;)
Roger Zelazny zdecydowanie nie jest obcy fanom fantastyki. Wyraziści bohaterowie, niebagatelne pomysły i świetnie dobrane dialogi sprawiają, że ciężko odejść od jego powieści. Nie inaczej jest z Aleją Potępienia – historią o człowieku, który po prostu jechał.
Czorta Tannera poznajemy, kiedy to ucieka przed wymiarem sprawiedliwości. Łajdak, przestępca i degenerat ma poważne czyny na sumieniu oraz równie ciężki wyrok pozbawienia wolności. Jednak tylko on może dokonać niemożliwego – przejechać “Aleję Potępienia”, drogę dzieląca Kalifornię z Bostonem. Pasmo atmosferycznych anomalii, mutantów i asfaltowych gangów gotowych rozedrzeć na strzępy każdego, kto choćby odważy postawić na tam swoją nogę.
Aleja Potępienia to świetna powieść bazująca na dobrze skonstruowanych dialogach. Tanner raz jest treściwy w przekazywaniu swoich emocji, a innym razem lubi spojrzeć na wszystko z szerszej perspektywy, równocześnie nie pozostawia za wiele miejsca na domysły. Ludzie zbierają żniwo wyniszczającej wojny, a zdegradowana atmosfera, promieniowanie oraz ponure krajobrazy z nielicznymi enklawami ludzi, to jedynie wierzchołek góry, u dołu której rozciągają się jałowe panoramy.
Z początku łatwo odnieść wrażenie, że w otoczeniu głównego bohatera niewiele się dzieje. Jednak im dalej dociera protagonista, tym bardziej całość nabiera zupełnie nieprzewidywalnego charakteru. Postapokaliptyczna rzeczywistość stanowi tu jeden z wiodących elementów. Każdy kamień, każde stworzenie ma tu swoje miejsce i stanowi dopełnienie spuścizny, jaką ludzie zostawili przyszłym pokoleniom. Nie znajdziemy tutaj nieprawdopodobnych zjawisk czy nadnaturalnych zdarzeń. Świat stworzony przez Rogera Zelaznego jest bardzo minimalistyczny, ale równocześnie nieprzyjazny względem człowieka. Każda kolejna przeszkoda, nad którą pochyla się Czort wprawia w mniejsze lub większe osłupienie.
Pisarz w niezwykły sposób pokazuje, z jaką łatwością człowiek odnajduje się w obliczu ważnego zadania. Cele nas napędzają i sprawiają, że mino przeciwności idziemy na przód, czego idealnym przykładem staje się protagonista. Śledząc kolejne dzieje jego podróży “Aleją Potępienia” rozumiemy, dlaczego przewartościowuje swój światopogląd. Oczywiście dochodzi tu też złożoność pojedynczych epizodów, które w ten czy inny sposób dają bohaterowi do myślenia. Wszakże na każdym kroku pisarz przecina ścieżki Tannera z równie burzliwymi osobami. A patrząc na to przez pryzmat charakteru Tannera i jego egoistycznych wyborów, sytuacja szybko potrafi zmienić się w krwawe starcie, a innym razem w namiętne spotkanie.
Więcej wrażeń znajdziecie na Wypowiemsie.pl, pod linkiem:
http://wypowiemsie.pl/aleja-potepienia-recenzja/
I Wypowiem się sięgnęło po Aleję Potępienia ;)
Roger Zelazny zdecydowanie nie jest obcy fanom fantastyki. Wyraziści bohaterowie, niebagatelne pomysły i świetnie dobrane dialogi sprawiają, że ciężko odejść od jego powieści. Nie inaczej jest z Aleją Potępienia – historią o człowieku, który po prostu jechał.
Czorta Tannera poznajemy, kiedy to ucieka przed wymiarem...
Nie ma co ukrywać – historia Scotta Snydera, to jedna z ciekawszych i bardziej zajmujących opowieści o Batmanie spośród ostatnio wydanych w Polsce. Ostateczna rozgrywka składająca się z materiałów opublikowanych w sześciu oryginalnych albumach Batman #35-40, dostarczy porcję naprawdę wyborowej zabawy, i to nie tylko miłośnikom Batmana, ale również osobom, które z Nietoperzem nie miały za wiele wspólnego.
Pełna recenzja na Nie znam się, to się wypowiem:
http://wypowiemsie.pl/batman-7-ostateczna-rozgrywka/
Nie ma co ukrywać – historia Scotta Snydera, to jedna z ciekawszych i bardziej zajmujących opowieści o Batmanie spośród ostatnio wydanych w Polsce. Ostateczna rozgrywka składająca się z materiałów opublikowanych w sześciu oryginalnych albumach Batman #35-40, dostarczy porcję naprawdę wyborowej zabawy, i to nie tylko miłośnikom Batmana, ale również osobom, które z...
więcej mniej Pokaż mimo to2020-05-22
2018-06-23
Flashpoint. Punkt krytyczny to album, który od początku nie daje czytelnikowi jasnej odpowiedzi co się stało ze światem, w którym obudził się Barry. W pierwszych scenach, pozostawiony sam sobie odwiedza przyjaciela, a przynajmniej ma nadzieję, że owa osoba jeszcze nim jest. I tutaj czeka niespodzianka zarówno na niego, jak i na czytelnika, ponieważ to nie Bruce Wayne skrył się pod maską Mrocznego Rycerza. Podobnych smaczków, czyli zaskakujących momentów, które odwracają dobrze nam znany obraz superbohaterów, jest jeszcze kilka nim dotrzemy do ostatniej sceny. Geoff Johnson w bardzo oryginalny i umiejętny sposób sprawił, że nowe charaktery członków LA, mimo że nie odpowiadają swoim wzorcom, to prezentują się równie solidnie z całym zapleczem doświadczeń.
Jednak oryginalna i wciągająca przygoda Flasha, to nie jedyny atut opowieści. Zadowala przede wszystkim sposób w jaki Geoff Johnson, pokazał zależności w uniwersum Ligi Sprawiedliwości. Wydarzenia z jednej strony przerażające i świat znajdujący się na skraju zagłady, a z drugiej dobrze nam znany obraz Barry’ego Allena, który nie traci pozytywnej aury i niezłomnej wiary w dawnych przyjaciół ze swojego wymiaru. Geoff Johnson przedstawił Flasha jak osobę, która w pewien sposób połączyła Ligę Sprawiedliwości.
Poza bohaterami, ważny jest konflikt zbrojny pomiędzy Aquamanem a Wonder Woman. W nowym świecie Atlantydzi z Amazonkami toczą ciężką, brutalną i krwawą wojnę o terytoria, w której giną też zwykli ludzi. Co więcej konflikt został przez scenarzystę na tyle rozbudowany, że czekają nas niespodzianki w postaci komórek oporu i szpiegostwa. Jednak owych epizodów jest niewiele, podobnie jak informacji o władczyni Amazonek i bogu mórz. Otrzymujemy kilka faktów o relacji jaka między nimi panuje i co było przyczyną rozpoczęcia konfliktu. Pokazane tło dla obecnych wydarzeń świetnie wpisuje się w nową Ziemię, gdzie katastrofalne w skutkach wydarzenia prowadzą powoli do unicestwienia ludzkości.
Ciężko również znaleźć słabsze momenty fabuły, wszystkich niemal starych członków Ligi Sprawiedliwości odkrywamy na nowo, niektórzy zostali stworzeni od zera i w żaden sposób nie przypominają swoich pierwotnych wersji. Jednym z takich bohaterów jest Superman, którego historia potoczyła się zgoła odmiennie niż jest nam znana. W efekcie, jego kreacja w albumie Flashpoint. Punkt krytyczny jest wstrząsająca. Podobnie sprawy mają się z obecnym Batmanem.
Cała recenzja na Wypowiemsie.pl
http://wypowiemsie.pl/flashpoint-punkt-krytyczny/
Flashpoint. Punkt krytyczny to album, który od początku nie daje czytelnikowi jasnej odpowiedzi co się stało ze światem, w którym obudził się Barry. W pierwszych scenach, pozostawiony sam sobie odwiedza przyjaciela, a przynajmniej ma nadzieję, że owa osoba jeszcze nim jest. I tutaj czeka niespodzianka zarówno na niego, jak i na czytelnika, ponieważ to nie Bruce Wayne skrył...
więcej mniej Pokaż mimo to2019-07-15
W zalewie książek, jakie każdego miesiąca trafiają na księgarniane półki, warto spojrzeć przychylnym okiem na tytuły wydane w Polsce wprawdzie niedawno, ale powstałe przeszło kilkadziesiąt lat temu. Jedną z takich pozycji są Kwiaty dla Algernona.
W 1959 roku Daniel Keyes napisał opowiadanie o tym tytule, zaś rok później otrzymał za nie nagrodę Hugo. Sukces pomógł pisarzowi podjąć decyzję o rozbudowaniu krótkiej formy do powieści. Dzięki tej decyzji kilka lat później (w 1966 roku) mógł cieszyć się drugim wyróżnieniem, tym razem Nebulą. Czytelnicy znad Wisły mieli już okazję poznać zarówno opowiadanie (opublikowane w magazynie Problemy oraz dwóch antologiach s-f) i powieść. Od premiery polskiego wydania powieści minęło już ponad 20 lat i wydawnictwo Rebis podjęło decyzję o włączeniu Kwiatów dla Algernona do cyklu Wehikuł czasu. I był to strzał w dziesiątkę.
Powieść opowiada o losach trzydziestodwuletniego Charliego Gordona, który cierpi na upośledzenie umysłowe. Poziom IQ Charliego wynosi raptem 68 punktów i mimo swojego wieku uczy się pisać i czytać w Beekman College, na co dzień pracując w piekarni. Jego losy przecinają się z dwójką naukowców z uczelni – doktorem Straussem i doktorem Nemurem, zajmującymi się badaniami nad wzrostem inteligencji. Udało się im zwiększyć zdolności umysłowe myszy o imieniu Algernon, a docelowo ich metoda ma pomagać ludziom. Charlie zaś będzie tym, który podda się zabiegowi naukowców.
Niezwykle trudno nazwać Kwiaty dla Algernona powieścią złożoną. Całość została napisana prostym i przystępnym językiem, i mimo zagłębiania się w psychikę bohatera będącego obiektem badań nie mamy tutaj do czynienia z naukowym żargonem. Przez niespełna trzysta strony czytelnicy śledzą głównie zapiski Charliego Gordona, obserwując zachodzące w nim zmiany i patrząc na świat jego oczami. Główny bohater uczy się świata na nowo, wykazuje w tym niesamowity entuzjazm, zaś czytelnik bardzo szybko zaczyna kibicować mu w dążeniu do wiedzy.
Po więcej wrażeń zapraszamy na Wypowiemsie.pl:
http://wypowiemsie.pl/kwiaty-dla-algernona-recenzja/
W zalewie książek, jakie każdego miesiąca trafiają na księgarniane półki, warto spojrzeć przychylnym okiem na tytuły wydane w Polsce wprawdzie niedawno, ale powstałe przeszło kilkadziesiąt lat temu. Jedną z takich pozycji są Kwiaty dla Algernona.
W 1959 roku Daniel Keyes napisał opowiadanie o tym tytule, zaś rok później otrzymał za nie nagrodę Hugo. Sukces pomógł pisarzowi...
O Panu Lodowego Ogrodu Jarosława Grzędowicza słyszałam już nie raz. Większość znajomych zachwalała powieść, stawiając ją na równi z Wiedźminem. Kiedy więc usłyszałam o kolekcji Mistrzowie Polskiej Fantastyki od Fabryki Słów, postanowiłam, że najwyższy czas zaryzykować i „wejść” w świat wrocławskiego pisarza. I wiecie co? Nie żałuję!
[...]
Pierwszy tom jest napisany z dużym balansem pomiędzy wprowadzeniem do świata Midgaardu, a wydarzeniami, które napędzają opowieść. Nie raz zwyczajnym scenom z Vuko towarzyszą wydarzenia ciekawe, innym razem brutalne, a czasami nijakie. Sam główny bohater wydaje się równie często znudzony całą sytuacją, jak zainteresowany nowym globem i towarzyszami. Misja ma dla niego priorytet, ale odnalezienie zaginionych ludzi nie jest łatwe. Każdy przebyty kilometr, to nowe doświadczenia, nowi sprzymierzeńcy i wrogowie, zwłaszcza że im więcej informacji zdobywa, tym bardziej zdaje sobie sprawę, że cokolwiek dzieje się na planecie, z pewnością nie jest niczym dobrym.
Zapraszamy po dalszy ciąg na Nie znam się, to się wypowiem:
http://wypowiemsie.pl/mistrzowie-polskiej-fantastyki-1-pan-lodowego-ogrodu-tom-1/
O Panu Lodowego Ogrodu Jarosława Grzędowicza słyszałam już nie raz. Większość znajomych zachwalała powieść, stawiając ją na równi z Wiedźminem. Kiedy więc usłyszałam o kolekcji Mistrzowie Polskiej Fantastyki od Fabryki Słów, postanowiłam, że najwyższy czas zaryzykować i „wejść” w świat wrocławskiego pisarza. I wiecie co? Nie żałuję!
[...]
Pierwszy tom jest napisany z dużym...
2018-04-04
an Lodowego Ogrodu to pełna niespodzianek wciągająca historia Vuko Drakkainena, który przybył z nietypową misją na planetę Midgaard. Od pierwszego tomu śledziłam ją z niemałym zainteresowaniem, a po lekturze trzeciego moja ciekawość wzrosła jeszcze bardziej. Zakończona mocnym zwrotem akcji wyprawa Vuko do Doliny Bolesnej Pani sprawiła, że z niecierpliwością sięgnęłam po ostatnią książkę z serii.
Co trzeba przyznać ostatni tom zaczyna się o wiele bardziej emocjonująco niż poprzednie książki. Pokuszę się nawet o stwierdzenie, że spokojnie dorównuje tomowi pierwszemu. Jarosław Grzędowicz świetnie zawiązuje akcję, wprowadzając zarówno nowe wątki wykorzystując ciągle rozwijające się umiejętności Vuko, jak i coraz bardziej intrygujące przygody bohaterów. Kiedy wydaje się że świat Midgaardu nie może już zaskoczyć czytelnika to okazuje się, że wyobraźnia autora pracuje na najwyższych obrotach i tworzy równie szalone wizje, które czyta się na jednym wydechu. Uniwersum Pana Lodowego Ogrodu jest już na tyle rozbudowane, że nawet iście niewiarygodne rzeczy mają tam swoje uzasadnienie i co najważniejsze nie wydają się przesadzone ani sztuczne, pomimo że przy pierwszym kontakcie wyglądają na absurdalne. Jest to jeden z najważniejszych plusów tego tomu – pomimo trzech książek seria nadal wciska w fotel i jeszcze bardziej zachęca do wertowania kolejnych stron.
Kolejnym zaskoczeniem, które zdecydowanie dodaje charakteru całości, jest Cyfral – bohaterkę, wróżkę (jak określa ją Vuko), poznaliśmy w tomie drugim. Zdecydowana, charakterna i często z niewybredną gadką sprawia, że przygody protagonisty wydają się jeszcze bardziej dziwaczne. Nie mniej to ona, zaraz obok kompanów z plemienia Ludzi Ognia, generuje wiele zabawnych scen, umilając często sceny walki lub inne trudne dla Vuko sytuacje.
Zapraszamy po całą recenzję na Wypowiemsie.pl
http://wypowiemsie.pl/mistrzowie-polskiej-fantastyki-04-pan-lodowego-ogrodu-tom-4-cz-1/
an Lodowego Ogrodu to pełna niespodzianek wciągająca historia Vuko Drakkainena, który przybył z nietypową misją na planetę Midgaard. Od pierwszego tomu śledziłam ją z niemałym zainteresowaniem, a po lekturze trzeciego moja ciekawość wzrosła jeszcze bardziej. Zakończona mocnym zwrotem akcji wyprawa Vuko do Doliny Bolesnej Pani sprawiła, że z niecierpliwością sięgnęłam po...
więcej mniej Pokaż mimo to2018-04-20
Fabularnie w tej części otrzymujemy to, czego mogliśmy się spodziewać po ostatnim tomie. Wydarzenia są przesycone ciężkimi decyzjami Vuko, zbrojeniem armii, gromadzeniem zapasów do oblężenia, planowaniem i wymyślaniem awaryjnych planów. Wszystko oczywiście śledzimy z zapartym tchem, bowiem Jarosław Grzędowicz nadal wprowadza wiele nowych ekscytujących elementów: wymyślnych statków, potężnych maszyn do obrony murów Lodowego Ogrodu, czy pieśniarskich sond, przypominających nocne zjawy. Świat Midgaardu jest pełen niespodzianek, niewyjaśnionych rzeczy i równie niezrozumiałej magii, którą Vuko za wszelką cenę chce ujarzmić.
Najważniejszym momentem jest jednak czas, kiedy zaczyna się oblężenie Lodowego Ogrodu. Tutaj Jarosław Grzędowicz w bardzo umiejętny sposób poprowadził narrację. Część wydarzeń śledzimy z perspektywy Terkeja Tendżeruka. Wydarzenia widziane jego oczami sprawiają, że wojna Pieśniarzy jest jeszcze bardziej niewiarygodna. Zachowania Vuko wydają mu się często abstrakcyjne, a wszystkie dziwne rzeczy na polu bitwy jeszcze bardziej niewiarygodne, zwłaszcza że oddziały Dykena przypominają armię z koszmarów.
Zapraszamy po całą recenzję na Wypowiemsie.pl
http://wypowiemsie.pl/mistrzowie-polskiej-fantastyki-04-pan-lodowego-ogrodu-tom-4-cz-ii/
Fabularnie w tej części otrzymujemy to, czego mogliśmy się spodziewać po ostatnim tomie. Wydarzenia są przesycone ciężkimi decyzjami Vuko, zbrojeniem armii, gromadzeniem zapasów do oblężenia, planowaniem i wymyślaniem awaryjnych planów. Wszystko oczywiście śledzimy z zapartym tchem, bowiem Jarosław Grzędowicz nadal wprowadza wiele nowych ekscytujących elementów: wymyślnych...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2018-12-13
Rzadko można spotkać opowiadania, w których mamy tak wyraźnych bohaterów i fabułę. Historie spod ręki Marty Kisiel są zarazem lekkie, ale i bogate w ciężki humor. Świat magiczny i fantastyczny łączą się z naszym w sposób subtelny i spontaniczny, więc czytając takie opowiadania jak Dożywocie czy Przeżycie Stanisława Kozika, odnosi się wrażenie, że to ludzie są elementem niepasującym do całości. A przecież to świat magiczno-fantastyczny powinien być tym drugim, a nie na odwrót. Autorka ma naprawdę fajne pomysły na osadzenie paranormalnych bohaterów obok zwykłych śmiertelników.
Bardzo cieszy, że mamy tu dużą różnorodność. Tematy które porusza, zaczynają się od duchów, aniołów, przez upiory i zombie, aż po ludzkie problemy. Wszystkie jednak zrobione są z ogromnym wyczuciem i smakiem. Nie obrażają nikogo, czasem poruszają wesołe, a czasem przykre wątki i na pewno część wpisuje się w dość aktualne problemy dzisiejszych czasów. Tak samo całość aż kipi od humoru i zabawnych dialogów, a kiedy indziej wzbudza ciarki i smutek. Są postacie które napawają niepokojem i których człowiek nie chciał by spotkać. Nie oznacza to jednak, że całość ma mroczny czy przerażający klimat. Jednak warto zwrócić uwagę, że na równi z wesołymi historiami pojawiają się i te bardziej przytłaczające, po których dłuższą chwilę trzeba się bić z myślami. Czy uderzają w uczucia człowieka? Na pewno. Taką właśnie historią będzie tytułowe Pierwsze Słowo.
Jeszcze więcej wrażeń na temat tego tomu znajdziecie na Wypowiemsie.pl:
http://wypowiemsie.pl/pierwsze-slowo-zbior-opowiadan-marty-kisiel/
Rzadko można spotkać opowiadania, w których mamy tak wyraźnych bohaterów i fabułę. Historie spod ręki Marty Kisiel są zarazem lekkie, ale i bogate w ciężki humor. Świat magiczny i fantastyczny łączą się z naszym w sposób subtelny i spontaniczny, więc czytając takie opowiadania jak Dożywocie czy Przeżycie Stanisława Kozika, odnosi się wrażenie, że to ludzie są elementem...
więcej mniej Pokaż mimo to2020-02-22
Chociaż od premiery już trochę minęło, to w końcu znalazłam czas, aby sięgnąć po Kaczogród – pierwszy tom twardookładkowych i ponad dwustustronicowych wydań kaczych opowieści autorstwa Carla Barksa, które tworzył w latach 1952–1953. Dla mnie jest to powrót do dzieciństwa, bowiem już kilkunaście lat temu zaniechałam czytania Kaczora Donalda oraz Gigantów i Mamutów. Z dużą przyjemnością postanowiłam wrócić do Kaczogrodu i z czystym sumieniem przyznaję, że się nie zawiodłam. Nadal jest humorystycznie, ciekawie, a często bardzo wciągająco.
Przyjrzyjmy się wydaniu. Twarda oprawa, kredowy papier i co prawda trochę skromny, ale ciekawy komentarz do najważniejszych historii Barksa z okresu 1952-53. Pisząc jednak recenzję znam już drugą serię kaczych opowieści autorstwa Dona Rosy pt. Wujek Sknerus i Kaczor Donald, w których mamy o wiele obszerniejsze dodatki poświęcone twórczości autora.
Cały album zawiera około dwudziestu historii, nie licząc dodatkowych okładek, artykułów, komentarzy czy kopii obrazów olejnych Barksa. Wymieniając kilka z nich, warto wspomnieć o Powrocie do Klondike, Do chrzanu, Ryby, ryby wszędzie czy Siewcy deszczu. W tomie znalazły się zarówno te wielostronicowe, jak i dziesięciostronicowe (sztandarowe dla Barksa) komiksy.
Otwierający historię Powrót do Klondike to najbardziej znana i jedna z najlepszych opowieści Carla Barksa, podobnie jak świetna Do chrzanu czy kończący album Siewca deszczu. Nie ma wątpliwości, że najlepiej czyta się te historie, gdzie Barks postanowił zebrać całą piątkę, czyli Sknerusa, Donalda oraz siostrzeńców i rzucić ich w wir przygody spowodowany kolejnym szalonym pomysłem Sknerusa. W takich też opowieściach najbardziej widać złożoną warstwę fabularną oraz bohaterów mogących się wykazać pomysłowością.
Zapraszam na WYpowiemsie.pl:
http://wypowiemsie.pl/kaczogrod-carl-barks-powrot-do-klondike/
Chociaż od premiery już trochę minęło, to w końcu znalazłam czas, aby sięgnąć po Kaczogród – pierwszy tom twardookładkowych i ponad dwustustronicowych wydań kaczych opowieści autorstwa Carla Barksa, które tworzył w latach 1952–1953. Dla mnie jest to powrót do dzieciństwa, bowiem już kilkunaście lat temu zaniechałam czytania Kaczora Donalda oraz Gigantów i Mamutów. Z dużą...
więcej mniej Pokaż mimo to2019-05-16
Solo. Świat kanibali nie jest komiksem dla osób o słabych nerwach. Od pierwszych stron uderza brutalność, krew, kanibalizm i jałowe krajobrazy, przez które przebija się nuta disneyowskiego stylu.
Oscar Martin to artysta, który w swoim dorobku ma pracę nad tak kanonicznymi postaciami, jak kot Tom i mysz Jerry. Ich przygody pamięta chyba każdy wychowany na kreskówkach lat 90-tych. Teraz jednak hiszpański rysownik znacznie podnosi poprzeczkę, tworząc historię, która w żadnym razie nie powinna trafić w ręce dzieci. Solo. Świat kanibali jest odpowiedzią na pytanie: Co by się stało, gdyby świat Disneya zamienił się w bajkę tylko dla dorosłych? Dodajmy, krwawą bajką.
Autor stawia na bardzo fajny, lekko karykaturalny obraz antropomorficznych zwierząt. Z tą różnicą, że nie są to milusińskie postacie z japońskich mang, ani też kreskówkowe Motomyszy z Marsa. Chociaż Światu kanibali bliżej do tych drugich. To gatunki o niezwykle ostrych, wręcz drapieżnych rysach z niesamowicie rozwiniętym ciałem. Łatwo odnieść wrażenie, że to one lepiej przystosowały się do nowej postapokaliptycznej rzeczywistości. Są szybkie, silne, a naturalne instynkty stawiają je znacznie ponad człowiekiem. Uwadze nie umyka też ich inteligencja, spryt i targające nimi emocje, a przynajmniej wybranymi osobnikami.
Fabularnie Świat kanibali to bardzo emocjonalna i ciężka historia o tęsknocie i potrzebie ratowania bliskich. Główny bohater, szczur Solo, szukając swej ukochanej samicy i trójki młodych staje w obliczu śmiertelnych zagrożeń. Większą część powieści zajmuje jego ciągła wędrówka, umykanie z rąk oprawców i zabijanie tych, którzy stają mu na drodze, czy to ludzi, czy innych gatunków. To dzięki jego wyprawie, coraz lepiej poznajemy świat i rozumiemy twarde zasady nim rządzące – silniejszy wygrywa, a przegrany staje się posiłkiem.
Więcej wrażeń do znalezienia na Wypowiemsie.pl:
http://wypowiemsie.pl/solo-swiat-kanibali-recenzja/
Solo. Świat kanibali nie jest komiksem dla osób o słabych nerwach. Od pierwszych stron uderza brutalność, krew, kanibalizm i jałowe krajobrazy, przez które przebija się nuta disneyowskiego stylu.
Oscar Martin to artysta, który w swoim dorobku ma pracę nad tak kanonicznymi postaciami, jak kot Tom i mysz Jerry. Ich przygody pamięta chyba każdy wychowany na kreskówkach lat...
Świetny, doprawdy świetny :)
Chyba każdy lubi szpiegowskie klimaty – tajne organizacje, podwójne lub potrójne tożsamości, piękne kobiety imponujące nie tylko seksapilem, lecz także przebiegłością. To wszystko zawiera się w historii agentki Velvet Templeton, która została zdradzona przez własnych szefów.
Velvet to cykl pierwotnie wydany przez Image Comics, z kolei w Polsce ukazuje się za sprawą Mucha Comics. Do tej pory wydawnictwo na nasz rynek wypuściło trzy tomy: U kresu, Tajne życie umarlaków i (świeża premiera) Człowiek, który ukradł świat. Historia opowiada o Velvet Templeton, która po służbie w terenie przeszła do pracy biurowej. Niestety sielanka skończyła się w momencie, kiedy zabito agenta o pseudonimie X-14.
Cała recenzja na blogu:
https://nieznamsietosiewypowiemblog.wordpress.com/2017/06/06/velvet-2-tajne-zycie-umarlakow-recenzja/
Świetny, doprawdy świetny :)
Chyba każdy lubi szpiegowskie klimaty – tajne organizacje, podwójne lub potrójne tożsamości, piękne kobiety imponujące nie tylko seksapilem, lecz także przebiegłością. To wszystko zawiera się w historii agentki Velvet Templeton, która została zdradzona przez własnych szefów.
Velvet to cykl pierwotnie wydany przez Image Comics, z kolei w Polsce...
2020-05-24
Ted Chiang zrobił furorę na polskim rynku Historią Twojego Życia, zbiorem opowiadań, w którym tytułowy tekst posłużył do nakręcenia świetnego filmu Nowy Początek z Amy Adams i Jeremym Rennerem w rolach głównych.
Po czterech latach autor powraca z nowym zbiorem opowiadań Wydech, ale pod szyldem Zysk i Sk-a. I tak, jak zawładnęły mną rozmach i wizje, jakie snuł autor w poprzedniej książce, tak i nowa jest bardzo dobra.
Wydech jest skupiskiem opowiadań, przy czym mamy tu zarówno krótkie kilkastronicówki (m.in. Co z nami będzie), jak i dłuższe kilkudziesięciostronicowe opowiadania (Cykl życia oprogramowania). Wszystkie jednak wpisują się w konwencję szeroko pojętnego gatunku science fiction, poruszając najróżniejsze sfery zarówno życia codziennego, przyszłości, jak i przeszłości. Ted Chiang ponownie pokazał, że nie tylko ma niesamowite pomysły i wizje, ale równie sprawnie ubiera je w słowa i rozwija, często zmuszając czytelnika do własnych wniosków. To jest właśnie najbardziej istotna część jego opowieści, ponieważ wybory postaci pozostawiają pewien niedosyt i każą zastanowić się nad słusznością działań bohaterów. Równocześnie pisarz stara się w swoich opowiadań ukazać siłę, jaką stanowi społeczeństwo i jego wpływy.
Po więcej wrażeń i aktualności z powieści Teda Chianga zapraszam na Wypowiemsie.pl:
http://wypowiemsie.pl/recenzja-wydech/
Ted Chiang zrobił furorę na polskim rynku Historią Twojego Życia, zbiorem opowiadań, w którym tytułowy tekst posłużył do nakręcenia świetnego filmu Nowy Początek z Amy Adams i Jeremym Rennerem w rolach głównych.
Po czterech latach autor powraca z nowym zbiorem opowiadań Wydech, ale pod szyldem Zysk i Sk-a. I tak, jak zawładnęły mną rozmach i wizje, jakie snuł autor w...
Kolejny tom trylogii Kena Liu i kolejne święto dla fanów fantastyki.
To aż niepokojące, że powieść ta i jej poprzedniczka wciąż są słabo rozpoznawalne w naszym kraju. To piękne opowieści napisane w gawędziarskim tonie.
Recenzje książek, filmów, komiksów i alkoholów
https://nieznamsietosiewypowiemblog.wordpress.com/
Kolejny tom trylogii Kena Liu i kolejne święto dla fanów fantastyki.
To aż niepokojące, że powieść ta i jej poprzedniczka wciąż są słabo rozpoznawalne w naszym kraju. To piękne opowieści napisane w gawędziarskim tonie.
Recenzje książek, filmów, komiksów i alkoholów
https://nieznamsietosiewypowiemblog.wordpress.com/
2018-07-31
Adam Przechrzta, jak przystało na absolwenta studiów historycznych, żywo interesuje się przeszłością, a w swojej twórczości szczególnie upodobał sobie dwudziesty wiek naszej ery. W tych okresie umieścił kolejny cykl – Materia Prima.
Pisarz przedstawia Warszawę na początku dwudziestego wieku, kiedy to wewnątrz miasta pojawia się tzw. enklawa. Jej rozprzestrzenianie się powstrzymuje mur nabity srebrnymi prętami, co dosyć dobrze daje do zrozumienia, jakie zagrożenia i stworzenia pojawiły się na tym obszarze. Zmiany dotknęły też innych miast poza Warszawą – Moskwę i Petersburg. Po enklawach szwędają się już tylko carscy żołdacy i alchemicy liczący na pozyskanie ciekawych i niespotykanych składników. Jeden z nich, Olaf Rudnicki, podczas poszukiwań natrafia na oddział żołnierzy. I nie tylko ich. Stąd już tylko krok do wspólnej walki o przetrwanie, próby zrozumienia enklaw, wykorzystywania materia prima, wojny, gierek możnowładców i wizyt na salonach.
Przechrzta nie traci czasu i od pierwszych stron pokazuje głównego bohatera cyklu – Olafa Rudnickiego – w ekstremalnych sytuacjach. Zwykły alchemik mierzy się ze stworami, które pojawiły się znikąd podobnie jak same enklawy. Szybkie tempo oraz dialogi z pazurem przykuwają już na początku otwarcia cyklu, czyli Adepta. Później wcale nie jest gorzej. Nawet gdy tempo nieco spada, to i tak dialogi wraz z wplecionymi w fabułę obyczajami dwudziestego wieku ciekawią na tyle, że wartko brniemy przez kolejne strony. Czego tu nie ma – towarzyskie konwenanse, polityczne gierki, pojedynki, gildie, alchemia, demony i romanse… Przechrzta nie żałuje czytelnikom wrażeń. Jedyną bardziej dotkliwą wadą pierwszego tomu jest końcówka – trochę się ciągnie i pomimo interesującego zamknięcia miałem poczucie, iż autor mógł to rozegrać trochę sprawniej. Tak czy inaczej, pierwszy tom zdecydowanie zachęcił do sięgnięcia po kontynuację.
Cała recenzja na Wypowiemsie.pl:
http://wypowiemsie.pl/adam-przechrzta-materia-prima-tomy-1-2-3/
Adam Przechrzta, jak przystało na absolwenta studiów historycznych, żywo interesuje się przeszłością, a w swojej twórczości szczególnie upodobał sobie dwudziesty wiek naszej ery. W tych okresie umieścił kolejny cykl – Materia Prima.
Pisarz przedstawia Warszawę na początku dwudziestego wieku, kiedy to wewnątrz miasta pojawia się tzw. enklawa. Jej rozprzestrzenianie się...
2019-12-29
W Akame ga Kill #10 protagoniści (Night Raid) zostali prawie całkowicie sprowadzeni na margines, ustępując miejsca nowym i ciekawym relacjom.
Po udanym zamachu na Bolicka w Imperium rozpoczęły się zamieszki i bunty. Swoje rebelianckie działania prowadzi Ścieżka Pokoju, plemiona zza granicy Imperium, a także Night Raid i zwykli obywatele. Imperator, chcąc zgładzić opór, postanawia dać przyzwolenie swojemu synowi, aby utworzył specjalną jednostkę policyjną – Wild Hunt.
Podoba mi się jak Takahiro pozwolił w tym tomie odpocząć od głównych bohaterów i pokazuje czytelnikowi, że Imperium jest niszczone nie tylko z zewnątrz, ale także od środka. Skupił uwagę na nowych przeciwnikach – Wild Hunt, przypisując im niezwykłą brutalność. Mangaka w ten sposób jeszcze bardziej obnażył niesprawiedliwość Imperium, ale także zaprezentował pewien punkt krytyczny, po którym nawet jednostka Jaegers miesza się w konflikt z Wild Hunt. Tym większe było moje zdziwienie, że nawet w szeregach oddziału Esthad pojawiły się głosy o walce z uciskiem najbiedniejszych. Muszę przyznać, że tu Takahiro serwuje jeden z lepszych zwrotów akcji, który rzuca zupełnie nowe światło na cały konflikt Rebelii z Imperium.
Akame ga Kill zbliża się do końca, przez co równocześnie dzieje się znacznie więcej w obrębie jednego tomiku. Takahiro od samego początku nie daje co do tego jednoznacznej decyzji i jak pisałam w poprzednich recenzjach, walki są bardzo wyrównane i straty ponoszą obie strony.
Zapraszam na Wypowiemsie.pl:
http://wypowiemsie.pl/recenzja-akame-ga-kill-10/
W Akame ga Kill #10 protagoniści (Night Raid) zostali prawie całkowicie sprowadzeni na margines, ustępując miejsca nowym i ciekawym relacjom.
Po udanym zamachu na Bolicka w Imperium rozpoczęły się zamieszki i bunty. Swoje rebelianckie działania prowadzi Ścieżka Pokoju, plemiona zza granicy Imperium, a także Night Raid i zwykli obywatele. Imperator, chcąc zgładzić opór,...
Seria Akame Ga Kill! dobiegła końca, a razem z nią finał brutalnej i krwawej wojny. Rebelia na czele z pozostałymi przy życiu członkami Night Raid stanęła w szranki przeciw potężnemu Imperium oraz przerażającej mocy Teigu (Demon Extract), należącej do kapitan Esdeath.
Jeśli ktoś myślał, że piętnasty tom będzie trzymał poziom czternastej części, to muszę go pozytywnie zaskoczyć. Ostania część znacząco podnosi poprzeczkę, sprawiając, że wydarzenia pozostaną z nami jeszcze długo po zakończeniu serii. Finał jest ciężki, dziwny, miejscami odrażający, pełen wielu smutnych chwil i poświęcenia, na jakie zdobywają się kolejni bohaterowie. Kończąc czternasty tom, ciężko było mi wyobrazić sobie taki rozwój wydarzeń, jaki zaserwował w finałowej części czytelnikom Takahiro.
Mangaka świetnie zakończył wiele wątków w tym ten dotyczący protagonisty Tatsumiego, który chcąc zwyciężyć za wszelką cenę, poświęcił niewyobrażalne wiele. Nie chcąc jednak zdradzać zbyt dużo, wspomnę jeszcze jedynie o Akame, która również postawiła wszystko na jedną kartę. Poza tym z pewnością zaskoczeniem okazał się powrót pewnych bohaterów, jak i emocjonalne więzi, jakie połączyły Night Raid i nie tylko.
Cała recenzja na Wypowiemsie.pl:
http://wypowiemsie.pl/recenzja-akame-ga-kill-15-final/
Seria Akame Ga Kill! dobiegła końca, a razem z nią finał brutalnej i krwawej wojny. Rebelia na czele z pozostałymi przy życiu członkami Night Raid stanęła w szranki przeciw potężnemu Imperium oraz przerażającej mocy Teigu (Demon Extract), należącej do kapitan Esdeath.
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toJeśli ktoś myślał, że piętnasty tom będzie trzymał poziom czternastej części, to muszę go pozytywnie...