Najnowsze artykuły
- ArtykułyAgnieszka Janiszewska: Relacje między bliskimi potrafią się zapętlić tak, że aż kusi, by je zerwaćBarbaraDorosz2
- ArtykułyPrzemysław Piotrowski odpowiedział na wasze pytania. Co czytelnikom mówi autor „Smolarza“?LubimyCzytać3
- ArtykułyPięć książek na nowy tydzień. Szukajcie na nich oznaczenia patronatu Lubimyczytać!LubimyCzytać2
- Artykuły7 książek o małym wielkim życiuKonrad Wrzesiński39
Popularne wyszukiwania
Polecamy
Robert Holdstock
Znany jako: Robert BlackZnany jako: Robert Black, Chris Carlsen, Robert Faulcon, Robert Faulcon, Robert Black, Chris Carlsen
28
6,7/10
Pisze książki: fantasy, science fiction, horror
Urodzony: 02.08.1948Zmarły: 29.11.2009
Robert Holdstock (pseud. Carlsen Chris lub Faulcon Robert lub Black Robert),ur. 2 sierpnia 1948 w Kencie, zm. 29 listopada 2009 – brytyjski pisarz fantasy. Jego twórczość była silnie zakorzeniona w mitologii nordyckiej. Laureat World Fantasy Award w 1985 roku z "Las ożywionego mitu", a takze British Science Fiction Award w 1988 za "Lavondyss".http://robertholdstock.com/
6,7/10średnia ocena książek autora
611 przeczytało książki autora
1 046 chce przeczytać książki autora
15fanów autora
Zostań fanem autoraSprawdź, czy Twoi znajomi też czytają książki autora - dołącz do nas
Książki i czasopisma
- Wszystkie
- Książki
- Czasopisma
Rogaty wojownik
Robert Holdstock, Chris Carlsen
Cykl: Berserker (tom 3)
6,5 z 11 ocen
28 czytelników 1 opinia
1993
Cień wilka
Robert Holdstock, Chris Carlsen
Cykl: Berserker (tom 1)
5,6 z 28 ocen
50 czytelników 2 opinie
1992
Wielki byk
Robert Holdstock, Chris Carlsen
Cykl: Berserker (tom 2)
6,6 z 17 ocen
33 czytelników 3 opinie
1992
Najnowsze opinie o książkach autora
Las ożywionego mitu Robert Holdstock
7,3
O angielskiej mitologii mówi się niewiele, choć jej ślady są obecne w większości dzieł fantasy i to nie tylko tych z poprzedniego stulecia, ale też współczesnych. Wszyscy wiemy, że J.R.R Tolkien swój świat stawiał na fundamentach usypanych z legend arturiańskich – o tym często (nieraz nieco zbyt nachalnie) przypominał nam Andrzej Sapkowski. Racja jednak jest po jego stronie, gdyż spod bretońskich menhirów wyłoniło się wiele fantastycznych historii i każda z nich naznaczyła współczesny kanon w wyraźny sposób. A jedną z nich jest kronika lasu Ryhope.
“Las ożywionego mitu” jest dla mnie zagwozdką nawet dziś, świeżo po powtórnym przeczytaniu. Jego początek zapisał się w moim życiu prawdopodobnie na zawsze, bo historia powracającego z wojny żołnierza, który po wielu latach stara się na nowo ułożyć sobie życie w swoim mateczniku, bardzo mnie urzekła i stanowiła ogromną inspiracje dla własnej twórczości. Tak właśnie zaczyna się nasza przygoda – Steven ranny na wojnie we Francji zostaje zwolniony ze służby i odesłany do ojczyzny. Jego rodzinny dom stoi na wpół opuszczony, rodzice odeszli, a jedynym gospodarzem został jego brat Christian. Christian, który zdołał zarazić się chorobliwą manią ojca na punkcie rzekomych tajemnic skrywanych przez gęstniejącą tuż obok, pradawną puszczę. Steve obawia się powrotu, gdyż z listów brata wynika, że szaleństwo ojca odbiło na nim głębokie piętno, a doskonale zdaje sobie sprawę z tego, jak niebezpieczna może być ta obsesja. Nie ma jednak wyboru. Siłą rzeczy sam zagłębia się w tajemnice Ryhope, posiłkując się dziennikiem ojca i obserwacjami Christiana. Tajemnica sięga głębiej, niż mógłby przypuszczać, a dziwne zjawiska obserwowane w dzieciństwie nabierają sensu i znaczenia. Prawda okazuje się być jednak mroczniejsza niż serce kniei.
Pierwsza część książki jest zdecydowanie jej najmocniejszą stroną, gdyż to w niej wspólnie ze Stevenem odkrywamy tajemnice lasu, badamy jego magię i niezwykłe zjawiska z nim związane. Badamy jednak z oddali i za pośrednictwem dziennik ojca, a w nim zapisana jest ogromna wiedzą dotyczącą mitologii celtyckiej. Las zsyła bowiem na mieszkańców mitotwory – obrazy bohaterów z celtyckich legend, ich uosobienie zakorzenione w głębokiej podświadomości wszystkich mieszkańców Anglii, od neolitu aż po dziś dzień. Innymi słowy, każdy człowiek pod wpływem lasu będzie widział własne mitotwory, których archetyp zostanie zaczerpnięty ze zbiorowej pamięci, ale ostateczny kształt jest kwestią subiektywną. Tak tłumaczy to ojciec w swym dzienniku, jednak z zapisków wynika, że im umysł starszy, tym ciężej mu przywołać mitotwory. Świetnie czyta się te zapiski, czuć w nich baśniowość i magię, a czasem nawet grozę, bo zdecydowanie nie są to opowieści o elfach i wróżkach dla małych dzieci. Steven krótko po przybyciu do Oak Loage zaczyna dostrzegać pierwsze mitotwory na granicy pola widzenia, a ich obrazy z każdym dniem nabierają siły, by ostatecznie móc wejść z nim w interakcję.
Po obserwacji przychodzi czas na ekspedycję i tym właśnie jest druga część książki. Steven rusza w głąb lasu śladem brata, który na dobre ukrył się w puszczy i pozwolił opętać jej szaleństwu. Steven jednak nie jest bohaterem, za jakiego chce uchodzić przystępując do starcia z mitotworami. Jego ciapowatość nie pozwala czytelnikowi wierzyć, że mógłby stanowić jakiekolwiek zagrożenie dla przeciwnika, gdyż nie zna zasad przetrwania w dziczy, a w sytuacjach wymagających podstępu zachowuje się jak słoń w składzie porcelany. Trochę irytuje łatwość, z jaką radzi sobie z realnymi zagrożeniami, jego naprędce ćwiczone sztuki walki okazują się być skuteczne, a tajemnicze siły działają na jego korzyść. Nie poczułem ze Stevenem więzi i podczas gdy prowadzone przez niego badania obserwowałem z ciekawością, tak jego perypetie były mi już zdecydowanie bardziej obojętne. Szkoda, bo las rządzony przez mitotwory był wspaniałym tłem dla pełnego akcji i przygód opisu pościgu za Chrisem, a wyszło jakoś tak miałko.
“Las ożywionego mitu” to powolnie prowadzona historia samotności, miłości i zdrady osadzona w świecie rządzonym przez postaci bohaterów z pradawnych legend. Wspaniała historia pełna magii i baśniowości, zawierajaca co prawda sporo dłużyzn i kilka nielogicznych zwrotów akcji, ale wynagradzajaca to niesamowitym klimatem i oryginalną koncepcją świata przedstawionego. Polecam ją z całego serca, zwłaszcza teraz, kiedy przy pomocy wydawnictwa terminus otrzymała nowe życie. Zanurzcie się w celtyckiej mitologii i poczujcie jej magię na własnej skórze!
Las ożywionego mitu Robert Holdstock
7,3
Lisioł ożywionego mitu
.
Las Ryhope to miejsce dziwne, Lisioł musi przyznać. Widzi się tam rzeczy niestworzone, człowieka nawiedzają istoty rodem z legend, a z ciemności dochodzi ryk niepowstrzymanych bestii – a to wszystko przed otwarciem butelki! Słysząc taką zachętę, Lisioł spakował swoje manatki (głównie w formie płynnej) i u boku (na ramieniu) Stevena Huxleya wyruszył do Oak Lodge, gospodarstwa położonego na skraju lasu Ryhope. Lasu o tyle osobliwego, iż nie ma go na żadnej mapie, a dotarcie do jego serca wydaje się niemożliwe. W ten sposób rozpoczyna się „Las ożywionego mitu” Roberta Holdstocka – książka, która futrzaka bardzo pozytywnie zaskoczyła.
.
Jednakże Lisioł nie przybył do Oak Lodge, aby oglądać drzewa przez lornetkę! Tutaj jest zagadka do rozwiązania! Ojciec Stevena zniknął w czeluściach Ryhope, a wkrótce potem dołączył do niego starszy z synów, Christian. Jakby tego było mało, Stevena zaczyna odwiedzać piękna nieznajoma rodem z epoki brązu. Lisioł również zaczyna odczuwać wpływ Ryhope i na krawędzi wzroku zaczyna dostrzegać pierwsze widziadła – głównie butelki oraz truskawki. W takiej sytuacji można zrobić tylko jedno: wyruszyć w drogę do serca lasu oraz odważnie stawić czoła Urscumugowi – olbrzymowi o wyglądzie człowieka-dzika i manierach… też człowieka-dzika.
.
Lisioł celowo nie chce pisnąć zbyt wiele o fabule oraz odkryciach, jakie czekają na czytelników w lesie Ryhope, ale zachęca wszystkimi łapkami (i ogonkiem),abyście odwiedzili to miejsce. Tylko nie próbujcie przelecieć nad nim samolotem. Lisioł próbował, co nieomal zakończyło się przymusowym spotkaniem z ziemią! „Las ożywionego mitu” to podróż w głąb mitu, historia o przekraczaniu granic w imię pasji, obsesji oraz miłości. Z pewnością nie jest to klasyczna powieść drogi, gdzie z mieczem w łapce Lisioł (a jakże) uratuję nadobną panią i zaprowadzi porządek w magicznym królestwie. Ryhope jest inne, to dosłownie las ożywionego mitu, a mity nie są gładkie, przyjemne i przywiązane do fabularnych konwenansów. Być może trzecia część książki nieco się dłużyła, ale Lisioł z radością odwiedził miejsce, gdzie wciąż można napotkać nieznane.