Pieśń karczmarza

Okładka książki Pieśń karczmarza Peter S. Beagle
Okładka książki Pieśń karczmarza
Peter S. Beagle Wydawnictwo: Prószyński i S-ka Cykl: Świat Pieśni Oberżysty (tom 1) Seria: Nowa Fantastyka [Seria książek] fantasy, science fiction
320 str. 5 godz. 20 min.
Kategoria:
fantasy, science fiction
Cykl:
Świat Pieśni Oberżysty (tom 1)
Seria:
Nowa Fantastyka [Seria książek]
Tytuł oryginału:
The Innkeeper's Song
Wydawnictwo:
Prószyński i S-ka
Data wydania:
1999-01-01
Data 1. wyd. pol.:
1996-01-01
Liczba stron:
320
Czas czytania
5 godz. 20 min.
Język:
polski
ISBN:
8371804741
Tłumacz:
Jarosław Gołębiowski
Tagi:
literatura angielska magia
Średnia ocen

6,7 6,7 / 10

Oceń książkę
i
Dodaj do biblioteczki

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Ładowanie Szukamy ofert...

Patronaty LC

Książki autora

Mogą Cię zainteresować

Oceny

Średnia ocen
6,7 / 10
142 ocen
Twoja ocena
0 / 10

OPINIE i DYSKUSJE

Sortuj:
avatar
1029
797

Na półkach: , , , ,

Do pewnej karczmy przybywają trzy tajemnicze kobiety. Właściciel niechętnie je przyjmuje. Na nieznajome szczególną uwagę zwraca jednak szesnastoletni stajenny, stopniowo poznając ich tajemnice.

Jako że Peter S. Beagle oczarował mnie zarówno swoim „Ostatnim jednorożcem”, jak i wydanym u nas w formie książki opowiadaniem „W Kalabrii” nie mogłam sobie odpuścić i nie sięgnąć po jego kolejną książką. Tak w moje ręce trafiła „Pieśń karczmarza”. Choć teoretycznie nie miałam w stosunku do niej większych oczekiwań, w praktyce jednak chciałam chyba powtórki z rozrywki, a jednak to nie jest ten sam typ historii, co opowieści o jednorożcach tegoż autora i chyba trochę rozminęłam się z oczekiwaniami.
To jednak nie jest tak, że po tej wydanej w Polsce w 1996 roku (a potem wznowionej w 1999) książce nie widać podobieństw do wspomnianych wcześniej tytułów. Tak jak i one, tak i „Pieśń karczmarza” charakteryzuje się naprawdę ładnym, baśniowym stylem. Niektóre cytaty wręcz nadają się do oprawienia w ramkę, a niektóre sceny naprawdę mnie wciągały. To, co mi chyba nie do końca osobiście podpasowało to sposób poprowadzenia historii.
Ta książka nie należy do tych z szybką, wartką akcją. Przeciwnie. Miałam wrażenie, że wszystko toczy się bardzo powoli i często opiera się na niedopowiedzeniach, na domyślaniu się. To ten rodzaj fantasy, który nie jest mocno zakotwiczony w rzeczywistości, faktycznie czasem bardziej przypominając baśń. Niby pojawia się tu jakaś akcja, jakaś intryga, ale dla mnie to zdecydowanie bardziej jest powieść, którą trzeba poczuć, niż zrozumieć.
A niestety, w moim przypadku poczucie po prostu nie przyszło. Rozumiem, że to książka ładna, taka, która niektórych czytelników może oczarować swoim ładnym językiem i ogólnym klimatem. To w moim przypadku się jednak po prostu nie zdarzyło i cóż… czasem bywa, prawda?
Warto tu chyba też dodać, że w tej powieści nie ma jednego głównego bohatera, który prowadziłby narracje. Ta zmienia się z rozdziału na rozdział: obserwujemy zarówno karczmarza, stajennego, innych pracowników karczmy, trzy kobiety, a także inne postacie z nimi związane. Każdy segment jest podpisany imieniem bohatera (lub ew. jego nazwą/stanowiskiem),więc jest to dość klarowne, niemniej chyba tego typu prowadzenie narracji również nie pomogło w we „wciągnięciu się” w historię.
Chyba rozumiem, czemu ta powieść jak na razie nie doczekała się wznowienia. Mam wrażenie, że „Ostatni jednorożec” i „W Kalabrii” to książki, które zestarzały się trochę lepiej, choć ponieważ, jak już wspominałam, „Pieśń karczmarza” to powieść z tych, które trzeba trochę poczuć, rozumiem, jeśli to będzie dla kogoś odkrycie roku. Dlatego jeśli ktoś czuje zainteresowanie tego typu historią to sprawdzić jak najbardziej można – zdecydowanie to nieco inny typ literatury, niż zupełnie lekka rozrywka, która obecnie dominuje na półkach księgarni.

Do pewnej karczmy przybywają trzy tajemnicze kobiety. Właściciel niechętnie je przyjmuje. Na nieznajome szczególną uwagę zwraca jednak szesnastoletni stajenny, stopniowo poznając ich tajemnice.

Jako że Peter S. Beagle oczarował mnie zarówno swoim „Ostatnim jednorożcem”, jak i wydanym u nas w formie książki opowiadaniem „W Kalabrii” nie mogłam sobie odpuścić i nie sięgnąć...

więcej Pokaż mimo to

avatar
193
186

Na półkach: ,

Od bardzo dawna nie spotkałem sie z tak doskonale stworzonymi postaciami czytając powiesć widzi sie Karsha czy lal lub nawet liska.Każda postac ma blizny przeszłośći nawet Karsh okazuje sie nie tylko grubym gburem a kimś więcej .Polecam za język i barwne postacie .

Od bardzo dawna nie spotkałem sie z tak doskonale stworzonymi postaciami czytając powiesć widzi sie Karsha czy lal lub nawet liska.Każda postac ma blizny przeszłośći nawet Karsh okazuje sie nie tylko grubym gburem a kimś więcej .Polecam za język i barwne postacie .

Pokaż mimo to

avatar
61
13

Na półkach:

Po serii nieudanych wyborów z bibliotecznej póki zatytułowanej „fantasy” w końcu trafiłam na coś, co utkwi w mojej pamięci na dłużej. Nie dlatego, że jest to wysoka literatura, która skłania do głębokich refleksji, ale dlatego, że jest to książka, która nie kojarzy mi się z żadną inną. Ale po kolei…

„Pieśń karczmarza” napisana jest bardzo dobrym językiem. Każdy rozdział opowiadany jest pierwszoosobowo, a narratorów jest kilku – i rzeczywiście czułam zupełnie inny charakter ich opowieści, punktów widzenia, nawet języka. Stylistyka rozdziałów opowiadanych przez lisa mnie osobiście po prostu zachwyciła – jeśli lisy myślą „po naszemu”, to łatwo mi uwierzyć, że właśnie tak. Plus więc za warsztat i pióro.

Książka ma klimat, który mnie bardzo przypadł do gustu, ale sądzę, że on może budzić najwięcej wątpliwości. Ten element zawsze najtrudniej opisać – jest ciężki i ciepły, ciemny, ale tylko miejscami przytłaczający. Co dziwne, bo przecież znaczna część opowieści rozgrywa się pod gołym niebem…

Choć sala wspólna karczmy w książce prawie nie stanowią tła dla wydarzeń, miałam właśnie takie poczucie, jakbym wieczorem siedziała w ciepłej, ciemnej karczmie (głęboki, gęsty brąz i iskrzące na kominku ognie),bardzo późną porą, kiedy na dworze chłód i ziąb, wypiła kilka ładnych kieliszków i słuchała czyjejś opowieści, snutej mimochodem dla przypadkowych słuchaczy… Choć może nie kieliszków – może bardziej jakbym wypaliła fajkę z jakimś ziołem, bo historia…

No właśnie – historia jest niezwykła. Każda postać ma swoją własną opowieść, którą z czasem poznajemy. Choć ma się wrażenie, że nigdy w pełni, że brak im często domknięcia. To intryguje, przykuwa uwagę, ale też nieco „drażni”… Bo w czasach popkultury oczekuję wszelkich informacji napisanych jasno i wielkimi literami – jak Beagle może tylko przemykać się po pewnych wątkach, pozostawiając tyle naszym domysłom? ;) Duży plus – mimo że zabieg budzi podskórny niepokój.

Wszystko zaczyna się magicznie – wskrzeszeniem topielicy, ale to nie jest nic, co w fantasy mogłoby bardzo szokować. Tak jak zmiennokształtny starzec czy potężny mag, ściągający myślami swoją protegowaną… A potem nagle zaczynają się dziać takie rzeczy! W pewnym momencie nasunął mi się komentarz – co za idiotyzmy! Ale mimo to czytałam coraz szybciej, z rosnącym zainteresowaniem i otwartymi z niedowierzania oczami…

Z czasem z książki o przygodzie w nieznacznie magicznym świecie robi się wizja całkowicie oniryczna, niezwykła, napisana językiem, który tworzy w wyobraźni nowe obrazy i przestrzenie… I to zaważyło na mojej wysokiej ocenie. Nie pamiętam, by w ostatnich 5 latach jakiś autor mnie czymś w historii naprawdę zaskoczył. Beagle zrobił to co najmniej 2 razy.

Czego mi zabrakło? Dalszego ciągu. To jest jedna historia, jedna opowieść – podróż od rozstaja dróg do rozstaja dróg. Chwilowy zbieg okoliczności łączących obcych sobie bohaterów pod dachem jednej karczmy, których po zakończeniu przygody może już nic nie łączyć… Chciałabym wiedzieć, co dalej… Czy jest coś dalej? Czy moje nadzieje w pewnych kwestiach zostały spełnione (ogólnie, by nie wprowadzać spoilerów)? I czy rozstanie na ostatnim rozstaju jest rozstaniem na zawsze?? Zła jestem na Beagle’a, że nie dał mi odpowiedzi. A jego podpowiedzi sugerują, że wydarzą się rzeczy inne niż bym sobie życzyła. Pozostał niedosyt... Ale chyba to najlepsza recenzja dla tej książki.

Czy polecam – stanowczo! Czy gwarantuję, że się spodoba? Mam mieszane uczucia… Mnie przypadła do gustu – ale widzę, dlaczego wielu może mieć odmienne zdanie.

Po serii nieudanych wyborów z bibliotecznej póki zatytułowanej „fantasy” w końcu trafiłam na coś, co utkwi w mojej pamięci na dłużej. Nie dlatego, że jest to wysoka literatura, która skłania do głębokich refleksji, ale dlatego, że jest to książka, która nie kojarzy mi się z żadną inną. Ale po kolei…

„Pieśń karczmarza” napisana jest bardzo dobrym językiem. Każdy rozdział...

więcej Pokaż mimo to

avatar
240
93

Na półkach: ,

Książka zaczyna się nieco w stylu hitchcockowskim - dość mocny początek i potem ciągłe trzymanie w napięciu i niepewności. Mianowicie, cała historia zaczyna się od tego (i nie jest to żaden wielki spoiler, streszczam tu jedynie kilkustronicowy prolog ;)),że młoda wieśniaczka ginie na oczach swojego narzeczonego, topiąc się w rwącej rzece. Zaraz potem pojawia się czarnoskóra kobieta, która sobie tylko znanym sposobem przywraca topielicę do życia, wsadza na swojego konia i odjeżdża z nią w siną dal. Narzeczony natychmiast wyrusza ich śladem żeby odzyskać ukochaną, zaś do tej dwójki kobiet przyłącza się niedługo potem tajemnicza wojowniczka (której towarzyszy nie mniej tajemniczy lis). W końcu wszyscy trafiają do karczmy "Pod Tasakiem i Ościeniem", gdzie stawią czoła niesamowitym wydarzeniom.

Książkę można śmiało opisać jednym słowem - ŚWIETNA!! Po dwóch poprzednich książkach Beagle'a obawiałem się co mnie czeka przy tej lekturze - zwłaszcza na wspomnienie "Ostatniego jednorożca", który jest kompletnie bezsensowny. Ale tutaj naprawdę nie ma porównania! Wszystko ma sens, wszystko trzyma się kupy, a akcja książki - mimo tego, że w znacznej większości toczy się we wspomnianej wyżej karczmie - w ogóle nie nudzi. To głównie ze względu na narrację - narratorami są bowiem sami bohaterowie książki (w sumie wszystkich uzbierałoby się chyba z dziesięciu, ale za tych głównych, najważniejszych bohaterów/narratorów można uznać pięć postaci). Jest ona stylizowana na opowieść, której słuchaczem jest czytelnik. Każdy z nich opisuje pamiętne wydarzenia, jakie miały miejsce w karczmie (i okolicach) pewnego upalnego lata, i oczywiście każdy z nich prezentuje swój własny, unikalny punkt widzenia. To właśnie z tych wspomnień dowiadujemy się, kim są dwie tajemnicze wojowniczki (i lis!),co je łączy, czego lub kogo szukają, dlaczego nie są mile widziane przez karczmarza, dlaczego są uwielbiane przez chłopca stajennego itd.

Warty uwagi jest także umieszczony na końcu książki fragment wypowiedzi autora na temat "Pieśni oberżysty", z którego dowiemy się, skąd wziął się pomysł na książkę, kto wywarł na niego największy wpływ, co różni twórczość Beagle'a od twórczości Tolkiena czy Le Guin. Szkoda, że liczy to tylko kilka stron, bo wyłania się z tego obraz interesującej postaci, jaką jest Peter Beagle, i jego ciekawego zapatrywania się na proces powstawania książek.

Książka zaczyna się nieco w stylu hitchcockowskim - dość mocny początek i potem ciągłe trzymanie w napięciu i niepewności. Mianowicie, cała historia zaczyna się od tego (i nie jest to żaden wielki spoiler, streszczam tu jedynie kilkustronicowy prolog ;)),że młoda wieśniaczka ginie na oczach swojego narzeczonego, topiąc się w rwącej rzece. Zaraz potem pojawia się...

więcej Pokaż mimo to

avatar
1428
86

Na półkach: ,

Nie porwała mnie, mówiąc najoględniej. Mimo pięknych fragmentów, dosyć dobrze rozwiązanych dialogów i kreacji postaci (czym chwali się sam autor w dołączonym do książki komentarzu) moje życie bez tej książki niewiele by straciło. Poprawnie, ale bez fajerwerków.

Nie porwała mnie, mówiąc najoględniej. Mimo pięknych fragmentów, dosyć dobrze rozwiązanych dialogów i kreacji postaci (czym chwali się sam autor w dołączonym do książki komentarzu) moje życie bez tej książki niewiele by straciło. Poprawnie, ale bez fajerwerków.

Pokaż mimo to

avatar
2
1

Na półkach:

Parę lat temu przeczytałem "Ostatniego jednorożca" i była to książka genialna. "Pieśń karczmarza" (wydana w Polsce też pod tytułem "Pieśń oberżysty" chyba w 1990r.) zapowiada się wyjątkowo smakowicie, choćby nawet ze względu na narrację pierwszoosobową (a narratorów jest całe mnóstwo, z których każdy jest inny, w inny sposób wyraża się, inaczej odbiera i przeżywa otaczającą go rzeczywistość). Wziąłem książkę do ręki z myślą, że będę się po przeczytaniu rozpływał jak po dobrym whiskey... Bo wszystko jest: świat i bohaterowie -nieszablonowi, język piękny, wizje oniryczne, mnogość perspektyw, odczuć i wrażeń, a otwarte i niedokończone wątki powinny nadać dodatkowego smaku, bo naprawdę dobre są te książki, które trwają. Ale czegoś tu brak. Nie ma jakiegoś pazura, odkładasz książkę i coś jest nie tak. Warsztat Beagle'a jest rewelacyjny, ale nie ma tego ognia, który aż parzył ręce, gdy czytało się chociażby "Inne pieśni" Dukaja. W przeciwieństwie do "Ostatniego Jednorożca", "Pieśń..." po prostu... nie żyje, jest martwa, papierowa. I za to 4 zamiast 5 gwiazdek.

Parę lat temu przeczytałem "Ostatniego jednorożca" i była to książka genialna. "Pieśń karczmarza" (wydana w Polsce też pod tytułem "Pieśń oberżysty" chyba w 1990r.) zapowiada się wyjątkowo smakowicie, choćby nawet ze względu na narrację pierwszoosobową (a narratorów jest całe mnóstwo, z których każdy jest inny, w inny sposób wyraża się, inaczej odbiera i przeżywa otaczającą...

więcej Pokaż mimo to

avatar
1128
133

Na półkach: , ,

Hmmm.... Moje najpiękniejsze wakacje :-)
"Pieśń Karczmarza" to dosłownie pieśń. Opowieść snuje się jak piękna melodia i uwodzi swoim czarem. Cudowa!

Hmmm.... Moje najpiękniejsze wakacje :-)
"Pieśń Karczmarza" to dosłownie pieśń. Opowieść snuje się jak piękna melodia i uwodzi swoim czarem. Cudowa!

Pokaż mimo to

avatar
1405
147

Na półkach:

komu można to polecić po za oczywiście fanami fantasy myśle że tym których interesują niecodzienne narracje

komu można to polecić po za oczywiście fanami fantasy myśle że tym których interesują niecodzienne narracje

Pokaż mimo to

avatar
142
53

Na półkach:

Dla mnie to byla jedna z ważniejszych książek s-f. Naprawdę to nie jest żadne s-f, phantasy czy coś innego. To przede wszystkim świetne studium psychologiczne. I jeszcze podlane smakowitym sosem tajemniczości. Bomba!

Dla mnie to byla jedna z ważniejszych książek s-f. Naprawdę to nie jest żadne s-f, phantasy czy coś innego. To przede wszystkim świetne studium psychologiczne. I jeszcze podlane smakowitym sosem tajemniczości. Bomba!

Pokaż mimo to

Książka na półkach

  • Chcę przeczytać
    186
  • Przeczytane
    186
  • Posiadam
    52
  • Fantastyka
    29
  • Fantasy
    14
  • Ulubione
    7
  • Teraz czytam
    4
  • 2014
    3
  • 2023
    2
  • Chcę w prezencie
    2

Cytaty

Więcej
Peter S. Beagle Pieśń oberżysty Zobacz więcej
Więcej

Podobne książki

Przeczytaj także