Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

Z naukowego punktu widzenia, ta książka jest niewiele warta - zawiera informacje, które są oczywiste dla większości ludzi, nie podaje też rozbudowanych wskazówek jak zmienić nawyki (w tej kwestii tę książkę można streścić do dwóch rad: sprecyzuj co wyzwala nawyk, a następnie zamień zły nawyk na dobry dając sobie za to jakąś nagrodę), schematy przykładów są powtarzane wielokrotnie w większości rozdziałów; jedynie wyjaśnienie, w której części mózgu siedzą nawyki i dlaczego tam było dla mnie wartościową ciekawostką naukową. Natomiast ta książka jest interesująca dlatego, że autor ma dar opowiadania ciekawych i wciągających historii - to nic, że są bardzo podkoloryzowane, a czasem wyssane z palca - czyta się je bardzo przyjemnie. Zatem: jako książka, z której można się czegoś nauczyć - raczej nie, ale jako rozrywkowe opowieści napisane lekkim piórem - tak.

Z naukowego punktu widzenia, ta książka jest niewiele warta - zawiera informacje, które są oczywiste dla większości ludzi, nie podaje też rozbudowanych wskazówek jak zmienić nawyki (w tej kwestii tę książkę można streścić do dwóch rad: sprecyzuj co wyzwala nawyk, a następnie zamień zły nawyk na dobry dając sobie za to jakąś nagrodę), schematy przykładów są powtarzane...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Dawno nie czytałem tak beznadziejnej książki. Przydatnych informacji jest w niej ze 2-3%, reszta to bełkot, pseudointelektualne wynurzenia, nic nie wnoszące cytaty z innych źródeł i prywatne opinie autorki na poziomie gimnazjum. Czytając podstawowy artykuł nt. Norwegii w Wikipedii czytelnik dowie się 90-100 razy więcej o tym kraju niż z tego gniota i samemu wyciągnie wnioski, jaki to kraj. Jeśli szukasz odpowiedzi dlaczego miałby to być "najlepszy kraj na świecie", skąd tak naprawdę wzięło się ich bogactwo (książka poza oklepaną bzdurą "bo ropa" nic już nie wyjaśnia), dlaczego mają najwyższy poziom HDI na świecie itd. - to z tej książki się tego nie dowiesz. Szkoda czasu i nerwów.

Dawno nie czytałem tak beznadziejnej książki. Przydatnych informacji jest w niej ze 2-3%, reszta to bełkot, pseudointelektualne wynurzenia, nic nie wnoszące cytaty z innych źródeł i prywatne opinie autorki na poziomie gimnazjum. Czytając podstawowy artykuł nt. Norwegii w Wikipedii czytelnik dowie się 90-100 razy więcej o tym kraju niż z tego gniota i samemu wyciągnie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Reportaże zawarte w książce czyta się z zaciekawieniem, często są bulwersujące. Pokazują też, co może zdziałać 'czwarta władza', czyli wolni dziennikarze - część opisywanych zamkniętych już spraw sądowych ponownie trafiła na wokandę, a niektóre instytucje dokonywały rzeczywistych reform. Widać dobry warsztat pisarski autorki i zaangażowanie w dochodzenie sprawiedliwości. Minusem tej książki jest jednak zbyt jednostronne opisywanie historii - zdecydowana większość przedstawia tylko wersję jednej osoby. Czasem było niemożliwe poznanie wersji strony oskarżanej, gdyż ta odmawiała jej udzielenia (np. siostra Bernadetta), a czasem wydaje się, że autorka celowo pomijała niektóre wyjaśnienia, by nie zepsuły szokującego obrazu historii, tzn. aby reportaże bardziej przyciągały czytelników. Mimo tego, jest to książka warta przeczytania.

Reportaże zawarte w książce czyta się z zaciekawieniem, często są bulwersujące. Pokazują też, co może zdziałać 'czwarta władza', czyli wolni dziennikarze - część opisywanych zamkniętych już spraw sądowych ponownie trafiła na wokandę, a niektóre instytucje dokonywały rzeczywistych reform. Widać dobry warsztat pisarski autorki i zaangażowanie w dochodzenie sprawiedliwości....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

W zasadzie większość porad to truizmy, natomiast przytaczane historie są albo zmyślone, albo ludzie z tamtych czasów byli znacznie bardziej bezmyślni i naiwni niż teraz. Ale to również lektura lekka i być może parę rad dla niektórych będzie odkrywczych. Wybrałem parę tych, które mi się spodobały:
"Jeśli chcemy zdobyć przyjaciół, powinniśmy witać się z ludźmi z ożywieniem i entuzjazmem. Zachowuj się w ten sposób również wtedy, gdy ktoś do ciebie dzwoni."
"A co zrobić, jeśli nie masz ochoty się uśmiechać? Dwie rzeczy. Po pierwsze, zmuś się do śmiechu. Kiedy jesteś sam, zmuś się do gwizdania lub nuć piosenkę. Zachowuj się tak, jakbyś już był szczęśliwy, a zobaczysz, że faktycznie będziesz szczęśliwy."
"Zadawaj takie pytania, na które rozmówca odpowie z przyjemnością. Zachęcaj rozmówcę do mówienia o nim samym i o jego dokonaniach."
"Jeśli chcesz mieć wrogów, bądź lepszy od swoich przyjaciół. Lecz jeśli chcesz mieć przyjaciół, pozwól, aby przyjaciele byli lepsi od ciebie.”
"Żyjemy w czasach, kiedy nie wystarczy po prostu powiedzieć prawdy. Trzeba tę prawdę uczynić żywą, interesującą, teatralną. Przez cały czas musisz odgrywać rolę w teatrze jednego aktora, musisz robić swój wielki show. Robią to w kinie. Robią to w telewizji. Ty też będziesz musiał to robić, jeśli chcesz, by zwrócono na ciebie uwagę."

W zasadzie większość porad to truizmy, natomiast przytaczane historie są albo zmyślone, albo ludzie z tamtych czasów byli znacznie bardziej bezmyślni i naiwni niż teraz. Ale to również lektura lekka i być może parę rad dla niektórych będzie odkrywczych. Wybrałem parę tych, które mi się spodobały:
"Jeśli chcemy zdobyć przyjaciół, powinniśmy witać się z ludźmi z ożywieniem i...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Rewelacyjna książka, dzięki której można lepiej zrozumieć zjawisko nowotworów złośliwych potocznie nazywanych rakiem. Pokazuje, że rak niewiele różni się od nas, ludzi i innych gatunków istot żywych - ewoluuje aby przetrwać, ucieka przed eksterminacją, chce żyć nieśmiertelnie, zajmując i niszcząc planetę na której żyje, czyli nasz organizm.

Ale ta książka to o wiele więcej. Przytoczę parę ciekawych cytatów.
Wydaje się wam, że rak to nowa choroba? Nic podobnego. "W większości społeczeństw starożytnych ludzie nie żyli wystarczająco długo, by zdążyć zachorować na raka. Znacznie wcześniej żniwo śmierci zbierały gruźlica, cholera, ospa, trąd, dżuma i zapalenie płuc (...) Wyłonił się na powierzchnię, ponieważ wszystkie pozostałe śmiertelne choroby zostały uśmiercone (...) cywilizacja nie powodowała raka, lecz, przez to, że wydłużyła ludzkie życie, wydobyła go na jaw".
"Starość nieuchronnie niesie ze sobą raka (...). Naród o większym odsetku obywateli w podeszłym wieku będzie się wydawał bardziej podatny na nowotwory niż naród składający się z młodszych obywateli (...)".

Arcyciekawy jest rozdział o wpływie palenia papierosów na raka płuc. "Bezbarwne kampanie antynikotynowe przestają robić na ludziach wrażenie (...) Przerażające, że w Stanach Zjednoczonych, gdzie niemal każdy nowy lek testowany jest pod kątem potencjalnej kancerogenności, a najmniejszy sygnał, że jakaś substancja może powodować raka, budzi publiczną i medialną histerię, jeden z najpowszechniejszych i najmocniejszych kancerogenów znanych ludzkości pozostaje powszechnie dostępny za kilka dolarów w zwykłych sklepach".

Czy badania screeningowe są zawsze wskazane? Niestety nie.
"W ciągu piętnastu lat mammografia spowodowała u kobiet między pięćdziesiątym piątym a siedemdziesiątym rokiem życia łączny spadek śmiertelności z powodu raka piersi, wynoszący od dwudziestu do trzydziestu procent. W przypadku młodszych kobiet badania nie miały większego znaczenia. Okazało się zatem, że mammografia nie jest zbawcza dla wszystkich kobiet (...) Przeważający odsetek kobiet nie odnosi żadnych korzyści, a w dodatku ponosi koszty w postaci utraconego czasu i zagrożeń związanych ze screeningiem. Ryzyko wynikające z niewykonania mammografii u kobiet przed pięćdziesiątym rokiem życia jest w zasadzie równe ryzyku jazdy na rowerze bez kasku przez piętnaście godzin".

Zawsze bardzo ciekawiło mnie, jak rozwija się rak, jak kancerogeny sprawiają, że szansa na raka się zwiększa. Dość przystępnie oddaje to m.in. ten fragment: "By zrozumieć ów model, zacznijmy od zdrowej komórki. A więc: komórka lewego płuca czterdziestoletniego montera systemów przeciwpożarowych. Rok 1968; pewnego dnia maleńka drobina azbestu dostaje się z powietrzem do płuc i zakleszcza w pobliżu tej komórki. Dochodzi do reakcji zapalnej. Komórki wokół okruszka azbestu dzielą się szybko, niczym zabliźniająca się rana. Z naszej pierwotnej komórki wyrasta w tym miejscu niewielkie skupisko nowych komórek. W jednej z nowych komórek zachodzi przypadkowa mutacja genu ras. Gen się aktywuje. Komórka z tą mutacją dzieli się szybciej niż jej towarzyszki i tworzy osobne skupisko w poprzednim skupisku. Nie jest jeszcze komórką nowotworową. Ale podział komórkowy zaczął się już wymykać spod kontroli. Pojawia się pierwszy zwiastun raka. Mija dziesięć lat. Gromadka komórek ze zmutowanym genem ras nadal mnoży się niezauważenie w odległym zakątku płuca. Mężczyzna pali papierosy. Rakotwórcze związki obecne w dymie docierają do owego zakątka płuc i wnikają do komórek ze zmutowanym genem ras. Jedna z tych komórek przechodzi kolejną mutację. Drugi onkogen zostaje aktywowany. Znów mija dziesięć lat. Pewnego razu pewną komórkę z powstałego później skupiska przenika zabłąkany promień rentgenowski. Kolejna mutacja, tym razem powodująca dezaktywację genu supresorowego. Wydarzenie samo w sobie mało znaczące; wszak komórka dysponuje jeszcze kopią owego genu. Ale oto rok później kolejna mutacja dezaktywuje tę drugą kopię. Teraz w komórce są już dwa aktywne onkogeny, brakuje natomiast genu powstrzymującego nowotworzenie. W fatalnym marszu pada komenda „Start”. Wszystko zaczyna się rozpadać. Komórka, która ma za sobą cztery mutacje, żyje dłużej niż jej siostry. Dzieli się, a podczas podziału znów mutuje. Aktywowane są ścieżki sygnałowe pozwalające na jeszcze lepsze przystosowanie komórek do wzrostu i przeżycia. Jedna mutacja w guzie pobudza okoliczne naczynia krwionośne do wzrostu. Dzięki innej mutacji guz zyska zdolność przetrwania nawet w tych partiach organizmu, do których dociera mniej tlenu. Komórki rodzą komórki, a te rodzą komórki. W jednej z nich zostaje aktywowany gen zwiększający mobilność. Ta komórka może podróżować po tkance płuc i wejść do krwiobiegu. Jej potomkinie będą umiały już przetrwać w szpiku kostnym. Jedna dotrze z krwią do zewnętrznej krawędzi miednicy i tam rozpocznie nowy cykl przetrwania i kolonizacji. Dokonał się pierwszy przerzut nowotworu powstałego w płucach. Mężczyzna od czasu do czasu czuje lekkie duszności. W płucach pojawia się nieznaczny ból. Przy chodzeniu zauważa, że coś rusza mu się pod żebrami. Mija rok; dziwne objawy nie ustępują. Mężczyzna idzie do lekarza. Tomografia komputerowa ukazuje korowatą masę wokół jednego z oskrzeli. Biopsja. Rak płuca. Chirurg ogląda pacjenta i wyniki tomografii. Mówi, że rak jest nieoperacyjny. Trzy tygodnie później mężczyzna wraca do kliniki, skarżąc się na ból w żebrach i biodrze. Scyntygram ujawnia przerzuty w żebrach i miednicy. Zaczyna się dożylna chemioterapia. Komórki guza w płucach reagują na leczenie. Pacjent dzielnie znosi kolejne cykle. Ale pewnego dnia jedna z komórek raka przechodzi nową mutację. Staje się teraz odporna na leki. Siedem miesięcy od chwili rozpoznania dochodzi do nawrotu choroby. Przerzuty są w płucach, kościach, wątrobie. Jest 17 października 2004 roku. Mężczyzna, odurzony opiatami, by nie czuł bólu, umiera w bostońskim szpitalu. Żona i dzieci są przy nim do końca. Miał siedemdziesiąt sześć lat. Drobina azbestu nadal tkwi w jego płucu".

Rewelacyjna książka, dzięki której można lepiej zrozumieć zjawisko nowotworów złośliwych potocznie nazywanych rakiem. Pokazuje, że rak niewiele różni się od nas, ludzi i innych gatunków istot żywych - ewoluuje aby przetrwać, ucieka przed eksterminacją, chce żyć nieśmiertelnie, zajmując i niszcząc planetę na której żyje, czyli nasz organizm.

Ale ta książka to o wiele...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Lektura obowiązkowa dla wszystkich, którzy uważają że świat jest coraz gorszy, że zmierza w złą stronę itp. Autor przedstawia dane, które dobitnie pokazują, że trend jest dokładnie odwrotny - coraz mniej ludzi żyje w skrajnym ubóstwie, coraz mniej ginie w wyniku wojen oraz katastrof naturalnych itd. Informacji takich próżno szukać w mediach, gdyż bad news is good news - pozytywne informacje o powolnej poprawie sytuacji na świecie nie sprzedają się tak dobrze, jak np. dramatyczna informacja o jakiejś katastrofie lotniczej. Książka rozprawia się również z różnymi fobiami, które nie mają podstaw, gdy pozna się dane statystyczne - chemofobią (dzieleniem produktów na "sztuczne"/"przetworzone"/"chemię"/ i te "naturalne", podczas gdy tak naprawdę wszystko jest chemią i ma podobny wpływ na zdrowie, bo wszystko zależy od dawki), strachem przed terroryzmem czy radioaktywnymi substancjami z elektrowni jądrowych.

Dla osób interesujących się statystyką i sytuacją na świecie od strony naukowej, niewiele informacji z tej książki będzie nowością. W quizie z początku książki uzyskałem 11/13 poprawnych odpowiedzi, więc książka ta była dla mnie raczej potwierdzeniem tego, o czym wiedziałem już wcześniej. Ale średnia dla ludzi biorących udział w tej ankiecie w różnych krajach to jedynie 2 poprawne odpowiedzi, co pokazuje jak bardzo ta książka jest potrzebna. Na koniec, jak zwykle, pozwolę sobie na zacytowanie niektórych ciekawych fragmentów z tej książki (dzięki Kindle, za sprawny eksport podkreślonych fragmentów!):

"Łatwo śledzić negatywne doniesienia ze świata. Trudniej znaleźć informacje na temat pozytywnych aspektów, to znaczy miliardów zmian na lepsze, o których nie wspomina się w mediach. Nie zrozumcie mnie źle, nie mówię o jakichś trywialnych pozytywnych wiadomościach, które mają stanowić przeciwwagę dla tych złych. Mam na myśli fundamentalne postępy, które zmieniają świat, ale nie trafiają do programów informacyjnych, ponieważ zachodzą zbyt wolno, są zbyt fragmentaryczne lub zbyt mało istotne, gdy rozpatruje się je pojedynczo. Mam na myśli tajemniczy, zachodzący po cichu postęp ludzkości. Podstawowe fakty na temat pozytywnych zmian na świecie są tak mało znane, że jestem zapraszany na konferencje i spotkania korporacyjne na całym świecie, aby o nich opowiadać."

"Tak naprawdę liczba ofiar klęsk żywiołowych zmniejszyła się znacznie więcej niż o połowę. Obecna liczba stanowi zaledwie 25% tej sprzed 100 lat."

"Fukushima i DDT– lęk przed niewidzialnymi substancjami wywołał panikę i spowodował więcej szkód niż one same."

"Chemofobia manifestuje się również tym, że co pół roku dochodzi do„nowego odkrycia naukowego” na temat związku chemicznego wykrytego w żywności w śladowych ilościach. Substancja ta według badań może doprowadzić do śmierci, jeśli będzie się ją spożywało codziennie przez trzy lata w ilościach odpowiadających ładowności jednego transportowca lub nawet dwóch.
Brak jakichkolwiek zgonów wydaje się nie mieć znaczenia podczas tej dyskusji. Poziom lęku potęguje bowiem„chemiczna” natura tej niewidzialnej substancji."

"prawdopodobieństwo, że twój krewny zostanie pozbawiony życia przez pijaną osobę, jest pięćdziesiąt razy większe niż śmierć w ataku terrorystycznym."

"tydzień po 11 września 2001 roku 51% obywateli USA obawiało się, że ich bliski stanie się ofiarą ataku terrorystycznego. Po upływie 14 lat liczba ta się nie zmieniła– nadal wynosi 51%."

" Rozdział ten poświęcony został przerażającym wydarzeniom: klęskom żywiołowym (0,1% wszystkich zgonów), katastrofom lotniczym (0,001%), morderstwom (0,7%), wyciekom substancji radioaktywnych (0%) oraz terroryzmowi (0,05%). Żadne z wyżej wymienionych nie odpowiada za więcej niż 1% zgonów rocznie, a mimo to poświęca się im w mediach dużo uwagi."

Lektura obowiązkowa dla wszystkich, którzy uważają że świat jest coraz gorszy, że zmierza w złą stronę itp. Autor przedstawia dane, które dobitnie pokazują, że trend jest dokładnie odwrotny - coraz mniej ludzi żyje w skrajnym ubóstwie, coraz mniej ginie w wyniku wojen oraz katastrof naturalnych itd. Informacji takich próżno szukać w mediach, gdyż bad news is good news -...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Historia tragicznej wyprawy Scotta i jego przegranej z Amundsenem z pewnością jest ciekawa, ale ta książka nie jest dobrą o niej opowieścią. Zupełnie nie rozumiem dlaczego została wybrana przez National Geographic za najlepszą książkę podróżniczą w historii.

Z plusów - niektóre fragmenty były ciekawe. Z minusów - te ciekawe fragmenty to tylko parę procent książki. Większość jej treści zajmują dokładne dane ile i jakiego pożywienia, produktów posiadano, powtarzające się opisy kolejnych dni wędrówki, w których nie działo się nic ciekawego. Poza tym autor szeroko opisuje wyprawę dostarczającą zapasy (w której uczestniczył) przed właściwą wyprawą na biegun (w której nie uczestniczył), zaś o tej drugiej nie dowiadujemy się zbyt wiele z tej książki. Próżno więc szukać w niej szczegółów zdobycia bieguna oraz historii z ostatnich tygodni życia grupy biegunowej. Bardzo brakuje też mapki, na której można by zobaczyć, gdzie znajdują się miejsca często wspominane, nie wiadomo więc gdzie był skład, do którego zostało Scottowi kilkanaście km podczas powrotu, gdzie i kiedy umierali pierwsi towarzysze Scotta itp. - jest co prawda jedna "mapka", ale raczej jest to wizja artystyczna, nieprzydatna do wyznaczania tych najistotniejszych miejsc. Ostatni zarzut dotyczy idealizowania kapitana Scotta - z tej książki można odnieść wrażenie, że ta wyprawa zakończyła się tragicznie tylko z powodu ogromnego pecha, gdyż wszystko było przygotowane perfekcyjnie. Tymczasem z innych doniesień można dowiedzieć się, że przygotowanie logistyczne było nienajlepsze (za słaba odzież, stawianie na konie zamiast psów itd.). Autor stwierdza, że gdy Scott dotarłszy na biegun dowiedział się, że jest drugi, ta wiadomość wcale go nie poruszyła. Tymczasem z samych dzienników Scotta wiadomo, że doprowadziło go to niemal do depresji.
Paradoksalnie jednymi z ciekawszych fragmentów tej książki są opisy zachowań pingwinów - które w tamtych czasach były zupełnie niepoznanym jeszcze zwierzęciem.
Smutne jest też to, że więcej na temat wyprawy Scotta można dowiedzieć się z pierwszego lepszego artykułu w internecie (z mapką!). National Geographic, wstydź się!

Historia tragicznej wyprawy Scotta i jego przegranej z Amundsenem z pewnością jest ciekawa, ale ta książka nie jest dobrą o niej opowieścią. Zupełnie nie rozumiem dlaczego została wybrana przez National Geographic za najlepszą książkę podróżniczą w historii.

Z plusów - niektóre fragmenty były ciekawe. Z minusów - te ciekawe fragmenty to tylko parę procent książki....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Nazwałbym tę książkę bardziej filozoficzną niż popularnonaukową i z takim podejściem zacząłbym ją czytać, gdybym miał to zrobić ponownie.

Autor posługuje się bardzo charyzmatycznym językiem, wnioski które wysuwa są niespotykane, ale spójne i logiczne, więc czyta się je z zaciekawieniem. Niestety, podchodziłem to tej książki jako popularnonaukowej, więc spodziewałem się że będzie ona przedstawiała konsensus bieżących teorii naukowych. Dopiero po kilkudziesięciu stronach, gdy zobaczyłem co autor pisze na temat dziedzin, które znam lepiej niż on (np. fizyka kwantowa), zorientowałem się, że przynajmniej część wysuwanych wniosków, to prywatne poglądy autora, wobec których świat nauki ma odmienne zdanie. Często przytacza wyniki badań naukowych do wyprowadzania swoich hipotez, ale biorąc pod uwagę powyższe, tzn. że nie stara się być obiektywny - nie ma pewności, czy nie pomija innych badań, które obalają jego wnioski. Spośród łatwych do sprawdzenia - np. autor uznaje za prawdę popularny w obecnej cywilizacji zachodu mit, że ludzie różnych ras choć różnią się fizycznie (wygląd, siła itd.), to są identyczni pod względem IQ - tymczasem wszelkie badania naukowe wykazują, że statystycznie czarnoskórzy Afrykanie są kilkanaście - kilkadziesiąt punktów słabsi pod tym względem od białych Europejczyków. Autor bazując więc na fałszywych założeniach buduje kolejne wnioski, które jeszcze bardziej wyprowadzają w las nieświadomych czytelników. Należy więc mieć spory dystans do tego, do czego autor chce nas przekonać.

Mając to na uwadze, można spokojnie skupiać się na największej zalecie tej książki, jaką jest nietypowe spojrzenie na wiele aspektów historii człowieka, skłaniające do refleksji i poszerzające światopogląd. Przytoczę choćby jedną:
"Wyobraźmy sobie, jak potoczyłyby się sprawy, gdyby neandertalczycy przetrwali obok homo sapiens (...) Czy Księga Rodzaju głosiłaby, że neandertalczycy pochodzą od Adama i Ewy? Czy Jezus umarłby za grzechy neandertalczyków? (...) Czy Deklaracja niepodległości Stanów Zjednoczonych uznałaby za oczywistą prawdę, że wszyscy przedstawiciele rodzaju Homo zostali stworzeni równymi? Czy Karol Marks zachęcałby do łączenia się proletariuszy wszystkich gatunków? Na przestrzeni ostatnich 30 tysięcy lat homo sapiens tak przywykli do bycia jedyny gatunkiem człowieka, że trudno nam wyobrazić sobie jakąkolwiek inną możliwość. Ów brak braci i sióstr sprawia, że łatwiej przychodzi nam imaginować sobie, że jesteśmy koroną stworzenia i że od reszty królestwa zwierząt dzieli nas głęboka przepaść" (s. 31).

Nazwałbym tę książkę bardziej filozoficzną niż popularnonaukową i z takim podejściem zacząłbym ją czytać, gdybym miał to zrobić ponownie.

Autor posługuje się bardzo charyzmatycznym językiem, wnioski które wysuwa są niespotykane, ale spójne i logiczne, więc czyta się je z zaciekawieniem. Niestety, podchodziłem to tej książki jako popularnonaukowej, więc spodziewałem się że...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Książka ciekawa, ale byłaby znacznie lepsza, gdyby poglądy polityczne autora tak nachalnie się z niej nie wylewały.
Na plus: ciekawe historie powstania współczesnych systemów IT, takich jak Windows, Linux, komputerów Apple, zalążków Internetu i różnych podejść ich twórców.
Na minus: autor usilnie stara się przekonać czytelników do swoich mocno lewicowych poglądów. Np. że sukces innowacji bierze się z kooperacji wielu ludzi, a nie indywidualnych geniuszy (bzdura). Że kobiety wniosły jakiś wkład w rozwój IT (autor np. przesadnie dużo pisze i często wraca do hrabiny Lovelace, która ani nie była pierwszą programistką, ani nie miała z programowaniem nic wspólnego, nie była innowatorką, ani nie wniosła nic w rozwój komputerów) - wystarczy spojrzeć na infografikę, którą autor zamieszcza na pierwszych stronach książki, opisującą najważniejsze momenty i osoby w rozwoju IT - na 67 informacji: 64 z nich dotyczą mężczyzn, a zaledwie 3 kobiet - i to wciśniętych bardzo na siłę (np. "1945 - Do Aberdeen trafia sześć kobiet wybranych na programistki ENIAC-a", co nie tylko wygląda śmiesznie wobec informacji obok, faktycznie kluczowej dla rozwoju IT : "1947 - W Bell Labs zostaje opracowany tranzystor", ale i jest na siłę, bo owe kobiety nie były wcale programistkami, lecz kimś w rodzaju montera na taśmie w fabryce - niczego nie wymyślały, tylko odtwórczo wprowadzały dane do komputera według instrukcji wcześniej zleconych przez mężczyzn).
Ale najbardziej żenujące jest to, jak autor próbuje przekonać czytelnika, że świat IT nie mógłby się rozwijać bez humanistów, bo są oni potrzebni, żeby "te komputerki były ładne i piękne" :D Celowo sparodiowałem jego poglądy, bo to zwyczajna próba podbudowania sobie ego, gdy jest się beztalenciem w jakiejś dziedzinie. Otóż drogi autorze i inni humaniści - świat IT w ogóle Was nie potrzebuje. Inżynierowie są na tyle inteligentni, że wiedzą jak zaprojektować praktyczny i elegancki system. W dodatku osoby o umysłach ścisłych są często wybitne również w dziedzinach humanistycznych, lecz niestety nie działa to w drugą stronę - dla większości humanistów problem ze zrozumieniem IT (nie mówiąc już nawet o jakimś wkładzie w rozwój tej dziedziny) jest barierą nie do przeskoczenia. Po prostu dalej zajmujcie się dziennikarstwem, sztuką lub innymi dziedzinami, które nie przynoszą żadnej wartości dodanej, zostawcie nam inżynierom rozwijanie technologii i podnoszenie komfortu życia wszystkim, ale nie próbujcie gryźć tego tortu, w którym nie macie żadnego udziału.

Książka ciekawa, ale byłaby znacznie lepsza, gdyby poglądy polityczne autora tak nachalnie się z niej nie wylewały.
Na plus: ciekawe historie powstania współczesnych systemów IT, takich jak Windows, Linux, komputerów Apple, zalążków Internetu i różnych podejść ich twórców.
Na minus: autor usilnie stara się przekonać czytelników do swoich mocno lewicowych poglądów. Np. że...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Bardzo przydatna książka. Np. jeśli chodzi o konkretne kontuzje, zapobieganie im i leczenie - dowiedziałem się z niej więcej niż od ortopedy i z internetu. Zawiera też sporo ciekawych informacji, na które nie zwracałem do tej pory aż takiej uwagi: wybór rodzaju butów, bieganie boso, kadencja, program prehabilitacji dla biegaczy itd.
Jeśli chodzi o minusy:
- autor pisze głównie bazując na swoim doświadczeniu, brakuje bardziej naukowego podejścia, np. podania statystyk czy zmierzonych wyników badań. Czasem pojawia się zdanie w stylu: "badania pokazują, że...", ale aż prosi się o podanie odnośnika do bibliografii, tymczasem w ogóle jej w tej książce nie ma. Z drugiej strony doświadczenie autora jest na tyle spore i pisze na tyle bezstronnie, że da się na to przymknąć oko
- plany treningowe są podane w milach - czy to aż tak duży kłopot dla wydawcy wersji polskiej, żeby przeliczyć je i podać w km?
- szacowanie tempa do maratonu to kolejny babol: "podziel tempo z biegu na 10 km przez 0,88, następnie pomnóż przez 42,2 i podziel przez 26,2" :D Nie dość, że to jest niepotrzebnie zagmatwane, bo wystarczy to skrócić i po prostu pomnożyć przez 1,83, to jeszcze wychodzi jakieś kosmicznie bzdurne tempo - widocznie nikt tego nie sprawdzał przed drukiem.
Mimo tych wad, jest to jednak najlepsze źródło wiedzy o bieganiu z jakim się spotkałem.

Bardzo przydatna książka. Np. jeśli chodzi o konkretne kontuzje, zapobieganie im i leczenie - dowiedziałem się z niej więcej niż od ortopedy i z internetu. Zawiera też sporo ciekawych informacji, na które nie zwracałem do tej pory aż takiej uwagi: wybór rodzaju butów, bieganie boso, kadencja, program prehabilitacji dla biegaczy itd.
Jeśli chodzi o minusy:
- autor pisze...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Arcyciekawa książka. Niezwykłe opisy przypadków uszkodzeń mózgu podane są w otoczce intrygujących opowieści o bohaterach tychże wypadków oraz ich badaczy. W miarę pochłaniania z zapartym tchem czytelnik zyskuje coraz większą wiedzę na temat działania mózgu, przyczyn ludzkich zachowań, przekonań i charakterów. Odważyłbym się nawet na stwierdzenie, że dzięki tej książce można lepiej zrozumieć siebie, a nawet ludzkość. Autor operuje lekkim piórem, bezstronnym podejściem i wyważonym językiem, posiłkując się bardzo bogatą bibliografią. Gorąco polecam!

Arcyciekawa książka. Niezwykłe opisy przypadków uszkodzeń mózgu podane są w otoczce intrygujących opowieści o bohaterach tychże wypadków oraz ich badaczy. W miarę pochłaniania z zapartym tchem czytelnik zyskuje coraz większą wiedzę na temat działania mózgu, przyczyn ludzkich zachowań, przekonań i charakterów. Odważyłbym się nawet na stwierdzenie, że dzięki tej książce można...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Niestety, więcej w tej książce fantastyki niż nauki.

Niestety, więcej w tej książce fantastyki niż nauki.

Pokaż mimo to

Okładka książki Barcelona przewodnik ilustrowany Zofia Siewak-Sojka, Ludmiła Sojka
Ocena 6,7
Barcelona prze... Zofia Siewak-Sojka,...

Na półkach: ,

Porównywałem ze sobą kilka przewodników o Barcelonie i ten wydał się najlepszy. Jest w miarę nowy (to ważne przy wyborze przewodnika!), bo z 2015 roku. Ma wysokiej jakości duże zdjęcia, niezwykle cenne dla wybrednego podróżnika (inne przewodniki pod tym względem powinny się ze wstydu schować pod kamyk). Duży plus za dodatkowy rozdział nt. ciekawych miejsc w okolicach Barcelony. Niestety, jest też istotny minus - brak mapek, które przedstawiałyby lokalizację opisywanych miejsc, przez co czytając go (i planując co zobaczyć), trzeba się posiłkować np. mapami Google.

Porównywałem ze sobą kilka przewodników o Barcelonie i ten wydał się najlepszy. Jest w miarę nowy (to ważne przy wyborze przewodnika!), bo z 2015 roku. Ma wysokiej jakości duże zdjęcia, niezwykle cenne dla wybrednego podróżnika (inne przewodniki pod tym względem powinny się ze wstydu schować pod kamyk). Duży plus za dodatkowy rozdział nt. ciekawych miejsc w okolicach...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Porównywałem wiele przewodników o Paryżu i ten okazał się najlepszy. Bogaty zbiór przydatnych informacji, zarówno praktycznych, jak i historycznych. A do tego znakomite zdjęcia. Pascal, robisz to dobrze! National Geographic, możesz się od nich uczyć!

Porównywałem wiele przewodników o Paryżu i ten okazał się najlepszy. Bogaty zbiór przydatnych informacji, zarówno praktycznych, jak i historycznych. A do tego znakomite zdjęcia. Pascal, robisz to dobrze! National Geographic, możesz się od nich uczyć!

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Myślałem, że po National Geographic można się więcej spodziewać. Niestety, totalny zawód! To nie jest przewodnik, tylko lanie wody i bzdurne pseudopoetycke wynurzenia, praktycznych informacji jest tam jak na lekarstwo. Odradzam! Lepiej postawić na sprawdzone przewodniki Pascala, najlepiej z serii Ilustrowany Przewodnik, do których te wypociny od National Geographic nawet nie mają startu.

Myślałem, że po National Geographic można się więcej spodziewać. Niestety, totalny zawód! To nie jest przewodnik, tylko lanie wody i bzdurne pseudopoetycke wynurzenia, praktycznych informacji jest tam jak na lekarstwo. Odradzam! Lepiej postawić na sprawdzone przewodniki Pascala, najlepiej z serii Ilustrowany Przewodnik, do których te wypociny od National Geographic nawet...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Miejscami przynudnawe, miejscami ciekawe - można przeczytać np. podczas pierwszego lotu do Nowego Jorku.

Miejscami przynudnawe, miejscami ciekawe - można przeczytać np. podczas pierwszego lotu do Nowego Jorku.

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Ciekawe fragmenty można by streścić w 1/10 tego tomiska, ale to i tak pozycja warta zapoznania.

Ciekawe fragmenty można by streścić w 1/10 tego tomiska, ale to i tak pozycja warta zapoznania.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Cóż tu dużo mówić - Biblia programistów Javy. Raczej nie ma lepszej książki, jeśli ktoś chce rozpocząć programowanie w Javie i dobrze zrozumieć jej podstawy. Szkoda tylko, że jej ostatnie wydanie jest z roku 2006, czyli z czasów Javy 5/6, a jak wiadomo od tego czasu weszło sporo nowych rzeczy, język ewoluował. Jednak jako pierwsza książka z Javy pozostaje niezastąpiona.

Cóż tu dużo mówić - Biblia programistów Javy. Raczej nie ma lepszej książki, jeśli ktoś chce rozpocząć programowanie w Javie i dobrze zrozumieć jej podstawy. Szkoda tylko, że jej ostatnie wydanie jest z roku 2006, czyli z czasów Javy 5/6, a jak wiadomo od tego czasu weszło sporo nowych rzeczy, język ewoluował. Jednak jako pierwsza książka z Javy pozostaje niezastąpiona.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Vademecum dobrego programisty. Większość zasad jest znanych i oczywistych, pozostałe warto poznać i stosować.

Vademecum dobrego programisty. Większość zasad jest znanych i oczywistych, pozostałe warto poznać i stosować.

Pokaż mimo to

Okładka książki OCA: Oracle Certified Associate Java SE 8 Programmer I Study Guide: Exam 1Z0-808 Jeanne Boyarsky, Scott Selikoff
Ocena 7,7
OCA: Oracle Ce... Jeanne Boyarsky, Sc...

Na półkach:

Autorka nie jest dobrą programistką, ale potrafi w obrazowy i łopatologiczny sposób wyjaśnić podstawy Javy. Przede wszystkim jednak ta książka dobrze przygotowuje do pełnego pułapek egzaminu OCA Java 8. Choć oprócz tej książki najlepiej poćwiczyć też na egzaminach z rzeczywistymi pytaniami, np. z ETSU. Takie połączenie sprawiło, że zdałem na 88%.

Autorka nie jest dobrą programistką, ale potrafi w obrazowy i łopatologiczny sposób wyjaśnić podstawy Javy. Przede wszystkim jednak ta książka dobrze przygotowuje do pełnego pułapek egzaminu OCA Java 8. Choć oprócz tej książki najlepiej poćwiczyć też na egzaminach z rzeczywistymi pytaniami, np. z ETSU. Takie połączenie sprawiło, że zdałem na 88%.

Pokaż mimo to