rozwińzwiń

Ania z Zielonego Wzgórza (5 tomów w jednym)

Okładka książki Ania z Zielonego Wzgórza (5 tomów w jednym) Lucy Maud Montgomery
Okładka książki Ania z Zielonego Wzgórza (5 tomów w jednym)
Lucy Maud Montgomery Wydawnictwo: Bellona Cykl: Ania z Zielonego Wzgórza (tom 1-5) literatura młodzieżowa
1000 str. 16 godz. 40 min.
Kategoria:
literatura młodzieżowa
Cykl:
Ania z Zielonego Wzgórza (tom 1-5)
Tytuł oryginału:
Anne of Green Gables
Wydawnictwo:
Bellona
Data wydania:
2016-01-01
Data 1. wyd. pol.:
2016-01-01
Liczba stron:
1000
Czas czytania
16 godz. 40 min.
Język:
polski
ISBN:
9788311143661
Tagi:
klasyka literatury młodzieżowej
Średnia ocen

8,2 8,2 / 10

Oceń książkę
i
Dodaj do biblioteczki

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Ładowanie Szukamy ofert...

Patronaty LC

Książki autora

Mogą Cię zainteresować

Oceny

Średnia ocen
8,2 / 10
281 ocen
Twoja ocena
0 / 10

OPINIE i DYSKUSJE

Sortuj:
avatar
33
21

Na półkach:

Poetycka. Prosta. Wzruszająca. Zabawna. Dla wszystkich pokoleń.

Poetycka. Prosta. Wzruszająca. Zabawna. Dla wszystkich pokoleń.

Pokaż mimo to

avatar
50
17

Na półkach:

Super

Super

Pokaż mimo to

avatar
274
126

Na półkach:

Jedna z moich ulubionych książek z dzieciństwa. Kształci i bawi.

Jedna z moich ulubionych książek z dzieciństwa. Kształci i bawi.

Pokaż mimo to

avatar
60
5

Na półkach:

Książka opowiada o tym jak dziecko zamienią się w nloda kobietę. O całej jej pracy nad szlifowaniem swojej osobowości.

Książka opowiada o tym jak dziecko zamienią się w nloda kobietę. O całej jej pracy nad szlifowaniem swojej osobowości.

Pokaż mimo to

avatar
50
19

Na półkach:

Klasyk, świetna książka, przywraca wspomnienia

Klasyk, świetna książka, przywraca wspomnienia

Pokaż mimo to

avatar
3798
3739

Na półkach:

Klasyka, klasyki, nastrajająca optymistycznie, jednocześnie bliska życiu, codzienności, zwyczajnych emocji.

Klasyka, klasyki, nastrajająca optymistycznie, jednocześnie bliska życiu, codzienności, zwyczajnych emocji.

Pokaż mimo to

avatar
186
9

Na półkach:

Ukochana książka, ciekawe osobowości, dynamika postaci-nic dodać, nic ująć!

Ukochana książka, ciekawe osobowości, dynamika postaci-nic dodać, nic ująć!

Pokaż mimo to

avatar
74
49

Na półkach:

Jedna z moich ulubionych lektur szkolnych, ekranizacje z Megan Follows także udane, opowieść o trudnych początkach i szczęśliwym zakończeniu.

Jedna z moich ulubionych lektur szkolnych, ekranizacje z Megan Follows także udane, opowieść o trudnych początkach i szczęśliwym zakończeniu.

Pokaż mimo to

avatar
205
166

Na półkach:

W końcu, po 4 długich dniach i 996 stronach, wynurzam głowę z tej beczki pełnej miodu i na świeżo, piszę tę recenzję – opinię o książce, która dla niektóych kobiet jest „książką życia”, dla większości jest bardzo ważna, a dla wszystkich jest po prostu klasyką, którą warto znać. A mowa tu, oczywiście, o Ani z Zielonego Wzgórza. A właściwie pisać będę nie o jednej, a o pięciu książkach, które znalazły się w tym przecudnym, zbiorczym wydaniu Bellony, czyli:
1. Ania z Zielonego Wzgórza.
2. Ania z Avonlea.
3. Ania na uniwersytecie.
4. Ania z Szumiacych Topoli.
5. Wymarzony dom Ani.
Nie znałam wcześniej tej historii, tyle o ile z popkultury, filmów i seriali, które gdzieś tam się przez moje życie przewinęły, no i oczywiście z lektury w szkole, ale z tamtego czytania jej zapamiętałam tylko farbowanie włosów na zielono i upicie się winem, który miał być sokiem, więc, można powiedzieć, po raz pierwszy tak naprawdę wchodziłam w ten uroczy świat stworzony przez Lucy Maud Montgomery. Zrobiłam to z kilku powodów: po pierwsze, moja mama kocha tę powieść, i twierdzi, że powinna ją poznać każda kobieta; po drugie jest to klasyka, a ja ostatnio chcę po prostu się z wszelaką klasyką zapoznać i mieć o niej wyrobione zdanie; po trzecie kupiłam tę księgę już jakiś czas temu, bo mnie absolutnie zachwyciła (wydanie jest naprawdę cudowne, przepiękne i ślicznie prezentuje się na regale, ale z wygodą ma niewiele wspólnego, poza tym ma tak malutkie i ściśnięte literki, że na dwóch, trzech stronach mieści się czasem cały rozdział, co sprawia, że mimo że nigdy nie miałam problemów z szybkością swojego czytania, przy tej książce szło mi to wyjątkowo mozolnie i mnie dosyć mocno zniechęcało),a ostatnio pracuję nad tym, by mieć jak najmniej nieprzeczytanych książek w swojej biblioteczce. No dobrze, ale skoro wiemy już za co i dlaczego się wzięłam, przejdźmy do mojej oceny ;)
Dwie pierwsze części czytałam z ogromną przyjemnością, jestem bowiem romantyczną duszą, która dobrze odnajduje się w tej konwencji – Ania była w nich dzieckiem, które miało prawo patrzeć na świat przez różowe okulary, zachwycać się mglistymi porankami, odbiciami słońca na wodzie i rozbielonymi płatkami kwiatów wiśni rosnącej za oknem. Jej historii raczej nikomu nie muszę przedstawiać, bo „wżarła” się ona w popkulturę na tyle, że raczej każdy ją mniej – więcej kojarzy. Ta rezolutna, przeurocza dziewczynka o nieposkromionej wyobraźni skradła wiele czytelniczych serc, i ja do tej grupy się zaliczam. Mimo, że jestem już trochę za stara na te młodzieńcze wynurzenia i optymizm wybijający z każdej przygody, weszłam w tę konwencję i cieszyłam się wszystkim razem z Anią. Jej wpadki sprawiały, że śmiałam się w głos, razem z nią wpadałam w zachwyty nad rzeczami tak zwyczajnymi jak kwiatki polne czy obłoki na niebie. Czytałam, i żałowałam, że dzisiejszy świat tak bardzo różni się od tego przedstawionego w powieści. Że stracił wiele z niewinności i uroku, że mało w nim już magii. Że dzieci tracą dzieciństwo tak szybko, zbyt szybko. Bo jaka 17 latka dzisiaj poszłaby z przyjaciółkami do lasu, na polanę, i zbierała kwiaty w bukiety? Pewnie są gdzieś takie – ale to radosne wyjątki potwierdzające smutną regułę. Te powieści (Ania z Zielonego Wzgórza i Ania z Avonlea) zachwyciły mnie i zasmuciły jednocześnie. Bowiem uświadamiają one, jak wiele straciliśmy: szacunek do starszych, skromność, niewinność, dobre wychowanie – to wszystko to teraz jakieś puste słowa, hasła, które odeszły do lamusa, szczególnie dla ludzi młodych. I nie zrozumcie mnie źle, nie chodzi mi o to, że teraz młodzież to tylko niewychowani gówniarze bez żadnych wartości. Chodzi mi bardziej o te wartości właśnie, które się zmieniły, według mnie, niekoniecznie na lepsze. Ale to tylko moje zdanie ;) Powtórzę więc za Anią: „Nic na to nie poradzę, ze tęsknię za tamtym światem: takim prostym, zwyczajnym, staroświeckim” i na tym skończę recenzję dwóch pierwszych powieści z cyklu o rudowłosej Ani.
Dwie kolejne części, czy „Anię na Uniwersytecie” oraz „Anię z Szumiących topoli” pozwolę sobie również zrecenzować razem, bo według mnie nie różnią się od siebie niczym, Ania w obu jest daleko od domu, w jednej tylko kształci się na uniwersytecie, w drugiej zaś uczy i jest dyrektorką w gimnazjum. Jej życie więc jest jakby w swoistym zawieszeniu, w pierwszej czeka na koniec studiów, w drugiej na koniec studiów Gilberta, aby wziąć z nim ślub i razem zamieszkać. Te dwie części podobały mi się już o wiele mniej, ale nadal znajdowałam w nich tę urokliwość dawnego świata. To, co najbardziej mi w nich przeszkadzało, to fakt, że nie dotyczyły one głównie Ani, lecz losów jej przyjaciół i znajomych. Poza tym, ta słodycz, która byłą do zaakceptowania w przypadku świata widzianego oczami dziecka, teraz stała się wręcz nieznośna. Wszystko było piękne, Ania we wszystkim widziała plusy, wszyscy ją lubili, szanowali i kochali. Nawet osoby, które początkowo były jej nieprzychylne, zmieniały swoje zdanie pod wpływem jakiegoś czaru, który najwidoczniej rotaczała dookoła siebie, bądź też szczęśliwego zbiegu okoliczności. Swoją drogą, tych szczęśliwych zbiegów okoliczności było tak wiele, że nie miało to nic wspólnego z realizmem. Ania z rezolutnej dziewczynki zamieniła się w dobrą wróżkę naprawiającą cały świat. Ratowała dzieci przed złym losem, znajdując im rodziny i sprawiając, że były szczęśliwe. Kojarzyła lub godziła ze sobą skłócone pary tak, że w około niej rosło szczęście niczym kwiaty w wypielęgnowanym ogrodzie. Nie zliczę, ilu pannom młodym świadkowała, ilu dzieciom podarowała nowe, lepsze życie, ilu pannom uświadomiła ich wartość i piękno. Dla dzieci miała słodką cierpliwość, dla rówieśników wyrozumiałość i przyjaźń, dla ludzi starszych i opuszczonych, troskę i miłość. Była idealną, dobrze wychowaną, wykształconą i uroczą panną, której świat zdawał się sprzyjać tak bardzo, że wszystko na niebie i ziemi współpracowało, by tylko spełnić jej każde, nawet najmniejsze marzenie. Ja wszystko rozumiem, ale to naprawdę przekroczyło wszelkie granice zdrowego rozsądku. Te wszystkie historie i perypetie był tak przesłodzone, że od samego czytania dostawałam cukrzycy. A to już nie był świat małej dziewczynki, tylko dorosłej, ambitnej kobiety, zakochanej narzeczonej i mądrej dyrektorki. Spodziewałam się trochę więcej, ale i tak, w porównaniu do ostatniej przeczytanej przez mnie części, to są naprawdę porządne książki.
Ponieważ, jeśli chodzi o „Wymarzony dom Ani”, to jest to według mnie okropna, zła, ogłupiająca i tak przesłodzona powieść, że nie polecam jej najgorszemu wrogowi. Po pierwsze, nic się nie zmienia z tym, że gdziekolwiek Ania się zjawia, tam ludzie się w niej zakochują i są gotowi przychylić jej nieba. Ale do tego już przywykłam. Na początku najbardziej wkurzała mnie jej relacja z Gilbertem – a właściwie jej BRAK. Gilbert w całych pięciu tomach przygód Ani powiedział może z 20 zdań. Maksymalnie. Wielka miłość głównej bohaterki, według mnie, zasługuje na trochę więcej. Tymczasem całą ich relacja była, bo była, i tylko tyle o niej wiemy. Wiemy, że na początku się nie lubili, później się pokochali, później do siebie pisali, następnie się pobrali i żyli szczęśliwie. Ot, i cała nasza wiedza – no sami przyznajcie, śmiechu warte. Myślałam, że skoro ta część dotyczy życia Ani i Gilberta po ślubie, w ich nowym domu, dostaniemy w końcu „mięso” tej relacji. Zobaczymy to uczucie, które ich połączyło, poznamy bliżej samego Gilberta, zobaczymy, jak ten ich związek się rozwija. Ale nic z tego. Postać Gilberta byłą autorce potrzebna tylko do tego, by Ania miała z kim za rączkę chodzić i z kim dzieci płodzić. Nie dostajemy nic z ich życia prywatnego, żadnych rozmów, żadnych problemów, nic – tylko perypetie ich – jakżeby inaczej – uroczych sąsiadów. Znowu mamy korowód szczęśliwych zbiegów okoliczności, niektórych tak nierealnych, że aż śmiesznych. Znowu mamy ogromny, dobry wpływ jaki wywiera na społeczność Ania. Znowu mamy przesłodzone, mdłe historyjki o przyjaźni i miłości, która burzy mury i naprawia świat. Ale nie to w tej książce jest najgorsze.
Anię poznajemy jako pewną siebie, ambitną dziewczynkę, która chce sięgać poza horyzont. Chce być pisarką, pilnie się kształci, próbuje swoich sił w tej dziedzinie, zostaje nauczycielką a nawet dyrektorką. Ma swoje poglądy, o które walczy, chce zmieniać świat na lepsze. To prowodyrka wszelkich społecznych akcji mających na celu polepszenie życia w Avonlea, chętnie wypróbowuje nowe metody nauczania, jest nowoczesna w dobrym tego słowa znaczeniu i nie boi się wyzwań. Wow! Jednym słowem: mądra i silna babka. Tymczasem co dostajemy w „Wymarzonym domu Ani”? Rozmemłaną, głupiutką gęś, która gdy tylko wyszła za mąż, zapomniała o swoich marzeniach i ambicjach, i jedyny sens i pragnienie widzi w byciu dobrą żoną i urodzeniu dziecka. Nie ma już żadnych poglądów, ani politycznych, ani społecznych, ani po prostu żadnych. Nie ma w sobie nic ciekawego – jest po prostu kolejną żoneczką spełniającą się w prowadzeniu domu i spacerach brzegiem morza. Jakże mnie to wkurzało! Ta uległość, ta nijakość, bylejakość wręcz! Kobieta, która miała tyle wspaniałych przygód, spełniła tyle marzeń, miała tyle przyjaciół, tyle dobrego zrobiła dla siebie i świata, mówi, że dopiero po urodzeniu dziecka jest naprawdę szczęśliwa. LOL. Cały trud autorki, w przedstawieniu kobiety pewnej siebie, ale podchodzącej z szacunkiem do innych ludzi, mądrej, ale nie zarozumiałej, aktywistki, ale nie ślepo dążącej do własnych celów, poszedł na marne. Wyrzuciła ten cały trud do kosza na śmieci i przydeptała. Bo w piątym tomie dowiadujemy się, ze życie kobiety sprowadza się do jednego: wyjścia za mąż i rodzenia dzieci. Inaczej nie jest szczęśliwa, a wszystko, co wydawało jej się ważne przed zamążpójściem, jest nic nie warte i głupie. Ba! W tym przeklętym, piątym tomie mamy nawet jedną wojującą feministkę. Jest przedstawiona co prawda w szyderczy sposób, zawoalowany w jakąś głupią, prześmiewczą sympatię, ale jest. Kobieta ta, „stara panna” z wyboru, nigdy źle nie wypowiada się na temat innych kobiet, interesuje się sprawami społecznymi i polityką, a przy tym bardzo pomaga innym kobietom, nie tylko duchowo, ale też materialnie. I wiecie co? Ta pewna siebie kobieta, na dosłownie ostatnich kartach powieści, obwieszcza wszem i wobec, że wychodzi za mąż. HURRA! W końcu będzie SZCZĘSLIWA. Serio, gdyby ta książka nie byłą tak pięknie wydana i nie zawierała w sobie tak uroczych dwóch pierwszych części, rzuciłabym nią o ścianę a później wyniosłą na śmietnik, uprzednio potargawszy te idiotyzmy, by nikt więcej nie mógł przynajmniej tego egzemplarza przeczytać.
Nie muszę chyba, ale i tak napiszę, że skoro w piątym tomie rodzą się pierwsze dzieci Ani, to jest ona pełna „policzuszków” „aksamitnych koteczków” „paznokietków” i „buziulków” a sama Ania staje się chyba pierwsza bohaterką literacką, którą dopadło Odpieluszkowe Zapalenie Mózgu. A na dowód tego, przytoczę ten oto fragment: „ Ania była w dobrym humorze, bo tego ranka mały Jim powiedział swoje pierwsze „ludzkie” słówko, a brzmiało ono mniej więcej jak „pupta”. Jego mamie ten fakt wydawał się ważniejszy i cudowniejszy niż wszystkie partie świata razem wzięte, łącznie z ich przed i powyborczymi notowaniami, klęskami i zwycięstwami.” Ania bowiem, „do polityki miała stosunek głęboko obojętny”. SERIO?! Ta Ania, która nic nie robiąc sobie ze swojego wątpliwego pochodzenia oraz faktu, że urodziła się dziewczynką, a nie chłopcem, chciała walczyć o wykształcenie i życie w lepszym świecie, zamieniła się w głupią kurę domową, nie mającą swojego zdania na żaden z ważnych tematów, i spędzającą czas na gotowaniu, sprzątaniu i wychowywaniu dzieci Gilbertowi, który został szanowanym lekarzem i gorąco interesował się polityką? Tego już było dla mnie, jako czytelniczki, za wiele. Dokończyłam tę powieść, ale jakim kosztem?
Ogólnie, cóż mogę rzec? Pierwsze dwa tomy polecam, szczególnie dziewczynkom w wieku 12-15 lat, którym te książki mogą dać wiele dobrego, zauroczyć je światem natury, pokazać, jak można (i trzeba) cieszyć się z małych rzeczy, jak ważna jest samoakceptacja i szacunek do otaczającego nas świata. Dwie kolejne części polecam tylko tym, którzy absolutnie zakochali się w dwóch pierwszych, i gotowi są dać autorce duży kredyt zaufania. Piątego tomu nie polecam nikomu. Ba! Jakże bym byłą szczęśliwa, gdyby ów tom przestał istnieć! Nie mam jednak takiej mocy sprawczej, pozostaje mi więc żywić nadzieję, że powyższa recenzja ustrzeże innych czytelników przed tą beczką sztucznego miodu, w którym zdecydowanie brakuje dziegciu.

W końcu, po 4 długich dniach i 996 stronach, wynurzam głowę z tej beczki pełnej miodu i na świeżo, piszę tę recenzję – opinię o książce, która dla niektóych kobiet jest „książką życia”, dla większości jest bardzo ważna, a dla wszystkich jest po prostu klasyką, którą warto znać. A mowa tu, oczywiście, o Ani z Zielonego Wzgórza. A właściwie pisać będę nie o jednej, a o pięciu...

więcej Pokaż mimo to

avatar
191
134

Na półkach:

Książka, której chyba nikomu nie muszę przedstawiać, ale jednak to zrobię, gdyby trafiła się jednak osoba nieznająca tego klasyka.
Przygody Ani czyta się naprawdę przyjemnie. Dziewczynka ma niewątpliwie wybujałą wyobraźnię, przez co nie da się jej nie lubić – zwłaszcza, gdy samemu lubi się marzyć. Choć przez to, że jest tak rozgadana, faktycznie można czuć się z nią jak po przejażdżce karuzelą – jak to określił Mateusz. Historia Ani momentami śmieszy, gdy wpada w tarapaty np. w szkole, jak i również wywołuje łzy, choćby jej dzieciństwo czy zakończenie książki. Pokazuje, że przyjaźń i miłość jest największym skarbem na świecie.
Autorka potrafi zaczarować nas Zielonym Wzgórzem, które wydaje się być rajem na ziemi. Książka, choć prosta i lekka ma w sobie coś niezwykłego.

Książka, której chyba nikomu nie muszę przedstawiać, ale jednak to zrobię, gdyby trafiła się jednak osoba nieznająca tego klasyka.
Przygody Ani czyta się naprawdę przyjemnie. Dziewczynka ma niewątpliwie wybujałą wyobraźnię, przez co nie da się jej nie lubić – zwłaszcza, gdy samemu lubi się marzyć. Choć przez to, że jest tak rozgadana, faktycznie można czuć się z nią jak po...

więcej Pokaż mimo to

Książka na półkach

  • Przeczytane
    457
  • Chcę przeczytać
    141
  • Posiadam
    63
  • Ulubione
    14
  • Teraz czytam
    8
  • Chcę w prezencie
    7
  • Klasyka
    4
  • 2018
    3
  • Lucy Maud Montgomery
    2
  • 2019
    2

Cytaty

Bądź pierwszy

Dodaj cytat z książki Ania z Zielonego Wzgórza (5 tomów w jednym)


Podobne książki

Przeczytaj także