-
ArtykułyTak kończy się świat, czyli książki o końcu epokiKonrad Wrzesiński6
-
ArtykułyCi bohaterowie nie powinni trafić na ekrany? O nie zawsze udanych wcieleniach postaci z książekAnna Sierant23
-
ArtykułyCzytamy w weekend. 24 maja 2024LubimyCzytać420
-
Artykuły„Zabójcza koniunkcja”, czyli Krzysztof Beśka i Stanisław Berg razem po raz siódmyRemigiusz Koziński1
Biblioteczka
Nie dam więcej niż pięć gwiazdek. A wiecie, dlaczego? Książka zasadniczo nie jest zła, choć nie wciąga jak ruchome piaski. Najbardziej zaintrygowała mnie możliwość powiązań między mordercą a Darlene Ferrin. Jest jeden szkopuł. Książkę czytałam w oryginalnej wersji językowej w jednym ze starszych wydań. I kto zgadnie, jaki jest jej tytuł? Już spieszę z pomocą: "Zodiac: The Shocking True Story of America's Most Bizarre Mass Murderer". Trochę fail, panie Graysmith. Masowy i seryjny są wielokrotnymi, ale masowy ≠ seryjny. To naprawdę takie skomplikowane?
Nie dam więcej niż pięć gwiazdek. A wiecie, dlaczego? Książka zasadniczo nie jest zła, choć nie wciąga jak ruchome piaski. Najbardziej zaintrygowała mnie możliwość powiązań między mordercą a Darlene Ferrin. Jest jeden szkopuł. Książkę czytałam w oryginalnej wersji językowej w jednym ze starszych wydań. I kto zgadnie, jaki jest jej tytuł? Już spieszę z pomocą: "Zodiac:...
więcej mniej Pokaż mimo to
Interesująca, ale głównie jeśli chodzi o sylwetki morderców - paru szczegółów udało mi się dowiedzieć, inne sobie przypomniałam. Podobał mi się także pomysł na fragmenty wypowiedzi i motta przed każdym osobnym działem, były dość trafnie dobrane.
Ogólnie jednak nie jestem do końca przekonana do książki - nie jest zła, ale mam wrażenie, że wiele rzeczy omówiono zbyt niedokładnie. Dodatkowo przypominam sobie pisownię "Czekatiło", która zdziwiła mnie o tyle, że chyba we wszystkich źródłach, z którymi się zetknęłam, widaniało "Czikatiło". Wprawdzie nie znam rosyjskiego, ale w innych wersjach językowych także nie ma tam tego "e", tylko "i", co zupełnie wybija mnie z rytmu. No i Lucjan Staniak. Serio?
Ostatni rozdział też nie był najszczęśliwszym wyborem - wydaje się doklejony na siłę i zupełnie zbędny. Skoro mamy przeprowadzić poważną analizę seryjnego mordercy, lecz nie stykającą się z obszarami kulturoznawczymi, nie bawmy się w interpretacje produktów popkultury. To chyba oczywiste, że autor, który chce być wiarygodny, pisząc cokolwiek o seryjnym mordercy, musiał przejść pewien etap researchu i zachowuje pewną spójność w kreacji postaci. Podsumowanie szokuje, ale nie śmiałym osądem, a długością. Rozumiem, że nikomu się nie chce i to takie przymusowe, ale niepożądane przez autora (skoro czytelnik przebrnął, znaczy, że wyciągnął wnioski i nie trzeba mu ich podawać na tacy) zwieńczenie wysiłków, ale jednak zamknięcie prawie czterystustronicowej pracy na nieco ponad stronie już trąci niechlujstwem.
Podsumowując - w wielu miejscach widać, że istnieją pewne niedociągnięcia, ale należy pamiętać, że książka jest efektem pracy młodych ludzi, którzy zapewne wciąż jeszcze musieli się dużo na tym etapie nauczyć i w porównaniu do wielu innych studentów wykonali jednak kawałek dobrej roboty.
Interesująca, ale głównie jeśli chodzi o sylwetki morderców - paru szczegółów udało mi się dowiedzieć, inne sobie przypomniałam. Podobał mi się także pomysł na fragmenty wypowiedzi i motta przed każdym osobnym działem, były dość trafnie dobrane.
Ogólnie jednak nie jestem do końca przekonana do książki - nie jest zła, ale mam wrażenie, że wiele rzeczy omówiono zbyt...
Temat aż się prosił o jakiś reportaż, bo historia miasta Juarez przeraża i zadziwia, a kwestii morderstw chyba do dziś nie rozwiązano, co więcej, podobno nadal giną kobiety.
Muszę przyznać, że reportaż jest interesujący i wciąga, ale rację mają czytelnicy, którzy zarzucają tekstowi zbyt dużą chaotyczność. Można sobie z tym poradzić, ale z pewnością zmniejsza to nieco komfort czytania - o ile w ogóle da się mówić o pewnym komforcie przy tym temacie. Jest jeszcze jedna rzecz, która mi przeszkadzała - w mnóstwie przypisów pojawia się informacja, że dana wypowiedź pochodzi z rozmowy z autorami, a to pozostawia pewien niedosyt - czy te rozmowy chociaż nagrano, czy jest po nich ślad? Jeśli tak, to gdzie? Może coś przeoczyłam, ale chyba nie ma wzmianki o tym, że gdzieś można je przeczytać lub przesłuchać. Jeśli nie, to skąd pewność, że czegoś nie przekręcono? Może za bardzo się czepiam, ale w takiej sytuacji robienie przypisu do czegoś, czego fizycznie nie ma, wydaje się kuriozalne. Nie wykluczam jednak, iż moja podejrzliwość bierze się stąd, że trudno uwierzyć w wiele z tych wypowiedzi. Może dlatego tak się dzieje, że cała ta sprawa przypomina jakiś obrzydliwy groteskowy horror, nie prawdziwe życie.
Tłumaczce też się nieco dostanie - oj, pojawiały się drobne potknięcia, a zaproponowany tytuł brzmi po prostu tanio i niepoważnie (choć to już może być wina wydawcy).
Mimo wszystko, warto przeczytać - gotowych uwierzyć zainteresuje, a sceptyków wciągnie jak dobry kryminał... tylko że bez rozwiązania zagadki.
Temat aż się prosił o jakiś reportaż, bo historia miasta Juarez przeraża i zadziwia, a kwestii morderstw chyba do dziś nie rozwiązano, co więcej, podobno nadal giną kobiety.
Muszę przyznać, że reportaż jest interesujący i wciąga, ale rację mają czytelnicy, którzy zarzucają tekstowi zbyt dużą chaotyczność. Można sobie z tym poradzić, ale z pewnością zmniejsza to nieco...
Książka znajduje się pomiędzy fikcją i rzeczywistością, zastanawia do tego stopnia, aż musiałam poszukać informacji na temat opisanego morderstwa.
Autor uchronił się od zbędnego moralizatorstwa, a jednak jest w tej powieści coś sentymentalnego i dziwacznego, jakaś tęsknota.
Zastanawiam się, czy informacje na temat snów Perry'ego były podkoloryzowane, fragmenty o jego życiu przypominały dziwną, smutną baśń.
Podobało mi się to, co zostało uwypuklone w kilku miejscach - anonimowymi ludźmi niewielu się przejmuje, ale często ktoś poznany zyskuje pewną wartość, niezależnie od tego, czy postrzega się go pozytywnie, czy też nie.
Książka znajduje się pomiędzy fikcją i rzeczywistością, zastanawia do tego stopnia, aż musiałam poszukać informacji na temat opisanego morderstwa.
Autor uchronił się od zbędnego moralizatorstwa, a jednak jest w tej powieści coś sentymentalnego i dziwacznego, jakaś tęsknota.
Zastanawiam się, czy informacje na temat snów Perry'ego były podkoloryzowane, fragmenty o jego...
Książka ciekawa, myślę, że trochę pomogła mi ułożyć sobie to, co już wiedziałam, poznałam też kilka nowych faktów. O seryjnych Hare też bardzo często wspomina, więc zainteresowani takimi przestępcami również znajdą w książce znajomy pierwiastek.
Mam parę zastrzeżeń co do tłumaczenia i formy - tłumaczka starała się, ale nie uniknęła kilku wpadek (np. tytuły filmów - "Teksaska masakra piłą łańcuchową", "Thelma i Luiza", takie rzeczy się sprawdza). Na minus także brak bibliografii - być może to wina autora, ale niestety tłumacz ma niewdzięczny zawód i baty za wszystkie niedociągnięcia zbiera on, nawet jeśli to sam autor nabzdurzył, pominął coś albo zamotał się w swoich skrótach myślowych. Szkoda, że nie ma tej bibliografii, bo obserwując smakowite przypisy, miałam nadzieję na to, że na końcu pojawi się lista publikacji i będzie można ich poszukać - ale w Internecie czy bibliotece, nie w książce, pomiędzy stronami, a dopiero potem gdzieś dalej.
Jeszcze jedno - książka ma być popularnonaukowa, więc zarzuty osób, które spodziewały się rzeczowej i czysto naukowej publikacji, są śmieszne - Hare chciał przybliżyć problem głównie ludziom, którzy przygodę z tematem zaczynają, książka z założenia nie była przeznaczona dla specjalistów, stąd styl i brak nagromadzenia specjalistycznych terminów itp.
I ostatnie "ale" odnośnie tłumaczenia, choć też nie wiem, czy to nie sugestia wydawcy - tytuł brzmi bardzo tanio. Oryginalny (bodajże "Without Conscience") ciekawi i stanowi wskazówkę odnośnie treści, ale nie zakrawa o kicz.
Książka ciekawa, myślę, że trochę pomogła mi ułożyć sobie to, co już wiedziałam, poznałam też kilka nowych faktów. O seryjnych Hare też bardzo często wspomina, więc zainteresowani takimi przestępcami również znajdą w książce znajomy pierwiastek.
Mam parę zastrzeżeń co do tłumaczenia i formy - tłumaczka starała się, ale nie uniknęła kilku wpadek (np. tytuły filmów -...
Zabierałam się bez zbytniego entuzjazmu, z myślą: "Po co właściwie ją kupiłam?". Błąd. Świetna książka.
Można dowiedzieć się mnóstwa ciekawych rzeczy, naprawdę. Gdyby przyszło tego szukać na własną rękę, do niektórych informacji pewnie byłoby trudno dotrzeć.
Miłym zaskoczeniem dla lubiących czytać o seryjnych mordercach zapewne będzie fakt, że i ich pojawienia się będzie się można spodziewać, choć zdecydowanie w tle.
Na początku drażnił mnie ten luźny styl narracji, ale potem się do niego przyzwyczaiłam - wystarczy sobie przypomnieć wykłady prostudenckich, ale i doświadczonych w swoich fachu profesorów, zapewne każdy kiedyś takich miał.
Zabierałam się bez zbytniego entuzjazmu, z myślą: "Po co właściwie ją kupiłam?". Błąd. Świetna książka.
Można dowiedzieć się mnóstwa ciekawych rzeczy, naprawdę. Gdyby przyszło tego szukać na własną rękę, do niektórych informacji pewnie byłoby trudno dotrzeć.
Miłym zaskoczeniem dla lubiących czytać o seryjnych mordercach zapewne będzie fakt, że i ich pojawienia się będzie...
Niezła książka, choć nie do końca tego się spodziewałam. Liczyłam na więcej wywiadów, na odrobinę więcej dramatyzmu i mniej faktów, które pojawiają się wszędzie. Miałam też nadzieję, że może znajdzie się tu Bundy, choć to trochę nie przystaje z różnych względów.
Czyta się dobrze, ale pojawiły się trzy rzeczy, które uważam za idiotyczne lub drażniące:
- Berry Dee w dwóch momentach nie udostępnia opisów urazów ofiar, stosując tylko określenia w stylu "niewypowiedziane cierpienie". Czy naprawdę te kilka szczegółów byłoby czymś gorszym od reszty książki albo od dosadnych detali w innych publikacjach na temat? Nie wydaje mi się, brzmi to jak wykręt, być może informacje na temat były utajnione lub policja określiła daną zbrodnię z użyciem tego typu słów, ale jako że Dee o tym nie wspomina, pozostaje zniesmaczenie.
- DeFeo był MASOWYM mordercą, pasuje do wszelkich wytycznych, co więcej, sam autor chyba również określa go w ten sposób - jak ma to przystawać do książki na temat SERYJNYCH morderców? Rozumiem, gdyby chodziło o wielokrotnych, ale nie, chodzi tu o seryjnych - tym samym wydaje się, że Berry Dee nie miał lepszego materiału, więc wziął, co było i podczepił tam masowego, bo głąby się nie zorientują (uzasadnienia dla wyboru brak).
- Nie podoba mi się sposób cytowania morderców - każdy z nich posługuje się identycznym zasobem słów i wyraża myśli z taką samą manierą. Owszem, funkcjonują pewne socjolekty, ale każdy posiada też własny idiolekt, który jednak da się wyodrębnić - a w tej książce właśnie się nie da. Wszystko na jedno kopyto, w czymś na kształt więziennego slangu, budzi wątpliwości odnośnie autentyczności tych wypowiedzi, przynajmniej jeśli chodzi o ich formę.
Mogło jednak być lepiej.
Niezła książka, choć nie do końca tego się spodziewałam. Liczyłam na więcej wywiadów, na odrobinę więcej dramatyzmu i mniej faktów, które pojawiają się wszędzie. Miałam też nadzieję, że może znajdzie się tu Bundy, choć to trochę nie przystaje z różnych względów.
Czyta się dobrze, ale pojawiły się trzy rzeczy, które uważam za idiotyczne lub drażniące:
- Berry Dee w dwóch...
Przeczytana dawno temu i całkiem zapomniana, choć niesłusznie.
Ciekawa i w miarę rzetelna próba zmierzenia się z mitami odnośnie (nie)sławnego Kuby Rozpruwacza. Można było pójść bardziej w stronę naukową, ale i tak było nieźle, z tego, co pamiętam.
Przeczytana dawno temu i całkiem zapomniana, choć niesłusznie.
Ciekawa i w miarę rzetelna próba zmierzenia się z mitami odnośnie (nie)sławnego Kuby Rozpruwacza. Można było pójść bardziej w stronę naukową, ale i tak było nieźle, z tego, co pamiętam.
Męczyłam się z nią - i to bynajmniej nie dlatego, że była nadzwyczaj wstrząsająca. Bardzo chciałam dostać w swoje ręce książkę "wielkiego autorytetu", Leytona, a tu psikus - nie potrafię pojąć fenomenu tego pseudoguru.
Pozycja kultowa, powiadają. Nie zgadzam się w żadnym punkcie. Po pierwsze, już sam wstęp pisany niefrasobliwym tonem mnie mierził - trochę wstyd przyznawać się, że ktoś właściwie jakoś tak się zainteresował, niedawno, w sumie to każdy dookoła ma większą wiedzę, w sumie to się korzystało z tych cudzych tekstów i na nich bazowało, ale po prostu coś jakby zaskoczyło, bo "praca w terenie znużyła".
Po drugie - nie umiem wykrzesać z siebie zbyt dużo ciepłych uczuć dla kogoś, kto z rozbrajającą szczerością przyznaje, że właściwie jest profesorem, ale za dużo czasu w bibliotece nie spędził. To wszystko brzmi jak jakaś kpina, słowa osoby, która niezasłużenie znalazła się w jakimś miejscu i próbuje się usprawiedliwiać.
Jeśli chodzi o kwestię książki, długo się męczyłam - cały pierwszy rozdział o Kemperze był wręcz śmiertelnie nudny. Może zasugerowałam się wstępem i doszukuję się minusów na siłę, ale chodziłam dookoła niego jak pies koło jeża. Ogółem irytuje też to, że Leyton opowiada o tym, o czym w danej chwili chce mu się opowiadać - kilka razy złapałam się na myśli "zaraz, a to?" - i odpowiednia informacja pojawiała się zupełnie przy okazji i w innym akapicie, jakby od niechcenia.
Nie podobało mi się spychanie absolutnie wszystkiego do czynników społecznych, które są istotne, ale nie w każdym przypadku najważniejsze - oraz umniejszanie tym samym innych motywów. Widać, że tutaj autor wypracowywał wszystko pod swój wzorzec antropologiczny, można rzec - zboczenie zawodowe.
Mało przekrojowa praca - czasem rzucał jak z rękawa dziesiątkami nazwisk tylko po to, żeby były. Rolę kobiet jako przestępczyń praktycznie pominął, wymigując się wyświechtanym stwierdzeniem, że było ich zbyt mało (gie prawda, po prostu researchu się zrobić dobrze nie potrafiło). Mam też wrażenie, że gdyby skupiał się na zabójcach azjatyckich, afrykańskich czy australijskich, wnioski odnośnie wpływu społeczeństwa w pewien sposób musiałyby się różnić.
Wielki minus za przytaczanie informacji niepełnych i nieprawdziwych - de Rais nie był jedynym arystokratą-mordercą, natomiast Sawney Bean i Lucjan Staniak są postrzegani jako postaci fikcyjne.
Podsumowując - rozumiem, że była to jedna z pierwszych bardziej rozbudowanych prac na temat morderstwa seryjnego (w wielokrotne autor nawet się do końca poważnie nie zagłębił), ale minusów jest tu sporo i książkę można uznać jeszcze za błądzenie po omacku i wstęp do prac poważniejszych i bardziej kompletnych. Nie rozumiem natomiast, jakim cudem ten człowiek i obecnie cieszy się mianem autorytetu.
Męczyłam się z nią - i to bynajmniej nie dlatego, że była nadzwyczaj wstrząsająca. Bardzo chciałam dostać w swoje ręce książkę "wielkiego autorytetu", Leytona, a tu psikus - nie potrafię pojąć fenomenu tego pseudoguru.
Pozycja kultowa, powiadają. Nie zgadzam się w żadnym punkcie. Po pierwsze, już sam wstęp pisany niefrasobliwym tonem mnie mierził - trochę wstyd przyznawać...
Długo odleżała swoje na półce, ale w końcu skusiła. I zdecydowanie nie żałuję czasu poświęconego na czytanie.
Oczywiście, że przy tak małej grupie badanych analiza nie może być pełna i sam autor ma tego doskonałą świadomość, jednak książka jest zdecydowanie dobra.
Giannangelo nie męczy zbędnymi i przydługimi przypisami, nie posuwa się do taniego moralizatorstwa, wspiera się mnóstwem innych nazwisk.
Zarówno część pierwszą, jak i drugą czyta się z zaciekawieniem, przyznam, że mnie najbardziej zaintrygowała kwestia czynników biologicznych.
"Psychopatologia seryjnego morderstwa" zdecydowanie nadaje się do polecenia osobom już "wgryzionym" w tę tematykę. Jedna mała uwaga, ale odnośnie tłumaczenia, nie samej książki - korekta chyba przysnęła, kilka literówek, sporo niedociągnięć interpunkcyjnych.
Długo odleżała swoje na półce, ale w końcu skusiła. I zdecydowanie nie żałuję czasu poświęconego na czytanie.
Oczywiście, że przy tak małej grupie badanych analiza nie może być pełna i sam autor ma tego doskonałą świadomość, jednak książka jest zdecydowanie dobra.
Giannangelo nie męczy zbędnymi i przydługimi przypisami, nie posuwa się do taniego moralizatorstwa, wspiera...
Bardzo dobra, ale raczej ze względu na styl - czyta się bardzo szybko, z przyjemnością, interesująca narracja... Jeśli chodzi o samą historię, podoba mi się fakt, że można się zagłębić w epokę wiktoriańską i jej brudne, wstrętne szczególiki oraz dowiedzieć na ten temat czegoś nowego. Pora przejść do właściwego tematu książki, czyli do mordercy - uważam, że w tym punkcie książka została po prostu skopana. Dla tych, którzy nie interesują się sprawą: większość ekspertów potępiła pewne działania autorki i zdecydowanie opowiadają się za tym, że wersja forsowana uparcie przez Cornwell to po prostu bajka - lub bezczelna nadinterpretacja, jak kto woli. Autorka została oceniona bardzo srogo przez autorytety w tej dziedzinie - wcale mnie to nie dziwi, bo wątpliwościami targani są prawdziwi znawcy tematu, dlaczego więc mamy założyć, że zagadkę udało się odkryć kobiecie, która, jak sama wyznała, przed procesem zbierania materiałów do swojej książki miała bardzo mgliste pojęcie o Kubie Rozpruwaczu? Już nie mówiąc o tym, jak usilnie i wręcz desperacko stara się przekonać czytelników do swojej idei, czasem uciekając do dość niskich zagrywek. Książka warta przeczytania, ale należy podejść do niej z ogromnym dystansem.
Bardzo dobra, ale raczej ze względu na styl - czyta się bardzo szybko, z przyjemnością, interesująca narracja... Jeśli chodzi o samą historię, podoba mi się fakt, że można się zagłębić w epokę wiktoriańską i jej brudne, wstrętne szczególiki oraz dowiedzieć na ten temat czegoś nowego. Pora przejść do właściwego tematu książki, czyli do mordercy - uważam, że w tym punkcie...
więcej mniej Pokaż mimo toDość solidnie napisana książka, ale zdecydowanie dla miłośników (dziwnie brzmi) postaci Gillesa lub zagadnień związanych z przestępcami, mordercami... Każdy inny człowiek uzna ją po prostu za nudną, bo nie będzie jej potrafił osadzić w żadnym kontekście. Podobała mi się, ale przyznam, że liczyłam na jakieś opisy występnych działań de Rais, odrobinę krwawych szczegółów - nie zmienia to faktu, że kilka informacji mnie zaskoczyło i rzeczywiście potrafiłam też w jakiś sposób współczuć tej pół na pół mitycznej postaci.
Dość solidnie napisana książka, ale zdecydowanie dla miłośników (dziwnie brzmi) postaci Gillesa lub zagadnień związanych z przestępcami, mordercami... Każdy inny człowiek uzna ją po prostu za nudną, bo nie będzie jej potrafił osadzić w żadnym kontekście. Podobała mi się, ale przyznam, że liczyłam na jakieś opisy występnych działań de Rais, odrobinę krwawych szczegółów - nie...
więcej mniej Pokaż mimo toCałkiem niezła na chwilę relaksu. Historie morderców są króciutkie, ale można także to uznać za plus - skłania to czytelnika do dalszych poszukiwań i zagłębiania się w temat, jeśli któraś postać szczególnie go zaintryguje. Język dość suchy, rzeczowy, co niektórzy uważają za rzecz niedopuszczalną - ale przecież nie mamy do czynienia z fikcją literacką, więc trudno zgodzić się z tym zarzutem.
Całkiem niezła na chwilę relaksu. Historie morderców są króciutkie, ale można także to uznać za plus - skłania to czytelnika do dalszych poszukiwań i zagłębiania się w temat, jeśli któraś postać szczególnie go zaintryguje. Język dość suchy, rzeczowy, co niektórzy uważają za rzecz niedopuszczalną - ale przecież nie mamy do czynienia z fikcją literacką, więc trudno zgodzić...
więcej mniej Pokaż mimo toChwilę potrwało, nim do niej zajrzałam, ale później już nie mogłam się od niej oderwać. Czyta się ją jak kawałek dobrej fikcji, a jednocześnie można dowiedzieć się czegoś ciekawego o profilowaniu morderców i jego początkach, a także o samym autorze i doświadczeniach, które zbierał przez lata. Literatura obowiązkowa dla fanów tematyki kryminalnej, ale powinna przypaść do gustu także innym miłośnikom literatury. Lekkość narracji rekompensuje całkowicie tę ciężkość na sercu, jaka towarzyszy autorowi opowiadającemu o swoich przeżyciach, i nam, czytającym.
Chwilę potrwało, nim do niej zajrzałam, ale później już nie mogłam się od niej oderwać. Czyta się ją jak kawałek dobrej fikcji, a jednocześnie można dowiedzieć się czegoś ciekawego o profilowaniu morderców i jego początkach, a także o samym autorze i doświadczeniach, które zbierał przez lata. Literatura obowiązkowa dla fanów tematyki kryminalnej, ale powinna przypaść do...
więcej mniej Pokaż mimo to
Dobra książka, nieco z pogranicza, ale dość solidnie napisana, z dużą ilością źródeł. Jednocześnie jakby lekko fabularyzowana, pozwolę sobie to tak ująć. Wciągająca, plastycznie przedstawiająca wiele scen.
Ogółem lubię, kiedy coś się dzieje w sferze werbalnej, stylistycznej, kiedy autor nieco pogrywa sobie z czytelnikami (i nie tylko z nimi) - a tutaj złośliwych przebłysków trochę się pojawiło, zaśmiałam się choćby przy zdaniu "Wiedeńczycy mieli skłonności do melancholii i częściej zabijali siebie niż kogoś innego, a jeśli już kogoś zabijali, robili to nieudolnie" [str. 36-37].
Polecić można nie tylko miłośnikom morderców (jakkolwiek to nie zabrzmi), a i fanom kryminałów, którzy powinni się dobrze bawić - mimo że sprawca jest od początku znany.
Dobra książka, nieco z pogranicza, ale dość solidnie napisana, z dużą ilością źródeł. Jednocześnie jakby lekko fabularyzowana, pozwolę sobie to tak ująć. Wciągająca, plastycznie przedstawiająca wiele scen.
Ogółem lubię, kiedy coś się dzieje w sferze werbalnej, stylistycznej, kiedy autor nieco pogrywa sobie z czytelnikami (i nie tylko z nimi) - a tutaj złośliwych przebłysków...
Bardzo smakowita książka, ale dla smakoszy określonych gatunków mię... tekstu. Właściwie tak ją mogę podsumować.
Konkretna, ale i nie sztywna, absolutnie nie drętwo naukowa (choć mam wrażenie, że do tego języka tłumacz dodał nieco od siebie). Spora bibliografia, podoba mi się, że autorzy dodali do niej i strony internetowe, którymi się posiłkowali, a które można odwiedzić.
Rozdziały dość krótkie, ale, hmmm, intensywne, to jest dziwne słowo w tym miejscu, ale jednak pasujące. Sporo opisów, dość konkretnych i dosłownych. Nie dla wrażliwych.
Spodobały mi się podziękowania dla Clauxa - przewrotne.
Bardzo smakowita książka, ale dla smakoszy określonych gatunków mię... tekstu. Właściwie tak ją mogę podsumować.
Konkretna, ale i nie sztywna, absolutnie nie drętwo naukowa (choć mam wrażenie, że do tego języka tłumacz dodał nieco od siebie). Spora bibliografia, podoba mi się, że autorzy dodali do niej i strony internetowe, którymi się posiłkowali, a które można odwiedzić....
Książka jest dosyć interesująca i chwilami nawet zaskakująca, a więc zasłużyłaby na wyższą notę, gdyby nie kilka niedociągnięć. Autor nie tylko przeprowadza studium przypadku, ale i usiłuje wyjaśniać, jak wyglądały pewne kwestie prawne w NRD. Uwaga wrażliwi, pojawiają się zdjęcia, fakt, że czarno-białe, ale można na nich zobaczyć np. odcięte dłonie i stopy.
Co w takim razie poszło nie tak? Niestety, parę rzeczy. Szumnie zapowiadany na okładce kanibal ma zachęcić spragnionego wrażeń odbiorcę (w końcu infotainment), aby sięgnął po książkę, natomiast właśnie dwa przypadki kanibali są ze wszystkich zdecydowanie najmniej godne uwagi.
Rozbawiło mnie także zmienianie nazwisk ofiar, które w pewnych momentach i tak WIDAĆ na wycinkach prasowych. Odrobinę nieprofesjonalne, albo podajemy pełne informacje, albo dbamy o to, żeby dobrze ukryć to, czego nie chcemy lub nie powinniśmy pokazywać czytelnikowi.
Ostatni słaby punkt - słownictwo. Niemiłosiernie duża liczba powtórzeń, pewne zwroty jestem w stanie wyrecytować bez zająknięcia. Niby dobrze, kiedy czyta się książkę w obcym języku, ale po jakimś czasie ograniczone słownictwo nuży. Najbardziej rozzłościł mnie jednak słowniczek - w porządku, rozumiem, że skróty przeróżnych jednostek policyjnych z tamtego czasu należałoby wyjaśnić, bo nie są każdemu znane, ale inne terminy... Poczułam się zażenowana. Dlaczego autor zakłada, że druga osoba jest idiotą i nie zna słów takich jak "etiologia", "ekshibicjonista" czy "amnezja"? Czyżby miał tak niskie mniemanie o swoich rodakach?
Książka jest dosyć interesująca i chwilami nawet zaskakująca, a więc zasłużyłaby na wyższą notę, gdyby nie kilka niedociągnięć. Autor nie tylko przeprowadza studium przypadku, ale i usiłuje wyjaśniać, jak wyglądały pewne kwestie prawne w NRD. Uwaga wrażliwi, pojawiają się zdjęcia, fakt, że czarno-białe, ale można na nich zobaczyć np. odcięte dłonie i stopy.
więcej Pokaż mimo toCo w takim...