Czarna Orchidea
- Kategoria:
- komiksy
- Seria:
- DC BLACK LABEL
- Tytuł oryginału:
- Black Orchid
- Wydawnictwo:
- Egmont Polska
- Data wydania:
- 2021-03-24
- Data 1. wyd. pol.:
- 2006-01-01
- Data 1. wydania:
- 2012-01-01
- Liczba stron:
- 176
- Czas czytania
- 2 godz. 56 min.
- Język:
- polski
- ISBN:
- 9788328160378
- Tłumacz:
- Paulina Braiter-Ziemkiewicz
- Tagi:
- komiks orchidea
Susan Linden została brutalnie zamordowana. Aby pomścić swoją śmierć, odradza się jako Czarna Orchidea – hybryda człowieka i rośliny. Korzystając ze swojej ludzkiej pamięci oraz mocy pochodzącej z roślin stara się rozwikłać sieć oszustw i tajemnic, które doprowadziły do jej zabójstwa i odnaleźć mordercę.
Album, nominowany do nagród Eisnera i Harveya, stworzyło dwóch gigantów komiksu amerykańskiego: Neil Gaiman (autor m.in. serii „Sandman” oraz albumów „Morderstwa i tajemnice”, „Arlekin i walentynki”, „Ostatnie kuszenie”) oraz Dave McKean, jeden z najbardziej cenionych współczesnych grafików, ilustrator i filmowiec („Azyl Arkham”). McKean jest także autorem okładek do serii „Sandman” oraz m.in. okładek płyt Tori Amos i Alice'a Coopera.
„Czarna Orchidea” to historia, która choć opowiada o superbohaterce – tytułowej Czarnej Orchidei – to wcale nie przypomina typowych komiksów o herosach w pelerynach. Nie jest to opowieść o zbawianiu świata, triumfie dobra nad demonicznymi siłami zła. Historia zaczyna się w bardzo nietypowy sposób i z każdą kolejną stroną staje się jeszcze dziwniejsza. Album stał się przełomowym dziełem w historii współczesnego komiksu. Ta opowieść o niezwykłym życiu Susan Linden, będąca jednocześnie dekonstrukcją i odrodzeniem gatunku, ucieleśnia nową dojrzałość graficznego opowiadania historii, która zrewolucjonizowała świat komiksowy. Jak mówi sam autor, jeśli wejdziecie do tego świata, znajdziecie się w miejscu, gdzie wszystkie przyjęte tradycje gatunkowe zostały odrzucone, a zamiast nich pojawiła się nowa mitologia, bliższa mrocznym snom i ciemniejszej stronie życia.
Nowe wydanie „Czarnej Orchidei” zawiera zeszyty „Black Orchid” #1–3, a także wprowadzenie dziennikarza Mikala Gilmore`a oraz niepublikowane dotąd szkice, notatki i próbne teksty Neila Gaimana.
Porównaj ceny
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Mogą Cię zainteresować
Oceny
Książka na półkach
- 315
- 246
- 42
- 38
- 14
- 6
- 6
- 5
- 4
- 4
Cytaty
Lex Luthor: I, panno Arden... mogę się nieco spóźnić. Proszę zawiadomić operę, że wolałbym, by nie podnosili kurtyny do mojego przybycia.
OPINIE i DYSKUSJE
Moim pierwszym piątkowym komiksem została „Czarna orchidea” od mojego ulubionego autora Neila Gaimana. Muszę przyznać, że nie zachwycił mnie tak jak sądziłam.
Komiks może pochwalić się piękną i ciekawą kreską, dodatkowo bardzo lubię to, że kilka ważniejszych postaci ma dymki w innych kolorach co pozwala na łatwe rozeznanie się w aktualniej scenie. Pięknie wyglądają także kobiety-kwiaty.
Innym plusem jest ciekawe podejście do tematu komiksu superbohaterskiego. Gaiman całkowicie odrzuca i niszczy mit zawsze zwycięskiego herosa co było miłą odmianą.
Jednak.
Nie czułam się wciągnięta w fabułę. Los Susan jest fascynujący, ale jak dla mnie był podany nieco zbyt chaotycznie i pomimo silnego przekazu, że przemoc nie jest rozwiązaniem, mam wrażenie, że nie zrozumiałam tej historii. Nie przewracałam stron z szybko bijącym sercem, trochę się nawet nudziłam. Chociaż przyznaję, że jest kilka scen i cytatów, które naprawdę mnie poruszyły.
Ogólnie myślę, że komiks to taki średniaczek. Ani najgorszy ani najlepszy.
~Idris
Moim pierwszym piątkowym komiksem została „Czarna orchidea” od mojego ulubionego autora Neila Gaimana. Muszę przyznać, że nie zachwycił mnie tak jak sądziłam.
więcej Pokaż mimo toKomiks może pochwalić się piękną i ciekawą kreską, dodatkowo bardzo lubię to, że kilka ważniejszych postaci ma dymki w innych kolorach co pozwala na łatwe rozeznanie się w aktualniej scenie. Pięknie wyglądają także...
Komiks ten pierwotnie wydano w 1988 roku i wtedy robił prawdziwą furorę. Zresztą wspomina o tym, w przedmowie do tego albumu, dziennikarz Mikal Gilmore, który słowa te zapisał i opublikował pierwotnie w 1991 roku. Trzeba przyznać, ze są nadal aktualne, bo "Czarna Orchidea" jest komiksem nieco nietypowym. A raczej była jeszcze kilka lat temu, bowiem obecnie w komiksie superbohaterkism mamy sporo niekonwencjonalnych opowieści. Wystarczy wspomnieć "Vision" czy "Zło, które czynią ludzie". Nie mówiąc już o całej serii z Jesicą Jonnes. Jednak takie dzieła mogłyby nie powstać, gdyby Neil Gaiman nie zaczął łamać pewnych stereotypów.
Autor z miejsca odpala w kierunku czytelnika mocną petardę. W zasadzie wywala mu z artylerii okrętowej prosto w twarz mordując główną bohaterkę. Na dokładkę nie ma tutaj monologów czy innych pierdół. Nie. Sam antagonista stwierdza, ze czytał już sporo komiksów o bohaterach i tam zawsze oni uciekali, bo ich przeciwnik się z nimi bawił w przesłuchanie, zamykanie w piwnicy czy gadanie od rzeczy. On zamiast tego preferuje klasyczną kulkę w głowę, po czym to czyni ręką swego ochroniarza. Później tak dla pewności podpala naszą superbohaterkę i na końcu wysadza pół piętra w powietrze. Tak kończy żywot nasza postać, a raczej jeden z żywotów, o to aby się odrodzić.
I tutaj dostajemy kolejnym liściem w pysk, bo następuje kolejny nietypowy zwrot akcji. Po wysłuchaniu historii powstania naszej bohaterki, zrozumienia kim jest i jak działa, jej twórca ginie. Laboratorium zostaje zniszczone, a ona pozostaje niemal sama. A wszystko za sprawą osoby, która zachowała się zupełnie inaczej niż przewiduje to "standard" tego typu komiksów. Zatem Gaiman znów łamie zasady i robi to do samego końca. Gdy ktoś ma przeżyć - ginie. Ten kto ma umrzeć, zostaje cudem ocalony. Nic tutaj nie działa tak, jakby chcieli tego przeciętni odbiorcy tego typu komiksów.
Co jednak ważniejsze, ma to sens. Fabułą stoi na wysokim poziomie, sporo tutaj rozważań oraz poruszenia ważnych tematów społecznych czy moralnych. Nikt ani nic nie jest zbędne. Wszystko ma swoje miejsce w tej opowieści, która kończy się niestandardowo pozostawiając czytelnika na pewien czas z kotłującymi się myślami. Mnie osobiście "Czarna Orchidea" specjalnie nie zszokowała, ale też mam już na koncie przeczytanych wiele dzieł tego typu. Z drugiej strony jest to z pewnością ciekawy artefakt przeszłości. Swego rodzaju żywy dowód na to jak w ostatniej dekadzie XX wieku zmieniał się komiks w Ameryce i na całym świecie. Że nie jest to tylko medium dla dzieci i nastolatków, ale dojrzałych czytelników potrafiących wyciągać z tekstu oraz obrazu znacznie więcej niż przeciętny zjadacz chleba.
Komiks ten pierwotnie wydano w 1988 roku i wtedy robił prawdziwą furorę. Zresztą wspomina o tym, w przedmowie do tego albumu, dziennikarz Mikal Gilmore, który słowa te zapisał i opublikował pierwotnie w 1991 roku. Trzeba przyznać, ze są nadal aktualne, bo "Czarna Orchidea" jest komiksem nieco nietypowym. A raczej była jeszcze kilka lat temu, bowiem obecnie w komiksie...
więcej Pokaż mimo toWyzwanie LC kwiecień 2022 - książka z kwiatem na okładce lub w tytule
Moja znajomość uniwersum DC jest mizerna. Ot tyle, aby kojarzyć Batmana czy Potwora z bagien. To jednak wystarczyło. Choć niewątpliwie pewne niuanse mi umknęły bez zgrzytów śledziłam fabułę. Sama istota scenariusza, Czarna Orchidea, wymyka się schematom zemsty i kary. To było przyjemne zaskoczenie. Gorzej z tekstem, który miejscami jest po prostu płaski i nieprzekonywujący. Ale jakże to jest namalowane. Zjawiskowe, oniryczne w klimacie plansze, subtelne a sugestywne. Szczególnie urzekły mnie te minimalistyczne, zahaczające o abstrakcję. Czasem z żalem odwracałam stronę. Tylko te nieszczęsne kolorowe dymki były mi solą w oku.
Wyzwanie LC kwiecień 2022 - książka z kwiatem na okładce lub w tytule
więcej Pokaż mimo toMoja znajomość uniwersum DC jest mizerna. Ot tyle, aby kojarzyć Batmana czy Potwora z bagien. To jednak wystarczyło. Choć niewątpliwie pewne niuanse mi umknęły bez zgrzytów śledziłam fabułę. Sama istota scenariusza, Czarna Orchidea, wymyka się schematom zemsty i kary. To było przyjemne zaskoczenie. Gorzej...
Historia ciekawa, melodramatyczna. Nie do końca zrozumiałem przekaz tej historii. Pojawiło mi się tez sporo pytań po przeczytaniu. Warta przeczytania acz rysunki nie dla mnie. Nie lubię tak chaotycznej kreski (zreszta takiej samej jak w Azyl Arkham- ten sam rysownik) . Zastanawiam się czy chce ją zatrzymać…
Historia ciekawa, melodramatyczna. Nie do końca zrozumiałem przekaz tej historii. Pojawiło mi się tez sporo pytań po przeczytaniu. Warta przeczytania acz rysunki nie dla mnie. Nie lubię tak chaotycznej kreski (zreszta takiej samej jak w Azyl Arkham- ten sam rysownik) . Zastanawiam się czy chce ją zatrzymać…
Pokaż mimo toWszyscy wiemy, czym najczęściej jest komiks superbohaterski. To łatwo przyswajalna rozrywka, która zazwyczaj nie niesie ze sobą niczego bardziej ambitnego. Nie ma w tym niczego złego – tego chcą wydawcy, bo takie podejście przynosi im zyski, tego chcą też fani, którzy z kolei łakną większej ilości tego, co dobrze znają i lubią. Innowacje i nieszablonowe spojrzenie na tematykę niby nie są konieczne, ale czasami, gdy już się pojawią, potrafią zachwycić i dać gatunkowi prawdziwie artystyczny sznyt. Z takim właśnie przypadkiem mamy do czynienia przy „Czarnej Orchidei”.
Susan Linden nie ma pewności, kim właściwie jest. Została zamordowana, a później odrodziła się jako połączenie człowieka i rośliny, ale na dobrą sprawę nie jest ani jednym, ani drugim. Ma pewne wspomnienia na temat swojego przeszłego życia, ale czy faktycznie należą one do niej, czy raczej do kogoś innego? Podróż, w którą musi się udać, mająca przynieść odpowiedzi na nurtujące ją pytania, będzie jednak niezwykle wymagająca oraz bardzo niebezpieczna.
Fabuła „Czarnej Orchidei” obraca się wokół poszukiwania własnej tożsamości. Główna bohaterka nie jest człowiekiem, ale to naszemu gatunkowi jest chyba najbliższa. Choć powstała w laboratorium jako coś na kształt żywej rośliny, to targa nią wiele ludzkich emocji. Sama nie jest jednak pewna, czy taka identyfikacja jest właściwa. Na kolejnych kartach Gaiman w wiarygodny sposób portretuje uczucia protagonistki, pokazując przy tym, jak fundamentalną rzeczą dla istoty żyjącej jest samookreślenie. To klucz do akceptacji samego siebie i pojęcia celu własnej egzystencji. Tak, brzmi górnolotnie, ale tylko gdy się o tym pisze – w toku fabuły te zagadnienia wypadają niezwykle naturalnie, dając czytelnikowi ciekawy materiał do refleksji.
Choć Gaiman opiera „Czarną Orchideę” na komiksie superbohaterskim, to właściwie wykorzystuje tylko występujące w Uniwersum DC postacie, oferując nam opowieść innego typu niż tradycyjna czarno-biała relacja między herosem a złoczyńcą. Znamienny jest przy okazji fakt, że choć na kolejnych kartach pojawiaj się Poison Ivy, Mad Hatter, Batman czy też Lex Luthor, to daleko im do sztampy, z jaką często są przedstawiani. Autor świetnie wpasował ich w oniryczny charakter opowieści, skutecznie starając się wyjść poza schematy, do jakich przyzwyczajeni byli w 1988 roku czytelnicy kupujący zeszyty wydawane przez DC Comics. Owszem niektóre z wykorzystanych przez Gaimana eksponatów są charakterystyczne dla opowieści trykociarskiej, ale w rzeczywistości służą czemu innemu i w toku fabuły dobrze widać taki stan rzeczy.
Podobać się może sposób, w jaki scenarzysta podchodzi do tej opowieści. Już na samym początku, zgodnie z zasadą wyznawaną przez Alfreda Hitchcocka, następuje trzęsienie ziemi, bo jak inaczej nazwać scenę, w której tytułowa bohaterka ginie? Zapewniam przy okazji – to żaden spoiler, ale fundament całej fabuły. Później jest równie ciekawie, choć już mniej dramatycznie. Gaiman zwraca też uwagę na motywy ekologiczne, sama Czarna Orchidea nawiązuje zresztą w znacznym stopniu do postaci Aleca Hollanda w momencie, kiedy ten stał się już Potworem z bagien. Czyli robi się Moore’owsko? Tak, ten trop będzie jak najbardziej słuszny. Duch „Sagi o Potworze z bagien” jest tu wyraźnie wyczuwalny, choć Gaiman nie kopiuje poszczególnych rozwiązań, tylko inspiruje się niektórymi motywami, dając nam ostatecznie fabułę w swoim stylu, mieszając motywy oniryczne i ekologiczne z obrazami przemocy oraz doprawiając wszystko dramatem, w którym na pierwszym planie stoją bohaterowie i ich przeżycia. Nic nie jest tu takie, jakie się wydaje na pierwszy rzut oka, a nad wszystkim unosi się intrygująca mgiełka tajemnicy.
Rysunki są w tym albumie wspaniałe. Dave McKean, najbardziej znany chyba z fenomenalnych prac do „Azylu Arkham”, już na wysokości tego punktu swojego portfolio rysował prawdziwie wybornie. Realizm i mrok to cechy charakterystyczne kolejnych kadrów, a niektórym większym ilustracjom bliżej do dzieła sztuki niż do komiksowej grafiki w klasycznym ujęciu tego terminu. Kolejne strony przewraca się z autentycznym zachwytem, a po skończonej lekturze pozostaje tylko żałować, że McKean nie został etatowym rysownikiem flagowej serii autorstwa Gaimana, czyli „Sandmana”.
Jakkolwiek raczej nikt nie powie, że omawiany komiks jest szczytowym osiągnięciem Neila Gaimana, to już na tym (jeszcze dość wczesnym) etapie twórczości Brytyjczyka widać było, w jakim stylu chce on pisać. Zabawa konwencją, kreatywność, cytaty z dzieł popkultury – to wszystko już wówczas tworzyło naprawdę świetnej jakości mieszankę, w której poszczególne proporcje były dobrane z dużym wyczuciem. I choć największe sukcesy Gaimana miały dopiero nadejść, to już „Czarna Orchidea” pokazała jego twórczy potencjał, jest bowiem komiksem bezsprzecznie wartym poznania.
Recenzja do przeczytania także na moim blogu - https://zlapany.blogspot.com/2021/05/czarna-orchidea-recenzja.html
oraz na facebookowym profilu serwisu Szortal. Wpis z 26. 04. 2021 - https://www.facebook.com/Szortal/posts/4270118609677500
Wszyscy wiemy, czym najczęściej jest komiks superbohaterski. To łatwo przyswajalna rozrywka, która zazwyczaj nie niesie ze sobą niczego bardziej ambitnego. Nie ma w tym niczego złego – tego chcą wydawcy, bo takie podejście przynosi im zyski, tego chcą też fani, którzy z kolei łakną większej ilości tego, co dobrze znają i lubią. Innowacje i nieszablonowe spojrzenie na...
więcej Pokaż mimo toPiękna i całkiem udana próba romansu prawdziwego arthouse i definicją mainstreamu - DC. Kilku elementów mogłoby nie być, kilka można by dodać, ale jestem usatysfakcjonowany.
Piękna i całkiem udana próba romansu prawdziwego arthouse i definicją mainstreamu - DC. Kilku elementów mogłoby nie być, kilka można by dodać, ale jestem usatysfakcjonowany.
Pokaż mimo toNie przypadła mi do gustu ta kreska 🙈
Nie przypadła mi do gustu ta kreska 🙈
Pokaż mimo toCałkiem fajne, przeczytałam żeby spróbować komiksu, ale stwierdzam że chyba to nie moja bajka - nie książka, nie film, coś pomiędzy, biorące z każdego z tych dwu ograniczenie formy. Ale obrazki malowane ładne.
Całkiem fajne, przeczytałam żeby spróbować komiksu, ale stwierdzam że chyba to nie moja bajka - nie książka, nie film, coś pomiędzy, biorące z każdego z tych dwu ograniczenie formy. Ale obrazki malowane ładne.
Pokaż mimo toOcena zawyżona za piękno obrazu.
Ocena zawyżona za piękno obrazu.
Pokaż mimo toBardzo ładne rysunki, fabuła trochę... klimat ciekawy, ale ciężko mi załapać wszystko
Bardzo ładne rysunki, fabuła trochę... klimat ciekawy, ale ciężko mi załapać wszystko
Pokaż mimo to