Małe miasteczko i jego mieszkańcy. Znudzeni monotonią życia, potrzebujący jakiejś podniety. Młody pastor - Tylor Caskey, od samego początku intrygował ludzi przyzwyczajonych do starego, poprzedniego pastora, ale wzbudzał ich sympatię. Do pewnego momentu. Wg Tylera "jego praca polega na tym, by stanąć w kościele z wyprostowanymi plecami i uniesioną głową i sprawić, by wierni zrozumieli, że bycie chrześcijaninem to nie hobby. Bycie chrześcijaninem to ciężka praca. Bycie chrześcijaninem to zapytywanie samego siebie: w jaki sposób najlepiej obdarzać miłością? Jego praca polegała na nauczaniu wiernych, prowadzeniu ich, służeniu przykładem". Czy to wystarczy?
Żona pastora zaś, nie była akceptowana przez mieszkańców. Zbyt seksowna, wyzywająco ubierająca się, niepokorna. Nie chciała uczestniczyć w życiu parafian. Tylor mimo starań nie był w stanie sprostać jej oczekiwaniom.
Po jej śmierci, zostaje sam z dwiema małymi córeczkami. Młodszą bierze do siebie jego matka, a starsza, 5-cio letnia Katherine zostaje z nim.
Śmierć mamy i rozdzielenie z siostrą, niekorzystnie wpływa na Katherine.
Staje się ponura, milcząca, łatwo wybucha, miewa ataki wrzasków, szału, sprawia kłopoty w przedszkolu. Dzieci nie chcą się z nią bawić. Pojawia się poważny problem, czy pastor jest w stanie dalej sprawować opiekę nad dzieckiem? Psychicznie i fizycznie jest mu ciężko, czuje się zagubiony. Dodatkowo, co dziwne, wyczuwa teraz niechęć, obcość i brak pomocy ze strony parafian. Stara się zajmować córką, ale koncentruje się na modlitwach i przygotowywaniu kazań. Ma nadzieję, że czas i kazania wszystko zmienią.
Ta książka jest chyba najmniej znaną powieścią Elizabeth Strout.
Historia wzruszająca, ale jak na 300 stron i formę, trochę nudna.
Tak jak wcześniej w przeczytanej przeze mnie "Mam na imię Lucy", autorka porusza problem głębokiej samotności, krzywdy, wykluczenia.
Mimo, że mnie tym razem nie zachwyciła, to chętnie przeczytam teraz wydaną w Polsce - "Bracia Burgess".

Małe miasteczko i jego mieszkańcy. Znudzeni monotonią życia, potrzebujący jakiejś podniety. Młody pastor - Tylor Caskey, od samego początku intrygował ludzi przyzwyczajonych do starego, poprzedniego pastora, ale wzbudzał ich sympatię. Do pewnego momentu. Wg Tylera "jego praca polega na tym, by stanąć w kościele z wyprostowanymi plecami i uniesioną głową i sprawić, by wierni...