The Barrowfields

Okładka książki The Barrowfields Phillip Lewis
Okładka książki The Barrowfields
Phillip Lewis Wydawnictwo: Sceptre literatura piękna
348 str. 5 godz. 48 min.
Kategoria:
literatura piękna
Wydawnictwo:
Sceptre
Data wydania:
2017-03-06
Data 1. wydania:
2017-03-06
Liczba stron:
348
Czas czytania
5 godz. 48 min.
Język:
angielski
ISBN:
9781473636842
Średnia ocen

9,0 9,0 / 10

Oceń książkę
i
Dodaj do biblioteczki

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Ładowanie Szukamy ofert...

Patronaty LC

Książki autora

Mogą Cię zainteresować

Oceny

Średnia ocen
9,0 / 10
1 ocen
Twoja ocena
0 / 10

OPINIE i DYSKUSJE

Sortuj:
avatar
690
660

Na półkach: ,

Nie była to łatwa lektura, może dlatego, że z kart tych powieści bije smutkiem, refleksją do spojrzenia na własne życie. Powieść niezwykle dojrzała, skierowana do czytelnika, który z perspektywy przeżytych lat potrafi wspomnieniami sięgnąć do czasów odległego dzieciństwa.

Autor zabiera nas w góry Karoliny Północnej, do miejsca mrocznego i otoczonego legendą, do domu, który kiedyś należał do pewnego bogatego Amerykanina. Poznajemy losy trzech pokoleń związanym właśnie, z tym miejscem, z tą ziemią przeklętą. To historia dziadków, rodziców Henryka, jego samego, oraz losu jego młodszej siostry. Henry jest głównym bohaterem a zarazem narratorem tej gawędziarskiej opowieści o życiu. Wielowątkowość dotyczy przedstawicieli rodu Aster, losu ich członków i ziemi, od której tak trudno się uwolnić. Przy czym główny wątek skupia się na życiu Henry’ego i jego ojca pisarza Heltona. Porusza do głębi dramat tej rodziny, śmierć niepełnosprawnej najmłodszej siostry Henry’ego i Threnody. Każdy z członków rodziny radzi sobie sam na swój sposób ze śmiercią dziecka. Podczas czytania ma się wrażenie, że zaraz ma się coś wydarzyć, coś ważnego, coś co przyśpieszy powolne tempo powieści. Nic takiego nie ma tu miejsca, chwilami można odczuć znużenie, zdziwienie, ale i zaskoczenie, że tak wyważone tempo akcji pozwala nam dogłębniej poznać postać Henry'ego. Jako chłopca, jako starszego braciszka, dorastającego mężczyznę pragnącego związku z tajemniczą Story, która z kolei pragnie rozwiązać zagadkę swoich narodzin.
Dużo tutaj literackiej dyskusji, pojedynku z cytatami. Wyobraźnię porusza obraz publicznego palenia książek i ich ocalenie. Aż cisną się na usta słowa tak dobrze nam przecież znane: „Tam, gdzie pali się książki, na końcu także ludzi palić będą”.
Zachęcam do wciągnięcia tej pozycji na swoją listę książek do przeczytania w bieżącym roku, choć zdaję sobie sprawę, że nie jest to książka dla każdego z nas.

Nie była to łatwa lektura, może dlatego, że z kart tych powieści bije smutkiem, refleksją do spojrzenia na własne życie. Powieść niezwykle dojrzała, skierowana do czytelnika, który z perspektywy przeżytych lat potrafi wspomnieniami sięgnąć do czasów odległego dzieciństwa.

Autor zabiera nas w góry Karoliny Północnej, do miejsca mrocznego i otoczonego legendą, do domu,...

więcej Pokaż mimo to

avatar
172
100

Na półkach: ,

Nie płaczę przy czytaniu. Tym razem jednak byłam bliska łez. Z emocji zgryzłam usta. Raz rzuciłam książką w kąt. Nie mogłam się pogodzić z tym, co spotkało jednego z bohaterów. Powieść doczytywałam przed snem. Noc po niej była ciężka. Potem od rana znowu myślałam o Old Buckram, Henrym, jego ojcu, siostrze, matce… I tak przez wiele kolejnych godzin. „Ziemia przeklęta” długo po zakończeniu lektury nie dawała mi spokoju i nawet dzisiaj, chociaż dałam sobie kilka dni na przemyślenie tej książki, nie jestem w stanie podejść do niej na chłodno. Dawno żadna powieść tak mną nie poruszyła. Być może wciąż pozostaję pod jej wpływem i kiedyś dam jej inną ocenę, ale w tej chwili, w tym momencie życia, w którym się znajduję, z tym doświadczeniem czytelniczym, jakie posiadam, daję „Ziemi przeklętej” Phillipa Lewisa ocenę 5/5.

Henry Aster prowadzi czytelnika przez życie swojej rodziny – począwszy od dziadków, poświęcając następnie wiele uwagi ojcu – pisarzowi, którego twórczej pracy podporządkowane było całe istnienie jego żony i dzieci, starając się wyjaśnić także, co i w jaki sposób zmusiło go najpierw do opuszczenia Old Buckram, potem do powrotu do niego. Kilkupokoleniowa saga jest po prostu fascynująca i muszę przyznać, że jako osoba, która nie gustuje w powieściach obyczajowych, w „Ziemi przeklętej” się po prostu zakochałam.

Wbrew moim oczekiwaniom „Ziemia przeklęta” nie opowiada o trudach twórczych niespełnionego pisarza. Ona opowiada o tym, jak bardzo decyzje jednego człowieka oddziałują na innych – szczególnie w gronie rodzinnym. Wątek ojca mimo wszystko porywa, co zrozumieją przede wszystkim niespełnieni pisarze, marzący o chwale i sławie równej przynajmniej Poego. Ważne jest jednak nie to, jak człowiek męczy się z niemocą twórczą, a to, jak jego alkoholizm i poczucie mentalnej wyższości nad innymi oddziałuje na najbliższą mu rodzinę. Poza tym Lewis ciągle gra na uczuciach czytelnika, nie bojąc się przy tym mówić o rzeczach wstydliwych, braku zaufania, rodzicielskich porażkach czy świadomym sprawianiu bliskim zawodu.

„Wyczułem instynktownie, że istniała taka jej część, do której nigdy bym nie mógł dotrzeć – do której nie pozwoliłaby dotrzeć ani mnie, ani komukolwiek innemu. Nigdy całkowicie by mnie do siebie nie dopuściła. […] W miarę jak zacząłem ją lepiej poznawać, coraz częściej dostrzegałem wymowny smutek, który pojawiał się w jej oczach w tych spokojnych chwilach, gdy była przekonana, że ani ja, ani świat nie spoglądamy w jej stronę”.

To, co w pierwszej kolejności mnie zainteresowało, kiedy usłyszałam o „Ziemi przeklętej”, czyli wielki dom ze szkła i metalu, osadzony na wzgórzu, górujący nad miasteczkiem, nie jest w całej historii najważniejszy, co sugerowały materiały promocyjne. Owszem, dom jest ważnym miejscem części akcji, ale nie determinuje wydarzeń tak bardzo, jak się spodziewałam. W książce Lewisa to ludzie są odpowiedzialni za ludzkie nieszczęścia, nie żadne nadprzyrodzone siły, których przez pół powieści oczekiwałam, a których w końcu się nie doczekałam (i bardzo dobrze, bo coś mi mówi, że gdyby się pojawiły, to całkowicie zniszczyłyby opowieść. Swoją drogą, przez pewien czas powieść Lewisa przywodziła mi na myśl „Przebudzenie” Stephena Kinga, przede wszystkim ze względu na język i sposób narracji, tam jednak wątek nadprzyrodzonych sił jest silnie zarysowany).

Siłą „Ziemi przeklętej” są emocje. Czyste, prawdziwe, tak realne, że niemal niemożliwe do zniesienia. Całkowicie zgadzam się ze słowami Natalii Szostak, która recenzowała tę powieść na łamach „Gazety Wyborczej” – czytanie tej książki po prostu boli. Myślę, że jest to w dużej mierze zasługa tego, że są one surowe, bez zbytnich uniesień. Sami zobaczcie:

„Rok wcześniej ich sąsiedzi mieszkający po drugiej stronie wzgórza zginęli z rąk własnego syna. Był w wieku Eleonore – ten chłopak, który to zrobił – i był przykładnym dzieckiem, dopóki pewnego sierpniowego poranka po śniadaniu nie poszedł do szopy po siekierę. Poza zabiciu ich siedział przez chwilę w nowo odnalezionej ciszy i spokoju, a potem zadzwonił na policję, żeby zgłosić popełnienie przestępstwa. Gdy go zapytano, dlaczego to zrobił, odpowiedział: Nie potrafiłem już znieść ich sarkazmu”.

Trudno uwierzyć w to, że „Ziemia przeklęta” jest literackim debiutem Phillipa Lewisa. Jedno jest pewne – takiego festiwalu emocji dawno nie przeżyłam przy żadnej książce. Polecam!

Nie płaczę przy czytaniu. Tym razem jednak byłam bliska łez. Z emocji zgryzłam usta. Raz rzuciłam książką w kąt. Nie mogłam się pogodzić z tym, co spotkało jednego z bohaterów. Powieść doczytywałam przed snem. Noc po niej była ciężka. Potem od rana znowu myślałam o Old Buckram, Henrym, jego ojcu, siostrze, matce… I tak przez wiele kolejnych godzin. „Ziemia przeklęta” długo...

więcej Pokaż mimo to

avatar
980
583

Na półkach:

Debiut, ale jaki dojrzały. Co będzie dalej?...

Debiut, ale jaki dojrzały. Co będzie dalej?...

Pokaż mimo to

avatar
761
754

Na półkach: ,

Choć to moje pierwsze spotkanie z Phillipem Lewisem to przyznaję, że sięgnę jeszcze po jego twórczość.
Książka szczególna, nastrojowa, mroczna, uczuciowa i bez jakiś wielkich fajerwerków, ale na długo pozostanie w pamięci.
Autor wręcz w perfekcyjny sposób wciąga nas w swoją historię. Prowadzi za rękę. Odsłania kolejne elementy układanki aby skusić nas do przekładania kolejnych stron książki.
Duży plus za klimat książki.

Choć to moje pierwsze spotkanie z Phillipem Lewisem to przyznaję, że sięgnę jeszcze po jego twórczość.
Książka szczególna, nastrojowa, mroczna, uczuciowa i bez jakiś wielkich fajerwerków, ale na długo pozostanie w pamięci.
Autor wręcz w perfekcyjny sposób wciąga nas w swoją historię. Prowadzi za rękę. Odsłania kolejne elementy układanki aby skusić nas do przekładania...

więcej Pokaż mimo to

avatar
1275
176

Na półkach:

Ziemia przeklęta" Phillipa Lewisa to bardzo ładna książka. W sumie oczekiwania miałam większe więc jakieś rozczarowanie jest, ale myślę że warto ją polecić bo każdy przecież odbierze ją inaczej.
Historia dotyczy losów pewnej rodziny, na przestrzeni życia trzech pokoleń z tym że autor skupia się na najmłodszym bohaterze, na jego relacjach z ojcem. Głównym motywem wokół którego koncentruje się ta opowieść jest dojrzewanie, przynależność do ludzi i miejsc, potrzeba powrotu do korzeni aby skonfrontować swoje życiowe wybory. Zamykanie pewnych etapow na które duży wpływ miały przeżycia z dzieciństwa. Autor na przykładzie jednego bohatera pokazuje różne oblicza trudnej miłości. Miłość do rodziców, do kobiety czy do rodzeństwa. Akcja dzieje się głównie w drugiej połowie ubiegłego wieku, w małym amerykańskim miasteczku leżącym u podnóża gór. Jest bardzo klimatycznie, zwłaszcza że dość dużo dzieje się w mrocznym, tajemniczym domu z którym wiąże się pewna makabryczna historia. Dodając do tego wielką miłość do książek, ogromną bibliotekę pełną rzadkich egzemplarzy i ekscentrycznego ojca- pisarza mamy zachęcający początek. Zdecydowanie pierwsze części powieści robią ogromny apetyt na fascynującą historię, ale w miarę czytania ja przynajmniej otrzymałam już tylko opowieść ładną. Zabrakło mi w niej jakiejś głębi tych emocji, które usiłował przedstawić autor.
Nie mam jednak poczucia straconego czasu i książkę będę wspominać bardzo dobrze .Przede wszystkim dlatego że Lewis potrafił tę historię opowiedzieć pięknie. Styl, sposób prowadzenia narracji jest ogromnym atutem tej książki. Do tego urokliwe opisy miejsc, mnóstwo ładnych literacko fragmentów i ogólny klimat daje niezłą całość. Zważywszy na to, że to debiut ocena wypada dobrze. Czegoś jednak zdecydowanie zabrakło, zarówno w sferze emocjonalnej jak i w samej treści. Końcówka była dla mnie trochę nijaka zwłaszcza w zestawieniu ze świetnym początkiem. Jestem ciekawa kolejnych książek tego autora bo bardzo podobał mi się jego styl .Polecam

Ziemia przeklęta" Phillipa Lewisa to bardzo ładna książka. W sumie oczekiwania miałam większe więc jakieś rozczarowanie jest, ale myślę że warto ją polecić bo każdy przecież odbierze ją inaczej.
Historia dotyczy losów pewnej rodziny, na przestrzeni życia trzech pokoleń z tym że autor skupia się na najmłodszym bohaterze, na jego relacjach z ojcem. Głównym motywem wokół...

więcej Pokaż mimo to

avatar
698
38

Na półkach:

Pierwszą część Ziemi przeklętej czyta się na wdechu. Cały czas czekając na rozwój wydarzeń, wyjaśnienie dlaczego autor nazwał miasteczko w Appalachach ziemią przeklętą. Zalążek odpowiedzi na to nurtujące czytelnika pytanie, pojawia się gdy główny bohater powieści, opowiada o losach budowniczego i pierwszego mieszkańca Sępiego Domu.

Phillip Lewis nie poszedł jednak za ciosem, odkładając temat na bok. Skupia się natomiast na ojcu głównego bohatera, jego relacjach z rodzicami, żoną, dziećmi i sąsiadami. Są to postacie świetnie napisane, szczególnie zdziwaczała, stara panna z sąsiedztwa, ubierająca kota w sukienki, i obłudny, nawiedzony pastor. Dodają smaku tej mało wyrazistej, ale bardzo klimatycznej prozie. Pozwalają też czytać powieść z przekonaniem, że za stronę lub dwie, po kolejnym rozdziale, coś się wykluje z tego kokonu. Niestety, jak to często bywa, nadzieja okazuje się być płonną.

W kolejnej części, gdy główny bohater dorasta i wyjeżdża na studia, powieść gwałtownie wyhamowuje, niepowtarzalny klimat gdzieś znika bezpowrotnie. Czytamy o problemach finansowych wchodzącego w dorosłe życie młodego mężczyzny, o typowo studenckich imprezach i wybrykach, pseudo inteligenckich dysputach. Niemal jak w dzienniku dosyć przeciętnego, nudnego człowieka, który skrupulatnie relacjonuje co, ile, z kim i gdzie wypił. Brak w tym wiarygodności, a nowi bohaterowie są jednowymiarowi. Również wątek uczuciowy, który jest, ale jakby go nie było, nie przekonuje. Henry i Story praktycznie się nie znają. Przez kilka lat studiów widywali się jedynie w przelocie, a bliższe kontakty udało im się nawiązać może ze dwa razy, niewystarczająco jednak, by powstała między nimi zażyłość, bliskość jaką później obserwujemy. Można mówić tu o chemii, ale to tylko namiętność, nie prawdziwe uczucia.

Ziemia przeklęta jest przykładem tego, jak można zepsuć nawet najlepszą historię. Phillip Lewis miał kilka świetnych pomysłów, na wątki, które mogły udźwignąć historię Henry’ego i jego rodziny. Aż się prosiło, by pociągnąć dalej wątek pastora i jego niechęci do ojca Henry’ego. Kilka genialnych wręcz scen, jak ta z paleniem książki Faulknera, pogrzebem kota, czy literackim pojedynkiem na końcu książki, po tym jak Lewis wplótł je w fabułę, przepadły w zalewie nijakiej pisaniny.

Powieści brak głębi. Autor wyraźnie chciał coś przekazać czytelnikom, pisząc o twórczej niemocy i jej wpływie na życie twórcy, o braku zrozumienia wśród bliskich, kajdanach, jakimi często okazują się być relacje z nimi. Trudno jednak odnaleźć w tym jakieś konkretne przesłanie. To prawdziwe przekleństwo często towarzyszące pisarzom. Tak wiele myśli, uczuć, spostrzeżeń, które che się przekazać, bez umiejętności przelania tego na papier, tak by miało to sens.

Recenzja opublikowana na blogu www.oczytanyfacet.pl: http://www.oczytanyfacet.pl/phillip-lewis-ziemia-przekleta/

Pierwszą część Ziemi przeklętej czyta się na wdechu. Cały czas czekając na rozwój wydarzeń, wyjaśnienie dlaczego autor nazwał miasteczko w Appalachach ziemią przeklętą. Zalążek odpowiedzi na to nurtujące czytelnika pytanie, pojawia się gdy główny bohater powieści, opowiada o losach budowniczego i pierwszego mieszkańca Sępiego Domu.

Phillip Lewis nie poszedł jednak za...

więcej Pokaż mimo to

avatar
751
468

Na półkach:

http://portafortunas.pl/recenzja-ziemia-przekleta-philip-lewis/

http://portafortunas.pl/recenzja-ziemia-przekleta-philip-lewis/

Pokaż mimo to

avatar
332
109

Na półkach: ,

Długo zastanawiałam się jak opowiedzieć o tej książce, nie odbierając żadnej esencji ze słów, które w niej padły. Właściwie to chciałam Cię ostrzec: to jedna z tych książek, które rozszarpują serce, mielą je i wypluwają resztki, które z niego pozostały. Twoja w tym głowa, aby je na nowo poskładać. Zaznaczam na NOWO, bo nic już nigdy nie będzie takie samo. Możesz się łudzić do ostatnich stron, a potem i tak zdusi Cię rzeczywistość. To nie zabawa, to prawdziwe życie, Czytelniku. Mimo że mówimy tutaj o książce.

Może to złe, co zrobię, ale muszę to powiedzieć.

Kiedy myślę o książce „Ziemia przeklęta” przed moimi oczami pojawia się chłopiec, który stoi przed wysoką biblioteczką i z wyraźnym trudem sięga po książkę, która zdaje się być poza jego zasięgiem. W pokoju panuje półmrok i mogłoby się wydawać, że to w istocie królestwo ciszy, ale to nie ta historia. W tle skrzypi Vial… Tak, w głowie tli mi się obraz okładki mojej ukochanej książki „Wyznaję” Jauma Cabré. I powtórzę to jeszcze raz – może to złe, co zrobię, ale muszę to powiedzieć: tak bardzo te dwie książki się dopełniają i jednocześnie tak wyraźnie przypominają o sobie. Gdybym przeczytała po raz kolejny „Wyznaję”, moje serce domagałoby się „Ziemi przeklętej” i odwrotnie. I nie wiem czy powodem tego jest to, że obydwie powieści skradły mi serce, zmieniając bieg mojego życia bezpowrotnie czy zwyczajnie mają ze sobą więcej wspólnego tak, nazwijmy to, literacko.

W każdej z nich potykamy się o wątek trudnego dzieciństwa, uściślając – trudnej relacji między ojcem, a synem. Temat rzeka, temat chorobliwie trudny, niemal brutalny można by rzec, gdyż tak trudno znieść to cierpkie tłumienie emocji, tak bardzo charakterystyczne dla mężczyzn. I tak otacza nas cisza i spokój, a w sercu łomot. Aż chce się krzyczeć, ale potem przychodzi kropka i wszystko znika.

Absolutnie nie sugeruję, że występujący w roli debiutanta Phillip Lewis chociażby inspirował się powieścią Jauma Cabré, bo tego nie wiem, ale trzeba przyznać, że ci dwaj mają dużo do powiedzenia światu. Historie oczywiście rozbiegają się: Lewis snuje się wokół tematu literatury oraz niemocy pisarza, którym dzielnie chciał stać się jego ojciec, a Cabré oscyluje wokół muzyki, która jest nią do bólu przesiąknięta i nasycona zatwardziałością ojca.

„Ziemia przeklęta” nie kusi opisem, wręcz zniechęca, spłyca to, wszystko co dojrzałam w jej wnętrzu, ale widzę to dopiero teraz. Nie opowiem nic o fabule, nie tym razem. Wszystkie te wydarzenia są zaledwie tłem tego, co się dzieję w umysłach bohaterów. Uważam, że należy przeżyć to samemu, czytając między wierszami.

Zdarzyło mi się zetknąć z opiniami nieco ujmującym wysokiej wartości zakończeniu powieści. W istocie, w obliczu takiego nagromadzenia emocji, ostatnie strony mogą nieco obniżać ich amplitudę. Ale patrząc na całe lico powieści, odnoszę wrażenie, że pozostawiają w niepewności, a ostatnie zdanie zrywa z nóg, dlatego twierdzę, że mnie ono porwało.

Nie mam pojęcia jakimi słowami zakończyć moją myśl, obawiam się, że zabrakło mi słów. Chyba zrobi to za mnie Phillip Lewis. Dlatego też zacytuję fragment, który najtrafniej określa klimat panujący w „Ziemi przeklętej”, jednocześnie ukazując niezwykłą moc językową autora:

„Jest smutek w Old Buckram. Bezbarwność, która żyje w dalekich północno-zachodnich górach. Jest bezruch, jakiego nie doznałem w żadnym miejscu na świecie. Zawsze tam jest, czając się tuż za fasadą zgiełku i tumultu dnia. A jednak bezruch ten nie niesie ze sobą pocieszenia. Nie jest to senny spokój, który ogarnia świat, gdy ziemia odwraca się od słońca i wszystko, co żywe, znajduje schronienie i ciepło, i sen. Nie, to jest bezruch niepokoju. Przerażająca cisza nicości i samotności. (…)

Jesteś sam w tym miejscu. Każdy, kto przeżył tu więcej niż jedną zimę, wie o tym aż za dobrze. Nie mam pojęcia, dlaczego w ogóle tu wróciłem. Chyba człowiek nigdy nie może tak do końca opuścić danego miejsca.”

Z rozdartym sercem, polecam.

Madame Booklet

https://madamebooklet.wixsite.com/madamebooklet/single-post/2018/02/28/%E2%80%9EZiemia-przekl%C4%99ta%E2%80%9D-Philip-Lewis

Długo zastanawiałam się jak opowiedzieć o tej książce, nie odbierając żadnej esencji ze słów, które w niej padły. Właściwie to chciałam Cię ostrzec: to jedna z tych książek, które rozszarpują serce, mielą je i wypluwają resztki, które z niego pozostały. Twoja w tym głowa, aby je na nowo poskładać. Zaznaczam na NOWO, bo nic już nigdy nie będzie takie samo. Możesz się łudzić...

więcej Pokaż mimo to

avatar
4665
3433

Na półkach: , ,

Oby wszystkie literackie debiuty były tak udane jak "Ziemia przeklęta" Phillipa Lewisa!

Przyznam, że sięgnęłam po tę powieść z dystansem, gdyż obawiałam się czytelniczego rozczarowania - już nieraz przekonałam się, że wielka kampania reklamowa nie zawsze idzie w parze z faktyczną wartością książki. Tym razem jednak okazało się, że moje obawy były bezpodstawne, z czego bardzo się ucieszyłam.

"Ziemia przeklęta" kontynuuje najlepsze tradycje amerykańskiej prozy - to opowieść dopracowana, głęboka, intrygująca i zaskakująca na różnych etapach lektury (niektórzy twierdzą, że zakończenie rozczarowuje, dla mnie jednak to jeden z najmocniejszych walorów całości).

Interesująco i barwnie ukazane są losy trzech pokoleń bohaterów związanych z tytułowym miejscem, którym jest mała miejscowość w Appalachach.
Szczególnie fascynującą przestrzenią okazuje się dziwaczny dom, wybudowany przez pewnego bogacza i otoczony mroczną legendą. To tu właśnie spędza część życia ojciec głównego bohatera, tu również on sam żyje aż do czasu, gdy wyjeżdża na studia.
Chęć odcięcia się od korzeni okazuje się trudniejsza niż mogłoby się wydawać. I ten właśnie problem stanowi jedną z najważniejszych osi fabuły.

Phillip Collins potrafi wspaniale opowiadać, jego gawędziarski talent na pewno decyduje o sile "Ziemi przeklętej", którą pochłania się jednym tchem.
Właściwie każda postać ma tu swoją mniejszą lub większą historię, wyjątkiem nie jest nawet psi bohater, którego zachowania rozbrajają i sprawiają, że także w dramatycznych okolicznościach na twarzy czytelnika gości uśmiech.

Plusem na pewno też jest kunsztowny i barwny język, świetnie współgrający z treścią i klimatem.

I jeszcze jedna zaleta w postaci licznych literackich odniesień i kulturowych kontekstów - dla moli książkowych to prawdziwa gratka i gra, w której chce się uczestniczyć od początku do końca!
Ja pławiłam się w niej w rozpustny sposób:)

Polecam przede wszystkim miłośnikom niebanalnych, wielowątkowych i zaskakujących opowieści, w których klastyczne tradycje łączą się z nowoczesnością.

Oby wszystkie literackie debiuty były tak udane jak "Ziemia przeklęta" Phillipa Lewisa!

Przyznam, że sięgnęłam po tę powieść z dystansem, gdyż obawiałam się czytelniczego rozczarowania - już nieraz przekonałam się, że wielka kampania reklamowa nie zawsze idzie w parze z faktyczną wartością książki. Tym razem jednak okazało się, że moje obawy były bezpodstawne, z czego...

więcej Pokaż mimo to

avatar
931
458

Na półkach: , ,

Powieść chwytająca za serce, ujmująca stylem i fabułą.
Książka, której się nie czyta a raczej delektuje każdym słowem, zdaniem po zdaniu.
Niezwykle subtelna i urokliwa, choć bywa i mroczna.
Pełna liryzmu i wewnętrznych napięć, których autor nie szczędził też i swoim bohaterom.
Piękna powieść dla duszy.
POLECAM!!!

Powieść chwytająca za serce, ujmująca stylem i fabułą.
Książka, której się nie czyta a raczej delektuje każdym słowem, zdaniem po zdaniu.
Niezwykle subtelna i urokliwa, choć bywa i mroczna.
Pełna liryzmu i wewnętrznych napięć, których autor nie szczędził też i swoim bohaterom.
Piękna powieść dla duszy.
POLECAM!!!

Pokaż mimo to

Książka na półkach

  • Chcę przeczytać
    259
  • Przeczytane
    100
  • Posiadam
    20
  • 2018
    12
  • Ulubione
    5
  • Legimi
    3
  • Ebooki
    3
  • Legimi
    3
  • Chcę w prezencie
    2
  • E-booki
    2

Cytaty

Więcej
Phillip Lewis Ziemia przeklęta Zobacz więcej
Phillip Lewis Ziemia przeklęta Zobacz więcej
Phillip Lewis Ziemia przeklęta Zobacz więcej
Więcej

Podobne książki

Przeczytaj także