Amerykański autor powieści i scenariuszy z dziedziny fantastyki. Najbardziej jest znany jako autor "Ostatniego jednorożca". Jest laureatem nagród Hugo i Nebula w 2006 r. za nowelę "Two Hearts", będącą kontynuacją "Ostatniego Jednorożca". Beagle napisał scenariusz do animowanej wersji Władcy Pierścieni w reżyserii Ralpha Bakshi (1978). Napisał także scenariusz do 71. odcinka telewizyjnego serialu Star Trek: The Next Generation, zatytułowanego "Sarek".
Jest piosenkarzem folkowym.http://www.peterbeagle.com
Ale o co chodzi w tej książce? Jakieś przesłanie, morał? Nie widzę. Postaci drewniane. Najpierw myślałam, że główny bohater ma 80 lat, tak o nim pisał autor, że zwizualizowałam sobie staruszka i szczęka mi opadła, gdy zainteresowała się nim 23-letnia dziewczyna. Potem się okazało, że on jest po czterdziestce. Taki młody chłop, a taki stary:) I ta lokalna mafia jakaś taka niewydarzona... Nie kupuję tego. Przeczytałam, bo mi polecono, sama nigdy bym tej książki nie wybrała.
Nie zrozumiałam, po co były te jednorożce. Chyba w założeniu miało to być nawiązanie do utraconego dziecka i żony, ale słabiutkie to.
Na plus to, że był kot. Na minus to, że go zamordowali. Jak tak można :)!
Nigdy nie pragnęłam polubić książki tak, jak właśnie tę. Jako dziecko widziałam bajkę "Ostatni jednorożec" 1982 dziesiątki razy i mimo tego, że ponad dekadę nie widziałam jej na oczy, nadal jest w moim sercu jako jedna z najulubieńszych. Kiedy więc moja cudowna siostra sprezentowała mi tę książkę myślałam, że oszaleję z radości! Niestety, szybko moje nastawienie miało się zmienić...
Czasem jest tak, że jakieś historie, gatunki, czy może nawet sami autorzy nie są akurat dla danego czytelnika i tak było właśnie u mnie. Sposób, w jaki była pisana ta książka był dla mnie tak... Ciężki. Nieprzyjemnie się to czytało i wiele razy musiałam się zmuszać do lektury. Ponad to z zaskoczeniem stwierdzam, że gdyby nie uprzednia znajomość bajki (choć odległa i wyblakła),w wieku miejscach nie byłabym w stanie w ogóle się połapać.
Ponad to książka w wielu miejscach miała błędy tak rażące, że człowiek gubił się w tym, kto co mówił. Zamiast - były używane –, przenoszone do nowej linijki, chociaż była to wypowiedź tego samego bohatera, a czasem nawet nie zaczynały się w – i były po prostu wrzucane w część opisu tak, jakby faktycznie były jego częścią.
No i ilustracje... Nie były dla mnie. Czczę wersję, którą widziałam na ekranie telewizora z grubą dupką i wszystko inne wydaje mi się złe, choć niewątpliwie był to miły dodatek.
Sequel również do mnie nie przemówił, wydawał się nie pasować do reszty opowieści. Akcja działa się szybko, ale nie na tyla, żeby być wiarygodna.
Dopiero pod koniec pierwotnej powieści jakkolwiek zaczęłam się wciągać, ale były to krótkie chwile, po których znów czytanie przychodziło mi z trudem.
Czy więc jest to zła książka? Absolutnie nie. Zaliczyłabym ją jednak do grona tych na tyle specyficznych, że nie każdy się z nią polubi, niezależnie od nostalgii czy jej braku.
Jesli mogłabym coś polecić - najpierw przeczytajcie kilka pierwszych stron książki, nim zdecydujecie się na zakup.