Biblioteczka
2022-04
2021-11
Osoby zainteresowane japońską poezją mają być może za sobą lekturę haiku Bashō (lub innych autorów, takich jak Buson, Issa itd.) i wiedzą, czym się one charakteryzują i jak różne są od poezji, do której zachodni czytelnik się przyzwyczaił.
Haiku to krótkie utwory złożone z zaledwie 17 sylab. Gdyby próbować określić ich dominującą tematykę, można by było wskazać na Naturę. I nieprzypadkowo zapisuję to słowo wielką literą. W tych wierszach przyroda zostaje uwznioślona. Cykady, wróble, księżyc, kwiaty, wiatr, deszcz i śnieg zyskują własny byt.
Pomimo ogromnej zwięzłości utworów widoczne w nich są odczucia - czy raczej nastroje - poetów. Twórcy haiku przedstawiali często samych siebie na tle przyrody i porównywali się do niej - do wróbelka-sieroty czy samotnej nocą sarny. Nie wahali się też poetyzować o prostych czynnościach życia codziennego, co sprawia, że ich doświadczenia są bardziej ludzkie i bliskie nam wszystkim - bez względu na to, z jakiego kręgu kulturowego się wywodzimy.
Każde haiku to wycinek świata widziany i utrwalony przez poetę. To mikrokosmos przepełniony emocjami i wrażliwością na otaczającą nas rzeczywistość. Tych wierszy nie trzeba - a nawet nie powinno się! - interpretować, co często nam się zdarza (ech, te szkolne analizy). Tutaj wystarczy wczuć się w emocje i nastrój poety i pozwolić, by to, co opisał, pojawiło się przed naszymi oczyma. A mogę Wam zagwarantować, że są to przepiękne obrazy.
Jesienne haiku:
Cienie lat dawnych
płaczą łzami staruchy
księżyc nas słucha
- Bashō
Ręką chwyciłem
błyskawicę w ciemności
światło pochodni
- Bashō
I jak - podoba się?
Haiku przetłumaczyła i wstęp do antologii - Ossolineum, 1983 - napisała Agnieszka Żuławska-Umeda. Wydanie zawiera też tekst Mikołaja Melanowicza "Od pieśni japońskich do haiku".
Osoby zainteresowane japońską poezją mają być może za sobą lekturę haiku Bashō (lub innych autorów, takich jak Buson, Issa itd.) i wiedzą, czym się one charakteryzują i jak różne są od poezji, do której zachodni czytelnik się przyzwyczaił.
Haiku to krótkie utwory złożone z zaledwie 17 sylab. Gdyby próbować określić ich dominującą tematykę, można by było wskazać na Naturę....
2021-09
Bashō - "Z podróżnej sakwy, czyli zapiski pielgrzyma" (1690)
Postać Matsuo Bashō na pewno nie jest obca miłośnikom poezji haiku. Warto pamiętać o tym, że słynny poeta pisał też dzienniki podróży.
Ta książka była mi teraz potrzebna - przede wszystkim dlatego, że tchnie spokojem. Lubię takie utwory; o wiele bardziej przemawiają do mnie niż dzieła naszpikowane nagłymi zwrotami akcji.
Zapiski Bashō nie są obfite, ale to nie odbiera im wartości. Podróżnik notuje kolejne przystanki na trasie obejmującej północne dzielnice Kansai. Niekiedy ogranicza się do kilku zdań objaśniających topografię miejsc, do których trafia. Wspomina o prozaicznych zdarzeniach i trudach związanych z podróżowaniem, zachwyca się przyrodą, a także nawiązuje do literackiej tradycji, cytując dawne pieśni. Od czasu do czasu oddaje się filozoficzno-egzystencjalnym rozważaniom. Zamieszcza też w dzienniku - co bardzo istotne i co świadczy o poetyckim duchu Bashō - haiku (dawniej: hokku). Nie tylko te ułożone przez siebie, ale także te cudzego autorstwa, skomponowane przez towarzyszy podróży.
Wydanie zawiera też krótki "Dziennik podróży do Sarashina" (ok. 1690-91), a także - o czym warto wspomnieć - wstęp i przypisy opracowane przez Tłumaczkę, Agnieszkę Żuławską-Umedę.
Szkoda, że na język polski nie przełożono więcej dzienników Bashō.
Polecam nie tylko osobom lubiącym prozę podróżną (myślę, że dla nich lektura okaże się ciekawym doświadczeniem - w końcu Bashō to nie jest podróżnik z XXI wieku), ale także tym, które potrzebują chwili wytchnienia i motywacji do spojrzenia na świat w inny sposób, pełen wrażliwości na piękno przyrody i na pozornie pozbawione znaczenia czynności życia codziennego.
"Doprawdy nie może być tak, by to co oglądamy nie było kwiatem. By to, czego pragniemy i o czym myślimy nie było księżycem. Bo kiedy opisywany kształt przestanie być kwiatem, staniemy się niczym barbarzyńcy. Jeśli tym samym kwiatem przestanie być serce nasze i duch naszych pieśni, staniemy się jeszcze jednym tylko gatunkiem zwierzyny. A więc wyjdź z barbarzyństwa, porzuć w sobie zwierzę, podążaj za Naturą i wróć do Natury" - czytamy.
Polecam!
Insta: https://www.instagram.com/p/CUaGc9VML5Z/
Bashō - "Z podróżnej sakwy, czyli zapiski pielgrzyma" (1690)
Postać Matsuo Bashō na pewno nie jest obca miłośnikom poezji haiku. Warto pamiętać o tym, że słynny poeta pisał też dzienniki podróży.
Ta książka była mi teraz potrzebna - przede wszystkim dlatego, że tchnie spokojem. Lubię takie utwory; o wiele bardziej przemawiają do mnie niż dzieła naszpikowane nagłymi...
2022-02
"[...] na tym świecie nie ma niezmiennie złych ludzi. Zawsze należy pamiętać, że wielu dobrych przemienia się nagle w łotrów, gdy staną w obliczu zbyt silnej pokusy"
Młody narrator opowiada historię swojej przyjaźni z Senseiem. Poznanie go nie było łatwe.
Sensei jest skryty i dystansuje się od ludzi i świata. Kiedyś ciągnęło go do książek, ale teraz nie może się zmusić do podjęcia jakiejkolwiek działalności. Mimo tajemnicy, jaka otacza Senseia, znajomość z nim jest dla narratora bardzo wartościowa.
Sekret strzeżony przez Senseia związany jest z jego przeszłością. Wyjawi ją w liście do bohatera-narratora. Jakie wydarzenia położyły się cieniem na jego życiu? Tego oczywiście nie zdradzę. Opisanie przeszłości w liście jest spełnieniem obietnicy danej przyjacielowi. Ma być dla niego nauką - nauką, która na pewno przyda się wchodzącemu w dorosłość narratorowi.
Sōseki w jednym ze swych najważniejszych dzieł sportretował człowieka wrażliwego, zagubionego, szukającego własnej drogi i osamotnionego w tych poszukiwaniach.
Autor w znakomity sposób dokonał wglądu w ludzką psychikę - w psychikę osoby nadwrażliwej i dokonującej ciągłych analiz rzeczywistości i ludzi. Kameralność tej prozy, jej subtelność i prostota potęgują atmosferę intymności, która towarzyszy odsłanianiu "sedna rzeczy", serca - jap. kokoro. Czym jest tytułowe kokoro? Prawdą o życiu i ludziach? Jakąś uniwersalną zasadą? Nie wiem.
Sōseki podejmuje w swym dziele rozmaite refleksje - m.in. na temat tego, jak środowisko, w którym się znajdziemy, wpływa na nasze postrzeganie świata. Przyzwyczajenie do nowego środowiska może sprawić, że po powrocie do rodzinnego domu nie będziemy potrafili odnaleźć wspólnego języka z najbliższymi. Boleśnie przekona się o tym narrator, którego ta rozbieżność światopoglądów chwilami będzie irytować.
Sōseki pisze o przyjaźni, miłości, chorobie, śmierci, honorze. I o świecie, który odchodzi w zapomnienie. Śmierć cesarza Meiji jest symboliczna. Może zakończenie musiało być otwarte?
Świetna proza. Mogę wybaczyć pewne wtręty dotyczące kobiet. Jeszcze wrócę do Sōsekiego. Bardzo polecam!
Na Insta: https://www.instagram.com/p/CadV09dMLYZ/
"[...] na tym świecie nie ma niezmiennie złych ludzi. Zawsze należy pamiętać, że wielu dobrych przemienia się nagle w łotrów, gdy staną w obliczu zbyt silnej pokusy"
Młody narrator opowiada historię swojej przyjaźni z Senseiem. Poznanie go nie było łatwe.
Sensei jest skryty i dystansuje się od ludzi i świata. Kiedyś ciągnęło go do książek, ale teraz nie może się zmusić do...
2021-06
Dlaczego drzewa wiśni mogą poszczycić się zachwycającym kwieciem? W jaki sposób księżycowe światło pomaga w odkryciu własnego jestestwa? Co wydarzyło się w księgarni Maruzena? Odpowiedzi na te i inne pytania dostarczy Wam Kajii Motojirō na kartach swych opowiadań zamieszczonych w tomie "Cytryna".
Brak zwrotów akcji i zawrotnego tempa narracji nie oznacza, że ta proza jest całkowicie statyczna. Nic podobnego - Kajii serwuje czytelnikom przesuwające się przed oczyma, przesycone emocjami krajobrazy i interesujące przeskoki myślowe.
Protagoniści opowiadań japońskiego modernisty to nie tylko dekadenci - to też przewodnicy oprowadzający nas po niezwykłych krainach, które w momencie lektury nie istnieją tylko na papierze, ale które ożywają na naszych oczach. To odkrywcy, eksploratorzy tajemnic natury, podglądacze poszukujący analogii pomiędzy światem zwierząt i roślin a światem ludzi.
Opowiadania Kajiego przepełnione są drobiazgowymi obserwacjami i interesującymi analizami wyprowadzonymi na podstawie tych obserwacji. Nie sposób nie odnieść wrażenia, że bohaterowie omawianych utworów spoglądają na świat w sposób odmienny od większości ludzi. Czy wpływ na to miała choroba Kajiego, choroba, która nie pozwoliła mu na urzeczywistnienie wielu literackich zamierzeń, choroba, którą "obdarzył" swoich protagonistów?
Stąd - przypuszczalnie - zauważalne niekiedy zamiłowanie do tego, co przemijające, a nawet... brzydkie. Stąd też zwracanie uwagi na detale, na to, czego przeciętny człowiek, pochłonięty własnymi sprawami, nie zauważa. Stąd wreszcie niezwykle sensualne opisy, angażujące różne zmysły czytelnika.
Niepowtarzalna atmosfera, oryginalne myśli, zapadające w pamięć literackie obrazy i wyczuwalna szczerość przekazu to tylko niektóre z zalet tej niepozornej na pierwszy rzut oka książki. Zaryzykujesz?
Na Insta: https://www.instagram.com/p/CQqdMU3FeKl/
Dlaczego drzewa wiśni mogą poszczycić się zachwycającym kwieciem? W jaki sposób księżycowe światło pomaga w odkryciu własnego jestestwa? Co wydarzyło się w księgarni Maruzena? Odpowiedzi na te i inne pytania dostarczy Wam Kajii Motojirō na kartach swych opowiadań zamieszczonych w tomie "Cytryna".
Brak zwrotów akcji i zawrotnego tempa narracji nie oznacza, że ta proza jest...
2022-02
Bohaterem "Piekła wariata" jest pacjent szpitala psychiatrycznego, który próbuje przekonać ordynatora tej placówki, że czuje się już dobrze i może opuścić to miejsce. Opowiada swoją historię, bo - no tak! - nagle odzyskał pamięć. Historia to dosyć... zwariowana (jeśli już chcemy odnieść się do stanu bohatera). Czy można jednak potraktować historię pacjenta inaczej niż z przymrużeniem oka? Czy to po prostu fantazja wariata? Gdy już - spokojni i przekonani o tym, że wiemy wszystko - zbliżamy się do końca tekstu, dzieje się coś niepokojącego. Yumeno udowodnił tutaj, że to, co straszne, kryje się w ludzkiej psychice. Świetne!
"Dziwne sny" to zapis marzeń sennych. I tak, wiemy, że sny rządzą się swoimi prawami, w których logiki nie sposób się doszukiwać. Sny, które opisuje Yumeno, są jednak bardziej skomplikowane. Pod groteskowymi i absurdalnymi wydarzeniami kryje się coś, co wzbudza dreszcz niepokoju. Jakby tego było mało, te historie zakończone są przerażającą puentą... Te krótkie teksty silnie przemawiają do wyobraźni (doprawdy, fantazja autora zdaje się nie mieć granic!) - a nie jest łatwo zbudować napięcie i niepokój na zaledwie kilku stronach, dodatkowo zaskakując czytelnika.
Tytułowe opowiadanie wydaje się nieskomplikowane, ale to tylko pozory. Jak zaznacza tłumacz, Yumeno zawarł w nim zagadkę, nad którą nadal głowią się badacze i miłośnicy twórczości autora. Trzy butelki z listami rozbitków - problem polega na tym, że nie wiadomo, w jakiej kolejności należy je czytać... Przedstawienie kolejności listów to zabieg bardzo interesujący i otwierający pole do interpretacji - a takich powstało powstało ponoć wiele! Ja doprawdy nie mam pojęcia, jak to rozgryźć i właściwie mnie to cieszy, bo lubię zagadki.
Gdzie jawa, gdzie sen, a gdzie rojenia wariata? Granice są płynne. Jeśli lubicie książki o ludzkiej psychice, to do gustu przypadną Wam te opowiadania - zaskakujące, niepokojące i groteskowe.
Na Insta: https://www.instagram.com/p/CZh8uHbs4et/
Bohaterem "Piekła wariata" jest pacjent szpitala psychiatrycznego, który próbuje przekonać ordynatora tej placówki, że czuje się już dobrze i może opuścić to miejsce. Opowiada swoją historię, bo - no tak! - nagle odzyskał pamięć. Historia to dosyć... zwariowana (jeśli już chcemy odnieść się do stanu bohatera). Czy można jednak potraktować historię pacjenta inaczej niż z...
więcej mniej Pokaż mimo to2021-08
Lubię opowieści, których bohaterami są także miasta, a nie tylko ich mieszkańcy. Tak było w przypadku książki "Wiwat małżeństwo", w plastyczny sposób przedstawiającej przedwojenną Osakę - z jej sklepami, restauracjami, teatrami oraz, rzecz jasna, z dzielnicą czerwonych latarni. Przyjemnie było wędrować po barwnych i pełnych zapachów ulicach tego niezwykłego miasta.
Przyjemnie - nie znaczy to, że w sposób pozbawiony emocjonalnego zaangażowania - było też śledzić losy Chōko, byłej gejszy, i jej próby uczynienia z ukochanego Ryūkichiego porządnego człowieka. Czy to jej się udało? Sami sprawdźcie.
"Wiwat małżeństwo" to opowieść słodko-gorzka, pełna ironii i humoru, ale także współczucia dla bohaterów. Szczególnie dla Chōko, którą pomimo jej starań i wyrzeczeń spotyka wiele przykrości i zawodów. Sakunosuke Oda dotyka problemu ról płciowych - wzorców postępowania narzuconych przez tradycję. Tradycję tak silną, że nawet postępowanie Chōko, w pełni usprawiedliwione i umotywowane, napotyka na niezrozumienie ze strony niektórych osób, skłonnych określić ją mianem wiedźmy.
Mam wrażenie, że prawie wszystkie postaci (poza Tanekichim), które w tej książce zostały odmalowane pozytywnie, to kobiety. Do wspomnianej już zaradnej Chōko należałoby dodać także doświadczoną i służącą radą Okin (notabene - jej małżeństwo może posłużyć za wzór pary, która wspólnie zarabia na utrzymanie domu), pełną współczucia Fudeko czy dawną znajomą Chōko, a raczej współtowarzyszkę niedoli, Kinpachi.
Była to lektura bardzo przyjemna, a nawet jeśli by się zdarzyło, że losy bohaterów po jakimś czasie znikną z Waszej pamięci, to istnieje szansa, iż klimat tej opowieści zostanie z Wami na dłużej. (Uwaga! Możliwe też, że ta książka wzbudzi w Was apetyt - dosłownie lub w przenośni, jeśli mielibyśmy na myśli inne niewydane jeszcze w Polsce utwory Ody).
Zachęcam Was też do przeczytania wstępu autorstwa Karoliny Bednarz. Dzięki niemu będziecie w stanie usytuować utwór Ody w odpowiednim - historycznym, geograficznym, społecznym i literackim - kontekście.
Na Insta: https://www.instagram.com/p/CSDCQlwo2Tz/
Lubię opowieści, których bohaterami są także miasta, a nie tylko ich mieszkańcy. Tak było w przypadku książki "Wiwat małżeństwo", w plastyczny sposób przedstawiającej przedwojenną Osakę - z jej sklepami, restauracjami, teatrami oraz, rzecz jasna, z dzielnicą czerwonych latarni. Przyjemnie było wędrować po barwnych i pełnych zapachów ulicach tego niezwykłego...
więcej mniej Pokaż mimo to2021-08
"Hodowca, owładnięty wspomnieniem pierwszej miłości, usiłuje czar swojej ukochanej zakląć w nowym gatunku złotej rybki, a marzenie to niczym gorączka pcha go głębiej i głębiej w objęcia obłędu" - od Wydawcy.
Mataichiemu nie dane było znaleźć się u boku ukochanej Masako. Nie, nie jest to sztampowa historia nieszczęśliwej miłości, jakich wiele w kulturze. Nie jest to też naiwnie zrealizowany motyw obłędu. "W tym szaleństwie jest metoda" - powiedziałabym za duńskim królewiczem.
Kanoko Okamoto udało się na niewielu stronach skonstruować przekonujących bohaterów. Większość zdarzeń przefiltrowanych jest przez umysł Mataichiego, dlatego też przede wszystkim z jego perspektywy poznajemy Masako. Wiemy też, skąd oscylowanie hodowcy pomiędzy pociągiem do kobiety a uporem mającym pomóc mu nie poddać się temu uczuciu.
Jednak Masako też otrzymuje możliwość wypowiedzenia się - w rozmowie z przyjaciółką mówi: "Jestem taka, jak to kiedyś powiedziałaś: widzę niebieskie niebo i chmury, a mówię, że to morze i białe wyspy na nim". Czy tej wypowiedzi nie można by było z powodzeniem włożyć w usta samej Autorki, której zarzucano nadmierną estetyzację rzeczywistości? Przypisywane Masako zainteresowanie barokiem i rokoko nie jest przypadkowe.
Choć utwór jest krótki i wydaje się prosty w odbiorze, dla mnie nie jest jednoznaczny, a do dalszych przemyśleń skłoniła mnie lektura wstępu autorstwa Karoliny Bednarz. Kim jest Masako - bezwolną marionetką w rękach metafizycznych sił czy modliszką szukającą towarzystwa słabszej od siebie istoty? A "obłęd" Mataichiego - czy nie jest przejawem wrodzonego człowiekowi dążenia do piękna i pokonywania życiowych trudności (ukazanego też w prawie przypominającej przypowieść historii o szalonym hodowcy) - działania, któremu należy się szacunek (nie chcę spojlerować zakończenia)? Kolejną możliwą interpretację podsuwa Autorka: "zmuszony jest [mężczyzna] przeznaczyć całe swoje życie na stworzenie piękna, które prześcignie piękno kobiety".
Pięknie jest napisany ten utwór, z ogromną wrażliwością na świat przyrody, zwracaniem uwagi na detale i niesamowitym operowaniem barwami. Polecam!
Na Insta: https://www.instagram.com/p/CTE1lX-sIRX/
"Hodowca, owładnięty wspomnieniem pierwszej miłości, usiłuje czar swojej ukochanej zakląć w nowym gatunku złotej rybki, a marzenie to niczym gorączka pcha go głębiej i głębiej w objęcia obłędu" - od Wydawcy.
Mataichiemu nie dane było znaleźć się u boku ukochanej Masako. Nie, nie jest to sztampowa historia nieszczęśliwej miłości, jakich wiele w kulturze. Nie jest to też...
2021-08-11
To dzieło nazywane bywa zwykle esejem, jednak - jak przekonuje tłumacz, Henryk Lipszyc, należałoby je określić jako przykład zuihitsu, luźnych zapisków pozbawionych wyraźnej kompozycji. Takie określenie z pewnością lepiej oddaje istotę "Pochwały cienia".
Tanizaki uznaje cień za kategorię kluczową dla japońskiej estetyki. Poszukuje jego obecności w rodzimej kuchni, w architekturze, w wystroju wnętrz, a także w teatrach nō, kabuki i bunraku. Ciekawie się to czyta, jednak nie sposób nie zwrócić uwagi na pewne dyskusyjne kwestie. Podczas lektury odnosiłam wrażenie, że Tanizaki niekiedy mitologizuje cień, naddaje mu znaczenia, dorabia legendy. Szczególnie wymowny pod tym względem jest fragment poświęcony dawnym Japonkom. Nie będę spojlerować, kto jest zainteresowany, sam zajrzy do "Pochwały cienia".
Tok rozumowania Tanizakiego bywa niekiedy... dziwny. Polecam Waszej uwadze fragment o japońskim wychodku. Sam w sobie ten wychodek nie jest zły, ale autor "Pochwały cienia" porównuje go z toaletami na Zachodzie i dochodzi do - delikatnie mówiąc - niecodziennej konkluzji.
Niedawno czytałam też "Strukturę iki" Kukiego, w której bardzo (obok innych rzeczy) irytowało mnie to, że autor nachalnie porównywał japońską kulturę z kulturą Zachodu. Japonia i wszystko, co z nią związane, była wartościowana pozytywnie, a to, co zachodnie, było prymitywne i wulgarne. Miałam nadzieję, że Tanizaki uniknie dokonywania takich porównań. Niestety, myliłam się. Takie wartościujące porównania też się pojawiają. Rzadziej wprawdzie niż u Kukiego, ale jednak.
Bardzo natomiast podobał mi się język Tanizakiego, język, który przypominał poezję. Autor świetnie opisywał światło, ciemność i półmrok, barwy i kształty przedmiotów, a także wrażenia płynące z ich dotykania. Cudowne! Łatwo było sobie wyobrazić - ba, nawet poczuć - to, co chciał nam przekazać. Spojrzenie autora było współczujące, empatyczne, rozumiejące. Tanizaki starał się zrozumieć, dlaczego japońska architektura i sztuka są takie, a nie inne. Poszukiwał przyczyn historycznych, geograficznych (tak, klimat!), próbował wniknąć w japońską duszę. Nie odżegnywał się też od Chińczyków, razem z nimi dzieląc zachwyt dla przedmiotów odznaczających się "szlifem starości". Niekiedy nawet próbował wczuć się w sytuację "ludzi Zachodu" - w jakich okolicznościach i z jakim skutkiem - sami sprawdźcie!
"Pochwała cienia" to jednak coś więcej niż tylko rozważania o estetyce - i za to cenię ją jeszcze bardziej. Spoglądanie na japońską kulturę staje się dla autora okazją do snucia dywagacji także na inne, bardzo uniwersalne i interesujące również dla współczesnego czytelnika tematy. Czy nauka jest wszędzie uniwersalna - a może jej rozwój i wynikające z niego wynalazki techniczne są zależne od tego, w którym miejscu powstały? Jak postęp techniczny, sprzyjający młodym ludziom, wpływa na osoby starsze? Jak bardzo ingerujemy w naturę, by ułatwić sobie życie? Czy naśladowanie krajów lepiej rozwiniętych technicznie i gospodarczo przynosi same korzyści - a może jednak także straty?
Polecam!
To dzieło nazywane bywa zwykle esejem, jednak - jak przekonuje tłumacz, Henryk Lipszyc, należałoby je określić jako przykład zuihitsu, luźnych zapisków pozbawionych wyraźnej kompozycji. Takie określenie z pewnością lepiej oddaje istotę "Pochwały cienia".
Tanizaki uznaje cień za kategorię kluczową dla japońskiej estetyki. Poszukuje jego obecności w rodzimej kuchni, w...
2021-08
To nie była łatwa lektura, oj nie... Z wielu powodów.
Jeśli wydaje nam się, że my, jako "ludzie Zachodu", jesteśmy w stanie uchwycić istotę iki, to jesteśmy w błędzie. Na szczęście Kuki nas z tego błędu wyprowadza, sprowadzając nas na ziemię - nie zrozumiemy iki, bo nie jesteśmy Japończykami! (Po co więc ta książka, można się zastanawiać. Japończycy w końcu iki rozumieją).
To dopiero początek. W tej książce wiele jest sprzeczności i paradoksów. Warto wspomnieć o tym, że kultura japońska uważana jest za alogiczną i idealistyczną, sam autor zresztą tak ją określa. Nie przeszkadza mu to jednak jednym z celów książki uczynić "logicznego rozumienia przeżycia"(!). Kuki bardzo się stara wykonać dobrze swoje zadanie, które zresztą sam na siebie nałożył - odpomnienia iki i wyjaśnienia tego fenomenu jako zjawiska świadomości, czego jego zdaniem nie zrobili inni badacze zajmujący się iki. W moim odczuciu jednak nie udało mi się uniknąć pułapki, w którą wpadły inne osoby badające to zjawisko - pułapki pojęciowej i zaklętego kręgu abstrakcji.
Zarówno opis iki jako zjawiska świadomości, jak i przegląd jego obiektywizacji skazany jest na wybiórczość - trzeba o tym pamiętać.
Jak Kuki przedstawia obiektywizacje iki? Dokonuje przeglądu kontekstów, w jakich iki pojawiało się na japońskich malowidłach i drzeworytach oraz w dziełach literackich. Wyłapuje szczegóły, dodaje ziarnko do ziarnka, i w ten oto sposób powstaje niezła mieszanka (rzekomych?) cech iki. Pytanie tylko, czy wszyscy japońscy artyści, których Kuki przywołuje, rozumieli iki w ten sam sposób, czy w ogóle można mówić o jednym, jednorodnym zjawisku świadomości, jakim jest iki. A może używano go po prostu w sposób intuicyjny? Nie byłabym tym zdziwiona. W takim razie jeśli Kuki wziął to na serio i zapisał całe mnóstwo postulatów, to minął się z celem (i ze znaczeniem iki, o ile może istnieć jedno znaczenie zawierające się we wspomnianych tak szumnie przez Kukiego postulatach). Czytając ten esej, miałam wrażenie, że to równie dobrze mógłby być podręcznik "Jak być iki".
Analizy Kukiego mogą w pewnych momentach wywoływać masochistyczną intelektualną przyjemność. Absolutnym hitem jest zaprojektowany przez autora i dokładnie opisany prostopadłościan, którego celem jest przedstawienie iki w relacji do innych pojęć o podobnych znaczeniach. To było straszne... Chciało mi się śmiać z zażenowania.
Argumentacja autora wydaje się też niekiedy naciągana - gdy stara się na przykład włączyć do sfery iki coś, co właściwie nie powinno się tam znajdować, jeśli damy wiarę wcześniejszym postulatom autora. No cóż.
Czy może być gorzej? Tak, może. Kuki porównuje japońskie dzieła sztuki i zwyczaje będące przejawem iki z dziełami i zachowaniami zachodnimi. Biorąc pod uwagę fakt, że Kuki był nacjonalistą, łatwo można się domyślić, która ze stron porównania wartościowana jest pozytywnie, a która negatywnie. W skrócie - to, co jest wyrazem iki, jest dobre, a to, co z iki nie ma nic wspólnego, jest prymitywne i wulgarne. (Chińczykom w pewnym momencie też się dostało, nie tylko "ludziom Zachodu"...).
No cóż, odradzać nie będę. Każdy, kto jest zainteresowany japońską estetyką, sam niech spróbuje zapoznać się z tym dziełem. Ja musiałam dawkować sobie ten esej w małych porcjach, bo inaczej miałabym ochotę wyrzucić go przez okno. A szkoda by było, bo wydanie jest doprawdy ładne i solidne.
To nie była łatwa lektura, oj nie... Z wielu powodów.
Jeśli wydaje nam się, że my, jako "ludzie Zachodu", jesteśmy w stanie uchwycić istotę iki, to jesteśmy w błędzie. Na szczęście Kuki nas z tego błędu wyprowadza, sprowadzając nas na ziemię - nie zrozumiemy iki, bo nie jesteśmy Japończykami! (Po co więc ta książka, można się zastanawiać. Japończycy w końcu iki...
"Zapiski..." to przykład literatury konfesyjnej. Są to myśli dosyć różnorodne - ze względu na objętość, na poruszaną tematykę i na ogólny nastrój. Kenkō z wrażliwością opisuje przyrodę, przytacza rozmaite anegdoty, wspomina o zwyczajach i tradycjach, m.in. tych związanych z dworskim ceremoniałem. Czasem ton zapisków jest humorystyczny, czasem refleksyjny, a czasem suchy, gdy Kenkō po prostu notuje jakieś wydarzenia.
Zaskakujące (a może i nie?) jest to, jak wiele z uwag autora jest aktualnych także obecnie. Kenkō bardzo przenikliwie opisywał ludzką naturę i formułował porady dotyczące tego, jak należy postępować. Duch buddyzmu jest tu wyraźnie widoczny - "Zapiski..." to pochwała pokory i umiaru oraz lekcja uważności. I kopalnia cytatów - jeśli ktoś z Was, tak jak ja, lubi takie rzeczy
Ta książka tchnie spokojem i mądrością - fascynujące lekturowe doświadczenie, ale zdecydowanie nie na raz; lepiej podczytywać od czasu do czasu.
"Zapiski..." to przykład literatury konfesyjnej. Są to myśli dosyć różnorodne - ze względu na objętość, na poruszaną tematykę i na ogólny nastrój. Kenkō z wrażliwością opisuje przyrodę, przytacza rozmaite anegdoty, wspomina o zwyczajach i tradycjach, m.in. tych związanych z dworskim ceremoniałem. Czasem ton zapisków jest humorystyczny, czasem refleksyjny, a czasem suchy,...
więcej Pokaż mimo to