Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach: , ,

Studiowałam politologię, więc OCZYWIŚCIE ta lektura sprawiła mi nieco radości. Autor przelatuje tutaj dosłownie nad każdym kontynentem, poświęcając mniej lub więcej uwagi większości krajów. Czasem w paru zdaniach, a czasem w nieco szerszej analizie, komentując polityczne wybory regionalnych przywódców, uzasadniając w jaki sposób geografia wpływa na ich wybory.

Najczęściej jego punkt widzenia mnie nie zaskakiwał, w kilku przypadkach dowiedziałam się czegoś nowego zwłaszcza o mniej widocznych w mediach regionach, czasami uświadamiałam sobie, że nasze zdanie się radykalnie różni (np. Naddniestrze) albo uświadomiłam sobie, że ta lektura raptem w kilka lat po publikacji podaje tak zaskakująco nierealistyczne liczby ( populacja Nigerii). Niektóre fragmenty wywołały moją konsternację, gdyż były zbyt pobieżne lub wręcz jawnie przeinaczone (przypisy tłumacza na szczęście korygują te najbardziej ostentacyjne).

Niemniej jako przystępna lektura przybliżająca geopolitykę przeciętnemu zjadaczowi chleba, nie można odmówić tej książce wartości dydaktycznej. Dla kogoś, kto po prostu interesuje się światem i chciałby sie w końcu dowiedzieć czemu ta Rosja nie może dać nam świętego spokoju, to faktycznie lektura, która da szerszy kontekst w popularnonaukowym wydaniu. Tym bardziej, że w polskich mediach ze świecą szukać newsów na temat Afryki w innym kontekście niż "pomoc humanitarna dla głodujących dzieci" lub "ci straszni migranci z Afryki".
Studentom stosunków międzynarodowych raczej bym nie polecała, no chyba, że do czytania z nudów w wakacje.

Studiowałam politologię, więc OCZYWIŚCIE ta lektura sprawiła mi nieco radości. Autor przelatuje tutaj dosłownie nad każdym kontynentem, poświęcając mniej lub więcej uwagi większości krajów. Czasem w paru zdaniach, a czasem w nieco szerszej analizie, komentując polityczne wybory regionalnych przywódców, uzasadniając w jaki sposób geografia wpływa na ich wybory.

Najczęściej...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

#przebranżowienie #jak_wychowac_geniusza
Chciałabym tę książkę przeczytać kilka lat temu, kiedy postanowiłam zająć się w życiu czymś radykalnie innym niz moje wyksztalcenie. Po raz kolejny.
To właśnie ten rodzaj lektury, po której człowiek może poczuć się lepiej z tego rodzaju wyborem wielkiego życiowego kalibru. Syndrom oszusta jest nieunikniony, ale gdy popatrzy sie na to z szerszej perspektywy, zupelnie zbedny. Ta ksiazka daje szersza perspektywe.

Kolejne rozdziały to zbiór początkowo wydaje się anegdot na temat wybitnych ludzi, których szerokie zainteresowania zaprowadziły w życiu do miejsc, z których ich sława promienieje na nas do dzis. Słyszeliśmy o nich i znamy ich nazwiska. Nastepnie pojawiają się też bohaterowie mniej znani lub rozpoznawani z innych ksiażek (np. z Superprognozowania Thetlocka albo Kahnemanna & Tverskiego). Metoda naukowa? Nie, choć jest tu mnóstwo bibliografii, która próbuje rekompensować brak typowego eksperymentu, pojawia sie duzo krytycznego myslenia.

Oceniam tę książkę wysoko, gdyż czułam jakby opowiadała po części mój życiorys oraz wyjasniala mi ze moje poczucie zazenowania nie ma naukowych podstaw, zwlaszcza gdy ktos pyta mnie o wyksztalcenie lub komentuje "myslalem ze studiowalas X" . Faktycznie, jestem otoczona specjalistami, którzy od dziecka "wiedzą czego chcą", podczas gdy ja marzyłam by "bycie człowiekem renesansu" wróciło do łask. Ta książka uświadomiła mi, że "niedostosowanie do zawodu" jest de facto czyms dosc powszechnie nie uwzglednionym w systemie edukacji, a porzadanym - pozwala na wyjscie poza ramy i klapki narzucone przez waska specjalizacje co w wielu pokazywanych tutaj sytuacjach i badaniach jest wrecz porzadane.

Dobry prezent dla ambitnych rodzicow przyszlych malych geniuszow.

#przebranżowienie #jak_wychowac_geniusza
Chciałabym tę książkę przeczytać kilka lat temu, kiedy postanowiłam zająć się w życiu czymś radykalnie innym niz moje wyksztalcenie. Po raz kolejny.
To właśnie ten rodzaj lektury, po której człowiek może poczuć się lepiej z tego rodzaju wyborem wielkiego życiowego kalibru. Syndrom oszusta jest nieunikniony, ale gdy popatrzy sie na...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Rewelacyjna książka, od dawna nie czytałam nic co wciągnęłoby mnie tak, że przeczytam jednym tchem.
Studiowałam politologię, na brak przedmiotów ekonomicznych nie mogliśmy narzekać, lecz w programie moich studiów termin ekonomia behawioralna nie pojawił się faktycznie ani razu.
Gdy zobaczyłam tę książkę na półce, postanowiłam spontanicznie sprawdzić co przez te pare lat w ekonomii się wydarzyło, zwłaszcza, ze termin "ekonomia behawioralna" naprawde niewiele mi mówił.
Historia jest pisana z perspektywy Noblisty, który przez kolejne dziesięciolecia swojego życia szkicuje nie tylko barwny świat amerykańskich ekonomistów oraz psychologów, wypełniony po brzegi nazwiskami, robi to z nierzadko w dość niewyrafinowany sposób z dość pikantnymi szczegółami, co za pewne wielu z czytających musiało przyprawić o zawał gdy czytali te rzeczy na swój temat. Cenzura pojawia się rzadko, a przy okazji opowiada on historię rozwoju ekonomii behawioralnej, której sam był najpierw butowniczym sprawcą a potem za którym wiernie się oglądano..
Początkowo posądzałam autora o szczególny narcyzm, gdy po raz kolejny chwalił się znajomością z kolejnym Noblistą, lecz może to jest po prostu taki mały światek w którym najciekawsze rzeczy przypadkiem dzieją się w Stanach i właśnie tam tych nagród Nobla rozdaje się najwięcej? Sama pamiętam z jaką dumą mój profesor chwalił się, że ma w indeksie podpis samego Miltona Friedmana. Idole Thalera przewijają się w tej książce wielokrotnie z Danielem Kahnemanem i Amosem Tversky'm na czele. Tutaj anegdot autora jest bez liku - to tego rodzaju opis zza kulis nauki, którego naukowcy raczej skąpią, skupiając się przede wszystkim na swoich naukowych dokonaniach. Z tego powodu ksiażkę czytało się (przynajmniej mi) bardzo szybko i z dużym zainteresowaniem.
O historii tworzenia ekonomii behawioralnej również dowiedziałam się dużo, absolutnie przydatna wiedza dla każdej osoby, która w na codzień zajmuje się kreowaniem strategii sprzedażowej lub cenowej produktu albo prowadzi własny biznes i sprzedaje produkty. Pozwala zwrócić uwagę na czynniki i zachowania ludzkie, które aktualnie mają sporo uzasadnienia w psychologii i ... w ekonomii behawioralnej właśnie. Tych aspektów dotyczy pierwsza część książki. Druga część od rozdziału VI bardziej zaciekawi osoby zainteresowane finansami w skali makro i giełdą, część VII to teoria gier a VIII to krótkie naszkicowanie tematyki "Nudge" (po polsku "Impuls") czyli koncepcji ekonomii behawioralnej zastosowanej na gruncie o ile dobrze zrozumiałam przede wszystkim polityki społecznej. Ten rozdział daje jedynie pojedyncze przykłady, to przedsmak tego co jest poruszone w dedykowanej książce pod tym tytułem. Właśnie za "Nudge" czyli szturchanie autor otrzymał nagrodę Nobla w dziedzinie ekonomii.
Zapewne ksiażka nie przypadkie każdemu do gustu, niemniej ktokolwiek zainteresowany choc odrobinę polityką lub gospodarka względnie analiza danych lub polubił książkę Kahnemana i Tverskiego Pulapki myslenia, może odnaleźć w niej sporo przyjemności.

Rewelacyjna książka, od dawna nie czytałam nic co wciągnęłoby mnie tak, że przeczytam jednym tchem.
Studiowałam politologię, na brak przedmiotów ekonomicznych nie mogliśmy narzekać, lecz w programie moich studiów termin ekonomia behawioralna nie pojawił się faktycznie ani razu.
Gdy zobaczyłam tę książkę na półce, postanowiłam spontanicznie sprawdzić co przez te pare lat w...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

To chyba najwazniejsza dla mnie ksiazka przeczytana w 2020.
Sklonila mnie do pojscia na terapie i przemyslenia wielu aspektow mojego zycia. Niestety czyta sie ja cholernie trudno jesli poruszane tresci dotycza ciebie i twojej rodziny, przeczytalam ja kilkukrotnie. Na penwo nie wyczerpuje tematu, niemniej przy pierwszym czytaniu byla dla mnie ogromnym odkryciem. Gdy siegalam po nia po raz kolejny, nie widzialam juz w niej nic rewolucyjnego i zdalam sobie sprawe, ze jedynie dotyka czubka gory lodowej. Niemniej, bardzo dobra na start - podobala mi sie znacznie bardziej niz podobne popularnonaukowe lektury w tym temacie.

To chyba najwazniejsza dla mnie ksiazka przeczytana w 2020.
Sklonila mnie do pojscia na terapie i przemyslenia wielu aspektow mojego zycia. Niestety czyta sie ja cholernie trudno jesli poruszane tresci dotycza ciebie i twojej rodziny, przeczytalam ja kilkukrotnie. Na penwo nie wyczerpuje tematu, niemniej przy pierwszym czytaniu byla dla mnie ogromnym odkryciem. Gdy siegalam...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Szkoda, ze ta ksiazka nie jest dostepna po polsku.
Niestety sposob pisania jest nieco niedostepny i naukowy, nie zmienia to jednak faktu, ze autor jest zarowno terapeuta jak i pacjentem, dlatego zna ten temat jak nikt inny. Zdecydowanie warto, ta ksiazka otworzyla mi oczy na wiele aspektow cptsd ktorych nie bralam wczesniej pod uwage.

Szkoda, ze ta ksiazka nie jest dostepna po polsku.
Niestety sposob pisania jest nieco niedostepny i naukowy, nie zmienia to jednak faktu, ze autor jest zarowno terapeuta jak i pacjentem, dlatego zna ten temat jak nikt inny. Zdecydowanie warto, ta ksiazka otworzyla mi oczy na wiele aspektow cptsd ktorych nie bralam wczesniej pod uwage.

Pokaż mimo to

Okładka książki Superprognozowanie. Sztuka i nauka prognozowania Dan Gardner, Philip Tetlock
Ocena 7,7
Superprognozow... Dan Gardner, Philip...

Na półkach: , ,

Świetna ksiazka.
Uczy przede wszystkim krytycznego myslenia.
Po jej przeczytaniu mialam wielokrotnie roznegorodzaju dyskusje na tematy w niej poruszane, odnalazlam takze pasje prognozowania w ramach projektu Good Judgment Project. Bardzo warto.

Świetna ksiazka.
Uczy przede wszystkim krytycznego myslenia.
Po jej przeczytaniu mialam wielokrotnie roznegorodzaju dyskusje na tematy w niej poruszane, odnalazlam takze pasje prognozowania w ramach projektu Good Judgment Project. Bardzo warto.

Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

Książka na przełamanie zastoju czytelniczego. Relatywnie lekka, czasami męcząca ciąglłym używaniem czasu teraźniejszego. Miks realizmu magicznego z metaanalizą tworzenia fabuły gry i wątkami romantycznymi w nurcie Lgbt. Całość chyba miała ambicje eksperymentalne ale wyszło delikatne romansidło dla fanów gier fabularnych. Łatwo tutaj sobie wyobrazić mistrza gry który rzuca kości, przyznaje bohaterom artefakty lub daje im dodatkowe przeszkody lub łut szczęścia. Może właśnie tak napisano te książkę? W każdym razie nie boli ale nie jest tez miałko. Polecam na wakacje.

Książka na przełamanie zastoju czytelniczego. Relatywnie lekka, czasami męcząca ciąglłym używaniem czasu teraźniejszego. Miks realizmu magicznego z metaanalizą tworzenia fabuły gry i wątkami romantycznymi w nurcie Lgbt. Całość chyba miała ambicje eksperymentalne ale wyszło delikatne romansidło dla fanów gier fabularnych. Łatwo tutaj sobie wyobrazić mistrza gry który rzuca...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Fajny prezent dla miłośnika kaw alternatywnych. Bardzo dużo dowiedziałam się z tej książki o różnych aspektach kawy. Dotąd marudziłam panom z mojej palarni speciality na rogu, żeby robili mi dripy i inne alternatywy aż ktoregoś razu po prostu nie mieli czasu ("nie jestesmy kawiarnia") i musiałam nauczyć się sobie sama robić kawę. Kawa z innych palarni nie smakowała mi tak bardzo jak ich... przyjaciółka poleciła mi tę pozycję na start, a panowie roasterzy doradzili dobry młynek i metodę ;).

Ta książka to bardzo przyjemny wstęp - teraz rozumiem już, czemu określali kawę jako "suchą" czy "popielistą", gdy mnie się nie bardzo mieściło w głowie jak napój na wodzie może być suchy, a nie mokry albo coś może smakować popiołem, którego przecież się nie je.
W końcu rozumiem trochę więcej tego żargonu, którym się posługują oraz dlaczego na opakowaniach jest wysokość nad poziomem morza, a także o co chodzi z tą obróbką washed honey czy natural, i czemu moja przyjaciółka dostosowuje temperaturę wody do obróbki, co wydawało mi się dość abstrakcyjnym pomysłem. Ta ksiażka dała mi te odpowiedzi.

Książka jest napisana i wydana w stylu slow life, czyli muszą być okruchy, klimatyczne zdjęcia z subtelnymi gradientami cienia oraz obwoluta, która zwraca uwagę swoją teksturą na półce. To graficzna dobra robota, przyjemnie się patrzy i dotyka.

Podobnie z treścią, muszą być wspomnienia z dzieciństwa, jakieś smaki babci, wsi, spojrzenia w oczy itd. Mnie ten styl nie przeszkadza, gdyż nie jest to pisane sztampowym poradnikowym językiem. Niemniej nie jestem jego wielką fanka - zwłaszcza, że niektóre rozdziały powtarzają treść wyrażoną innymi słowami. Te historie o babciach i sielankowych wsiach znam z autopsji i nie ma w tym jakiejś wielkiej wyrafinowanej magii, ale w tej książce oczywiście brzmią jak najpiękniejsze miejsce na ziemi, a dziadek musi opiekować się warzywami "z największą starannością, czułością, miłością, duszą" (co kto lubi). To taki styl pisania typowy dla Kinfolk czy innych podobnych magazynów. Gdy mój tata uprawia moje ulubione smakujące słońcem pomidory nie dokupienia w marketach i robi to jak zwykle co roku od lat i nierzadko dosadnie narzeka na jakiegoś szkodnika czy drożejący ekonawóz, zamiast rzucać spojrzenia pełne miłości i troski, w tego typu publikacjach musiałby je uprawiać "z duszą, miłością i niezwykłą dbałością w letnim słońcu mazowieckiej wsi delikatnie strząsając rosę z młodych listków". Cóż, kwestia przymiotników.

Tym niemniej, tego typu rozdziały , czytane przy kawie speciality faktycznie pomogły mi skupić się na jej smaku i wychwytywać aromaty. Przywoływały mi moje własne wspomnienia, smaki i sytuacje. Dotąd kompletnie nie zwracałam sie w kierunku takiego wspominania.

Naprawdę polecam pić kawę czytając tę książkę. Pod wpływem tej lektury zaczęłam rozróżniać smaki, które dotąd nie przyszły mi do głowy i w ogole zwracac uwagę na takie rzeczy jak "cielistość" lub "finisz". Na pewno będę wracać do niektórych z tych grafik i kiku dobrych rozdziałów technologicznych - zwłaszcza ta grafika o "idealnej kawie" i nieporządanych smakach jest bardzo przydatna. Szybko można określić czy kawę trzeba zmielić drobniej czy grubiej. Podobały mi się też niektóre metafory np o pokrojonych wczorajszych bułkach.
No a historie z prywaty ... cóż, też w stylu slow life, mindfullness i uważności (i może terapii). Niektórzy w książkach opowiadają historie o dzieciach i wnukach, psach i kotach, tutaj sa o rodzenstwie i partnerce. A ze to mniej typowe niz dziecko czy kot? Takie czasy, przyzwyczajcie sie, to już się nie zmieni. Zwraca to uwagę w 2021, w 2030 nikt juz nie zwroci uwagi.

Bardzo podoba mi sie wstazka-zakladka. Juz szukalam czegos do zalozenia danej strony a tu prosze. Jest "wbudowana".
Z minusow. Doceniam dosc szczegolowe przepisy na zrobienie kawy, ale uwazam ze powinny byc jeszcze bardziej szczegolowe albo zawierac zdjecia lub infografiki. Przydalaby sie tez strona ze zdjeciami i grafikami uzywanych przedmiotow. Dla kompletnego neofity takiego jak ja -wiem to trudno sobie wyobrazic - wiele rzeczy jest kompletnie nowych, nawet nie wiedzialam ze cos takiego jak dripper czy filtr istnieje. Przeciez kawe pija sie z kawiarki albo naciska guzik w ekspresie, to po co mi jakis termometr. Taki dla ludzi jest ok? (nie)
Wszystkie te rzeczy nabraly dla mnie ksztaltu dopiero jak ktos mi pokazal jak wyglada ta cala konewka czy dripper, niemniej np. aeropresu nadal nigdy jeszcze nie uzywalam i na podstawie tego przepisu nie umialabym uzyc. A zatem nie sa to przepisy jak to mowia programisci "odporne na idiotow", raczej dosc precyzyjne opisujace wskazowki dla poczatkujacych ale troche doswiadczonych ludzi. Dlatego pewnie poprosze kogos zeby pokazal mi jak zrobic ten aeropress a potem przeczytam przepis dla weryfikacji. Odwrotnie raczej sie nie da.

Fajny prezent dla miłośnika kaw alternatywnych. Bardzo dużo dowiedziałam się z tej książki o różnych aspektach kawy. Dotąd marudziłam panom z mojej palarni speciality na rogu, żeby robili mi dripy i inne alternatywy aż ktoregoś razu po prostu nie mieli czasu ("nie jestesmy kawiarnia") i musiałam nauczyć się sobie sama robić kawę. Kawa z innych palarni nie smakowała mi tak...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Ostatni tom, wcale nie mój ulubiony.
Irytowało mnie wiele na przyklad w jaki sposób prowadzono fabułę w tym dualnym rozdźwięku miedzy Ciri która "gdzieś tam się zgubiła" a Geraltem i świtą, którzy poszukują jej zgodnie z przekonaniem "nie wiemy dokąd idziemy, ale idziemy nawet jeśli idziemy w przeciwnym kierunku". Zachodziłam o głowę, czemu ktoś tak bystry i logiczny jak Gerald miałby przez pół książki robić coś tak głupiego jak wędrowanie bez jakichkolwiek wskazówek. A jednak robi to. I to nie sam - z dość ciekawymi bohaterami towarzyszącymi, którzy są zdecydowani poświęcić wiele a potem nawet umrzeć dla.... jakiejś dziewczynki, której nigdy nie spotkali. No tak, to takie oczywiste, że gdy spotykasz wiedźmina to nie dość, że chcesz mu pomóc, to jeszcze zmieniasz wszystkie swoje plany by tylko mu pomóc ... mimo, że on nie wie nawet jak ta pomoc miałaby wyglądać.

W kwestii Ciri szczególnie niesmaczne były pomysły jej zapładniania przez kolejnych wysoko urodzonych mężczyzn, z których każdy był dość nienaturalny i daleki od zwykłego "upoje ją winem i zaciągnę do łóżka" czy nawet "gwałtem wezmę". Król elfów nie mógł na nią patrzeć, Vilgeforz tak bardzo nie chciał z nią legnąć, że praktykował inseminację na dziesiątkach kobiet by się nauczyć jak to zrobić na tej jednej. Bonhart chciał ją poslubić na łożu jej śmierci. I tylko własny jej ojciec chciał po prostu "zrobić jej dziecko". Pamiętajmy, że to nastolatka, która nigdy nie była z żadnym męzczyzną, co najwyżej z kobietą. Po tego typu doświadczeniach nie zdziwiłabym się, gdyby zaczęła mieć duże problemy z poczuciem własnej wartości, bo przecież gdyby była piękna to pewnie nikt z tego zapłodnienia nie robiłby takiego ambarasu, a jednak robi i szuka co to zrobić, żeby jednak nie zrobić tego z nią "normalnie w łóżku". Kiedy już raz o włos prawie udaje jej się stracić to dziewictwo, to okazuje się, że jej potencjalny kochanek umiera.... Czy można mieć wiekszego pecha w tych sprawach czy to może Sapkowski wyjątkowo upardł się na tę dziewczynę - a niech już ma powody do bycia lesbijką? A może, skoro taka wyjatkowa Pani Swiatow, to chociaz w jednym niech wyjatkowa nie bedzie> Kiedyś na podobny zarzut, mój znajomy twórca mężczyzna, odparł, że chciał opowiedzieć historię zwyrodniałego męskiego świata. Moze to o to chodzio, niemniej w tym świecie na Ciri te rzeczy kompletnie nie mają wpływu. Na prawdziwą kobietę miałyby i dlatego uważam te perypetie i stosunek Ciri do nich za niezbyt realistyczne. Przy tym ogólne wrażenie pozostaje - życie milosne Ciri jest w tym tomie wyjatkowo niesmaczne.
Irytujące jest konczenie wątkow. Pod koniec ksiazka sie juz dluzy, ale każdy musi mieć swoje 5 minut bo trzeba skończyć wątek. Geralt "jakos nagle" znajduje cel swojej podrozy, wszyscy sa tam gdzie powinni byc mimo ze przez 2 tomy jakos nie mogli sie znalezc. Spoilery w postaci przepowiedni z poczatku teraz sie wszystkie sprawdzaja i niewiadomo kiedy koniec. A ja jeszcze chcialam sie dowiedziec wiecej o Ciri i o tym ja te wszystkie historie z tego i poprzeniego tomu na nia wplynely, na koncu jest wciaz mala dziewczynka teskniaca do "mamusi i tatusia", bez żadnych traum po tym jak ciagle ktos chce nia zabic ani po tym ze ci "rodzice" po prostu ja zostawili. Zostaje tylko trzymanie sie za raczke i cudowne polączenie.
Sentymentalne.
Niemniej za wiele rzeczy doceniam ten tom. Pomyslowosc innych swiatow, swietny stylizowany jezyk, mowiace jednorozce, wszystko w krolestwie Touissant łącznie z błędnymi rycerzami, zakonczenie dalekie od happy endu, a nawet wymyslone cytaty na poczatku kazdego rozdzialu.

Ostatni tom, wcale nie mój ulubiony.
Irytowało mnie wiele na przyklad w jaki sposób prowadzono fabułę w tym dualnym rozdźwięku miedzy Ciri która "gdzieś tam się zgubiła" a Geraltem i świtą, którzy poszukują jej zgodnie z przekonaniem "nie wiemy dokąd idziemy, ale idziemy nawet jeśli idziemy w przeciwnym kierunku". Zachodziłam o głowę, czemu ktoś tak bystry i logiczny jak...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

W porównaniu do poprzednich tomów, ten trzyma się w mocnej konwencji łotrzykowskiej, dwa wątki, dwie drużyny, które przez cały tom dokądś jadą, mają dużo przygód, nawalają siebie i innych ile wlezie, i ktoś zawsze depcze im po piętach. Nieco mnie ta przewidywalność wynudziła.
Wydawcy też w końcu powinni pokusić się o dodanie jakiejś mapy do tej książki.

Polecam najnowszą opracowaną w tym tygodniu przez kartografów z uniwersytetu warszawskiego http://atlas2022.uw.edu.pl/mapa-miesiaca-wiedzmin-krolestwa-polnocy/?ref=vgtimes.ruv

Na plus zaliczam formę opowieści. Zamknięcie tego tomu w klamrze opowieści w pustelniczej chatce jest bardzo ciekawym zabiegiem i dodaje całej historii dodatkowego klimatu.

W porównaniu do poprzednich tomów, ten trzyma się w mocnej konwencji łotrzykowskiej, dwa wątki, dwie drużyny, które przez cały tom dokądś jadą, mają dużo przygód, nawalają siebie i innych ile wlezie, i ktoś zawsze depcze im po piętach. Nieco mnie ta przewidywalność wynudziła.
Wydawcy też w końcu powinni pokusić się o dodanie jakiejś mapy do tej książki.

Polecam najnowszą...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Opowieść oderwanego od życia filozofa. Niedojrzały bohater spotyka dziewczynę i zamiast się jej oświadczyć jak człowiek, serwuje jej jakieś dziwaczne wywody ...filozoficzne, ale i tak z nią jest. Choć w gruncie rzeczy ma wrażenie, że ona go nie rozumie. Typowy light motiv "młodego i nierozumianego bohatera", ktorego ego rośnie wraz z wszechświatem. Zamiast skupić się na relacji z nią, pozwala jej żyć w samotności, nie zauważa zdrady, prawie nie zauważa, że ma z nią dzieci, nie zauważa nawet jej śmierci. Zamiast tego miota się w jakimś zupełnie odległym świecie, podążając za wyimaginowanym instynktem ludzi, by odkrywać, zdobywać swiat, być czymś więcej, kimś nieśmiertelnym, kimś wyjątkowym. Konstrukt psychiczny typowego nieodpowiedzialnego millenialsa. Niezdecydowanego i niechętnie podejmującego decyzje.
Może niektórzy widzą w tym science fiction i ok, dla mnie jest to zapis intelektualizowania niedojrzałości bohatera, który niegotowy na dorosłość, szuka ucieczki... w coś wyższego. Wyobrem jest albo zostać i skupić się na rodzinie, która właśnie stworzył i NORMALNIE zestarzeć się i umrzeć albo szukać tej ekstensy i nieśmiertelności, kto wie, może w kosmosie a może jako pisarz. Wyboru nie podjął i tak żyje ani tu ani tam, zawsze nieszczęsliwy, zawsze rozczarowany, wrak człowieka.

Wolę inne książki Dukaja, ta mnie dość wynudziła.

Opowieść oderwanego od życia filozofa. Niedojrzały bohater spotyka dziewczynę i zamiast się jej oświadczyć jak człowiek, serwuje jej jakieś dziwaczne wywody ...filozoficzne, ale i tak z nią jest. Choć w gruncie rzeczy ma wrażenie, że ona go nie rozumie. Typowy light motiv "młodego i nierozumianego bohatera", ktorego ego rośnie wraz z wszechświatem. Zamiast skupić się na...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Podczas gdy w Polsce dopiero co przetłumaczono poprzednią wersję, Caroline Hirons wydała pod koniec 2021 wznowioną i poprawioną edycję swojej, przez jej fanów nazywanej, "biblii".
Nie czytałam pierwszej edycji i choć miałam świadomość istnienia pani Hirons już od paru lat, jej youtube'owo a potem instagramowa osobowość nie robiła na mnie wrażenia. Sposób w jaki się wypowiada zawsze kojarzył mi się z jakąś wygadaną konsultantką w Sephorze, która zawsze wie lepiej i której nie przegadasz.
Tym niemniej kupiłam jej książkę i ją uwielbiam. Mogę być w tej kwestii stronnicza. Otóż stan mojej skóry nie szczególnie mnie zajmował, ani tym bardziej trendy (no może oprócz "polskie"+"wegańskie"). Zmieniło się to gdy w 2020 ciężko przeszłam covid i nieoczekiwanie wszystko co kładłam na twarz szczypało, piekło i bolało. Przez 2 tygodnie myłam twarz tylko wodą, błądząc i szukając kolejnych specyfików, które przyniosłyby jakąś ulgę. Porady aptekarki przynosiły tylko jakieś nietrafione zakupy.
Wróciłam zatem do bloga pani Hirons, w jej typowym stylu usłyszałam "do this, stop this nonsense, cermides, oils, you're dehydrated" i faktycznie pomogła. Udało mi się znależć coś co mi pomogło bez wydawania kasy na kolejne kosmetyki, na których jest napisane że czyni cuda, a tylko uczula.
Stąd stronniczość.

A teraz książka:
Styl jej wypowiedzi, łopatologiczny, na poziomie przedszkolaka, nierzadko, powtarzający niektóre fakty do znudzenia (np o chusteczkach nawilżanych) - cóż, to nadal jest. Czytając to po angielsku, z góry współczuję tłumaczowi. Ona mówi i pisze w stylu instagramowych live'ów i nie wiele da się z tym zrobić. To jej znak rozpoznawczy, tymi niewybrednymi komentarzami oraz zdumiewająvymi metaforami zapada w pamięć i za to ludzie ją cenią. Niemniej - to nadal babka , która opowiada ci o kosmetykach, które działają lub nie, ale z 25letnim doświadczeniem w branży. Ale wciąż sprzedawca z wieloletnim doświadczeniem w sprzedaży. I po wielu kursach sprzedaży. No - to widać i słychać. Nie czepiam się tego stylu i tego przekazu, bo on jest na miarę naszych czasów i na miarę współczesnej medialnej i telligencji, często zbyt in your face, ale to zapada, trafia i w rezultacie komuś coś zostaje w głowie z tej lektury.
Treść:
W kwestii cery wysuszonej przesusoznej itp z uwagi na powyżsżą stronniczość dla mnie to guru. W pozostałych kwestiach nie jestem żadną specjalistką, lecz prezentuje ona trend zgoła inny niż dotąd. Nazwijmy go "dermatologiczny", "składniki które działają, reszta to marketing". Odróżnia się tym na tle innych tego typu influencerek także w Polsce gdzie nawołuje się do stosowania kosmetyków "naturalnych", "eko", "organicznych", a przy tym pełnych olejków eterycznych i "naturalnych alergenów" od których cera może szczypać jeszcze bardziej. Dlatego przeczytamy raczej o takiej pielęgnacji cery w której "stop this nonsence, everything is natural" czyli marki /składniki które mają udowodnione naukowo działanie a nie zielony naturalny marketing.

To co mi się podoba to dość jasna struktura książki, opis typów cery, opis tego jakich kosmetyków używać w jakiej kolejności, opis róznych chorób cery, opis w jakim wieku używać więcej /mniej czego,na jakie "skin condition" (problemy skórne?) Stosować co, co używać w czasie ciąży a co w czasie menopauzy, czego nie używać nigdy i co na pewno nie zadziała, co pokochać bo bez korekcji chirurgicznej to wiele nie zdziałasz wieć oszczęść kasę.
Szczególnie podobał mi się ostatni rozdział o markach oraz marketingu w tym lista tez, które przemysł beauty wygłasza, a które nie maja zdaniem pani Hirons sensu. I...wiedząc, że pracuje ona w tej branży 25lat, to buduje jej wiarygodność. O wielu z nich pisze, że nie jest fanką i dlaczego.
Tego typu rozdział dość krytyczny wobec niektórych marek to wg mnie też znak czasów i dużej pewności siebie, gdyż będąc częścią tej branży i doradzając wielu markom, rozpoczyna publiczną dyskusję na temat szkodliwych jej zdaniem dla zdrowia ludzi trendów, oskarżając o to marki, te trendy promujące,wprost lub nie. Innymi słowy, C Hirons ma ambicję kształtować etyczne naukowe trendy, a nie BYĆ trendem.

Przy tym, doceniam również fakt, że propozycje kosmetyczne uwzględniają szerszy przedział cenowy. Wprawdzie wiele z nich to kosmetyki jednak high-end, to jednak można znaleźć coś z róznych półek.

To co do mnie nie trafiło w tej książce to promowanie lokalnych brytyjskich marek siłą rzeczy niedostępnych w Polsce, a także wyraźne sympatyzowanie z brandami swoich przyjaciół czyli markami Zelens, Kate Sommerville, Dr D Gross, Josh Rosebrook oraz Jordan Samuel. Z powyższych tylko DGross jest dostępna w Polsce. Niewykluczam, że to dobre marki, ale czytanie peanów pochwalnych na ich temat jest już dość męczące, bo robi to wszędzie i na każdym kanale jakby to był ostatni cud świata (np kosmetyk the blue cocoon jest kultowy tylko i wyłącznie dlatego że ona uczyniła go kultowym). Życzyłabym sobie, żeby do polskiego wydania, ktoś dopisał wstęp lub suplement z propozycją czegoś z lokalnego rynku.

Niemniej - dużo się z tej książki dowiedziałam nawet znając już blog czy oglądając czasem livey na instagramie.

Myślę, że to pozycja do której wrócę na pewno przed 40stką i później. Gdy cały internet pisze o pielęgnacji skóry dwudziesto i trzydziestolatek, w końcu ktoś poświęca uwagę osobom starszym oraz w czasie i po menopauzie. I choć mam 34l i dość normalną i nieskomplikowaną cerę, jak to ujęła Caroline, "the goal is OLD", starzenie czeka nas wszystkich.

Podczas gdy w Polsce dopiero co przetłumaczono poprzednią wersję, Caroline Hirons wydała pod koniec 2021 wznowioną i poprawioną edycję swojej, przez jej fanów nazywanej, "biblii".
Nie czytałam pierwszej edycji i choć miałam świadomość istnienia pani Hirons już od paru lat, jej youtube'owo a potem instagramowa osobowość nie robiła na mnie wrażenia. Sposób w jaki się...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Dostałam tę książkę w prezencie i przeczytałam przy okazji leżenia w łóżku z grypą. Idealny towarzysz.
Historia jest linearna, brak wątków pobocznych, przez 400 stron towarzyszymy głównej bohaterce boginii Kirke w jej życiowych perypetiach, które są bardzo wprawnie wplecione między różne powiązane i niepowiązane ze sobą mity greckie, tak aby tworzyły spójną całość.
Ta spójność wyszła bardzo dobrze. Punkt widzenia boskiej głównej bohaterki jednak ewoluuje irytująco wolno jak na kogoś kto żyje setki lat. Książka jednak wciąga jak typowe obyczajowe czytadło.
Nie jest to wybitna literatura, niemniej, przypominanie sobie wątków z mitologii greckiej w tej sfabularyzowanej formie dostarczyło mi sporo przyjemności, dlatego polecam osobom lubiącym obyczajowe telenowele z bogami i herosami w tle.

Dostałam tę książkę w prezencie i przeczytałam przy okazji leżenia w łóżku z grypą. Idealny towarzysz.
Historia jest linearna, brak wątków pobocznych, przez 400 stron towarzyszymy głównej bohaterce boginii Kirke w jej życiowych perypetiach, które są bardzo wprawnie wplecione między różne powiązane i niepowiązane ze sobą mity greckie, tak aby tworzyły spójną całość.
Ta...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Ostatnio lubię słonie. Szukając czegoś na ich temat, koleżanka poleciła mi tę biografię.Goodreads utwierdziło mnie w tym wyborze i faktycznie jest to opowieść, z której można dowiedzieć się bardzo wiele o dzikiej przyrodzie Kenii.
Pretensjonalny tytuł nieco oddaje charakter autobiografii pani Daphne Sheldrick, która w staroświecki odrobinę wybielony sposób, nikomu nie chcąc powiedzieć złego słowa, opowiada historię swojego życia, trzech związków, dzieci, wnuków. Ot, życie autorki, która pisarką być nie zamierzała, nieco pensjonarskie w relacji, przesiąknięte duchem odległej epoki.
To co w tej historii naprawdę urzeka to jej relacje ze zwierzętami i szczegółowo opisana droga do ich lepszego poznania, uczenia się na błędach i niebywałej cierpliwości i miłości okazywanej tym zwierzętom. Wszystkie zwierzęta o których pisze, a wspomina ich całe setki na tych 470 stronach, mają imiona, historie, perypetie. Niektóre przeżyją, inne zginą lub nie uda się ich odratować, lecz każda śmierć przynosi autorce lekcje na temat tego jak tę opiekę poprawić.

Ta książką zrobiła na mnie piorunujące wrażenie. Mimo nieco pensjonarskiego stylu, treść jest unikalna. Polecam każdemu/ej, kto wybiera się do Afryki lub kogo ciekawi życie dzikiej przyrody.

Ostatnio lubię słonie. Szukając czegoś na ich temat, koleżanka poleciła mi tę biografię.Goodreads utwierdziło mnie w tym wyborze i faktycznie jest to opowieść, z której można dowiedzieć się bardzo wiele o dzikiej przyrodzie Kenii.
Pretensjonalny tytuł nieco oddaje charakter autobiografii pani Daphne Sheldrick, która w staroświecki odrobinę wybielony sposób, nikomu nie chcąc...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

Dla mnie to juz kolejna powieść tego autora i wydaje mi się najbardziej dokładnie komentować współczesną mu rzeczywistość. Zasady świata planety ksi wydają się być bardzo trafną diagnozą zachowań grup elitarnych sprawujących władzę wraz z uwzględnieniem procesów jej degeneracji. Jednocześnie sam główny bohater to osoba, która choć początkowo chce dobrze, sama ulega moralnej degeneracji przez kontakt z systemem, który chce inwigilować. Dostrzeżenie społecznej izolacji i mechanizmów propagandowych, które kształtują świadomość społeczną wydają mi sie wyjątkowo niebywałe jak na czasy w których tego rodzaju wiedzy nikt nie wykładał na studiach. Jej lektura musiała wówczas otwierać ludziom oczy. Zdumiewa mnie, że mimo tak czytelnych paraleli tę książkę w ogóle udało się wydać.

Dla mnie to juz kolejna powieść tego autora i wydaje mi się najbardziej dokładnie komentować współczesną mu rzeczywistość. Zasady świata planety ksi wydają się być bardzo trafną diagnozą zachowań grup elitarnych sprawujących władzę wraz z uwzględnieniem procesów jej degeneracji. Jednocześnie sam główny bohater to osoba, która choć początkowo chce dobrze, sama ulega moralnej...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

Niesamowicie podobał mi się pudełkowy pomysł na określenie fabuły w której najpierw pisze narrator, który znalazł tłumaczenie, potem wstęp do owego tłumaczenia pisze ów tłumacz, by następnie oddać głos głównemu bohaterowi, który boryka się z tytułowym cylindrem. Lektura to dość miła każdemu, kto wyobraża sobie, co by było gdyby mógł być Nieśmiertelny :).

Niesamowicie podobał mi się pudełkowy pomysł na określenie fabuły w której najpierw pisze narrator, który znalazł tłumaczenie, potem wstęp do owego tłumaczenia pisze ów tłumacz, by następnie oddać głos głównemu bohaterowi, który boryka się z tytułowym cylindrem. Lektura to dość miła każdemu, kto wyobraża sobie, co by było gdyby mógł być Nieśmiertelny :).

Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

O Agualuzie po raz pierwszy usłyszałam dzięki zajęciom z kultury krajów portugalskojęzycznych, ale nie sądziłam, że ta lektura zrobi na mnie aż takie wrażenie. Po pierwsze czytanie jest do pewnego stopnia utrudnione z uwagi na to, że narratorem każdego rozdziału jest ktoś inny i nie zawsze wiadomo kto. Po drugie sama konstrukcja książki jest nieco pudełkowa, przenika się. Na jednym planie dziennikarz z mozambijską saksofonistką decydują się nakręcić film o wymyślonej bohaterce Laurentinie. Na drugim planie ta oto Laurentina podróżuje wraz ze swoim chłopakiem po Afryce w poszukiwaniu śladów swojego ojca. Postać ta tak głęboko wnika w psychikę autora scenariusza i filmu, że prawdziwe i wymyślone postaci spotykają na swojej drodze te same osoby, które jednak w obu tych planach pełnią inną funkcję. Ten zabieg sprawia, że czytelnik dostaje niezwykły wgląd w umysł twórcy i jego artystyczny proces kreacji w czasie jej tworzenia. Niezwykłe. A w końcu po trzecie, książka stawia wiele pytań o portugalską, ale przede wszystkich afrykańską tożsamość, o tym w jaki sposób wiedza o pochodzeniu człowieka go definiuje. Problem z tożsamością ma nie tylko Laurentina, która szuka ojca, ale i jej ciemnoskóry portugalski chłopak. W czasie podróży doświadczają oni kulturę Angoli na własnej skórze, poprzez spotkania z ludźmi, muzyką czy nawet nieopatrzne natknięcie sie na morderstwo.
Zatrważająca historia tego kraju ukrywa się między spotkaniami i niedopowiedzianymi życiorysami spotykanych bohaterów. Czy to we wspomnieniach na temat wojny w Angoli, czy w postaci amerykańskiego żołnierza, który postawnawia pozostać w Afryce, czy w osobie włoskiego szpiega, którego spotyka egzekucja. Postacie te wydają się magiczne, ale przypominają o nierozliczonej historii tego regionu, w którym można znaleźć schronienie, ale w którym nie powinno czuć się bezpiecznym. Oczekiwanie, że będzie to szybka i lekka lektura jest złudne, mimo pozornie telenowelowej fabule. Uważny i cierpliwy czytelnik zostanie jednak nagrodzony.
Rewelacyjna książka, zdecydowanie za mało doceniana.

O Agualuzie po raz pierwszy usłyszałam dzięki zajęciom z kultury krajów portugalskojęzycznych, ale nie sądziłam, że ta lektura zrobi na mnie aż takie wrażenie. Po pierwsze czytanie jest do pewnego stopnia utrudnione z uwagi na to, że narratorem każdego rozdziału jest ktoś inny i nie zawsze wiadomo kto. Po drugie sama konstrukcja książki jest nieco pudełkowa, przenika się....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Czy ta książka zmieni twoje życie? Nie. Czy zmieni twoje myślenie o polskiej fantastyce. Niewykluczone, ale nie radykalnie. Czy przyjemnie mija czas przy niej? Owszem.

Czy ta książka zmieni twoje życie? Nie. Czy zmieni twoje myślenie o polskiej fantastyce. Niewykluczone, ale nie radykalnie. Czy przyjemnie mija czas przy niej? Owszem.

Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Jestem pod wrażeniem audiobooka przeczytanego przez Macieja Stuhra, ach ten jidisz w jego wykonaniu, ach ten polski, potoczysty, z piękną dykcją, międzywojennym szarmem.
Ten audiobook polecam zdecydowanie (legimi)!
Sama książka zdecydowanie bardzo męska, co z tego, że multi-kulti, i tak najciekawsze postaci kobiece to dziwki. Niemniej, Polska dostała tutaj swojego "ojca chrzestnego" i nie chodzi tu o współczesnych polityków. Wolę "Dracha", ale stylistyka konswekwentna, a język piękny.

Jestem pod wrażeniem audiobooka przeczytanego przez Macieja Stuhra, ach ten jidisz w jego wykonaniu, ach ten polski, potoczysty, z piękną dykcją, międzywojennym szarmem.
Ten audiobook polecam zdecydowanie (legimi)!
Sama książka zdecydowanie bardzo męska, co z tego, że multi-kulti, i tak najciekawsze postaci kobiece to dziwki. Niemniej, Polska dostała tutaj swojego "ojca...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Zapewne nie sięgnęłabym po tę książkę, gdyby nie aktywna jej promocja, mnóstwo pozytywnych recenzji i nagród. Zasłużone.

Niemniej jeśli zadać sobie pytanie - jakie książki/filmy w Polsce zdobywają nagrody - łatwo strzelić, że będzie to o kościele i o jakiejś patologii. W przypadku tej książki o zdecydowanie tej najgorszej - pedofilii.

Ten reportaż jest dobry nie tylko ze względu na mocno, ważną i aktualną treść, ale również ze względu na warsztat. Czuć tutaj duży poziom wrażliwości, pokazanie problemu z wielu stron, interesujące konstruowanie opowieści. Trudna lektura, ale paradoksalnie bardzo dobrze się czyta.

Zapewne nie sięgnęłabym po tę książkę, gdyby nie aktywna jej promocja, mnóstwo pozytywnych recenzji i nagród. Zasłużone.

Niemniej jeśli zadać sobie pytanie - jakie książki/filmy w Polsce zdobywają nagrody - łatwo strzelić, że będzie to o kościele i o jakiejś patologii. W przypadku tej książki o zdecydowanie tej najgorszej - pedofilii.

Ten reportaż jest dobry nie tylko...

więcej Pokaż mimo to