-
ArtykułyBieszczady i tropy. Niedźwiedzia? Nie – Aleksandra FredryRemigiusz Koziński3
-
ArtykułyCzytamy w weekend. 26 kwietnia 2024LubimyCzytać278
-
ArtykułySzpiegowskie intrygi najwyższej próby – wywiad z Robertem Michniewiczem, autorem „Doliny szpiegów”Marcin Waincetel6
-
ArtykułyWyślij recenzję i wygraj egzemplarz „Ciekawscy. Jurajska draka” Michała ŁuczyńskiegoLubimyCzytać2
Biblioteczka
2024-03-02
2024-01-26
https://slowemmalowane.blogspot.com/2024/01/john-berger-sposoby-widzenia.html
https://slowemmalowane.blogspot.com/2024/01/john-berger-sposoby-widzenia.html
Pokaż mimo to
W 2001 r. została wydana niewielka książka jubileuszowa, zawierająca esej amerykańskiej historyczki sztuki Lindy Nochlin (1931-2017). Esej nosił tytuł Dlaczego nie było wielkich artystek? i po raz pierwszy został opublikowany w 1971 r. na łamach magazynu „ARTnews”. Oprócz tego w książce znalazł się kolejny esej z 2006 r. zatytułowany: „Dlaczego nie było wielkich artystek?”. Trzydzieści lat później. Za wstęp do wydania mającego uświetnić 50 lat jakie minęły od ukazania się eseju, odpowiedzialną była Catherine Grant. Podkreśliła w nim, że esej stał się fundamentem dla feministycznej teorii sztuki.
Lindy Nochlin otwarcie tłumaczyła, że twórczość zależna jest od kształcenia i formy edukacji, a nie od posiadania talentu. Podkreślała, że wymagania społeczne stawiane wobec mężczyzn i kobiet były od zawsze odmienne. Istniały ideologiczno-kulturowe ograniczenia, które wpłynęły na pozycję kobiet w świecie sztuki. Nie było wielkich artystek, choć nie brakowało tych interesujących i bardzo dobrych. Autorka wymienia artystki, które ugruntowały swoją pozycję w świecie mężczyzn takie, jak: Angelika Kauffman, Artemisia Gentileschi, Berthe Morisot, Madame Vigee-Lebrun. Takie wyjątki są jednak nieliczne, a doświadczenia i sytuacja kobiet w społeczeństwie była od wieków odmienna od doświadczeń i sytuacji mężczyzn. Kobiety to zazwyczaj uległe istoty, którym trudno było zrezygnować z wygód i dóbr materialnych. Autorka zauważa, że nie było wielkich artystów/artystek wśród arystokratów, pomimo że w takich rodzinach były przecież fundusze na edukację. Dla arystokratek zajęcia artystyczne bywały swego rodzaju zainteresowaniem. Z kolei kobiety z niższych klas społecznych nie było stać na kształcenie. Zaznacza, że wielu artystów już od dzieciństwa miało zapewnioną odpowiednią domową edukację przychodząc na świat w rodzinach profesorów akademickich (np. Picasso). Czy jednak, gdyby urodzili się dziewczynkami, ich ojcowie poświęcaliby na ich naukę tyle samo czasu? Autorka krytykowała też pojęcie kobiecego stylu artystycznego. Uważała, że nie należy definiować twórczości kobiet jedynie jako delikatnej i kruchej. Cechy te niejednokrotnie można przecież odnaleźć w pracach mężczyzn. Podkreślała również, że kobieta miała właściwie drogę zamkniętą w świecie artystycznym zdominowanym przez mężczyzn np. nie mogła malować nagiego modela.
Perspektywa naukowa i krytyczna Lindy Nochlin zmieniała się wraz z rozrastaniem się ruchu feministycznego. W drugim eseju pisanym trzydzieści lat później, autorka przyznaje, że dostęp kobiet do świata artystycznego radykalnie uległ zmianie. Współcześnie ważna jest ekstrawagancja, ekscentryczna koncepcja i wyobraźnia, niekonwencjonalne intencje i rozwiązania, które wzburzą, zaintrygują, a nawet obrażą publiczność. w ten sposób buduje listę kobiet nowatorek, ktore w róznych dziedzinach sztuki zaczęły osiągać sukcesy i być popularne. Autorka wymienia najbardziej znane projekty i artystki. Zauważa też wpływ artystek kobiet na artystów - mężczyzn.
Linda Nochlin zwracała uwagę, że pomimo zmian, które nastąpiły na przestrzeni lat w postrzeganiu kobiety jako artystki, kobiety oczywiście powinny być świadome swoich osiągnięć. Muszą jednak zdawać sobie sprawę z zagrożeń i trudności, które stoją na drodze, aby głos kobiet był słyszalny w świecie artystycznym.
Esej Lindy Nochlin w l. 70.XX w. wyznaczał program badań na estetyką feministyczną. Zwracał uwagę na umiejscowienie problemów feministycznych w perspektywie politycznej i społecznej.
Książka została wydana pięknej oprawie graficznej. Czytelnik znajdzie w niej reprodukcje obrazów, na które powołuje się Nochlin w eseju (-ach) oraz spis publikacji, które - chyba poza jedną - nie kazały się w przekładach polski do tej pory. Należy odnotować, że po raz pierwszy esej Nochlin został przetłumaczony na język polski w 1999 r. W Polsce ukazała się również praca doktorska Lindy Nochlin Realizm (1974), w tłumaczeniu Wiesława Juszczak i Tomasza Przestępskiego, która co prawda nie miała nic wspólnego z feminizmem, ale którą również warto przeczytać.
https://slowemmalowane.blogspot.com/2024/01/linda-nochlin-dlaczego-nie-byo-wielkich.html
W 2001 r. została wydana niewielka książka jubileuszowa, zawierająca esej amerykańskiej historyczki sztuki Lindy Nochlin (1931-2017). Esej nosił tytuł Dlaczego nie było wielkich artystek? i po raz pierwszy został opublikowany w 1971 r. na łamach magazynu „ARTnews”. Oprócz tego w książce znalazł się kolejny esej z 2006 r. zatytułowany: „Dlaczego nie było wielkich artystek?”....
więcej mniej Pokaż mimo to2023-05-14
Na książkę złożył się zbiór krótkich esejów siostry Marii Elżbiety od Trójcy Świętej Ewy Kolinko, karmelitanki bosej w Karmelu Maryi Matki Pojednania w Bornem Sulinowie. Refleksje powstały w karmelitańskiej celi z nadzieją, że być może wzmocnią w drodze, pobudzą wyobraźnię czytającego i dodadzą sił. Nie są to jednak eseje - recenzje. Punktem wyjścia są tu jedynie krótkie zdania, czasem dłuższe fragmenty, często wyrwane z kontekstu, w których autorka zobaczyła potencjał na rozwinięcie i dotarcie do głębszych prawd życiowych. To myśli dotyczące wiary, religii, modlitwy, życia świętych, ale i każdego człowieka, który nie jest wolny od błędów i pomyłek. Przy wybranych fragmentach siostra zatrzymuje się, potwierdza ich wartość i wewnętrzny dynamizm. Pokazuje, że w każdej chwili naszego życia należy dziękować, oddać się Bogu, zaufać. Pisze o sensie cierpienia i bólu, Bożych obietnicach, modlitwach wierzących i niewierzących, pielgrzymowaniu, mocy Krzyża, o umierających, o nadziei, o Maryi.
Mamy tu odwołania do wybranych przez Siostrę książek, ale również do Biblii. To bardzo wartościowa książka przynosząca ukojenie i spokój. Można ją przeczytać od razu, ale też czytać według tych krótkich esejów. Warto się jednak przy nich zatrzymać na dłużej. Bardzo polecam.
https://slowemmalowane.blogspot.com/2023/05/s-ewa-m-elzbieta-kolinko-ocd-echa-czyli.html
Na książkę złożył się zbiór krótkich esejów siostry Marii Elżbiety od Trójcy Świętej Ewy Kolinko, karmelitanki bosej w Karmelu Maryi Matki Pojednania w Bornem Sulinowie. Refleksje powstały w karmelitańskiej celi z nadzieją, że być może wzmocnią w drodze, pobudzą wyobraźnię czytającego i dodadzą sił. Nie są to jednak eseje - recenzje. Punktem wyjścia są tu jedynie krótkie...
więcej mniej Pokaż mimo to2023-03-05
Nie przeczytałam do końca żadnej powieści Kurta Vonneguta, ale interesuje mnie proces tworzenia. Nie wiedziałam jednak, czy ta książka jest w ogóle dla mnie. Zdaniem autorki Zlituj się nad czytelnikiem może przeczytać nawet ktoś, kto nigdy nie czytał prozy Vonneguta. Pisząc szczerze bałam się więc tej lektury, bo nie wiedziałam na co się tak właściwie decyduję. Spotkała mnie wielka niespodzianka, po przeczytaniu już zaledwie paru stron, anegdot związanych z pisarzem (m.in. cytowaną umowę z żoną Jane C. Vonnegut przed narodzinami ich pierwszego dziecka), byłam pewna, że przynajmniej dla mnie będzie wspaniała lektura. Wydaje mi się zresztą, że książka jest w pełni użyteczną tylko dla kogoś, kto nie czytał jeszcze zbyt wiele powieści wspomnianego pisarza. Znający prozę Vonneguta mogą mieć wrażenie, że wszystko o czym jest ta lektura, zawarte jest w prozie pisarza. O napisanie tej książki Suzanne McConnell poprosiła fundacja Vonnegut Trust. Miało być 60% tekstów pisarza, a pozostałe 40 % zależało od pomysłu piszącej. Autorka poznała Kurta Vonneguta, gdy zaczęła uczęszczać na jego zajęcia z warsztatów pisarskich na Uniwersity of Iowa. Znajomość powoli przerodziła się w przyjaźń pielęgnowaną przez lata. Nigdy nie stracili ze sobą kontaktu. Suzanne McConnell wykorzystując własne doświadczenia, postanowiła zwrócić uwagę i zanalizować wszystkie te czynniki, które wpłynęły na rozwój pisarstwa Kurta Vonneguta i ukształtowało jego poglądy. Uprzedziła też czytelnika, że zamierzeniem jej było przywołanie tych wydarzeń z jego życia, w których dostrzegła źródło jego mądrości oraz pokazanie, czym jest tak naprawdę praca twórcza, podkreślenie procesu samodzielnego myślenia. Autorka przedstawia wskazówki pisarskie Kurta Vonneguta, z których można wymienić: „znajdź temat, który cię obchodzi”; „nie skacz z tematu na temat”; „prostota języka”, „miej odwagę ciąć”, „brzmij po swojemu”, „mów, co chcesz powiedzieć”, „zlituj się nad czytelnikiem”. Vonnegut był dość bezpośredni i zwięzły w swoich radach dla pisarzy. Właściwie wszystkie te zasady Suzanne McConnell pokrótce przedstawia w pierwszym rozdziale.
W pozycji przywoływane są wątki biograficzne z życia pisarza, proces powstawania książek, napisane przez niego listy, fragmenty powieści, artykułów, wykładów, wypowiedzi w programach telewizyjnych. Zlituj się nad czytelnikiem dogłębnie bada, w jaki sposób podejście Vonneguta do życia przekłada się na podejście do pisania i stworzone w powieściach fikcje. Książka nie jest jednak typowym podręcznikiem pisania. Jest to raczej poradnik pisania, z odrobiną dawką wspomnień dotyczących życia Vonneguta, ale także Suzanne McConnell. Takie połączenie jest dla niektórych czytelników głęboko satysfakcjonujące, a dla innych może wydawać się irytujące. Ja jestem w tym pierwszym gronie, ponieważ stanowiło to dla mnie pewnego rodzaju nowość. Jest to wciągająca lektura i zastanawiam się nawet nad podjęciem kolejnej próby przeczytania czegoś z beletrystyki Vonneguta. Książkę czyta się szybko, nie jest to bowiem tekst płynny, wiele w nim podziałów i odstępów między akapitami. Jest też baza ikonograficzna.
https://slowemmalowane.blogspot.com/2023/03/kurt-vonnegut-suzanne-mcconnell-zlituj.html
Nie przeczytałam do końca żadnej powieści Kurta Vonneguta, ale interesuje mnie proces tworzenia. Nie wiedziałam jednak, czy ta książka jest w ogóle dla mnie. Zdaniem autorki Zlituj się nad czytelnikiem może przeczytać nawet ktoś, kto nigdy nie czytał prozy Vonneguta. Pisząc szczerze bałam się więc tej lektury, bo nie wiedziałam na co się tak właściwie decyduję. Spotkała...
więcej mniej Pokaż mimo to2022-06-18
Na tropach Smętka to książka określana jako powieść reportażowa. Wydana została przez w 1936 roku, na postawie zebranych notatek i wrażeń z podróży odbytej po Prusach Wschodnich w 1935 roku przez Melchiora Wańkowicza. Pierwotnie ukazywała się jeszcze we fragmentach w 1935 r. w warszawskim "Kurierze Porannym". Wydanie, jakie ukazało się obecnie, nakładem Domu Wydawniczego Księży Młyn, jest pierwszym nieocenzurowanym powojennym, które zostało opatrzone słowem Pani Aleksandry Ziółkowskiej – Bohem (Smętek na tropach Wańkowicza), dwoma przedmowami z wydań 1936 r. i do 1958 r. oraz wzbogacone o opracowanie Pana Grzegorza Nowaka. Dodane zostały również między innymi indeksy, przypisy, skorowidz. Wydanie jest więc bardzo starannie przygotowane.
Już w pierwszym zdaniu swej opowieści Melchior Wańkowicz pisze, że wszystko zaczęło się od kajaka. Co wiosnę w domu rozkładano mapy i obmyślano wyprawę. Krysia miała już inne plany, ale córka Tili (Tirliporek, Sanco Pansa) uradowana była pomysłem ojca. Ustalono, że po otrzymaniu świadectwa, ruszają do Prus Wschodnich. Tym razem wyprawa miała odbyć się bez namiotu i z minimalistycznym podręcznym bagażem.
Tak rozpoczyna się opowieść o Mazurach. Autor przytacza w skrócie przynależność tych terenów do Polski, która zmieniała się na przestrzeni wieków. Czytelnik ma podawane daty historyczne i dane statystyczne. Wańkowicz postanawia rozpocząć spływ od wsi Pupy. Tytułowy Smętek opiekował się niemieckimi sprawami od prawieków i wymienia go również Żeromski.
Autor plastycznie opisuje ówczesny krajobraz i przyrodę wschodniopruską: zarówno rośliny, jak i zwierzęta. Zwraca uwagę na położenie geograficzne, jeziora, rzeki, mieszkańców, kulturę, język, gwarę i religię. Mowa jest o typowej mazurskiej zabudowie: chat, gospód, cerkwi, klasztorów i kościołów, mijanych wsiach (np. Piecki Krutyńskie, Wojnowo, Iznota, Bełdany, Pisz). Wańkowicz zwraca uwagę na pracę i zwyczaje poznanych ludzi. Mamy też przedstawiony schematyzm organizacji niemieckich działających za granicami Rzeszy, kalkulację Niemiec dotyczącą tych terenów pod względem politycznym i gospodarczym, rolę plebiscytu i interpretację jego konsekwencji. Autor analizuje kwestię kolonizacyjną tych terenów. Mowa jest o ludności, która poprzez swoją propolską działalność uległa prześladowaniom (procesy pokazowe, presja gospodarcza, przekupstwo, terror fizyczny, zamieszki). W tym wszystkim odnaleźć można mnóstwo anegdot i opowieści miejscowych ludzi.
W posłowiu Grzegorz Nowak zwraca uwagę, że Niemcy upatrywali w reportażu Wańkowicza o Prusach Wschodnich duże zagrożenie. Tłumaczono go na język niemiecki, ale jednocześnie tekst oznaczano terminem "poufne". Wańkowicz zwracał bowiem uwagę na ucieczki rodzimych mieszkańców do Rzeszy i tworzenie się na tych terenach luki etnicznej i kulturowej. Podaje przy tym statystyczne dane. Nowak zwraca też uwagę na postać mitycznego Smętka oraz ingerencję cenzorów w poszczególnych wydaniach książki.
Książka to jak widać tomiszcze, ale wspomnienia Wańkowicza czyta się szybko i z przyjemnością (pomijając - w moim przypadku - dane statystyczne oczywiście).
https://slowemmalowane.blogspot.com/2022/06/melchior-wankowicz-na-tropach-smetka.html
Na tropach Smętka to książka określana jako powieść reportażowa. Wydana została przez w 1936 roku, na postawie zebranych notatek i wrażeń z podróży odbytej po Prusach Wschodnich w 1935 roku przez Melchiora Wańkowicza. Pierwotnie ukazywała się jeszcze we fragmentach w 1935 r. w warszawskim "Kurierze Porannym". Wydanie, jakie ukazało się obecnie, nakładem Domu Wydawniczego...
więcej mniej Pokaż mimo to2022-04-15
Zaskoczona byłam poznaniem „drugiego”, zapełnienie nieznanego mi oblicza C. S. Lewisa. Nie, to nie jest łatwa książka. Dla laika wymaga skupienia, rozeznania w tematach i jasnego umysłu do przyswojenia. Wydaje mi się, że jestem w jakiś sposób zorientowana w epokach, ale momentami czułam się zagubiona. Książka powstała na bazie wykładów prowadzonych przez Lewisa na wyższych uczelniach. C. S. Lewis był bowiem profesorem literatury angielskiej w Magdalene College, a potem został powołany do Cambridge na stanowisko profesora angielskiej literatury średniowiecznej i renesansowej. Wykładał też poetykę na Uniwersytecie Harvarda. Książka została po raz pierwszy wydana w 1964 r. i obecnie jest dziełem klasycznym.
Pod względem treści i struktury książka jest uporządkowana tematycznie i poniekąd chronologicznie. Lewis jest wyraźnie wybiórczy w wyborze pisarzy. Książka jest zdecydowanie wstępem, a nie wyczerpującym omówieniem pisarstwa średniowiecza i renesansu. Pozycja stanowi więc wprowadzenie w literaturę i kulturę przełomu starożytności i średniowiecza. Omawia i cytuje literaturę od Cycerona do romantyków angielskich, z naciskiem jednak na literaturę średniowieczną i renesansową. Zwraca uwagę na konteksty na podłożu filozoficznym, psychologicznym, przyrodniczym, kulturowym, etycznym, religijnym, historycznym. Nawiązuje do średniowiecznej kosmologii i dokonuje analizy światopoglądu. W czytelny sposób, pozbawiony patosu i naukowego języka, pisze na temat klasycznych korzeni myśli i wierzeń, wyjaśnia koncepcje i rozwój średniowiecznego światopoglądu. Zwraca uwagę na autorytety, sposoby przyswajania wiedzy, typy wyobraźni.
Lewis uważa, że człowiek średniowiecza nie był marzycielem i nie był wędrowcem, ale był organizatorem, kodyfikatorem i budowniczym systemów. Ludzie średniowiecza byli pogrążeni w książkach. Uważa, że Model wszechświata jaki wówczas powstał jest najwyższym średniowiecznym dziełem sztuki. Przedstawia źródła klasyczne, z którego się wywodził Model: Scypion, Cyceron, Lukan, Stacjiusz, Klaudian, Apulejusz. Omawia myśli Chalcydiusza, Makrobiusza, Pseudo-Dionizego, Boecjusza. Omawia części wszechświata i ich działanie. Porusza kwestię wyobraźni: istnienia elfów, sylwanów, aniołów. Poświęca rozdział mieszkańcom Ziemi i omawia siedem sztuk wyzwolonych.
C.S. Lewis korzysta z analogii, metafory i anegdoty. Znaleźć tu można liczne wtrącenia, odniesienia do dzieł powstałych na gruncie filozofii, literatury, psychologii. Jest to praca badawcza wpływu średniowiecznego modelu rzeczywistości na literaturę tego okresu. Nie jest to książka łatwa do przeczytania, ponieważ wymaga pewnego poziomu świadomości kulturowej, który w dzisiejszych czasach bynajmniej nie jest powszechny. Książka jest niezwykle skomplikowana i wyznacznikiem ogromnej, imponującej wiedzy autora. Niejednokrotnie postawi czytelnika przed faktem nieznajomości pism, o których mowa, co stanowić będzie bazę do frustracji. Niemniej jednak uznałam lekturę za bardzo satysfakcjonującą i na pewno do niej będę niejednokrotnie, w miarę potrzeby wracać.
https://slowemmalowane.blogspot.com/2022/04/cs-lewis-odrzucony-obraz-wprowadzenie.html
Zaskoczona byłam poznaniem „drugiego”, zapełnienie nieznanego mi oblicza C. S. Lewisa. Nie, to nie jest łatwa książka. Dla laika wymaga skupienia, rozeznania w tematach i jasnego umysłu do przyswojenia. Wydaje mi się, że jestem w jakiś sposób zorientowana w epokach, ale momentami czułam się zagubiona. Książka powstała na bazie wykładów prowadzonych przez Lewisa na wyższych...
więcej mniej Pokaż mimo to2022-04-03
Na gorącym uczynku to zbiór felietonów powstałych na przestrzeni lat dla prasy z dodatkiem nowych tekstów. Podczas pracy nad poprzednimi książkami Joanna Jurgała-Jureczka, dotarła do ciekawych informacji dotyczących epizodów życia artystów, polityków, pisarzy. To jedynie drobiazgi, wydarzenia, po których doświadczeniu zasadniczo nic nie ma się do powiedzenia, których być może powinno się wstydzić, którą nie powinno się chwalić i która nie powinna przedostać się do publicznej wiadomości. To swego rodzaju też rodzaj współczesnej plotki, stare wiadomości, które właśnie niekiedy po raz pierwszy zostały rozpowszechnione.
https://slowemmalowane.blogspot.com/2022/04/joanna-jurgaa-jureczka-na-goracym.html
Na gorącym uczynku to zbiór felietonów powstałych na przestrzeni lat dla prasy z dodatkiem nowych tekstów. Podczas pracy nad poprzednimi książkami Joanna Jurgała-Jureczka, dotarła do ciekawych informacji dotyczących epizodów życia artystów, polityków, pisarzy. To jedynie drobiazgi, wydarzenia, po których doświadczeniu zasadniczo nic nie ma się do powiedzenia, których być...
więcej mniej Pokaż mimo to2022-04-01
https://slowemmalowane.blogspot.com/2022/04/joan-didion-rok-magicznego-myslenia.html
https://slowemmalowane.blogspot.com/2022/04/joan-didion-rok-magicznego-myslenia.html
Pokaż mimo to2022-02-06
C.S. Lewis wychował się w rodzinie religijnej, w wierze kościoła anglikańskiego, w duchu protestantyzmu. Porzucił wiarę, a potem jako dorosły już człowiek nawrócił, przedstawił w swoich pracach szereg racjonalnych argumentów przeciw naturalizmowi i ateizmowi. Nie stał się jednak katolikiem. Piszę o tym, bo przeczytałam Smutek, zbiór przemyśleń Lewisa jakie powstały po śmierci żony, który wydany został po raz pierwszy w 1961 roku pod pseudonimem N.W. Clerk.
W wieloma rozważaniami autora oczywiście zgodzę się, a z innymi nie. Czytając książkę Lewisa, dochodzę do wniosku, że katolikom jest łatwiej znosić ból i cierpienie po śmierci bliskiej osoby. Wierzymy w świętych obcowanie, w niebo, czyściec i piekło, w działanie modlitwy, w to, że zmarli mogą nas wspomagać, szukamy ochrony pod płaszczem Maryi ...
Lewis zastanawia się, gdzie jest jego H. (żona) i burzy się na użycie sformułowania wręcz jak słyszy słowa kierującego się na cmentarz „idę odwiedzić”. Zadaje trudne pytania, określa niektóre działania Boga jako brutalne, walczy ze zwątpieniem, analizuje słowa „bądź wola Twoja”, ale jednocześnie podkreśla, że na pewno nie straci przez to doświadczenie wiary. Trudno jest mu zaakceptować, że Bóg ma swoje plany dla każdego z nas. Podkreśla jednak, że Bóg jest miłosierny i pełen dobroci. Jednocześnie Lewis boi się tego, że zacznie gloryfikować zmarłą, stwarzać w umyśle zupełnie inny obraz niż był w rzeczywistości, wybielać to, co prawdziwe, że stworzy pewnego rodzaju obraz lalki. Lewis zgodnie z prawdą pisze, że smutek rozleniwia, przypomina strach i uczucie niepewności, łączy się z samotnością, wyalienowaniem ze środowisk i z niezrozumieniem.
Wiele w tej książce myśli mądrych, trudnych, pełnych bólu i cierpienia, pytań do Boga pozostawionych bez odpowiedzi. Ten, kto stracił bliską osobę, odnajdzie w słowach Lewisa niejednokrotnie własne myśli. Faktem jest, że każdy z nas inaczej przeżywa żałobę. Mówią o tym zresztą dwa wstępy do tych rozważań, pisane przez dwie rożne osoby, w dodatku z ich perspektywy utraty kochanej osoby. Każdy z nas w takiej sytuacji, mógłby zresztą napisać inną książkę. Ból będzie ciągle towarzyszył nam żyjącym, należy tylko go oswoić. Nie trzeba jednak dbać o to cierpienie, tylko pozwolić mu przechodzić kolejne fazy. Lewis to zauważa u siebie po pewnym czasie. Pisze też, że od bólu nie da się uciec. To prawda.
Warto wiedzieć, że na podstawie książki i wydarzeń z życia Lewisa, powstał wzruszający film Richarda Attenborough Cienista dolina z Anthonym Hopkinsem i Debrą Winger.
https://slowemmalowane.blogspot.com/2022/02/cs-lewis-smutek.html
C.S. Lewis wychował się w rodzinie religijnej, w wierze kościoła anglikańskiego, w duchu protestantyzmu. Porzucił wiarę, a potem jako dorosły już człowiek nawrócił, przedstawił w swoich pracach szereg racjonalnych argumentów przeciw naturalizmowi i ateizmowi. Nie stał się jednak katolikiem. Piszę o tym, bo przeczytałam Smutek, zbiór przemyśleń Lewisa jakie powstały po...
więcej mniej Pokaż mimo to2021-10-29
Na rynku wydawniczym ukazało się wznowienie książki zawierającej medytacje Anthony’ego de Mello (1931-1987), który był hinduskim jezuickim księdzem oraz psychoterapeutą i jest znany dzięki książkom o duchowości. Nic w tym dziwnego, że zyskał rozgłos, bowiem w udzielaniu rad jest szczery i konkretny.
W trzydziestu jeden medytacjach de Mello z charakterystyczną zwięzłością pokazuje, że warto przełamać pewnego rodzaju iluzję, bańkę, mur, które przeszkadzają w prawdziwym pojmowaniu i rozumieniu miłości. Fałszywe przekonania definiują bowiem świat człowieka, który nawet nie podejrzewa, że jego postrzeganie wszystkiego jest zniekształcone.
Każdy rozdział zaczyna się krótkim cytatem zaczerpniętym z Biblii. Potem jednak autor na bazie przywoływania konkretnych przykładów z życia, udziela rad dotyczących nadmiernego przywiązania do rzeczy materialnych, niebezpiecznych ambicji, definiowania swojej postawy poprzez posiadanie pieniędzy, rzeczy i kolejnych osiągnięć w karierze zawodowej. Jesteśmy więźniami niekończącej się listy przywiązań i nie potrafimy być sobą. De Mello twierdzi, że miłość rodzi się ze świadomości. Innymi słowy dopiero wtedy, gdy widzimy innych takimi, jakimi są, możemy zacząć naprawdę kochać. Ale nie tylko musimy starać się widzieć innych z jasnością, musimy badać siebie bez nieporozumień. Zadanie nie jest jednak łatwe. De Mello uświadamia, że najbardziej bolesnym aktem jest akt widzenia, zrozumienie jak zostało się zaprogramowanym przez rodziców, kulturę, środowisko, religię. To w tym akcie rodzi się miłość. Należy więc przyjrzeć się wnikliwie i głęboko własnym emocjom, zająć się własnymi przywiązaniami i lękami generowanymi przez te przywiązania. Droga ta prowadzić będzie do wyzwolenia z niewrażliwości, która czyni człowieka głuchym i ślepym na siebie samego i świat. Miłość, podobnie jak wrażliwość, jest albo w pełni, albo jej po prostu nie ma (s. 129).
To książka, która rzuca wyzwanie do zmian w myśleniu i podejściu do wielu spraw, które być może przytłaczają. Nie ma tu rozdziału na ludzi wierzących i niewierzących. To raczej swego rodzaju poradnik życia dla wszystkich. Momentami de Mello posuwa się nawet do skrajności, chcąc aby czytający wyciągnął jak najlepsze wnioski i jak najwięcej z tego toku medytacji. Prawdopodobnie większość ludzi nie będzie w stanie osiągnąć tego stanu oświecenia, jaki przyświecał de Mello, biorąc pod uwagę, że wymaga to wielu wyrzeczeń i przede wszystkim radykalnej zmiany w podejściu do wielu spraw. Świadomość uzdrawia, przemienia i wywołuje wzrost. De Mello pisze, że życie dla ludzi, którzy mają uszy, aby słuchać, jest symfonią, jednak człowiek, który naprawdę słyszy muzykę, jest rzadkością (s. 57).
Jak mają się jednak poglądy Anthony’ego de Mello wobec nauczania Kościoła? Jako osoba wierząca, poszukałam w internecie i ten aspektu problemu. Warto wiedzieć, że w 1998 r. Joseph kardynał Radzinger, wówczas prefekt w Kongregacji Nauki Wiary, a dziś emerytowany papież Benedykt XVI, podpisał dokument przekazujący stanowisko Kościoła wobec książek hinduskiego jezuity. Ojciec Święty Jan Paweł II zatwierdził informacją przyjętą na Zebraniu plenarnym Kongregacji Nauki Wiary, i nakazał jej opublikowanie. Czytamy w nim między innymi, że w licznych fragmentach dzieł de Mello można dostrzec proces stopniowego odchodzenia od istotnych treści wiary chrześcijańskiej. Objawienie dokonane w Chrystusie autor zastępuje intuicyjnym pojmowaniem Boga bez żadnej formy ani obrazów, mówi nawet o Bogu jako czystej pustce. /…/ O. de Mello wyraża szacunek dla Jezusa i podaje się za Jego „ucznia”, ale stawia Go na równi z innymi nauczycielami. Jedyna różnica między Nim a innymi ludźmi polega na tym, że Jezus był „przebudzony” i w pełni wolny, inni natomiast nie. Nie jest uważany za Syna Bożego, a jedynie za tego, kto uczy nas, że wszyscy ludzie są dziećmi Bożymi./…/ W wielu fragmentach stwierdza się, że samo pytanie o los człowieka po śmierci nie ma znaczenia. Powinno go interesować jedynie obecne życie. /…/. Kongregacja Nauki Wiary uznała za konieczne orzec, że przedstawione poglądy Anthony’ego de Mello są niezgodne z wiarą katolicką i mogące wyrządzić poważne szkody.
Na rynku wydawniczym ukazało się wznowienie książki zawierającej medytacje Anthony’ego de Mello (1931-1987), który był hinduskim jezuickim księdzem oraz psychoterapeutą i jest znany dzięki książkom o duchowości. Nic w tym dziwnego, że zyskał rozgłos, bowiem w udzielaniu rad jest szczery i konkretny.
W trzydziestu jeden medytacjach de Mello z charakterystyczną zwięzłością...
To nie jest suchy przewodnik po Watykanie, ani osobisty dziennik dziennikarki. Autorka potrafiła znaleźć właściwy balans, ponieważ przekazała wiele ciekawostek, nieznanych czytelnikowi informacji oraz własnych obserwacji i ciepłych informacji dotyczących własnej rodziny. Z drugiej strony analizuje akty legislacyjne obowiązujące w Watykanie. Potrzebne jednak było krótkie wprowadzenie w historię Watykanu, bowiem z tego wynika dzisiejsze funkcjonowanie państwa. Dziennikarka korzysta z własnych doświadczeń. Piękne są wspomnienia związane z Janem Pawłem II. Autorka mieszkała w Watykanie przez 16 lat. Obecnie mieszka za murami, 30 m od Bramy Świętej Anny i poznaje życie za murami Watykanu.
warto.
https://slowemmalowane.blogspot.com/2019/11/magdalena-wolinska-riedi-kobieta-w.html
To nie jest suchy przewodnik po Watykanie, ani osobisty dziennik dziennikarki. Autorka potrafiła znaleźć właściwy balans, ponieważ przekazała wiele ciekawostek, nieznanych czytelnikowi informacji oraz własnych obserwacji i ciepłych informacji dotyczących własnej rodziny. Z drugiej strony analizuje akty legislacyjne obowiązujące w Watykanie. Potrzebne jednak było krótkie...
więcej mniej Pokaż mimo to2019-09-26
Koniecznie czytajcie!
https://slowemmalowane.blogspot.com/2019/09/micha-jagieo-piarzysko-tatry-i-zakopane.html
Koniecznie czytajcie!
https://slowemmalowane.blogspot.com/2019/09/micha-jagieo-piarzysko-tatry-i-zakopane.html
Nie jest to książka łatwa w odbiorze. Budzi, bowiem w czytelniku wewnętrzny niepokój, smutek i pewne elementy pesymizmu. Jednym z tematów książki jest utrata własnej tożsamości w masie ludzi. Wątek tłumu przewija się niemal w całej książce. Już na początku poznajemy Karen, która decyduje się na zawarcie związku małżeńskiego z nieznanym Koreańczykiem wybranym jej przez mistrza Moona. Ślub odbywa się na stadionie, gdzie Karen wraz ze swoim „oblubieńcem” jest jedną z tysięcy par młodych, które czekają na błogosławieństwo duchowego mistrza. Znamienna jest tu bezradność rodziców, którzy nawet przez lornetkę nie mogą w tłumie rozpoznać córki.
Autor sprzeciwia się niejako zniewoleniu jednostki przez tłum. Dlatego też bohater powieści Bill Gray, który jest pisarzem, nie uczestniczy ani w życiu społecznym ani publicznym. Żyje w ukryciu, bez reklam, wielkiego show i blichtru. Od wielu lat pracuje nad książką, którą nie jest jednak w stanie skończyć. Nad jego pracą czuwa jego asystent Scott Martineau, który boi się, że wydanie następnej książki zniszczy legendę Billa Graya. Wraz z nimi mieszka również Karen, która potrafiła uwolnić się z węzłów sekty. Tyle tylko, że to właśnie tłum tym razem anonimowy, czeka z utęsknieniem na kolejną książkę Billa Graya. Pisarz decyduje się w końcu na sesję zdjęciową wykonaną przez Britę. Kobieta od lat zajmuje się fotografowaniem pisarzy. Podczas wykonywania zdjęć, Bill dyskutuje z Bitą na temat sensu bycia pisarzem. Pewnego dnia Bill Gray dostaje propozycję czytania wierszy pisarza będącego zakładnikiem terrorystów w Bejrucie.
Inny tłum faluje, obserwowany na ekranach telewizorów przez Britę i przyjaciółkę Scotta, Karen. Jeszcze inny rodzaj tłumu otacza Khomeiniego. Karen w poszukiwaniu Billa trafia do nowego Jorku, gdzie mieszka u Brity i spędza większość swojego czasu w slumsach dla bezdomnych Tompkins Square Park. To powieść, która podkreśla rolę tłumów i ich potęgę. Znamienne jest ostatnie zdanie prologu: „Przyszłość należy do tłumów”.
Książka wartościowa, która porusza zagadnienia społeczne końca XX wieku. Polecam!
http://slowemmalowane.blogspot.com/2010/03/don-delillo-mao-ii.html
Nie jest to książka łatwa w odbiorze. Budzi, bowiem w czytelniku wewnętrzny niepokój, smutek i pewne elementy pesymizmu. Jednym z tematów książki jest utrata własnej tożsamości w masie ludzi. Wątek tłumu przewija się niemal w całej książce. Już na początku poznajemy Karen, która decyduje się na zawarcie związku małżeńskiego z nieznanym Koreańczykiem wybranym jej przez...
więcej mniej Pokaż mimo to
Książka o książkach. Lubię tego rodzaju pozycje, choć są pisane w głównej mierze w oparciu o nieznaną (bo nietłumaczoną na język polski) literaturę. Wobec zalewania rynku wydawniczego niepotrzebnymi zupełnie książkami, odczytuję to jako wielką stratę. Największy mankament, jest więc taki, że nie można tak naprawdę cieszyć się lekturą. Istnieje więc lekki niedosyt, choć sama lektura jest fascynująca. Myślę też, że jednorazowa lektura tej książki nie przyniesie bynajmniej żadnego ukojenia, więc na pewno do niej jeszcze będę wracać.
To pozycja bardzo ciekawa, bowiem odnosi się bezpośrednio do ukazania książek w książkach. Chodzi tu nie tylko o powieści i zamiłowania bohaterów/postaci/autorów do posiadania książek. Znajdują się tu bowiem liczne cytaty i niezwykłe odniesienia książkowe, które wzbudzają refleksje. Mowa jest o bibliotece jako schronieniu przed światem zewnętrznym, ostoją czytelniczej rozkoszy, ciszy i inspiracji. Wiele książek/bibliotek zostało bezpowrotnie utraconych wskutek decyzji samych autorów czy posiadaczy. Zniszczenie może nastąpić także wskutek dziwactwa, niedbałości lub pożaru. Od dawna posiadanie biblioteki zaopatrzonej w manuskrypty, w rzadkie okazy stanowiło o pozycji. Kolekcjonerstwo rozpowszechniło się zresztą we wszystkich epokach. Potem książka dzięki drukowi stała się towarem. Bardzo interesujący jest rozdział poruszający pojęcia bibliofila (nie jest zainteresowany samym posiadaniem książek, wybiera książki) i bibliomana (zbieracz, nie wybiera- kupuje). Bibliofila cechuje namiętność i pasja. Potrafi cieszyć się szelestem kartek, zapachem papieru, oprawą książki. Mowa jest o relacji między czytelnikiem, a książką; czytelnikiem a autorem; miejscach, gdzie najlepiej odłożyć książkę; typologiach książki. Cytowane są utwory m.in.: Lukiana, Alberto Manuela, Umberto Eco, Italo Calvino, Gustawa Flauberta, Honoriusza Balzaca, Milana Kundery.
Na końcu dodano reprodukcje dzieł malarskich o tematyce, a pomiędzy rozdziałami znajdują się grafiki, odnoszące się do podejmowanego tematu. Przypisy obecnej są na każdej stronie. Polecam wszystkim wielbicielom książek.
https://slowemmalowane.blogspot.com/2024/03/alberto-castoldi-bibliofollia-czyli.html
Książka o książkach. Lubię tego rodzaju pozycje, choć są pisane w głównej mierze w oparciu o nieznaną (bo nietłumaczoną na język polski) literaturę. Wobec zalewania rynku wydawniczego niepotrzebnymi zupełnie książkami, odczytuję to jako wielką stratę. Największy mankament, jest więc taki, że nie można tak naprawdę cieszyć się lekturą. Istnieje więc lekki niedosyt, choć sama...
więcej Pokaż mimo to