-
ArtykułyKsiążka na Dzień Dziecka: znajdź idealny prezent. Przegląd promocjiLubimyCzytać1
-
Artykuły„Zaginiony sztetl”: dalsze dzieje Macondo, a może alternatywna historia Goraja?Remigiusz Koziński1
-
Artykuły„Zależy mi na tym, aby moje książki miały kilka warstw” – wywiad ze Stefanem DardąMarcin Waincetel1
-
ArtykułyMagdalena Hajduk-Dębowska nową prezeską Polskiej Izby KsiążkiAnna Sierant2
Biblioteczka
2016-11-14
2016-04-02
Czytałam tę książkę dwa miesiące. Nie z niechęci do lektury, a raczej z niechęci do jej zakończenia. Kilka dni temu uznałam to za głupotę - przecież mogę zacząć czytać od początku, prawda? (No dobrze, po prostu nie byłam w stanie już dłużej się powstrzymywać.
Od miesięcy (lat?) żadna książka nie wzbudziła we mnie tak ogromnej fascynacji. "Przejęzyczenie" (cudowny tytuł!) to zbiór rozmów o przekładzie - rozmów z niesamowitymi ludźmi, którzy mnie swoimi opowieściami porwali. Ile ja zdań wynotowałam, ile tytułów książek! Ba, ja nawet (absolutnie amatorsko) wiersz przetłumaczyłam - żeby w końcu podzielić się nim z nieznającą angielskiego znajomą. Zasiadając do lektury za każdym razem czułam dziecięcą ekscytację.
O moich gorących uczuciach do projektu Zofii Zaleskiej może świadczyć to, że (ja, sknera) zapłaciłam zań dwa razy. Najpierw - za ebooka, bo tak zwykle czytam, później - za papier. To jedna z tych niewielu książek, które chcę mieć.
Notatka na marginesie: chcę być Ireneuszem Kanią.
Czytałam tę książkę dwa miesiące. Nie z niechęci do lektury, a raczej z niechęci do jej zakończenia. Kilka dni temu uznałam to za głupotę - przecież mogę zacząć czytać od początku, prawda? (No dobrze, po prostu nie byłam w stanie już dłużej się powstrzymywać.
Od miesięcy (lat?) żadna książka nie wzbudziła we mnie tak ogromnej fascynacji. "Przejęzyczenie" (cudowny tytuł!)...
2016-03-21
Wow. Trochę brak mi słów. W życiu czegoś takiego nie czytałam. Forma jest niesamowita - historię poznajemy poprzez płynnie następujące po sobie wiersze. Sama treść jest przejmująca. Każdy znajdzie w niej kawałek siebie. Moja mama miała rację, ta książka jest niesamowicie istotna. Ludzie powinni ją przeczytać. Ty powinieneś ją przeczytać.
PS Świetne tłumaczenie. Tę książkę łatwo można było zepsuć, kłaniam się pani Domańskiej w pas.
Wow. Trochę brak mi słów. W życiu czegoś takiego nie czytałam. Forma jest niesamowita - historię poznajemy poprzez płynnie następujące po sobie wiersze. Sama treść jest przejmująca. Każdy znajdzie w niej kawałek siebie. Moja mama miała rację, ta książka jest niesamowicie istotna. Ludzie powinni ją przeczytać. Ty powinieneś ją przeczytać.
PS Świetne tłumaczenie. Tę książkę...
2016-02-19
Świetna książka (nie tylko) dla dzieci.
To była cudowna mikstura wszystkiego, co lubię w literaturze dziecięcej, baśniach, fantasy i inteligentnej fikcji ogółem. Ta książka to czysta zabawa, a czytanie jej jest niczym powrót do szalonego snu, z którego nigdy nie chciałeś się obudzić.
Tak na marginesie:
Ileż ja się naczekałam na polskie wydanie. A tłumaczenie naprawdę daje radę, Karolina Socha-Duśko całkiem zgrabnie wybrnęła z trudnych do przetłumaczenia literackich łamańców, które z ciekawości nawet podejrzałam w oryginale. Oryginalnej wersji nie przeczytałam właśnie ze względu na nie. Ciężko mi intuicyjnie wyłapać wszelkie lingwistyczne i literackie nawiązania w, bądź co bądź, obcym dla mnie języku. Jeśli jednak angielski jest dla kogoś równie naturalny co polski - warto sięgnąć właśnie po oryginał.
Świetna książka (nie tylko) dla dzieci.
To była cudowna mikstura wszystkiego, co lubię w literaturze dziecięcej, baśniach, fantasy i inteligentnej fikcji ogółem. Ta książka to czysta zabawa, a czytanie jej jest niczym powrót do szalonego snu, z którego nigdy nie chciałeś się obudzić.
Tak na marginesie:
Ileż ja się naczekałam na polskie wydanie. A tłumaczenie naprawdę...
2016-01-01
2015-12-26
2015-12-25
2015-12-12
To zdecydowanie najdziwniejsza część tej serii. Nadal uwielbiam Flawię, ale ten tom budzi we mnie mieszane uczucia. Czuć, że ma być łącznikiem dla poprzednich i nadchodzących części. Ponadto autor wplata w tę historię intrygę zupełnie innej klasy, nie mówimy już o drobnym mordestwie tu czy tam, a Flawia (choć nadal momentami dziecięco naiwna) wyraźnie dorasta. Pisałam się na lekki angielski kryminał o jedenastolatce zafascynowanej chemią i śmiercią, niekoniecznie jednak na głęboko skrywane tajemnice państwowe... "Obelisk (...)" zmienia sposób patrzenia na całą serię i chyba o to właśnie mam do autora pewien żal.
(Żeby nie było wątpliwości: to nadal jest świetna książka - po prostu seria zaczyna zmierzać w zupełnie innym kierunku, a mnie nikt na to nie przygotował.)
To zdecydowanie najdziwniejsza część tej serii. Nadal uwielbiam Flawię, ale ten tom budzi we mnie mieszane uczucia. Czuć, że ma być łącznikiem dla poprzednich i nadchodzących części. Ponadto autor wplata w tę historię intrygę zupełnie innej klasy, nie mówimy już o drobnym mordestwie tu czy tam, a Flawia (choć nadal momentami dziecięco naiwna) wyraźnie dorasta. Pisałam się...
więcej mniej Pokaż mimo to2011
2015-11-15
Muszę przyznać, że pozostałe książki Moersa podobały mi się bardziej. Nie ma tu jednak żadnej tragedii, z Jasiołem i Mgłosią (Enselem i Krete?) nadal bawiłam się świetnie.
Muszę przyznać, że pozostałe książki Moersa podobały mi się bardziej. Nie ma tu jednak żadnej tragedii, z Jasiołem i Mgłosią (Enselem i Krete?) nadal bawiłam się świetnie.
Pokaż mimo to2015-06-17
2015-09-17
Lepsza niż część pierwsza. Satysfakcjonuje niespełna ośmiolatkę, niespełna siedemnastolatkę i naszą (spełna) mamę. :)
Lepsza niż część pierwsza. Satysfakcjonuje niespełna ośmiolatkę, niespełna siedemnastolatkę i naszą (spełna) mamę. :)
Pokaż mimo to2015-08-17
2014-11-09
2014-11-19
2015-07-20
2015-07-16
"Muranooo" lekko irytujące, reszta historii świetna.
"Muranooo" lekko irytujące, reszta historii świetna.
Pokaż mimo to2015-07-14
2015-07-12
2008
ZNAKOMITY DEBIUT
Wrzuciłam kilka nowych książek na czytnik i bezmyślnie kliknęłam w jeden z tytułów - ot, żeby zerknąć na pierwszą stronę. W oczy od razu rzuciło mi się, że:
„Tosia wymiotowała w szkolnej toalecie.”
Tak właśnie zaczyna się „Fanfik”, tak też zaczęła się moja z nim przygoda - bo nie mogłam powstrzymać się przed przeczytaniem kolejnego zdania. I tego następującego po nim. I jeszcze jednego. I połowy książki. O pierwszej w nocy stwierdziłam, że wypadałoby jednak upolować odrobinę snu. Rano, nie zawracając sobie głowy równie trywialnymi czynnościami co jedzenie śniadania, połknęłam pozostałe mi rozdziały. Od tamtego momentu chodzi mi po głowie jedno zasadnicze pytanie: czy autorka ma już w planach kolejną książkę?
„Nad umywalkami przez całą szerokość ściany ciągnęło się duże lustro. Tosia umyła rozdygotane ręce i przepłukała usta, unikając wzrokiem swojego odbicia. Był to nawyk, nad którym się już nawet nie zastanawiała. Nie lubiła patrzeć na siebie i już. Ale kiedy otrzepywała ręce z wody, jej wzrok podążył odruchowo za rozbryzgującymi się na lustrze kroplami i choć nie chciała, spojrzała sobie prosto w twarz.”
Jakiś czas temu stwierdziłam, że przeczytałam już w życiu swoją porcję tak zwanej literatury młodzieżowej. Od wczesnego dzieciństwa zajmuje się połykaniem książek, młodzieżówki szybko przestały mnie interesować, bo zwykle bazują na utartych schematach i najzwyczajniej w świecie mnie nudzą. „Fanfik” zdecydowanie wyróżnia się na ich tle.
„Wakacje spędziła komfortowo w zaciszu własnego pokoju. Czytała książki, pisała fanfiki, przeglądała fanarty, obejrzała na YouTubie bootlegi z zaległej listy, słowem robiła to wszystko, do czego ma prawo każdy uczeń, który zdołał przeżyć pierwszą klasę liceum.”
Ta książka, jak trafnie zauważyła moja znajoma, czyta się sama. Przez tekst po prostu się płynie. Dialogi brzmią naturalnie, a uchwycone myśli wydają się dziwnie znajome. Autorka doskonale operuje językiem, bawi się nim z wyraźną przyjemnością. No i ta lekkość, z jaką Natalia Osińska lawiruje między trudnymi tematami - ona hipnotyzuje.
„W szkole nie wypadało być biednym, biedni byli społecznie martwi. Dotąd Tosia żyła w przekonaniu, że prawdziwie biedni ludzie zdarzają się tylko w literaturze i sztuce, ewentualnie gdzieś daleko, na drugim końcu globu, a oto miała przed sobą żywe wcielenie baśniowej sierotki.”
O czym właściwie jest ten „Fanfik”? O miłości do popkultury. O Marvelu, musicalach i fanfiction. O liceum, klasowych mean girls i odludkach. O kłótniach z rodzicami, proszkach dających szczęście i pierwszym (ohydnym) piwie. O przyjaźni. Trochę też o miłości przyjmującej najróżniejsze postaci. O tym, że płeć nie jest zero-jedynkowa. O ludziach niecierpiących makijażu. O ludziach uwielbiających makijaż. O mnie. O Tobie.
„Stał chwilę bez ruchu. Potem się ocknął, podszedł do umywalki i umył twarz zimną wodą, unikając swojego odbicia w lustrze. W końcu jednak przemógł się i spojrzał. – No, możesz być z siebie dumny – powiedział. Ale nie był. Nie tak miało być. Wydawało mu się zawsze, że któregoś dnia stanie sam na sam z całym złem tego świata, pokona je i nastąpi coś w rodzaju wielkiego finału, uderzenie w wielki gong, po którym nastąpi wieczna radość, taniec i śpiew. A zło okazało się jakieś takie małe i niepozorne. Zwycięstwo nad nim wydawało się rzeczą wstydliwą, osobistą i niegodną wspomnienia.”
Wiem jak wiele osób z rezerwą podchodzi do książek polskich autorów, sama nad wyzbyciem się obaw pracowałam przez ostatnich kilka lat. (Jak? Czytając dobre polskie książki. Tak, istnieją takie.) Spróbujcie mi jednak uwierzyć: „Fanfik” jest powieścią nadającą się na eksport. Chcecie ją znać. ♥
Recenzja powstała dla Mamy Głos.
ZNAKOMITY DEBIUT
więcej Pokaż mimo toWrzuciłam kilka nowych książek na czytnik i bezmyślnie kliknęłam w jeden z tytułów - ot, żeby zerknąć na pierwszą stronę. W oczy od razu rzuciło mi się, że:
„Tosia wymiotowała w szkolnej toalecie.”
Tak właśnie zaczyna się „Fanfik”, tak też zaczęła się moja z nim przygoda - bo nie mogłam powstrzymać się przed przeczytaniem kolejnego zdania. I tego...