O dziewczynce, która bawiła się w Boga
- Kategoria:
- literatura piękna
- Wydawnictwo:
- Amaltea
- Data wydania:
- 2017-04-12
- Data 1. wyd. pol.:
- 2017-04-12
- Język:
- polski
- ISBN:
- 9788393467297
- Tłumacz:
- Radosława Janowska-Lascar
- Tagi:
- literatura rumuńska
Powieść O dziewczynce, która bawiła się w Boga rumuńskiego pisarza Dana Lungu, uhonorowana została tytułem Najlepszej Książki Roku 2014, a także nagrodą czasopisma „Observator Cultural”. Jest to opowieść o dziewczynce, której losy ilustrują zjawisko tzw. eurosieroctwa – w sytuacji, gdy rodzinie nie starcza pieniędzy na życie, jedno z rodziców (w tym przypadku matka, co wydaje się bardziej dotkliwe dla dziecka) decyduje się na wyjazd za granicę do pracy. Wiąże się to z rozłąką i trudnymi życiowymi doświadczeniami, które wielu Rumunów, ale również i Polaków, poznało na własnej skórze – ów fenomen społeczny, tak bardzo dotkliwie odczuwany w społeczeństwie rumuńskim, jest oczywiście obecny i w naszym kraju.
Ważkiemu tematowi towarzyszy ciekawa warstwa językowa: autor zastosował w powieści podwójną narrację – oglądamy realia rumuńskie oczami kilkuletniej dziewczynki, poznajemy pragnienia, bolączki i marzenia małego dziecka, a jednocześnie – z perspektywy matki, samotnie borykającej się z problemami życia emigranckiego we Włoszech – widzimy świat tych, którzy zdecydowali się na wyjazd z kraju „za chlebem”. W narracji dorosłych dostrzec można socjologiczne wykształcenie autora, któremu nie umknął chyba żaden aspekt życia emigrantów zarobkowych.
Porównaj ceny
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Mogą Cię zainteresować
Oficjalne recenzje
Wyjazd po lepsze życie
Perspektywa wyjazdu w poszukiwaniu zarobku nie jest w naszym kraju obca. Obecne brexitowe nastroje mogły to trochę zatrzeć, ale jeszcze kilka lat temu Irlandia czy Szkocja były dla wielu ziemią obiecaną. Podobnie wygląda to w kwestii sezonowych wyjazdów do Niemiec, które stwarzają możliwość szybkiego zarobku i drugiego oddechu dla domowego budżetu. W Rumunii istnieją tożsame mechanizmy, inne są tylko kierunki ekspansji.
Hiszpania i Włochy. Właśnie te dwa kraje są szansą na wyzwolenie się z szarej, rumuńskiej beznadziei. Kraju starającego się żyć po nowemu, ale wciąż dźwigającego ciężar komunistycznych rządów Ceaușescu. Perspektywy są nikłe, a wiązanie końca z końcem staje się trudne, by nie rzec niemożliwe. W takim potrzasku znajduje się Letycja. Mieszka z córkami i mężem u rodziców. Pracuje sama, zarabia niewiele. Marzy o powrocie do wynajmowanego lokum, ale w obecnej sytuacji może o tym tylko pomarzyć.
I tutaj na scenę wraca wspomniany Półwysep Apeniński. Wyjazd na parę miesięcy, żeby odłożyć trochę pieniędzy. Potem wrócić i zacząć od nowa. Nic trudnego, przynajmniej w teorii. W praktyce śledzimy sytuację z dwóch perspektyw. Letycji, która powoli poznaje świat zupełnie nowych możliwości. Obcy, inny, ale z każdym dniem łatwiejszy do okiełznania. Druga strona medalu to spojrzenie kilkuletniej córki Radusi tęskniącej za mamą i odliczającej dni do jej powrotu.
Rozstrzał obu rzeczywistości jest wyraźny. Nie tylko w wymiarze zarobkowym, ale także mentalnym. Świat widziany oczyma Radusi wydaje się bardzo spłycony, gdy przystawi się do niego zagraniczne luksusy. Łączy je tęsknota matki i dziecka. Samotność z którą walczą i odczuwają każdego dnia. Jako jedyne zachowują tę więź, którą inni zamienili na lepszy standard życia zbudowany z przysyłanych funduszy.
Dan Lungu nie sili się na wymyślne metafory czy poetyckie opisy. Wystarczy mu trudna i żmudna proza codziennego życia. Przybliżenie opuszczenia za granicami kraju, jak i wśród najbliższej rodziny. Pisze powściągliwie, z chłodnym dystansem. Dziewczynka, która bawiła się w Boga to pozycja przemyślana i dopracowana, mówiąca wiele o dzisiejszych dylematach i kompromisach. Trudnych wyborach, których nie sposób uniknąć, nawet jeśli w głowie szerzy się obraz ich nieodwracalnych konsekwencji.
Patryk Rzemyszkiewicz
Książka na półkach
- 136
- 31
- 10
- 5
- 3
- 3
- 3
- 3
- 2
- 1
Opinia
http://ksiegarka.pl/tydzien-nierownosci-oczami-eurosieroty/
Gdybym miała wskazać książkę, którą jest jedną z najlepszych jakie nadrobiłam w ostatnich latach, byłby to Dan Lungu i jego „O dziewczynce, która bawiła się w boga” w Wydawnictwo Amaltea. Gdybym miała wskazać książkę, która najbardziej zapadła mi w pamięć pod kątem socjologiczno-psychologicznym, podałabym Wam również Dana Lungu. A jeśli Wasza mama chętnie przyjmie na nadchodzący Dzień Matki kwiatka w postaci książki, to też poleciłabym Wam tę pozycję jako absolutnie nieoczywisty wybór na prezent, ponieważ znajdziecie tutaj też jedną z najgłębszych relacji dziecka z matką, jaką spotkałam w literaturze. Napiszę Wam też teraz, dlaczego tę książkę wybrałam jako kolejną do cyklu Tydzień Nierówności, w którym piszę o książkach demaskujących wszelkie niesprawiedliwości i rodzaje dyskryminacji. Zatem po reportażu o karze śmierci, przyszedł czas na powieść społecznie zaangażowaną.
Witajcie w Rumunii. Rumunii, w której dzieci biegające po podwórkach dzielą siebie na „Hiszpanów” lub „Włochów” w zależności od tego, gdzie wyemigrowali ich rodzice w poszukiwaniu lepszego bytu dla swojej rodziny. Różowa okładka, kojący kwiat, intrygujący tytuł mogą sugerować gładkie treści. Mylna konkluzja, bo wybijająca się swoją psychologiczną wnikliwością narracja tytułowej małej bohaterki sprawi, że szybko zapomnicie o tym różu i zorientujecie się, że oto czytacie coś burego, brudnego, śliskiego w swych treściach, coś, co oblepi Was swoim ciężarem tematycznym.
Radusia zdała sobie sprawę z jednej niesamowitej rzeczy i dłuższy czas myślała tylko o tym. Tak, uświadomiła sobie, że kiedy wychodzi z jakiegoś miejsca, ono nie znika, tylko dalej istnieje, tak jak istnieją ludzie, którzy rozmawiają ze sobą. Nie wiadomo, co robią, ale z pewnością czymś się zajmują. W sumie, to nigdy nie myślała na poważnie o tym, że kiedy wychodzi z pokoju, rzeczy znikają, jakby ich nigdy tam nie było, i pojawiają się znów, kiedy wraca, każda na swoim miejscu. Nie zajmowało jej też to, co porabiają Babunia, Dziadziuś, tata i mama i Malwina, kiedy ona idzie do szkoły.
Dotkliwa szczerość i wrażliwość Radusi, młodej bohaterki tej powieści, zaskarbi czytelnika od pierwszych stron. Bardzo szybko pochłonęło mnie przekonanie, jakim niebywałym jest talent autora do wnikania głęboko w skórę, duszę i umysł tylu bohaterów. Powieść rozpoczyna się od przedstawienia nam wspomnianej Radusi i jej mamy, Letycji, zmuszonej do migracji zarobkowej, jednak książka wprowadzi też kilka wyraźnie zarysowanych i ważnych dla tematu postaci. Tymczasem Radusia wraca do domu pochwalić się dobrą oceną z kaligrafii, a w korytarzu zastają ją walizki i wiadomość o wyjeździe matki do Włoch. Jej życie z zewnątrz nagle przeniesie się do wewnątrz, od tej pory zacznie zastanawiać się i kwestionować całą rzeczywistość dookoła, wraz z ukrytymi intencjami otaczających ją dorosłych. Będzie stopniowo pojmować wszelkie otaczające ją nierówności. Bez żadnych ckliwości, lotnych zabiegów, by wzruszyć czytelnika przesadną melodramatycznością. Ostrzegam. Ta książka boli.
Mama stała się jedynie głosem, który wciąż powtarzał, że szybko wróci (…). Kto jedzie do Włoch, nigdy już nie wraca, chociaż obiecuje, że przyjedzie. Stamtąd można tylko rozmawiać przez telefon. Włosi bardziej śpiewają, niż mówią, i tak samo dzieje się z głosem mamy. Śpiewa słowa, aby nie można było poznać, jak bardzo jest smutna; żeby nie dało się poznać, że kłamie. Włochy to kraj w kształcie telefonu.
Mijając ten fragment, nawarstwiającą się rozłąkę matki i córki, pomyślałam w duchu jak dojmująco smutna jest ta książka. A ten smutek brał się z poczucia, że każda z opisanych sytuacji daleka jest od fikcji literackiej, fabularnie przybliża prawdę i realia nie tylko rumuńskiego obywatela, ale każdego emigranta zarobkowego i rozłączonego z nim, z nią dziecka. Trudno nie uwierzyć przedstawianym tutaj obrazom, zwłaszcza z perspektywy dorosłych, ze względu na socjologiczne wykształcenie autora, które odegrało tutaj istotną rolę.
Narracja Radusi to dziennik zanikającej pamięci o matce. Znika szelest sukienek, zapach perfum i lakieru do paznokci, a ostatecznie też rysy twarzy. Mama zostaje zdegradowana w pamięci małej dziewczynki jedynie do głosu dostępnego w słuchawce telefonu. To, co w książce jest najbardziej urzekające to formy radzenia sobie z nieobecnością matki, których ima się tytułowa dziewczynka. Walczy w wyobraźni wymyślając coraz to ciekawsze zabawy. To nie te grupowe na podwórku z innymi dziećmi, ale te skrywane w umyśle dziecka. Radusia staje się sama dla siebie najlepszym schronem, a najlepszą zabawą okazuje się tytułowa zabawa w Boga (której zasad oczywiście tutaj nie zdradzę! Musicie sami zajrzeć do środka:).
Co boleśniejsze, Radusię opuszcza nie tylko matka, ale też ojciec z siostrą, którzy wyprowadzają się do starego mieszkania, a najmłodszą członkinię rodziny zostawiają u dziadków. Babunia i Dziadziuś, nazywani tak pieszczotliwie przez wnuczkę, dzielą się opieką i troskami. Do tego skromnego duetu dołącza również wujek Miron, którego żona również wyemigrowała w poszukiwaniu lepszego bytu. To, co czyni tę powieść tak wartościową i angażującą jest podwójna narracja w formie przeplatania relacji córki i matki. W opowieści matki jednak usłyszymy też głos jej koleżanki – Laury, która będzie pomagała odnaleźć się Letycji we włoskim świecie i sama przedstawi nam realia rumuńskich emigrantów. Letycja oraz Laura będą nie tylko opowiadać o szalonych warunkach pracy, czucia się służącymi we współczesnym świecie, który nierówno rozdaje dobra, ale też przedstawią walkę o godność każdego emigranta zarobkowego.
Trzymała pieniądze, ryczała jak bóbr, wielkie jak groch łzy spływały jej po policzkach, a usta bezwiednie wygięły się w grymas. Długo analizowała potem tę nieoczekiwaną reakcję i w końcu uznała, że było to nerwowe wyładowanie po miesiącu napięcia, ale złożyły się na nie pewne sprawy głęboko skrywane w duszy, które ciężko było rozszyfrować do końca. Płakała też nad sobą i nad latami, kiedy tyrała w Rumunii za grosze. Ta koperta uświadomiła jej w jednej chwili, że prowadziła życie niewolnika, larwy, wołu w jarzmie. Płakała nad zapomnianą radością, nad straconym życiem, nad brakiem perspektyw zduszonych przez biedę.
W tej książce, w której jest tak wiele poświadczeń nierówności na świecie, boli jednak nie tylko perspektywa opuszczonej Radusi czy matki walczącej o lepszy byt dla rodziny, która i tak ją wykorzystuje. Czytelnika dotyka też odpowiedzialność wychowania zrzucona na leciwych dziadków próbujących odnaleźć się w ponownym, późnym rodzicielstwie, a dodatkowo autor nie opuszcza właśnie też sytuacji emerytów w swojej narracji. Cierpimy również z wujkiem Mironem, który zwierza się Radusi, że wolałby urodzić się konikiem morskim, ponieważ jest to jedyny samiec w przyrodzie potrafiący płodzić i rodzić potomstwo, dzięki czemu mógłby być jednocześnie matką i ojcem dla swojej córki Felicji.
Autor zręcznie przemyca realia życia na emigracji nie tylko w bezpośrednich monologach, ale wplata je również w rozmowy między bohaterami, w formach zabaw, jakim dzieci się oddają, w wiadomościach telewizyjnych, zasłyszanych w tle tych zabaw, kiedy to słyszymy o kolejnej zmasakrowanej Rumunce wyłowionej z włoskiej rzeki. Usłyszymy też zawoalowaną krytykę dzisiejszego włoskiego społeczeństwa czy skutki obalenia reżimu rumuńskiego dyktatora. Przemycane lekcje historii Rumunii to również silny i ważny aspekt tej powieści.
Dotarło do mnie jednak to, co najważniejsze – dzieci płaczą międzynarodowymi łzami. Nic nie jest podane na tacy, a jednak pozostaje boleśnie widoczne. Cel książki wydaje się jasny i widoczny od samego początku, co nie oznacza, że książka jest nużąca albo że nie czeka nas zaskoczenie mnóstwem różnych perspektyw nieograniczonych tylko do relacji matka-córka. Aura książka snuje się w ustawicznym niepokoju. Aura, którą tworzy dziecko wymyślające zabawy w nadziei, że wybawi ją to od ziejącej pustki po nieobecnych rodzicach. Za mało jest w literaturze tak wnikliwych i wrażliwych dziecięcych narratorów. Oscar Schell z powieści J.S. Foer „Strasznie głośno, niesamowicie blisko” to jeden z niewielu jaki przychodzi mi na myśl, a to on jako pierwszy poruszył mnie, tak bardzo jak Radusia. Majstersztykiem jest stworzyć tak plastyczne i autentyczne portrety kilku pokoleń, a przede wszystkim matki i córki. Portrety, od których nie ma ucieczki. Każda strona boli na inny sposób. Jeśli jednak ból ma moc sprawczą, to mam nadzieję, że po tej lekturze każdy poczuje chęć działania i pomagania, a nie tylko współczucia.
http://ksiegarka.pl/tydzien-nierownosci-oczami-eurosieroty/
więcej Pokaż mimo toGdybym miała wskazać książkę, którą jest jedną z najlepszych jakie nadrobiłam w ostatnich latach, byłby to Dan Lungu i jego „O dziewczynce, która bawiła się w boga” w Wydawnictwo Amaltea. Gdybym miała wskazać książkę, która najbardziej zapadła mi w pamięć pod kątem socjologiczno-psychologicznym, podałabym Wam...