-
ArtykułyBieszczady i tropy. Niedźwiedzia? Nie – Aleksandra FredryRemigiusz Koziński3
-
ArtykułyCzytamy w weekend. 26 kwietnia 2024LubimyCzytać293
-
ArtykułySzpiegowskie intrygi najwyższej próby – wywiad z Robertem Michniewiczem, autorem „Doliny szpiegów”Marcin Waincetel6
-
ArtykułyWyślij recenzję i wygraj egzemplarz „Ciekawscy. Jurajska draka” Michała ŁuczyńskiegoLubimyCzytać2
Porównanie z Twoją biblioteczką
Wróć do biblioteczki użytkownika2009-12-03
2012-03-20
2009-02-15
2011-02-12
2009-02-06
2013-12-31
Monumentalne dzieło Vandermeera to new-weird jak ta lala, fantastyka najwyższego sortu. Absolutne objawienie tego miesiąca, unikatowa, wspaniała epopeja odmiennych stylów literackich i ultra interesującego świata przedstawionego. Jeden z najbardziej niezwykłych projektów, z jakimi dane mi było do tej pory się zetknąć. Na ok. 1500 stronach trzech powieści Jeff Vandermeer tworzy fantasmagoryczno-realistyczną wizję miasta, które stopniowo poddawane jest wewnętrznej inwazji, powierzchownie toczone jest rakiem anarchii i szaleństwa, patrząc dogłębnie jest to jednak efekt klasycznego najazdu obcych. Ale czy aby na pewno? Rzeczywistość przenika się z iluzją, wszechobecne spory i grzyby sprawiają wrażenie, że Ambergris to miraż zbiorowej halucynacji pacjentów psychiatryka. Oszałamiająca rozmachem, przesycona zgnilizną i dekadencją wizja miasta upadku i anarchii, gdzie to, co spaja jest zbudowane z wilgoci i miękkiej materii. Trylogia o Ambergris jest wyzwaniem dla czytelnika, ale na tyle przystępnym i zwyczajnie ciekawym, że wystarczy samozaparcie, by przebrnąć przez całość do ostatecznego poznania istoty szarych kapeluszy. Bo to właśnie szare kapelusze są elementem który dosłownie i w przenośni spaja miasto i trylogię o Ambergris w jedną całość.
"Finch" to perfekcyjne podsumowanie trylogii i najbardziej klasyczna w stylu i formie powieść o Ambergris, utrzymana w tonacji bardzo mrocznego kryminału noir, stanowiąca doskonałe podsumowanie doskonałej trylogii o mieście Ambergris. Akcja jest linearna i toczy się około stu lat po wydarzeniach opisanych w "Shriek: Posłowie" i Ambergris jest już miejscem opanowanym przez nieludzką dyktaturę szarych kapeluszy. John Finch jak każdy w Ambergris ma swoje tajemnice, niemniej Vandermeer funduje mu taka katorgę ze strony niemalże wszystkich, że nie przypominam sobie, by był bohater bardziej zmasakrowany w historii literatury. Wysoce kosztowne jest poznanie prawdziwej historii szarych kapeluszy, czytelnik cierpi wraz z Finchem dochodząc prawdy. Część tej prawdy wypłynęła już w "Shrieku: Posłowie", ale dopiero tutaj elementy układanki składają sie w miarę spójną całość (czytelnik wie tyle, ile Finch) i pozwalają na uzyskanie odpowiedzi na pytania nawarstwiające się od pierwszych stron "Miasta szaleńców i świętych". A jeżeli kryminał noir to nie ma tez problemu, by Vandermeer swój styl dostosował do konwencji, a więc zdania są krótkie urywane, dialogi doprawione szczyptą czarnego humoru i wszechobecnego fatalizmu. Majstersztyk.
Monumentalne dzieło Vandermeera to new-weird jak ta lala, fantastyka najwyższego sortu. Absolutne objawienie tego miesiąca, unikatowa, wspaniała epopeja odmiennych stylów literackich i ultra interesującego świata przedstawionego. Jeden z najbardziej niezwykłych projektów, z jakimi dane mi było do tej pory się zetknąć. Na ok. 1500 stronach trzech powieści Jeff Vandermeer...
więcej mniej Pokaż mimo to2013-04-17
http://mamerkus.blogspot.com/2013/04/douglas-preston-lincold-child-granica.html
Długo nie zwlekałem, aby ponownie zanurzyć się w świecie przygód i tajemnic wykreowanym przez duet Preston&Child. Panowie są bezpretensjonalni, mają świadomość, że nie tworzą literatury na miarę Jamesa Joyce'a, że ich dzieła są rzetelną produkcją klasy B, ale zupełnie im to nie przeszkadza, racząc mnie tym razem wyśmienitą dawką science fiction i desperackiego pościgu morskiego po wzburzonych wodach Ziemi Ognistej, ze skrajnie niebezpiecznym meteorytem na pokładzie. "Granicą lodu" osiągają jednak niebotyczne szczyty literatury rozrywkowej, tworząc dzieło gatunkowe najprzedniejszego sortu.
Tak, tak, nie przejęzyczyłem się. "Granica lodu" to rasowa fikcja naukowa, która wykorzystuje bogaty arsenał wiedzy technicznej i naukowej, by zaprezentować nam brawurową i trzymającą się kupy fabułę i akcję wydobycia międzygalaktycznego bolidu z wybitnie niedostępnej, fikcyjnej wyspy z archipelagu Horn. Lincoln&Child nie patyczkują się z niczym, w tym i ze swoimi bohaterami, logika jest u nich na pierwszym miejscu, a wszelkie fantastyczne ekstrapolacje są sztywno zakotwiczone w nauce i technice.
Fascynująca jest przede wszystkim podana geneza i właściwości meteorytu, on sam zaś okazuje się być nowym, niezwykle ciężkim pierwiastkiem powstałym w wyniku wybuchu kolapsara (hipernowej), wyrzuconym nieprawdopodobną energią kinetyczną w kierunku Ziemi. Czysta, klasyczna s-f można by rzec, czyli to, co tygrysy lubią najbardziej :). Z kolei fikcyjna wyspa Desolacion, na której ma się znajdować meteoryt, została przez autorów wymyślona i sprytnie umieszczona pomiędzy wyspami przylądka Horn. Jest to zauważalne dopiero jak się porówna szczegółowe mapy tego regionu dostępne w necie z mapką zamieszczoną na wstępie książki. Poza tym elementem miejsce akcji, czyli rejony Ziemi Ognistej, aż po samą granicę lodu antarktycznego, są jak najbardziej autentyczne i realistyczne, i wyglądają przeważnie jak na załączonym filmiku z opływania jachtem przylądka Horn.
Ale zakończeniem powieści panowie autorzy rozwalają system!!! (bawiąc się przy tym doskonale). Tak genialnego zakończenia, tak nieoczekiwanie fenomenalnego podsumowania całości historii ze świecą szukać we współczesnej literaturze rozrywkowej. "Granica lodu" jest absolutnie wyśmienitym czytadłem, ale jego finalny twist winduje całość na niebotyczny poziom osiągalny jedynie dla najlepszej literatury. Tę książkę trzeba przeczytać od początku do końca, po drodze delektując się fabuła, klimatem i świetną akcją w końcówce, aby ostatecznie zostać uraczonym najlepszym deserem świata. Perfekcyjny orgazm.
Klimatyczna powieść, klimatyczna okładka, świetna i trzymająca w napięciu, logiczna i konsekwentna, ale przy tym w kilku miejscach przyjemnie zaskakująca fabuła, z perfekcyjnym twistem na samym końcu, do tego całkiem nieźle poprowadzeni bohaterowie z Glinnem i Vallenarem na czele), to wszystko sprawia, że po raz kolejny Lincoln & Child udowadniają, że razem są w stanie osiągnąć wyżyny literatury rozrywkowej, do tego bez ujmy dla inteligencji czytelnika. W mojej prywatnej klasyfikacji "Granica lodu" awansuje na pierwszy stopień podium z "Reliktem", nieznacznie wyprzedzając "Nadciągającą burzę" i "Relikwiarz".
http://mamerkus.blogspot.com/2013/04/douglas-preston-lincold-child-granica.html
Długo nie zwlekałem, aby ponownie zanurzyć się w świecie przygód i tajemnic wykreowanym przez duet Preston&Child. Panowie są bezpretensjonalni, mają świadomość, że nie tworzą literatury na miarę Jamesa Joyce'a, że ich dzieła są rzetelną produkcją klasy B, ale zupełnie im to nie przeszkadza,...
2016-02-17
Literatura przez duże L. Delektowałem się tym arcydziełem polskiej prozy przez trzy miesiące, smakowałem strona po stronie, oby tylko jak najbardziej odwlec nieunikniony koniec. Takich rzeczy się już dzisiaj niestety nie pisze. Kilkanaście opowiadań i jedna minipowieść przepełniona podhalańskim klimatem, dialogi, motywy, słownictwo, z kart książki przebija zapach gazdowskiej krainy. Super rzecz, wielka szkoda że Józef Kapeniak jest dzisiaj zupełnie zapomniany, mam nadzieję, że gdzieś jeszcze trafię na jakiego twórczość.
Literatura przez duże L. Delektowałem się tym arcydziełem polskiej prozy przez trzy miesiące, smakowałem strona po stronie, oby tylko jak najbardziej odwlec nieunikniony koniec. Takich rzeczy się już dzisiaj niestety nie pisze. Kilkanaście opowiadań i jedna minipowieść przepełniona podhalańskim klimatem, dialogi, motywy, słownictwo, z kart książki przebija zapach...
więcej mniej Pokaż mimo to2009-03-06
2010-08-05
Arcydzieło literatury światowej. Niekwestionowane.
Filozoficzno-intelektualna epopeja, gdzie porywająca, kryminalna intryga doskonale zakotwiczona w świecie przedstawionym jest tylko drugoplanowym pretekstem zapewniającym kręgosłup i dynamikę opowieści, a gdzie najistotniejsze są dla autora rozważania i istocie człowieczeństwa, wiary, duszy, miłości, rozumu, godności na tle ruchawek społeczno-politycznych w północnej Italii pierwszej połowy XIV wieku.
Dodatkowo autor, bohaterowie i tłumacz popisują się erudycją, wiedzą i kunsztem literackim w niekończących się deliberacjach i monologach o rzeczach ważkich ówczesnego świata. Uczta dla oka i rozumu.
Zadziwiające, że pomimo dużego obciążenia filozofią powieść czyta się lekko, w czym zasługa przede wszystkim wspaniałego, stylizowanego języka opowieści, jak i umiejętności autora sprzedania tej filozofii w przystępny sposób.
Nadto jest to powieść historyczna oddająca ducha epoki, bez taryfy ulgowej.
Do wielokrotnego czytania, jako prezent, na półkę do własnej biblioteki, do rozmów, do wspominania przy wielu okazjach, powinna być lekturą szkolną.
Arcydzieło literatury światowej. Niekwestionowane.
Filozoficzno-intelektualna epopeja, gdzie porywająca, kryminalna intryga doskonale zakotwiczona w świecie przedstawionym jest tylko drugoplanowym pretekstem zapewniającym kręgosłup i dynamikę opowieści, a gdzie najistotniejsze są dla autora rozważania i istocie człowieczeństwa, wiary, duszy, miłości, rozumu, godności na tle...
2010-04-15
2005-06-09
2016-02-25
Genialna rzecz, z jednym z najbardziej konsekwentnych, najlepszych zakończeń w historii literatury. Horror, będący ambitną i niezwykle udaną próbą oddania nieuchronnej samotności jednostki w obliczu beznadziejnej przyszłości. Klimat wręcz rozsadza tę skromną powieść. "Jestem legendą" udanie wypełnia ramy kilku gatunków, bo to nie tylko horror, czy postapo, ale także literatura stawiająca ważkie pytania. Wampiry, zombie, czy jak tam nazwać stwory, które opanowały świat, czyniąc Roberta Neville'a najbardziej samotnym człowiekiem w dziejach literatury, to kwestie ważne, bo zapewniające odpowiednią dawkę emocji, lecz tylko drugoplanowe, bo na pierwszy plan wybija się ostatnia jednostka ludzka na planecie Ziemia. Śledzimy losy bohatera od jego rutynowej walki z krwiopijcami, po próby naukowego przeanalizowania biologicznych czynników, które doprowadziły do upadku ludzkości, jego postępujące, wynikające z przerażającej samotności szaleństwo, aż w końcu dochodzimy do punktu Z, do chwili, gdy odnajdujemy sens tytułu powieści. Nie pamiętam już, kiedy ostatni raz czytałem powieść, która by tak perfekcyjnie oddawała clou literatury - podróż bohatera od punktu A do punktu Z, wraz z zachodzącą w bohaterze przemianą po drodze.
Ohydna, hollywoodzka okładka ze scjentologiem Smithem skutecznie odstraszała mnie do tej pory od lektury arcydzieła Mathesona, ale na szczęście wpadła mi ostatnio w ręce książeczka wydawnictwa PIK z 1992 roku, i od razu rzuciłem się do lektury. To trzeba przeczytać, bo to jest prawdziwa klasyka, to powinno być szkolną lekturą! Każdy, kto uważa siebie za czytelnika z prawdziwego zdarzenia, nie może w swojej czytelniczej drodze pominąć "Jestem legendą".
Genialna rzecz, z jednym z najbardziej konsekwentnych, najlepszych zakończeń w historii literatury. Horror, będący ambitną i niezwykle udaną próbą oddania nieuchronnej samotności jednostki w obliczu beznadziejnej przyszłości. Klimat wręcz rozsadza tę skromną powieść. "Jestem legendą" udanie wypełnia ramy kilku gatunków, bo to nie tylko horror, czy postapo, ale także...
więcej mniej Pokaż mimo to
Arcydzieło powieści sensacyjnej, czy może thrillera politycznego. Realistyczna, uwzględniająca głębokie tło polityczne, punkt widzenia każdej strony konfliktu, nawet deep state. Postaci są niesamowicie autentyczne, jakby żywcem wyjęte z rzeczywistości, wielowymiarowe (każdy plan!, nawet bohaterowie epizodyczni wypadają wiarygodnie), relacje między nimi spontaniczne i niejednoznaczne. Fabuła, jej rozwój, poszczególne rozwiązania fabularne także bardzo wiarygodne, wręcz namacalne, wszystko zagrało, autor pisze z dużą swobodą i z pełnym panowaniem nad całością, a jednocześnie całość jest bardzo świeża, czyta się świetnie, czytelnik angażuje się w wydarzenia. Można ująć, że są tu nawet całkiem udane elementy greckiej tragedii.
"Katedra" Nelsona Demille'a to w mojej ocenie gatunkowo literacki odpowiednik filmowej "Gorączki" Michaela Manna.
Arcydzieło powieści sensacyjnej, czy może thrillera politycznego. Realistyczna, uwzględniająca głębokie tło polityczne, punkt widzenia każdej strony konfliktu, nawet deep state. Postaci są niesamowicie autentyczne, jakby żywcem wyjęte z rzeczywistości, wielowymiarowe (każdy plan!, nawet bohaterowie epizodyczni wypadają wiarygodnie), relacje między nimi spontaniczne i...
więcej mniej Pokaż mimo to2005-04-16
2009-11-14
2011-05-21
2021-10-05
"-Wszyscy poza wami umarli. Dlaczego wy żyjecie?
- Nie ma żadnego dlaczego."
Mocna, mięsista, turpistyczno-realistyczna rzecz, McGuire pisze jak jest. Życie jako śmiertelna choroba przenoszona drogą płciową, pełna przypadku i bezcelowości, sprowadzona do dzikiej, bezpardonowej walki o przetrwanie, autor niczego nie kryje, daje swoim bohaterom działać. Nie ma tutaj zbędnego moralizatorstwa, ludzie definiowani przez swoje czyny, a czyny przez przypadek i żądze, nie ma znaczenia kim jesteś, po prostu jesteś, liczy się tylko, jak rezonujesz z innymi ludźmi.
Jedna z najlepszych powieści jakie w życiu przeczytałem, niesamowicie intensywna, plastyczna, wciągająca niczym Jozin w bagna, z kapitalnym światem przedstawionym, żywymi, prawdziwymi bohaterami, czysta, literacka perfekcja, pozycja must read dla każdego poszukiwacza prozaicznej doskonałości.
"-Wszyscy poza wami umarli. Dlaczego wy żyjecie?
- Nie ma żadnego dlaczego."
Mocna, mięsista, turpistyczno-realistyczna rzecz, McGuire pisze jak jest. Życie jako śmiertelna choroba przenoszona drogą płciową, pełna przypadku i bezcelowości, sprowadzona do dzikiej, bezpardonowej walki o przetrwanie, autor niczego nie kryje, daje swoim bohaterom działać. Nie ma tutaj zbędnego...
Arcydzieło. To powinna być lektura szkolna w liceum, ile tu jest prawdy o życiu, która przydałaby się młodzieży przy wchodzeniu w dorosłość.
Nie jestem zaskoczony, że w swoich czasach Tyrmand uchodził za pisarza kontrowersyjnego, potrafił odzierać normy i relacje społeczne z wszelkich złudzeń. Cynizm podszyty nieukojoną tęsknotą za niewinnością, niewinną, prawdziwą miłością, urojoną. Tęsknota za czymś prawdziwym, metafizycznie pięknym w świecie odartym z wszelkich złudzeń.
Fabuła pozornie wydaje się być banalna i przyziemna, punkt widzenia Filipa ciągle skupiony na kobietach i ich zaliczaniu, a tak naprawdę protagonisty i innych bohaterów pogoń za sukienkami wyraża rozpaczliwa potrzeba normalnego życia, trosk, nadziei.
Autor w "Filipie" rozlicza życie wewnętrzne protagonisty, który cynizmem przykrywa młodzieńcze pragnienie niewinnej miłości, toczącego jednocześnie swoiste, dekadenckie boje o przetrwanie ciała i duszy w pożodze wojennej. Tyrmand znakomicie portretuje niuanse życia społecznego i intymnego swoich bohaterów.
Forma dialogów pisanych w formie strumienia świadomości początkowo męczy, z czasem czytelnik się do tego przyzwyczaja.
Arcydzieło. To powinna być lektura szkolna w liceum, ile tu jest prawdy o życiu, która przydałaby się młodzieży przy wchodzeniu w dorosłość.
więcej Pokaż mimo toNie jestem zaskoczony, że w swoich czasach Tyrmand uchodził za pisarza kontrowersyjnego, potrafił odzierać normy i relacje społeczne z wszelkich złudzeń. Cynizm podszyty nieukojoną tęsknotą za niewinnością, niewinną, prawdziwą...