Tajemniczy płomień królowej Loany

Okładka książki Tajemniczy płomień królowej Loany
Umberto Eco Wydawnictwo: Noir sur Blanc literatura piękna
454 str. 7 godz. 34 min.
Kategoria:
literatura piękna
Tytuł oryginału:
La misteriosa fiamma della regina Loana
Wydawnictwo:
Noir sur Blanc
Data wydania:
2005-01-01
Data 1. wyd. pol.:
2005-01-01
Liczba stron:
454
Czas czytania
7 godz. 34 min.
Język:
polski
Tłumacz:
Krzysztof Żaboklicki
Tagi:
antykwariat literatura książki pamięć
Średnia ocen

                6,4 6,4 / 10

Oceń książkę
i
Dodaj do biblioteczki

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Ładowanie Szukamy ofert...

Patronaty LC

Książki autora

Mogą Cię zainteresować

Oceny

Średnia ocen
6,4 / 10
638 ocen
Twoja ocena
0 / 10

Opinia

avatar
2446
2372

Na półkach:

Ciekawy pomysł Eco. A skoro tak, to żebym się nie pogubił odnotowuję końcówkę świetnej recenzji nieznanego autora, znalezioną na: https://www.noir.pl/ksiazka/358/Umberto-Eco-Tajemniczy-plomien-krolowej-Loany

„....Umberto Eco zabiera czytelnika w niezwykłą podróż, a ów towarzyszy mu w poszukiwaniu utraconego (nie straconego!) czasu, a być może także w poszukiwaniu wieczności, ale również w próbie odnalezienia istoty własnego ego, w próbie dotarcia do tego, co ukryte. Dzięki zastosowanym przez pisarza chwytom i konwencjom wędrówka ta staje się czystą przyjemnością. Na szczególną uwagę zasługuje zakończenie powieści, ponieważ pozostawia ono w odbiorcy niezapomniane wrażenie. Finał jest szalony i zupełnie niespodziewany. Przywodzi na myśl szereg zróżnicowanych i dość swobodnych skojarzeń, jak choćby rewię w iście amerykańskim stylu, rzeczywistość rodem z powieści fantasy, ale też motyw dance macabre ze średniowiecznych malowideł, jakiś infernalny pochód czy niemalże apokaliptyczną wizję. Krótko mówiąc – finis coronat opus."

W powyższym zwracam uwagę na cenne nawiązanie do Prousta.
Teraz moje skojarzenie: jakiś tam czas temu Fundacja na Rzecz Myślenia im. Barbary Skargi ogłosiła konkurs pt "Poznaj samego siebie", no i Umberto Eco to przewidział i napisał omawianą książkę. Sam też podjąłem skromną próbę sprostania temu zadaniu, lecz króciutkie swoje rozważania zakończyłem słowami:
".......czy ja mam dosyć odwagi, by poznać samego siebie? Musiałbym przeanalizować swoje postępowanie w różnych chwilach życia, zweryfikować motywy, ocenić prawdziwość ówczesnej argumentacji czyli zdobyć się na totalny, samokrytyczny „rachunek sumienia”, przyznać się do błędów i umartwiać się odkrytą prawdą o sobie. A po jaką cholerę mnie to? Masochistą nie jestem i przeto rezygnuję z usiłowań poznania samego siebie... ...Vita brevis, więc radujmy się i kochajmy póki sił starcza.”
całość na: http://wgwg1943.blogspot.com/2017/07/czy-nauka-i-technika-potrafia-sprostac.html
Umberto Eco podjął ten trud poznania siebie poprzez stworzenie postaci Jambo, która straciła pamięć, ale zachowała wiedzę tzw „papierową pamięć”. Fakty można odtworzyć, lecz ówczesnych motywów, myśli czy odczuć - nie. Pamięć ludzka jest wybiórcza; podświadomość powoduje, że pamiętamy to, co wygodne dla naszego „ego”. Pomysł Eco całkowitego wyczyszczenia pamięci, stwarza możliwość idealnie obiektywnej oceny swojego zachowania w przeszłości. Więc nie jest to autobiografia, lecz próba zrozumienia samego siebie, dzięki zdobytej przez lata wiedzy.
I jeszcze cytat z mojego eseju, pisanego wiele lat temu, gdy byłem nastawiony nieprzychylnie do niego:
„.....Czytając ECO i o ECO odnoszę wrażenie, że ten zdolny mediewista-semiotyk czuje się niedowartościowany i marzy o popularności twórcy „Ulissesa” i „Finnegans Wake” czyli Jamesa JOYCE’a. To, że naśladuje joyce-owski monolog wewnętrzny w formie dygresyjno-skojarzeniowego „STRUMIENIA ŚWIADOMOŚCI” to pół biedy, problem stanowi nieznośna, niczym nieuzasadniona maniera PSEUDOINTELEKTUALNOŚCI objawiająca sie stosowaniem niezrozumiałych słów, cytatów we wszystkich możliwych językach oraz mówieniem o sprawach prostych językiem PRZEINTELEKTUALIZOWANYM. i to wszystko w książkach adresowanych do MASOWEGO ODBIORCY...."
Niestety, powyższa uwaga pozostaje w dużym stopniu słuszna i przy tej książce. To jest jakiś infantylizm, ta chęć zaimponowania czytelnikowi, dość często spotykana. Pamiętam, że pisałem o tym nawet przy tak znanych pisarzach jak Philip Roth czy Saul Bellow.
A że i Joyce, i Eco są dla wybrańców - to inna sprawa. Tylko, że i wybrańcy mają problem by podążać za skojarzeniami bohatera. Sam nie pamiętałem, kto to Artur Gordon Pym i aby zrozumieć tekst musiałem zajrzeć do Wikipedii, a to dopiero czwarta strona tekstu:
„..'Przygody Artura Gordona Pyma'.. ..- jest to jedyna ukończona powieść.. ..Edgara Allana Poe, opublikowana w 1838 roku...”
Na tej samej stronie pojawia się imię Izmaela, syna Abrahama i Hagar. To akurat skojarzyłem, lecz ilość wymaganych skojarzeń przekracza zdolności przeciętnego czytelnika. Chyba, że kogoś satysfakcjonuje poznanie samej akcji, jak w przypadku wysoko ocenianego thrillera - „Imienia Róży”, który ja studiowałem dwa tygodnie i w podzięce za zmarnowany czas i wysiłek obdarzyłem PAŁĄ. Wolny wybór !!
Wybrałem drogę rozumienia lektury, lecz nie będę więcej o moim trudzie pisał, a wyciągnę pozytywy, czyli to, czym Eco wzbogacił moją wiedzę.
Zaczynam od ciekawego stwierdzenia, tylko, że nie jestem pewien czy to św. Augustyna czy autora (s.35):
„..Ludzie żyją w trzech chwilach: oczekiwania, uwagi i pamięci. Żadna z nich nie może się obyć bez pozostałych...”
i s.42:
„....Myślę, że tak biegnie nasze życie: można patrzeć w przyszłość tylko pod warunkiem, że pamięta się przeszłość...”
Dowcip o chorobie Alzheimera (s.50):
„...Jej dobrą stroną jest to, że codziennie widzi się tyle nowych twarzy...”
Wspomniany kompleks niższości (czy może zazdrość) wobec Joyce'a ujawnia się już na s.93 w scenie wypróżniania się Jamba:
„...Przykucnąłem w głębokiej popołudniowej ciszy, przerywanej tylko głosami ptaków, i wypróżniłem się. 'Silly reason. He read on, seated calm above his own rising smell' Glupi sezon. Czytał dalej, siedząc spokojnie nad własnym wznoszącym się smrodem; to Bloom w 'Ulissesie' Joyce;a....”
Absurdalna sytuacja wyjścia z domu do winnicy, by tam się wypróżnić, to pretekst do nawiązania do Joyce'a, a więcej to mógłby powiedzieć psychoanalityk Eco lub jego biograf Daniel Salvatore SCHIFFER. autor - „Umberto Eco - Labirynt Świata”. Co gorsza, Eco stara się zaszokować czytelnika przedłużając scenę pseudofilozoficznymi rozważaniami o KUPIE !! Żenada !!
Eco wydaje mnie się infantylny, gdy gra z czytelnikiem w nie wiadomo co (s.103):
"...- Rasy i ludy ziemi - powtórzyłem na głos i pomyślałem o włochatym żeńskim narządzie płciowym. Dlaczego ?"
No właśnie: dlaczego ? I po co ?
Bohater odnajduje na strychu lektury z dzieciństwa i zanudza nimi czytelnika, by w końcu ogłosić wniosek (s.163-4):
„...Przeczytałem znowu strony, z którymi zapoznałem się w wieku sześciu, dwunastu, piętnastu lat, dając się kolejno wzruszyć różnym opowieściom. Nie tak rekonstruuje się pamięć....”
To po co ta niekończąca się lista dziecięcych i młodzieńczych lektur ? By pochwalić się przed czytelnikiem ? By mu zaimponować ? Nie udało się, sam ułożyłbym listę dłuższą i ciekawszą !!
Jambo dochodzi do wniosku, że (s.184):
„....do szkoły podstawowej i do gimnazjum musiałem uczęszczać w latach 1937 – 1945...”
….więc jego dywagacje na temat indoktrynacji faszyzmem są nieco spóźnione, gdyż „marsz na Rzym” miał miejsce w 1922 roku, a (Wikipedia):
„... W 1929 roku ustrój faszystowski zyskał poparcie polityczne i błogosławieństwo Kościoła katolickiego, po tym jak reżim podpisał z Kościołem konkordat, zwany jako traktaty laterańskie....”
Eco ciągnie nudny wykład na temat II w. św. z punktu widzenia włoskiego, oczywiście wybielający Włochów. Wolno mu, lecz trudno wymagać by inne narody taką wersję akceptowały. Ironia autora z propagandy faszystowskiej jest szczególnie żałosna dla mnie, doświadczonego propagandą sowiecką przez 45 lat mojego życia. Nie przyswajam włoskich czytanek, nie śmieszą mnie one, bo wychowałem się na „Soso” Heleny Bobińskiej i podobnych utworach apoteozujących Stalina.
Wreszcie Jambo starający poznać siebie zadaje pytania (s.209):
„...A ja, jak ja odbierałem te schizofreniczne Włochy ? Wierzyłem w zwycięstwo ...” itd. itp.
Od razu „schizofreniczne”. Banialuki i frazesy, bo wierzyli: i Miłosz, i Kołakowski, a i Szymborska z Mrożkiem i Błońskim, wierzyli junacy i aktywiści, wierzył Kuroń z walterowskimi drużynami, a post factum każdy mądry jak Eco. A ci niewierzący, też wierzyli - w Andersa na białym koniu. Włosi wierzyli w Mussoliniego, inni w kogoś lub coś innego.. ..każda wiara prowadzi na manowce.. .
Nudzi ten Eco i wali frazes za frazesem. Np (s.211):
„...Zatem nie tylko mnie, lecz i moich rodziców uczono pojmować miłość własnego kraju jak danine krwi, nie wzdragać się, lecz entuzjazmować na widok pola zlanego krwią...”
Zatem, panie Eco, tak uczono moich prapradziadów, ojców, moje dzieci i teraz - wnuki. Polecam „Siedem polskich grzechów głównych” płk Załuskiego. (dostępne na: https://docer.pl/doc/n0n18ve )
Z kolei przypadki poświęcenia życia dla Mussoliniego i faszystowskiego państwa przebija Matrosow i opisany przez Polewoja Mariesjew.
Niestety, Eco przygotował jeszcze gorszą niespodziankę: przegląd komiksów z jego młodości, wobec którego jestem bezradny, bo za mojej młodości komiksów w Polsce nie było, a później jak były, to nigdy ich nie czytałem. Do tego liczne ilustracje, które podobno są atrakcją tej książki, czego ja absolutnie nie doceniam i takiej opinii ni e podzielam.
W końcu dochodzimy do tytułowego płomienia królowej Loany (s.25-5):
„...Otworzyłem album i zapoznałem się z historią najgłupszą, jaka można sobie wyobrazić.. ..Bohaterowie z dwoma przyjaciółmi trafiają w sercu Afryki do tajemniczego królestwa z równie tajemniczą królową, strzegącą nadzwyczaj tajemniczego płomienia, który zapewnia długowieczność lub wręcz nieśmiertelność, skoro Loara – niezmiennie przepiękna - panuje nad swoim dzikim plemieniem od dwóch tysięcy lat...”
Skoro ta historia jest „najgłupsza”, to dlaczego Eco dręczy nią czytelników ? Dwie strony dalej wyjaśnia wreszcie tytuł (s.256):
„....Wyrażenie 'tajemniczy płomień' zafascynowało mnie... ...Całe lata później, mając pamięć w ruinie, powróciłem do nazwy uwielbianego w dzieciństwie płomienia, aby określić odblask zapomnianych rozkoszy...”
Szkoda, że rozkosze ominęły czytelników tej, coraz bardziej wkurzającej, lektury. Psiakość! Teraz o znaczkach pocztowych. A kto z naszego pokolenia ich nie zbierał?
Nie będę dalej relacjonował, bo historia o piciu rycyny zmieszanej z kalem zniesmaczyła mnie, a wyznaję zasadę nie rób komuś czegoś, co dla ciebie niemiłe. Powiem tylko, że jest o asfodelach, masturbacji i koszmarne poezje młodego Jamba. No i, jak sam Eco ją nazywa (s.293) „banalna historia uczniowskiej miłości”.
Dalej woja, polityka, kontrowersyjny faszyzm, partyzanci i słowa dziwnie znajome (s.335):
..- Walczymy, żeby te kraj odzyskał swój honor.. ..Honor zbrukany przez garść zdrajców,,,”
Taka sama tania demagogia i w Rzymie, i na Krymie, a przede wszystkim w Warszawie. Z braku tematów Eco sięga po Biblię i demaskuje ją w żenująco prymitywnie (s.345):
„..Masz wierzyć w Biblię, bo jest natchniona przez Boga, ale kto powiedział, że Bóg ją natchnął? Sama Biblia. Rozumiesz, jakie to matactwo?...”
Profesorze Umberto Eco! Co za poziom?! Prostacki populizm !!! A cały wykład anarchisty na temat mojżeszowych przykazań to intelektualna klęska!! Tak to bywa, gdy uczony typu Eco, chce zdobyć popularność wśród ludu!!! Dalej wyśmiewanie kreacjonizmu i kwestia Dobra i Zła. Oj, oj! zmęczony się poczułem, a tu jeszcze 80 stron. A na nich bratobójcze walki partyzanckie (polskie nie mniej zawikłane), koniec wojny i epoka amerykańskiej cywilizacji, przede wszystkim w formie filmów. A dla Jamba okres pierwszych doznań seksualnych, tak nieciekawych, że je pominę.
Finał jest efektem przypomnianych lektur i wydarzeń z młodości, a wniosek wyciągam jedyny, że szukanie w przeszłości jest niebezpieczne.
Srogi zawód, lecz Umberto Eco jest wart poznania, więc czasu poświęconego tej lekturze nie żałuję. 6/10

Ciekawy pomysł Eco. A skoro tak, to żebym się nie pogubił odnotowuję końcówkę świetnej recenzji nieznanego autora, znalezioną na: https://www.noir.pl/ksiazka/358/Umberto-Eco-Tajemniczy-plomien-krolowej-Loany

„....Umberto Eco zabiera czytelnika w niezwykłą podróż, a ów towarzyszy mu w poszukiwaniu utraconego (nie straconego!) czasu, a być może także w...

więcej Pokaż mimo to

Książka na półkach

  • Przeczytane
    875
  • Chcę przeczytać
    343
  • Posiadam
    243
  • Teraz czytam
    20
  • Ulubione
    17
  • Literatura włoska
    7
  • Chcę w prezencie
    5
  • Niedokończone
    5
  • 2019
    4
  • Mam
    4

Cytaty

Więcej
Umberto Eco Tajemniczy płomień królowej Loany Zobacz więcej
Umberto Eco Tajemniczy płomień królowej Loany Zobacz więcej
Umberto Eco Tajemniczy płomień królowej Loany Zobacz więcej
Więcej

Podobne książki

Przeczytaj także