-
ArtykułyTeatr Telewizji powraca. „Cudzoziemka” Kuncewiczowej już wkrótce w TVPKonrad Wrzesiński2
-
ArtykułyCzytamy w weekend. 17 maja 2024LubimyCzytać311
-
Artykuły„Nieobliczalna” – widzieliśmy film na podstawie książki Magdy Stachuli. Gwiazdy w obsadzieEwa Cieślik3
-
Artykuły„Historia sztuki bez mężczyzn”, czyli mikrokosmos świata. Katy Hessel kwestionuje kanonEwa Cieślik14
Porównanie z Twoją biblioteczką
Wróć do biblioteczki użytkownika2020-12-30
2019-11-14
Moja przygoda z niejakim Zahredem rozpoczęła się przy lekturze pierwszego tomu trylogii Bram ze złota – Świątyni na bagnach. Pochłonęła mnie ciekawa fabuła, genialne opisy oraz nieszablonowi bohaterowie, stworzeni tak, że żaden z nich nie był dla mnie obojętny. Kolejna część, Złote miasto, kontynuowała mój zachwyt. Ciekawa fabułą, która podążyła w zupełnie innym kierunku niż się spodziewałem, zestawienie ze sobą dwóch zupełnie różnych cywilizacji i zmuszenie ich do wspólnej egzystencji, co często dawało zabawne efekty, oraz kolejne postaci z charakterkiem, obok których nie można było przejść obojętnie. Nic dziwnego, że od trzeciego tomu trylogii spodziewałem się wiele i jak zawsze w takich sytuacjach obawiałem się, czy oczekiwania nie zderzą się ze smutną rzeczywistością. Już teraz mogę napisać, że moje obawy były niepotrzebne, a Pan Michał Gołkowski przygotował kawał wciągającej przygody.
Mimo niespodziewanej porażki Maslama nadal oblega miasto. Pertraktacje nie przynoszą poprawy sytuacji, a wręcz ją zaogniają, kolejne coraz silniejsze ataki z trudem są odpierane przez obrońców Konstantynopola. Sytuacji obrońców nie polepsza zbliżająca się zima i stopniowo zmniejszające się zasoby pożywienia. Trzeba działać, aby zmienić losy miasta, tym bardziej, że coraz głośniej mówi się o nadchodzącej pomocy dla Maslamy. Jak zawsze odpowiedzią na największe problemy staje się Zahred wraz ze swoją kompanią, która zaczyna tworzyć swego rodzaju jednostkę do zadań specjalnych i niemożliwych ;) Przeszkodami w wykonaniu poleceń okazują się być nie tylko najeźdźcy, ale również sami mieszkańcy miasta uwikłani w polityczne i społeczne gierki oraz zdrajcy nadchodzący z wielu stron.
Zmierzch Bogów przenosi nas w kolejny wir przygód. Naprawdę dzieje się tutaj dużo. Bitwy, misje specjalne, pertraktacje z Maslamą, polityczne rozgrywki. Autor zapewnił nam sytość wydarzeń pod każdym względem, zachowując przy tym wszystkie najlepsze cechy znane z poprzednich dwóch tomów trylogii Bram ze złota.
Sceny bitew, ich opisy, wchłaniają czytelnika w sam środek wydarzeń i potyczek. Każdy zadany cios mieczem czy toporem, każde zablokowane uderzenie i w końcu każda zadana śmierć jest po prostu „malowana” słowami. Czytelnik widzi oczami wyobraźni przebieg bitwy, jej uczestników oraz efekty każdego z ciosów, każdą przepołowioną szczękę czy rozłupaną czaszkę przeciwników. Ale nie samymi bitwami człowiek żyje. Przedstawienie miejsc wydarzeń, budynków pomieszczeń, zachowań społeczeństwa przenosi nas w pełni do przedstawionego świata. A jeżeli jesteśmy już przy zachowaniu społeczeństwa. Nadal bawi zestawienie zachowań mieszkańców Konstantynopola z przyzwyczajeniami brygady z Północy, porównanie ich kultur i dostosowanie przez Waregów miejscowych obyczajów do swoich wierzeń. Postaci nadal są ciekawie opisane, każdy ma tu swój charakter, zgoła odmienny od pozostałych. Nie ma tutaj postaci „płaskich”, bez wyrazu, Styl bycia, mówienia, odbierania otoczenia i zachowań, każda z tych cech idealnie określa nam z kim mamy obecnie do czynienia, możemy wręcz przewidzieć to w jaki sposób zachowa się dana postać w obecnej sytuacji. Całokształt przedstawienia miasta, społeczności, wiary, zależności politycznych, zdrad i walki o wpływy tworzy, spójny realny świat jaki mógłby rzeczywiście istnieć w obleganej stolicy. Realność świata przedstawionego i jego społeczeństwa to jedna z cech do których Michał Gołkowski zdążył już nas przyzwyczaić w poprzednich tomach przygód Zahreda. W Zmierzchu Bogów konsekwentnie brnie w tym kierunku. I chwała mu za to ;)
Przygoda przedstawiona w Zmierzchu Bogów jest zgoła inna niż w poprzednim tomie. Nie mamy tu wielkiej podróży przez pół znanego świata, a większość akcji rozgrywa się w Konstantynopolu i na przedmurzach obleganego miasta. Nie znaczy to jednak, że dzieje się tutaj niewiele. Wręcz przeciwnie. Autor nie daje nam wytchnienia, co chwila mamy do czynienia z kolejnym spiskiem politycznym lub obyczajowym, w którym uczestniczą nasi bohaterowie, kolejnych misjach do wykonania, poszukiwanie zdrajców, pertraktacje z oblegającymi oraz oczywiście wspomniane wcześniej bitwy. Jest tego trochę, dzieje się wiele i czytelnik nie ma ani chwili na nudę. Kolejne wydarzenia są po prostu wchłaniane i chce się ich coraz więcej.
Zmierzch Bogów to udane zwieńczenie trylogii Bram ze złota. Autor daje nam więcej i więcej tego co zdążyliśmy pokochać w poprzednich tomach, niebanalna historia, ciekawe postaci, wspaniałe opisy. Do tego zakończenie, które tak naprawdę zastanawia, co dalej zrobi Autor z tą historią. Patrząc na wcześniejsze książki z Siedmioksięgu Grzechu wydaje się to być oczywiste. Jednak autor pozostawił według mnie pewną furtkę, która może zmienić dalszą część tego cyklu, albo wprowadzić zupełnie nową serię powiązaną z obecną linią wydarzeń. Cokolwiek Michał Gołkowski nie zrobi, czekam z niecierpliwością na kolejne tomy.
Uważam, że Zmierzch Bogów nie zawiedzie żadnego z fanów tej serii, a jeżeli nie poznaliście jeszcze przygód Zahreda to czas to naprawić. Naprawdę warto. Szczerze, chciałbym, aby wszystkie książki czy ich serie, które będę miał przyjemność czytać w przyszłości miały tak wciągającą historię i ciekawe, interesujące postaci jak te w trylogii Bram ze złota.
Moja przygoda z niejakim Zahredem rozpoczęła się przy lekturze pierwszego tomu trylogii Bram ze złota – Świątyni na bagnach. Pochłonęła mnie ciekawa fabuła, genialne opisy oraz nieszablonowi bohaterowie, stworzeni tak, że żaden z nich nie był dla mnie obojętny. Kolejna część, Złote miasto, kontynuowała mój zachwyt. Ciekawa fabułą, która podążyła w zupełnie innym kierunku...
więcej mniej Pokaż mimo to2020-06-15
Dochodzą do nas głosy, że „Szczyty chciwości” robią furorę wśród czytelników. Nie dowierzamy, ponieważ trzeci tom – „Cień zbrodni” to majstersztyk pod każdym względem. 1 września ma ukazać się „Pokłosie przekleństwa” i już nie możemy się doczekać. Jeśli chodzi o czwarty tom, chcemy dozować go sobie powoli – bardzo powoli, by dłużej delektować się światem wykreowanym przez Panią Edytę Świętek.
Ciężko jest recenzować takie sagi bez spoilerów. Pragniemy zachęcić każdego miłośnika literatury do spotkania się z „Grzechami młodości”! Utworzony przez nas maraton czytelniczy dodał nam skrzydeł. Jest nam niezmiernie miło, że tak wiele osób bierze w nim udział, angażując się w losy bohaterów. Cudownie jest poznać zdanie innych i cieszyć się ze wspólnie przeżywanych emocji czytelniczych.
Choć to kolejna część, nie zabrakło tutaj emocji, ba – są coraz bardziej intensywne, bo już związane z osobami, które dobrze poznaliśmy. Kartka za kartką, rozdział za rozdziałem, cytat za cytatem i koniec. Nie możemy wyjść z podziwu nam fenomenem tej sagi! Zresztą klimat tamtych czasów wylewa się niemal w każdym momencie, co jest doskonałą przyprawą i pozwala wtopić się w całą fabułę. Zaskakujące – pokochaliśmy Derenia! Jaki on jest cudowny :D
Łapiemy w ręce „Szczyty chciwości” i żegnamy świat rzeczywisty.
Dochodzą do nas głosy, że „Szczyty chciwości” robią furorę wśród czytelników. Nie dowierzamy, ponieważ trzeci tom – „Cień zbrodni” to majstersztyk pod każdym względem. 1 września ma ukazać się „Pokłosie przekleństwa” i już nie możemy się doczekać. Jeśli chodzi o czwarty tom, chcemy dozować go sobie powoli – bardzo powoli, by dłużej delektować się światem wykreowanym przez...
więcej mniej Pokaż mimo to2019-12-18
„Córka bajarza” Moniki Radzikowskiej wskakuje na nasze osobiste podium w kategorii literatura dziecięca. Trafiłam na nią zupełnym przypadkiem, podczas zakupów – nagroda Biedronki za książkę dla dzieci – Piórko 2016. W przypływie emocji kupiłam wszystkie nominowane w tej kategorii :).
Ogromnym plusem tego tytuły jest przepiękne wydanie – Zielona Sowa jak zawsze staje na wysokości zadania. Ilustracje Pani Moniki Białej zachwycają. Dodają jeszcze większego uroku historii, która sama w sobie jest magiczna. Niby krótka opowieść, a wpleciono w nią ogrom emocji, pozytywnych wzruszeń i morałów. Nie jest też cukierkowo słodka, mówi o życiu w różnych kolorach – jest radość, smutek, tęsknota i nadzieja. Nadzieja gra tutaj pierwsze skrzypce, za co pokochałam „Córkę bajarza” całym swoim sercem. Od tego dzieła bije ciepło, które ciężko zdefiniować – sami musicie się przekonać.
Poznajemy tutaj bajarza, który swoimi opowieściami rozwiewał ludzkie troski, nawet podczas ciężkich czasów. Wlewał on w ludzkie serca nadzieję i radość. Był punktem odniesienia dla szczęścia. Ów starzec miał córkę – Weronkę, która charakteryzowała się subtelnością i spokojem. Kochała swojego tatusia niesamowicie mocno. Gdy ten podupadł na zdrowiu starała się mu pomóc. Nie mając lepszego rozwiązania w zanadrzu wyruszyła do starej wiedźmy, która w zamian za zdrowie taty, odebrała jej, ojcu i całemu społeczeństwu najcenniejszy z darów – umiejętność snucia magicznych opowieści. Zmartwiona tym faktem dziewczynka wyruszyła za siódmą górę i siódmą rzekę, by spotkać się z Królem Bajarzy, który miał być antidotum na ten czas nieurodzaju i smutku. Ta mała, drobna istotka stała się odzwierciedleniem ogromnej siły. Pokonała padający śnieg, sosnowy bór, lodowate wichry i wiele innych przeciwności, by odzyskać źródło nadziei. Na samym końcu drogi odkryła coś niesamowitego. Fakt ten ogromnie wzrusza i poucza. Osobiście jestem zachwycona.
Wiele tutaj pięknych cytatów, a jeden z nich stał się moim najukochańszym: „Pamiętajcie: są na tym świecie skarby, których nikt nie może odebrać. To skarby ludzkich serc”. Niech ten cytat będzie podsumowaniem całej tej magicznej książeczki.
„Córka bajarza” Moniki Radzikowskiej wskakuje na nasze osobiste podium w kategorii literatura dziecięca. Trafiłam na nią zupełnym przypadkiem, podczas zakupów – nagroda Biedronki za książkę dla dzieci – Piórko 2016. W przypływie emocji kupiłam wszystkie nominowane w tej kategorii :).
Ogromnym plusem tego tytuły jest przepiękne wydanie – Zielona Sowa jak zawsze staje na...
2021-12-13
Diabeł, szatan - jednoznacznie kojarzy nam się z postacią biblijną i zapewne większość z Was tam poszukiwałoby początków jego istnienia w naszej świadomości. Do takich osób mogę zaliczyć również siebie i tak samo idąc tym tropem sądziłem, że właśnie Biblia ukształtowała obraz Diabła w naszej kulturze. Michał Rożek w swojej książce „Diabeł w kulturze polskiej” ukazuje nam, że początki istnienia wspomnianego demona sięgają znacznie odleglejszych czasów oraz pokazuje nam jak zmieniał się obraz Szatana, jego odbiór w społeczeństwie, kulturze i życiu codziennym.
Autor w sposób ciekawy przedstawia nam informacje o wizjach diabła w religiach świata, pokazuje jaki wpływ miały one na jego obraz w Biblii, a następnie w świadomości polskiego społeczeństwa. Za pomocą źródeł historycznych, cytatów z Biblii oraz kronik, stara się ukazać nam, jaki wpływ miał on na ludzi, jak przez kolejne wieki zmieniał się jego odbiór, spostrzeganie jego postaci. Czytając tą książkę mocno się zdziwiłem, jak bardzo zmieniło się podejście ludzi do Szatana, jak bardzo różni się ono w porównaniu z naszymi pradziadami. Zadziwia to tym bardziej, że te wielkie różnice dotyczą pokoleń, u których wizja demona budowana jest głównie na podstawie Biblii.
Mimo, że jest to książka popularnonaukowa, autor przekazuje kolejne informacje w sposób niezwykle przystępny, swoje argumenty obrazuje ciekawymi, a często nawet żartobliwymi przykładami (przynajmniej dla nas, jak się okazuje nasi przodkowie podchodzili do nich niezwykle poważnie). Niejeden autor mógłby się uczyć od Michała Rożka, w jaki sposób zaciekawić tematem swoich czytelników.
„Diabeł w kulturze polskiej” to bardzo ciekawy tytuł, który każdą kolejną stroną przekazuje masę informacji w bardzo przystępnym języku. Książka napisana jest w przystępnym języku, dzięki czemu można ją polecić praktycznie każdemu, zarówno osobom, które chcą przeczytać dobrą pozycję popularnonaukową jak i również tym poszukującym ciekawych informacji na podjęty temat.
Diabeł, szatan - jednoznacznie kojarzy nam się z postacią biblijną i zapewne większość z Was tam poszukiwałoby początków jego istnienia w naszej świadomości. Do takich osób mogę zaliczyć również siebie i tak samo idąc tym tropem sądziłem, że właśnie Biblia ukształtowała obraz Diabła w naszej kulturze. Michał Rożek w swojej książce „Diabeł w kulturze polskiej” ukazuje nam,...
więcej mniej Pokaż mimo to2019-08-12
„Droga” to arcydzieło. Książka, o której ciężko spekulować. To dzieło, według mnie, ponadczasowe i ogromne w swoim przekazie. Interpretacja tej opowieści to milion dróg, z wieloma wnioskami. Każdy Czytelnik może wybrać odmienny drogowskaz. To kwestia utożsamienia się z przedstawioną tam wędrówką. Cormac McCarthy miażdży każdym zdaniem. To zaskakująco tragiczna wizja, dobijająca i bez cienia nadziei. To idealny przykład na to, jaką moc mają słowa, jak wiele potrafią wydusić z człowieka i jak bardzo pozostają w umyśle Czytelnika.
Lektura przeniesie Was w zatarty świat, bez granic – granic nadziei i ludzkiego życia. Świat zupełnie odmienny od tego, który daje nam rzeczywistość. Rzeczywistość, której nie doceniamy. W tym rozmytym obrazie dominują kłęby dymu, uschnięte drzewa, martwe trawy i krzewy, puste rzeki, nagie, szare łąki, wymarłe miasta pokryte pyłem i kurzem. To pustkowie. Pytanie czy realne, czy związane z naszymi duszami, które zatraciły się w gąszczu niewłaściwych wartości. Ta spalona kraina i spieczona ziemia przerażają. Tutaj nie ma odwrotu, naprawdę czuć przygnębiającą wizję końca. Końca wszystkiego. Możesz spoglądać przed siebie, ale nie oczekuj zbyt wiele. Ciemność – otępiająca i nieprzenikniona, wygrywa z promieniami słońca. Wiara – pozostaje, jednak jest doszczętnie rozdrobniona. Autystyczny mrok. Mimo to – idziesz, wciąż przed siebie, byle do przodu. Nie mogą zniechęcać Cię nagie drzewa na grani, autostrada jak ruiny olbrzymiego lunaparku i „wszędzie zasuszone trupy” – Twoja wyprawa to walka, o przetrwanie, o siebie, o wartości. Każdy Twój krok to siła. Przetrwasz wiele – straszne trzęsienia ziemi, „basowy huk ładunków śniegu”, „powściągliwy świt, zimny niewyraźny świat”, „bezbarwny świat z drutu i krepiny”. Wszechobecny pesymizm dobija. Najgorsze są noce – „śmiertelnie ciche i jeszcze śmiertelniej czarne”. Nie możesz się jednak poddać. Siłę pokazuje tutaj relacja ojciec – syn. Przepięknie przedstawiona. Chłopiec jest tutaj jedyną iskierką nadziei. Jest jedynym światłem w ciemności. Ojciec wie, że to koniec, że każdy nowo nadchodzący dzień jest bardziej szary od poprzedniego. Całą swoją siłę działania przekazuje jednak swojej miłości – jedynemu dziecku. Dziecko to musi podołać, musi uważać na wszystkie przeciwności losu, musi uważać na złych ludzi, tułających się po drodze, a sam krocząc nią, musi dotrzeć do celu. Jaki jest cel? Tego nikt nie wie. Wyblakły i zwietrzały świat pokazuje, co ma najgłębszą wartość. Najważniejszy jest drugi człowiek – „(…) jeden, całym światem drugiego”. Idąc pustą drogą, widząc promienie słońca, masz wiele czasu, by myśleć i analizować. Trzeba pielęgnować pamięć. Ona pozostała kolejną nadzieją na pustkowiu. „Zapominamy to, co chcemy pamiętać, a pamiętamy to, o czym chcielibyśmy zapomnieć”. Słyszysz swoje myśli. Masz przerażającą ilość czasu do bycia z samym sobą. Świat przecież ginie, codziennie powoli. „W ciemności tak wielkiej, że uszy bolały od nasłuchiwania” myśli stają się wyraźniejsze, „a sny pełne kolorów”. To wizja druzgocącej walki – o siebie. „Nigdy to bardzo długo”! Nigdy nie trać czujności –nie wiadomo kto będzie kroczył drogą obok Ciebie. Cormac McCarthy wgniata Czytelnika w fotel niemal na każdej stronie. Zauważa się tutaj przeszywający motyw wspomnień. Z jednej strony są żywe trupy w horrorze, które co krok chcą tchnąć w siebie życie, chcą być dobrymi ludźmi, by wszystko było dobrze, by nikogo nie spotkało nic złego. Z drugiej strony jest świat, „który dla niego nie był nawet wspomnieniem”. Są zagubieni ludzie skręcający w niewłaściwe kierunki, są śpiący ludzie, którzy płaczą przez piękno i dobro, jest strach – bezustanny, który wzmaga czujność, oraz utrata czasu. Najgorsze jest przyzwolenie na zło. Brak dobra to nic, w porównaniu z tym, jak bardzo zło wygrywa. Planeta, która już nie istnieje to miejsce zatraconego świata. „Nikt nie chce tu być i nikt nie chce się stąd wynieść”. Błędne koło. Umierasz Ty, umierają razem z Tobą inni; Ty tracisz część siebie, gdy inni odchodzą. Śmierć wykonuje swoje zadanie. Kiedyś „stanie na środku drogi, nie mając nic do roboty, nie mając nikogo do zabrania”. Walka Dobra ze Złem? Ja ją widzę. Dobrzy ludzie jednak ukrywają się tutaj przed samym sobą. Prawda zbliżającego się końca przytłacza. „Każdy dzień jest kłamstwem, powiedział. Ale ty umierasz. To nie kłamstwo”.
Cormac McCarthy wygenerował książkę, która jest niesamowita! Ogrom pesymizmu przeraża, jednocześnie zmuszając Czytelnika do czytania. Te słowa pochłaniają. Boisz się wrzucać je do swojej głowy, ale robisz to, co więcej pozostawiając je w sobie na bardzo długo. To dzieło, jedno z nielicznych, które naprawdę ponadczasowo pozostaje w pamięci. Jak ogień, który niesiesz w sobie. Łapcie „Drogę” i grajcie na emocjach.
Zapraszamy na „Spotkanie z książką”, które odbędzie się 14 września o godzinie 18:00 w Kawiarence Irenka. Wspólnymi siłami postaramy się zrozumieć twórczość Cormaca McCarthy’ego.
„Droga” to arcydzieło. Książka, o której ciężko spekulować. To dzieło, według mnie, ponadczasowe i ogromne w swoim przekazie. Interpretacja tej opowieści to milion dróg, z wieloma wnioskami. Każdy Czytelnik może wybrać odmienny drogowskaz. To kwestia utożsamienia się z przedstawioną tam wędrówką. Cormac McCarthy miażdży każdym zdaniem. To zaskakująco tragiczna wizja,...
więcej mniej Pokaż mimo to2020-06-04
Maraton czytelniczy z „Grzechami młodości” trwa Mieliśmy każdy z tomów dozować sobie powoli, by delektować się – nie wyszło. „Echa niewierności” już przeczytane. Co więcej chęć, by sięgnąć po „Cień zbrodni” jest tak mocna, że nie wiem czy wytrzymamy do soboty, kiedy to rusza tydzień związany z trzecim tomem. To jest tak dobre, tak świetne, tak wciągające, że jest ciężko.
Trudno opisywać losy bohaterów w drugim tomie, ponieważ można zdradzić zbyt wiele i popsuć całą zabawę. Gwarantujemy Wam jednak, że dzieje się wiele i jest naprawdę interesująco. Emocje buzują, problemy piętrzą się, a końcówka wbija w fotel. Jest ogrom miłości, niesamowita ilość pokus, które kolorują szarą rzeczywistość, jest pożądanie i chęć zdobycia tego, co złe i niedostępne. Najważniejsze, że coraz bardziej wchodzimy w losy bohaterów, których pokochaliśmy, bądź znielubiliśmy w tomie poprzednim. Kibicujemy im, angażujemy się w ich troski i radości i nie możemy odejść myślami od tego, co ich spotka, co przyniesie im każdy kolejny dzień. To najogromniejszy atut książek Pani Edyty Świętek – czyta się je z zapartym tchem i zapomina o dniu dzisiejszym. Przepadliśmy. Doszczętnie, dogłębnie i bezpowrotnie.
To zdecydowane 10/10. I tyle – naprawdę – czytajcie!
Maraton czytelniczy z „Grzechami młodości” trwa Mieliśmy każdy z tomów dozować sobie powoli, by delektować się – nie wyszło. „Echa niewierności” już przeczytane. Co więcej chęć, by sięgnąć po „Cień zbrodni” jest tak mocna, że nie wiem czy wytrzymamy do soboty, kiedy to rusza tydzień związany z trzecim tomem. To jest tak dobre, tak świetne, tak wciągające, że jest ciężko....
więcej mniej Pokaż mimo to2021-01-21
2020-07-04
Mój numer jeden. Trafiłam na książkę, która całkowicie zmieniła moją topkę tych najcudowniejszych, ponieważ bez wyolbrzymiania, z czystym sumieniem, umieściłam ją na pierwszym miejscu. Nie mogę sobie przypomnieć nic bardziej wzruszającego od tej historii. Pozostanie ona ze mną do końca życia, będę kupować „Gdzie śpiewają raki” najbliższym na każdą możliwą okazję, szerzyć kult tej książki i wracać do niej, kiedy tylko zapragnie tego moja dusza. Sama odsłuchałam ją na storytel w audiobooku, ale już zamówiłam sobie wersję papierową.
To historia Dziewczyny z Bagien, która została oskarżona o morderstwo. Kya Clark jest na przegranej pozycji, ponieważ całe społeczeństwo uważa ją za osobę aspołeczną, zbyt dziwną i przerażającą. Najłatwiej więc wrzucić ją do jednego worka z tymi najgorszymi i obrzydliwymi postaciami. Rzeczywistość jednak pisze inne scenariusze, a życie tej dziewczyny to przejmująca walka o minimalną ilość uśmiechu i nadzieję, na cokolwiek. Choć wszyscy szepczą o niej złe fakty, ona prezentuje się jako wrażliwa i inteligentna, połączona z przyrodą istota. Jest w tym wszystkim niewyobrażalnie silna, ponieważ wiąże koniec z końcem, żyjąc sama, pośród bagien. Tęskni za miłością, przyjaźnią, szczerym słowem, prawdziwym uczuciem, dotykiem – za pięknem. Siłę odnajduje w głosach przyrody, śpiewie mew, to z tych źródeł czerpie odnawialną energię. Na swojej drodze poznaje osoby, które ranią, ale dodają też skrzydeł. Mimo tylu przeciwności losu, osiąga niesamowity sukces. Jest sobą – to najistotniejsze.
To książka, podczas której naprawdę wzruszałam się niemal przy każdej sytuacji i czułam, że odczucie to wypełnia mnie od środka bardzo mocno i niewybaczalnie. To w jaki sposób przedstawiono tutaj jednostkę, jaką jest człowiek i jak wiele na taką małą postać może spaść, jest niewyobrażalne. W tym wszystkim ujmująco wpleciono przyrodę – jako główną bohaterkę, która pomaga dojrzewać człowiekowi do różnych decyzji – łatwych i trudnych. Zaskakująca relacja z całego procesu, doprowadzała mnie do skraju wyczerpania nerwowo-emocjonalnego – tak bardzo kibicowałam głównej bohaterce, tak bardzo chciałam złapać ją za rękę w tych chwilach grozy i niepewności. Nadal nie mogę wyjść z podziwu, jak ukazano tutaj aspekty związane z nieokiełznanymi siłami natury i tym, jak dzieciństwo może nas ukształtować jako osoby.
Chciałabym, czytając wiersze – te z książki, wyruszyć na tereny, gdzie Dziewczyna z Bagien żyła życiem trudnym, ale i pięknym; smutnym, ale i wypełnionym odcieniami radości; szarym, ale pomalowanym na kolory tęczy. Chciałabym porozmawiać z nią i naładować swoje akumulatory. Bo Kya Clark według mnie to bohaterka, którą powinno się naśladować, która powinna być źródłem inspiracji do działania.
Oprócz historii, która jest dla mnie druzgocąco idealna, muszę wspomnieć o tym, że „Gdzie śpiewają raki” to miód dla Czytelnika. To w jaki sposób Owens prowadzi narrację, jakich słów używa i w jaki sposób pobudza naszą wyobraźnię, to naprawdę coś magicznego i jedynego w swoim rodzaju.
Nadal nie mogę dojść do siebie, bo odbijają się w mojej głowie myśli, uczucia, wzruszenia, emocje. Ta książka wywarła na mnie piorunujący wpływ. Pragnę i sama sobie życzę tego, bym spotykała tylko taką twórczość – mądrą, z przesłaniem i przemyślaną niemal w każdym calu.
Mój numer jeden. Trafiłam na książkę, która całkowicie zmieniła moją topkę tych najcudowniejszych, ponieważ bez wyolbrzymiania, z czystym sumieniem, umieściłam ją na pierwszym miejscu. Nie mogę sobie przypomnieć nic bardziej wzruszającego od tej historii. Pozostanie ona ze mną do końca życia, będę kupować „Gdzie śpiewają raki” najbliższym na każdą możliwą okazję, szerzyć...
więcej mniej Pokaż mimo to2020-02-23
Jakie to było świetne! Jako dorosły obywatel bawiłam się przednio i wiem jedno – jak tylko dzieci będą większe, Wielki Wybuch będzie naszym numerem jeden, jeśli chodzi o wieczorną lekturę! To idealny impuls do rozwoju wyobraźni i pokazania jak ogromny jest świat i jak wiele daje możliwości! „George i tajny klucz do wszechświata” oraz „George i poszukiwanie kosmicznego skarbu” również wylądują na dziecięcej półce – nie może ich zabraknąć – zdecydowanie.
Warto czytać, ponieważ:
- wyruszycie w galaktyczną przygodę, która zagwarantuje Wam niezapomniane wspomnienia
- poznacie świetnych bohaterów, których życie jest naprawdę ciekawe
- połączycie zabawę z nauką – fabułę z wieloma ciekawostkami, które są profesjonalne i na wysokim poziomie
- zainteresujecie dzieci ogromem zagadnień, pokazując jak gigantyczny jest Wszechświat i jak wiele skrywa w sobie tajemnic
- sami zainspirujecie się przedstawioną historią, bo wplecione w nią eseje naukowe zachęcą Was do głębszego zapoznania się z ukazaną tematyką
- dzieci chłoną informacje jak gąbka – a Lucy i Stephen Hawking to idealny zestaw, by przekazać rzetelną wiedzę
- poznacie nasz Układ Słoneczny oraz zagrożenia dla naszej planety; odnajdziecie ciekawe informacje o teorii wszystkiego – prawa Newtona, powszechnego ciążenia i teoria kwantowa nie będą już dla Was straszne; wylądujecie na Księżycu; będziecie na tropie najnowszych teorii naukowych; wyobrazicie sobie i to bardzo szczegółowo Wielki Wybuch; zaobserwujecie rozszerzanie się Wszechświata; zdobędziecie wiedzę o próżni, przestrzeni, czasie i względności; staniecie się fanami Gwiezdnych Wojen, w końcu Andromeda to nie lada wyzwanie; znajdziecie odpowiedź na pytanie o jednorodność Wszechświata;
- Wielki Zderzacz Hadronów – stanie się on Waszym przyjacielem
- „Osobliwość jest miejscem, w którym w ogóle nie dają się zastosować żadne reguły matematyczne obowiązujące w fizyce” – zdanie to sprawiło, że po dzieło sięgnął również mój mąż! To lektura ponadczasowa i zdecydowanie dla każdego!
- możecie czytać to w większej grupie i dyskutować – w końcu rozmowa o świecie kwantowym to spore wyzwanie, a pomoc innych może okazać się zbawienna i urozmaici spotkanie z książką
- zaczniecie podróżować w czasie! My już stworzyliśmy kartonowy tunel czasoprzestrzenny – polecamy :D
- zobaczycie przepiękne zdjęcia
Tak poza tymi wszystkimi punktami, które mają Was zachęcić do lektury, pragnę podzielić się z Wami moim pomysłem. Jeśli lubicie rozrywkę typu Escape Room – to „George i Wielki Wybuch” jest idealnym fundamentem do stworzenia takiego pokoju zagadek. Byłby to najlepszy z możliwych pokoi dla dzieci. Mam nadzieję, że ktoś kiedyś zrealizuje ten zamysł.
Jakie to było świetne! Jako dorosły obywatel bawiłam się przednio i wiem jedno – jak tylko dzieci będą większe, Wielki Wybuch będzie naszym numerem jeden, jeśli chodzi o wieczorną lekturę! To idealny impuls do rozwoju wyobraźni i pokazania jak ogromny jest świat i jak wiele daje możliwości! „George i tajny klucz do wszechświata” oraz „George i poszukiwanie kosmicznego...
więcej mniej Pokaż mimo to2020-09-22
Historię Harley Quinn mogliśmy poznać wielokrotnie z różnych źródeł np. komiksów czy też serialu Batman: The Animated Series. . Dlatego też, gdy usłyszałem o komiksie Harleen, zastanawiałem się czy potrzebujemy tego tytułu. Tak, potrzebujemy ;)
Historia rozpisana na trzy tomy przedstawia nam powolny upadek doktor psychologii Harleen Quinzel oraz narodziny morderczej i psychopatycznej Harley Quinn. Widzimy stopniową przemianę głównej bohaterki, to co i kto miało wpływ na jej spostrzeganie świata i przede wszystkim Jokera. I mimo, że przemiana postępuje powoli, to jest po prostu fascynująca. Historia mnie pochłonęła, niezwykłą przyjemnością było poznawanie przeżyć panny Harleen, jej obaw, przemyśleń nad obecną sytuacją. Miłym akcentem było również ukazanie wpływu wydarzeń toczących się wokół głównej historii jak spotkania z Batmanem, trudna sytuacja w policji Gotham czy wypadek Harveya Denta i jego konsekwencje. Wszystko to miało wpływ na główną bohaterkę, jej odbierania rzeczywistości i interpretowanie wydarzeń w stosunku do sytuacji i postawy Jokera. Dla mnie komiks ten jest genialnym rysem psychologicznym postaci Harleen i Harley, tytuł przejrzyście pokazuje nam co wpłynęło na przemianę postaci, jaki udział miał w nim sam Joker oraz to jak przemiana ta była trudna dla pani doktor.
Kolejnym pozytywnym aspektem tego tytułu jest szata graficzna. Napisać, że ten komiks jest piękny to nic nie napisać. Grafiki idealnie obrazują klimat wydarzeń i stanu postaci znajdujących się w danej scenie. Odcienie szarości, krwista czerwień, wyblakłe barwy, wszystko idealnie pasuje do koncepcji przedstawianej w danym momencie historii podczas przeżyć bohaterów. Kolorystyka pozwala nam jeszcze lepiej przeżyć i odczuć powagę, moc i tragizm wydarzeń. Ewidentnie widać, że Stjepan Sejic przemyślał każdy kadr, każdą scenę komiksu i idealnie zgrał tekst z grafiką. Dzięki temu historia teoretycznie już znana, może być przeżywana na nowo.
Komiks Harleen to świetny tytuł zarówno pod względem treści jak i szaty graficznej. Niezależnie czy jesteście fanami uniwersum Batmana, czy raczej stronicie od tego świata, tytuł ten pochłonie Was bez reszty, a kolejne etapy historii będą dla was niezwykłym doznaniem. Ten komiks po prostu TRZEBA przeczytać!
Historię Harley Quinn mogliśmy poznać wielokrotnie z różnych źródeł np. komiksów czy też serialu Batman: The Animated Series. . Dlatego też, gdy usłyszałem o komiksie Harleen, zastanawiałem się czy potrzebujemy tego tytułu. Tak, potrzebujemy ;)
Historia rozpisana na trzy tomy przedstawia nam powolny upadek doktor psychologii Harleen Quinzel oraz narodziny morderczej i...
2019-10-05
Jakub Małecki i „Horyzont”. Zestaw idealny. Książka gigantycznie dobra. Myślałam, że poprzeczka już nie zostanie podniesiona. Osiągnęła szczyt. Panie Jakubie, ta recenzja, to moje podziękowanie. To dzieło wzrusza, opanowując każdą strefę myśli. Wybitnie tarmosi czytelniczą wyobraźnię. Wskoczyłam w to całkowicie. Mój zachwyt „rozciąga się daleko za Horyzont”.
W jeden wieczór zapoznałam się z niesamowitymi osobami – Zuzką i Mańkiem. On – były saper, snując opowieści o swoim życiu, rozwalił mnie na łopatki. Wracając do świata żywych, zrozumiał, jak trudne jest życie w czasie rzeczywistym. Bohaterstwo zniknęło za mgłą. Własne ja, powracające do świata z przeszłości, stało się małe i nieosiągalne. Zuza – postać, która wydawać by się mogło żyje chwilą. Nic bardziej mylnego. Wcielenie się w rolę Elżbiety – matki, niczym wehikuł czasu, przenosi ją do historii nieznanych, na które stara się uzyskać odpowiedzi. Pomaga jej w tym Maniek. Pomagają sobie wzajemnie – w życiu, w przetrwaniu, w byciu. Ich więź z otoczeniem i sobą zacieśnia się.
Najpiękniej ukazała się tutaj tęsknota, odwaga i przyjaźń. Te trzy są przepisem, by odnaleźć siebie – krok po kroku, kawałek po kawałku. Nie za szybko. To nie jest łatwe zadanie.
„Noc niezauważenie przechodzi w dzień, a dzień w noc, i raczej nikogo specjalnie to nie interesuje. Wszystko toczy się własnym, niezauważalnym rytmem – słońca po prostu nie ma, a zaraz potem jest, by wieczorem, ukryte za budynkami, z powrotem po cichu zniknąć”. To życie Mańka. Jego trudności, próbujące ujrzeć światło dzienne i chowające się z byle powodu, gdzieś, byle się schować. Ukryć się przed samym sobą – to najtrudniejsze zadanie. Zaszyć się w plątaninie myśli, próbując wrócić do żywych. Wojna sprawia, że każdy umiera. Dosłownie i w przenośni. Najtrudniej zaś odżyć, tkwiąc w próżni życia. Pan Jakub Małecki w doskonały sposób – w dialogach, relacjach międzyludzkich udowodnił, jakie spustoszenie sieje zespół stresu pourazowego.
„Kiedyś, jak każdy, marzyłem, żeby nie musieć nic robić. Gdybym spotkał tamtego dawnego siebie, poprosiłbym go, żeby marzył o czymś innym”. „Horyzont” w niebagatelny sposób przedstawia płynący czas. Nic nie da się cofnąć. Wszystko szaleńczo biegnie do przodu. Uciekają lata, zdrowie, zmieniają się priorytety, giną ludzie, pozostają tylko wspomnienia. Wszystko zaś to rysa, o ogromnej wartości.
„Żadna to różnica, czy takie samo życie jak moje przeżywa równocześnie dziesięć czy może dziesięć milionów osób”. Tutaj najbardziej zlokalizowałam swoje myśli. Nasze tu i teraz – dla nas tak ważne, w skali globalnej staje się niczym. Rodzinna tragedia Zuzy, tajemniczy cmentarz, historia babci, koledzy z wojska, śmierć – nikną. Niestety. Po tragedii „niebo nad Afganistanem wygląda tak samo”.
„Nie rozumiem, jak te dwa światy, ten i tamten, mogłyby mieć ze sobą cokolwiek wspólnego, nie rozumiem, dlaczego, zanim poleciałem do Afganu, nikt mi o tej przepaści nie powiedział”. Jak zawsze, autor pozostawia nas z milionem pytań. Pytań, które kierujemy głównie sami sobie. Można dyskutować, analizować te słowa bezustannie. Takie są dzieła Pana Jakuba.
Jakub Małecki i „Horyzont”. Zestaw idealny. Książka gigantycznie dobra. Myślałam, że poprzeczka już nie zostanie podniesiona. Osiągnęła szczyt. Panie Jakubie, ta recenzja, to moje podziękowanie. To dzieło wzrusza, opanowując każdą strefę myśli. Wybitnie tarmosi czytelniczą wyobraźnię. Wskoczyłam w to całkowicie. Mój zachwyt „rozciąga się daleko za Horyzont”.
W jeden...
2018-06-29
"Bo miłość jest jak drzewo: sama z siebie rośnie, głęboko zapuszcza korzenie w całą istotę człowieka i nieraz, na ruinie serca dalej się zieleni".
"W każdym z nas bowiem istnieje jakaś współzależność inteligencji, obyczajów i usposobienia, których rozwój jest łączny i ciągły, a których związek może zostać zerwany tylko podczas wielkich przewrotów w naszym życiu".
"-Czy Ty wiesz, co to jest przyjaźń? - zapytał.
- Tak - odrzekła Cyganka. - To kiedy się jest siostrą i bratem, to dwie dusze, co się dotykają nie zlewając w jedną, to dwa palce u ręki.
- A miłość? - pytał dalej Gringoire.
- O! Miłość... - odezwała się, a głos jej drżał i oczy pałały. - To być dwojgiem, co w jedno się zlewają. To mężczyzna i kobieta stopieni w jednego anioła. To niebo!".
Mój numer jeden. Książka życia! Dzieło, które nazywam magią.
"Bo miłość jest jak drzewo: sama z siebie rośnie, głęboko zapuszcza korzenie w całą istotę człowieka i nieraz, na ruinie serca dalej się zieleni".
"W każdym z nas bowiem istnieje jakaś współzależność inteligencji, obyczajów i usposobienia, których rozwój jest łączny i ciągły, a których związek może zostać zerwany tylko podczas wielkich przewrotów w naszym życiu".
"-Czy...
2021-12-19
„Klechdy, starożytne podania i powieści ludu Polskiego i Rusi” od Wydawnictwa Dragon to najnowsze wydanie zbioru wierzeń, bajek i podań ludowych z naszego kręgu kulturowego i nie tylko. Kazimierz Władysław Wójcicki zebrał owe opowieści w XIX wieku i przełożył je na język zrozumiały dla ówczesnego społeczeństwa. Książka cieszyła się wielkim uznaniem i nic dziwnego, że z czasem ukazywały się kolejne wydania. Te od wydawnictwa Dragon jest pierwszym od ponad 40 lat.
W książce zawartych jest kilkadziesiąt mniej lub bardziej znanych historii. Powiem szczerze, że większość z nich przeczytałem po raz pierwszy i nie miałem wcześniej pojęcia o ich istnieniu. Klechdy potrafią przestraszyć, wzruszyć, być brutalne, zabawne, nieść przestrogę. Mamy tutaj pełen wachlarz uczuć, które ze sobą niosą. Poza tym, każda z przedstawionych pozycji to niezapomniana historia, która na długo pozostanie w pamięci. Przykładowo poznamy historię człowieka, którego wzrok przynosił nieszczęście, dowiemy się co nieco o powstaniu Morskiego Oka i wiele innych. Co ciekawe w klechdach pojawiają się znane postaci historyczne jak np. Król Jan III Sobieski czy Królowa Jadwiga. Opowieści te pełne są również mitologii, dlatego w trakcie lektury zmierzymy się z wilkołakami, Strzygami, Topielcami i innymi monstrami z dawnych, słowiańskich wierzeń. Warto wspomnieć również, że każda z klechd posiada przypisy, które nakierowują nas na źródła, z których czerpano informacje o danej historii.
Poza wspomnianymi klechdami, w książce zawarto wstęp wybitnego folklorysty – Juliana Krzyżanowskiego oraz komentarz doktora Ryszarda Wojciechowskiego. Dzięki tym tekstom wiele dowiadujemy się o tworzeniu pierwszego wydania, historii Wójcickiego, tego czym się inspirował przy tworzeniu książki itp. Jest to naprawdę cenny materiał, który tworzy wspaniałą otoczkę do klechd oraz jest cennym źródłem informacji.
Sądzę, że „Klechdy, starożytne podania i powieści ludu Polskiego i Rusi” to bardzo ciekawa pozycja, do której zapewne jeszcze nie raz wrócę. Warto znać nasze ludowe historie, wiedzieć czego obawiali się nasi przodkowie, w co wierzyli i co ich fascynowało. Książka ta, to cenne źródło informacji, wiedzy i przede wszystkim ciekawej lektury.
„Klechdy, starożytne podania i powieści ludu Polskiego i Rusi” od Wydawnictwa Dragon to najnowsze wydanie zbioru wierzeń, bajek i podań ludowych z naszego kręgu kulturowego i nie tylko. Kazimierz Władysław Wójcicki zebrał owe opowieści w XIX wieku i przełożył je na język zrozumiały dla ówczesnego społeczeństwa. Książka cieszyła się wielkim uznaniem i nic dziwnego, że z...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2021-01-17
Polski autor, znakomite recenzje, intrygujący opis. To wszystko skłoniło mnie do zapoznania się z książką Piotra Rozmusa pt. „Kompleks Boga”. Spodziewałam się mrocznego kryminału i liczyłam na zaskakujące zakończenie. Oczekiwania były wysokie, więc z radością stwierdziłam, już po paru stronach, że mam do czynienia z wyjątkową lekturą.
Akcja powieści rozgrywa się w Szczecinie. Śledztwo w sprawie zaginięć młodych kobiet stoi w miejscu, znikają kolejne osoby. Każda z nich ma coś na sumieniu i otrzymuje tajemniczą wiadomość. Co łączy zaginionych? Kim są porywacze? W jaki sposób chcą odkupić swoje i cudze winy?
Dawno już nie trafiłam na tak angażującą powieść. Pochłania bez reszty, ani na moment nie można się oderwać. Czułam się tak jakbym czytała film. W głowie zupełnie naturalnie pojawiały się sceny, o których czytałam. Nie ma zbędnych, wyhamowujących akcję dygresji. Napięcie stopniowo rośnie i niejednokrotnie byłam zaskoczona rozwojem sytuacji. Co rusz trafiał się opis makabrycznych zdarzeń, które wryły mi się w pamięć. Chwilami myślałam, że nie zniosę dalszego czytania, ale ciekawość zwyciężała. Prócz okrucieństwa i zwyrodnienia mamy tu też intrygującą próbę odkrycia zawiłości ludzkiego umysłu. Chwilami sytuacja zaginionych jest tak beznadziejna, że nie wiem jak autorowi udało się tu przemycić odrobinę nadziei.
W moim odczuciu zakończenie wgniata w fotel. Po lekturze „Kompleksu Boga” mogę stwierdzić, że mam książkowego kaca. Minie trochę czasu zanim ułożę sobie w głowie to co stało się moim udziałem za sprawą tej książki. Nie jest to powieść lekka i przyjemna, ale warta przeczytania. Każdy następny kryminał po jaki sięgnę prawdopodobnie nie zniesie porównania do „Kompleksu Boga”. Idealny przykład książki, o której chce się zapomnieć, żeby tylko móc przeczytać ją znów. Nie znajduję tu nic do czego można się przyczepić. Jeżeli oczekujesz tajemnicy, ciekawego śledztwa, bezlitośnie realnego opisu ludzkiej natury i mrocznej podróży w głąb własnego piekła to zdecydowanie polecam ten tytuł.
Polski autor, znakomite recenzje, intrygujący opis. To wszystko skłoniło mnie do zapoznania się z książką Piotra Rozmusa pt. „Kompleks Boga”. Spodziewałam się mrocznego kryminału i liczyłam na zaskakujące zakończenie. Oczekiwania były wysokie, więc z radością stwierdziłam, już po paru stronach, że mam do czynienia z wyjątkową lekturą.
Akcja powieści rozgrywa się w...
2019-04-01
Serdecznie zapraszam: https://pokojgeeka.blogspot.com/2019/04/labirynt-duchow-carlos-ruiz-zafon.html
Witaj na Cmentarzu Zapomnianych Książek. To tajemnicze miejsce, pełno tu starych książek i wspomnień z nimi związanymi, na regałach znajdziesz gigantyczne ilości ludzkich emocji, każdy zakątek tej opuszczonej krainy przeniesie Cię w świat odległych i niewyobrażalnie pięknych emocji. Wybierz książkę, dokonaj odpowiedniego wyboru, zacznij czytać, analizuj dokładnie i poczuj, jak wypełnia ona Twoje wnętrze. Staje się Tobą, czy Ty zlewasz się z tłem jej historii? Labirynt, którym właśnie kroczysz łapie Twój umysł i serce mocno. To pakt na stałe, ta lektura to Gigantyczne wyzwanie. To piękno, moc, odwaga. To Ty.
Na finał "Cienia wiatru" czekałam z wypiekami na twarzy. Książkę kupiłam spory kawałek czasu temu. Musiała swoje odczekać. Nie chciałam od razu, bałam sie zacząć, by za szybko nie skończyć. No właśnie. 894 strony? Niemożliwe. To była chwila, moment zatracenia. Odjazd na pełnych obrotach i zdobycie ogromu wspomnień. To literatura wysokiej półki, to coś naprawdę pięknego.
W skrócie. Barcelona - jak zawsze niemożliwie magiczna. Ulica za ulicą, miejsce za miejscem, wszystko tu pochłania doszczętnie. Jesteś w wehikule czasu, to lata pięćdziesiąte ubiegłego stulecia - dość mroczne. Poznajesz Alicję Gris, której zlecono sporej rangi zadanie. Ściśle tajne zniknięcie ministra kultury. Jest tu spory związek z przeszłością, która krąży po kartkach powieści bezustannie. Śledzisz poczynania głównej bohaterki, by razem z nią, w dziwnych okolicznościach zdobyć siódmy tom serii "Labirynt duchów". Twoja historia zaczyna nabierać rozmachu. Z wypiekami na twarzy lądujesz w klimatycznej księgarni Sempere i Synowie. Sama nie wiem, czy kiedykolwiek uda mi się z tego miejsca jeszcze wyjść. Tutaj rodzą się obrazy z dzieciństwa. Tutaj analiza życia przekracza jakiekolwiek bariery. Te łączące się okoliczności, odkrycia, okazują się śmiertelnie niebezpieczne dla samej Alicji i wszystkich osób, które ona kocha. To wszystko staje się groźne dla Ciebie, bo wciąga i naprawdę nie wypuszcza ze swoich szponów.
Czytając, przygotujcie notatnik. Jeśli jesteście uzależnieni od pięknych cytatów, przygotujcie najlepiej dwa notatniki. Uwierzcie mi, przez "Labirynt duchów" się płynie. Język jest tak piękny, a cała historia tak spójna, że nie sposób jest odłożyć książkę chociażby na chwilkę. Ilość stron fakt, faktem zmusza do tego zabiegu. Myśli jednak lawirują wciąż pośród genialnego dzieła Carlosa Ruiza Zafona. Spory nacisk kładzie autor tutaj na kwestię wspomnień, one nas prześladują i są z nami każdego dnia. Trzeba je jednak odpowiednio magazynować i skrupulatnie izolować od siebie. Niemal na każdej stronie Czytelnik znajdzie ogrom wartościowych inspiracji. Inspiracji, które nauczą jak żyć, co doceniać, na czym skupiać swoją uwagę. Zatrzymasz się. Czytając, wiele razy zatrzymasz się, by złapać oddech. Będziesz wdychać litery i analizować swój los - przeszłość, teraźniejszość i przyszłość. Zgubisz się niejednokrotnie. Jest to celowy zabieg. Wtedy będziesz mieć zdrowy rozsądek i znajdziesz swoje wymarzone miejsce. "Zdziwisz się, jak silną mamy tendencję do badania teraźniejszości i przyszłości, zamiast szukać odpowiedzi w przeszłości, tam gdzie rzeczywiście można je znaleźć". Lektura tego dzieła nakieruje Twoje myślenie na przeznaczenie, wiarę, rzeczywistość wymieszaną z fikcją, wątpliwą prawdę, szczęście, które ulatnia się za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, sekrety i kłamstwa. Zaczniesz myśleć o swojej młodości i planować starość. I co wtedy? "Najczęściej zdajemy sobie sprawę z jałowości przeżywanych przez nas dni dopiero wtedy, kiedy jest nam dane żyć naprawdę". Dobrze interpretując całość staniemy przed sporym wyzwaniem. By żyć, żyć odpowiednio i wartościowo. Czytając, napełnimy się nadzieją. "Czasami, kiedy bogowie nie patrzą, a los gubi się gdzieś na drodze, nawet dobrzy ludzie potrafią zaznać trochę szczęścia w życiu". Uwierzcie mi, chwilą szczęścia było natrafienie na cykl Cmentarz Zapomnianych Książek, a szczególnie na jego finałowy tom.
Serdecznie zapraszam: https://pokojgeeka.blogspot.com/2019/04/labirynt-duchow-carlos-ruiz-zafon.html
Witaj na Cmentarzu Zapomnianych Książek. To tajemnicze miejsce, pełno tu starych książek i wspomnień z nimi związanymi, na regałach znajdziesz gigantyczne ilości ludzkich emocji, każdy zakątek tej opuszczonej krainy przeniesie Cię w świat odległych i niewyobrażalnie...
2020-10-14
Wiedzieliście, że J.R.R. Tolkien nie znosił produkcji Disneya? Mieliście świadomość, że autor ,,Hobbita" i ,,Władcy Pierścieni", pomimo angielskiej narodowości, był konserwatywnym katolikiem? Jeśli nie, a chcielibyście dowiedzieć się jak najwięcej o Ojcu Śródziemia, to właśnie wydane przez wydawnictwo Zysk i S-ka, ,,Listy" są dla Was!
,,Listy" to grube tomiszcze (ponad 600 stron i nie najmniejszy format!) zawierające kompleksowy wybór korespondencji Tolkiena z lat 1914-1973. Nic chyba nie odzwierciedla tak sylwetki Ojca Śródziemia, jak jego osobiste, przelane na papier, myśli. W wyborze 354 listów (bądź ich fragmentów) mamy świadectwa opisujące udział Tolkiena w I wojnie światowej, korespondencje z wydawcami, obraz Profesora, męża i ojca. Nie brak ciekawych szczegółów na temat jego pracy naukowej, nie brak też odniesień i rozszerzonych informacji na temat jego literatury (pewnie tych listów będą wyszukiwać ci, którzy sięgną po ,,Listy" z chęci zwiększenia wiedzy o Śródziemiu, a niekoniecznie o ich autorze). Pomiędzy listami o filologii czy mitologii są jednak i pełne czułości słowa do najbliższych – do żony i dzieci; są i świadectwa przyjaźni z C.S. Lewisem oraz innymi osobami. Mamy także okazję zapoznać się z poglądami autora – np. z jego, niechętnym liberalizmowi, katolickim konserwatyzmem, który przechodzi od ,,okopowej egzaltacji", poprzez oziębłość zapracowanego profesora i pisarza, aż do głębokiej pobożności starca. Tom zawiera ponadto poruszające fragmenty o stracie najbliższych, a w końcu nawet... list napisany kilka dni przed śmiercią!
Inną zaletą, dzięki której warto sięgnąć po ,,Listy" Tolkiena od Wydawnictwa Zysk i S-ka, to nienaganne wydanie! Twarda oprawa, obwoluta, języczek, świetna grafika na okładce – wszystko, czego tylko czytelnik potrzebuje!
Wystawiam więc w pełni zasłużoną ocenę 10/10. Dla fanów Tolkiena i jego twórczości to pozycja obowiązkowa; i jeszcze raz powtórzę – to teksty źródłowe – i żaden, w mniejszym lub większym stopniu, ulegający swoim czasom, film ich nie zastąpi!
Wiedzieliście, że J.R.R. Tolkien nie znosił produkcji Disneya? Mieliście świadomość, że autor ,,Hobbita" i ,,Władcy Pierścieni", pomimo angielskiej narodowości, był konserwatywnym katolikiem? Jeśli nie, a chcielibyście dowiedzieć się jak najwięcej o Ojcu Śródziemia, to właśnie wydane przez wydawnictwo Zysk i S-ka, ,,Listy" są dla Was!
,,Listy" to grube tomiszcze...
2022-01-29
Ten wpis to będzie jedno wielkie zachwalanie i ochy i achy!
Ostrzegam :) Jeśli nie chcecie tego czytać, to po prostu przyjmijcie do wiadomości, że te książki dla dzieci są najlepszymi, na które do tej pory trafiliśmy!
Seria „Bajki z Okienkami” wymiata pod niemal każdym względem.
Są to przepiękne wydania, z magiczną szatą graficzną.
„To hity z lat 60., 70. I 80. – urzekające prostotą, wysmakowane graficznie, zachęcające do aktywnej lektury i twórczej zabawy”.
Rodziców przenoszą w czasie i dają ogrom uśmiechu i wzruszeń.
Dzieci łapią smykałkę wyobraźni i lecą w nieznane przestworza – bardzo wartościowe i piękne.
„Listy, listy, listy” zainspirowały moją Adę do otwarcia prawdziwej poczty [tata zrobił z kartonu]. Listy miał napisać każdy członek rodziny, a córka stemplowała, segregowała – była listonoszem pełną parą. Wszystko dzięki tej książce i magicznym ilustracją Pana Juliusza Makowskiego. Z ostatnich stron książki można wyciąć koperty, skrzynkę pocztową, karoserię samochodu z napisem POCZTA, część wagonu pocztowego, część samolotu i torby dla listonosza. Magia! Magia! Magia! Oprócz tego wnętrze uczy – dzieci mają możliwość poznać nowe wierszyki.
„Pisze Krysia do „Misia”:
„Misiu mój kochany,
narysuję Ci dzisiaj
cztery tulipany”.
„Ubieramy Misia” to przepiękna i niezwykle ciepła pozycja. Sama nie wiem jak mam to opisać, by przekonać Was, o ogromnej wartości tych książek. Trzeba je zobaczyć, przeczytać, mieć w domu. Mają w sobie duszę. Duszę odkrywcy, miłośnika książek i dobrego człowieka. Ten Miś staje się żywy. Tworzymy prawdziwe otwierane okno, wzbogacamy plażę, samochód . Książki stają się przestrzenne. To wzbudza ogrom emocji. „Czytając tekst, ubieramy Misia w odpowiedni strój i wstawiamy go kolejno do łódeczki, budki z lodami, samochodu itd.” Ja z mężem bawiliśmy się nieziemsko – serio!
Wszystkie pozycje to hity, ale „Nasza podróż” to hit hitów!
Papierowy pociąg z wagonami rozwalił system!
Ledwo to u nas żyje – taką wzbudza sympatię.
„Na tworzących harmonijkę kartkach tej książeczki mamy z jednej strony pociąg, a z drugiej – krajobrazy oglądane z okna wagonu”. W podróż tym pociągiem wyruszył już pluszak Kubuś Puchatek, wszystkie figurki Binga, zabawkowe krowy :D Świetna zabawa.
Jeśli nie udało mi się Was przekonać, to … serio! Zapełnijcie biblioteczkę dzieci tymi pozycjami i sami zrozumiecie. Książki dla dzieci są cudowne, wartościowe książki dla dzieci to magia nad magią!
Ten wpis to będzie jedno wielkie zachwalanie i ochy i achy!
Ostrzegam :) Jeśli nie chcecie tego czytać, to po prostu przyjmijcie do wiadomości, że te książki dla dzieci są najlepszymi, na które do tej pory trafiliśmy!
Seria „Bajki z Okienkami” wymiata pod niemal każdym względem.
Są to przepiękne wydania, z magiczną szatą graficzną.
„To hity z lat 60., 70. I 80. –...
2020-06-23
Jaki sen tego istnienia, gdy się budzisz coś się zmienia,
chcą od ciebie byś był takim, jakim byłeś wg daty.
Nudne życie masy mas umilają wielcy ludzie od zarania,
zakładają buty i krawaty, karkołomne ich zadania.
Myją zęby, liczą, walczą, tkną kolacje,
decydują, muszą mieć więc jakąś rację.
Wielcy ludzie z dawnych lat, wciąż pytania do nich mamy,
bo jak znaja odpowiedzi, czego co oni my nie mamy?
Mieli wiedzę i podejście, czas wkładali i pytali,
się kąpali, drewniane kły wkładali, punkt obrali.
Czemu kierujemy w ich kierunku oczy,
zamiast własną kulę w górę toczyć?
Czy instancji najwyższych plany oraz dzienne jawne zmory,
są ciekawsze nad kotlety, trawnik, bas, “bathory” ?
Czy to zazdrość czy zdziwienie, satelit rozleniwienie,
inspiracja czy marudy, czy to nowa forma nudy.
Co minuta to decyzja, czy położyć się czy pobiec,
łatwiej patrzy się na mistrza aniżeli do kowadła podejść.
Książka “Możemy cię zbudować” Philip K. Dick’s wprowadza w stan zadumy, np na temat :
Osoby nie tylko sławne, ale znane z mądrości
można by odtworzyć do nowych odważnych celów, albo po prostu dla zysku.
Za dużo procesów na raz powoduje sprzężenie zwrotne
u ludzi zestresowanych nazywane paranoją i przydałby się im reset na bezludnych wyspach.
Roboty zachowują spokój, a jeśli podłączysz umysł wielkiego człowieka
to to jest dobrze skonfigurowana pomocna-chłodna-uprzejma baza danych.
Roboty szukają rozwiązania w sobie, jak mistrzowie Zen.
Ludzie szukają punktu do wskazywania palcem i są rozgoryczeni
gdy ktoś próbuje im ten palec złamać.
Definicja słów i chorób z czasem się zmienia,
razem z punktem medycznego odniesienia,
nawet nie znając siebie (nosce te ipsum)
po pierwsze nie przeszkadzać (primum non nocere), warto.
Gdy biznes źle idzie warto wystawić, czy z obawy głodu czy kocich wibrysów,
nos poza znany labirynt i szukać nowego sera.
Przeważnie koty wiedzą gdzie leży ser i czekają jak smoki w jamie skarbcu,
a walcząc z największym zagrożeniem, zapominamy o serze,
tym samym zasługujemy na niego i go uzyskujemy.
Człowiek się zmienia ciągle, ważne czy na lepsze czy na gorsze.
Kolory w palecie są ważne osobno,
gdy się łączą kontrastujące, dobrze jeśli by się nie połączył kompletnie.
Tak czy inaczej polecam ta książkę, dla momentów zadumy nad ludzkością i robotami.
Może są to odrębne jednostki w czasie, może stopnie w ewolucji, a może wielka micha owsianki.
Jaki sen tego istnienia, gdy się budzisz coś się zmienia,
chcą od ciebie byś był takim, jakim byłeś wg daty.
Nudne życie masy mas umilają wielcy ludzie od zarania,
zakładają buty i krawaty, karkołomne ich zadania.
Myją zęby, liczą, walczą, tkną kolacje,
decydują, muszą mieć więc jakąś rację.
Wielcy ludzie z dawnych lat, wciąż pytania do nich mamy,
bo jak znaja odpowiedzi,...
R e w e l a c j a!
Jak dobrze znów poczuć się dzieckiem i z wypiekami na twarzy czytać książki! :)
R e w e l a c j a!
Pokaż mimo toJak dobrze znów poczuć się dzieckiem i z wypiekami na twarzy czytać książki! :)