Exodus
- Kategoria:
- literatura piękna
- Wydawnictwo:
- Sine Qua Non
- Data wydania:
- 2017-11-22
- Data 1. wyd. pol.:
- 2017-01-01
- Liczba stron:
- 448
- Czas czytania
- 7 godz. 28 min.
- Język:
- polski
- ISBN:
- 9788365836274
- Tagi:
- literatura polska manipulacja nielegalna emigracja obóz dla uchodźców przemoc rywalizacja samotność strach terror ucieczka od rzeczywistości ucieczka od życia walka o przetrwanie
Wędruj samotnie i śpiewaj!
Aleister Crowley
Wyobraź sobie, że w jednej chwili porzucasz wszystko: rodzinę, pracę, hobby, dom i kredyt. Nic nie potrafisz. Nic nie wiesz. Poza jednym – musisz uciekać przed siebie.
Przed tobą hałaśliwy Berlin, obóz przesiedleńczy u podnóża Alp, półświatek Lublany i grecka wyspa, gdzie zbliżysz się do strasznej tajemnicy.
"Exodus" pozbawia poczucia bezpieczeństwa i ciska w obszary mroku, których istnienie się przeczuwa, ale o których boi się myśleć.
Przed Tobą wielokulturowy Berlin, obozy
przesiedleńcze w Słowenii, gangi w
Lublanie i wyspa grecka ze swoim
spokojem i straszną tajemnicą.
Orbitowski w Exodusie pokazuje
niesamowity kunszt literacki oraz zmysł
reporterski.
Porównaj ceny
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Mogą Cię zainteresować
Oficjalne recenzje
Zapomnieć wszystko
Zdarzają się, proszę Państwa, wybitne okazje do grzechu, które znamy wszyscy pod pojęciem pokus. Czasami mniejsze, jak na przykład ochota do podjadania, czasami nieco większe, jak ta, która zaskoczyła mnie przy okazji pisania tego tekstu. Chciałem bezczelnie skłamać i stwierdzić, że literacką karierę Łukasza Orbitowskiego śledzę od zarania. To oczywista nieprawda, a na swoją obronę mam tylko to, iż znam zdecydowaną większość spośród jego wydanych tekstów. Więcej nawet: jestem ich zadeklarowanym fanem, bo „Tracę ciepło, „Święty Wrocław”, „Widma” czy „Szczęśliwa ziemia” wstrząsnęły mną dogłębnie. Ale czasami krakowski pisarz mocno rozmija się z moim gustem, jak w przypadku „Nadchodzi” czy „Ognia”, przez które przebiłem się tylko za sprawą samozaparcia i bez wynagradzającej je satysfakcji.
Na początku mogę rozwiać obawy tych z Państwa, którzy sądzili, że mówię o rozczarowujących w mojej ocenie książkach Orbitowskiego po to, aby natychmiast przypisać „Exodus” do tej kategorii. Nie, z całą pewnością najnowsza powieść Orbitowskiego nie jest lekturą przyciężką czy przekombinowaną – wręcz przeciwnie, autor po raz kolejny udowadnia niezwykłą lekkość pióra, która sprawia, iż ten długi tekst pochłania się błyskawicznie i niezauważenie. W jego prozie – mrocznej i przygnębiającej zarówno w okresie fantastycznym, jak i obecnym, realistycznym – kluczowy jest bardzo rzeczowy opis, pozbawiony neuroz i tkliwości. Orbitowski lubi pisać wprost, nawet gdy opisuje stany psychiczne swoich bohaterów czy ich mroczne sny. „Exodusowi” pod względem stylistyki można zarzucić tylko jedną rzecz – to mianowicie, iż pisarz rezygnuje ze swojej bezpośredniości trochę za rzadko; w doskonałej „Innej duszy” częściej pozwalał sobie na chwile nieokreśloności, w najnowszej powieści zdarza się to bardzo rzadko.
Warto jednak w końcu wspomnieć o tym, o czym w ogóle ten tekst jest. „Exodus” to powieść drogi, której akcja toczy się na mapie współczesnej Europy: na znanym wszystkim wyznawcom Bachusa Kreuzbergu, w słoweńskich obozach przesiedleńczych i na ulicach Lublany, na jednej z zapomnianych przez Boga i ludzi greckich wysp. I to tyle. Czytelnikom uczulonym na spoilery nie wypada mówić właściwie nic więcej poza tym, że główny bohater ma na imię Janek i wyraźnie przed czymś ucieka. Prawdę o jego przeszłości Orbitowski wyjawia powoli, całkowicie niemal skupiając się na jego współczesnych losach. Losy owe mocno pląta, w czym wybitnie pomaga mu nadwyrężona psychika protagonisty: oglądany przez niego świat wypełniają zbiegi okoliczności, które dają się wytłumaczyć tylko zaburzonym postrzeganiem i próbą tłumaczenia sobie rzeczywistości poprzez doszukiwanie się głębszego sensu w zupełnie niepowiązanych ze sobą zdarzeniach, a każdy kryzys rozwiązuje się sam, bo bohater po prostu budzi się w obcym miejscu i zaczyna od nowa. Takie już, zdaje się mówić Orbitowski, szczęście uciekiniera: dla niego zawsze jest dzisiaj, nie ma ani obciążającej przeszłości, ani obiecującej przyszłości.
Tę pocztówkę z teraźniejszości udaje się krakowskiemu pisarzowi wymalować bardzo zręcznie. Ducha czasów złapał mocno za kostki, dlatego też w „Exodusie” mnóstwo tematów współczesnych: zarówno tych najpoważniejszych, jak europejski kryzys uchodźczy czy przemoc wobec kobiet, jak i nieco lżejszych, choć także symptomatycznych i wartych refleksji zarówno literackiej, jak i intelektualnej – za przykład niech posłuży uzależnienie od urządzeń multimedialnych (opisane z wielkim wyczuciem, bez kpiny, przesady ani oceniania) czy działalność trenerów rozwoju osobistego. Szkoda tylko, że niektóre z tych tematów pisarz opisuje bardzo powierzchownie, bo skryty na marginesach społeczeństwa materiał literacki ma olbrzymi potencjał, co udowodnił w „Echu słońca” Waldemar Bawołek. To jednak drobna uwaga, bo Orbitowskiemu wyraźnie chodzi o nieco szerszy opis współczesności, który wyszedł mu bardzo dobrze.
Rozczarował mnie za to osobisty wątek Janka. Niby wszystko się zgadza, jego tragedia jest oczywista, sposób jej podania zaplanowany elegancko i rozsądnie, czytelnik ma wystarczająco dużo czasu, aby zastanawiać się, co też zdarzyło się w tej mitycznej mrocznej przeszłości, ale też nie zostaje zmuszony do kiszenia się we własnym sosie i część odpowiedzi dostaje stosunkowo szybko. Ta niepodważalna logika nie zmienia jednak jednej rzeczy: nie ma w „Exodusie” emocji, które po brzegi wypełniały genialną pod tym względem „Szczęśliwą ziemię”. Orbitowski w swojej najnowszej powieści nie jest już tym lekko obszarpanym, brudnawym narratorem z opowieścią ukrywającą egzystencjalny mrok za fasadą szarej codzienności; tekst nie chwyta za bebechy, mimo że spełnia wszystkie formalne wymogi powieści wzruszającej: jest tu cierpienie i opuszczenie, zdrada i szaleństwo, nędza i zagubienie.
Jako zadeklarowany fan Łukasza Orbitowskiego nie jestem „Exodusem” zachwycony. Nietrudno mi zauważyć, że to dobra, wartościowa i głęboko przemyślana powieść, ale to dla mnie za mało. Nazwisko krakowskiego pisarza traktowałem do tej pory jako obietnicę wzruszeń – te jednak nie rodzą się z eleganckich założeń i rozsądnych planów; siedzą w skrytym gdzieś głęboko organie, który trzeba podrażnić ostrym piórem. Tym razem okazałem się odporny na ten literacki atak.
Bartosz Szczyżański
Oceny
Książka na półkach
- 958
- 836
- 284
- 45
- 24
- 19
- 16
- 11
- 9
- 9
Opinia
"A więc stało się i odchodzisz..."
Tytuł iście biblijny - "Exodus", Księga Wyjścia, a skoro wyjście, to i jakiś cel - Ziemia Obiecana. A więc: rzucenie wszystkiego w diabły, zaczęcie od nowa, od zera, z czystą, niezapisaną kartą, niemal ponowne narodziny; poszukiwanie swego miejsca w świecie, miejsca skrojonego, stworzonego, uszytego na miarę szukającego, moszczenie i zakorzenianie się w nim (jeśli oczywiście szczęście dopisze i uda się je znaleźć, jeśli nie - to i tak próby jego odnalezienia częściowo zrekompensują podjęty wysiłek). STOP! Zatrzymajmy się jednak w tym miejscu, bo Łukasz Orbitowski wychodzi tym naszym podskórnym marzeniom naprzeciw, ale jedynie poprzez tytuł i obiecujący początek. Jego "Exodus" to jednak nie Księga Wyjścia. Jeśli już to: Wielka Księga Ucieczki; ucieczki przed czymś przed czym uciec nie można - przed własną przeszłością, przed sobą samym. W takim ujęciu Ziemią Obiecaną mogłaby być woda z rzeki zapomnienia - Lete, błogosławiona niepamięć. Aby móc jej zakosztować, trzeba jednak odkupić swoje winy, i dopiero tutaj możemy dopatrywać się biblijnych nawiązań i powiązań, choć i znajomość "Zbrodni i kary" Fiodora Dostojewskiego wystarczy.
Trzeba przyznać, że Orbitowski nie ułatwia nam zadania. Każdy rozdział to inne miejsce, ten sam, ale inny charakterologicznie bohater - Jan. Warto zwrócić uwagę na tytuły poszczególnych rozdziałów: "Chole", "Melaina Chole", "Phlegma", "Sanguis", czyli: żółć, czarna żółć, flegma, krew. Jak wiemy, dominacja któregokolwiek z tych czynników pozwala wyłonić cztery podstawowe temperamenty ludzkie: choleryka, melancholika, flegmatyka, sangwinika. Można by w tym miejscu zakrzyknąć: eureka! Ale wstrzymajmy się z tym na razie. Wiemy już, że cztery rozdziały odzwierciedlają przeobrażenia temperamentu bohatera i że wraz z tymi metamorfozami zmienia się miejsce akcji - mamy cztery mniej lub bardziej uszczegółowione punkty na mapie: Niemcy, słoweńskie obozy przesiedleńcze, ulice Lublany, grecka Salamina - dzięki temu udaje się autorowi w nienachalny sposób osadzić powieść we współczesnych realiach, nadać jej rys uniwersalności. Zresztą podobnie sprawa wygląda z wplataną retrospekcją (i młodsi, i starsi czytelnicy doskonale odnajdą w niej echa swojego dzieciństwa, młodości, początków dorosłości; innymi słowy: w losach Jana odnajdziemy kawałek naszego, dobrze znanego życia). Jednak mówimy jedynie o rysie, bo istotą tej powieści, jej kręgosłupem jest główny bohater i to, co wydarzyło się w jego życiu, zanim zdecydował się na ucieczkę (przeobrażenia, wędrówka do tych miejsc odbywa się zwykle poza książką, pojawiają się luki, dziury fabularne, tzw. miejsca niedookreślenia - co bez wątpienia ucieszy teoretyków literatury i zwolenników Romana Ingardena - które możemy samodzielnie uzupełnić, może właśnie w nich zawiera się to, co zostało niedopowiedziane).
Retrospekcja pozwala nam scalić i zrozumieć poszczególne przeobrażenia, zakończenie powieści domyka otwarte na oścież drzwi. Wszystko zatem zdaje się być dopracowane, dopięte na ostatni guzik, wycyzelowane, wygładzone, dopieszczone. I tak jest w istocie, a raczej byłoby, gdyby nie ów chłód emocjonalny, który wyziera z tej niezwykle przecież udanej powieści. Oczywiście możemy się upierać, że jej ładunek został ukryty i częściowo będzie to prawdą. To, co wydarza się na naszych oczach to konsekwencja tego, co wydarzyło się w przeszłości, a przeszłość stopniowo wyłania się z mgły i pozornej niepamięci czy też niechęci bohatera do uzewnętrzniania swych uczuć. Niestety, ale rzeczowe, chłodne, spokojne wtręty retrospekcyjne pozwalają jedynie na złożenie wszystkich elementów w całość, nie sprawiają jednak, że ta całość, mimo potencjału w niej tkwiącego, chwyta czytelnika za gardło, dławi, wywołuje jakiekolwiek emocje. Dialog: o rzeczywistych i wyimaginowanych winach, cenie, jaką trzeba za nie zapłacić, bo przecież zawsze trzeba, konieczności poniesienia kary, gdy samoukaranie, samobiczowanie, autodestrukcja to za mało, aby odkupienie się dopełniło - przybiera formę monologu wypowiedzianego beznamiętnym, jednostajnym głosem. I ta beznamiętność, jednostajność narracyjna jest trudna do zaakceptowania, gdy czytelnik odkrywa wszystkie mniejsze i większe tajemnice naszego bohatera. Zamrożenie uczuciowe? Oczywiście, ale w którymś momencie ono zawsze puszcza... Unikanie t a n i e g o sentymentalizmu, epatowania skrajnymi emocjami? To zależy, co rozumiemy przez słowo: tani. Trudno do tego zaliczyć bezbrzeżne cierpienie, osamotnienie, okaleczenie duchowe... Za dużo tu milczenia, przemilczania, niedopowiedzeń, niedookreśleń, emocjonalnej pustki, monotonii i jednostajności uczuciowej.
Każdy rozdział to też nowi bohaterowie, których nasz uciekinier spotyka na swej drodze, bohaterowie - podobnie jak on zmagający się z własnymi demonami. Orbitowski często nieudolnie, i moim zdaniem zupełnie niepotrzebnie, próbuje wykorzystać siłę tkwiącą w życiowych zbiegach okliczności, naginając świadomie cienką i kruchą zasadę prawdopobieństwa (niepotrzebnie, gdyż te skąpe i ulotne niczym pajęcze nici nawiązania nie mają wpływu na rozgrywającą się akcję). Znacznie lepiej byłoby, gdyby autor poświęcił większą uwagę ich charakterystyce. Rozumiem jednak, że wszyscy oni są jedynie dobranym tłem i jako tło spełniają mniej lub bardziej swoje zadanie. Nie zapominajmy, że mamy do czynienia z narracją pierwszoosobową, więc wszelkie niedocięgnięcia możemy złożyć na karb zaburzonej percepcji Jana. ;)
"Inną duszą" Orbitowski zaskarbił moją sympatię i echa tej sympatii przekładają się na ocenę "Exodusu". Nie będę jednak porównywać tych dwóch, całkowicie odmiennych powieści (już sam fakt, że są zgoła różne świadczy dobrze o autorze). Nie mogę jednak z pełnym przekonaniem powiedzieć, że "Exodus" mnie poruszył, zmusił do zatrzymania i zastanowienia, bo byłaby to nieprawda. Nie poruszył. Dobrze mi się czytało tę powieść. Mam wrażenie, że Orbitowski - podobnie do Jakuba Małeckiego - jest na dobrej drodze do tworzenia literatury z prawdziwego zdarzenia, literatury, którą tak lubię i której ciągle poszukuję, ale z nie do końca zrozumiałych dla mnie powodów z niej zbacza. Owszem ich twórczość wybija się na tle tworzonego chłamu, bo zwykle jest "o czymś", ale ciągle to jeszcze nie to, ciągle za mało...
"A więc stało się i odchodzisz..."
więcej Pokaż mimo toTytuł iście biblijny - "Exodus", Księga Wyjścia, a skoro wyjście, to i jakiś cel - Ziemia Obiecana. A więc: rzucenie wszystkiego w diabły, zaczęcie od nowa, od zera, z czystą, niezapisaną kartą, niemal ponowne narodziny; poszukiwanie swego miejsca w świecie, miejsca skrojonego, stworzonego, uszytego na miarę szukającego, moszczenie i...