Sitko

Okładka książki Sitko Marek Zychla
Okładka książki Sitko
Marek Zychla Wydawnictwo: Phantom Books Horror Seria: Odmienne Stany Grozy horror
391 str. 6 godz. 31 min.
Kategoria:
horror
Seria:
Odmienne Stany Grozy
Wydawnictwo:
Phantom Books Horror
Data wydania:
2019-04-16
Data 1. wyd. pol.:
2019-04-16
Liczba stron:
391
Czas czytania
6 godz. 31 min.
Język:
polski
ISBN:
9788366135062
Tagi:
powieść Irlandia polscy emigranci folklor irlandzki
Średnia ocen

7,6 7,6 / 10

Oceń książkę
i
Dodaj do biblioteczki

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Ładowanie Szukamy ofert...

Patronaty LC

Książki autora

Okładka książki Żertwa. Antologia słowiańskiego horroru Dagmara Adwentowska, Jakub Bielawski, Piotr Borowiec, Bartłomiej Fitas, Artur Grzelak, Wojciech Gunia, Radosław Jarosiński, Dawid Kain, Maciej Kaźmierczak, Tomasz Krzywik, Agnieszka Kwiatkowska, Kazimierz Kyrcz jr, Michał Stonawski, Maciej Szymczak, Mariusz Wojteczek, Anna Maria Wybraniec, Marek Zychla
Ocena 6,8
Żertwa. Antolo... Dagmara Adwentowska...
Okładka książki Dekady w cieniu Krzysztof Biliński, Edward Bulwer-Lytton, Norbert Góra, Wojciech Gunia, Łukasz Gwiżdż, Dawid Kain, Jarosław Klonowski, Tobiasz Kruk, Łukasz Krukowski, Tadeusz Miciński, Anna Musiałowicz, Joanna Pypłacz, Juliusz Wojciechowicz, Marek Zychla
Ocena 8,9
Dekady w cieniu Krzysztof Biliński,...

Mogą Cię zainteresować

Oceny

Średnia ocen
7,6 / 10
25 ocen
Twoja ocena
0 / 10

OPINIE i DYSKUSJE

Sortuj:
avatar
641
610

Na półkach: ,

Trudna do gatunkowej klasyfikacji (a długimi okresami i do strawienia...) mieszanka fantasy, humoru i, od pewnego momentu, przerażającego horroru, rozpięta pomiędzy Gaimanem a Davidem Lynchem. "Sitko" to lektura wymagająca od czytelnika sporo cierpliwości, czasami wręcz wkurzająca, ale zmierzająca do naprawdę zapierającego dech w piersiach finału, prawdziwie nagradzającego wysiłek włożony w lekturę.
+
Polska rodzina w Irlandii. Niedzielna wyprawa do lokalnego McDonalda kończy się katastrofą. Stojąca w kolejce po zamówienie matka znika bez śladu, znika też samochód. Zdezorientowany ojciec wraz z dziećmi łapie okazję w nadziei powrotu do domu.
To dopiero początek szaleństwa. Ni stąd ni zowąd w samochodzie materializuje się demon, który porywa dzieci do mitycznej krainy Tir-na -nog, mężczyzna zaś sekundy później....ginie w wypadku spowodowanym przez kierowcę (jak się łatwo domyślimy, drugiego demona). Śmierć nie oznacza jednak końca. Ojciec budzi się w irlandzkich zaświatach, gdzie, wspólnie z gadającym psem Atosem ruszy na poszukiwanie zaginionej rodziny.
W tym czasie dzieci przeżywają swe własne przygody w rządzonej przez trzy szalone siostry krainie bezczasu i wiecznej młodości. Muszą z niej uciekać, kiedy przybędzie do niej potworny pajęczy demon.

Jednocześnie opowieść cofa się w czasie, by przedstawić losy zaginionej matki - okoliczności, które kierowały jej życiem i ich związek z obecnymi wydarzeniami.
+
"Prawdziwego mężczyznę poznaje się po tym, jak kończy, a nie jak zaczyna". Ta maksyma Leszka Millera pasuje jak ulał do wrażeń wywołanych przez lekturę "Sitka".

Owszem, całość zaczyna się efektownie i dynamicznie, początkowo budząc silne skojarzenia z "Amerykańskimi Bogami". Podobnie, jak u Gaimana, nadprzyrodzone moce i byty krążą pomiędzy ludźmi, łącząc w sobie cudowność, grozę i szczyptę humoru. Do tego Zychla ma pewne, wyrobione pióro, więc czyta się wszystko przyjemnie, ale do czasu... Wraz z biegiem stron, z przeniesieniem fabuły do fantastycznych krain mitycznej Irlandii sytuacja zmienia się i to drastycznie. Połączenie mało znanej, ciężkiej do szybkiego zrozumienia mitologii celtyckiej z wszechobecnym, zdecydowanie w nadmiarze (utrudniającym wręcz śledzenie fabuły!) poczuciem humoru powoduje, że lektura w środku zmienia się w swoiste grzęzawisko. Kiedy praktycznie każde zdanie zamienia się w żart, a fabuła opisuje nieznane postaci czyniące w nieznanych miejscach niezrozumiałe rzeczy, poczucie zagubienia i narastającej irytacji nasila się....

Duży błąd popełni jednak każdy, kto porzuci lekturę "Sitka"w takim momencie. Powieść ta kryje bowiem w sobie naprawdę wspaniałą historię z naprawdę zaskakującym, świetnym twistem (a nawet paroma twistami).

Gdy akcja wychynie wreszcie z zakamarków mitycznych krain irlandzkich i przeniesie się do Polski, nagle, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, wszystko się zmienia. W tym właśnie momencie "ciepła" fantastyka rodem z Gaimana zaczyna być zastępowana przez duszny koszmar lynchowski. I naprawdę zaczyna wiać mrozem po kościach. Groza zaczyna przenikać irytujące wcześniej, wszechobecne żarcioszki, wszystkie zaś pozornie od siebie oderwane wątki zaczynają się splatać w misternie przemyślaną całość. A końcowe rozwiązanie zagadki - palce lizać, całkowicie zaskakujące i wręcz szokujące zawartym w nim stężeniem mroku.

Ten finałowy twist powoduje, że jest "Sitko", niczym filmy Lyncha, opowieścią do dwukrotnego poznawania. Po wyjaśnieniu wszystkich faktów i połączeniu wątków aż się chce usiąść do ponownej lektury, by móc sobie wszystko porządnie w głowie poukładać.

Parę jeszcze słów o postaciach - o ile te pozytywne wyszły dość przeciętnie i raczej blado, to ma całe lata w pamięci czytelnika pozostanie cała galeria przerażających villainów - ich groteskowość w niczym nie umniejsza grozy, którą wywołują u czytelnika.


Podsumowując - "Sitko" to przerażająca powieść, przebrana tylko w kostium urban fantasy. Nie wszystko mogę w niej pochwalić - te środkowe partie naprawdę mnie w pewnym momencie mocno zniechęcały, ale jednak zdecydowanie - finis coronat opus. Fanów humorystycznej fantasy ostrzegam, odechce się wam w pewnym momencie śmiać, fanów horroru zaś gorąco zachęcam do lektury, warto pocierpieć, by do dotrzeć do upiornego końca.

Szczerze polecam - w ocenie usiłując oddać tragające mną podczas lektury zmiany nastroju.


PS.
W ogóle z "Sitka" byłby świetny film, taki w stylu "Labiryntu Fauna". Produkcja filmowa, język kina, pozwoliłby uniknąć dużej ilości pułapek wynikających z niejasności opisu, pozwalając rozkwitać wspaniałej fabule.

Trudna do gatunkowej klasyfikacji (a długimi okresami i do strawienia...) mieszanka fantasy, humoru i, od pewnego momentu, przerażającego horroru, rozpięta pomiędzy Gaimanem a Davidem Lynchem. "Sitko" to lektura wymagająca od czytelnika sporo cierpliwości, czasami wręcz wkurzająca, ale zmierzająca do naprawdę zapierającego dech w piersiach finału, prawdziwie nagradzającego...

więcej Pokaż mimo to

avatar
1116
1112

Na półkach:

Cała historia opowiedziana jest z perspektywy rodziny Turowskich, która w wyniku bliżej nieokreślonego przypadku zostaje rozdzielona. Autor kreśli trzy drogi ich wędrówki, które zejdą się dopiero w finale. Prezentowana podróż staje się dla Zychli pretekstem do snucia opowieści pełnych irlandzkich dziwactw. Momentami jest zabawnie, niekiedy wzruszająco, a chwilami nawet groźnie. Finalnie uświadamiamy sobie, że podróż, którą zaserwował swoim bohaterom autor, jest niejako sposobem na ukazanie rodzinnych więzów oraz służy ich pogłębieniu. Sitko to także opowieść o przyjaźni i poświęceniu.

Sitko to kolejna już powieść w dorobku Marka Zychli, w której autor próbuje przekroczyć ramy konwencji, unikając przy tym zaszufladkowania. To wielogatunkowy mix, który potrafi zarówno rozbawić, jak i przestraszyć. Dzięki umiejętnie poprowadzonym wątkom relacji międzyludzkich, a w szczególności rodzinnych, nie brakuje też momentów wzruszenia. Przede wszystkim jednak autor oferuje kawał dobrej rozrywki w baśniowym świecie irlandzkich mitów, które stają się elementem charakterystycznym jego prozy.

http://kulturacja.pl/2019/08/marek-zychla-sitko-recenzja/

Cała historia opowiedziana jest z perspektywy rodziny Turowskich, która w wyniku bliżej nieokreślonego przypadku zostaje rozdzielona. Autor kreśli trzy drogi ich wędrówki, które zejdą się dopiero w finale. Prezentowana podróż staje się dla Zychli pretekstem do snucia opowieści pełnych irlandzkich dziwactw. Momentami jest zabawnie, niekiedy wzruszająco, a chwilami nawet...

więcej Pokaż mimo to

avatar
241
174

Na półkach: , ,

Wiem, że okładka nie jest zbyt zachęcająca, ale zapewniam, że gdy zapoznacie się z wnętrzem „Sitka” stanie się ona bardziej zrozumiała i budzić będzie przyjemniejsze skojarzenia. A przynajmniej nie będzie już tak razić waszego poczucia estetyki i nie nasunie pytania czy treść tej książki nie nawiązuje przypadkiem do jakiegoś zberezeństwa (tak, wiem głodnemu chleb na myśli ;) )

Czy można napisać książkę, w której główny bohater będzie irytujący, odpychający, a jednocześnie sama powieść będzie się podobać? Tak, a „Sitko” jest najlepszym tego przykładem.

„Elaine usiadła obok Marzeny, po czym objęła ją ramieniem cięższym od większości normalnych, kobiecych ud. Szczęśliwie nie zalatywało jej spod pach.”

Jarek Turowski jest polskim emigrantem, któremu nie śpieszno do aklimatyzacji. Nie ma zamiaru zniżać się do nauki języka. Jest zadufany w sobie, wiecznie narzeka, myśli, że wszystko wie najlepiej, ma drętwe poczucie humoru jeżeli, to coś, co posiada poczuciem humoru można nazwać. To cham i prostak. Gdyby był realną osobą nie zaprzyjaźniłabym się z nim. Zupełnie, więc naturalne były u mnie myśli: „jakim cudem gość ma żonę”, a po jej ucieczce: „dlaczego tak późno go zostawiła?”.

Żeby było śmieszniej nasz skacowany pseudo-bohater, którego żona postanowiła wreszcie dać dyla umiera praktycznie na początku książki. Wydawać by się mogło, że to już koniec fascynującej opowieści o polaczku-cebulaczku, ale nie. Ktoś postanawia wrócić go do życia. W między czasie okazuje się, że jego dzieci zostały porwane, a on musi się wspiąć na wyżyny swego nieogarnięcia i ignorancji, aby je odnaleźć.

„- Przynajmniej nie będzie ci się więcej chciało. – Bohater pomógł mu wstać. Szepnął coś o podciągnięciu spodni. Turowski zamaskował wstyd gniewem: |- Co się gapicie?! – warknął – Zimno jest, to jest mały!”

Tak oto z przyziemnego McDonaldu przenosimy się w fantastyczny świat pełen nawiązań do mitologii celtyckiej (wiecie już, że uwielbiam takie motywy),gdzie na każdej stronie czeka nas niespodzianka. Poznajemy m.in. Taranisa, Banbhe ze swoimi siostrami, masę dziwnych stworzeń w tym takie, których nikt nie chciałby spotkać na swojej drodze. Przejdziemy przez pewien bardzo zboczony most, podpalimy kraniec świata, weźmiemy udział w turnieju, zagramy w karty i pobawimy się w piaskownicy.

„- Totalnie się wam w tych łbach popieprzyło. – Taranis splunął w piach. – Nie ma o czym ani z kim gadać. Matka stulecia i jej szurnięte siostry niemiłosierdzia! Ciotki nieszczęścia!”

Dużą część akcji widzimy z perspektywy dzieci Turowskiego. Całe szczęście nie przypominają swojego ojca. Je szybko można obdarzyć sympatią i mieć więcej niż jeden powód, aby im kibicować. Zwłaszcza Monia wydaje się sympatyczna, ale nie ma się, co dziwić – z racji wieku jest bardziej kontaktowa i więcej się udziela od swojego młodszego brata.

Szczególną estymą obdarzyłam Atosa. Ten czworonóg obdarzony ponadprzeciętną cierpliwością wzbudził mój najwyższy szacunek wytrzymując z Turowskim dłużej niż rozsądek podpowiada. Czasami miałam nawet nadzieję, że w końcu ugryzie Jareczka w tyłek.

„- Uroczo tu – skomentował Turowski. Atos milczał. – Jak w betoniarce.”

Powieść nie spodobałaby mi się aż tak bardzo gdyby nie styl autora. Całość nie tylko jest zaskakująca i nieprzewidywalna, ale również okraszona dużą dawką humoru (nie tego Jarkowego). Czytanie jej sprawia przyjemność samą w sobie, a czyta się bardzo szybko. Może nawet za szybko, bo to sprawia, że koniec przychodzi wtedy, gdy chciałoby się więcej.

Nie jest to horror w ścisłym tego słowa znaczeniu. Jeżeli spodziewacie się grozy i wielkiego strachu – takiego, co nie pozwoli wam w nocy iść do ubikacji, bo podświadomość będzie wam wmawiać, że w ciemnym przedpokoju coś się czai i czyha na wasze pełne pęcherze i piżamki w różowe jednorożce – to nie ta książka. Tu bliżej jest do fantastyki i abstrakcji niż strachu, choć należy przyznać, że dla kogoś cierpiącego na arachnofobię opis pająka wrzynającego wam się do mózgu robi wrażenie i to takie nienależące do przyjemnych. Na całe szczęście mój kot śpi ze mną i czuwa. A przynajmniej wmawiam sobie, że ma wszystko pod bacznym kocim okiem, choć jak wszyscy wiedzą kot to kot i go nie ogarniesz.

„Najpiękniejsze są te z pierwszych razów, które stają się zarazem ostatnimi.”

Wszystkich zachęcam do lektury „Sitka” Marka Zychli. Zwłaszcza, jeżeli macie dość ponurego świata i chcecie się oderwać od szarości dnia powszedniego, lubicie nawiązania do mitologii i historie napisane z humorem i jajem. Nie bójcie się sięgnąć po „Sitko”, bo stracicie okazje na przeżycie wielkiej przygody.

Pełna recenzja na:
https://erapapieru.home.blog/2019/09/02/sitko-marek-zychla-recenzja/

Wiem, że okładka nie jest zbyt zachęcająca, ale zapewniam, że gdy zapoznacie się z wnętrzem „Sitka” stanie się ona bardziej zrozumiała i budzić będzie przyjemniejsze skojarzenia. A przynajmniej nie będzie już tak razić waszego poczucia estetyki i nie nasunie pytania czy treść tej książki nie nawiązuje przypadkiem do jakiegoś zberezeństwa (tak, wiem głodnemu chleb na myśli...

więcej Pokaż mimo to

avatar
662
594

Na półkach:

Widmowa teraźniejszość cyklu

Męczy cię kac gigant, ale nie ma zmiłuj, trzeba spędzić niedzielę z rodziną. Nic nie wróży jednak większej katastrofy i wszystko z początku toczy się normalnym rytmem: cierpisz katusze, bo w głowie naparza w bębny setka wrednych chochlików, żołądek z uporem maniaka stara się opanować umiejętność wiązania samego siebie w marynarski węzeł, a na dokładkę (chociaż to nic nowego w Irlandii) pogoda nie rozpieszcza. Po „fascynującej” wycieczce do zwierzątek na farmę, która zaatakowała cię błotem i wątpliwymi walorami zapachowymi, koniec końców lądujesz w McDonaldzie. Tutaj nie pachnie specjalnie lepiej, przytyć można od samego wdychania otłuszczonego powietrza, ale nie ma co wybrzydzać, jedzenie, nawet najpaskudniejsze i najmniej zdrowe na świecie, to nadal jedzenie. Niestety w momencie oczekiwania na fast foodowe rarytasy normalność twojej niedzieli się kończy. Gdzieś znika, co gorsza razem z samochodem, twoja żona Marzena! Tobie zostaje więc, wyruszając z dziećmi na poszukiwania, zaufać podejrzanym jegomościom w zielonej Corsie. Jak to zwykle bywa, przejażdżka z obcymi nie kończy się dobrze, bo te dziwne typki porywają ci dzieci, a ciebie wyprawiają, w dosyć brutalny sposób, na tamten świat.

Mogłoby się wydawać, że skoro główny (?) bohater Jarek Turowski kopnął w kalendarz, to już po zawodach i nie ma o czym więcej opowiadać. U Zychli to jednak dopiero początek zwariowanej i nieprzewidywalnej przygody. Jarka postanawia bowiem ktoś w leśnych zaświatach ożywić i wysłać na poszukiwania bliskich. Po drodze będzie musiał, między innymi, przebrnąć przez Most Chędożenia i wydostać się ze skutej lodem krainy bohaterów. A jako, że daleki jest od przeistoczenia się w klasycznego, bohaterskiego ojca, niezłomnie walczącego ze złem, a jego bucowatość, brak ogłady i ogóle nierozgarnięcie nie przysparzają mu przyjaciół, to przychodzi mu to naprawdę trudno. Tymczasem jego dzieci zostają zaprowadzone do miejsca rządzonego przez trzy, delikatnie mówiąc, obłąkane wiedźmy, a Marzena odbywa pouczające spotkanie z bogiem, który postanowi załatwić ją młotem… Pewnie zastanawiacie się dokąd to wszystko może prowadzić? Nie próbujcie nawet zgadywać, nie macie bowiem najmniejszych szans w zderzeniu z nieograniczoną wyobraźnią pisarza. Zychlowe, przelane na papier wizje są wypełnione mieszanką irlandzkiej mitologii i magicznych motywów, które zabiorą was w miejsca o których nawet wam się nie śniło. Oprócz tego, że spotkacie w "Sitku" gadające psy, wojownicze dziki, mnichów-naukowców, pasożytnicze pająki, przekarmionego bobasa-strażnika oraz żyjących wiecznie w bezczasie - mniej lub bardziej - pokraczne postacie, to jeszcze przyczyny całego zamieszania wykroczą poza wszelkie wasze wyobrażenia.

Losy rozdzielonej brutalnie rodziny, która daleka jest od wzorcowej, toczą się w zlepku odkształconych w absurdalny sposób światów. Kolejne strony wypełniają karykaturalne zdarzenia, bolesna dla bohaterów (i nie tylko) ironia, czarny humor, który niejednokrotnie miewa gorzki posmak oraz żywa groza. Autor nie tylko przełamuje konwencje i schematy do których przywykliśmy, ale miesza również w kotle gatunków. Poza tym, i co jest dla mnie najważniejsze, w pełni udało mu się oddać w "Sitku" to o czym pisał już Derrida. Filozof twierdził bowiem, że świat nie jest jednolity, że w naszym istnieniu i w porządku rzeczywistości istnieje fundamentalne pęknięcie, bolesna poznawcza rana z którą nie potrafimy sobie poradzić. Ślizgamy się więc tylko po powierzchni świata, nie przypuszczając nawet, że jesteśmy tylko częścią toczącej się od wieków gry i nie rozumiejąc jakie siły rządzą tym, co trwa poza nami. Zychla doskonale uchwycił moment, w którym okazuje się, że to co sekretne i nieustannie wypierane, powraca do nas, wyłazi nieproszone na wierzch, a my z uporem maniaka, próbujemy tego nie dostrzegać. Udaje się to nam jednak tylko do pewnego momentu, trudno bowiem ignorować istnienie owej poznawczej szczeliny, gdy się już w nią wpadnie…

Czytanie widmowej prozy Marka Zychli, który to z książki na książkę jest coraz lepszy, daje czytelnikowi wiele satysfakcji. Zmuszając do uwagi i skupienia, prowokuje nasze szare komórki do nieustannej gimnastyki. Co warto podkreślić jego styl i sposób prowadzenia narracji są już w pełni ukształtowane, co nie oznacza oczywiście, że cokolwiek w jego twórczości jest przewidywalne. Dlatego podczas lektury wciąż trzeba być czujnym. "Sitko" prowokuje nas do głębszej refleksji nie tylko na temat kondycji relacji międzyludzkich, ale przede wszystkim nad naszym marnowanym potencjałem i przeznaczonym człowiekowi miejscem na świecie. I chociaż brzmi to groźnie, bez obaw: u Zychli zamiast rozdmuchanej wzniosłości znajdziecie głównie dowcipny surrealizm.


http://alicya.pl/sitko-marek-zychla/

Widmowa teraźniejszość cyklu

Męczy cię kac gigant, ale nie ma zmiłuj, trzeba spędzić niedzielę z rodziną. Nic nie wróży jednak większej katastrofy i wszystko z początku toczy się normalnym rytmem: cierpisz katusze, bo w głowie naparza w bębny setka wrednych chochlików, żołądek z uporem maniaka stara się opanować umiejętność wiązania samego siebie w marynarski węzeł, a na...

więcej Pokaż mimo to

avatar
372
144

Na półkach:

Marek Zychla powraca z kolejną powieścią i mimo tego, że bardzo na nią czekałem i wiedziałem że będę zadowolony, to efekt przerósł wszelkie moje oczekiwania.
Pokrótce o fabule - główny bohater, Jarek Turowski (tak, to nazwisko autora Nienazwanego, w którym to pojawia się bohater o nazwisku Marek Zychla) jest żyjącym w Irlandii emigrantem, który nijak nie chce się zaaklimatyzować, wiecznie zrzędzi i krytykuje miejscowych. W dziwnych okolicznościach znika najpierw jego żona, a następnie uprowadzone zostają dzieci. Brzmi jak thriller? Otóż nie, bo Autor wkracza w swoim stylu (o czym za chwilę),mocnym tupnięciem naruszając równowagę światów i uwalniając przedziwne siły znane z mitologii Zielonej Wyspy. Losy żony, męża i dzieci potoczą się trzema rwącymi strumieniami, stawiając czoła lękom, potworom i czasowi, by spleść się znów w bardzo zaskakującym finale, który pozostawia nadzieję na rozwinięcie i kontynuację.
Styl, otóż to. Są autorzy, którzy trzymają się pewnej ramy, założeń, motywów - i nie zawsze jest to złe, wszak Chandlera można czytać bez końca. Marek Zychla jest szczególnym przypadkiem człowieka, który snuje nieprawdopodobne historie, czerpiąc z okrucieństwa i piękna mitologii, nie stroni od technologii (jak w Wi@rusie),ale ciężko go zaszufladkować. Inaczej, nie ma takiej potrzeby - jak Paweł Majka pisze fantastykę "majkową", tak tu, na potrzeby tego wpisu tworzę etykietę ZYCHLOVE - bo po prostu uwielbiam ten melanż gatunków, humor, liryczność. Ani to fantastyka - bo bardziej baśń/legenda, ani horror - choć okrucieństwo niektórych postaci czy sytuacji, będące odbiciem naszych słabości i wad może zadziwić, ale koniec końców Sitko jest piękną opowieścią o poświęceniu, miłości, przywiązaniu i człowieczeństwie - że można być bohaterskim i się zmienić. Cały ten spójny, barwny fantastyczny anturaż herosów, dziwnych stworzeń, demonów i krain w ogólnym rozrachunku jawi się jako piękne, ale tło, narzędzie do ukazania bardzo ludzkiej historii cierpienia i walki o najbliższych. Na uwagę zasługuje tu swoboda w interpretacji starych podań, humor i cięte pióro (mnisi/naukowcy),jak i duże wyczucie w bardziej emocjonalnych opisach.
Marek Zychla świetnie sprawdza się w krótkich (Przeczywistość) i średnich (Hardboiled) formach, ale przecież już Wi@rus wysoko postawił poprzeczkę, powalając bogactwem pomysłów i nietypowością. Autor jednak podniósł ją Sitkiem z taką lekkością, że nie mam wątpliwości, że jeszcze nieraz zaskoczy nas wyborną lekturą.
Cofam moje słowa krytyki co do okładki Macieja Kamudy - jest spójna z treścią i bardzo dobrze obrazuje jeden z epizodów.
Marek Zychla świetnie udowadnia, że można pisać świetną, niebanalną fantastykę opowiadając tak naprawdę o nas, nie uciekając przy tym w pseudointelektualne komplikacje, piętrowe konstrukcje filozoficzne i przerost formy nad treścią.
Gorąco polecam wszystkim spragnionym wciągającej i ciekawej lektury - bo ta książka w zasadzie nie łamie schematów, raczej są jej one obce.

Marek Zychla powraca z kolejną powieścią i mimo tego, że bardzo na nią czekałem i wiedziałem że będę zadowolony, to efekt przerósł wszelkie moje oczekiwania.
Pokrótce o fabule - główny bohater, Jarek Turowski (tak, to nazwisko autora Nienazwanego, w którym to pojawia się bohater o nazwisku Marek Zychla) jest żyjącym w Irlandii emigrantem, który nijak nie chce się...

więcej Pokaż mimo to

Książka na półkach

  • Chcę przeczytać
    60
  • Przeczytane
    29
  • Posiadam
    8
  • Ulubione
    2
  • Teraz czytam
    1
  • Polskich autorów
    1
  • 💀 Horror, mrok
    1
  • 2019
    1
  • W domowej bibliotece
    1
  • -K: Horrory i inne strachole
    1

Cytaty

Więcej
Marek Zychla Sitko Zobacz więcej
Marek Zychla Sitko Zobacz więcej
Więcej

Podobne książki

Przeczytaj także