rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

Ciekawy kryminał noir. Biorąc pod uwagę styl, opisy bohaterów czy nawet budynków, dialogi oraz samą sprawę, bardzo łatwo można przenieść się wyobraźnią do lat 40-tych ub. wieku. Dokładnie jak stare filmowe klasyki z tamtych lat. I to zblazowane towarzystwo, intrygi, mężczyźni w tweedach, powszechność palenia papierosów i ta mimika, gesty... rewelka. Śmiem twierdzić, że cała oprawa wokół sprawy jest ciekawsza niż sama sprawa. Dobra rozrywka, warta polecenia.

Ciekawy kryminał noir. Biorąc pod uwagę styl, opisy bohaterów czy nawet budynków, dialogi oraz samą sprawę, bardzo łatwo można przenieść się wyobraźnią do lat 40-tych ub. wieku. Dokładnie jak stare filmowe klasyki z tamtych lat. I to zblazowane towarzystwo, intrygi, mężczyźni w tweedach, powszechność palenia papierosów i ta mimika, gesty... rewelka. Śmiem twierdzić, że cała...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Niepokojąca, przerażająca, smutna, człowiek po jej lekturze czuje... No właśnie... Co czuje? Ja się czuję nieswojo i dziwi mnie, że osoby w niej występujące nie popadły w obłęd. To tak nierealne, że aż prawdziwe... Rewelacyjna, wciągająca książka.

Niepokojąca, przerażająca, smutna, człowiek po jej lekturze czuje... No właśnie... Co czuje? Ja się czuję nieswojo i dziwi mnie, że osoby w niej występujące nie popadły w obłęd. To tak nierealne, że aż prawdziwe... Rewelacyjna, wciągająca książka.

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Ciekawa książka, podobał mi się styl, w zasadzie każde opowiadanie jest inaczej napisane. Zakończenia otwarte, co trochę mnie irytowało, bo część z tych opowiadań prosi się o ciąg dalszy. Każde z opowiadań daje do myślenia, zestawiając je z tytułem książki, można wysnuć główną interpretację, że każdego z nas coś gryzie, bardziej lub mniej, ale najgorsze jest gdy gryzie, a nie możemy się podrapać. Serce, mózg, dusza... Że wiele nam ciąży i chętnie byśmy to zrzucili, ale czasem nie ma jak. Niestety obawiam się, że szybko o tej książce zapomnę. Chyba wolałabym jedno długie, sensowne opowiadanie, powieść etc. niż być zbombardowaną tyloma krótkimi opowiastkami, które przecież nie dość, że każde inne, to każde niesie inny ładunek emocjonalny, każde co innego chce nam powiedzieć, mimo wspólnego członu, ciężaru skóry. Obawiam się, że to dla mojej przeciętnej głowy było zbyt wiele.
Niemniej polecam.

Ciekawa książka, podobał mi się styl, w zasadzie każde opowiadanie jest inaczej napisane. Zakończenia otwarte, co trochę mnie irytowało, bo część z tych opowiadań prosi się o ciąg dalszy. Każde z opowiadań daje do myślenia, zestawiając je z tytułem książki, można wysnuć główną interpretację, że każdego z nas coś gryzie, bardziej lub mniej, ale najgorsze jest gdy gryzie, a...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Super, bardzo fajny retro kryminał. Świetny pomysł z dialogami w języku śląskim, postać malej Helgi bawiła mnie do łez, a sama sprawa to ciekawa intryga. Przyjemnie czytało mi się te książkę i choć to nie literatura górnych lotów, to z wielką chęcią sięgnę po pozostałe tomiki. Dziękuję Autorce za tę książkę, bo pokazuje, że o Śląsku i po śląsku można pisać pięknie i ciekawie.

Super, bardzo fajny retro kryminał. Świetny pomysł z dialogami w języku śląskim, postać malej Helgi bawiła mnie do łez, a sama sprawa to ciekawa intryga. Przyjemnie czytało mi się te książkę i choć to nie literatura górnych lotów, to z wielką chęcią sięgnę po pozostałe tomiki. Dziękuję Autorce za tę książkę, bo pokazuje, że o Śląsku i po śląsku można pisać pięknie i ciekawie.

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Pierwszego sierpnia każdego kolejnego roku mojego życia, o 17:00, gdy tylko usłyszę wyjące syreny, przed oczami stanie mi Krzyś. Dziękuję za tę książkę, jest ponad samą sfabularyzowaną biografią Baczyńskiego, również świadectwem heroizmu powstańców, okrucieństwa okupanta i bezsensowności wojen, w których bezpotomnie traci się całe rodziny i m.in. tak wybitne jednostki jak Baczyński. Przepiękna książka, polecam!

Pierwszego sierpnia każdego kolejnego roku mojego życia, o 17:00, gdy tylko usłyszę wyjące syreny, przed oczami stanie mi Krzyś. Dziękuję za tę książkę, jest ponad samą sfabularyzowaną biografią Baczyńskiego, również świadectwem heroizmu powstańców, okrucieństwa okupanta i bezsensowności wojen, w których bezpotomnie traci się całe rodziny i m.in. tak wybitne jednostki jak...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Można by pomyśleć, że życie na wyspie to prawie jak spełnienie marzeń, bo mimo, że wiele trzeba z siebie dać, a warunki są dość trudne, warto było by poczuć tę wolność a nawet szczęście... O jakże to mylące. Choć można domyślić się, że przecież w hermetycznej komunie, która dopuszcza do siebie tylko wybrańców, będzie dochodziło do patologii i brutalnych aktów agresji czy gwałtów. Książka z założenia powinna wstrząsnąć, a tym czasem jej treść spływa po nas jak po kaczce. Dokładnie tak jak tematem przejmuje się brytyjski rząd. Chyba liczą na to, że wyspa kiedyś na powrót stanie się bezludna i problem sam się rozwiąże.
Reportaż jest niestety napisany absolutnie beznadziejnie, chaotycznie, źle się to czyta i dlatego odbiór książki jest jaki jest. Nic ciekawego.

Można by pomyśleć, że życie na wyspie to prawie jak spełnienie marzeń, bo mimo, że wiele trzeba z siebie dać, a warunki są dość trudne, warto było by poczuć tę wolność a nawet szczęście... O jakże to mylące. Choć można domyślić się, że przecież w hermetycznej komunie, która dopuszcza do siebie tylko wybrańców, będzie dochodziło do patologii i brutalnych aktów agresji czy...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki O zajączku Filipie, który ze strachu dokonał wielkich czynów. Historia mrożąca krew w żyłach Klara Wincenty, Elżbieta Zubrzycka
Ocena 7,8
O zajączku Fil... Klara Wincenty, Elż...

Na półkach:

Wszystko fajnie, cenne zdania, daje do myślenia, przekazuje wartości... Ale myślę, że książki dla dzieci powinny być oceniane przez zainteresowanych, czyli dzieci. Dla dorosłego ta książka jest piękna, ale dla dzieci jest po prostu nudna. Oooo, jak one się przy niej wynudziły... Sens wyłapały, ale poprosiły by już im nigdy więcej tej książki nie podsuwać. Długie opisy, wprowadzenia, tłumaczenia, akcji minimum... Dorosłemu się spodoba, dziecku niekoniecznie...

Wszystko fajnie, cenne zdania, daje do myślenia, przekazuje wartości... Ale myślę, że książki dla dzieci powinny być oceniane przez zainteresowanych, czyli dzieci. Dla dorosłego ta książka jest piękna, ale dla dzieci jest po prostu nudna. Oooo, jak one się przy niej wynudziły... Sens wyłapały, ale poprosiły by już im nigdy więcej tej książki nie podsuwać. Długie opisy,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Istnieje ryzyko, że w tym roku nie przeczytam już niczego lepszego. Majstersztyk!

Istnieje ryzyko, że w tym roku nie przeczytam już niczego lepszego. Majstersztyk!

Pokaż mimo to


Na półkach:

Wymowna książka zwłaszcza biorąc pod uwagę obecną sytuację Izrael-Palestyna. Świetnie napisana, zwłaszcza część pierwsza. Trudno jest się od niej oderwać, tych drobnych szczegółów w tekście jest wiele rozsianych. Polecam.

Wymowna książka zwłaszcza biorąc pod uwagę obecną sytuację Izrael-Palestyna. Świetnie napisana, zwłaszcza część pierwsza. Trudno jest się od niej oderwać, tych drobnych szczegółów w tekście jest wiele rozsianych. Polecam.

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Ja się pytam dlaczego tej książki nie ma więcej? Polecam!

Ja się pytam dlaczego tej książki nie ma więcej? Polecam!

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

I co ja mam tu napisać. We wcześniejszych opiniach ktoś napisał i o guilty pleasure i o gorszej jakości książek traktujących o wojnie a pisanych współcześnie przez osoby, które tej wojny bezpośrednio nie doświadczyły i ja się z tym absolutnie zgadzam. "Świat na nowo" wpisuje się idealnie do tej grupy książek które z jednej strony czyta się bardzo dobrze lecz z drugiej fabuła, główny wątek (tu mamy po prostu romans) gryzie, uwiera jak kamyk w bucie i czegoś nam mocno w lekturze brakuje - to odnośnie guilty pleasure. I zgadzam się, że najlepsze książki z wojna w tle czy opowiadające o trudnym czasie w trakcie i po wojnie to te pisane przez bezpośrednich świadków tamtych wydarzeń. Naprawdę nieliczni potrafią wejść słowami w tamte czasy, emocje, rozterki, obyczaje. Po przeczytaniu tej książki czuję się nieswojo. Była dobra, nawet bardzo, ale ciągle ten kamyk w bucie...

I co ja mam tu napisać. We wcześniejszych opiniach ktoś napisał i o guilty pleasure i o gorszej jakości książek traktujących o wojnie a pisanych współcześnie przez osoby, które tej wojny bezpośrednio nie doświadczyły i ja się z tym absolutnie zgadzam. "Świat na nowo" wpisuje się idealnie do tej grupy książek które z jednej strony czyta się bardzo dobrze lecz z drugiej...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Nie przemówiła do mnie ta książka, może przeczytałam ją w złym momencie życia, może muszę spróbować jeszcze raz za jakiś czas. Może... Póki co, niczym mnie nie ujęła, a język miast poetycki, jak niektórzy piszą, wydał mi się aż za bardzo przerysowany.

Nie przemówiła do mnie ta książka, może przeczytałam ją w złym momencie życia, może muszę spróbować jeszcze raz za jakiś czas. Może... Póki co, niczym mnie nie ujęła, a język miast poetycki, jak niektórzy piszą, wydał mi się aż za bardzo przerysowany.

Pokaż mimo to

Okładka książki Opowieść wigilijna, czyli kolęda prozą Lisa Aisato, Charles Dickens
Ocena 7,0
Opowieść wigil... Lisa Aisato, Charle...

Na półkach:

Uwielbiałam od zawsze "Opowieść Wigilijną" czy to film, animację czy spektakl w teatrze, który swoją drogą uważam za najlepszą formę przedstawienia sensu tej książki. Dopiero teraz przeczytałam samą książkę i tak jak treść jest dalej wyśmienita, tak teraz widzę, że technicznie trochę kuleje. Ale to nie szkodzi w tym przypadku. Sens powieści nadrabia wszystko.

Uwielbiałam od zawsze "Opowieść Wigilijną" czy to film, animację czy spektakl w teatrze, który swoją drogą uważam za najlepszą formę przedstawienia sensu tej książki. Dopiero teraz przeczytałam samą książkę i tak jak treść jest dalej wyśmienita, tak teraz widzę, że technicznie trochę kuleje. Ale to nie szkodzi w tym przypadku. Sens powieści nadrabia wszystko.

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Rewelacyjna książka, jestem zaskoczona, że aż tak mi się podobała.

Rewelacyjna książka, jestem zaskoczona, że aż tak mi się podobała.

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Historia Katowic opisana przez pryzmat historii jej mieszkańców. Miasta tworzą ludzie. Ciekawa książka, dobrze napisana, wciąga, choć zdarzają się i momenty słabsze. Niemniej warto przeczytać i dowiedzieć się paru ciekawych rzeczy o Katowicach i ogólnie o Ślązakach. Jedyne co mnie, jako Ślązaczki posługującej się na co dzień językiem śląskim, bardzo raziło to błędy w przytaczanych śląskich słowach. Miałam wrażenie, że Autorka do końca nie potrafi nimi się posługiwać, pisała po śląsku na siłę. Natomiast merytorycznie bardzo dobra książka.

Historia Katowic opisana przez pryzmat historii jej mieszkańców. Miasta tworzą ludzie. Ciekawa książka, dobrze napisana, wciąga, choć zdarzają się i momenty słabsze. Niemniej warto przeczytać i dowiedzieć się paru ciekawych rzeczy o Katowicach i ogólnie o Ślązakach. Jedyne co mnie, jako Ślązaczki posługującej się na co dzień językiem śląskim, bardzo raziło to błędy w...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Na okładce "Zamiany" zawarto stwierdzenie, którego autorem jest ponoć Lee Child, że trzymana przeze mnie książka to „Fantastyczny thriller, pełen napięcia i zwrotów akcji”. Mam wrażenie, że Pan Child czytał inną książkę...

„Zamiana” opowiada nam historię Caroline próbującej odbudować swoje małżeństwo, które całkiem niedawno przeżywało naprawdę trudne chwile wynikające z uzależnienia męża Caroline, Francisa, od narkotyków, a co też ją samą pchnęło w ramiona innego mężczyzny. Francis i Caroline znają swoje grzechy, a jednak z wielką determinacją walczą by odzyskać wzajemne zaufanie i sprawić by było jak dawniej. Wyruszają na krótki wypad tylko we dwoje, a główną atrakcją wyjazdu jest zamiana domów – Caro i Fran zamieszkują w domu kobiety, która przez tydzień będzie mieszkać w ich apartamencie. Już od pierwszego dnia pobytu Caro czuje, że ktoś celowo zostawia jej wskazówki dotyczące jej epizodycznego romansu, przypominając jej na każdym kroku o byłym ukochanym. Kobieta nie potrafi przestać obsesyjnie myśleć o swoim ex i o tym co ich łączyło oraz o tym co ich ostatecznie rozdzieliło. Jednocześnie zdaje sobie sprawę, że w jej apartamencie przebywa ktoś, kto nie powinien się tam nigdy znaleźć. Czego chce, jakie ma zamiary, co chce osiągnąć poprzez ewidentne zaplanowanie całej tej chorej sytuacji. Okazuje się, że zdarzenie z przeszłości poniesie ze sobą bardzo przykre konsekwencje, czego finał wydarzy się dokładnie w jej salonie.

Wynudziłam się przy tej książce. Nie chciało mi się jej czytać, a nie lubię zaczynać kolejnej, nie skończywszy poprzedniej. To miała być książka pełna napięcia i zwrotów akcji, gdzie tak naprawdę jakiekolwiek napięcie jest wyczuwalne w tej historii dopiero po około 2/3 treści. Strasznie irytują mnie książki pisane jak pod scenariusz filmowy, sugerujące mi co dokładnie w danej chwili robi bohater: Caro wstała, podeszła do okna, poprawiła zasłonkę i stwierdziła, że czas najwyższy wyjść, więc podeszła do lustra, umalowała usta karminową szminką i zadowolona wyszła z domu, starając się jak najciszej zamknąć za sobą drzwi. To takie moje zmyślone przykładowe zdanie – jak widać sama umiałabym naczaskać w tym stylu książkę przynajmniej 300-stronicową. Dodatkowo porównywanie uczuć bohaterów do jakiś dziwnych zjawisk naturalno-przyrodniczych, w ogóle nieadekwatnych do opisywanych sytuacji. Emocje buzujące jak ogień w kominku, granice jak linie na piasku nakreślone patykiem... To wszystko jest ok, ale jeśli jest tego za dużo, to staje się infantylne.

Ogólnie rzecz biorąc, Autorka na książkę miała naprawdę dobry pomysł. Historia sama w sobie świetna, taka że mogła wydarzyć się naprawdę, z bardzo dobrym, przemyślanym zakończeniem. Ciekawi bohaterowie, czasem lekko irytujący, Caroline niestety nie polubiłam, ale chyba mało kto by ją polubił. I tylko to wykonanie... oraz ta flegmatyczna akcja... Mój Boże...

„Zamiana” to debiut powieściowy Pani Fleet, światowy bestseller, wynikający po prostu chyba z usilnej promocji tej książki przez wydawnictwo. Nie orientowałam się jeszcze, czy Autorka wydała jakieś inne powieści, zachęcona „sukcesem” przedmiotowej, ale jeśli tak, to mam nadzieję, że poprawiła styl i tempo, bo talentu do wymyślania dobrych historii raczej jej nie brakuje. Jestem ciekawa jak tę samą historię napisałby np. Pan Jo Nesbo albo Harlan Coben - o nich pierwszych jakoś pomyślałam.

No cóż, ale napisała ją Pani Rebecca Fleet i mimo że bardzo chciałabym ją Wam polecić, to napiszę jedynie – czytacie na własną odpowiedzialność.

Dziękuję za uwagę.

Na okładce "Zamiany" zawarto stwierdzenie, którego autorem jest ponoć Lee Child, że trzymana przeze mnie książka to „Fantastyczny thriller, pełen napięcia i zwrotów akcji”. Mam wrażenie, że Pan Child czytał inną książkę...

„Zamiana” opowiada nam historię Caroline próbującej odbudować swoje małżeństwo, które całkiem niedawno przeżywało naprawdę trudne chwile wynikające z...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

„Kości, które nosisz w kieszeni” to bardzo krótka powieść, autorstwa młodego, a bardzo utalentowanego pisarza, Łukasza Barysa, o braku szczęścia i perspektyw, o przeszłości odciskającej piętno na teraźniejszości i przyszłości zarazem, o poszukaniu miłości...

Nastoletnia Ula nie miała zbyt wiele szczęścia w życiu. Jest najstarszą z trójki rodzeństwa, które wychowuje się jedynie z matką i umierającą na raka babcią. Ojciec Uli odszedł, w zasadzie nie wiadomo dlaczego, a matka urabia się po łokcie w Biedronce by tylko zapewnić jako taki byt swoim dzieciom. Żyje im się biednie. Nawet bardzo biednie. Ula matkuje młodszemu rodzeństwu, sama próbując się uczyć, a jednocześnie starając się zaakceptować każdego kolejnego potencjalnego „tatusia” jakiego do domu przyprowadza jej mama. Stan w jakim żyją można nazwać patologiczną biedą. Ulę bieda otacza z każdej strony. Wręcz osacza, jest w nią wsiąknięta jak w najprawdziwsze, gęste, lepkie bagno i choć marzy o postawieniu stopy na suchej ziemi, widzimy, że perspektywy ma raczej marne. Za towarzyszy ma duchy umarłych, w których się zakochuje, których sobie wyobraża i których śledzi. Równie dobrze mogłaby zamieszkać na cmentarzu.

Atmosfera tej trochę dziwnej powieści jest ciężka i tłusta, przesiąknięta śmiercią, przeszłością, zgnilizną, pleśnią i biedą. Jak w tej powieści zinterpretować tytułowe kości, które nosimy w kieszeni? Po dyskusji ze znajomymi ze Stronniczego Klubu Książki, którego spotkania organizuje księgarnia w moim mieście, uznaliśmy, że kości to wszystkie elementy przeszłości, które nosimy w sobie, które nam ciążą, a ich ciężar często nie pozwala nam się wyrwać z tego bagna, w którym żyjemy. Kości jak śmieci w naszych kieszeniach, często niepotrzebnie je sobie zostawiamy, bo liczymy, że ten urwany guzik, w zasadzie nie wiadomo od czego, ten stary bilet, a nawet zasmarkana chusteczka, może nam się jeszcze do czegoś przydadzą. Kości jak wspomnienia w naszej głowie, blokady, ciężary, myśli śmieci. Oswajamy się z nimi, żyjemy z nimi, przekazujemy je dalej.

Takie jest życie Uli. Żyje z kośćmi w kieszeni, ciągle dokłada nowe, a właściwie los jej dokłada, powodując, że jej dorosłe życie pewnie niczym nie będzie się różnić od życia jej mamy.

Trudno jest jednoznacznie ocenić tę książkę. Ma w sobie coś takiego, że chciałoby się dać ocenę i 6/10 i 10/10. „Kości, które nosisz w kieszeni” to pisarski majstersztyk. Soczysty, barwny język, głęboka treść, czasem tak głęboka, że nie wiadomo co o niej myśleć, a jednocześnie temat na tyle prosty i powszechny, prawdziwy... Wiemy, bo widzimy, taką biedę, tę beznadzieję i brak perspektyw. Tę czarną dziurę miast świetlistej przyszłości... Tą książką Pan Barys objawił mi się jako mistrz prozy, a trzeba Wam wiedzieć, że Autor liczy dopiero 26 wiosen. Napisanie książki w takim stylu, z tą głębią , w tym wieku – chapeau bas. I może właśnie dlatego jej ocena jest tak niejednoznaczna.

Czuję, że „Kości, które nosisz w kieszeni” jest już dla mnie też taką kością. Zostanie ze mną, będzie wiercić nieprzyjemnie mój umysł, będzie mi się przypominać w dziwnych momentach mojego życia, bo już sprawia, że inaczej patrzę na otaczającą mnie biedę. Nie wszystko jest wokół nas takie jednoznacznie czarno białe, dokładnie jak ta książka.

Może wydać się to dziwne, ale polecam przeczytać. Nie żałuje ani minuty jaką poświęciłam na przeczytanie „Kości...”

„Kości, które nosisz w kieszeni” to bardzo krótka powieść, autorstwa młodego, a bardzo utalentowanego pisarza, Łukasza Barysa, o braku szczęścia i perspektyw, o przeszłości odciskającej piętno na teraźniejszości i przyszłości zarazem, o poszukaniu miłości...

Nastoletnia Ula nie miała zbyt wiele szczęścia w życiu. Jest najstarszą z trójki rodzeństwa, które wychowuje się...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Ksiazka dobra, bardzo ciekawa i poruszająca. Odnoszę jednak wrażenie, że lepiej o dr Jolancie i sprawie ołowicy wśród dzieci czytało by mi się w dobrze napisanym reportażu. Brakuje mi tu brutalnych danych, nie wiem czy ciekawsza by nie była już nawet praca doktorska Pani Wadowskiej-Król. Nawet ocenzurowana. Daje tej książce 8 gwiazdek tylko za sam fakt poruszanego tematu i osoby. Normalnie oceniam na 6.

Ksiazka dobra, bardzo ciekawa i poruszająca. Odnoszę jednak wrażenie, że lepiej o dr Jolancie i sprawie ołowicy wśród dzieci czytało by mi się w dobrze napisanym reportażu. Brakuje mi tu brutalnych danych, nie wiem czy ciekawsza by nie była już nawet praca doktorska Pani Wadowskiej-Król. Nawet ocenzurowana. Daje tej książce 8 gwiazdek tylko za sam fakt poruszanego tematu i...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Pierwszy raz wklejam wam pełną recenzję z mojego bloga bo jeszcze chyba nigdy nie zależało mi aż tak bardzo, żeby jak najwięcej osób przeczytało tę książkę. Obym was zachęciła.

Słowem, które często pojawia się w tej książce jest „zdziwienie”. I jest to słowo najlepiej chyba określające to, co czuje się po przeczytaniu tego reportażu. To zdziwienie pozostanie z wami na bardzo długo, myślę że będzie ono się wam przypominać przy każdej okazji gdy spotkacie osobę Głuchą. Dlaczego piszę „Głucha” wielką literą? Dlatego, że zrozumiałam, po lekturze tej książki, że Głusi to dyskryminowana społeczność, o której my, „słyszaki”, naprawdę nic nie wiemy. Społeczność wykluczona przez nas, słyszących. O której funkcjonowaniu decydujemy my, słyszący. I której jest tak bardzo, bardzo ciężko przez nasz brak wiedzy, ale może i empatii oraz przeświadczenie o byciu lepszym bo posiadającym sprawnie funkcjonujące wszystkie zmysły.

„Głusza” to reportaż autorstwa Anny Goc o tym jak naprawdę wygląda życie Głuchych w Polsce i nie tylko. I tu może powinniśmy sobie najpierw uświadomić jakie jest nasze własne wyobrażenie głuchoty. No cóż, powszechnie sądzi się, że osoba głucha po prostu nie słyszy, otacza ją cisza i oczywistym jest dla nas, że komunikuje się ze światem poprzez język migowy. Wiemy, że część z nich może mówić, choć niewyraźnie, przecież do końca siebie nie słyszą. Zapewne potrafią pisać i czytać, jeśli nie potrafią się z kimś porozumieć za pomocą języka migowego, to przecież mogą napisać na kartce czego potrzebują. Generalnie radzą sobie.

I tu, w tym momencie tego potoku słów jaki wylewał się z mojej głowy, nastąpiła refleksyjna, długa przerwa. Cisza. Wyobraźcie sobie, że to wszystko co przed chwilą przeczytaliście, to bujda. To nasze, słyszących, fałszywe wyobrażenie o życiu Głuchych.

Nie wszyscy Głusi potrafią czytać i pisać, czy nawet mówić, choć usilnie się ich to tego przymusza. Co więcej robi się to wespół z zakazem migania. Część z nich nie zna w ogóle języka migowego, bo od dziecka mówiono im, że to wstyd się nim posługiwać, że gdy zaczną migać stracą animusz do nauki mówienia. W szkołach dla głuchych uczą osoby słyszące, również nie potrafiące biegle bądź nawet wcale posługiwać się językiem migowym. Uczą ich słyszeć... Słyszący decydują nawet o tym, którym językiem migowym głusi powinni się ewentualnie posługiwać.

A teraz życie codzienne, jeśli głuchy chce coś załatwić, choćby u lekarza, musi mieć tłumacza. Może nawet nie tyle on sam go powinien mieć, ile w zasadzie powinna mu go zapewnić przychodnia itd. Możemy się domyślić jak to naprawdę wygląda. W praktyce tłumaczami są najczęściej słyszący członkowie rodziny, głównie dzieci. Nikogo to nie rusza, że te dzieci mogą mieć 4, 8, 12 lat. Cóż z tego, że dziesięciolatek jest tłumaczem własnej głuchej mamy u lekarza ginekologa, że musi jej przekazać, że straciła ciąże, że ma raka itp. Nikogo nie obchodzi, choć przecież jest to wątpliwe prawnie i nieetyczne, że małoletni załatwia sprawy notarialne, pogrzebowe i. inn. jako tłumacz swoich niesłyszących rodziców. Jak głuchy ma wezwać pomoc jeśli złamie nogę? Jak głuchy ma załatwić sprawę urzędową? Jak głuchy radził sobie w pandemii, gdzie byli odcięci już od wszystkiego zupełnie? Jak głuchy ma zrozumieć wystąpienie Prezydenta RP w TV jeśli tłumacz na dole ekranu posługuje się językiem migowym, którego głuchy nie zna i w dodatku robi to z błędami?

Zdziwieni? Ha, a to jeszcze nic! Jak chcecie się jeszcze bardziej zdziwić to przeczytajcie koniecznie tę książkę. Uważam, że to powinna być dla każdego pozycja obowiązkowa. Inaczej po niej spojrzymy na Głuchych, ich życie i świat kompletnie nierozumiejący ich potrzeb.

Czujecie moje zdenerwowanie w tym wpisie? Czytałam „Głuszę” i z każdą kolejna stroną byłam co raz bardziej wściekła. W pewnym momencie moja wściekłość zamieniła się w łzy bezradności i żalu. Nie powinno tak być. Nie wiedziałam i nie chce by Głusi mieli aż tak pod górę, żeby musieli przechodzić przez to co przechodzą. Chce, żeby mogli sami o sobie decydować, żeby polski język migowy był ich naturalnym wyborem komunikowania się, żeby mogli się go uczyć. Żeby byli zrozumiani...

Nie może tak być, że ktoś mnie jako matce, zabroniłby uczenia się pjm (polskiego języka migowego), żeby móc komunikować się z własnym dzieckiem. Nie wyobrażam sobie, że moje dziecko miało by zakaz migania i do 5 roku życia nie mogłabym się z nim w żaden sposób porozumieć. Ludzie mają wewnętrzną potrzebę komunikowania się z innymi. Pierwszą rzeczą, jaką bym zrobiła gdyby okazało się, że moje dziecko jest głuche, byłaby nauka migania i jego i siebie. To jest instynktowne! Pierwsze gesty to pierwsze słowa. I najważniejszy „kocham cię i rozumiem, jesteś normalnym małym człowiekiem, to nic, że nie słyszysz”.

Świat jest aż nadto okrutny...

Zdziwiona jestem już mniej, bo już wiem, zostałam uświadomiona – dziękuję Pani Anno.

Za to dalej jestem... a napiszę wprost... wku***ona... Tak, jestem wku***ona.

Bardzo dobrze, że „Głusza” powstała i została wydana – czytajcie wszyscy, a jeśli was też ogarnie złość, spróbujcie przekuć ją w coś co pomoże głuchym.

Pierwszy raz wklejam wam pełną recenzję z mojego bloga bo jeszcze chyba nigdy nie zależało mi aż tak bardzo, żeby jak najwięcej osób przeczytało tę książkę. Obym was zachęciła.

Słowem, które często pojawia się w tej książce jest „zdziwienie”. I jest to słowo najlepiej chyba określające to, co czuje się po przeczytaniu tego reportażu. To zdziwienie pozostanie z wami na...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Dopiero co skończyłam, nie sposób oddać miliona myśli jakie teraz krążą w mojej głowie. Ta książka jest taka... prawdziwa. I choć paru kwestii w niej brakuje, choć jest ciut chaotyczna, to jest to bardzo bardzo ważna książka do przeczytania obowiązkowo przez każdego Ślązaka, każdego Polaka. Nagroda w pełni uzasadniona.
Polecam!

Dopiero co skończyłam, nie sposób oddać miliona myśli jakie teraz krążą w mojej głowie. Ta książka jest taka... prawdziwa. I choć paru kwestii w niej brakuje, choć jest ciut chaotyczna, to jest to bardzo bardzo ważna książka do przeczytania obowiązkowo przez każdego Ślązaka, każdego Polaka. Nagroda w pełni uzasadniona.
Polecam!

Pokaż mimo to