Ćwiczyła na przyszłość, żeby jak najlepiej wykonywać zawód, który wybrała. - Aktorka? - zapytała Yadelis. - Tajna agentka? - zapytałam ja. N...
Najnowsze artykuły
- ArtykułyHobbit Bilbo, kot Garfield i inni leniwi bohaterowie – czyli czas na relaksMarcin Waincetel15
- ArtykułyCzytasz książki? To na pewno…, czyli najgorsze stereotypy o czytelnikach i czytaniuEwa Cieślik253
- ArtykułyPodróże, sekrety i refleksje – książki idealne na relaks, czyli majówka z literaturąMarcin Waincetel11
- ArtykułyPisarze patronami nazw ulic. Polscy pisarze i poeci na początekRemigiusz Koziński42
Popularne wyszukiwania
Polecamy
Ena Lucia Portela
1
6,3/10
Pisze książki: literatura piękna
Urodzona: 19.12.1972
Kubańska autorka, urodzona w 1972 r. w Hawanie, tam mieszka do dziś. Ukończyła studia z literatury klasycznej.
6,3/10średnia ocena książek autora
236 przeczytało książki autora
223 chce przeczytać książki autora
1fan autora
Zostań fanem autoraSprawdź, czy Twoi znajomi też czytają książki autora - dołącz do nas
Książki i czasopisma
- Wszystkie
- Książki
- Czasopisma
Popularne cytaty autora
Cytat dnia
Być może opowieści powinny być czytelne, ale życie z pewnością takie nie jest.
2 osoby to lubiąInteligencja, jego zdaniem, jest najważniejszą cnotą ludzi, jedyną, która może zastąpić wszystkie inne, trochę tak jak dżoker w kartach. Kie...
Inteligencja, jego zdaniem, jest najważniejszą cnotą ludzi, jedyną, która może zastąpić wszystkie inne, trochę tak jak dżoker w kartach. Kiedy inteligencja jest prawdziwa, a nie pozowana czy wynikająca tylko z przeczytania stosu książek, tworzy coś w rodzaju aury wokół szczęśliwego posiadacza, stawia go w korzystnym świetle, sprawia, że patrzymy na niego inaczej.
1 osoba to lubi
Najnowsze opinie o książkach autora
Sto butelek na ścianie Ena Lucia Portela
6,3
Wielki minus dla wydawcy, który celowo wprowadza czytelnika w błąd. Po pierwsze nie jest to książka o Kubie. Po drugie na obwolucie najprawdopodobniej celowo nie podano zarysu fabuły, ponieważ znacznie zawęziłoby to krąg odbiorców i wiele osób by po nią zwyczajnie nie sięgnęło. Akcja tej powieści mogłaby się bowiem dziać gdziekolwiek, bohaterki tej powieści są szurnięte i to szurnięte nie-zdrowo. Nie da się ich lubić. Nie da się im współczuć. Nie chce się z nimi zaprzyjaźnić i przebywać w tym samym pomieszczeniu, mimo że przez większość czasu piją, imprezują i żyją z dnia na dzień. A jest to wszystko niemożliwe przez język powieści. Bicie kobiet, alkoholizm, wyzwiska są tu przedstawione z przymrużeniem oka. Trudno jest bowiem czytać o tym jak bohaterka jest kopana przez kolejnego mężczyznę albo poniżana przez przyjaciółkę jakby miała to być najnormalniejsza i najśmieszniejsza rzecz pod słońcem. Do tego masa dygresji. Słowem: Bełkot.
Sto butelek na ścianie Ena Lucia Portela
6,3
Blogerzy to grupa osób, która wzajemnie na siebie wpływa, nawet jeśli jest tego nie świadoma, bądź robi to niechcący. Tak powstają hity; hitem szafiarskim były traperki z dajszmana, czy marynarka z 3/4 rękawa. Ta książka jest na piedestale na blogach czytelniczych. Mówi się o niej, poleca, a tytuł ciągle obija się o internetowe ściany. Stukaniem swoim obudziła moją ciekawość i pod wpływem impulsu kupiłam ją za małą cenę na allegro.
Nie żałuję. Luźny, a zarazem wyjątkowy styl pisarki sprawia, że chce się połknąć tą książkę, a jak tylko nie ma się na nią czasu wraca się myślami do mieszkania Zety, głównej bohaterki. Pierwsze zderzenie z tym kubańskim światem było trochę zawstydzające. Głupio mi było przed sobą samą, że myślałam, że na Kubie, jest gorzej niż u nas w czasach PRL. Stereotypowy obraz gdzieś mi się zakorzenił i wraz z pojawieniem się rumu, Havany clubu, jak chwast został wyrwany.
Zeta jest osobą grubą, słabą, stworzoną po to, by chować się za plecami silnych osobowości. Tak ją postrzegam. Ma chwiejną, pełną problemów osobowość i nie mając stałości wokół siebie zapada się we wszystkich bagnach, jakie znajdzie po drodze. Tkwi w związku z tyranem, którego boją się wszyscy sąsiedzi. Moises bije ją, wyzywa. Traktuje jak dywan, w który można wytrzeć buty. Z drugiej strony mamy pisarkę, inteligentną Lindę. Ta również uszczypliwie komentuje jej tuszę i imię...w końcu Zet jest na końcu alfabetu.
Nacisk, nacisk i nacisk.
Mimo, że oboje sprowadzą na nią same nieszczęścia, ona nadal ich...kocha? Chyba tego słowa można użyć. Jej dziwna chęć wstawania z podłogi, gdy Moises łamie jej żebra aż zadziwia. Moises ją kopie, Linda ja kopie, życie ją kopie, a ona i tak wstaje, dalej dalej ją kopią, a ona wstaje! To właśnie to jest zadziwiające. Nawet mimo tego wiedzie życie, z którego jest zadowolona. Nie ma matki, ojciec nie trzymał jej dyscypliny, studia, które zrobiła pod namową Lindy nic nie wniosły do jej życia. Jej naiwność i radość z tego co ma, a raczej czego nie ma, budzą automatyczną wdzięczność, że tak nie mamy, takie nie jesteśmy. Brzmi banalnie, ale osoba Zety naprawdę pochłania współczuje. Nie lubię głupich postaci, ale ona jest po prostu...dziwna. I ta jej dziwność jest interesująca. A co do reszty bohaterów - wkońcu kto jest normalny do końca?
Spotykamy w książce wiele różnych kobiecych kreacji. Jest pełna estrogenu. W końcu seria z miotłą.
Klimat rumu i salsy, w jakim osadzona jest akcja dodaje smaczku. Co prawda książka nie skupia się na kulturze kubańskiej, uwaga bardziej skierowana jest na wydarzenia z życia Zety - dla mnie to chyba plus, choć ciężko jest to ocenić obiektywnie, to kwestia gustu. Wolę czytać o akcji, wydarzeniach, skutki, przyczyny niż opisy. Lubię, ale zwięzłe, dobitne i obejmujące wszystko bez zbędnych metafor. Czyta się przyjemnie i jak najbardziej polecam.