Serca, dłonie, głosy

Okładka książki Serca, dłonie, głosy Ian McDonald
Okładka książki Serca, dłonie, głosy
Ian McDonald Wydawnictwo: Prószyński i S-ka Seria: Nowa Fantastyka [Seria książek] fantasy, science fiction
428 str. 7 godz. 8 min.
Kategoria:
fantasy, science fiction
Seria:
Nowa Fantastyka [Seria książek]
Tytuł oryginału:
Hearts, Hands and Voices
Wydawnictwo:
Prószyński i S-ka
Data wydania:
1996-01-01
Data 1. wyd. pol.:
1996-01-01
Liczba stron:
428
Czas czytania
7 godz. 8 min.
Język:
polski
ISBN:
8386868724
Tłumacz:
Agnieszka Barbara Ciepłowska-Kwiatkowska
Tagi:
Serca dłonie głosy
Średnia ocen

6,2 6,2 / 10

Oceń książkę
i
Dodaj do biblioteczki

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Ładowanie Szukamy ofert...

Patronaty LC

Książki autora

Mogą Cię zainteresować

Oceny

Średnia ocen
6,2 / 10
50 ocen
Twoja ocena
0 / 10

OPINIE i DYSKUSJE

Sortuj:
avatar
426
139

Na półkach:

Historia rozpoczyna się w niewielkiej mieścinie Chepsenyt, gdzie poznajemy młodą, milczącą z wyboru, dziewczynę – Mathembe Fileli oraz jej rodzinę. Grupy religijne Spowiedników i Proklamatorów żyją sobie harmonii i zadowoleniu dzięki biotechnologicznym cudom przyszłości, gdy pewnego dnia przybywają żołnierze Imperatora. Po odkryciu dwójki rewolucjonistów szukających azylu w Chepsenyt, osada zostaje spopielona ogniem helikopterów, jej mieszkańcy zredukowani do roli uchodźców i zmuszeni do ucieczki przez świat pogrążony w politycznym sporze między nacjonalistami, a imperialistami. Przemoc wojny domowej odciska swoje piętno na wszystkich ludziach, niezależnie od ich politycznych afiliacji czy zaangażowania w konflikt. Ten brutalny świat wystawi na próbę przekonania i determinację Mathembe, nakreśli granice jej osobistej odpowiedzialności oraz pozwoli wykształcić indywidualne zrozumienie politycznych zawiłości, które przyczyniają się do powstawania podziałów, uprzedzeń i braku wzajemnego zrozumienia.

Jest to bardzo niezwykła książka, bardzo ciężka do polubienia. Mimo, że wydarzenia śledzimy z perspektywy poszczególnych postaci, to ich losy nie mają charakteru powieści. Nie mamy klasycznej konstrukcji fabularnej, w której bohater zmierza w wyraźnym kierunku zamiarem wypełnienia jakiegoś zadania lub osiągnięcia celu. Postacie po prostu żyją w świecie przyszłości, świecie biotechnologii, niepokojów społecznych, przyjmują na swoje barki ciężary losu i starają się utrzymać na powierzchni oceanu chaosu. Nie mają narracyjnego celu, do którego zmierzają, tak jak prawdziwe życie jest po prostu zlepkiem kolejnych dni i nocy spędzonych na jego doświadczeniu. Owszem, Mathembe ma wyższe cele, jednak są one wpisane w ciągłość jej egzystencji, a nie stanowią jądra, wokół którego wydarzenia są skoncentrowane fabularnie. Bardzo często są one odległe, zbliżające się mimochodem, gdy dziewczyna próbuje sobie poradzić na uchodźctwie, poznać zasady funkcjonowania świata, który do tej pory był przed nią ukryty.

Brzemię odpowiedzialności i poczucie winy, które ciąży na dziewczynie i determinuje jej wybory i ścieżkę życia jest istotnym punktem narracji. Mathembe próbuje ocalić młodszego brata przed wpływami bandy chuliganów-terrorystów, wesprzeć matkę w swojej dumie i dzielić jej umiejętności formowania plazmy, odnaleźć aresztowanego ojca, ocalić dziadka przed zapomnieniem. Owe silne poczucie odpowiedzialności całkowicie kontroluje poczynania bohaterki, posyłając ją przez odmęty nieszczęść, bólu i rozczarowań. Zawsze żyjąca dla innych Mathembe nie potrafi odpuścić, przełożyć własnego dobra kosztem innych. Jej wewnętrzna misja ratowania bliskich wielokrotnie napotyka na swojej drodze brutalną weryfikację, gdy okazuje się, że niekiedy ów ratunek jest już niepotrzebny, odbierając tym samym sens wszelkich poświęceń poczynionych przez dziewczynę. Bardzo ciężko jest zrzucić te kajdany odpowiedzialności i zacząć żyć na własny rachunek. Między innymi o tym jest ta historia. O wytrwałości ducha w obliczu zagłady społecznego porządku, poświęceniu, wątpliwościach i problemie samorealizacji.

McDonald wspaniale pokazuje konflikt pomiędzy złożonością świata idei a ludzką tendencją do upraszczających pojęć i dychotomicznej klasyfikacji (str. 74). Pokazuje wielką politykę, przed którą nie sposób uciec, nie sposób zachować wobec niej neutralności, ponieważ prędzej czy później ona wzywa cię, siłą zmusza cię do działania, do podjęcia decyzji celem ochrony siebie lub bliskich. Gdy już wkręci cię w ten mechanizm identyfikacji stron, gdy ulegasz pokusie ortodoksji, pomalutku zaczynasz zatracać umiejętność racjonalizacji swoich poglądów. Przestajesz wiedzieć, czego pragniesz dla siebie i rozumujesz tylko w odniesieniu do tego, czego chcesz przeciwko komuś innemu. Autor świetnie przedstawia mechanizm, w jaki powstają uprzedzenia religijne, rasowe, etniczne (str. 260 oraz zakończenie). To błyskawiczne zmiany w kształcie świata tworzą podziały, które siłą inercji trwają i kiełkują w umysłach kolejnych pokoleń, stulecia a nawet tysiąclecia po wydarzeniach, które ten podział wytworzyły. By naprawić ten stan rzeczy, młodzi muszą zadać sobie istotne pytanie – czego chcemy od świata, który zastaliśmy? Wspaniałym podsumowaniem będzie poniższy cytat:

„Droga pojednania była drogą odwagi. Odwagi, by nie przyjmować świata takim, jakim go zastajesz. Odwagi, by porzucić uprzedzenia i przyznać, że nie miały zbyt wiele wspólnego ze świętością. Odwagi, by się zmienić. Odwagi, by zmienić innych”.

Polaryzacja społeczna to bardzo istotny temat w obecnym świecie i McDonald w bardzo kompleksowy, uniwersalny sposób komentuje te zjawisko, wyciąga na światło dzienne jego ułomności, fatalne skutki oraz jedyny sposób, aby położyć temu kres – nie pozwalać sobie na szufladkowanie ludzi ze względu na ich poglądy ukształtowane przez zawiłości historyczne. W powieści jest jedna taka postać - poeta, który jest jednocześnie Proklamatorem oraz nacjonalistą. Powszechnie uważa się, że każdy Proklamator to imperialista, a każdy Spowiednik to nacjonalista. Łatwo można sobie wyobrazić, jak postrzegany jest przez wszystkich tych, którzy z łatwością dokonują tego mentalnego podziału na kategorie.

Świat przedstawiony, poza jego polityczną otoczką, jest niebywale oryginalny i stanowi kwintesencję dobrego science fiction. Bioinżynieria genetyczna zarysowana jest miejscami niemal niczym jakaś magiczna umiejętność, ale wystarczy cień pobieżnego zrozumienia abyśmy uświadomili sobie, że to wszystko jest tak naprawdę odmianą zaawansowanej technologii i bioformatyki, kształtowania materii za pomocą odpowiednio skonstruowanych poleceń. Cały ten przyszłościowy high-tech znajduje swoje bezpośrednie odzwierciedlenie w warstwie społecznej oraz religijnej. Dla przykładu mogą podać wydarzenie z początku książki: głowa dziadka Mathembe wraz ze śmiercią zostaje odcięta od ciała, a następnie przeniesiona do Gaju Przodków, gdzie świadomość jest przetransferowana do neuronowej matrycy korzeni pokrywającej większość (całość?) planety. Jest to forma transcendencji i odpowiedź na tradycyjnego Boga Proklamatorów – metafizyczny raj na Ziemi. Wszyscy korzystają z dobrodziejstw biotechnologii (które przyszły wraz z Zieloną Falą),choć najbardziej ortodoksyjne odłamy Proklamatorów wyraźnie sprzeciwiają się tworzeniu nowego życia z syntetycznej materii organicznej (plazmy) przez Spowiedników. Wiele rzeczy w tej książce wywołuje uczucie „sense of wonder” – wydaje się nam fantastyczne, magiczne, lecz za wszystkim kryje się odpowiednio zaawansowana technologia, która staje się zarzewiem konfliktu religijnego. Doświadczymy też wzmianki o koloniach pozaziemskich oraz wielkich Świętych Statkach z innych układów planetarnych, przybywających tutaj przez Ur-przestrzeń (która to nawet odegra pewną rolę w przebiegu fabuły).

Chcę dodatkowo podkreślić, że książka w piękny sposób opowiada o zachowywaniu wartości w obliczeniu okrucieństw wojny. Jak już wspomniałem, to nie jest tradycyjna powieść – łatwo popaść tutaj w obojętność na krzywdę, gdy nie mamy charakterystycznego łuku fabularnego, punktu, do którego postacie zmierzają. Skoro Mathembe zaledwie doświadcza świata polityki, jest trybikiem w jej śmiertelnych kołach, dlaczego mamy jej kibicować, skoro sama niczego dla siebie nie chce, a jej rzeczywistość nie ma z naszą żadnych punktów wspólnych? Jako czytelnicy wcielamy się w rolę socjologa podejmującego się analizy społeczno-politycznej tego uniwersum. Postrzegamy pełnowymiarowe społeczeństwo, które dopuszcza się aktów okrucieństwa oraz niewielkiej grupki ludzi starającej się znaleźć antidotum na ludzką skłonność do krzywdzenia innych, do uprzedzeń i nieumiejętności okazywania empatii. W tym zakresie tematycznie jest to książka bardzo zbliżona do „Lewej Ręki Ciemności” Ursuli K. Le Guin.

Na koniec dodam coś prywatnie od siebie – książka dzieli się na 6 rozdziałów/części. Osobiście uważam, że o ile nie wszystkie śledzi się z równym zainteresowaniem („Rozdział 4 – Rzeka” wydawał mi się wyjątkowo nudny),to dwa ostatnie rozdziały są mocną klamrą spinającą całą powieść. „Część 5 – Obozy” opisuje dwie poruszające do łez historie kłamstwa i bezsilności, natomiast „Część 6 – Ziemia Graniczna” stanowi doskonałe podsumowanie istoty warstwy ideowej powieści oraz dostarcza budujących rozwiązań wobec wojowniczej natury ludzkiej i kulminację wątku wewnętrznych poszukiwań Mathembe. Warto wracać do ostatnich 20 stron tej powieści regularnie, jest tam wiele ludzkich spraw wartych rozważenia.

Nie czytajcie tego jak powieść fantastyczną. Nie znajdziecie tu grama rozrywki. Czekają was za to hektolitry bólu i walki z samotnością, niezrozumieniem i przemocą. Czytajcie ją jak opowieść o nas, o ludzkości i o tym, dlaczego żywimy wobec siebie nienawiść. A następnie krzewcie w sobie dobre wartości tu opisane i zmieniajcie świat, krok po kroku…

„Jedno życie po życiu zakończymy to milenium ignorancji i nienawiści, po jednej duszy na raz przyniesiemy pokój tej udręczonej ziemi.”

Polecam bardzo wytrwałym i oczytanym w gatunku science fiction pod kątem filozofii życia oraz idei różnic światopoglądowych. Największa wartość tej opowieści tkwi w warstwie symbolicznej i społecznej, a więc zdecydowaną większość czytelników fantastyki po prostu zanudzi. Świetny, wybitnie oryginalny bio-cyberpunk z przesłaniem i analizą demonów ludzkiej natury. Czytać bardzo wolno, ze zrozumieniem i otwartościa na niedookreślone cuda wyobraźni Iana McDonalda.

Historia rozpoczyna się w niewielkiej mieścinie Chepsenyt, gdzie poznajemy młodą, milczącą z wyboru, dziewczynę – Mathembe Fileli oraz jej rodzinę. Grupy religijne Spowiedników i Proklamatorów żyją sobie harmonii i zadowoleniu dzięki biotechnologicznym cudom przyszłości, gdy pewnego dnia przybywają żołnierze Imperatora. Po odkryciu dwójki rewolucjonistów szukających azylu w...

więcej Pokaż mimo to

avatar
455
24

Na półkach:

Fantastyka/SF stanowi tu zaledwie tło. To opowieść o człowieku jednostkowym oraz o ludziach jako społecznościach. O wzajemnych sympatiach, uprzedzeniach, konfliktach, braku zrozumienia, skłonności do wykorzystywania słabszego, cierpieniu, bezradności, gniewie, wreszcie... o zrozumieniu i przebaczeniu.

Fantastyka/SF stanowi tu zaledwie tło. To opowieść o człowieku jednostkowym oraz o ludziach jako społecznościach. O wzajemnych sympatiach, uprzedzeniach, konfliktach, braku zrozumienia, skłonności do wykorzystywania słabszego, cierpieniu, bezradności, gniewie, wreszcie... o zrozumieniu i przebaczeniu.

Pokaż mimo to

avatar
1178
732

Na półkach:

Wspaniała, przebogata w scenografię literatura, rzecz o dojrzewaniu, Bildungsroman i fantastyka w jednym. Tyle tylko, że autor jest Irlandczykiem z Belfastu, zatem powieść jest niezbyt pieczołowicie zakamuflowaną historią zmagań Irlandczyków z Anglikami, o czym nie mogłem zapomnieć w czasie lektury, w związku z czym mało zwracałem uwagi na fantastyczną rekwizytornię, a szkoda, bo jest tego warta.

Wspaniała, przebogata w scenografię literatura, rzecz o dojrzewaniu, Bildungsroman i fantastyka w jednym. Tyle tylko, że autor jest Irlandczykiem z Belfastu, zatem powieść jest niezbyt pieczołowicie zakamuflowaną historią zmagań Irlandczyków z Anglikami, o czym nie mogłem zapomnieć w czasie lektury, w związku z czym mało zwracałem uwagi na fantastyczną rekwizytornię, a...

więcej Pokaż mimo to

avatar
180
28

Na półkach: ,

Podchodziłem do tej książki kilka razy, głównie ze względu na abstrakcyjne nazwy i zupełnie obcy świat, jednak, gdy przebrnąłem przez etap przyzwyczajenia się do terminów i samej konwencji tej książki, to nie mogłem się od niej oderwać. Fantastyczna historia podana w równie niesamowitej oprawie. To nie jest typowa książka s/f czy fantasy, jest zupełnie oderwana od tego, do czego jesteśmy przyzwyczajeni. Szczerze polecam!

Podchodziłem do tej książki kilka razy, głównie ze względu na abstrakcyjne nazwy i zupełnie obcy świat, jednak, gdy przebrnąłem przez etap przyzwyczajenia się do terminów i samej konwencji tej książki, to nie mogłem się od niej oderwać. Fantastyczna historia podana w równie niesamowitej oprawie. To nie jest typowa książka s/f czy fantasy, jest zupełnie oderwana od tego, do...

więcej Pokaż mimo to

avatar
551
113

Na półkach:

http://mdunkel.blogspot.com/2014/04/wyjatkowosc-w-klimacie-indii.html

http://mdunkel.blogspot.com/2014/04/wyjatkowosc-w-klimacie-indii.html

Pokaż mimo to

avatar
1565
702

Na półkach:

Fantastyka nie jest gatunkiem całkowicie oderwanym od rzeczywistości, w zasadzie nigdy nie była i nie chce być. Nawet jeśli opisuje fantastyczne światy, i kreuje literackie wizje czegoś czego nie było siłą rzeczy odnosi się do rzeczywistości mniej lub bardziej. Książka „Serca, dłonie, głosy” ewidentnie odnosi się do konkretnej rzeczywistości realnej. Jest tutaj w fantastyczny rozpracowana historia dawna i współczesna Irlandczyków.

Choć oczywiście ma swoje przesłanie uniwersalne, bo narodów uciskanych jest wiele, bo inni mają swoje imperialne interesy w tym, żeby te słabsze narody uciskać. To przytrafiało się też nam Polakom i dlatego ta książkę czyta się nie tak łatwo, bo ta książka jest przesycona bólem i gniewem.

Irlandczycy podzieleni są na dwie religie. Upraszczając wyznawcy protestantyzmu to Ci, którzy są lojalni wobec władzy, a katolicy, to Ci którzy mają z władzą na pieńku. Mamy też tutaj fanatyków nacjonalistycznych, którzy do realizowania swoich celów politycznych posługują się zamachami terrorystycznymi. Problem terroryzmu polega na tym, że przecież nie uderza tylko i wyłącznie w społeczność, która jest atakowana, ale też w społeczność z której wywodzą się terroryści. O kontakty z terrorystami zostali oskarżeni mieszkańcy osady Chepsenyt. Zostało to potwierdzone i udowodnione. Reakcja władz, imperium, które dawno temu, jakieś tysiąc lat temu, podbiło teren za rzeką, była bardzo brutalna. Osada została puszczona z dymem, a mieszkańcy przegnani precz! Zostali wygnani wszyscy mieszkańcy osady niezależnie od tego czy byli spowiednikami czy proklamatorami.

Bohaterami są zwyczajni ludzie, żyjący sobie w miarę szczęśliwie na prowincji. W jednej osadzie Chepsenyt żyją swobodnie spowiednicy i proklamatorzy, są dla siebie dobrymi sąsiadami i nie obchodzą ich problemy i spory jakimi żyją stolica i inne centra imperium. No ale, że z wielką polityką już tak jest, że jak się człowiek nią nie zainteresuje, to ona i tak się sama człowiekiem zainteresuje. Zwykli ludzie chcą normalnie spokojnie żyć, ale często jest tak, że wir dziejów na to nie pozwala, bo zwyczajni ludzie zostają w historie wplątani i wyplatać się z niej nie mogą. Mamy tutaj historię rodu Filelich, mieszkańców osady. Ojciec hoduje truxy, zwierzęta domowe. Matka ma zwyczaj wyśpiewywać kod genetyczny prosto do serce istot, zmieniając je. Dziadek jak każdy spowiednik, jest drzewem. Zmarł stosunkowo niedawno, toteż jest w stanie śnienia, a nie śmierci. Pozwala mu to funkcjonować przez całą powieść. Po pacyfikacji Chepsenyt funkcjonuje w mało komfortowych warunkach, jako gadająca głowa. Syn Hradu, pasjonuje się nacjonalizmem chce wstąpić, do widmowych chłopców, żeby w przyszłości podkładać bomby walcząc w ten sposób o wolność regionu zza rzeką. Jest jeszcze córka Mathembe, która jest główną bohaterką całej opowieści. Wszystkie wydarzenia poznajemy z jej punktu widzenia. Mathembe ma zwyczaj śpiewać do plazmy. Po za tym prowadzi coś w rodzaju niemego strajku. Po prostu wpienia ją do czerwoności rzeczywistość i ten brak akceptacji wyraża poprzez nie mówienie. Nie znaczy to wcale, że nie komunikuje się z innymi, ma na to swoje sposoby. Mathembe jest zagubiona i pełna sprzeczności, próbuje sobie jakoś radzić w świecie wszechogarniającej przemocy i nienawiści. Po za tym szuka zaginionych członków rodziny.

Mathembe jest główna bohaterką, jest też narratorką prowadzi czytelnika przez całą powieść. To ona opisuje zastany świat,. Najpierw jest to, rodzinna osada Chepsenyt, a wiąc są to barwy kolorowe, radosne. Potem w miarę wchodzenie w powieść te barwy są coraz bardziej ponure, przeniknięte niesamowitym bólem. Gdy mieszkańcy osady ruszają w drogę jest burza i leje deszcz. W literaturze anglosaskiej, tego typu atrakcje pogodowe oznaczają, że dzieje się lub ma się za chwilę wydarzyć coś złego. Mieszkańcy Chepsenyt żyli tam od pokoleń. Dla nich to po prostu koniec świata. Stali się niepotrzebni, pogardzani przez innych jako ludzie wyklęci przez samego imperatora, władcę Imperium. Potem podążają do Ol Tok jednego z dużych miast Imperium. Dzięki Mathembe poznajemy życie miasta w które ona jakoś starała się przeniknąć i w miarę normalnie funkcjonować. Jednak widmowi chłopcy działają i robią bajzel. W ramach represji spowiednicy muszą opuszczać miasto, a wiec rodzina Filelich znowu musi błądzić po rubieżach imperium. Oczywiście nie musieliby gdyby zrzekli się swojej tożsamości, kultury, religii, swojego języka, pięknej staromowy. Imperialną nowomową pogardzają. W życiu nie dadzą się indoktrynować na modłę imperialną. A więc ta tułaczka ludzi pozbawionych domu rodzinnego jest ich jak najbardziej świadomym wyborem.

Książkę zdecydowanie warto, a nawet trzeba przeczytać, chociaż nie łatwa. Język powieści jest piękny, choć czytając trzeba się skupiać. Wszystko jest tam na swoim miejscu. Cała opowieść jest ciekawa, fascynująca. McDonald ciekawie rozpracował swój fantastyczny, literacki, świat, który warto poznać.

Polecam

Fantastyka nie jest gatunkiem całkowicie oderwanym od rzeczywistości, w zasadzie nigdy nie była i nie chce być. Nawet jeśli opisuje fantastyczne światy, i kreuje literackie wizje czegoś czego nie było siłą rzeczy odnosi się do rzeczywistości mniej lub bardziej. Książka „Serca, dłonie, głosy” ewidentnie odnosi się do konkretnej rzeczywistości realnej. Jest tutaj w...

więcej Pokaż mimo to

avatar
28
11

Na półkach:

Bardzo realistyczny i nieprzyjemny obraz konfliktu zbrojnego.

Bardzo realistyczny i nieprzyjemny obraz konfliktu zbrojnego.

Pokaż mimo to

avatar
219
122

Na półkach: , ,

Dość ciężka książka w odbiorze, trudno przebrnąć przez każdą kolejną stronę.

Dość ciężka książka w odbiorze, trudno przebrnąć przez każdą kolejną stronę.

Pokaż mimo to

Książka na półkach

  • Przeczytane
    68
  • Chcę przeczytać
    60
  • Posiadam
    37
  • Fantastyka
    10
  • Ulubione
    5
  • SF, Fantasy i Horror
    2
  • Teraz czytam
    2
  • Czytane wielokrotnie
    1
  • Nowa Fantastyka
    1
  • Z biblioteki
    1

Cytaty

Więcej
Ian McDonald Serca, dłonie, głosy Zobacz więcej
Ian McDonald Serca, dłonie, głosy Zobacz więcej
Ian McDonald Serca, dłonie, głosy Zobacz więcej
Więcej

Podobne książki

Przeczytaj także