Berdyczów

Okładka książki Berdyczów Marta Kozłowska
Okładka książki Berdyczów
Marta Kozłowska Wydawnictwo: Wydawnictwo Ha!art Seria: Seria prozatorska pod redakcją Piotra Mareckiego literatura piękna
168 str. 2 godz. 48 min.
Kategoria:
literatura piękna
Seria:
Seria prozatorska pod redakcją Piotra Mareckiego
Wydawnictwo:
Wydawnictwo Ha!art
Data wydania:
2022-11-14
Data 1. wyd. pol.:
2022-11-14
Liczba stron:
168
Czas czytania
2 godz. 48 min.
Język:
polski
ISBN:
9788366571792
Średnia ocen

6,9 6,9 / 10

Oceń książkę
i
Dodaj do biblioteczki

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Ładowanie Szukamy ofert...

Patronaty LC

Książki autora

Mogą Cię zainteresować

Oceny

Średnia ocen
6,9 / 10
28 ocen
Twoja ocena
0 / 10

OPINIE i DYSKUSJE

Sortuj:
avatar
265
265

Na półkach:

Berdyczów to miasto graniczne między światami, rzeczywistościami, porządkami rozumowania, teraźniejszością i przeszłością, rozumem i fantastyką.
W świecie onirycznym, niepozbawionym degrengolady, którego bohaterowie zawieszeni między tym co zrozumiałe a tym, co się wydarzy, a może zawieszeni pomiędzy dwoma współistniejącymi światami, trwają, istnieją i w przeciwieństwie do głównego bohatera niewiele ich dziwi.

Trochę tu powieści kryminalnej, realizmu magicznego, puszczania oka do Schulza w metaforyczny, ironicznym opisywaniu miasteczka, jakieś elementy powieści drogi, czy też dantowskiej wędrówki, tym razem w poszukiwaniu rozwiązania zagadki. Nie brak również miazmatów komunizmu, stalinizmu, czy lekko zarysowanych ech przedwojennej Polski, pastiszu; jednym słowem humanistycznego popisywania się grą konwencją, gatunkiem, motywem, słowem. Dobry tekst na ćwiczenia z przedmiotów humanistycznych do poszukiwania różnorodnych kontynuacji i nawiązań.

Czasem to bawi, czasem męczy, ale jest jakieś. I za to lubię książki wydawnictwa Ha!Art. Może i trudno dobrnąć do końca, nie zawsze wiadomo, co autor miał na myśli, bo kilka zdań dalej robi woltę, która wywraca wszelkie dotychczasowe teorie, ale zdecydowanie różni się od głównego nurtu literackiego.

Taki też jest "Berdyczów" między kreacją autorską a czerpaniem garściami z różnych konwencji. I jeśli na koniec zastanawiam się- co tu się właściwie wydarzyło? Sen, mara, trip, psychuszka? To już dużo, bo wiem, że była jakaś, a nie nijaka.

Berdyczów to miasto graniczne między światami, rzeczywistościami, porządkami rozumowania, teraźniejszością i przeszłością, rozumem i fantastyką.
W świecie onirycznym, niepozbawionym degrengolady, którego bohaterowie zawieszeni między tym co zrozumiałe a tym, co się wydarzy, a może zawieszeni pomiędzy dwoma współistniejącymi światami, trwają, istnieją i w przeciwieństwie...

więcej Pokaż mimo to

avatar
194
78

Na półkach:

Na "Berdyczów" natknęłam się trochę przypadkiem i nie miałam żadnych oczekiwań, co najpewniej było najlepszym nastawieniem, z jakim mogłam zabrać się za tę książkę. Z lekkim zaskoczeniem okazała się ona bardzo w porządku pozycją, która stała się moją nadzieją, światełkiem w tunelu w tym niezbyt udanym czytelniczo roku.

Karol Pytanko jedzie do Berdyczowa w Ukrainie jako przedstawiciel UE, aby zbadać okoliczności masowego pomoru tamtejszych świń. Bardzo szybko okazuje się, że znikają im nie tylko świnie, a Karol musi ostrożnie stąpać po postsowieckiej rzeczywistości. Jest to wszystko, słuchajcie, serio prześmieszne i bawiłam się w Berdyczowie przednio. Kozłowska bawi się językiem, bawi się formą, bawi się czytelnikiem i to wszystko bardzo mi siada. Całe te postsowieckie realia są tutaj bardzo wyolbrzymione, na maska przesadzone i karykaturalne. Ja osobiście uwielbiam takie klimaty, ponieważ wszystkie te postkomunistyczne państwa, włącznie z Polską, są zupełnie różne, ale dzielą z sobą jakąś nić porozumienia nieodwracalnie. Trochę ta historia Kozłowskiej zmierza do nikąd, warto to powiedzieć. Może tak miało być (chociaż jakiegoś punktu kulminacyjnego jednak brakuje),ale miejscami wygląda to tak, jakby autorka nie miała pomysłu na fabułę samą w sobie i jakby była ona jedynie dodatkiem do tej formy i do tego puszczanego do mnie non stop oczka.

Na "Berdyczów" natknęłam się trochę przypadkiem i nie miałam żadnych oczekiwań, co najpewniej było najlepszym nastawieniem, z jakim mogłam zabrać się za tę książkę. Z lekkim zaskoczeniem okazała się ona bardzo w porządku pozycją, która stała się moją nadzieją, światełkiem w tunelu w tym niezbyt udanym czytelniczo roku.

Karol Pytanko jedzie do Berdyczowa w Ukrainie jako...

więcej Pokaż mimo to

avatar
129
84

Na półkach:

W ukraińskim Berdyczowie następuje masowy pomór świń. Unia Europejska wysyła swojego inspektora, aby zbadał sprawę.

Tyle zarysu fabuły i poważnego opisu. W rzeczywistości, książka to okazja do zapoznania się z kwiecistym, pełnym gier słownych stylu autorki. Tytułowy Berdyczów to lokalizacja, która według niektórych nie istnieje, a powiedzenie „jadę do Berdyczowa” to synonim drogi donikąd. Czy jednak w pole wywiodą nas tu bohaterowie opowieści, czy sama autorka?

Nad tym zastanawiam się w wideo-recenzji dostępnej na moim Instagramie (@aakomorowski): www.instagram.com/aakomorowski/

W ukraińskim Berdyczowie następuje masowy pomór świń. Unia Europejska wysyła swojego inspektora, aby zbadał sprawę.

Tyle zarysu fabuły i poważnego opisu. W rzeczywistości, książka to okazja do zapoznania się z kwiecistym, pełnym gier słownych stylu autorki. Tytułowy Berdyczów to lokalizacja, która według niektórych nie istnieje, a powiedzenie „jadę do Berdyczowa” to...

więcej Pokaż mimo to

avatar
469
274

Na półkach: ,

Lubię książki, które bawią się z czytelnikiem, prowokują do zachwytów i wściekania się jednocześnie, podgryzają pięty i szczerzą zębiska we wrednym uśmiechu, że miało być „Och!”, a jest „O jej!”. I tak właśnie było z „Berdyczowem” – początkowy absolutny zachwyt nad przeumiejętnościami literackimi Marty Kozłowskiej gdzieś w połowie książeczki (bo to rzecz niewielka) zamienił się w pytania: no i co dalej? no i co z tego?
A może nie zrozumiałem „Berdyczowa”? Bo może nie fabuła była najważniejsza a słowo-zdanio-twórstwo?
„Chwytam walizkę, taszczę po okruchach schodów”
„Żadna to nawierzchnia, co najwyżej dziur osnowa, konstrukcja nośna wyrw i braków”.
Piękne, prawda?
I w słowach jest magia i w fabularnych kryminalnych zniknięciach. Sam Berdyczów jest miastem-widmem, wypełnionym mieszkańcami, do których nie dotarł jeszcze XXI wiek, ba, utknęli raczej w siermiężnych latach osiemdziesiątych wieku poprzedniego. Z pewnością czas gra tu pierwsze skrzypce, dopada i głównego bohatera, przedstawiciela europejskiej Bardzo Ważnej Organizacji, który przybywa do Ukrainy badać, szperać, analizować i koniecznie złożyć raport. I to wciąga, jest bowiem owiane chmurą tajemnej tajemnicy, ale gdzieś później rozwiewa się ona tak bardzo, że sam już nie wiedziałem, czy znikające budynki to pijacka wizja, urojenie szaleńca czy „fakt autentyczny”.
A mimo to, a może właśnie dlatego, „Berdyczów” przeczytać trzeba, by albo polubić albo rzucić w kąt ze złością i zająć się leczeniem podgryzionych pięt.

Lubię książki, które bawią się z czytelnikiem, prowokują do zachwytów i wściekania się jednocześnie, podgryzają pięty i szczerzą zębiska we wrednym uśmiechu, że miało być „Och!”, a jest „O jej!”. I tak właśnie było z „Berdyczowem” – początkowy absolutny zachwyt nad przeumiejętnościami literackimi Marty Kozłowskiej gdzieś w połowie książeczki (bo to rzecz niewielka) zamienił...

więcej Pokaż mimo to

avatar
406
364

Na półkach:

Lubię książki z Wydawnictwa Ha Art, bo nawet jeśli są zwyczajnie słabe to są jakieś. Wyróżniają się, coś ciekawego da się o nich powiedzieć, mimo że ciężko przez nie przebrnąć. "Berdyczów" potwierdza tę regułę.

Wycieczka Polaka - unijnego urzędnika do Ukrainy (wątek polskiej historii Berdyczowa został tu o dziwo zupełnie pominięty) to trochę Ziemowit Szczerek na ostrych dragach. Fabuła ma tu znaczenie trzeciorzędne, na pierwszy plan od początku wysuwa się warstwa językowa.

Trudno nie docenić wysiłku autorki, by praktycznie w każde zdanie wkomponować przynajmniej dwa oryginalne i rzadko używane słowa lub wręcz autorskie neologizmy. Niestety, zabieg ten powoduje, że lektura książki szybko zaczyna męczyć. Dodając do tego fakt, że główny wątek fabularny "Berdyczowa" w pewnym momencie po prostu się urywa, dobrnięcie do końca tej dość krótkiej przecież pozycji zacząłem w pewnym momencie traktować jak wyzwanie.

Słowem, ciekawy literacki eksperyment dla wytrwałych fanów duchologicznych post-sowieckich klimatów lub studentów kierunków humanistycznych.

Lubię książki z Wydawnictwa Ha Art, bo nawet jeśli są zwyczajnie słabe to są jakieś. Wyróżniają się, coś ciekawego da się o nich powiedzieć, mimo że ciężko przez nie przebrnąć. "Berdyczów" potwierdza tę regułę.

Wycieczka Polaka - unijnego urzędnika do Ukrainy (wątek polskiej historii Berdyczowa został tu o dziwo zupełnie pominięty) to trochę Ziemowit Szczerek na ostrych...

więcej Pokaż mimo to

avatar
369
16

Na półkach: ,

Karol Pytanko zadaje swoje pytanka i zachęca do zabawy, ale także zadumy. „Berdyczów” to pełna postsowieckich urojeń komedia omyłek i pastisz rzeczywistości z metafizycznym twistem. Tytułowe miasteczko przedstawiane jest jako oś świata zawieszona na granicy czasów. Jednocześnie utkana z socrealistycznych klisz i wywracająca je na drugą stronę.

Z łańcuchem przyczynowo-skutkowym dzieje się tu dużo i ciężko powiedzieć, czy dobrze, czy źle. Absurdalne sceny wzmacniane są często rymującym się językiem i wciągają w świat detali i drobiazgów. Największym problemem wydaje się coraz bardziej surrealistyczna fabuła, za którą niekiedy ciężko jest podążać.

Marcie Kozłowskiej nie da się odebrać sprawności językowej oraz wielkiej wyobraźni, którą zdecydowała się przelać na tak niewielką ilość stron. Mimo nieco zagubionych wątków i w pewnym sensie dość pokrętnej historii to ryzyko zdecydowanie się opłaciło.

Karol Pytanko zadaje swoje pytanka i zachęca do zabawy, ale także zadumy. „Berdyczów” to pełna postsowieckich urojeń komedia omyłek i pastisz rzeczywistości z metafizycznym twistem. Tytułowe miasteczko przedstawiane jest jako oś świata zawieszona na granicy czasów. Jednocześnie utkana z socrealistycznych klisz i wywracająca je na drugą stronę.

Z łańcuchem...

więcej Pokaż mimo to

avatar
239
72

Na półkach:

Przerażał mnie opis. Że Fotel mówi, że Bochenek, etc... Nie lubię fantastyki i do tej książki podchodziłem z pewną dozą niepewności. Ale, że czasem chcę z Ha-Artem mieć coś do czynienia, po przeczytaniu stwierdzam, że chciałbym tak pisać jak Pani Kozłowska :).

Przerażał mnie opis. Że Fotel mówi, że Bochenek, etc... Nie lubię fantastyki i do tej książki podchodziłem z pewną dozą niepewności. Ale, że czasem chcę z Ha-Artem mieć coś do czynienia, po przeczytaniu stwierdzam, że chciałbym tak pisać jak Pani Kozłowska :).

Pokaż mimo to

avatar
509
509

Na półkach:

Od pierwszej strony „Berdyczowa” wpadamy prosto w nieogarniętą kipiel słów, skojarzeń, fantastycznych zestawień, które oszałamiają i początkowo wywołują lekki szok, który później z kolei przechodzi w podziw i rozkoszowanie się polotem i umiejętnością ekscentrycznego budowania nastroju, jaką prezentuje Marta Kozłowska.

Gdy nasz bohater relacjonuje: „Z odlanego z jarzeniówkowego światła pawilonu wypadam wprost w cudzą noc. I z miejsca czuję, że to nie samica. Dziksza i masywniejsza, grubiej ciosana, bardziej sążnista, jurna i narowista od wszystkich znanych mi nocy. Knur, basior, buchaj. TEN NOC.” – już wiemy, że nic tutaj nie będzie zwyczajne, a już z pewnością nie nudne.

Unijny inspektor, Karol Kolanko, udaje się drogą na Berdyczów, co nie znaczy bynajmniej, że donikąd. W berdyczowskim post-kołchozie dzieją się dziwne rzeczy. Czyżby jakaś pomsta ciemnych sił? Nie dość, że zagadkowy pomór trzody chlewnej, to co rusz coś znika. Zwierzęta, ludzie, przedmioty, i nie tylko one… Nasz bohater jedzie więc z odpowiedzialnym zadaniem. Ma przyjrzeć się sprawie z bliska.

Tymczasem wjeżdża prosto w komunistyczną przeszłość, w „fazę późnego Breżniewa”, co widać choćby w łazience: Pstryczek oberwaniec. Światło ziemiste, tchnące smrodem faszerowanych rur i lizolu. Zbutwiałe podesty pod natryskami. Glazura perłowa jak kostki smalcu. Posadzka z lastrykowych nagrobków. Mydlany nalot na piramidzie plastikowych miednic. Puszczona wierzchem hydraulika – sina i węźlasta jak kiszki wyplute ze ścian. Gąszcz kabli, pnącza przewodów…”

I gdy tak unijny Karol wędruje sobie przez postowiecki, teraz ukraiński Berdyczów, oprowadzany przez kopcącego jak smok Wowkę, widzi jak z dawnego sowchozu wyrósł post-sowchoz, jak biedni rolnicy, nie będąc w stanie obsiać własnej ziemi, oddali ją za bezcen w dzierżawę rolnym oligarchom. Ludność zaś ratuje się jak potrafi, obsadzając warzywami każdy spłachetek trawnika, balkonowe donice, zakładając pieczarkarnie „w rynnach(…) nawet na daszkach wiat autobusowych kwitnie dziś trójpolówka.” Być może kiedyś było tu miejsce na dostatnią i dumną przyszłość, teraz zostały zaś ledwie nikłe i wciąż niknące ślady przeszłości. Wszystko na wpół zniszczone i koroduje dalej, nawet ludzie jacyś tacy tylko częściowi, jakby w połowie, fragmentaryczni, malutcy… a w nawierzchniach tyle dziur, że „pod stopami trudno o calizny.”

Bydło nadal pada, wydaje się, że bez przyczyny, a wokół świat zaczyna się dziwnie zapętlać. Na ścianach wiszą kalendarze sprzed 40 lat, żargon też, towarzysze, jakby niedzisiejszy, raczej jak z epoki planu pięcioletniego i wielkości proletariatu. To co zaczyna dziać się w Berdyczowie pozostaje na bakier ze zdrowym rozsądkiem i jakąkolwiek logiką, choć akurat naszego bohatera zdaje się dziwić zaledwie troszeczkę. „Jak powiada Wowa, wszystkie przesłanki wykluczają wszystkie hipotezy. Jak mawiał Gogol: „Ni sensu, ni kredensu.” Jak bowiem w ciągu paru minut może zniknąć duży i ciężki sejf, podczas gdy w tym samym pomieszczeniu gospodyni zdrzemnęła się zaledwie na chwileczkę? Kradzieże, zniknięcia, wszystko to dałoby się pewnie jeszcze jakoś wytłumaczyć. Jednak konwersacje z chlebem, fotelem, stołem czy kapciem świadczą już o tym, że ten świat zwariował, być może z tęsknoty za minionym, które choć przaśne i biedne, to było znane i swojskie. Zawsze można było do kochanego towarzysza Stalina napisać o pomoc, a teraz do kogo się zwrócić… Być może przedmioty, ludzie, miasto, tracą swoje kontury i poczucie pełni, gdyż nie czują się pewnie, nie potrafią się dopasować. Znikają tak, jak zniknął Związek Radziecki, nie wiadomo gdzie.

Jakże podoba mi się ten rodzaj narracji, częściowo realistycznej, wręcz turpistycznej, porażającej brzydotą, by po chwili rozwiać się w onirycznej mgle, jak ten wiadukt czy inne elementy krajobrazu, które przed chwilą jeszcze były, a tu nagle rozpłynęły się, rozpuściły w tęsknocie.

No i te opisy! Podczas lektury moja wyobraźnia galopowała, widziała gotowe sceny, czasem niczym z Mordoru. Zwykły obraz deszczowego dnia zdaje się żyć własnym, gwałtownym życiem: „Zaczyna siąpić. Świat przechodzi w stan kapania. Ciurkają rynny i sztachety płotów. Do kanalizacyjnej studzienki ścieka niebo w płynie. Bokami, z deszczowym szumem, płyną całe kondygnacje wybujałej zieleni. Karbońska tężyzna i moc. Mięsiste, woskowate liście. Łodygi olbrzymki: grube i soczyste.” Ale i nic dziwnego, skoro Czas z Pogodą romansują w składziku.

Absurd, groteska, słowotwórcze i zdaniotwórcze wygibasy, klimat to z jawy, to z surrealistycznego snu… Dawno nie czytałam tak ożywczej i absorbującej prozy. Pejzaże miasta, deliryczne w dzień, ale jeszcze bardziej zaskakujące nocą, znikające fragmenty ulic, ożywione w niewiadomy sposób i w nieodgadnionym celu przedmioty, most z naklejkami „21 gramów”, jakby obietnicą, co z ciebie pozostanie, gdy pomimo zakazu na niego wejdziesz. To wszystko trochę, jak somnambuliczne miasteczko ze „Sklepów cynamonowych”, tu również ożywa przeszłość i wskrzesza to, co pozostało w uśpieniu.

Literatura niepospolita, pobudza do myślenia, irytuje i czasem rozbawia, każe sięgać pod spód, szukać, interpretować. To właśnie kwintesencja tego, co lubię najbardziej.
Książkę mogłam przeczytać dzięki portalowi: https://sztukater.pl/

Od pierwszej strony „Berdyczowa” wpadamy prosto w nieogarniętą kipiel słów, skojarzeń, fantastycznych zestawień, które oszałamiają i początkowo wywołują lekki szok, który później z kolei przechodzi w podziw i rozkoszowanie się polotem i umiejętnością ekscentrycznego budowania nastroju, jaką prezentuje Marta Kozłowska.

Gdy nasz bohater relacjonuje: „Z odlanego z...

więcej Pokaż mimo to

avatar
223
20

Na półkach:

Wciągnąłem się całkowicie w historię unijnego obserwatora, który przyjeżdża do ukraińskiego Berdyczowa zbadać zaskakującą śmierć świń.
Jest to językowy majstersztyk! Autorka ma niesamowity talent w tworzeniu zdań nieoczywistych. Nie jest to jednak proste czytanie, bo wymaga skupienia, uwagi i otwartości na gry słowne.
Pokręcone słowa kreślą meandry berdyczowskiej (nie)rzeczywistość.
Polecam do zabawy i zadumy.
Książkę dostałam w ramach współpracy recenzenckiej.

Wciągnąłem się całkowicie w historię unijnego obserwatora, który przyjeżdża do ukraińskiego Berdyczowa zbadać zaskakującą śmierć świń.
Jest to językowy majstersztyk! Autorka ma niesamowity talent w tworzeniu zdań nieoczywistych. Nie jest to jednak proste czytanie, bo wymaga skupienia, uwagi i otwartości na gry słowne.
Pokręcone słowa kreślą meandry berdyczowskiej...

więcej Pokaż mimo to

avatar
474
385

Na półkach:

Przez chwilę byłem zawiedziony. Upływ kilku dni przyniósł pożądane rezultaty i teraz lepiej wspominam „Berdyczów”. Nie znaczy to wcale, abym wpadł w zachwyt lub wychwalał książkę Marty Kozłowskiej. Autorka stawia na sprawdzoną konstrukcję fabuły. Karol Pytanko przybywa do ukraińskiego Berdyczowa celem wyjaśnienia przyczyn masowego padnięcia tamtejszej trzody chlewnej. Zadanie konkretne, wykonalne i możliwe do zrealizowania w rozsądnym czasie, gdyby nie cuda oraz dziwy, jakimi owiano tytułową miejscowość. Czas stanął w miejscu, a duchy minionej epoki mają się wcale niezgorzej, o czym przypominają kolejni mieszkańcy Berdyczowa. Wydaje się, że pomór zwierzyny to tylko czubek góry lodowej ich problemów, których nie da się sensownie wytłumaczyć, skoro trwają w przekonaniu o istnieniu państwa socjalistycznego i wszelkich związanych z nim absurdów. W Berdyczowie śmierdzi jakimś spiskiem lub podstępem. Jego wyjaśnienie będzie wymagać od Karola umiejętności przystosowania się do zastanych warunków oraz zaakceptowania tego, co wydaje się mało prawdopodobne. W końcu, jeśli wejdziesz między wrony, musisz krakać jak i one. Marta Kozłowska eksperymentuje z językiem oraz formą, przywołuje obrazy byłego reżimu zza wschodnią granicą, rozdmuchuje je do niebotycznych rozmiarów i najpewniej dobrze się przy tym bawi, choć mnie ta zabawa szybko się znudziła. Było za krótko, za szybko, zbyt skrótowo. To wszystko.

Przez chwilę byłem zawiedziony. Upływ kilku dni przyniósł pożądane rezultaty i teraz lepiej wspominam „Berdyczów”. Nie znaczy to wcale, abym wpadł w zachwyt lub wychwalał książkę Marty Kozłowskiej. Autorka stawia na sprawdzoną konstrukcję fabuły. Karol Pytanko przybywa do ukraińskiego Berdyczowa celem wyjaśnienia przyczyn masowego padnięcia tamtejszej trzody chlewnej....

więcej Pokaż mimo to

Książka na półkach

  • Chcę przeczytać
    35
  • Przeczytane
    29
  • Posiadam
    3
  • 2023
    1
  • Skończone, ale powtórek nie będzie
    1
  • Oficjalne recenzje Lubimy Czytać
    1
  • POLECANE
    1
  • E-booki Legimi
    1
  • Legimi
    1
  • Czytnik
    1

Cytaty

Bądź pierwszy

Dodaj cytat z książki Berdyczów


Podobne książki

Przeczytaj także