rozwińzwiń

Po zbutwiałych schodach

Okładka książki Po zbutwiałych schodach Anna Musiałowicz
Okładka książki Po zbutwiałych schodach
Anna Musiałowicz Wydawnictwo: Stara Szkoła literatura piękna
240 str. 4 godz. 0 min.
Kategoria:
literatura piękna
Wydawnictwo:
Stara Szkoła
Data wydania:
2024-04-08
Data 1. wyd. pol.:
2024-04-08
Liczba stron:
240
Czas czytania
4 godz. 0 min.
Język:
polski
ISBN:
9788367889186
Tagi:
literatura polska
Średnia ocen

8,6 8,6 / 10

Oceń książkę
i
Dodaj do biblioteczki

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Ładowanie Szukamy ofert...

Patronaty LC

Książki autora

Okładka książki Kosa Dagmara Adwentowska, Sylwia Błach, Anna Musiałowicz, Magdalena Sobota, Paulina Stępień, Klaudia Zacharska
Ocena 8,0
Kosa Dagmara Adwentowska...
Okładka książki Tarnowskie Góry niesamowite Dagmara Adwentowska, Agnieszka Biskup, Sylwester Gdela, Izabela Grabda, Wojciech Gunia, Łukasz Krukowski, Łukasz Kucharczyk, Szymon Majcherowicz, Marcin Majchrzak, Paweł Mateja, Anna Musiałowicz, Paulina Rezanowicz, Magdalena Świerczek-Gryboś, Istvan Vizvary, Mariusz Wojteczek, Anna Maria Wybraniec
Ocena 8,1
Tarnowskie Gór... Dagmara Adwentowska...
Okładka książki City 6. Antologia polskich opowiadań grozy Dariusz Barczewski, Aleksandra Bednarska, Tomasz Ciastoń, Feranos, Michał Górzyna, Krystian Janik, Aleksandra Knap, Beniamin Koffe, Kazimierz Kyrcz jr, Paweł Lach, Krzysztof Maciejewski, Kornel Mikołajczyk, Anna Musiałowicz, Dariusz Muszer, Ksenia Olkusz, Tadeusz Oszubski, Marta Radomska, Marcin Rojek, Anna Szczęsna, Flora Woźnica, Zeter Zelke, Michał Zgajewski
Ocena 8,1
City 6. Antolo... Dariusz Barczewski,...
Okładka książki Słowiańskie strachy. Antologia opowiadań grozy. Część 1 Piotr Borlik, Sandra Gatt Osińska, Norbert Góra, Patryk Hirsekorn, Grzegorz Kopiec, Adam Loraj, Anna Musiałowicz, Aleksandra Palasek, Mariusz Wojteczek, Patrycja Żurek
Ocena 6,5
Słowiańskie st... Piotr Borlik, Sandr...

Mogą Cię zainteresować

Oceny

Średnia ocen
8,6 / 10
21 ocen
Twoja ocena
0 / 10

OPINIE i DYSKUSJE

Sortuj:
avatar
2124
1703

Na półkach: , , ,

"Po zbutwiałych schodach" Anny Musiałowicz to książka z ciekawie skonstruowaną fabułą.
Opowieść o opuszczonej kamienicy przeznaczonej do rozbiórki. Właściwie o jej byłych mieszkańcach.
Choć wyprowadzili się dawno temu ściany ich mieszkań szepczą. Dzięki temu dostajemy opowieść o ich życiu. Poznajemy zawiłe losy tych, których już dawno nie ma na świecie. Ściany szepcząc odkrywają głęboko skrywane tajemnice dawnych mieszkańców.
Powieść "Po zbutwiałych schodach" charakteryzuje szczególny klimat opuszczonych miejsc kiedyś tętniących życiem.
Opowieści ścian są intrygujące, ciekawe, zaskakujące. W finale zdumiewające.
Nie mniej niż odkrycie komu szepczą ściany i kto tak naprawdę słucha tych opowieści. Warto posłuchać.GORĄCO POLECAM!

"Po zbutwiałych schodach" Anny Musiałowicz to książka z ciekawie skonstruowaną fabułą.
Opowieść o opuszczonej kamienicy przeznaczonej do rozbiórki. Właściwie o jej byłych mieszkańcach.
Choć wyprowadzili się dawno temu ściany ich mieszkań szepczą. Dzięki temu dostajemy opowieść o ich życiu. Poznajemy zawiłe losy tych, których już dawno nie ma na świecie. Ściany szepcząc...

więcej Pokaż mimo to

avatar
900
252

Na półkach: , ,

Premiery książek Anny Musiałowicz, to dla mnie takie małe literackie święta. Dnia Książki nie obchodzę, bo w sumie mam go właściwie codziennie, a z kolei na powieści Ani czekam niczym spragniony wampir na świeżą krew, zombie na kawałek soczystego udka, albo jak Ferdek Kiepski na Mocnego Fulla. Czekam i wypatruję, bo Autorka to prawdziwa kobieta, która każe na siebie czekać. I to dwa lata, bo właśnie tyle minęło od premiery Jej ostatniej powieści "Śnieg jeszcze czysty". Z wrodzonej złośliwości napiszę, że fani Remka Mroza mają dużo łatwiej, ale - powiedzmy sobie szczerze - Remek Mróz nigdy nie będzie tak dobrym pisarzem jak Ania Musiałowicz.

No dobra, to skoro peany mamy już za sobą, to przejdźmy do powieści "Po zbutwiałych schodach", która mimo moich wcześniejszych zachwytów poprzednimi książkami Anny, mogła przecież okazać się "wypadkiem przy pracy". No mogła, bo każdemu może przytrafić się wypadek. W tej kwestii i tak najbardziej przerąbane ma saper, ale i pisarzowi nie jest przyjemnie, gdy czyta opinie, że jego powieść, której poświęcił czas i serce, to gniot. Gniotem z pewnością nie jest "Po zbutwiałych schodach", właściwie tą powieścią Autorka jedynie potwierdziła swój talent do opowiadania historii. Rzecz dzieje się w starej - na pierwszy rzut oka - opuszczonej kamienicy w bliżej niesprecyzowanym mieście. Ale powiedzmy sobie szczerze, niemal każde miasto ma taką kamienicę - straszącą, rozpadającą się niczym napromieniowane ludzkie ciało, taką, która mogłaby posłużyć za lokację do serialu postapo - "Fallouta", albo 37 spin-offu "The Walking Dead". Ta konkretna kamienica, choć - jak wspomniałem - wygląda na opuszczoną, wciąż ma jednego lokatora - swojego dozorcę, klucznika i obrońcę. To ostatni bastion, chroniący wiekowy budynek przed rozbiórką, przed chciwymi deweloperami. Stary Ciesiółka spod "czwórki" żyje tu zupełnie sam, a jego egzystencja wydaje się być ściśle związana z kamienicą. Kamienica w swoim życiu wiele widziała, a jej ściany, niczym kasety VHS, zapisały wydarzenia, jakich była świadkiem. Teraz te ściany zaczynają mówić, a ich słuchaczem zostaje emerytowany listonosz, który jako jedyny odwiedza starego Ciesiółkę...

"Po zbutwiałych schodach" to powieść szkatułkowa, w której poznajemy losy dawnych mieszkańców kamienicy. To trochę jak zaglądanie przez dziurkę od klucza. Stajemy się podglądaczami dziejów rodzin Wiśniewskich, Kwiatkowskich i Szarapatów. Każda z nich miała swoje wzloty i upadki, każda przeżywała chwile szczęścia i smutku, i każda miała swoje tajemnice. Kto czytał którąkolwiek powieść Anny Musiałowicz, ten zapewne wie, że jej groza jest bardzo subtelna, niczym delikatne pociągnięcia pędzla po płótnie. Tutaj Autorka skupia się na grozie, która tkwi w ludziach i niekoniecznie jest nadnaturalne. Grozę może budzić mąż-alkoholik zadający cios żonie, rozpuszczone dzieciaki czerpiące przyjemność z dręczenia słabszych, czy nawet odtrącenie przez osobę - zdawałoby się - najbliższą. Dojmujące poczucie samotności towarzyszyło większości mieszkańców kamienicy i można by powiedzieć, że ten rodzaj grozy, jakże codzienny, prozaiczny, dotykający wielu, przeraża najbardziej. "Po zbutwiałych schodach", podobnie zresztą jak w każdej innej powieści Ani, pobrzmiewają smutne nuty, pełne nostalgii, tęsknoty za czymś utraconym, a silny wątek przemijania jest jakby motywem przewodnim całej fabuły.

Ktoś napisał, że "Śnieg jeszcze czysty" jest powieścią lepszą od "Po zbutwiałych schodach", a ja Wam powiem, że mi ciężko byłoby zrobić takie porównanie. To dwie bardzo różne książki i obie porwały mnie na swój sposób. Ale jedno jest pewne: Anna Musiałowicz kolejny raz daje popis swojego literackiego kunsztu. Niesamowita atmosfera, piękny język i wgryzające się w wyobraźnię historie sprawiły, że ciężko mi było oderwać się od tej książki. Inna rzecz, że nawet nie próbowałem, bo i dlaczego miałbym odrywać się od tak rewelacyjnej opowieści?

"Po zbutwiałych schodach" to kolejna książka Anny Musiałowicz, która była dla mnie bardzo emocjonalną lekturą. Współczucie, smutek, a nawet gniew, przeplatały się z dreszczykiem niepewności, lęku i kompletnym zaskoczeniem, gdy dotarłem do finału. Całość otula mgiełka grozy, tajemnicy i mroku. "Po zbutwiałych schodach" to wyśmienita lektura, którą gorąco Wam polecam.

mroczne-strony.blogspot.com

Premiery książek Anny Musiałowicz, to dla mnie takie małe literackie święta. Dnia Książki nie obchodzę, bo w sumie mam go właściwie codziennie, a z kolei na powieści Ani czekam niczym spragniony wampir na świeżą krew, zombie na kawałek soczystego udka, albo jak Ferdek Kiepski na Mocnego Fulla. Czekam i wypatruję, bo Autorka to prawdziwa kobieta, która każe na siebie czekać....

więcej Pokaż mimo to

avatar
179
179

Na półkach:

Każdy dom ma własną historię, ściany były i są świadkami niejednych rodzinnych dramatów. Powiedziałbym że bohaterem nowej powieści Anny Musiałowicz "Po zbutwiałych schodach"  jest jedna ze starych kamienic przeznaczona do rozbiorki, jakich przecież wiele w naszych miastach. Jej tajemnic zdają się już strzec tylko sypiące ściany, oraz ostatni lokator tego przybytku Stefan Ciesiółka.
Mimo że echa dawnych wydarzeń wciąż wybrzmiewają we wspomnianych ścianach, kamienica zdaje się niechętnie uchylać przed nami swoje sekrety. Tutaj na scenę wkracza emerytowany listonosz, ostatnia osoba odwiedzającą Ciesiółke, a zarazem medium które ma dar czytania zamierzchłych wydarzeń i ten motyw jest główną osią napędową fabuły.
Książka ma ciekawą strukturę, każdy rozdział wydaje się być odrębną historią, za każdym razem dotyczy innej rodziny. Jednocześnie jednak jako całość wszystko tworzy spójną historię którą spaja jeszcze końcowy twist.

Anna Musiałowicz tym razem postanowiła zaznaczyć grozę delikatnie, bardziej podskórnie, a w większym stopniu uderzyć w nasze emocjonalne nuty ukazując dramat oraz niemoc towarzyszące jej bohaterom. Jeżeli komuś przychodzi teraz na myśl poprzednia powieść tej autorki "Śnieg jeszcze czysty" to ma słuszne skojarzenia, klimatem bliżej tutaj do wspomnianej książki niż np.do "Kuklanego lasu".
Jeżeli jeszcze nie czytaliście, zachęcam do sięgnięcia, tym bardziej że objętościowo to jedna z tych powieści o których zwykło się mówić książka na jeden wieczór.

Każdy dom ma własną historię, ściany były i są świadkami niejednych rodzinnych dramatów. Powiedziałbym że bohaterem nowej powieści Anny Musiałowicz "Po zbutwiałych schodach"  jest jedna ze starych kamienic przeznaczona do rozbiorki, jakich przecież wiele w naszych miastach. Jej tajemnic zdają się już strzec tylko sypiące ściany, oraz ostatni lokator tego przybytku Stefan...

więcej Pokaż mimo to

avatar
300
72

Na półkach:


avatar
2113
1375

Na półkach: , ,

Zaskakująca, a zarazem wciągająca fabuła, która przenosi czytelnika do minionego świata, do świata starej, rozpadającej się z dnia na dzień kamienicy, której jakimś cudem udało się przetrwać pomiędzy blokami nowego osiedla, które otacza tę kilkudziesięcioletnią ruinę coraz bardziej, coraz ciaśniej, a jednak ona wciąż tkwi. Dawni lokatorzy dawno już poumierali, zostali eksmitowani albo się wyprowadzili; jedyną osobą, która do tej pory tam mieszka jest nijaki Stefan Ciesiółka, tak stary jak kamienica i tak samo chylący się ku upadkowi jak ona. "Był jak ta kamienica. Istniał niby od zawsze, stając się świadkiem narodzin i śmierci, ślubów i rozwodów, radości i nieszczęść, a jego pamięć stała się kroniką, w której zapisano to, co się działo tutaj - w miejscu, które zespoliło się z nim tak mocno, że sam Ciesiółka zdawał się na skraju rozpadu, tak jak ono."

Czasami Ciesiółkę odwiedza były listonosz; nie z powodu szczególnej przyjaźni, ale z chęci pomocy, rozmowy, jakiejś troski, sam zresztą czuje się samotny. Za każdym razem pan Stefan wysyła go po zbutwiałych schodach kamienicy do któregoś z opuszczonych, popadłych w ruinę, zaniedbanych mieszkań, aby posłuchał co mówią ściany, bo one szepczą, ujawniając sekrety swoich dawnych mieszkańców, opowiadają o ich życiu, ich radościach, kłopotach, zdradach, samotności, marzeniach i tęsknotach, o życiu i śmierci. Ściany wiedzą wszystko, poznały największe tajemnice, skrywane przez lata, i teraz, gdy same chylą się ku upadkowi, kiedy kruszą się i rozpadają, kiedy wiatr i deszcz hulają między nimi, dzielą się swymi sekretami i wiedzą z tymi, którzy chcą i umieją ich słuchać.

Ciekawa pozycja, nietuzinkowa fabuła, która prowadzi nas do świata, który już nie istnieje, do zapomnianych starych kamienic i ich mieszkańców, o których pamiętają tylko ściany.

Zaskakująca, a zarazem wciągająca fabuła, która przenosi czytelnika do minionego świata, do świata starej, rozpadającej się z dnia na dzień kamienicy, której jakimś cudem udało się przetrwać pomiędzy blokami nowego osiedla, które otacza tę kilkudziesięcioletnią ruinę coraz bardziej, coraz ciaśniej, a jednak ona wciąż tkwi. Dawni lokatorzy dawno już poumierali, zostali...

więcej Pokaż mimo to

avatar
484
327

Na półkach:

➡️Pierwsze, co od razu mogę powiedzieć - w powodzi wielu beznadziejnie brzmiących tytułów ten tytuł po prostu się wyróżnia. Sugeruje nostalgię, sugeruje wspomnienia, sugeruje coś smutnego i jednocześnie pięknego. Czy tak właśnie się okazało?
➡️Już wstęp powiedział mi, że się nie myliłem. Wystarczyły trzy strony, żebym całkowicie odleciał. Dzięki pięknu zawartemu w tych strofach. Dzięki metaforom smutnym i gorzkim. Dzięki porównaniom wyrywającym z piersi westchnienie. Język tej powieści jest jej ornamentem. Zdobi ją, czyni unikatową, wzrusza. Tego właśnie oczekiwałem.
➡️"To nie upływający czas wysysał z nich życie, lecz świadomość, że stali się niepotrzebni."
Cóż, nie chcę Was rozczarować, ale ta książka jest o ludziach. Może myśleliście, że to kamienica będzie głównym bohaterem? Przyznajcie się. I w sumie mielibyście rację. Bo kamienica to nie tylko cegły, okna i dach. Kamienicę tworzą ludzie, którzy w niej mieszkają. Tak jak każdy, absolutnie każdy dom tworzą jego mieszkańcy. I wiem, że to banał. Tylko że Anna potrafi taki banał wyrazić w takich słowach, że moje serce mięknie, a moja dusza się otwiera. I zaczynam wreszcie w tym banale dostrzegać istotę prawdy. Tylko że to jest Ania. Ona to potrafi. Dlatego ja Wam tu wprost napiszę - nie czytajcie tej książki, jeśli nie chcecie się wzruszyć. A jeśli chcecie - nawet nie zauważycie, kiedy Wam łzy popłyną. Tam w środku.
➡️Każda ściana ma do opowiedzenia własną, niepowtarzalną historię. Każdy pyłek kurzu coś tu znaczy. Każdy odłamek futryny przeradza się w czyjąś tragedię. Nic nie jest zbyteczne. Wiecie, co najbardziej podziwiam w książkach Anny? Niezwykłą wrażliwość. Wrażliwość na człowieka, na jego smutki i radości, na ból utraty, na gorzki smak przemijania. Dlatego tak bardzo te książki cenię. Dlatego uważam, że Ania jest ewenementem na naszym rynku literackim. Jest zjawiskiem, które trzeba cenić, które trzeba szanować i które, przede wszystkim, trzeba czytać.
➡️Żadne inne słowo tak bardzo mi nie pasuje do tej powieści Ani (i nie tylko do tej) jak nostalgia. Jak tęsknota za czasem dawno minionym. Jak pragnienie przywołania chwil, które minęły. Chwil, które z perspektywy czasu wydają się ważne, wydają się istotne, chociaż może kiedyś wcale takie istotne nie były. Teraźniejszość zmienia całkowicie nasze spojrzenie na przeszłość. Dochodzi do przewartościowania zjawisk, do zmiany punktu widzenia. Co było zwykłe - staje się niezwykłe. Co było tragedią - staje się ledwo muśnięciem wiatru na rozgrzanej twarzy. Ale wszystko to, każda jedna chwila - stanowią całość, która nas tworzy. Która czyni nas takimi, jakimi jesteśmy dziś, teraz, w tej chwili. A wszystkie te chwile zebrane są w jednej kamienicy. Która trwa i która jest symbolem. Symbolem naszej jaźni, naszego bagażu wspomnień, naszej, takiej czy innej - przeszłości. Naszej osobowości.
➡️Każda historia opowiedziana przez ściany kamienicy mogłaby być własną powieścią. Każde słowo, które tu pada mogłoby być zdaniem, a każde zdanie - akapitem. Język, którym się posługuje Autorka nie pierwszy raz wprawia mnie w drżenie i oczekiwanie. Co kryje się za następnymi drzwiami? Co kryje się za kolejną wizytówką, teraz już wyblakłą i wypłowiałą, a kiedyś szykowną i elegancką. Czy tym właśnie jesteśmy? Wizytówkami na drzwiach, błyszczącymi krótki czas, a później powoli pokrywającymi się kurzem i zapomnieniem?
Kto o nas pamięta? Jeden dobry człowiek, który w swej codziennej szlachetności, niewymuszonej, płynącej z serca - potrafi spojrzeć na nas innym okiem? Podczas gdy reszta widzi tylko ruinę tego, co było, zaledwie zarys, przykurzony i zamglony, niewyraźny kształt dawnej świetności?
➡️Starość stoi za progiem i wyciąga swoje powyginane ręce. Wspomnienia są naszym chlebem powszednim. Radość małych dzieci, miłość żony czy męża odbijają się w powybijanych szybach okien. Wystarczy spojrzeć pod innym kątem, a staną się zupełnie czym innym - płaczem niemowlęcia, sznurem wisielca, morderstwem w afekcie. Starość rządzi się swoimi prawami. I jedno tylko jest w niej piękne - nostalgia. Coraz ostrzejsze wspomnienia, coraz lepiej widoczne szczegóły, które kiedyś, dziesiątki lat temu nam umknęły jako nieistotne i nieważne. A teraz okazują się kluczem. Kluczem, który pozwala nam wejść do kamienicy naszego życia.
"Jednak każda ze ścian, które dotykałem, pamiętała płacz Wiśniewskiej, gdy w snach nawiedzały ją wspomnienia, a jedno szczególnie."
Tak właśnie opowiada kamienica, a każde wspomnienie jest tym jedynym, najważniejszym, chociaż wcale niekoniecznie chcianym. Bo tak to już jest ze wspomnieniami, że pamiętamy nie tylko te przyjemne, choćbyśmy nie wiem jak starali się te złe z pamięci wypierać.
"To na pewno nie oni".
➡️Delikatne muśnięcia niesamowitości, kryjące się w podmuchach wiatru, skrzypnięciach zardzewiałych zawiasów, dotknięciach chłodu na karku.
"Nie było duszno, choć coś go otaczało z każdej strony i gniotło aż do tępego bólu kości, przypominającego ten, gdy się przemarznie."
Zapach wyczuwalnej obecności dawno zmarłych, objawiającej się nagłym zimnem w upalne lato, szeptami za plecami ("Niech was ciemność pochłonie.") - te świetne wkomponowane w całość mroczne detale tworzą niezwykły klimat, który czyni tę powieść bardzo doznaniową, niezwykle sensualną.
Powieść doznaniową tak bardzo, jak wyprawa Kryspina i Kordiana do piwnicy, która podniosła mi wszystkie włosy na karku i kazała wstrzymać oddech. To właśnie groza, która zawsze mnie uwodzi i wciska się prosto w serce, zupełnie niespodziewanie i cicho, łapie za krtań i nie chce puścić. Żywy strach. Niematerialna groza wpływająca na materię.
"Ale to nie byli oni, ale wciąż oni. Jakby coś ich wołało."
Niektórzy pisarze grozę mają we krwi. Anna tak właśnie ma. Niektórzy potrafią to jeszcze przelać na papier. Anna to potrafi.
➡️"Doceniliby ją, gdyby umarła - myślała czasem, ale bała się, że to kłamstwo."
Czemu tak często jest za późno? Czemu nie umiemy kochać innych, gdy są tuż obok? Czemu kochamy ich dopiero, gdy stają się wspomnieniem, coraz bardziej niewyraźnym z upływem czasu, a jednak ciągle kurczowo trzymającym się naszych myśli. Wyidealizowanym. Wiecznie obecnym, jak ta melodia, która od rana potrafi wejść do głowy i zmusza nas do wystukiwania rytmu w autobusie, w pracy, w domu, nieświadomie, aż do bólu nerwów. Czy to wspomnienia mają nam nadawać rytm życia? Czy to minione, co nie chce odejść ma być najważniejsze?
➡️"Kroczysz w ciemność, synu."
I to też widziała kamienica. Ciemność. Ludzką podłość. Rosnącą nienawiść. Okrucieństwo. Złość. I cierpliwie wchłaniała wszystko w swoje ściany. Przyjmowała w siebie, jak obiektywny kronikarz. Żeby kiedyś, po latach opowiedzieć. Wtedy, kiedy już kto miał umrzeć - umarł, kto miał się powiesić - wisiał, a kto miał żyć - wyjechał.
➡️I tylko Ania w takie właśnie strofy potrafi jeszcze wpleść humor, błyski takiego humoru, że ja naprawdę śmiałem się, głośno i serdecznie, chociaż ani przez chwilę nie przypuszczałem, że przy tej lekturze śmiać się będę. To jest, proszę Państwa klasa i maestria.
➡️A łzy Wiśniewskiej wsiąkają w poręcze schodów. A wymioty Kazika wrastają w popękane podłogi kamienicy. A dym z papierosów Ciesiółki płynie i płynie i czyni go świadkiem tylu żyć. I jeszcze "dwoje ludzi, których samotności wypełniały cały pokój, przenikały przez ściany, owijały się wzajemnie jak wstęgi, lecz nigdy nie plątały, nie zespalały się ze sobą..."
A kamienica obserwuje i zapamiętuje. Mijają lata. Tłuste i chude, pełne śmiechu (rzadziej) i melancholii (znacznie częściej). Kiedyś ktoś napisze o tym wszystkim książkę. Świetną książkę. O ludziach, o życiu, o przemijaniu, o codzienności. O mroku. I ktoś się nią zachwyci. Niejedna osoba. Tą codziennością, tak inną od naszej, a jednak taką samą.
➡️Każda z opowieści, do których dostaniecie się po zbutwiałych schodach chwyci Was za serce. Każda będzie inna, ale na wskroś prawdziwa. Każda pokaże Wam świat, który chociaż przeminął - dalej trwa. Czyż to właśnie nie jest wieczność? Przemijanie jest ułudą, a trwanie prawdą najprawdziwszą. Każdy ma taką kamienicę. I każdy ma takie schody. Które, mimo że zbutwiałe - nadal, coraz częściej, im jesteśmy starsi - są używane. Dlaczego tak jest? Nikt nie chce odchodzić. Tak do końca. Chcemy, żeby został po nas ślad, wspomnienie, czy to w sercach bliskich, czy nawet wrogów. A jeśli ten ślad zostanie - wtedy możemy powiedzieć - ja żyłem! Ja tutaj trwałem! Miałem swoje życie, swój czas, tak jak ty masz teraz swój. Mój czas przeminął, jako i twój przeminie. Ale "non omnis moriar". Zawsze pozostaniesz gdzieś tam, czy to w sercu drugiego człowieka, czy to w murach kamienicy, a może jeszcze gdzieś indziej. Choćby w książkach. Ja wiem na pewno, że "Po zbutwiałych schodach" zostanie ze mną już na zawsze. I tak samo będzie z Wami. A moja ocena 10/10 i UZJ (Uncelkowy Znak Jakości). Dziękuję Aniu!

➡️Pierwsze, co od razu mogę powiedzieć - w powodzi wielu beznadziejnie brzmiących tytułów ten tytuł po prostu się wyróżnia. Sugeruje nostalgię, sugeruje wspomnienia, sugeruje coś smutnego i jednocześnie pięknego. Czy tak właśnie się okazało?
➡️Już wstęp powiedział mi, że się nie myliłem. Wystarczyły trzy strony, żebym całkowicie odleciał. Dzięki pięknu zawartemu w tych...

więcej Pokaż mimo to

avatar
8
8

Na półkach:

,,Po zbutwiałych schodach " #annamusiałowicz Kapitalna historia, którą można rozpatrywać albo jako grozę z rewelacyjnie oddanym tłem obyczajowym, albo obyczajówkę świetnie podszytą grozą. Nieduża , zapomniana, sypiąca się kamienica i jej mieszkańcy: Ten który wciąż tam mieszka - Ciesiółka ,, Odnosiło się wrażenie, że żyje tak długo,jak istnieje kamienica. Wrósł w to miejsce tak bardzo, że stał się niczym ściana nośna w budynku.(...) Był strażnikiem tej kamienicy, tych ścian." I ci, którzy odeszli, rozeszli się po tym lub tamtym świecie,, wszyscy ci, którzy chcieli uczynić z naszego domu siedlisko zła, zatruć kamienicę jadem, zniszczyć niecnymi uczynkami, dając jej historie pełne bólu bitych kobiet, zaniedbanych dzieci, znieczulonych alkoholem mężczyzn,a w przeciągu tych wszystkich lat i żon, zdradzonego zaufania, kradzieży, kłamstw i pomówień..." . Tajemnice, niektóre poliszynela i ona - kamienica, która była ich świadkiem. Teraz po latach, mówi. ,, Mówcie do mnie -szepnąłem, a one odpowiedziały.(...) Słyszysz?(..) -One szepczą. - Kto? - Ściany." 🔥 Czytałam wszystkie książki Autorki i każdą mogę polecić. #pozbutwiałychschodach dołącza do grona moich ulubionych. Chwilami miałam skojarzenia z filmem animowanym z 2006 r #strasznydom (oglądaliście?Ja bardzo go lubię). Jeżeli wpadnie Wam w ręce ta książka -PRZECZYTAJCIE ją 👌 Historia do połknięcia w jeden wieczór, bo ciężko się od niej oderwać. Mam tylko jedno,,ale" - dlaczego taka krótka?!😩

,,Po zbutwiałych schodach " #annamusiałowicz Kapitalna historia, którą można rozpatrywać albo jako grozę z rewelacyjnie oddanym tłem obyczajowym, albo obyczajówkę świetnie podszytą grozą. Nieduża , zapomniana, sypiąca się kamienica i jej mieszkańcy: Ten który wciąż tam mieszka - Ciesiółka ,, Odnosiło się wrażenie, że żyje tak długo,jak istnieje kamienica. Wrósł w to miejsce...

więcej Pokaż mimo to

avatar
1549
521

Na półkach: ,

Stara kamienica dotknięta rozkładem przez upływający czas. Ściany z odpadającym tynkiem, w których odbija się samotność. Z każdego kąta wyzierające mroczne cienie, zdające się żyć własnym życiem.
Korytarze ogarnięte wilgocią, zimne... drżą, pragną szeptać historie, w końcu niejedno widziały.

Przeszłość przesiąknięta mrokiem, ludzkie dramaty, meandry rodzinnych traum. Spowite tajemnicą zakamarki ludzkich umysłów, ich lęki i pragnienia. Radości i smutki dawnych mieszkańców. W tym opustoszałym domu, w ścianach żyją echa dni minionych.

Wystarczy tylko się wsłuchać...

W tę i we w tę, wraz z hulającym wiatrem niosą się opowieści. Kątem oka suną duchy...

Co szeptają ściany? Jakie sekrety skrywają ponure zakamarki? Dawnych mieszkańców pamiętają jedynie ściany, ale czy na pewno? Jakie pokrętne losy mieli?

Wystarczy tylko się wsłuchać...

Stary Ciesiółka, który zapuścił w tej kamienicy swe korzenie jest tylko enigmatycznym strażnikiem owego miejsca? Czy może kimś o nie całkiem zdrowych zmysłach?

Wkroczycie tu do równoległego świata, gdzie czas i przestrzeń ulegają swoistemu zawieszeniu. To mroczna, oniryczna baśń. Życie bohaterów naznaczone jest bólem i cierpieniem jakie niesie samo życie. Ogarniająca pustka, samotność i przemijalność czasu są tu mocno odczuwalne. Melancholia wyziera tu z każdej strony. Forma podania jest niezwykła. Piękna i niesamowita to rzecz.

Wystarczy się tylko wsłuchać...

To zdecydowanie moja ulubiona historia Ani!🖤 Coś czuję, że będę do niej wracać. Te ściany wzywają...
Zagnieździła się ta historia w mojej głowie i nieprędko z niej wyleci...

Stara kamienica dotknięta rozkładem przez upływający czas. Ściany z odpadającym tynkiem, w których odbija się samotność. Z każdego kąta wyzierające mroczne cienie, zdające się żyć własnym życiem.
Korytarze ogarnięte wilgocią, zimne... drżą, pragną szeptać historie, w końcu niejedno widziały.

Przeszłość przesiąknięta mrokiem, ludzkie dramaty, meandry rodzinnych traum....

więcej Pokaż mimo to

avatar
103
58

Na półkach:

Feeria Właściwych Słów. Anna Musiałowicz, Po Zbutwiałych Schodach, 10/10.

Ania Musiałowicz już od dłuższego czasu karmi czytelnika literacką metaforą, będącą swoistą zupą pięciu smaków. Są to zawsze posmaki przyprawionego solą ziemi i pieprzem życia weirdu, gdzie krzyżuje się obyczajowość z ludowością, jak i pierwotnym strachem przed tym, że Nasz los jest z góry przesądzony i wynika z urodzenia, stanu, ojców (i matek),narzeczonych i ich kochanek, namiętności i zabójstwa, które musi po namiętności nastąpić. Jest w tym też jednak uwity posmak, powiedziałbym wręcz, „sznyt” klasyki. I to tej, znanej Nam z rozlicznych lekcji... Języka polskiego. Klasyki wspaniałej, choć w pewnym czytelniczym wieku… niedocenionej, szarganej, a w następstwie utonięcia wielu z Nas w bardziej rozrywkowej prozie, powoli zapominanej.

Nie znam autora w polskiej grozie, który w owej formie sobie tak śmiało poczyna, tak się nią inspiruje, w taki sposób przekształca ją w coś mocniejszego, bardziej jeszcze ponadczasowego, będąc jednocześnie postrzeganym przez czytelniczą brać... jako interesujący.

Silnie rozbudowana warstwa obyczajowa, stanowi fundament każdego z tekstów autorki, a akcentowanie horroru w jego bajarskim formacie, jedynie potęguje wrażenie realności.

Tej zasadzie pozostaje pisarka wierna, także w najnowszej książce. Ma się wręcz ochotę zapytać ją, czy przytaczane historie, są odzwierciedleniem prawdziwych rozmów, które toczyły się w jej dziecięctwie, między dorosłymi z jej otoczenia, czy choćby bliskiej rodziny. Odbiciem szklanym słów zasłyszanych chyłkiem, czasem wbrew wiedzy starszych. Kto wie, czy to słuchanie nie było objęte nawet zakazem, gdy opowieści dotyczyły pijaństwa, samobójstwa i nędzy.

Proza Ani, karmi wyobraźnię zapachem i posmakiem ciemności i śmierci, kamienica zaś przez nią opisana i ludzie tam mieszkający, stać się mogą w oczach czytelnika jednym organizmem, który zamiera, trzeszczy, rozpada się, pospolicie gnije i schnie, na podobieństwo grzyba.

Nie da się słów Musiałowicz pomylić z jakimikolwiek innymi zdaniami innego autora. Formalna warstwa, z świadomie implikowanym szykiem przestawnym, powoduje, że słowa cechuje muzyczna wprost dzwięczność. Fabuła z kolei, zdradza silne zafascynowanie autorki zjawiskami życia, losem, którego smutne palce dotykają wszystkich bohaterów książki. Predystynowane do smutku, postacie te zachowują się, niczym lalki, ponieważ, jeśli wierzyć samej fabule"Schodów", pewnych rzeczy zostały nauczone w domu, a inne przyswoiły sobie w najbliższym otoczeniu. Czasami zatem, czyniąc rzeczy wbrew sobie (Jak Wiśniakowa, oddając się sąsiadowi),robią coś, bo „tak wypada”. Tak, jakby ich decyzje, padały trochę wbrew woli, przez poświatę łez. Cóż, tak to chyba kiedyś wyglądało. Zanim każdy młody mógł powiedzieć co chciał, a najlepiej wszystko o każdym i każdej sprawie. Jest w tym swoiste wspomnienie świata, który znali jeszcze nasi rodzice, a my? Już chyba tylko z opowieści. No i książek, jak powieści Ani Musiałowicz.

Choć muszę w tym miejscu przyznać. Znam Ciebie trochę, Aniu, jako autorkę. Okrutną jesteś moim zdaniem Panią losu. Obym nigdy nie stał się Twoim Bohaterem.

Blisko niektórym, do postaci z „Chłopów” Reymonta. Los ich bowiem nie oszczędza, lecz nieubłaganie zmierza w kierunku, z którego nie można już zawrócić. Ale czy można sobie wyobrazić inny los Boryny, czy Jagny? To wrośnięcie w historię, ma pewien posmak baśni, lecz stanowi zarazem o dużej dojrzałości jak i precyzji Musiałowicz w budowaniu swojego domku lalek, w sposób przemyślany i zgodny z zamierzonym wzorem, już od pierwszego zdania.

Jeszcze o fabule, bo jest ona bogata, tłusta od emocji, choć zarazem, opisana zwięźle, a czasem wręcz, jako subtelna wzmianka, że coś „było”, lub się „zdarzyło”.

W czyim domu nie krążyły niestworzone historie o takim, czy innym przodku? Te, które w dorosłości uznamy za konfabulacje, albo co najwyżej pochodną prawdy. Ania Musiałowicz zbiera te historie do swojego kufra i dozuje je nam, w odpowiednim miejscu i czasie. To umożliwia stworzenie relacji między postaciami, które to związki trudno nazwać prostym językiem, a jedynie przeczuwać, że Są. Weźmy małżeństwo Wiśniewskich. Za życia obojga, byli sobie czasami zajadłymi wrogami. Później, swoiste przywiązanie, bo przecież miłością nazwać tego nie sposób, stanowi realizm magiczny w czystej postaci, gdzie próżno domniemać, które z dwojga nosi sobie szczątek życia, a które umarło.

Z Anią odwiedzaliśmy do tej pory wsie, zagajniki i lasy. Tym razem wybieramy się z nią po trzeszczących pod wpływem lat używania schodach, wśród ścian, które oddychają dawnymi sprawami, szepczą o nich, uświadamiając o znikających latach. Szept, który stamtąd dochodzi, to nic innego, jak subtelna proza Pani Ani, która, nie dajmy się zmylić, wcale nie ma subtelnych zamiarów wobec czytelnika. Co więcej, ona wie, gdzie prowadzi swoich bohaterów. I Nas. Wrażliwy książkoholik odnosi wrażenie, że on także, stąpając po zbutwiałych stopniach schodów, mknie w kierunku gęstwiny ciemności, z której trudno wrócić. Bo gdy nasycisz się prozą Musiałowicz, pokonując Zbutwiałe Schody, świat na zewnątrz, może Ci się wydać blady.

Feeria Właściwych Słów. Anna Musiałowicz, Po Zbutwiałych Schodach, 10/10.

Ania Musiałowicz już od dłuższego czasu karmi czytelnika literacką metaforą, będącą swoistą zupą pięciu smaków. Są to zawsze posmaki przyprawionego solą ziemi i pieprzem życia weirdu, gdzie krzyżuje się obyczajowość z ludowością, jak i pierwotnym strachem przed tym, że Nasz los jest z góry...

więcej Pokaż mimo to

avatar
984
432

Na półkach: , , ,

"Wyszedłem z mieszkania, cicho zamykając za sobą drzwi. Nawet nie zaskrzypiały. Trzymałem się blisko ściany, jej wilgoć przypominała mi pot. Przez moment miałem wizję, że przysysam się do niej ustami i zaczynam zlizywać słoną ciecz."

"Wciąż jednak zamieszkiwały tu myśli dawnych lokatorów. Duchy wspomnień, pragnień i uczuć, które wżarły się swą intensywnością w cegły."

"Nigdy nie mówiłem do ścian - uświadomiłem sobie. To one zawsze szeptały, pozwalając mi słuchać opowieści. Dlaczego te zachowywały się inaczej? Dlaczego prowokowały, bym do nich mówił? Krzyczał?"

"Chciałem dotykać, chciałem przylegać do ścian, chciałem chłonąć ich wspomnienia własną skórą."

Z pewnością nie każdy to zrozumie, jednak obcowanie z dobrej jakością literaturą grozy stanowi dla mnie coś na kształt mistycznych wrażeń rodem z szamańskich rytuałów ludów pierwotnych. W momencie, kiedy doświadczam historii, która jest po prostu dobra, czuję jak świat wokół zamiera, a rzeczywistość dostępną dla oka, wypełniają nagle nieznane mi kolory.

Od recenzenta wymaga się jak największej obiektywności, jednak w przypadku twórczości Ani Musiałowicz, nie potrafię pisać bez dozy uwielbienia i z lekka zwichrowaną miłością. Śledzę jej twórcze poczynania od kilku dobrych lat i nie mam najmniejszych wątpliwości, że szanowna Pani Musiałowicz jest błyszczącym diamentem w fandomie i odbiciem hasztagu #grozajestkobietą. Twórczość Ani szarpie za czułe struny duszy, napełnia czytelnika wspomnieniami i pewnego rodzaju nostalgią, a także wciąga, zachwyca i pożera.

"Po zbutwiałych schodach" to najnowsza propozycja wydawnicza Starej szkoły i jednocześnie trzecia książka Ani wydana przez powyższą oficynę. Autorka, która zaskoczyła nas "Kuklanym lasem" oraz "Śniegiem jeszcze czystym" powraca, by opowiedzieć nam historię pewnej rozpadającej się kamienicy, jej mieszkańców a także emocji, którymi nasiąkły wiekowe mury. Oczami swojego narratora, kreśli życiową historię pełną bólu, rozpaczy, samotności i odrzucenia.

Prezentowana powieść to przedłużenie talentu autorki oraz groza pogranicza gatunków, do której przez ostatnie lata przyzwyczaiła nas Ania. Ci, którzy są z nią znacznie dłużej niż od ostatniej premiery, wiedzą, że twórczość Musiałowicz opiera się na filarach literatury niesamowitej, baśni, dramatu a także obyczajówki skupionej wokół ludzi i ich emocji.

"Po zbutwiałych schodach" to opowieść o człowieku, kórego fascynowały ludzkie historie, o niszczejącej i położonej na odludziu kamienicy, która nie chce być zapomniana a także o życiu, śmierci i wszystkim, co czyni nas ludźmi. Stary, niszczejący i naznaczony głębokim rozkładem budynek jest centrum wszechświata powieści Ani, narzędziem potęgującym doznania rozgrywających się dramatów, a także fizyczną obecnością, która zdaje się niezmiennie trwać od początku wszechświata. Jest jednocześnie nadawcą, odbiorcą i obserwatorem wydarzeń.

Kamienica, ciemne korytarze i całe tło wydarzeń, zostały nakreślone z niezwykłą starannością jednak nie możemy zapominać o istotnej kwestii twórczości Musiałowicz, czyli wykreowanych postaciach. "Po zbutwiałych schodach" skupia się na nieznanym z imienia narratorze oraz wiekowym Ciesiółce, który zdaje się niezmiennie trwać razem z kamienicą, lecz jak się sami przekonacie, opowieść ma w sobie więcej narratorów i życia niż to było na początku sugerowane.

W swoich tekstach staram się uniknąć zdradzania fabuły, dlatego pozwolę sobie nie wchodzić w szczegóły kolejnych stron powieści. Najnowsza historia Ani jest jak wizyta w rozkładających się ruinach i obcowanie z pustką opuszczonych pomieszczeń. Nie da się wyrazić tych emocji prostymi słowami, trzeba je poczuć na własnej skórze.

Przelewając wrażenia na papier, warto dodać, że "Po zbutwiałych schodach" zdaje się przeczyć prawom fizyki. Z jednej strony historia zdaje się być zawieszona gdzieś w czasie i przestrzeni, a z drugiej leci jak szalona. Przeczytałem ją w jeden wieczór i wierzcie mi, nie odkleiłem się dopóki nie skończyłem.

Gorąco polecam! Wierzę w talent autorki i myślę, że wy też powinniście.

"W czterech ścianach mego bólu
nie ma okien ani drzwi
Słyszę tylko: tam i nazad
chodzi strażnik za murami"
Aleksander Wat "W czterech ścianach mego bólu"

"Wyszedłem z mieszkania, cicho zamykając za sobą drzwi. Nawet nie zaskrzypiały. Trzymałem się blisko ściany, jej wilgoć przypominała mi pot. Przez moment miałem wizję, że przysysam się do niej ustami i zaczynam zlizywać słoną ciecz."

"Wciąż jednak zamieszkiwały tu myśli dawnych lokatorów. Duchy wspomnień, pragnień i uczuć, które wżarły się swą intensywnością w cegły."...

więcej Pokaż mimo to

Książka na półkach

  • Chcę przeczytać
    30
  • Przeczytane
    22
  • Posiadam
    4
  • 2024
    3
  • Ulubione
    2
  • E-book
    2
  • E-booki
    1
  • Książki 80/2024
    1
  • Polska Obyczajówka
    1
  • Współpraca recenzencka
    1

Cytaty

Bądź pierwszy

Dodaj cytat z książki Po zbutwiałych schodach


Podobne książki

Przeczytaj także