rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

Festiwal w U.A. dobiegł końca. Izuku Midoriya, a także klasa I A powoli wracają do swoich codziennych zajęć, w tym przygotowań do praktyk. Młodzi superbohaterowie pod okiem profesjonalnych bohaterów muszą nabrać doświadczenia i ogłady. Jednak kiedy wszyscy zajęci są pracą w terenie, nadchodzi nowy potężny złoczyńca – zabójca bohaterów.

Siadając do lektury #6 i #7 tomu nie trudno zauważyć zmianę, jaka powoli zachodzi w historii. Kohei Horikoshi stopniowo odchodzi od codziennych problemów bohaterów, związanych z nauką w Liceum U.A., i zaczyna skupiać się na polityce, w tym towarzyszących działalności superbohaterskiej ideom. To, co z początku wydawało się szczęśliwą bajką dla uzdolnionych dzieciaków, okazuje się systemem chwiejącym u samych podstaw. Płacenie bohaterom za to, co robią, jest tematem sporów, a są i tacy, którzy pragną przywrócić stary porządek rzeczy – wyeliminować najsłabsze, najbardziej chciwe ogniwa.

Wydarzeni zagęszczają się wokół głównego bohatera, czyli Izuku Midoriyi, który również znacząco zwiększa swój potencjał używania One For All. Równocześnie mangaka odkrywa przed czytelnikiem pochodzenie tego osobliwego daru. Są to zmienne nieco przytłaczające dla młodego aspirującego bohatera. Niemniej tomy #6 i #7 ponownie pokazują, jak wiele wysiłku wkłada w nadgonienie swoich rówieśników. W natłoku ciągłych treningów i zaostrzającej się rywalizacji wśród złoczyńców mangaka pokazuje jeszcze osobiste relacje pomiędzy przyjaciółmi Midoriyi. Znów skupiamy się głównie na Katsuki Bakugo i jego stosunku do Deku. A ci, którzy czytają serię, wiedzą, że pierwszy ze wspomnianych nienawidzi drugiego.

Zbiorcza recenzja tomu 6 i 7 do znalezienia na Wypowiemsie.pl:
http://wypowiemsie.pl/recenzja-my-hero-academia-akademia-bohaterow-06-07/

Festiwal w U.A. dobiegł końca. Izuku Midoriya, a także klasa I A powoli wracają do swoich codziennych zajęć, w tym przygotowań do praktyk. Młodzi superbohaterowie pod okiem profesjonalnych bohaterów muszą nabrać doświadczenia i ogłady. Jednak kiedy wszyscy zajęci są pracą w terenie, nadchodzi nowy potężny złoczyńca – zabójca bohaterów.

Siadając do lektury #6 i #7 tomu nie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Festiwal w U.A. dobiegł końca. Izuku Midoriya, a także klasa I A powoli wracają do swoich codziennych zajęć, w tym przygotowań do praktyk. Młodzi superbohaterowie pod okiem profesjonalnych bohaterów muszą nabrać doświadczenia i ogłady. Jednak kiedy wszyscy zajęci są pracą w terenie, nadchodzi nowy potężny złoczyńca – zabójca bohaterów.

Siadając do lektury #6 i #7 tomu nie trudno zauważyć zmianę, jaka powoli zachodzi w historii. Kohei Horikoshi stopniowo odchodzi od codziennych problemów bohaterów, związanych z nauką w Liceum U.A., i zaczyna skupiać się na polityce, w tym towarzyszących działalności superbohaterskiej ideom. To, co z początku wydawało się szczęśliwą bajką dla uzdolnionych dzieciaków, okazuje się systemem chwiejącym u samych podstaw. Płacenie bohaterom za to, co robią, jest tematem sporów, a są i tacy, którzy pragną przywrócić stary porządek rzeczy – wyeliminować najsłabsze, najbardziej chciwe ogniwa.

Wydarzeni zagęszczają się wokół głównego bohatera, czyli Izuku Midoriyi, który również znacząco zwiększa swój potencjał używania One For All. Równocześnie mangaka odkrywa przed czytelnikiem pochodzenie tego osobliwego daru. Są to zmienne nieco przytłaczające dla młodego aspirującego bohatera. Niemniej tomy #6 i #7 ponownie pokazują, jak wiele wysiłku wkłada w nadgonienie swoich rówieśników. W natłoku ciągłych treningów i zaostrzającej się rywalizacji wśród złoczyńców mangaka pokazuje jeszcze osobiste relacje pomiędzy przyjaciółmi Midoriyi. Znów skupiamy się głównie na Katsuki Bakugo i jego stosunku do Deku. A ci, którzy czytają serię, wiedzą, że pierwszy ze wspomnianych nienawidzi drugiego.

Zbiorcza recenzja tomu 6 i 7 do znalezienia na Wypowiemsie.pl:
http://wypowiemsie.pl/recenzja-my-hero-academia-akademia-bohaterow-06-07/

Festiwal w U.A. dobiegł końca. Izuku Midoriya, a także klasa I A powoli wracają do swoich codziennych zajęć, w tym przygotowań do praktyk. Młodzi superbohaterowie pod okiem profesjonalnych bohaterów muszą nabrać doświadczenia i ogłady. Jednak kiedy wszyscy zajęci są pracą w terenie, nadchodzi nowy potężny złoczyńca – zabójca bohaterów.

Siadając do lektury #6 i #7 tomu nie...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Bungou Stray Dogs - Bezpańscy Literaci #18 Kafka Asagiri, Sango Harukawa
Ocena 8,6
Bungou Stray D... Kafka Asagiri, Sang...

Na półkach:

W osiemnastym tomiku członkowie Ogarów – Teruko Okura i Michizō Tachihara – stają przed trudnym wyzwaniem, jakim jest starcie z ezdesperowanym Sigmą, kolejną osobą z organizacji Upadek Anioła. Z kolei Atsushi Nakajima, Kyouka Izumi i Lucy Maud Montgomery, próbują wspomniane spotkanie członka Upadku Anioła z członkami Ogarów przechylić na swoją stronę. Wszystko jednak idzie zupełnie na przekór planom bohaterów i ostatecznie Agencja wpada w jeszcze poważniejsze tarapaty.

Wygląda na to, że konflikt Upadku Anioła ze Zbrojną Agencją Detektywistyczną nie dobiegnie końca zbyt szybko. Kafka Asagiri odsłania kolejne informacje o terrorystycznym planie Upadku Anioła oraz kolejnych członkach tej organizacji. Jednak to nie najmocniejsze fragmenty tego tomiku. Mangaka wplótł w historię istotną niespodziankę, dotyczącą pewnego dawno już niewidzianego bohatera.

Historia nadal rozwija się świetnie i trudno oderwać się od kolejnych zmagań Agencji. Przez chwilę wydawało się, że konflikt zostanie rozwiązany standardowo, bez większych emocji, ale w tej części autor pokazuje, że skrywa jeszcze nie jednego asa w rękawie. Wydarzenia się zagęszczają, a do historii wchodzą nowe zmienne. Nikt do końca nie ma czystych intencji, a wśród Uzdolnionych kolejni zaczynają spiskować przeciwko swoim szefom. Pod tym względem Bungou jest bardzo dobrze wyważone. Kolejni bohaterowie zmieniają strony, równocześnie często działając pod przykrywką.

Cała recenzja na Wypowiemsie.pl:
http://wypowiemsie.pl/recenzja-bungou-stray-dogs-bezpanscy-literaci-18/

W osiemnastym tomiku członkowie Ogarów – Teruko Okura i Michizō Tachihara – stają przed trudnym wyzwaniem, jakim jest starcie z ezdesperowanym Sigmą, kolejną osobą z organizacji Upadek Anioła. Z kolei Atsushi Nakajima, Kyouka Izumi i Lucy Maud Montgomery, próbują wspomniane spotkanie członka Upadku Anioła z członkami Ogarów przechylić na swoją stronę. Wszystko jednak idzie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Andrzej Pilipiuk ma na swoim koncie wiele serii. I wszystkie są pełne świetnych pomysłów, przeplatających fikcję z rzeczywistością. Ręka w górę, kto nie słyszał o Jakubie Wędrowyczu czy cyklu zwanym Światy Pilipiuka. I właśnie o tym drugim dziś trochę opowiem.

Zły las to już dziesiąty zbiór opowiadań, wchodzący w skład wspomnianych Światów Pilipiuka. I podobnie jak poprzednie książki cechuje się lekkim piórem autora, równie ciekawymi postaciami i spójną, niewymagającą fabułą.

Na zbiór złożyły się cztery opowieści (Rozczochrana kochanka, Tajemnica zielonej teczki, Zły las i Zemsta śmieciarzy) skupiające się wokół trzech postaci. Osadzone są w latach 30. XX w., co czuć zarówno w życiu codziennym bohaterów, jak i w ich przygodach. Dwudziestolecie międzywojenne było trudnym okresem, a Pilipiuk świetnie adaptuje je na potrzeby swoich historii.

Nie są to jednak opowiadania historyczne. Lekkie, ciut obyczajowe z nieznaczną nutą nadnaturalności (jak we wszystkich książkach z cyklu). Nie ma tu bardziej skomplikowanych intryg czy rozbudowanych osi fabularnych. Za to znajdziemy mnóstwo świetnych pomysłów z pogranicza fantastyki. Drobne tajemnice sprawiające, że lasy nocą wydają się bardziej mroczne, sekty niebezpieczniejsze, a odległe tereny Grenlandii skrywają nie jedną tajemnicę. Pilipiuk świetnie radzi sobie ze wplataniem w zwykłe życie bohaterów wspomnianej grozy, która spokojnie także dziś przerazi młode pokolenie wychowane na zjawach, duchach i tym podobnych. Owe elementy grozy wplata w okres, kiedy życie było na kartki, a obce współczesnemu człowiekowi czynności jak szycie butów, na porządku dziennym.

Cała recenzja na Wypowiemsie.pl:
http://wypowiemsie.pl/recenzja-zly-las/

Andrzej Pilipiuk ma na swoim koncie wiele serii. I wszystkie są pełne świetnych pomysłów, przeplatających fikcję z rzeczywistością. Ręka w górę, kto nie słyszał o Jakubie Wędrowyczu czy cyklu zwanym Światy Pilipiuka. I właśnie o tym drugim dziś trochę opowiem.

Zły las to już dziesiąty zbiór opowiadań, wchodzący w skład wspomnianych Światów Pilipiuka. I podobnie jak...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Bungou Stray Dogs - Bezpańscy Literaci #17 Kafka Asagiri, Sango Harukawa
Ocena 8,4
Bungou Stray D... Kafka Asagiri, Sang...

Na półkach:

O ile w poprzednim tomiku akcja nieco stanęła w miejscu, jeśli mowa o szukaniu sposobu na uniewinnienie Agencji, o tyle w tomie #17 czytelnik otrzymuje upragnione nowe tropy. Poznajemy kolejne plany Upadku Anioła i nowego członka tej terrorystycznej organizacji. Tak więc Kafka Asagiri i tym razem nie pozwolił, aby czytelnik się nudził.

Od tego tomiku mangaka wyraźnie przechyla szalę zwycięstwa i zaburza dobrą passę policyjnych Ogarów i Mafii Portowej. Atsushi trafia na trop, który daje nikłą nadzieję na uratowanie Zbrojnej Agencji Detektywistycznej. Oczywiście ślady to nie wszystko i w natłoku kolejnych potyczek wyłania się kolejny ważny sojusznik.

Historia ciekawie prze do przodu. Kafka Asagiri odkrywa kolejne karty fabularne, powoli zbliżając rozgrywkę pomiędzy Uzdolnionymi do końca. Co ważne, mangaka ciągle utrzymuje również podobny poziom natężenia wrażeń, jedyna różnica względem wcześniejszych potyczek, to mniejsza rola dotychczasowego protagonisty Atsushiego, który tym razem pozostaje nieco zboku. Widać, że autor skupia się na pozostałych bohaterach, odsłaniając kolejne fragmenty ich przeszłości. Przy takiej liczbie tomów (obecnie dostępny jest już tom #18) bardzo dobrze wpływa to na urozmaicenie historii i poszerzanie świata. Z jednej strony skupiamy się na wątkach pobocznych, a z drugiej mimo wszystko ciągle przewija się główna linia fabularna.

Więcej informacji, zapowiedzi i wieści do znalezienia na Wypowiemsie.pl:
http://wypowiemsie.pl/recenzja-bungou-stray-dogs-bezpanscy-literaci-17/

O ile w poprzednim tomiku akcja nieco stanęła w miejscu, jeśli mowa o szukaniu sposobu na uniewinnienie Agencji, o tyle w tomie #17 czytelnik otrzymuje upragnione nowe tropy. Poznajemy kolejne plany Upadku Anioła i nowego członka tej terrorystycznej organizacji. Tak więc Kafka Asagiri i tym razem nie pozwolił, aby czytelnik się nudził.

Od tego tomiku mangaka wyraźnie...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Opowieści o Białej Księżniczce Mokona Apapa, Satsuki Igarashi, Tsubaki Nekoi, Nanase Ohkawa
Ocena 6,8
Opowieści o Bi... Mokona Apapa, Satsu...

Na półkach:

Ostatnie zimy w Polsce należały do wyjątkowo łagodnych, jednakże spragnieni mroźnej atmosfery mogą sięgnąć po Opowieści o Białej Księżniczce. Jak głosi legenda, opady śniegu spowodowane są płaczem Białej Księżniczki. I to właśnie śnieg łączy kilka krótkich opowieści, wchodzących w skład omawianej pozycji.

Na początku jednotomówki od wydawnictwa Waneko śledzimy poczynania młodej dziewczyny, opuszczającej osadę, aby odnaleźć i zabić czarnego wilka i w ten sposób pomścić swego ojca. Potem poznajemy jeszcze dzieje kochanków oraz ich przyrzeczenia, a następnie także losy wojownika, próbującego przeżyć w nieprzyjaznych warunkach.

Opowieści te, choć całkiem klimatyczne, łączy jedna – za to dotkliwa – wada. Wszystkie są jednoliniowe i na tyle zwięzłe, a wręcz skrótowe, że ciężko zaangażować się w losy postaci. Jest to tym bardziej dotkliwe zważywszy, że są to historie tragiczne i melancholijne, nastawione na wzbudzenie silnych emocji. Bez trudu mogę wskazać mocne momenty, kiedy to opowiadania dotykają właściwych strun, aczkolwiek w skali całej mangi są to momenty zbyt rzadkie, aby uznać ją za szczególnie udaną.

Więcej recenzji i wieści o powieści do znalezienia na Wypowiemsie.pl:
http://wypowiemsie.pl/recenzja-opowiesci-o-bialej-ksiezniczce/

Ostatnie zimy w Polsce należały do wyjątkowo łagodnych, jednakże spragnieni mroźnej atmosfery mogą sięgnąć po Opowieści o Białej Księżniczce. Jak głosi legenda, opady śniegu spowodowane są płaczem Białej Księżniczki. I to właśnie śnieg łączy kilka krótkich opowieści, wchodzących w skład omawianej pozycji.

Na początku jednotomówki od wydawnictwa Waneko śledzimy poczynania...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

W trzecim wydaniu zbiorczym Druuny tytułowa bohaterka staje przed trudnym zadaniem. Statek, na którym przebywa, zaczyna ogarniać zaraza, zmieniająca ludzi w krwiożercze mutanty. Druuna ma zaś wyruszyć w głąb własnej podświadomości, aby pozyskać skład serum powstrzymującego zarazę.

Serpieri wysyła swoją bohaterkę do Miasta, jednakże świat, który przemierza, ponownie jest daleki od przyjaznego. Na drodze czyhają mutanty, a zwykli ludzie okazują się mieć wobec niej nie mniej okrutne zamiary, co owe stwory. Znów zatem lądujemy w postapokaliptycznym sztafażu, gdzie zarówno świat, jak i ludzkość chylą się ku upadkowi, zaś wszelka moralność straciła rację bytu. Mimo wizji, do której na przestrzeni lat przyzwyczaiło nas mrowie klasyków pokroju Mad Maxa, Fallouta, Wodnego świata i Wysłannika przyszłości, w komiksie Serpieriego wciąż tkwi urok. Oczywiście w dużej mierze jest to zasługa, zdaje się z tomu na tom ostrzejszych, scen erotycznych z Druuną w roli głównej, ale nie tylko.

Co prawda trzeci album zbiorczy składający się z Mandragory i Aphrodisii nie jest tak udany pod względem fabularnym jak jedynka, ale trzeba oddać autorowi, że kolejne erotyczne akcenty przecinane są ciekawymi pomysłami, jak chociażby zupełnie nieludzkim rytuałem związanym z Druuną. Mimo że trzeci tom prezentuje dużo bardziej liniową historię niż poprzednie (zwłaszcza jedynka), to wciąż czyta się go z przyjemnością, poniekąd dlatego, że Serpieri wyraźnie okroił warstwę tekstową, która we wcześniejszych częściach była zdrowo rozpasana. Oczywiście nie wywołuje to problemów ze śledzeniem historii i dzięki temu rzadziej śledzimy naiwne monologi bohaterki.

Druuna nie jest komiksem idealnym – ciekawe pomysły czasami załamują się pod ciężarem archaicznej narracji, aczkolwiek nie sposób odmówić jej uroku i łatwo dać się porwać ilustracjom Serpieriego – także tym pozbawionym erotyzmu.

Recenzja na Wypwoiemsie.pl:
http://wypowiemsie.pl/recenzja-druuna-3-mandragora-aphrodisia/

W trzecim wydaniu zbiorczym Druuny tytułowa bohaterka staje przed trudnym zadaniem. Statek, na którym przebywa, zaczyna ogarniać zaraza, zmieniająca ludzi w krwiożercze mutanty. Druuna ma zaś wyruszyć w głąb własnej podświadomości, aby pozyskać skład serum powstrzymującego zarazę.

Serpieri wysyła swoją bohaterkę do Miasta, jednakże świat, który przemierza, ponownie jest...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Ostatnimi czasy coraz częściej wychodzę poza fantastykę i kryminały, czyli gałęzie literatury, po których poruszałem się od wielu lat. Przejawem urozmaicania sobie lektur jest chociażby Król Szczepana Twardocha, którego to miałem okazję nie przeczytać, lecz przesłuchać w formie audiobooka.

Późne lata trzydzieste XX wieku to trudny okres dla mieszkańców Warszawy. Teoretycznie upłynęło już kilkanaście lat od zakończenia pierwszej wojny światowej, ale na horyzoncie maluje się już druga, a w międzyczasie stolica ewoluowała do miana wielokulturowego tyglu, gdzie na każdym kroku dają o sobie znać konflikty między Polakami i Żydami. W tym anturażu poznajemy młodego Mojsze Bernsztajna, relacjonującego pierwsze spotkania z socjalistą i gangsterem Kumem Kaplicą oraz Jakubem Szapiro, znakomitego boksera pełniącego funkcję zbrojnego ramienia organizacji Kaplicy. Oczami młodego Żyda obserwujemy śmierć jego ojca z ręki Szapiry, który po tym wydarzeniu postanawia zająć się młokosem, pragnącym odciąć się od żydowskich korzeni.

Nie po raz pierwszy i zapewne nie po raz ostatni, tożsamość narodowa odgrywa istotną rolę w powieści Szczepana Twardocha. Od pierwszych stron autor konsekwentnie odmalowuje obraz mieszkańców stolicy – Polaków i Żydów, którzy funkcjonują ze sobą mimo animozji, uprzedzeń, słusznych i wyimaginowanych zarzutów. To mocny obraz, często pokazujący Żydów jako naród zupełnie stłamszony i próbujący za wszelką cenę wyrwać się z Warszawy, o czym znamionują chociażby słowa jednego z polityków twierdzącego, że przecież nie godzi się obywatela posłać do więzienia za ściąganie haraczy z Żydów.

Tożsamość narodowa to jedno, aczkolwiek w Królu Twardoch snuje nade wszystko opowieść o gangsterach, widzianą oczyma nowego podopiecznego Szapiry. Opowieść do tego stopnia brutalną, że niektórych może odrzucić tak dosadnością języka, jak i powszechnym przyzwoleniem na budzące zgrozę i odrazę czyny, poczynając od haraczy, przez morderstwa, aż po korzystanie z usług nieletnich w domach publicznych.

Ostatecznie za największą zaletę Króla poczytuję bohaterów, żywych aż do bólu – ze wszystkimi przywarami, zaletami i pragnieniami ukrywanymi tak głęboko, że czasem sami się ich obawiają. To nie kukiełki odgrywające określone role, lecz pełnokrwiste postaci, które łatwo sobie zwizualizować i równie łatwo zaangażować w ich losy.

Cała recenzja na Wypowiemsie.pl:
http://wypowiemsie.pl/recenzja-krol-audiobook/

Ostatnimi czasy coraz częściej wychodzę poza fantastykę i kryminały, czyli gałęzie literatury, po których poruszałem się od wielu lat. Przejawem urozmaicania sobie lektur jest chociażby Król Szczepana Twardocha, którego to miałem okazję nie przeczytać, lecz przesłuchać w formie audiobooka.

Późne lata trzydzieste XX wieku to trudny okres dla mieszkańców Warszawy....

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Barakuda - 1 - Niewolnicy Jean Dufaux, Jérémy Petiqueux
Ocena 6,7
Barakuda - 1 -... Jean Dufaux, Jérémy...

Na półkach:

Pirackie klimaty, rozboje, abordaże, bitwy morskie i ukryte skarby? Te hasła wystarczają, żebym zainteresował się książką, filmem czy komiksem. Na szczęście w przypadku Barakudy na samych hasłach się nie kończy.

Kiedy na morzu posucha (statków ze złotem), to każda zdobycz jest mile widziana. Szczególnie dla Blackdoga, jego syna Raffy’ego i reszty załogi, którym nie wiedzie się najlepiej. Los jednak stawia przed nimi okazję do zarobku, kiedy na złupionym okręcie znajdują kilka wysoko urodzonych dam. Perspektywa sprzedaży kobiet na targu niewolników pozwala liczyć na szybki zarobek, a na horyzoncie majaczy zdradzona przez porwane arystokratki tajemnica cennego diamentu z Kasharu.

Jean Defaux na skromnej przestrzeni 56 stron wprowadza całkiem sporą grupę postaci, których przygody przyjdzie nam śledzić w sześciotomowej Barakudzie. Przygoda to zresztą słowo klucz dla tej historii, ponieważ nie brak tu charakternych bohaterów rwących się do czynu – pojedynków na rapiery, poszukiwań skarbu czy uwolnienia arystokratek. Nie wystarczyło miejsca na rozwinięcie wszystkich wątków, lecz tempo wydarzeń rekompensuje niedostatki. Można jedynie ponarzekać na fakt, że większość akcji dzieje się na lądzie albo czasem dialogi są zbyt przeładowane informacjami, ale to już konsekwencje objętości Niewolników.

Cała recenzja na Wypowiemsie.pl:
http://wypowiemsie.pl/recenzja-barakuda-1-niewolnicy/

Pirackie klimaty, rozboje, abordaże, bitwy morskie i ukryte skarby? Te hasła wystarczają, żebym zainteresował się książką, filmem czy komiksem. Na szczęście w przypadku Barakudy na samych hasłach się nie kończy.

Kiedy na morzu posucha (statków ze złotem), to każda zdobycz jest mile widziana. Szczególnie dla Blackdoga, jego syna Raffy’ego i reszty załogi, którym nie wiedzie...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Bungou Stray Dogs - Bezpańscy Literaci #16 Kafka Asagiri, Sango Harukawa
Ocena 8,4
Bungou Stray D... Kafka Asagiri, Sang...

Na półkach:

Rozpoczęty w tomie czternastym konflikt Zbrojnej Agencji Detektywistycznej z grupą o nazwie “Upadek Anioła” nadal pozostaje najkrwawszą i najtrudniejszą potyczką dla członków Agencji. Nie dość, że Atsushi i jego przyjaciele znajdują się w tragicznym położeniu, to końca problemów na razie nie widać. Rozdzieleni walczą o ostanie resztki wolności, które próbuje im odebrać policyjny oddział specjalnych uzdolnionych, zwanych Ogarami.

W szesnastym tomiku nie ma co liczyć na przełom, jeśli chodzi o zmianę owej sytuacji. Nadal ścigani szukają wszelkich możliwości na ratowanie tragicznej sytuacji Agencji. W taki też sposób Atsushi Nakajima i Kyōka Izumi trafiają do Fitzgeralda, z kolei Akiko Yosano razem z Kenji Miyazawą i Jun’ichirō Tanizakim spoufalają się z Mafią. Niestety na efekty pierwszych rozmów przyjdzie poczekać, zwłaszcza że nie wszyscy mają czyste zamiary. Krąg intryg wokół protagonistów się zaciska, a na wierzch wychodzą kolejne ciekawe informacje.

W natłoku nawarstwiających się problemów przewija się jednak zupełnie inny wątek, dotyczący Yosano i jej przeszłości. Z pewnością jedni powiedzą, że to niepotrzebne wydłużanie i tak długiej agonii Agencji. Ale Kafka Asagiri skrupulatnie wykorzystuje całą sytuację do rzucenia nowego światła na pewne zawiłości w szeregach Upadku Anioła i Mafii. Dodajmy, bardzo ciekawe zawiłości.

Mangaka nie raz już posłużył się głęboko zakorzenionymi relacjami pomiędzy poszczególnymi członkami frakcji uzdolnionych, aby wprawiać w ruch kolejne konflikty. Co jakiś czas dowiadujemy się o powiązaniach między najważniejszymi personami i tak też jest w tomiku 16. Akiko Yosano do tej pory była jedną z najsłabiej znanych postaci, jeśli chodzi o “przedagencyjne” losy. Jej zdolność absolutnego uzdrawiania, chociaż potężna, należała do umiejętności defensywnych.

Cała recenzja na Wypowiemsie.pl:
http://wypowiemsie.pl/recenzja-bungou-stray-dogs-bezpanscy-literaci-16/

Rozpoczęty w tomie czternastym konflikt Zbrojnej Agencji Detektywistycznej z grupą o nazwie “Upadek Anioła” nadal pozostaje najkrwawszą i najtrudniejszą potyczką dla członków Agencji. Nie dość, że Atsushi i jego przyjaciele znajdują się w tragicznym położeniu, to końca problemów na razie nie widać. Rozdzieleni walczą o ostanie resztki wolności, które próbuje im odebrać...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Batman/Flash: Przypinka Jason Fabok, Tom King, Howard Porter, Joshua Williamson
Ocena 6,8
Batman/Flash: ... Jason Fabok, Tom Ki...

Na półkach:

Z pewnością zakończenie linii New 52 w Uniwersum DC było niemałym wydarzeniem. A jeszcze większym stała się nowa seria DC Odrodzenie, obejmująca sztandarowe postacie Ligi Sprawiedliwości, w tym rozpoczynający linię wydawniczą album Uniwersum DC. Odrodzenie.

Niewiele ponad 100-stronicowa opowieść odwoływała się zarówno do wydarzeń z Flashpoint. Punkt krytyczny, jak i ogólnie postaci Wally’ego Westa, który tajemniczym wysiłkiem powrócił do obecnego wymiaru, w którym żyje Barry Allen, czyli Flash. Od tego momentu zarówno Flash, jak i Batman zaczęli podejrzewać, że za wszystkim kryje się złowroga i potężna siła. Jednak na rozwinięcie tych domysłów musieliśmy poczekać, aż ukazała się Przypinka, crossover Batman/Flash, pozwalający uchylić rąbka tajemnicy na temat potężnej istoty zdającej się manipulować dotychczasowym życiem bohaterów.

Album Joshua Williamsona i Toma Kinga stanowi bardzo dobrą historię, w której wspomniani scenarzyści umiejętnie podeszli do tematu “nowego zagrożenia”. Nie skupili się jednak wyłącznie na Lidze Sprawiedliwości, ale weszli w niszę Barry’ego Allena i Bruce’a Wayne’a, spychając pozostałych członków na bok. Zwłaszcza w przypadku Batmana będziemy mieli ciekawą i emocjonalną konfrontację.

Niemniej emocjonalne rozterki są tu tłem dla całej karuzeli niezrozumiałych wydarzeń, podróży międzywymiarowych i dawno zapomnianych bohaterów z innych linii czasowych. Williamson i King odkrywają bardzo niewiele kart z tajemniczej siły wpływającej na obecnych herosów. Niewielką ilość informacji scenarzyści rekompensują sporą akcją.

Cała recenzja na Wypowiemsie.pl:
http://wypowiemsie.pl/recenzja-batman-flash-przypinka/

Z pewnością zakończenie linii New 52 w Uniwersum DC było niemałym wydarzeniem. A jeszcze większym stała się nowa seria DC Odrodzenie, obejmująca sztandarowe postacie Ligi Sprawiedliwości, w tym rozpoczynający linię wydawniczą album Uniwersum DC. Odrodzenie.

Niewiele ponad 100-stronicowa opowieść odwoływała się zarówno do wydarzeń z Flashpoint. Punkt krytyczny, jak i...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Doom Patrol. Tom 1 Dougie Braithwaite, Richard Case, Grant Morrison, John Nyberg
Ocena 8,1
Doom Patrol. T... Dougie Braithwaite,...

Na półkach:

Doom Patrol to nazwa grupy herosów z pogranicza absurdu, tak dziwnych i nietypowych, że aż przerażająco fascynujących. W czym (nie trudno to zgadnąć) ogromna zasługa pomysłów Granta Morrisona, który w członków Doom Patrol tchnął iskrę, sprawiając, że dzięki swoje nienormalności stali się normalniejsi od zwykłych ludzi.

Pierwszy tom, liczący grubo ponad 400 stron, skupia się na kilku wątkach wiodących i całej masie pobocznych epizodów. Pierwsze rozdziały to prezentacja poszczególnych członków Doom Patrol i ich genezy, począwszy od Clifforda „Cliffa” Steele’a zamkniętego w ciele robota, poprzez szaloną Jane i Rebisa, aż do profesora Cauldera, który objął pieczę nad nietypową grupą. Ale i tu od pierwszych kadrów Morrison zaskakuje, poprzez prezentację bohaterów od najbardziej tragicznej strony: załamań, wkurzenia na cały świat i niechowanych urazów.

Scenarzysta eksploruje zarówno w sferę katastroficznych konfliktów prowadzących do zagłady Ziemi, jak i własne problemy poszczególnych bohaterów. Obnaża ich strach, idee i emocje, z każdym rozdziałem nadając im coraz pewniejszych cech. Z rozdziału na rozdział zmieniają się oraz akceptują swoją nietypową naturę, wokół której tak skrupulatnie krąży autor. I tu jest największy plus całej historii, Morrison solidnie rozwija swoich podopiecznych, zagłębiając się w ich traumy. Świetnie tchnął życie w superbohaterskich wyrzutków, sprawiając że są bardziej ludzcy niż ludzie.

Również antagoniści są inni i pod każdym względem nietypowi. Aż dziw bierze, jak momentami Morrison bawi się konwencją oraz pomysłami, tworząc absurdalne połączenia, będące zupełnie nie na miejscu, a jednak ostatecznie pasujące do równie dziwnego życia głównych bohaterów. Pan Nikt, czy Nożycoludzie wymykają się zdroworozsądkowemu pojmowaniu, nie mówiąc już o całej masie innych mniej znaczących postaci.

Cała recenzja na Wypowiemsie.pl:
http://wypowiemsie.pl/recenzja-doom-patrol-wydanie-zbiorcze-tom-1/

Doom Patrol to nazwa grupy herosów z pogranicza absurdu, tak dziwnych i nietypowych, że aż przerażająco fascynujących. W czym (nie trudno to zgadnąć) ogromna zasługa pomysłów Granta Morrisona, który w członków Doom Patrol tchnął iskrę, sprawiając, że dzięki swoje nienormalności stali się normalniejsi od zwykłych ludzi.

Pierwszy tom, liczący grubo ponad 400 stron, skupia...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Fire Fore to historia, która w ciekawy sposób rozwija problem “ludzkiego zapłonu”. Coś, co dziś jest niewyjaśnionym zjawiskiem, w mandze staje się poruszającą opowieścią o ludzkim cierpieniu, bólu i przeciwnościach, z jakimi zmaga się cywilizacja. W dodatku opowiada o nieco narwanym protagoniście (Shinra Kusakabe) z trudną przeszłością i całej gamie kolejnych barwnych postaci ze Specjalnych Sił Przeciwpożarowych Ósemki. Do tego dochodzi wielu zwolenników działających zarówno dla dobra ludzi, jak i szukających własnych korzyści.

Z drugim tomem cała historia nabiera tempa na płaszczyźnie problemów Shinry i pożaru, w którym zginęła jego matka z bratem, jak i w relacjach z innymi członkami zastępu SSP Ósemki. Czytelnik dowiaduje się znacznie więcej na temat struktur z jakich wywodzą się Specjalne Siły Przeciwpożarowe (zrzeszające uzdolnionych pirokinetyków), oraz o ich prawdziwej misji, w tym numerze zastępu. Historia ze zwykłej pożarniczej opowieści ewoluuje do politycznych przepychanek, począwszy od wpływów korporacyjnych Hujimy, aż po rząd i wojsko.

Nie oznacza to jednak, że Fire Force poważnieje w bardziej znaczący sposób. Pierwszy tom miał wiele zabawnych dialogów i komicznych sytuacji, podobnie jak i drugi, co całkiem przyjemnie łagodzi dramatyczny charakter wydarzeń. W dużej części wynika to z różnorodnej charakteryzacji bohaterów i często skomplikowanych relacji na podłożu wzajemnych zazdrości.

Cała recenzja na Wypowiemsie.pl:
http://wypowiemsie.pl/recenzja-fire-force-02/

Fire Fore to historia, która w ciekawy sposób rozwija problem “ludzkiego zapłonu”. Coś, co dziś jest niewyjaśnionym zjawiskiem, w mandze staje się poruszającą opowieścią o ludzkim cierpieniu, bólu i przeciwnościach, z jakimi zmaga się cywilizacja. W dodatku opowiada o nieco narwanym protagoniście (Shinra Kusakabe) z trudną przeszłością i całej gamie kolejnych barwnych...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Dororo i Hyakkimaru #2 Satoshi Shiki, Osamu Tezuka
Ocena 7,3
Dororo i Hyakk... Satoshi Shiki, Osam...

Na półkach:

Pierwszej części Dororo i Hyakkimaru nie mogę uznać za złą mangę, ale zabrakło jej magii znanej z wielu innych dzieł Osamu Tezuki. Czy drugi tom nadrabia niedociągnięcia?

W poprzedniej odsłonie cyklu najbardziej doskwierał brak wyjaśnień. Od razu zostaliśmy wrzuceni na głęboką wodę, zmuszeni wyszarpywać skrawki informacji z często zdawkowych dialogów. W drugim tomie Osamu Tezuka już na wczesnym etapie przybliża historię Hyakkimaru i jego niezwykłego ciała, a wręcz szkieletu. Dzięki tym wyjaśnieniom łowca demonów nie tylko staje się dużo sympatyczniejszą postacią, ale i jego motywacje są dużo bardziej zrozumiałe. I już samo to wystarcza, żeby drugi tom Dororo i Hyakkimaru uznać za lepszy od poprzedniczki. Na tym jednak scenarzysta nie poprzestał.

Przede wszystkim Tezuka wprowadza na scenę kolejną tajemniczą postać, którą łączy z łowcą demonów więcej niż można by początkowo przypuszczać. Potem zaś historia zmierza w stronę ich nieuchronnej konfrontacji. Ten wątek ma zdecydowanie większy potencjał niż relacja dwójki tytułowych bohaterów, która dotychczas rozwija się przewidywalnie. Po raz kolejny na ciepłe słowa zasługuje Satoshi Shiki. Precyzja kreski, wyrazista mimika i dużo klimatycznych teł cechują pracę najwyższej próby.

Cała recenzja do znalezienia na Wypowiemsie.pl:
http://wypowiemsie.pl/recenzja-dororo-i-hyakkimaru-2/

Pierwszej części Dororo i Hyakkimaru nie mogę uznać za złą mangę, ale zabrakło jej magii znanej z wielu innych dzieł Osamu Tezuki. Czy drugi tom nadrabia niedociągnięcia?

W poprzedniej odsłonie cyklu najbardziej doskwierał brak wyjaśnień. Od razu zostaliśmy wrzuceni na głęboką wodę, zmuszeni wyszarpywać skrawki informacji z często zdawkowych dialogów. W drugim tomie Osamu...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Salman Rushdie to jeden z autorów, po którego książki regularnie sięga Dom Wydawniczy Rebis. Nic zatem dziwnego, że i jego najnowsza powieść pt. Quichotte ukazała się nakładem poznańskiej oficyny.

Quichotte promowane jest jako współczesna wersja Don Kichota Cervantesa. Poniekąd dlatego, że książkowy Sam DuChamp tworzy postać tytułowego Quichotte’a, akwizytora o obsesyjnym zamiłowaniu do telewizji i nie mniej obsesyjnym umiłowaniu jednej z jej gwiazd – Salmy R., hinduskiej aktorki, która podbiła amerykański show biznes. Quichotte wraz z wyimaginowanym synem Sanczo rusza w podróż po Ameryce, aby zdobyć rękę ukochanej Salmy.

Ten krótki opis nie jest w stanie nawet po trosze oddać tego, czym Quichotte jest. Rushdie porusza tak wiele tematów, odwołuje się do dziesiątków innych dzieł – nie tylko książek, również filmów czy komiksów – że nie sposób zawrzeć istotę wymyślonej przez niego opowieści w takowym streszczeniu. Jest tu bowiem wiele tragikomicznych i absurdalnych sytuacji, fragmentów uprawniających do mówienia o powieści o akceptacji i zrozumieniu. W tym tyglu autor nie wzbrania się przed poruszeniem kwestii imigrantów w Stanach Zjednoczonych, problemów rasizmu i nierówności społecznych. Obnaża także wyniszczającą rolę mediów i mechanizmy, za których pośrednictwem kreują one poglądy odbiorców, wykorzystując w tym celu m.in. popularność celebrytów.

Równocześnie pisarz zdaje się nie przejmować ekspozycją swoich przemyśleń i nie ma w tym nic dziwnego, ponieważ niezależnie od poruszanej tematyki raczej nie doświadczy niczego gorszego niż po opublikowaniu Szatańskich wersetów. W 1989 roku w radiu irańskim muzułmańscy ekstremiści ogłosili bowiem fatwę, czyli krótko pisząc wydali wyrok śmierci na Salmana Rushdiego i osoby zaangażowane w publikację wspomnianej książki, ponieważ ich zdaniem zawierała bluźniercze treści. Dzięki pomocy Scotland Yardu pisarzowi udało się ujść z życiem. Niestety podobnego szczęścia nie miał Hitoshi Igarashi, który przełożył powieść na japoński i zginął po ataku nożownika. Podobnych aktów agresji wymierzonych w osoby zaangażowane w rozpowszechnienie Szatańskich wersetów w innych krajach było znacznie więcej.

Cała recenzja na Wypowiemsie.pl:
http://wypowiemsie.pl/recenzja-quichotte/

Salman Rushdie to jeden z autorów, po którego książki regularnie sięga Dom Wydawniczy Rebis. Nic zatem dziwnego, że i jego najnowsza powieść pt. Quichotte ukazała się nakładem poznańskiej oficyny.

Quichotte promowane jest jako współczesna wersja Don Kichota Cervantesa. Poniekąd dlatego, że książkowy Sam DuChamp tworzy postać tytułowego Quichotte’a, akwizytora o obsesyjnym...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Przeznaczenie to paskudna sprawa. Przekonuje się o tym Rand al’Thor, w trzecim tomie Koła Czasu, borykający się z własnym dziedzictwem, po tym jak został powszechnie uznany za Smoka odrodzonego, mającego poprowadzić ludzi do triumfu w ostatecznym starciu z siłami ciemności. Problem w tym, że poza pokonaniem Czarnego korzystanie z Jedynej Mocy może sprawić, że postrada zmysły, a bliskim mu osobom nie będzie dane poznać świata bez władcy ciemności.

Przy okazji recenzji poprzednich tomów Koła Czasu wskazywałem na bardzo wyraźne inspiracje Władcą Pierścieni J.R.R. Tolkiena i początek trzeciego tomu również nasuwa podobne skojarzenia. Otóż Rand, na skutek nawiedzających go snów, postanawia wymknąć się ze wspólnego obozowiska i samotnie ruszyć do miasta Łzy, gdzie czeka nań przeznaczenie. Jednocześnie w pogoń za nim rusza trójka innych bohaterów. Czy te rozgałęzienia fabularne nie brzmią znajomo? Na szczęście diabeł tkwi w szczegółach i chociaż pewne pomysły Roberta Jordana przywodzą na myśl dzieła Tolkiena, to jednak w Smoku odrodzonym pisarz wyraźnie odcina się od inspiracji na rzecz własnych rozwiązań. Dzięki temu czytelnicy dostają wciągającą opowieść spod znaku fantasy.

Miłośnicy Randa mogą poczuć się nieco rozczarowani, gdyż przez lwią część powieści znajduje się na uboczu. Cieszy za to więcej miejsca dla innych istotnych postaci, jak chociażby Egwane, Elayne, Mata, Perrina i Loiala. Szczególnie przyjaciele Randa z Pól Edmonda nie mogą narzekać na brak uwagi i to dobre posunięcie, bo poświęcone im fragmenty pozwalają lepiej poznać bogaty oraz wciąż rozwijany świat. W przeciwieństwie do Wielkiego polowania w trzecim tomie właściwa fabuła zawiązuje się dużo wcześniej, choć Jordan czasem niepotrzebnie wydłuża sceny.

Cała recenzja na Wypowiemsie.pl:
http://wypowiemsie.pl/recenzja-kolo-czasu-tom-3-smok-odrodzony/

Przeznaczenie to paskudna sprawa. Przekonuje się o tym Rand al’Thor, w trzecim tomie Koła Czasu, borykający się z własnym dziedzictwem, po tym jak został powszechnie uznany za Smoka odrodzonego, mającego poprowadzić ludzi do triumfu w ostatecznym starciu z siłami ciemności. Problem w tym, że poza pokonaniem Czarnego korzystanie z Jedynej Mocy może sprawić, że postrada...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Brandon Sanderson to znany i lubiany pisarz, co potwierdzają wysokie oceny takich serii, jak Archiwum Burzowego Świata, Ostatniego Imperium, a także Skyward. Osobiście uważam, że jego powieści to świetna mieszanka dynamizmu i zwrotów akcji, od których ciężko oderwać się nawet na kilka chwil.

Do gwiazd otwiera wspomniany cykl Skyward. Powieść opowiada losy Spensy Nightshade, przez błąd swojego ojca odepchniętej przez społeczeństwo, będące jednym z klanów zamieszkujących jaskinie na planecie Detritus i mającego poważne problemy z obcym najeźdźcą. Tylko piloci latający w SPŚ przeciwstawiają się wrogim Krelom, rasie kosmicznych krabopodobnych stworzeń. Marzeniem protagonistki jest latać w służbach, które shańbił jej ojciec. Niestety cała masa ludzi uważa, że Spensie ten przywilej się nie należy.

Powieść Brandona Sandersona to jednak coś więcej niż kosmiczna wojna. Detritus zmaga się z problemami natury politycznej, gospodarowaniem nikłymi zasobami, złą polityką, śmiercią wielu młodych pilotów oraz klasowymi podziałami. A im silniej Spensa walczy o swoje marzenia wśród kłamstwa i przykrych komentarzy, tym więcej pojawia się rozważań natury etycznej, w tym o wojnę oraz wiele innych wojskowo-militarnych aspektów. Ludzie, chociaż posiadają namiastkę życia na Detritusie, pozostają w zawieszenia pomiędzy wyginięciem a przetrwaniem.

Pisarzowi nie można odmówić umiejętności budowania napięcia i podsycania akcji. Dużo niewiadomych jakie wprowadza do powieści przy jednoczesnym napędzaniu wydarzeń oraz stopniowemu rozbudowywaniu świata sprawia, że Do gwiazd czyta się jednym tchem. Oczywiście pytania nie zostaną bez odpowiedzi i w końcówce pisarz zdziera zasłonę tajemnicy. Nie trudno jednak zauważyć, że otoczka polityczna, obca rasa oraz ciągła wojna są tłem i pretekstem do pokazania siły oraz wytrwałości głównej bohaterki. Świetnie warunkują sposób działania protagonistki, która wpada w kłopoty, ale równocześnie przez buńczuczny charakter często otwiera przed sobą nowe możliwości.

Cała recenzja na Wypowiemsie.pl:
http://wypowiemsie.pl/recenzja-skyward-tom-1-do-gwiazd/

Brandon Sanderson to znany i lubiany pisarz, co potwierdzają wysokie oceny takich serii, jak Archiwum Burzowego Świata, Ostatniego Imperium, a także Skyward. Osobiście uważam, że jego powieści to świetna mieszanka dynamizmu i zwrotów akcji, od których ciężko oderwać się nawet na kilka chwil.

Do gwiazd otwiera wspomniany cykl Skyward. Powieść opowiada losy Spensy...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Czy jeden nieszczęśliwy wypadek może zdefiniować całe życie? W przypadku dwunastoletniego Rudy’ego Waltza tak właśnie się stało.

Ojciec nastolatka nie stronił od broni, a od młodych lat wręcz oswajał z nią Rudy’ego, wychodząc z założenia, że dzięki temu chłopiec obdarzy ją należytym szacunkiem i będzie się z nią ostrożnie obchodził. Jak głosi stare porzekadło, dobrymi chęciami piekło jest wybrukowane – pewnego dnia nastolatek przypadkowo wystrzeliwuje do kobiety będącej w ciąży. Od tej pory jego życie przeistacza się w pasmo nieszczęść.

Początek brzmi jak dramat, ale Kurt Vonnegut niejednokrotnie udowadniał, że nawet najtrudniejsze tematy i najtragiczniejsze zdarzenia potrafi oblec w szaty inteligentnej satyry. Narratorem nieco ponad 300 stronicowej powieści jest sam Rudy Walt, który opowiada o swoim losie, poczynając od chwili, kiedy uzyskał dostęp do broni w rodzinnym domu. To z jego perspektywy obserwujemy, jak został przechrzczony na Rysia snajpera, przekonujemy się o wyrzutach sumienia i zachowaniu innych ludzi względem tragikomicznej postaci. Pod płaszczykiem satyry pisarz snuje rozważania o powszechnym dostępie do broni palnej, wojnie i bombach neutronowych, skutkach promieniowania czy w końcu dezinformacji – obecnej w naszych czasach na każdym kroku – dotyczącej tych zagadnień. Vonnegut w swoim stylu zabarwia powieść specyficznym, czarnym humorem.

Jak to u Vonneguta bywa, jeżeli kupicie narrację przesyconą czarnym humorem, to Rysio snajper was nie zawiedzie. Pisarz wyśmiewa co poniektóre postawy – aktualne i dzś – skłaniając przy tym do refleksji. Nie jest to wprawdzie najwybitniejsza powieść Vonneguta, ale wciąż trzymająca wysoki poziom.

Recenzja na Wypowiemsie.pl:
http://wypowiemsie.pl/recenzja-rysio-snajper/

Czy jeden nieszczęśliwy wypadek może zdefiniować całe życie? W przypadku dwunastoletniego Rudy’ego Waltza tak właśnie się stało.

Ojciec nastolatka nie stronił od broni, a od młodych lat wręcz oswajał z nią Rudy’ego, wychodząc z założenia, że dzięki temu chłopiec obdarzy ją należytym szacunkiem i będzie się z nią ostrożnie obchodził. Jak głosi stare porzekadło, dobrymi...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Drugi tom – Wśród gwiazd – emocjonującego cyklu Skyward, opowiadającego losy Spensy Nigthese, przynosi wiele nowych rzeczy w skomplikowanych uniwersum Brandona Sandersona. Równocześnie mogę wyróżnić te same plusy, jak i minusy co w pierwszej części – jest dobrze, ale ciężko wyzbyć się irytacji co do niektórych składowych powieści.

Wydarzenia rozgrywają się sześć miesięcy po finałowej bitwie w Do gwiazd. Spensa jest pilotem SPŚ. Z kolei ludzie na Detritusie popełnili znaczące postępy w rozwoju technologicznym – udało im się zaadaptować do swoich potrzeb jedną z platform orbitujących wokół planety. Wszystkie się zmienia, kiedy na rodzinną planetę Spensy przybywa obca pilotka Aldanik. Przywozi informacje, które okazują się dla protagonistki niezwykle cenne. Nie bacząc prawie na nic, wyrusza z misją szpiegowską na stację kosmiczną “Wśród Gwiazd”, gdzie musi ukraść hipernapęd Zwierzchnictwu, głównym siłom utrzymującym porządek i panującym w galaktyce.

Akcja drugiej części Skyward przenosi się w zupełnie nowe miejsce. Brandon Sanderson wysyła Spensę do stacji Wśród Gwiazd i wykorzystuje sytuację, aby wrzucić bohaterkę w wir politycznych rozgrywek, międzygatunkową mieszankę obcych, a także wojskowych zmagań tamtejszej władzy. Znów jest emocjonująco, a nim się obejrzymy Spensa zyskuje sojuszników i rozpracowuje Zwierzchnictwo pod przebraniem Aldanik.

Wśród Gwiazd nadal kontynuuje dobrą passę pierwszego tomu. Przeniesienie akcji na kosmiczną stację pozwoliło rozszerzyć historię o wiele nowych aspektów – naturę cytoniki, moralne zachowania Zwierzchnictwa, potrzebę wyższości jednych gatunków nad innymi czy snucie innych pytań natury etycznej. Świat Sandersona nabiera barw, wyrazistości, zróżnicowanej struktury politycznej, a autor przydaje charakteru ludzkiej rasie i innym gatunkom wszechświata.

Cała recenzja na Wypowiemsie.pl:
http://wypowiemsie.pl/recenzja-skyward-tom-2-wsrod-gwiazd/

Drugi tom – Wśród gwiazd – emocjonującego cyklu Skyward, opowiadającego losy Spensy Nigthese, przynosi wiele nowych rzeczy w skomplikowanych uniwersum Brandona Sandersona. Równocześnie mogę wyróżnić te same plusy, jak i minusy co w pierwszej części – jest dobrze, ale ciężko wyzbyć się irytacji co do niektórych składowych powieści.

Wydarzenia rozgrywają się sześć miesięcy...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Tasowanie w Dżokerowie, dziewiąty tom Dzikich kart pod redakcją George’a R.R. Martina uzmysławia trafność stwierdzenia, że dobrymi chęciami piekło jest wybrukowane.

Dżokerzy, ludzie zdeformowani i obdarzeni różnymi wstydliwymi cechami na skutek wirusa dzikiej karty, nie mają łatwego życia, o czym wie każdy czytelnik cyklu. W kolejnych tomach niejednokrotnie prominentne osoby próbowały pomóc uciskanej społeczności. Doktor Tachion poświęcił lata na prowadzenie specjalnej kliniki dla osób dotkniętych wirusem, niektórzy politycy próbowali zaś sięgnąć wyższych szczebli władzy, aby poprawić ich byt. Teraz z podobną inicjatywą wyszedł Opas, młodociany gubernator Rox, który postanowił przemienić Ellis Island w bezpieczne miejsce dla wszelkich Dżokerów. W tym celu zwerbował skoczków, nastolatków z nizin społecznych, potrafiących przejąć kontrolę nad ciałami innych ludzi. Pod przywództwem wnuka Tachiona, uwypukleniu ulegają ich najgorsze cechy i ogromne okrucieństwo.

Trzeba przyznać pisarzom, że nie oszczędzają swoich postaci, a Tachiona chyba wręcz obrali za swój ulubiony “worek treningowy”. Już przy okazji jednego z poprzednich tomów mogło się wydawać, że autorzy nie mają dla niego litości – najpierw przekonał się na własnej skórze, czym jest impotencja, potem zaś stracił dłoń. W międzyczasie podpadł jeszcze wyborcom Hartmana, kiedy wycofał swoje poparcie dla kandydata na prezydenta USA. Wyżej wymienione przykłady bledną przy tym, co pisarze zaplanowali dla kosmity w Tasowaniu w Dżokerowie. W dodatku jako narzędzie do upokorzenia Tachiona posłużył im Blaise, czyli jego wnuk. Łatwo o współczucie doktorowi, który staje się obiektem bestialskich czynów.

Cała recenzja na Wypowiemsie.pl:
http://wypowiemsie.pl/recenzja-dzikie-karty-tom-9-tasowanie-w-dzokerowie/

Tasowanie w Dżokerowie, dziewiąty tom Dzikich kart pod redakcją George’a R.R. Martina uzmysławia trafność stwierdzenia, że dobrymi chęciami piekło jest wybrukowane.

Dżokerzy, ludzie zdeformowani i obdarzeni różnymi wstydliwymi cechami na skutek wirusa dzikiej karty, nie mają łatwego życia, o czym wie każdy czytelnik cyklu. W kolejnych tomach niejednokrotnie prominentne...

więcej Pokaż mimo to