rozwiń zwiń

Lecą wieloryby

Okładka książki Lecą wieloryby
Aleksander Kościów Wydawnictwo: Znak literatura piękna
264 str. 4 godz. 24 min.
Kategoria:
literatura piękna
Wydawnictwo:
Znak
Data wydania:
2010-10-01
Data 1. wyd. pol.:
2010-10-01
Liczba stron:
264
Czas czytania
4 godz. 24 min.
Język:
polski
ISBN:
978-83-240-1414-9
Tagi:
literatura polska Peronia
Średnia ocen

                5,6 5,6 / 10

Oceń książkę
i
Dodaj do biblioteczki

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Ładowanie Szukamy ofert...

Patronaty LC

Książki autora

Okładka książki Mówi Warszawa Wojciech Albiński, Olga Berezyna, Sylwia Chutnik, Jacek Dehnel, Marek Kochan, Aleksander Kościów, Milena Laur-Zmarzłowska, Antoni Libera, Kaja Malanowska, Izabela Morska, Marek Nowakowski, Piotr Paziński, Tomasz Piątek, Monika Powalisz, Monika Rakusa, Sylwia Siedlecka, Bohdan Sławiński, Jerzy Sosnowski, Juliusz Strachota, Krzysztof Varga, Piotr Wojciechowski
Ocena 6,1
Mówi Warszawa Wojciech Albiński,&...

Mogą Cię zainteresować

Oceny

Średnia ocen
5,6 / 10
58 ocen
Twoja ocena
0 / 10

Opinia

avatar
93
24

Na półkach:

Tkanie kilimu. Z tą czynnością kojarzyła mi się powieść „Lecą Wieloryby” we wstępie. Na kilimie, złożonym na kolanach Matki-Natury ludzie leżą na łące, a wieloryby rwą się do lotu; domki stają nad urwiskiem a chmury przybierają kształty. Kolory układają mozaikę tak kiczowatą, że bolą nie tylko oczy. Kilim to opis, nie fabuła. Prządka wie, co robi, narrator staje się bezużyteczny.
Na kilimie Maja i Jon. Nie muszą przysięgać sobie miłości – wyhodowali ją w sobie przez te wszystkie lata, tusząc, że wiedzą, jakimże jest stworzeniem. Z nieporadnego, choć niebrzydkiego, kaczątka miała naturalnie przemienić się w olśniewającego łabędzia. Jeszcze tylko próba wytrzymałości materiału, na którym miłość została wpisana w życiorys kilimowych bohaterów. Bo miłość ma mięśnie, których rozciągliwość należy ćwiczyć. Ćwiczenie kończy się kontuzją zadaną, jak się zdawało, przez Czarną Mambę. Faulujących jest jednak więcej.
Następuje prucie kilimu. Szarpanie. Zrywanie. Bieganie/ucieczka. Postaci próbują się urwać ze smyczy nici, chcą zacząć żyć własnym życiem. Chcą czy muszą? Los odwraca się plecami. Przechwałki dotyczące lojalności zdają się prowokować przeznaczenie, jak Odyseuszowa chwalba wobec Polifema wywołująca zemstę Posejdona w postaci długotrwałej tułaczki.
Wreszcie ruch ożywionego kilimu, dotychczas bezładny i próbujący jakość materiału nabiera znaczenia. Pojawia się Misja. Fabuła zwyciężyła opis po krótkotrwałej walce o formę. Powieść onirycznej drogi poprzez torowisko i światy równie fragmentarycznie powiązane z rzeczywistością ogniskuje się wokół odnalezienia Mai. Teraz jednak nie jest to ruch zrozpaczonego, wiarołomnego młodzieńca, a postawa wszechświata, czymkolwiek on właściwie jest. Maja się kontrapunktem zniewolenia, synonimem wymarzonej wolności, zwycięstwem każdej rewolucji, jutrzenką swobody – z przyzwyczajenia literackiego chcielibyśmy rzec. Przychodzi też na myśl skojarzenie z wciąż poszukiwaną Beatrycze, która w wierszu Lechonia jedynie jest i dlatego jej nie ma.
Jon, jako namiastkę dawnego świata i promień przyszłego, niesie ze sobą darowane przez tajemniczą staruszkę bezy. W tym temacie mógłby się kompetentnie wypowiedzieć Propp, który w swej „Morfologii bajki” rezerwuje znaczące miejsce w fabule dla darczyńcy. Bezy to symbol – rzekłbym – mało ambitny, a jednak nie o ścieralność warstwy semantycznej idzie, ale o wyrazistość na tę chwilę. Być może po przeczytaniu powieści wydadzą nam się one zbyt błahym elementem, by pełnić ważką fabularną funkcję. Wewnątrz tego świata, który, w sensie medycznym, jest reakcją organizmu Jona na spotkanie z nieprzychylnym tramwajem, wizją wstrząśniętego umysłu, pełnią one jednak funkcję doskonałą – i poprzez smak nazbyt słodki, i poprzez kolor nazbyt biały śmiało kontrastujący z wszechobecną szarością.
Jon, jak i jego bezy, jest przybyszem w tym świecie. Nie ma znaczka. Nie figuruje w spisach. Nie umie się zachować. Nie umie myśleć, jak wszyscy. To daje nadzieję wszelkiej maści odszczepieńcom, nieprawomyślnym, ideowcom. Nadzieje jednak niespełnialne, bo Mai odnaleźć się nie udaje.
Dopiero po otwarciu oczu. Ale wówczas Maja nie jest już idee fixe dla światów równoległych. Jest tylko narzeczoną, właściwie byłą narzeczoną, Jona. Fabuła hamuje z piskiem akcji. Narrator znów sposobi się do odpoczynku, jaki daje opis. Jak Bóg, po siedmiu dniach stworzenia musi odpocząć. Odpoczywa w szpitalu. Tam Jon dowiaduje się, że jest ktoś inny, a Maja wyjeżdża.
Młodość skończyła się nagle z miłością, albo odwrotnie. W sensie obyczajowym, należałoby powiedzieć, że było to szczeniackie uczucie, w sensach Kościowa oznacza to jednak, że człowiek zostaje sam po każdym złudzeniu bycia z drugim człowiekiem. I ten wniosek nie wydaje się karkołomną łamigłówką, nadzwyczajnym osiągnięciem myśli ludzkiej. Dlaczego więc boli mimo to, że wieloryby lecące można zobaczyć na niebie i ostatecznie można też uciec w ułudę, że jest się tylko ich tłem, a nie sensem istnienia świata i wszechświata?
[Recenzja zamieszczona również na moim blogu]

Tkanie kilimu. Z tą czynnością kojarzyła mi się powieść „Lecą Wieloryby” we wstępie. Na kilimie, złożonym na kolanach Matki-Natury ludzie leżą na łące, a wieloryby rwą się do lotu; domki stają nad urwiskiem a chmury przybierają kształty. Kolory układają mozaikę tak kiczowatą, że bolą nie tylko oczy. Kilim to opis, nie fabuła. Prządka wie, co robi, narrator staje się...

więcej Pokaż mimo to

Książka na półkach

  • Przeczytane
    72
  • Chcę przeczytać
    52
  • Posiadam
    25
  • Ulubione
    4
  • Best Of The Best
    1
  • Powieść przygodowa
    1
  • Niesamowitości
    1
  • 2010-2019
    1
  • Realizm magiczny
    1
  • Własne
    1

Cytaty

Więcej
Aleksander Kościów Lecą wieloryby Zobacz więcej
Aleksander Kościów Lecą wieloryby Zobacz więcej
Aleksander Kościów Lecą wieloryby Zobacz więcej
Więcej

Video

Video

Podobne książki

Przeczytaj także