Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

Dostałam od tej książki wszystko to, czego się spodziewałam. Pierwsze strony dają nam mały pstryczek w nos, mówiący że wakacje życia piątki maturzystów nie potoczyły się tak, jak by tego chcieli. Ale już chwilę później wracamy do dusznego lata, do niespiesznej opowieści, do klimatu rodem z playlisty zamieszczonej na wstępie. 80% książki to młodzieżowa obyczajówka, napisana naprawdę dobrze, poruszająca wiele społecznych problemów, o absolutnie leniwym tempie, które mi niezwykle przypadło do gustu. Dopiero końcówka daje klimat thrillera i chociaż dużo osób zarzuca, że zakończenie jest absurdalne, to moim zdaniem świetnie wpasowało się w ogólny klimat książki. Nie uważam też, że było jakoś mocno nieprawdopodobne, po recenzjach spodziewałam się jakiejś kompletnie odrealnionej wywrotki, a dostałam coś całkiem racjonalnie wynikającego z fabuły. Wydaje mi się, że niskie oceny mogą wynikać w dużej mierze z zupełnie innych oczekiwań czytelników co do powieści. To naprawdę nie jest thriller. To powłóczysta opowieść o młodych ludziach, przesycona zapachem papierosów i wina, leniwych rozmów i akceptowaniem swoich ograniczeń. Akcja pod koniec się zagęszcza i zmienia tempo, ale dodaje to tylko smaczku całej historii.
W mojej opinii świetna lektura, bawiłam się wspaniale, a Fio jest cudowną bohaterką, która z pewnością wielu osobom pozwoli się utożsamić i znaleźć ukojenie i zrozumienie. Sądzę, że jeśli spodoba ci się playlista, to docenisz muchomory w cukrze i nie rozczaruje cię tempo historii.

Dostałam od tej książki wszystko to, czego się spodziewałam. Pierwsze strony dają nam mały pstryczek w nos, mówiący że wakacje życia piątki maturzystów nie potoczyły się tak, jak by tego chcieli. Ale już chwilę później wracamy do dusznego lata, do niespiesznej opowieści, do klimatu rodem z playlisty zamieszczonej na wstępie. 80% książki to młodzieżowa obyczajówka, napisana...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Pomysł na reportaże był świetny, w końcu temat szeroki i dający pole do większych badań. Niestety po pierwszych rozdziałach zaczyna się spadek. Miałam nieodparte wrażenie chaosu, jakby autor sam nie bardzo wiedział o czym chce napisać i jaki temat podjąć, więc podjął wszystkie na raz. Tytuł dawał mi do zrozumienia, że książka będzie dotyczyła problemów społecznych mieszkańców mniejszych miejscowości, a tymczasem znajdziemy w niej trochę o smogu, trochę o rasizmie, trochę o problemach z pracą, a każdy temat został potraktowany pobieżnie. W konsekwencji w pierwszych rozdziałach przeczytamy jaką tragedią dla małych miast jest brak fabryk jako miejsc pracy, a kilkadziesiąt stron później w reportażu o smogu - jaką tragedią dla małych miast są smrodzące fabryki. Liczyłam na trochę więcej, zwłaszcza po tak promowanej książce.

Pomysł na reportaże był świetny, w końcu temat szeroki i dający pole do większych badań. Niestety po pierwszych rozdziałach zaczyna się spadek. Miałam nieodparte wrażenie chaosu, jakby autor sam nie bardzo wiedział o czym chce napisać i jaki temat podjąć, więc podjął wszystkie na raz. Tytuł dawał mi do zrozumienia, że książka będzie dotyczyła problemów społecznych...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Czytało się przyjemnie, ale niedosyt pozostał. Przede wszystkim cała fabuła jest niemożliwie przewidywalna, wszystkie fabularne zagrywki autora są mocno wtórne i na większość już gdzieś kiedyś natrafiliśmy. W ogóle określenie tej książki mianem thrillera jest tutaj mocnym nadużyciem, bo dreszczyków napięcia i akcji jest tu jak na lekarstwo. No i duży minus za zakończenie, było tak absurdalne, że zaśmiałąm się w głos, co nieczęsto zdarza mi się nawet przy powieściach humorystycznych. Ale jeśli szukacie czegoś, co poleci w tle przy gotowaniu obiadu to śmiało spróbujcie, to jak oglądanie sobie kolejnego odcinka CSI - niby wiadomo co się wydarzy, ale miło czasem dla relaksu wziąć się za coś schematycznego.

Czytało się przyjemnie, ale niedosyt pozostał. Przede wszystkim cała fabuła jest niemożliwie przewidywalna, wszystkie fabularne zagrywki autora są mocno wtórne i na większość już gdzieś kiedyś natrafiliśmy. W ogóle określenie tej książki mianem thrillera jest tutaj mocnym nadużyciem, bo dreszczyków napięcia i akcji jest tu jak na lekarstwo. No i duży minus za zakończenie,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

No proszę, cóż za miłe zaskoczenie! Odpaliłam audiobooka bo szukałam czegoś lekkiego do sprzątania. Po pierwszej części nie spodziewałam się cudów, choć Kubasiewicz już wtedy rokowała całkiem dobrze, ale przyznaję, że drugi tom okazał się dużo lepszy, a na dodatek mocno angażujący. To wreszcie urban fantasy, przy którym nie zgrzytam zębami, które czyta (lub słucha) się bardzo miło i zapewnia sporo rozrywki. Może 7 to ocena leciutko na wyrost, ale wkręciłam się na tyle mocno, że mogę polecić z czystym sercem. Brawo, autorko! Świetna robota i piękny progres, oby tak dalej!

No proszę, cóż za miłe zaskoczenie! Odpaliłam audiobooka bo szukałam czegoś lekkiego do sprzątania. Po pierwszej części nie spodziewałam się cudów, choć Kubasiewicz już wtedy rokowała całkiem dobrze, ale przyznaję, że drugi tom okazał się dużo lepszy, a na dodatek mocno angażujący. To wreszcie urban fantasy, przy którym nie zgrzytam zębami, które czyta (lub słucha) się...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Trochę naiwna, trochę infantylna, trochę spłycona, ale jednak urocza baśniowa opowieść o książkach, ich mocy oraz miłości do nich. W sam raz na jesienny wieczór pod kocykiem.

Trochę naiwna, trochę infantylna, trochę spłycona, ale jednak urocza baśniowa opowieść o książkach, ich mocy oraz miłości do nich. W sam raz na jesienny wieczór pod kocykiem.

Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Wciągająca, świetnie napisana, brudna i pełna pyłu. Wielokrotnie czytałam książki osadzone w pustynnych warunkach, ale pierwszy raz musiałam sięgać po szklankę wody w trakcie czytania - Bacigalupi pisze tak przekonująco, że naprawdę można wczuć się w ten suchy, żebrzący o wodę świat. A do tego nie pozostawia złudzeń co do przyszłości. Wizja przez niego przedstawiona brzmi niepokojąco prawdopodobnie - kurczące się zapasy pitnej wody, reglamentowane i sprzedawane przez korporacje, kartele, gangi, szerząca się przestępczość. Naprawdę świetna książka, pozostawiająca czytelnika z kilkoma refleksjami tak w kwestii ekologicznej, jak i humanistycznej. Polecam bardzo, zwłaszcza w gorące letnie dni.

Wciągająca, świetnie napisana, brudna i pełna pyłu. Wielokrotnie czytałam książki osadzone w pustynnych warunkach, ale pierwszy raz musiałam sięgać po szklankę wody w trakcie czytania - Bacigalupi pisze tak przekonująco, że naprawdę można wczuć się w ten suchy, żebrzący o wodę świat. A do tego nie pozostawia złudzeń co do przyszłości. Wizja przez niego przedstawiona brzmi...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Brudne pranie. ADHD u dorosłych i jak sobie z nim radzić Roxanne Emery, Richard Pink
Ocena 6,2
Brudne pranie.... Roxanne Emery, Rich...

Na półkach:

Książka - pocieszacz dla osób z ADHD. Taki tiktokowy filmik w formie papierowej - owszem, dostajemy sporo wiedzy na temat tego jakie objawy ma Rox (i tylko Rox, nie ogólnie osoby z ADHD i jak te objawy mogą się różnić), ale faktycznie niewiele z tego wynika i nie czuję w tym wszystkim żadnej puenty poza 'tak ma, trzeba zaakceptować'. Joly_fh napisała tutaj świetną recenzję, pod którą w dużej mierze się podpisuję - wygląda na to, że sama diagnoza miała być w tej książce rozwiązaniem wszystkich problemów. Nagle Rox mogła zostać przez partnera pokochana mimo swoich wad. I jasne, diagnoza ADHD może pomóc innym zrozumieć zachowania i intencje (czy też brak) za nimi stojące, ale sama w sobie nie może pozwolić na olewanie problemów z budżetem czy prowadzeniem domu, "bo tak mam". Zdecydowanie za mało tutaj informacji jak faktycznie pomóc sobie/komuś bliskiemu w zwalczaniu i minimalizowaniu problemów. Jak wyrabiać nawyki pozwalające funkcjonować sprawniej z ADHD. Miłość, wsparcie i zabranie karty kredytowej nie powinno kończyć tematu. I zgadzam się, że brakuje tutaj chociaż podstawowej wiedzy co dokładnie sprawia, że mózgi osób z ADHD działają inaczej. Więc jeśli chcecie się dowiedzieć konkretów - zdecydowanie nie tędy droga. Fajnie, że powstają książki wskazujące na problemy i poszerzające naszą empatię, ale mogłyby zawierać więcej konkretnej i profesjonalnej wiedzy, a mniej tiktokowego, płytkiego contentu.

Książka - pocieszacz dla osób z ADHD. Taki tiktokowy filmik w formie papierowej - owszem, dostajemy sporo wiedzy na temat tego jakie objawy ma Rox (i tylko Rox, nie ogólnie osoby z ADHD i jak te objawy mogą się różnić), ale faktycznie niewiele z tego wynika i nie czuję w tym wszystkim żadnej puenty poza 'tak ma, trzeba zaakceptować'. Joly_fh napisała tutaj świetną recenzję,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Zapowiadało się naprawdę interesująco, a jednak trochę się zawiodłam. Gdy książka pojawiła sięna naszym rynku Internet zawrzał - że oto Igrzyska Śmierci, w których poboczni bohaterowie nie są tylko manekinami do odstrzelenia, że psychologia postaci jest pogłębiona, że Collins popełniła jakiś koszmarny plagiat i ogólnie rzecz ujmując Battle Royale jest książką wspaniałą i trzeba ją przeczytać. No więc nie do końca.

Przede wszystkim językowo książka jest naprawdę mierna. Styl pisania jest płytki i infantylny, w zasadzie powieść brzmi jak napisana przez jednego z bohaterów - ucznia gimnazjum. I choć po takiej książce nie spodziewam się błyskotliwej i refleksyjnej prozy czy zabawy słowem, to jednak muszę przyznać, że mnie ten styl po prostu raził i męczył podczas czytania.

Bohaterowie również mnie zawiedli. Liczyłam na faktycznie pogłębioną psychologię postaci, w końcu mamy 42 uczniów, każdy musiał mieć jakieś marzenia, plany, swoją własną osobowość. Ale tak naprawdę ich osobowości są opisane dwoma zdaniami. Dziewczęta w większości podzielić można na te, które są zakochane w głównym bohaterze oraz te, które zakochane są w kimś innym. Jest też Mitsuko Soma. Ona zamiast miłostek skupia się na bezwględnym wykorzystywaniu i mordowaniu wszystkich wokół, co ma wynikać z pewnego jej zdarzenia z przeszłości, które również okazuje się jakimś absurdalnym i spłyconym banałem. Warto przy tym dodać, że większość pięknych dziewczyn w klasie się prostytuuje, co najwyraźniej jest zupełnie normalne dla ładnych 14/15-latek. Tak więc poziom kreacji postaci męskich jest kiepski, ale to, co wyczynia autor przy kreacji dziewczyn, woła o pomstę do nieba. Ba, przez większość książki towarzyszymy Noriko, która wraz z głównym bohaterem przemierza wyspę i w zasadzie jedyne co o niej wiemy to to, że jest zakochana w głównym bohaterze. Najwyraźniej to jedyna jej cecha warta wzmianki.

A co w takim razie z fabułą? Pomysł jest trochę absurdalny, ale wciągający. Bohaterowie najpierw usiłują przekonać samych siebie że przecież nigdy nie zabiliby swoich kolegów z klasy, po czym obserwujemy jak każdy z nich traci zaufanie do niedawnych przyjaciół. I choć napisano te sceny niewprawnie, to jednak wciąż doceniam jak autor przekreśla złudzenia uczestników gry i wyciąga z nich to, co najgorsze. Pochyla sięnad tym, co strach o własne życie robi z psychiką bohaterów i z ich dotychczasowymi postanowieniami. Sam motyw bardzo ciekawy, jednak ostatecznie do tej pory nie mam pojęcia, dlaczego totalitarne państwo postanawia wybijać tysiącami swoją młodzież, zwłaszcza w obliczu ujemnego przyrostu naturalnego. Gdyby to faktycznie była raz w roku jedna klasa to jeszcze może dałoby się to wyjaśnić, ale nie przy masowej rzezi tysięcy nastolatków. Bo oczywiście poza grą, państwo bezwzględnie pozbywa się obywateli nieprawomyślnych i stwarzających problemy. W takim tempie po kilkunastu latach w kraju nie byłoby komu mieszkać. A takich absurdów jest w tej powieści więcej.

Pomimo wielu niedociągnięć książkę do połowy czyta się całkiem przyjemnie, zanurzamy się w akcję, śledzimy ruchy bohaterów. Potem następuje przesycenie zarówno u czytelnika, jak i autora - pomysły się powtarzają, kolejne zgony nastolatków nie robią na nas wrażenia, latające kończyny już nie szokują. Bohaterów jest po prostu od początku za dużo, a te dwa zdania opisu nie sprawią, że jakkolwiek się do nich przywiążemy. Jest tylko kilka naprawdę dobrych scen i gdyby wyciąć te pozostałe, książka sporo by zyskała.

Battle Royale to więc takie trochę przydługie anime w formie pisanej. Flaki malowniczo latają, źli bohaterowie są przerysowani, główni wrogowie wychodzą bez szwanku z samochodów, które wyleciały w powietrze w wybuchu, a główny, trochę nijaki bohater ma swój własny harem, o którym nie ma pojęcia. Jeśli możecie przymknąć na to wszystko oko, to zapewne będziecie się dobrze bawić. I tyle. Bo do zachwytów daleka droga.

Zapowiadało się naprawdę interesująco, a jednak trochę się zawiodłam. Gdy książka pojawiła sięna naszym rynku Internet zawrzał - że oto Igrzyska Śmierci, w których poboczni bohaterowie nie są tylko manekinami do odstrzelenia, że psychologia postaci jest pogłębiona, że Collins popełniła jakiś koszmarny plagiat i ogólnie rzecz ujmując Battle Royale jest książką wspaniałą i...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Tak właśnie przegrywasz Wojnę Czasu Amal El-Mohtar, Max Gladstone
Ocena 6,9
Tak właśnie pr... Amal El-Mohtar, Max...

Na półkach:

Ależ to była cudowna rzecz.

Przyznam się, że z wiekiem coraz bardziej doceniam krótkie, jednotomowe historie, które naprawdę mają mi coś do powiedzenia. Od widoku potężnych cegieł na półce cierpnie mi skóra, a jeśli to część wielotomowej całości, to pewnie przesunie się w moim TBR gdzieś hen na odległą przyszłość. "Tak właśnie przegrywasz Wojnę Czasu" jest książeczką króciutką, ale napisaną idealnie w punkt. Ani za krótką, ani za długą, mającą przekazać pewną opowieść i nie bawiącą się w rozwleczone ozdobniki czy wyjaśnianie zawiłości przedstawionego świata.

Jak pewnie już wiecie, "Tak właśnie..." to sci-fi, ale z tych, w których nie znajdziecie galopującej akcji, statków kosmicznych i spotkań z obcymi. To bardzo subtelna i przepiękna historia miłosna z wątkiem podróży w czasie, w znacznej większości epistolarna. Podkreślę za przedmówcami, że próg wejścia jest dość wysoki, ale szybko można się odnaleźć w nomenklaturze. Poza tym niektórych szalonych wizji autorów nie trzeba rozkładać na kawałki i analizować - nie one są sednem tej historii, a jedynie zarysowują rzeczywistość na tyle, by pobudzić wyobraźnię, ale nie na tyle, by zamęczyć. Jeśli więc szukacie niespiesznej literatury pięknej w klimacie SF, która poruszy was do głębi i zagra na emocjach - sięgajcie po "Tak właśnie...". Te niecałe 200 stron zostawiło we mnie więcej emocji i refleksji, niż niejedne potężne tomiszcze. Jestem całkowicie oczarowana.

Ależ to była cudowna rzecz.

Przyznam się, że z wiekiem coraz bardziej doceniam krótkie, jednotomowe historie, które naprawdę mają mi coś do powiedzenia. Od widoku potężnych cegieł na półce cierpnie mi skóra, a jeśli to część wielotomowej całości, to pewnie przesunie się w moim TBR gdzieś hen na odległą przyszłość. "Tak właśnie przegrywasz Wojnę Czasu" jest książeczką...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Rozumiem, że to jest to słynne, nagradzane i uwielbiane Żmijowisko? Ta perełka wśród polskich thrillerów? Ja naprawdę nie rozumiem co tu się zadziało. Dostajemy opowieść, którą bez żadnego uszczerbku dla fabuły można by było odchudzić o połowę. Akcja ciągnie się jak metrowa nitka spaghetti, którą nawija się i nawija tylko po to, żeby potem nie móc jej przełknąć. Przez 3/4 książki nie dzieje się właściwie nic. Nie czułam budowania atmosfery, napięcia, popychania fabuły do przodu. Dostajemy obyczajowe fragmenty o nieszczęśliwym małżeństwie, antypatycznych ludziach i patologicznych zachowaniach chyba każdej jednej postaci w książce. Nastolatkowie w tej patologii dzielnie gonią dorosłych, bo zajmująsię tylko paleniem, piciem i seksem, nie ważne z kim, niezależnie od tego, jakie poglądy wypowiadają w dialogach. Akcja nabiera tempa dopiero pod koniec, tylko po to, by zakończyć się kompletnie absurdalnym i niewiarygodnym finiszem. Do końca nie udało mi się odkryć skąd fenomen tej książki, ale dla mnie Żmijowisko okazało się sporym rozczarowaniem.

Rozumiem, że to jest to słynne, nagradzane i uwielbiane Żmijowisko? Ta perełka wśród polskich thrillerów? Ja naprawdę nie rozumiem co tu się zadziało. Dostajemy opowieść, którą bez żadnego uszczerbku dla fabuły można by było odchudzić o połowę. Akcja ciągnie się jak metrowa nitka spaghetti, którą nawija się i nawija tylko po to, żeby potem nie móc jej przełknąć. Przez 3/4...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Moje pierwsze spotkanie z Małeckim i pierwsze rozczarowanie. W przeciwieństwie do wielu autorów entuzjastycznych recenzji - we mnie ta książka nic nie zmieniła. Wręcz miałam chwilami wrażenie, że ktoś usiłuje mi zaserwować truizmy i banały w formie eleganckiego dania. Jasne, było kilka miłych przebłysków i scen, ale często te sceny nie miałydla fabuły żadnego znaczenia, a ich jedynym celem było wywołanie pewnych emocji czy przemyśleń. Nadto wątki już pozaczynane nie znajdują zakończenia w powieści. Zabieg ten jest bardziej irytujący niż realistyczny czy zmuszający do refleksji, bo i refleksji nad czym? Nad głupotą bohaterów? Niestety ale podejmowane przez główne postaci decyzje są tak absurdalne, że pozostaje załamać ręce, zastanawiając się kto właściwie miałby się z tymi naszymi bohaterami utożsamiać. Tych kilka ciekawych scen i przewijająca się Japonia w tle (za którą szczerze przepadam) nie były w stanie przekonać mnie do tej książki i chyba dwa razy zastanowię się, nim sięgnę po kolejną powieść Małeckiego.

Moje pierwsze spotkanie z Małeckim i pierwsze rozczarowanie. W przeciwieństwie do wielu autorów entuzjastycznych recenzji - we mnie ta książka nic nie zmieniła. Wręcz miałam chwilami wrażenie, że ktoś usiłuje mi zaserwować truizmy i banały w formie eleganckiego dania. Jasne, było kilka miłych przebłysków i scen, ale często te sceny nie miałydla fabuły żadnego znaczenia, a...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Olbrzymi spadek jakości po pierwotnej wiedźmińskiej serii. Rozwleczone opisy zamiast, jak dotąd, krótko i celnie dawać pole do rozważań, teraz międlą temat aż do znudzenia, a sądowe absurdy zamiast celnie punktować problemy, stały się polem do dość prymitywnych żartów. Że panie strażniczki już litościwie pominę milczeniem. Poza nielicznymi ciekawymi elementami tom pod każdym względem przesadzony, napisany na siłę i w zasadzie dość nieciekawy. Osobiście radzę go pominąć przy czytaniu sagi.

Olbrzymi spadek jakości po pierwotnej wiedźmińskiej serii. Rozwleczone opisy zamiast, jak dotąd, krótko i celnie dawać pole do rozważań, teraz międlą temat aż do znudzenia, a sądowe absurdy zamiast celnie punktować problemy, stały się polem do dość prymitywnych żartów. Że panie strażniczki już litościwie pominę milczeniem. Poza nielicznymi ciekawymi elementami tom pod...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Leila nie żyje. Została zamordowana, a jej ciało leży w kuble na śmieci, wyrzucone ze wzgardą, jednak jej mózg jeszcze przez 10 minut i 38 sekund będzie pracował na pełnych obrotach, nim zgaśnie zupełnie. W tym krótkim czasie wraz z Leilą zobaczymy skrawki jej życia, które najbardziej zapadły jej w pamięć. Na początku nieco porwane, z czasem ułożą się w historię pełną bólu, ale i ciepła, pogardy ale i miłości, pełną sprzeczności i tym samym bardzo rzeczywistą. Historię o prostytutce, która jednak mimo wielu przeciwności nie straciła sensu życia i otoczyła się ludźmi, których kochała, a którzy kochali ją.
Choć nie możemy mieć złudzeń, jak kończy się ta opowieść i choć siłą rzeczy wielokrotnie trafimy na fragmenty bardzo trudne i bolesne, to cała powieść napisana jest z wielką czułością. To przepiękna literatura, dająca czas i na zadumę, i na nadzieję. I już wiem, że choć była to moja pierwsza powieść Shafak, to z pewnością nie będzie ostatnia.

Leila nie żyje. Została zamordowana, a jej ciało leży w kuble na śmieci, wyrzucone ze wzgardą, jednak jej mózg jeszcze przez 10 minut i 38 sekund będzie pracował na pełnych obrotach, nim zgaśnie zupełnie. W tym krótkim czasie wraz z Leilą zobaczymy skrawki jej życia, które najbardziej zapadły jej w pamięć. Na początku nieco porwane, z czasem ułożą się w historię pełną bólu,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Przeczytałam jako wprowadzenie przed Władcą Dżinnów, więc nie mam jeszcze porównania do powieści, jednak trzy opowiadania, które dostajemy w zbiorku, czyta się szybko i miło. Nie są przesadnie błyskotliwe czy odkrywcze, ale świetnie wprowadzają w klimat Kairu i wykreowanego świata. Przyjemna, krótka lektura dla relaksu na wieczór, ja bawiłam się przy niej całkiem dobrze.

Przeczytałam jako wprowadzenie przed Władcą Dżinnów, więc nie mam jeszcze porównania do powieści, jednak trzy opowiadania, które dostajemy w zbiorku, czyta się szybko i miło. Nie są przesadnie błyskotliwe czy odkrywcze, ale świetnie wprowadzają w klimat Kairu i wykreowanego świata. Przyjemna, krótka lektura dla relaksu na wieczór, ja bawiłam się przy niej całkiem dobrze.

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

-książkę odsłuchałam w audiobooku-

No cóż. To było bardzo klasyczne fantasy, takie od linijki. Nie potrafiło mnie porwać, ale miło się słuchało. Prawdopodobnie zapomnę o tej książce za dwa miesiące. Chciałabym napisać coś sensownego na jej temat, ale absolutnie wszystko w tej opowieści jest tak oklepane, że aż trudno coś o niej powiedzieć. Mamy maga, który wyrzekł się magii, aby odpokutować za swoje dawne czyny i uniknąć dalszego upadku, mamy byłego łowcę demonów, który wyrzekł się swojego fachu i magicznego miecza, a który maga szczerze nienawidzi i mamy zagadkę, która zmusi tych dwoje do współpracy. Dobrzy bohaterowie są dobrzy, źli są źli. Wszelkie próby nadania komukolwiek z bohaterów głębi grzęzną wśród klisz i wtórności, więc nie spodziewajcie się wielu zaskoczeń. Słuchając audiobooka robiłam milion rzeczy i czasem zdarzało mi się pominąć jakieś fragmenty, ale i tak nie było potrzeby cofania odtwarzania - i tak było wiadomo co się stanie i w zasadzie nic nie traciłam.
Komu mogę polecić Decimusa? Głównie tym, którzy lubią klasyczne fantasy i szukają czegoś niewymagającego w ramach odpoczynku. Naprawdę słuchało mi się tej historii bardzo miło, ona po prostu nie wywołała we mnie większych emocji i sprawdziła się idealnie jako tło do sprzątania czy zakupów. Jeśli jednak szukacie czegoś emocjonującego, zaskakującego i porywającego - to raczej darujcie sobie tę książkę.

Edit po kilku miesiącach: odkryłam, że o Decimusie wcale nie zapomniałam, ba! Nawet się za nim całkiem stęskniłam i z przyjemnością sięgnęłam po kontynuację. Czasem po prostu trzeba trafić w odpowiedni czas do odpowiedniej lektury, a wrażenie starej znajomej fantasy, może nie zaskakującej, ale zapewniającej spokojną rozrywkę, pozostaje na długo. Przy okazji: drugi tom jest lepszy.

-książkę odsłuchałam w audiobooku-

No cóż. To było bardzo klasyczne fantasy, takie od linijki. Nie potrafiło mnie porwać, ale miło się słuchało. Prawdopodobnie zapomnę o tej książce za dwa miesiące. Chciałabym napisać coś sensownego na jej temat, ale absolutnie wszystko w tej opowieści jest tak oklepane, że aż trudno coś o niej powiedzieć. Mamy maga, który wyrzekł się...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Pomysł był naprawdę dobry, intrygujący, inny niż to, co czytałam dotąd. Wchodzimy głęboko w umysły dwóch czarnych charakterów, nie potrafiąc tak naprawdę polubić żadnego z nich, ale też nie odmawiając im człowieczeństwa i pewnego uroku. A jednak liczyłam na coś innego. Książka mnie nie porwała, przez większość czasu przewracałam kartki bez większego entuzjazmu, płynąc w lekturze do przodu ale bez meandrów. Niektóre backstory pobocznych bohaterów wręcz mnie znudziły i zmęczyły. Książka dobra, ale dzikiego szału na jej punkcie nie pojmuję.

Pomysł był naprawdę dobry, intrygujący, inny niż to, co czytałam dotąd. Wchodzimy głęboko w umysły dwóch czarnych charakterów, nie potrafiąc tak naprawdę polubić żadnego z nich, ale też nie odmawiając im człowieczeństwa i pewnego uroku. A jednak liczyłam na coś innego. Książka mnie nie porwała, przez większość czasu przewracałam kartki bez większego entuzjazmu, płynąc w...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Przez większość książki miałam mocno mieszane uczucia i trudno było mi jednoznacznie ocenić ten reportaż. Bo widzicie, jest on bardzo dokładny. Zaskakująco dokładny. Aż chciałoby się powiedzieć, że nieprawdopodobnie dokładny. Cullen opisuje całą gamę uczuć i przemyśleń osób, które nie żyją i z którymi nie można było przeprowadzić wywiadów, rekonstruuje posiłki i rozmowy sprawców, choć bywali sami bez świadków. A jednak bazuje na ogromie źródeł, które szczegółowo podaje w przypisach i bibliografii, powstrzymuje się również przed rekonstrukcją zdarzeń, co do których nie mógł mieć żadnej wiedzy. Trudno więc dziś powiedzieć, co z tego, co wywnioskował ze źródeł autor jest prawdą, a co jedynie domysłem. Od razu warto też wspomnieć, że nie jest to suchy reportaż o czystych faktach - w tej książce nie da się uciec od emocji, zarówno jej bohaterów, jak i samego autora, który poświęcił sprawie Columbine swoje życie. Masakra odcisnęła swoje piętno na wszystkich, którzy mieli z nią styczność i to piętno Cullen pokazuje w swojej książce w całej okazałości. Ta książka przytłacza więc ciężarem w dwójnasób - zarówno poprzez objętość, jak i zawartą treść. Jednocześnie mimo objętości nie mogę powiedzieć, żebym się tu nudziła - autorowi udała się rzadka sztuka utrzymania u czytelnika napięcia, zainteresowania, odpowiedniej dozy emocji bez okraszania całości przesadną liczbą nieistotnych wiadomości i dygresji.

Niestety dużym minusem jest dla mnie absolutny chaos, który panuje w książce przez większość czasu. Przeskakujemy bez ostrzeżenia między wątkami, w których chwilami trudno się połapać, za co winę ponosi między innymi brak wyraźniejszego rozdzielenia akapitów niezwiązanych ze sobą bezpośrednio. O niektórych istotnych faktach autor zająknie się w pierwszych rozdziałach mimochodem, żeby przedstawić je dopiero na sam koniec w ramach finału. Przyznam, że irytował mnie ten zabieg, bo choć rozumiem chęć budowania opowieści od mitów i uproszczeń do ich burzenia przez zaprezentowanie faktycznych wydarzeń i motywów sprawców, to niestety pozostało we mnie wrażenie bałaganu i braku pomysłu na sensowne ułożenie wiadomości wcałość. Drugą rzeczą, która bardzo mocno raziła mnie w oczy, były mocno kulejące gramatycznie zdania. Nie czytałam oryginału, więc trudno mi powiedzieć, czy jest to wina autora, czy tłumacza, ale niektóre zdania brzmią tak karykaturalnie, że musiałam się w nie wczytywać po kilka razy, żeby zrozumieć o co w nich właściwie chodzi.

Choć w trakcie czytania miałam wiele wątpliwości co do tej książki, to ostatecznie zamykając ją byłam usatysfakcjonowana. Cullen przelał w swój reportaż całe serce i to naprawdę widać na każdej stronie, zaś rekonstrukcja wydarzeń, której dokonał na podstawie dowodów w sprawie jest spójna i wysoce prawdopodobna. Oczywiście bazowanie na zeznaniach świadków zawsze obarczone jest pewną dozą możliwego błędu - o czym sam Cullen mówi już w pierwszych rozdziałach, jednak starał się on konfrontować swoje tezy z możliwie jak największą ilością źródeł. Pozostaje jedynie pytanie, czy poświęcenie dziesięciu lat życia pisząc reportaż o dwóch mordercach nie jest dokładnie tym, co chcieli oni osiągnąć, planując swój zamach. Jednak Cullen skutecznie rozprawia się z mitem uciśnionych nastolatków, mszczących się za krzywdy i prześladowania. Ta książka to przede wszystkim historia psychopaty, który pociągnął za sobą podatnego na wpływy kolegę, by dokonać nieudanego zamachu na setki osób. Kawał reporterskiej pracy, nawet jeśli nieco chaotycznej, to wartej poznania.

Przez większość książki miałam mocno mieszane uczucia i trudno było mi jednoznacznie ocenić ten reportaż. Bo widzicie, jest on bardzo dokładny. Zaskakująco dokładny. Aż chciałoby się powiedzieć, że nieprawdopodobnie dokładny. Cullen opisuje całą gamę uczuć i przemyśleń osób, które nie żyją i z którymi nie można było przeprowadzić wywiadów, rekonstruuje posiłki i rozmowy...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Jeśli przeczytaliście wszystko, co ma w repertuarze Aneta Jadowska i szukacie czegoś w podobnym stylu - Kołysanka jest dla was. Co prawda nie uświadczycie tutaj równie barwnych i charakterystycznych postaci, bo poza Jagodą i Sonią wszyscy tutaj zlewają się w jedno tło i trudno ich od siebie odróżnić, jednak główna bohaterka pewnie przypadnie wam do gustu. Jest równie irytująca, przemądrzała i arcygenialna co Dora. I choć od pierwszych stron będziemy zarzucani informacjami jak cudownie potrafi panować nad swoimi nerwami, to dosłownie po chwili przejdziemy do podziwiania, jak zmienia się w furiatkę.
Na plusik w stosunku do porównywanej poprzedniczki zasługuje warsztat. Książkę czyta się zdecydowanie przyjemniej i bez ciągłego zgrzytania zębami, a postaci zachowują się trochę mniej absurdanie, toteż lektura płynie dość gładko.
Niestety ogólnie to wciąż mocno przeciętna pozycja, która zwyczajnie mnie nie wciągnęła. Nie przekonała mnie ani wybitna mistrzyni Jagoda, ani szara masa bohaterska wokół niej, ani ostatecznie cała intryga. Jest potencjał, jednak brakuje w tym wszystkim duszy. Tym niemniej trzymam kciuki za dalszy rozwój autorki.

Jeśli przeczytaliście wszystko, co ma w repertuarze Aneta Jadowska i szukacie czegoś w podobnym stylu - Kołysanka jest dla was. Co prawda nie uświadczycie tutaj równie barwnych i charakterystycznych postaci, bo poza Jagodą i Sonią wszyscy tutaj zlewają się w jedno tło i trudno ich od siebie odróżnić, jednak główna bohaterka pewnie przypadnie wam do gustu. Jest równie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Nie pojmuję hype'u na tę książkę. Mitologia to dość wdzięczny temat do opowieści - jest barwna, pełna emocji, bogów, boskich mocy, mitycznych stworzeń. Wystarczy połączyć istniejący materiał w coś poruszającego. Tymczasem tutaj autorka zadbała, aby czytelnik nie ekscytował się przesadnie podczas lektury. Malowniczo skomponowane zdania nie niosą ze sobą zwykle wiele treści, a dialogi między postaciami zakrawają na kpinę. Zakładam, że celem było pozostawienie niedopowiedzeń i sfery domysłów, ale w moim przekonaniu efekt wyszedł wręcz karykaturalny i płaski. Dzięki temu nie bardzo byłam w stanie wgryźć się w opowieść.

Kolejnym problemem jest tutaj sam Patroklos, narrator historii. Narrator nijaki i męczący, a ostatecznie mocno niespójny. Przez cały czas przedstawiany jako cicha i spokojna dusza, stroniąca od przemocy, w zasadzie żyjąca tylko po to, żeby zachwycać się Achillesem, w kilku momentach książki nagle przestaje być sobą i zachowuje się kompletnie absurdalnie, w sposób całkowicie oderwany od jego dotychczasowej charakterystyki. Choć może to i dobrze, bo przez resztę historii Patroklos jest postacią okrutnie nudną, niepojęte było dla mnie dlaczego Achilles w ogóle wybrał go na swego towarzysza. W zasadzie dopiero po 3/4 książki nasz narrator zaczyna robić cokolwiek innego niż włóczenie się za Achillesem i wzdychanie, jaki to jego towarzysz jest piękny.

I tutaj przechodzimy do kolejnego problemu 'Pieśni...' - to po prostu romans. Tak, jest wojna trojańska. Tak, wokół Achillesa dzieją się rzeczy. Ale wszystko to jest wyłącznie tłem, opisanym jakoś pobieżnie i bez szczególnego entyzjazmu, bo nie to jest najważniejsze w powieści. Najważniejsze są zachwyty nad pięknym i zwinnym Achillesem, które zajmują większość opisów książki. Gdybyście kiedyś słyszeli wersję mitu o pięcie Achillesa, to tutaj go nie ma. Aczkolwiek narrator wielokrotnie podkreśli jakie to różowe pięty ma Achilles i jak je smaruje olejkami. Mam nadzieję, że to odpowiednio obrazuje podejście autorki do tematu.

Jeśli więc szukacie niezbyt zaskakującego czy pełnego emocji romansu w scenerii mitycznej - proszę bardzo. Jeśli czegoś więcej - obawiam się, że zawiedziecie się tak samo, jak ja.

Nie pojmuję hype'u na tę książkę. Mitologia to dość wdzięczny temat do opowieści - jest barwna, pełna emocji, bogów, boskich mocy, mitycznych stworzeń. Wystarczy połączyć istniejący materiał w coś poruszającego. Tymczasem tutaj autorka zadbała, aby czytelnik nie ekscytował się przesadnie podczas lektury. Malowniczo skomponowane zdania nie niosą ze sobą zwykle wiele treści,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

To króciutka i niepozorna książeczka. Mało stron, wielkie akapity, duża czcionka. I chłopiec w roli głównej, motyw za którym zwykle średnio przepadam. A jednak historia zupełnie skradła mi serce. Paskow w tej niepozornej, mocno autobiograficznej opowieści zawarł niepojęte ilości przemyśleń i emocji, tu wręcz niemal każde zdanie jest przemyślane i celowe, poruszające jakąś kolejną strunę, zupełnie jakby autor grał na czytelniku jak na skrzypcach. Ponieważ akcja powieści rozgrywa się w czasach komunistycznej Bułgarii, bardzo łatwo odnajdziemy się w nakreślonej scenerii, nie jest ona bowiem tak bardzo różna od naszej własnej historii. Trudy życia w biedzie, obojętność, zawiść, próby wyrwania się ze smutnej rzeczywistości za wszelką cenę - to tylko kilka elementów, składających się na opowieść jednocześnie przygnębiającą i ciepłą, smutną i pełną nadziei. To lektura, którą zapewne przeczytacie w jeden dzień, ale to bedzie jeden z bardziej wartościowych dni tego roku.

To króciutka i niepozorna książeczka. Mało stron, wielkie akapity, duża czcionka. I chłopiec w roli głównej, motyw za którym zwykle średnio przepadam. A jednak historia zupełnie skradła mi serce. Paskow w tej niepozornej, mocno autobiograficznej opowieści zawarł niepojęte ilości przemyśleń i emocji, tu wręcz niemal każde zdanie jest przemyślane i celowe, poruszające jakąś...

więcej Pokaż mimo to