-
ArtykułyKsiążki o przyrodzie: daj się ponieść pięknu i sile natury podczas lektury!Anna Sierant1
-
ArtykułyTu streszczenia nie wystarczą. Sprawdź swoją znajomość lektur [QUIZ]Konrad Wrzesiński27
-
ArtykułyCzytamy w weekend. 10 maja 2024LubimyCzytać406
-
Artykuły„Lepiej skupić się na tym, żeby swoją historię dobrze opowiedzieć”: wywiad z Anną KańtochSonia Miniewicz2
Biblioteczka
2024-04-27
2024-03-11
2024-03-04
2024-02-17
2023-10-30
2023-08-09
2023-02-04
2021-01-17
2020-07-21
2017-02-05
2017-05-10
"Czarownica" to moje drugie spotkanie z panią Gregory. I jak na ten moment ostatnie. Powieści nie dałam rady, poddałam się po 1/3. Czemu? Niby wszystko dobrze, oryginalna historia, osadzona w ciekawych czasach. Niestety, przynajmniej dla mnie nijaka. Nie widziałam w niej żadnej głębi. Główna bohaterka mnie niezmiernie irytowała, a reszta ferajny wydawała się być taka... mdła. Historia toczyła się bez ładu i składu, bez sensu, bez emocji. Alys oczywiście miała swoje bolączki, ale płytkie i nudnawe. Intrygi w tle też nie porywały, a czary były przedstawione bez żadnej dramaturgii, a trzeba podkreślić, że były to czasy polowań na czarownice i nutka niepokoju z powodu ich użycia u naszej drogiej siostrzyczki powinna się pojawić. Opierała się, to prawda, ale również odrobinkę nieprzekonująco... Tak naprawdę to w przypadku mojej pierwszej przeczytanej powieści autorki "Czarownicy" miałam bardzo podobne zarzuty. Najwyraźniej styl Philipy Gregory mi nie podchodzi.
Nie doczytałam, nie oceniam.
"Czarownica" to moje drugie spotkanie z panią Gregory. I jak na ten moment ostatnie. Powieści nie dałam rady, poddałam się po 1/3. Czemu? Niby wszystko dobrze, oryginalna historia, osadzona w ciekawych czasach. Niestety, przynajmniej dla mnie nijaka. Nie widziałam w niej żadnej głębi. Główna bohaterka mnie niezmiernie irytowała, a reszta ferajny wydawała się być taka......
więcej mniej Pokaż mimo to2017-07-17
2017-08-02
Spróbowałam. Liczy się. Przeczytałam 30 stron. Nie podeszło. Trudno. Nie mogę powiedzieć, że liczyłam na więcej.
Andrzej Pilipiuk zalicza się do autorów słynnych i chwalonych. Bardzo słynnych i bardzo chwalonych. Czyli takich, którzy w przypadku fantastyki mi się z zasady nie podobają. Nie lubię Sapkowskiego, Tolkien mnie męczy, Martin mi się dłuży, wszelkie Maas, Roth, Collins, Clare itd. tylko irytują... Do tej pory z zasady wyłamał się tylko Sanderson. Sądząc po "Jakubie Wędrowyczu" Pilipiuk do niego nie dołączy.
Powieść (na ile mogłam się zorientować po tych 30 stronach) jest karykaturą Polski i Polaków, wykorzystującą stereotypy z nami związane. Z założenia miało to być śmieszne. Dla mnie było raczej niesmaczne. Nie złe, obraźliwe, czy pozbawione wyczucia. Po prostu przesadzone, przez co budzące niechęć. Autor nie trafił w moje poczucie humoru a jako, że powieść przede wszystkim miała budzić śmiech darowałam sobie kontynuacje jej. Nie jestem pewna jaki cel przyświecał autorowi przy pisaniu książki. Chciał coś przekazać, czy tylko się pośmiać? Nie wiem.
Podsumowując: po prostu nie mój styl. Patrząc obiektywnie, powieść jest nietuzinkowa i dobrze napisana. Ale mi się nie podoba.
Nie doczytałam, nie oceniam.
Spróbowałam. Liczy się. Przeczytałam 30 stron. Nie podeszło. Trudno. Nie mogę powiedzieć, że liczyłam na więcej.
Andrzej Pilipiuk zalicza się do autorów słynnych i chwalonych. Bardzo słynnych i bardzo chwalonych. Czyli takich, którzy w przypadku fantastyki mi się z zasady nie podobają. Nie lubię Sapkowskiego, Tolkien mnie męczy, Martin mi się dłuży, wszelkie Maas, Roth,...
2017-09-23
2017-11-10
Jak ja mogłam się łudzić, że „Cinder”, opowieść o Kopciuszku (z angielskiego Cinderella, jakby ktoś nie wiedział) będzie ciekawa? Zobaczyłam naciąganą niecną macochę, usłyszałam opowieść o księżniczce, bodajże Selenie, spotkałam profesorka z laboratorium i miałam dość. Po prostu poziom schematów, brak polotu i umiejętności pisarskich przekroczyły tolerowaną przeze mnie ilość. Może gdybym miała więcej czasu ta powieść nie wylądowałaby na półce „Niedoczytane”, ale z trudem wygospodarowanej chwili nie zamierzam marnować na takie głupoty. Na świecie jest przecież tyle książek, których jeszcze nie odkryłam! A moja przygoda z niedocenianym cyborgiem oraz, zapewne, Marissą Meyer się definitywnie skończyła. Nie polecam.
Nie doczytałam, toteż nie daje oceny. Może w dalszej części powieści jest coś zwalającego z nóg? Tia...
Jak ja mogłam się łudzić, że „Cinder”, opowieść o Kopciuszku (z angielskiego Cinderella, jakby ktoś nie wiedział) będzie ciekawa? Zobaczyłam naciąganą niecną macochę, usłyszałam opowieść o księżniczce, bodajże Selenie, spotkałam profesorka z laboratorium i miałam dość. Po prostu poziom schematów, brak polotu i umiejętności pisarskich przekroczyły tolerowaną przeze mnie ...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2017-11-17
Czy książkę kartkowaną od połowy można uznać za przeczytaną? Chyba nie. Więc gwiazdek jej nie przyznam. Choć i tak pewnie miałaby ich mało.
Po powieść sięgnęłam nie zachęcana ani pozytywnymi opiniami (których nie przeglądałam, zwróciłam na nie uwagę dopiero pisząc własną), ani intrygującym opisem fabuły (który taki nie jest), ani zainteresowaniem tematem (wydawał mi się oklepany). Po prostu zobaczyłam ją na półce w bibliotece, skojarzyłam z jakąś bliżej nie określoną sensacją wydawniczą i wypożyczyłam. Nie było warto.
Książka opowiada dokładnie o tym, czego można się spodziewać już po tytule. I o niczym więcej. Fabuła jest płytka, jednowątkowa, a próba pogłębienia jej rozdziałami z przeszłości i teraźniejszości spaliła na panewce. Kreacja bohaterów nie powala. Grace, osoba dorosła, samodzielna i doświadczona przez życie (konieczność utrzymywania i wychowywania siostry, chorej na zespół Downa, niemal od chwili jej narodzin na pewno nie należy do rzeczy łatwych, prostych i przyjemnych). Ja naprawdę nie rozumiem jak taka osoba mogłaby być tak pozbawiona realizmu życiowego, że potrafiła uwierzyć w perspektywę idealnego życia. Człowiek zwykle dosyć szybko pozbywa się takich złudzeń i taka postać jak Jack razi na kilometr. A sam psychopata? Lepszą wizje obłąkanego umysłu można spotkać w średniej jakości filmach. A ja po literaturze spodziewam się nieco więcej. Nawet wyrazy jego okrucieństwa wydają mi się oklepane. Jedynym usprawiedliwieniem dla ogólnego poziomu publikacji jest napis "debiut literacki".
Nie, nie i jeszcze raz nie. Absolutnie nie polecam.
Czy książkę kartkowaną od połowy można uznać za przeczytaną? Chyba nie. Więc gwiazdek jej nie przyznam. Choć i tak pewnie miałaby ich mało.
Po powieść sięgnęłam nie zachęcana ani pozytywnymi opiniami (których nie przeglądałam, zwróciłam na nie uwagę dopiero pisząc własną), ani intrygującym opisem fabuły (który taki nie jest), ani zainteresowaniem tematem (wydawał mi się...
2017-12-02
Po książkę sięgnęłam w ramach mało ambitnego odrywacza od rzeczywistości. Ostatnio jakoś żadnej pozycji to odrywanie nie wychodzi w stopniu wystarczającym. Stwierdziłam, że horror, może się przestraszę, może wciągnę? Klasyka dodatkowo, chociaż nie da się ukryć, że bardziej kina niż literatury. Czytane w oryginale, żeby nie było, że zupełnie marnuje czas- angielskiego się uczę, prawda? Prawda.
No i nie poszło. Podejrzewam, że mam już zdecydowanie za duże doświadczenie z masowymi amerykańskimi horrorami- tymi z mnóstwem jump scare'ów, zerową fabułą i obowiązkowym napisem "oparte na prawdziwych wydarzeniach". Właśnie czymś takim jest ta książka- jak "Obecność", tylko że oczywiście w wersji literackiej. Napięcia i poczucia grozy nie ma żadnego, świnia w oknie i tajemniczy pokój mnie nie straszą, a 3.15 mam już serdecznie dosyć. Nie pamiętam już, którą z całkiem pokaźnego wyboru wersji filmowych oglądałam, ale pamiętam, że była straszniejsza. Chociaż tylko siłą klimatycznego oświetlenia i tych nieszczęsnych jump scare'ów. Ale pragnę wziąć poprawkę na fakt, że w duchy nie wierzę, więc siła oddziaływania ewentualnej realności w moim przypadku odpada zupełnie. A mam wrażenie, że tylko to może w tej książce faktycznie straszyć.
Fabuła nie istnieje, bohaterowie są sprowadzeni do roli osób, w których przerażenie czytelnik ma się wczuć (przedstawione jest na tyle mało plastycznie, że zasada ta nie funkcjonuje), forma ni to dziennika ni to reportażu mnie osobiście drażni. A składając wszystko wyżej wymienione razem, gdzieś po połowie (i tak nie jest źle) doszłam do wniosku, że czytanie tego dalej zupełnie mija się z celem. I na tym skończyła się ta nieudana przygoda. Po horrory to jednak lepiej do Kinga.
Gwiazdek nie przyznam, jako że nie skończyłam, ale sam fakt, że nie skończyłam też o czymś świadczy. Nie polecam.
Po książkę sięgnęłam w ramach mało ambitnego odrywacza od rzeczywistości. Ostatnio jakoś żadnej pozycji to odrywanie nie wychodzi w stopniu wystarczającym. Stwierdziłam, że horror, może się przestraszę, może wciągnę? Klasyka dodatkowo, chociaż nie da się ukryć, że bardziej kina niż literatury. Czytane w oryginale, żeby nie było, że zupełnie marnuje czas- angielskiego się...
więcej Pokaż mimo to