-
ArtykułySztuczna inteligencja już opanowuje branżę księgarską. Najwięksi wydawcy świata korzystają z AIKonrad Wrzesiński2
-
ArtykułyNie jestem prorokiem. Rozmowa z Nealem Shustermanem, autorem „Kosiarzy” i „Podzielonych”Magdalena Adamus9
-
ArtykułyEdyta Świętek, „Lato o smaku miłości”: Kocham małomiasteczkowy klimatBarbaraDorosz3
-
ArtykułyWystarczająco szalonychybarecenzent0
Biblioteczka
2024-05-14
2024-05-09
Pomysł na antologię jako taką jest bardzo ciekawy, myślę, że mimo wszystko nie jest łatwo napisać tekst na raptem 300 znaków. Jednak sporo „opowiadań” jest raczej nudnych, „bezbeckich” czy po prostu średnich – ale i tak warto sięgnąć z czystej ciekawości, bo przeczytanie tego nie zajmie dużo czasu, a można znaleźć kilka perełek. Mimo pewnego narzekania i tak daję wysoką ocenę na zachętę.
Wymienię właśnie kilka tych perełek, na które według mnie warto zwrócić uwagę: „Wiadomość ostatniego dnia” Beaty Baran, „Miejsce na dom rodzinny” Jędrzeja Chrząstka, „Szepty” Adama Figurskiego, „Pan M. przybywa do miasta” Konrada Hyżego, „Śpiąca królewna” Aleksandry Jung, „Stara wiedźma” i „Poszukiwania” Anny Kłodnickiej, „Przeprawa” Filipa Artura Kowalskiego, „Rozwój” Krzysztofa Marcińskiego, „Efekt obserwatora” i „To nie jest multiświat dla mnie” Adama Raglana.
Pomysł na antologię jako taką jest bardzo ciekawy, myślę, że mimo wszystko nie jest łatwo napisać tekst na raptem 300 znaków. Jednak sporo „opowiadań” jest raczej nudnych, „bezbeckich” czy po prostu średnich – ale i tak warto sięgnąć z czystej ciekawości, bo przeczytanie tego nie zajmie dużo czasu, a można znaleźć kilka perełek. Mimo pewnego narzekania i tak daję wysoką...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2024-04-30
Numer zalicza się raczej do tych średnich. Witold Vargas to jak zwykle nic specjalnego, za to Agnieszka Klęczar trzyma poziom jak zawsze. Tekst Joanny Kułakowskiej o „Jezuitkach Diuny” to strasznie zmarnowany potencjał – temat ogólnie bardzo ciekawy, ale w tym wydaniu to było miałkie. Jednak jeszcze gorszy był artykuł Pauliny Jasik o „Cyberpunkowej Femme Fatale” – była to nieudolna próba tłumaczenia się feministkom z tego co lubi się oglądać (zupełnie niepotrzebnie). Dalej też nijak na czele z wywiadami, na plus jak zwykle teksty Rafała Kosika i Łukasza Orbitowskiego. Opowiadania też takie średnie i niezapadające w pamięć.
Numer zalicza się raczej do tych średnich. Witold Vargas to jak zwykle nic specjalnego, za to Agnieszka Klęczar trzyma poziom jak zawsze. Tekst Joanny Kułakowskiej o „Jezuitkach Diuny” to strasznie zmarnowany potencjał – temat ogólnie bardzo ciekawy, ale w tym wydaniu to było miałkie. Jednak jeszcze gorszy był artykuł Pauliny Jasik o „Cyberpunkowej Femme Fatale” – była to...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2024-03-12
Może zbyt dużego doświadczenia z Sandersonem nie mam, ale jak na razie mogę stwierdzić, że mam pewien z nim problem. Nie jest problem z samą historią, bo grzechem byłoby powiedzenie, że jest słabym pisarzem. Jednak jest on dość męczący i zawsze muszę sobie zrobić dłuższą przerwę tak mniej więcej w połowie lektury, a po tym powrocie „smakuje” ona o wiele lepiej – tak też było i tym razem.
Każe z trzech opowiadań, z których składa się ta książka, były dobre, chociaż moje serce skradło ostatnie „Legion: Kłamstwa patrzącego” – według mnie była tam największa stawka emocjonalna i zagrożenie wobec bohaterów (w rozumieniu aspektów, więc nie do końca realnych) było prawdziwe, tak samo ciekawy i pouczający jest końcowy morał.
Pierwsze opowiadanie „Legion” również zasługuje na wyróżnienie głównie z tego względu, że tematy religii w fantastyce nie są za często poruszane, a jak są to z reguły w mierny sposób (w rozumieniu religii chrześcijańskiej). Zaś „Legion: Pod skórą”, mimo że było dobrą historią, to jak dla mnie trochę za długą i po pewnym czasie męczącą – gdzieś w połowie wytraca swoją dynamikę. Ostatecznie oczywiście polecam – Sanderson wart jest czytania.
Może zbyt dużego doświadczenia z Sandersonem nie mam, ale jak na razie mogę stwierdzić, że mam pewien z nim problem. Nie jest problem z samą historią, bo grzechem byłoby powiedzenie, że jest słabym pisarzem. Jednak jest on dość męczący i zawsze muszę sobie zrobić dłuższą przerwę tak mniej więcej w połowie lektury, a po tym powrocie „smakuje” ona o wiele lepiej – tak też...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2024-03-05
Ten numer jest niezwykłym rozczarowaniem, publicystyka jest miałka a Artur Olchowy w swoim artykule „Homo sapiens magicae” pogrąża się już w jakichś oparach absurdu, chociaż pierwsza część z poprzedniego numeru dawała nadzieje na coś ciekawszego. Zaś sam temat przewodni tego numeru został po prostu zmarnowany, szkoda, że za niego nie wziął się ktoś kompetentny w tematyce religii. A wywiad z Michelem Gondrym czyta się, jakby z nim rozmawiał jakiś nastolatek, a nie profesjonalny dziennikarz.
Proza w wydaniu zarówno polskim jak i zagranicznym jest również nieporozumieniem, może poza opowiadaniem Davide Camparsiego „Nie samym chlebem” – chociaż ono też pozostawiało trochę do życzenia. Zdecydowanie najgorsze utwory, jakie czytałem w ostatnim czasie, podczas lektury ich wszystkim miałem w głowie cytat z „Konwentu fantastycznego” Andrzeja Miszczaka: „Boże mój, [...], niech to się już skończy”. Mimo wszystko największym rozczarowaniem była Switałana Taratorina z „Życiem Marii i Olgi. Apokryfem nowego świata” – po wschodnioeuropejskim fantasty, którego jestem fanem, spodziewałem się czegoś więcej.
Ten numer jest niezwykłym rozczarowaniem, publicystyka jest miałka a Artur Olchowy w swoim artykule „Homo sapiens magicae” pogrąża się już w jakichś oparach absurdu, chociaż pierwsza część z poprzedniego numeru dawała nadzieje na coś ciekawszego. Zaś sam temat przewodni tego numeru został po prostu zmarnowany, szkoda, że za niego nie wziął się ktoś kompetentny w tematyce...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2024-02-20
Zacznę od tego, że to jest moim zdaniem najlepszy numer „Nowej Fantastyki”, jaki do tej pory czytałem. Publicystyka była na wysokim poziomie i każdy artykuł wnosił coś ciekawego (wyjątkiem jest tu kolejna przygoda „Lila i Puta”, którą niezmiennie uważam za straszny bezbek).
Z prozy polskiej o dziwo każde opowiadanie mi się podobało. Chętnie przeczytałbym jakiś rodzaj kontynuacji „Biesa kwantowego” Miki Modrzyńskiej i „Selkie” Przemysława Gula – nigdy wielkim fanem urban fantasy nie byłem, ale akurat te historie przypadłby mi do gustu, więc wielki plus i szacunek dla autorów.
Jeżeli chodzi o prozę zagraniczną to „Szlam” Anthony’ego M. Ruda i „Przed lustrem” Valentino Poppiego to jest klasa sama w sobie. Styl Valentino Poppiego już mi się spodobał w opowiadaniu „Biuro Rzeczy Zagubionych” w „NF 09/2023”, więc mogę jedynie powiedzieć, że chętnie przeczytałbym coś więcej jego pióra. Zaś ostatnie opowiadanie „Złomiarze” Laviego Tidhara było po prostu średnie, co nie znaczy jednak, że było słabe. Tak jak wspomniałem na początku, to wydanie uważam za bardzo dobre.
Zacznę od tego, że to jest moim zdaniem najlepszy numer „Nowej Fantastyki”, jaki do tej pory czytałem. Publicystyka była na wysokim poziomie i każdy artykuł wnosił coś ciekawego (wyjątkiem jest tu kolejna przygoda „Lila i Puta”, którą niezmiennie uważam za straszny bezbek).
Z prozy polskiej o dziwo każde opowiadanie mi się podobało. Chętnie przeczytałbym jakiś rodzaj...
2024-02-10
W większości artykuły zamieszczone były ciekawe, szczególny udane były tematy numeru związane z Zawiszą Czarnym i średniowiecznym rycerstwem. Trochę przytłaczająca była ilość tekstów związanych z XX w. – w mojej opinii spora ich część była po prostu nudna. Trochę też nie zgadzam się z Panem Ziemkiewiczem, który w pochlebny sposób wypowiadał się o liberum veto, a które według mnie były złom koncepcją od samego początku.
W większości artykuły zamieszczone były ciekawe, szczególny udane były tematy numeru związane z Zawiszą Czarnym i średniowiecznym rycerstwem. Trochę przytłaczająca była ilość tekstów związanych z XX w. – w mojej opinii spora ich część była po prostu nudna. Trochę też nie zgadzam się z Panem Ziemkiewiczem, który w pochlebny sposób wypowiadał się o liberum veto, a które...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2024-01-18
Numer grudniowy prezentuje się całkiem zacnie. Publicystyka jest na podobnym poziomie co w innych numer, z wyjątkiem „Religii nowej ery” Jacka Inglota. Idea tego artykułu jest dość naiwna, a jak chce się pisać na taki temat, to warto mieć jakąś podbudowę w wiedzy historycznej i teologicznej lub religioznawczej.
Publicystyka zarówna polska i zagraniczna jest na wysokim poziomie, a na wyróżnienie zasługują opowiadania Michała Kłodawskiego „Ludzie o napędzie słonecznym” i Sohei „Ostatni android, pierwszy człowiek”.
Najgorszym elementem jak zwykle jest bezbecki „Lil i Put” – mam nadzieje, że kiedyś przestanie się ukazywać (oby dość szybko).
Numer grudniowy prezentuje się całkiem zacnie. Publicystyka jest na podobnym poziomie co w innych numer, z wyjątkiem „Religii nowej ery” Jacka Inglota. Idea tego artykułu jest dość naiwna, a jak chce się pisać na taki temat, to warto mieć jakąś podbudowę w wiedzy historycznej i teologicznej lub religioznawczej.
Publicystyka zarówna polska i zagraniczna jest na wysokim...
2023-12-06
Listopadowy numer uważam za całkiem udany. Publicystyka była w większości na dość wysokim poziomie. Najbardziej moją uwagę przykuł wywiad z Joe Hillem, który niestety okazał się być bezrefleksyjnym marksistą w stylu tych ludzi związanych z ruchem „woke” – widać, że trochę za dużo wolnego czasu spędza z CNN.
Proza polska była miałka. Opowiadanie Artura Olchowego „Pościg” początkowo wydawało się ciekawe, ostatecznie jednak największym jego plusem było to, że szybko usypiało. „Znacznie więcej” Katarzyny Puzyńskiej zapowiadało się fenomenalnie, jednak zakończenie to jedno wielkie rozczarowanie. Najlepszy z polskich autorów był Marcin Opolski i jego „Oko Boga nie zobaczy” – jedyne, za którym szła jakaś ciekawsza treść skłaniająca do refleksji. „ZIIIW” Wojciecha Szydy to po prostu pomyłka i szkoda cokolwiek o nim pisać.
Proza zagraniczna była definitywnie na wyższym poziomie. Tekstów było dużo, więc nie ma co pisać o nich pojedynczo – ogólna refleksja jest taka, że warto zajrzeć do wszystkich. Według mnie najlepsze były teksty Michele Piccoliniego i Johna Chu.
Listopadowy numer uważam za całkiem udany. Publicystyka była w większości na dość wysokim poziomie. Najbardziej moją uwagę przykuł wywiad z Joe Hillem, który niestety okazał się być bezrefleksyjnym marksistą w stylu tych ludzi związanych z ruchem „woke” – widać, że trochę za dużo wolnego czasu spędza z CNN.
Proza polska była miałka. Opowiadanie Artura Olchowego „Pościg”...
2023-10-12
Ten numer jest niezwykle rozczarowujący. Publicystyka jest, bo jest, ale szczególnie interesującego artykułu nie znalazłem, obecny jest za to kolejny bezbecki epizod „Lila i Puta”.
Najgorszym elementem tego numeru są opowiadania spod pióra polskich autorów. Ostatnimi czasy nic gorszego niż „Płowy Jack” Cezarego Zbierzchowskiego nie przeczytałem, aż szkoda się rozpisywać jak ono jest złe. Pewien potencjał miała w sobie Kamila Regel pisząc „Amaterasu marsjańska”, jednak zupełnie został on zaprzepaszczony, a opowiadanie jest po prostu nużące. Zaś „Prawdziwy bohater” Tomasza Kaczmarka jest tak średni, że zapomina się o nim zaraz po przeczytaniu.
Proza zagraniczna wypada w tym porównaniu trochę lepiej. „Prastare miasto” Clarka Ashtona Smitha, jest opowiadaniem dobrym, a można je porównać do słabszych dzieł Lovecrafta, ale to nie zmienia faktu, że nadal jest ono dobre, choć jego długość rozczarowuje. „Śmierciokieł” Darii Piskozub jest najlepszym tekstem w tym numerze, w doskonały sposób opisuje psychologiczny aspekt pierwszych dni wojny. „Chwast z czasem skruszy skałę” Valerie Valdes jest również dobre, choć zrywa z pewnymi standardami klasycznego opowiadania fantasy. John Wiswell nie popisał się zbytnio w „Zrób to sam”, jest to po prostu coś tragicznego od czytania czego bolą oczy.
Podsumowując, ten numer w sumie tak średnio bym polecał.
Ten numer jest niezwykle rozczarowujący. Publicystyka jest, bo jest, ale szczególnie interesującego artykułu nie znalazłem, obecny jest za to kolejny bezbecki epizod „Lila i Puta”.
Najgorszym elementem tego numeru są opowiadania spod pióra polskich autorów. Ostatnimi czasy nic gorszego niż „Płowy Jack” Cezarego Zbierzchowskiego nie przeczytałem, aż szkoda się rozpisywać...
2023-09-29
Zaiste Martin jest pisarzem wybitnym, ale i niestety wybitnie leniwym. Po raz kolejny jestem pozytywnie zaskoczony jego książką – chociaż w tym wypadku bardziej pasowałoby określenie zbiór opowiadań. Same opowiadania w swojej istocie są niezwykle interesujące z bogatymi odniesieniami biblijnymi, tak samo postać Havilanda Tufa, której charakter na przestrzeni lat zmienia się z ekscentrycznego biednego kupca w człowieka o prawie boskich możliwościach. Wiele także wskazuje na to, że wszystkie teksty Martina SF dzieją się w jednym uniwersum, szkoda, że nie udało mu się go rozwinąć do takiego stopnia jak PLiO. Byłaby to fajna konkurencja dla uniwersum Gwiezdnych Wojen czy Mass Effect'a.
Zaiste Martin jest pisarzem wybitnym, ale i niestety wybitnie leniwym. Po raz kolejny jestem pozytywnie zaskoczony jego książką – chociaż w tym wypadku bardziej pasowałoby określenie zbiór opowiadań. Same opowiadania w swojej istocie są niezwykle interesujące z bogatymi odniesieniami biblijnymi, tak samo postać Havilanda Tufa, której charakter na przestrzeni lat zmienia się...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2023-09-27
Choć w tej książce można znaleźć kilka ciekawostek odnośnie kościoła św. Mikołaja w Grójcu, to mimo wszystko oceniam jej wartość merytoryczną dość nisko. Widać, że autor nie jest wykształconym historykiem z dobrze rozwiniętym aparatem badawczym i nie jest zaznajomiony z warsztatem pracy historyka. Na domiar złego przygotowanie redakcyjne jest tragiczne, znajduje się tutaj pełno błędów. Najciekawszym elementem są zdjęcia zamieszczone na końcu.
Choć w tej książce można znaleźć kilka ciekawostek odnośnie kościoła św. Mikołaja w Grójcu, to mimo wszystko oceniam jej wartość merytoryczną dość nisko. Widać, że autor nie jest wykształconym historykiem z dobrze rozwiniętym aparatem badawczym i nie jest zaznajomiony z warsztatem pracy historyka. Na domiar złego przygotowanie redakcyjne jest tragiczne, znajduje się tutaj...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2023-09-22
Czytając „NF 492” wiedziałem, że gdzieś w domu mam jeden z poprzednich numerów, którego nigdy nie dokończyłem. Tak więc go znalazłem i oto on.
Jeżeli chodzi o publicystykę, to większość tekstów jest dobra. Na wyróżnienie zasługuje felieton Rafała Kosika „Plastik to zło, a recykling to zbawienie. Nie”, który jest dość trzeźwym spojrzeniem na kwestię wprowadzania ekologicznych zasad w naszym życiu. Ciekawy jest także tekst Tomasza Kołodziejczaka „Poświąteczny wehikuł czasu”, szczególnie jak się we wrześniu czyta jakie plany można mieć na okres świąt Bożego Narodzenia. Zaś „Wspomnienie o Bogusławie Polchu” Waldemara Miaśkiewicza, chyba nie trzeba tłumaczyć, dlaczego jest ono istotne.
Wywiady dość słabo się zestarzały. Chociaż serial „Drakula” z Claesem Bangiem, z którym jest wywiad, nie okazał to totalną klapą, to przez ostatni odcinek jest co najwyżej średni. A o netflixowym produkcie wiedźmino podobnym to nawet żal wspominać, jedynie szkoda Henryego Cavilla, który musiał brać w tym udział i nawet po tym wywiadzie widać, że był fanem i mu zależało. Rola Jaskra w wykonaniu Joeyego Bateya, o której wspominał, że go męczyła, to warto nadmienić, że od drugiego sezonu nie męczyła tylko jego, ale i widzów.
Proza, z którą się stykamy w tym numerze, podobała mi się tylko w wydaniu polskim, chociaż nie przepadam za narracją prowadzoną z pierwszej osoby, to opowiadanie Marcina Rusnaka „Cmentarz z widoczkami” wywarło na mnie duże wrażanie i dość wysoko je sobie cenie. Z zagranicznych tekstów na wyróżnienie zasługują co najwyżej „Najpiękniejsze chwile” Kena Liu, chociaż nic odkrywczego tam nie przeczytamy, a temat poruszany w tym opowiadaniu jest jak odgrzewany kotlet, plusem jest, że autor przynajmniej trochę stara się nas zainteresować wykreowanymi postaciami. „Czarodziej Loft” Eleanor Arnason to po prostu słaba próba przeniesienia legendy na opowiadanie, a „Pod drzewem boginek” Kathleen Kayambe to pseudoartystyczny gniotek. W drugim przypadku nie rozumiem też decyzji Grzegorza Gajka, który przetłumaczył Faerie na boginki, które wywodzą się z folkloru słowiańskiego, do którego autorka ewidentnie nie przynależy, w mojej opinii o wiele bardziej pasowałby tutaj tradycyjne wróżki.
Podsumowując numer stosunkowo stary i długo się kurzył gdzieś u mnie w szafce, ale mimo wszystko warto było po niego sięgnąć, chociażby dla opowiadania Marcina Rusnaka.
Czytając „NF 492” wiedziałem, że gdzieś w domu mam jeden z poprzednich numerów, którego nigdy nie dokończyłem. Tak więc go znalazłem i oto on.
Jeżeli chodzi o publicystykę, to większość tekstów jest dobra. Na wyróżnienie zasługuje felieton Rafała Kosika „Plastik to zło, a recykling to zbawienie. Nie”, który jest dość trzeźwym spojrzeniem na kwestię wprowadzania...
2023-09-19
Czasopisma raczej czytam rzadko, a jak już to z reguły nie w całości. Tym razem zrobiłem wyjątek i w sumie nie żałuję. Część publicystyczna w większości była dobra, choć niczym szczególnym się nie wyróżniała. Chociaż fajnie było zaznajomić się trochę z postacią Lecha Jęmczyka.
W prozie polskiej w mojej opinii mamy sytuację pół na pół, dwa pierwsze opowiadania: „Krucze pióra” Adrianny Filimonowicz i „Kapitan Rackham” Cezarego Czyżewskiego uważam za bardzo dobre, choć drugie dotyczy klimatów pirackich, za którymi nie przepadam. Dwa kolejne: „Zimno, ciepło, gorąco” Krzysztofa Rewiuka i „Moja matka stała się Słowem” Marty Kładź-Kocot są w mojej opinii słabe. Oba są pseudointelektualne, a w gruncie rzeczy nie dotyczą niczego sensownego, a drugie na domiar złego jest jeszcze manifestem politycznym.
Proza zagraniczna przedstawia się pod tym względem trochę lepiej, mimo że żadne opowiadanie nie jest jakieś wybitne. Chętnie przeczytałbym kontynuację „Rzepa na duchy” Niny Kiriki Hoffman, które w pewnym sensie przypomina serial telewizyjny „Zaklinaczka duchów” i „Biura Rzeczy Zagubionych” Valentino Poppiego. „Projekt Smok” Naomi Kritzer przypomina bardziej literaturę młodzieżową, choć według mnie trzyma poziom, a „Pani na Żemerach” Ołeksijeja Gedeonowa pewnie w moim rankingu znalazłaby się wyżej gdybym znał twórczość Nikołaja Gogola.
Czasopisma raczej czytam rzadko, a jak już to z reguły nie w całości. Tym razem zrobiłem wyjątek i w sumie nie żałuję. Część publicystyczna w większości była dobra, choć niczym szczególnym się nie wyróżniała. Chociaż fajnie było zaznajomić się trochę z postacią Lecha Jęmczyka.
W prozie polskiej w mojej opinii mamy sytuację pół na pół, dwa pierwsze opowiadania: „Krucze...
2023-08-16
Jak to z antologiami była są opowiadania lepsze i grosze, z reguły jak się zsumuje to wszystko, sama książka wychodzi na średnią i tak było w tym przypadku. Na wyróżnienie zasługują zdecydowanie opowiadania Jagny Rolskiej „Spandau” i „Amber”, światy tam przedstawione są interesujące a historie zwięzłe i wciągające. W mojej opinii są jeszcze dobre dwa dobre teksty: „Nitro” Agaty Suchockiej i „Dziewczyna, której nie było” Magdaleny Kucenty, nie będę się szczegółowo o nich rozpisywał, powiem tylko, że warto się z nimi zapoznać. Obowiązkowo trzeba wspomnieć także „Dotknąć ciemności” Krystyny Chodorowskiej i Gabrieli Panika, które było zdecydowanie najgorszą rzeczą w całym zbiorze, nudne, długie i przewidywalne – czytanie tego było jedną wielką marnacją czasu, lepiej je pominąć, bo to głównie ono zaniża ocenę. Reszta opowiadań była średnia i niczym szczególnym się niewyróżniająca. Ogólnie nigdy nie byłem szczególnym fanem klimatów Cyberpunka, ale mimo wszystko warto się zapoznać z tym światem, jak się będzie miało chwile wolnego czasu.
Jak to z antologiami była są opowiadania lepsze i grosze, z reguły jak się zsumuje to wszystko, sama książka wychodzi na średnią i tak było w tym przypadku. Na wyróżnienie zasługują zdecydowanie opowiadania Jagny Rolskiej „Spandau” i „Amber”, światy tam przedstawione są interesujące a historie zwięzłe i wciągające. W mojej opinii są jeszcze dobre dwa dobre teksty: „Nitro”...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2023-08-08
Mimo wszystko dzieła Krasickiego warto znać. Choć Bajki Nowe są zdecydowanie mniej ambitne i interesujące niż Bajki i Przypowieści. Satyry są najlepsze i z całą pewnością za nimi idzie najciekawsza treść.
Mimo wszystko dzieła Krasickiego warto znać. Choć Bajki Nowe są zdecydowanie mniej ambitne i interesujące niż Bajki i Przypowieści. Satyry są najlepsze i z całą pewnością za nimi idzie najciekawsza treść.
Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
W tym numerze wyjątkowo cała publicystyka, poza może artykułami około Falloutowymi była bardzo miałka. Natomiast warto zauważyć, że Mateusz Wielgosz i Łukasz Czernecki bujają trochę w oparach absurdu w swoich tekstach, aż dziwne, że pierwszy tekst trafił do zakładki „nauka”. Szczególny zaś nacisk kładę na Czarneckiego, który pisze kilka zdań o krucjatach, będąc zaczadzonym mitami o nich.
Jeżeli chodzi o prozę zarówno polską jak i zagraniczną, była ona na dość wysokim poziomie i każde opowiadanie dobrze mi się czytało. Na plus wyróżniłbym może „Pięć posklejanych pająków” Michała Brzozowskiego i „Bibliotekę na bezludnej wyspie” Erica M. Witcheya.
W tym numerze wyjątkowo cała publicystyka, poza może artykułami około Falloutowymi była bardzo miałka. Natomiast warto zauważyć, że Mateusz Wielgosz i Łukasz Czernecki bujają trochę w oparach absurdu w swoich tekstach, aż dziwne, że pierwszy tekst trafił do zakładki „nauka”. Szczególny zaś nacisk kładę na Czarneckiego, który pisze kilka zdań o krucjatach, będąc zaczadzonym...
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to