Biurwa
Wydawnictwo: Czwarta Strona- data wydania
- 28 września 2016
- ISBN
- 9788379764808
- liczba stron
- 304
- kategoria
- literatura współczesna
- język
- polski
- dodała
- Nie_mogę_bo_czytam
Codziennie rano Dorota przychodzi do pracy nieumalowana, przemyka się po cichu do kibla i wymiotuje. A potem, ściśnięta wpół, nakłada gruby make-up, wraca do swojego biura, jak wiedźma czarodziejka, przyrządza kawę, wrzucając do niej niewidzialne mikstury niezłomności. Po czym obleka się w uśmiech i zasuwa do późnych nadgodzin w pełnej krasie naenergetyzowanej pracoholiczki. A wieczorem wypija...
źródło opisu: czwartastrona.pl
źródło okładki: czwartastrona.pl

Oficjalna recenzja
Losy urzędniczki, czyli jak przetrwać w Mordorze?
Po skończeniu tej książki pomyślałam sobie, że jest ona bardzo smutna. Pod płaszczykiem zabawnych, ironicznych żartów i abstrakcyjnych sytuacji kryje się – dużo przygnębienia. Autorka pisze, że jest to obraz każdej urzędniczki – styranej przez los, zmuszonej do zmagania się z rzeczywistością i ciągłym mówieniem, że się nie da. I ten obraz trochę mnie przeraził. Bo jeśli tak mają czuć się polskie kobiety, to ja wysiadam. Jednak należy przyznać, to powieść po trochu obnażająca prawdę o tym, jak z uśmiechem na ustach, a przekleństwem w głowie wykonujemy nasze „obowiązki”. Warto pochylić się nad nową powieścią Sylwii Kubryńskiej.
Sama myśl o udaniu się do urzędu jest stresująca dla każdego obywatela. Polskie urzędy okryte są swoistą legendą, a urzędniczki to kobiety, które stały się mistrzyniami w mówieniu „nie”. Wiele obcokrajowców opowiada, że podczas swoich pierwszych prób załatwienia czegokolwiek – spotkali się z niezbyt przyjemnym traktowaniem i kompletnie ich to zszokowało. Kubryńska dosyć odważnie stworzyła historię Doroty, pełnej goryczy i sarkazmu urzędniczki, której podejście do życia możecie kojarzyć z sentencjami na miarę Schopenhauera. Na swoim koncie ma: dwójkę dzieci, trudną relację z ich ojcem i pracę w Mordorze, gdzie czuje się nieco zagubiona.
„Zawsze jest ten moment w życiu, gdy dociera do ciebie, że dalej już się nie da”. Bohaterka Kubryńskiej cały czas jest na granicy wytrzymałości. Autorka ukazuje świat pełen walki o codzienność. Żeby tylko przetrwać i nie...
Po skończeniu tej książki pomyślałam sobie, że jest ona bardzo smutna. Pod płaszczykiem zabawnych, ironicznych żartów i abstrakcyjnych sytuacji kryje się – dużo przygnębienia. Autorka pisze, że jest to obraz każdej urzędniczki – styranej przez los, zmuszonej do zmagania się z rzeczywistością i ciągłym mówieniem, że się nie da. I ten obraz trochę mnie przeraził. Bo jeśli tak mają czuć się polskie kobiety, to ja wysiadam. Jednak należy przyznać, to powieść po trochu obnażająca prawdę o tym, jak z uśmiechem na ustach, a przekleństwem w głowie wykonujemy nasze „obowiązki”. Warto pochylić się nad nową powieścią Sylwii Kubryńskiej.
Sama myśl o udaniu się do urzędu jest stresująca dla każdego obywatela. Polskie urzędy okryte są swoistą legendą, a urzędniczki to kobiety, które stały się mistrzyniami w mówieniu „nie”. Wiele obcokrajowców opowiada, że podczas swoich pierwszych prób załatwienia czegokolwiek – spotkali się z niezbyt przyjemnym traktowaniem i kompletnie ich to zszokowało. Kubryńska dosyć odważnie stworzyła historię Doroty, pełnej goryczy i sarkazmu urzędniczki, której podejście do życia możecie kojarzyć z sentencjami na miarę Schopenhauera. Na swoim koncie ma: dwójkę dzieci, trudną relację z ich ojcem i pracę w Mordorze, gdzie czuje się nieco zagubiona.
„Zawsze jest ten moment w życiu, gdy dociera do ciebie, że dalej już się nie da”. Bohaterka Kubryńskiej cały czas jest na granicy wytrzymałości. Autorka ukazuje świat pełen walki o codzienność. Żeby tylko przetrwać i nie zwariować – to mantra tej powieści. Urząd jest swoistą metaforą, to środowisko, w którym egzystują kobiety, od których wymaga się zbyt wiele. Muszą być perfekcyjne, mieć nerwy ze stali, wykazywać się kreatywnością i poczuciem humoru, a jednocześnie dbać o dom, swoje dzieci i płacić na czas rachunki. „Biurwa” napisana została w podobnej konwencji, jak wcześniejsze powieści pisarki, czyli „Furia mać” i „Kobieta dość doskonała”. Kubryńska w tej pozycji postawiła na sporą dawkę sarkazmu i specyficznego poczucia humoru – śmiech przez łzy wydaje się trafnym określeniem.
Bohaterka pisarki to pani z biura, która w swojej pracy kompletnie się zatraciła. Jest „od wszystkiego”, a to przecież sporo obowiązków. W książce poznajemy codzienne życie w Mordorze – świecie urzędniczych absurdów, gdzie serniczek jest ulubioną przekąską, a plotki roznoszą się lotem błyskawicy. Największą zaletą „Biurwy” jest ostry, mocny i dobry sarkazm. Wiele scen wywołuje uśmiech, jednak gdy się je przemyśli – to już wcale nie jest nam do śmiechu.
Styl autorki na początku jest trochę przytłaczający. Dużo chaotycznych i emocjonalnych opisów. Delikatny przerost treści nad formą. Po wgłębieniu – nie tylko można się przyzwyczaić, ale zauważa się, że tej książki nie można było napisać inaczej. Jak oddać poplątane życie Biurwy, jeśli nie przez odrobinę chaosu, kilku przekleństw i dużej ilości wykrzykników? Gdyby powieść była pisana lekkim, luźnym i delikatnym językiem, to straciłaby na ostrości i samym przekazie. Muszę dodać, że Kubryńska posiada wyczucie do tworzenia naprawdę trafnych cytatów – o czym świadczy liczba wykorzystanych przeze mnie karteczek do zaznaczania co ciekawszych fragmentów.
Książki pisarki na początku przyciągnęły mnie swoimi okładkami. Za projekt „Biurwy” odpowiada Aleksandra Płocińska, której przesyłam wielkie „dziękuje!”. Biurwa na okładce jest dokładnie taka, jak sobie wyobrażałam.
Na koniec – przeczytajcie tę książkę, jeśli choć raz zastanawialiście się, co też myśli urzędniczka w okienku. Jakie jest jej życie? Dlaczego się nie da?
Gabriela Rutana
Dyskusje o książce
-
1902Nowe recenzje i posty (przyklejony)
-
20
-
517WYMIENIE/SPRZEDAM (wrzesien 2017) (zamknięty)
Opinie czytelników (444)
Czuję ogromną ulgę gdy sięgam po książki które współczesnym kobietom uświadamiają że przymus bycia idealną odchodzi do lamusa. Że posiadanie kilu fakultetów, oszałamiająca kariera zawodowa i cudowna rodzina koniecznie w modelu 2+2 (obowiązkowo synek i córeczka bo przecież musi być parka) nie jest już powszechnie obowiązującym wzorem do którego każda z nas, czy chce czy nie chce, musi dążyć.
Sylwia Kubryńska w swoich książkach kreśli historie kobiet które starają żyć swoim życiem według scenariusza które same napiszą co oczywiści nadal jest ogromnie trudne bo rzeczywistość szybko weryfikuje nasze niepodległościowe zrywy.
"Biurwa" to portret kobiety pracującej która znajduje zatrudnienie w urzędzie gminy. Starająca się wyrwać z toksycznego związku, mająca na wychowaniu dziecko codziennie walczy o przetrwanie wpadając w kołowrotek absurdów życia biurowego: świata niewidzialnych (i widzialnych) powiązań personalnych, pracy która nikomu się nie przyda, marnych pieniędzy i mitycznego...
Punkt widzenia zależy od punktu siedzenia.
Sięgnęłam po 'Biurwę', ponieważ sama pracuję w takim miejscu, co główna bohaterka, i, przyznam się szczerze, że im więcej czytałam, tym czułam się bardziej... zniesmaczona? Zażenowana? Zdziwiona? Nie potrafię tego określić.
Początkowo przyjęłam założenie, że autorka sięgnęłam po stereotypowe wyobrażenie urzędniczki ('Nie da się!', 'Niech mi pan głowy nie zawraca!', 'Jestem zajęta, nie mogę tego załatwić!' i inne tego typu zdania), ale kiedy dowiedziałam się, że niektóre historie są zaczerpnięte ze wspomnień byłych pracownic Mordorów, to troszkę inaczej spojrzałam na całość.
Mój ostateczny wniosek po przeczytaniu 'Biurwy'? Zależy od tego, kim jesteś. Jeżeli jesteś zwykłym petentem i do urzędów chodzisz, bo koniecznie musisz coś załatwić, to spodoba Ci się historia, sposób opowiadania oraz powiesz 'kurczę, no takie są nasze polskie urzędniczki, jak bum cyk-cyk!'. Natomiast jeśli pracujesz w urzędzie lub instytucji podobnego typu, to odbiór...
Urzędnicze "NIE DA SIĘ" przenika ich dni, minuty, godziny...
Wracasz z takiej pracy do domu i wszystkim mówisz: "nie da się!!!"
Bo jak w pracy się nie da i nie będziesz się wysilać, to po co to robić w domu?
Dziecko samo sobie, matka robotę kończy w domu... Dopija kolejną butelkę wina, następnie kolejnego dnia znów w szpilkach biegnie walczyć z gigantycznym kacem pod pachą ( a raczej pod sufitem), pęk dokumentów pod drugą pachą i biegnie... Biegnie... Biegnie...
Dopóki nie dobiegnie, lub dopóki obcas nie strzeli...
Biega od pokoju do pokoju: "nie da się", "nie da się!!!"
Trzynaście pieczątek pod jednym papierem, który okazuje się być drukiem który wypadł z obiegu... I znów ona biega i biega...
Cóż się ludzie dziwicie, że te Biurwy takie wk*&#$ne biegają?
Bo na życie czasu mało, bo paznokieć się złamał, bo obcas strzelił, bo przy kolejnych drzwiach słyszy: "NIE DA SIĘ!"
Podziwiam te Biurwy.
Hm, mam mieszane uczucia po lekturze tej książki. Mam wszystkie trzy tomy z tej serii i nieświadomie przeczytałam ostatni. Nie jestem "biurwą", więc może czegoś nie rozumiem? Chociaż, jak piszą w recenzjach osoby pracujące w zawodzie, nawet one się rozczarowały i polecają tę lekturę raczej ludziom innych profesji. Pomysł na pewno był chwytliwy, jednak czytało mi się trochę chaotycznie i miałam wrażenie, że niektóre momenty były lekko naciągane. Język taki zbyt krzykliwy, czasem nachalny. Mam wrażenie, że podobne książki już powstały. I to nie w kilku egzemplarzach. Sięgnę teraz po dwie pozostałe pozycje Kubryńskiej i zobaczę, co dalej.
"Biurwa" to ciekawy obraz codzienności urzędników. Główna bohaterka jest zagubiona w szaleństwie Mordoru - urzędu. Czy potrafi to przetrwać? Czy nie zgubi siebie w tej walce i pogoni za nie wiadomo czym? Przekonajcie się sami. Autorka troszkę z przymrużeniem oka, jednak zarazem do bólu i w sposób realny ukazuje nam administracyjną rzeczywistość. To książka z której można się pośmiać, nawet, jeżeli takiemu śmiechowi mogą towarzyszyć łzy.
Losy kobiety urzędniczki borykającej się z problemami w pracy i poza nią. Momentami jakbym siebie w pracy widziała...
"Dziewczyny też mają różne fryzury. Różnie się ubierają, czasem naprawdę panicznie. Dorota przychodzi codziennie na kacu. Iwona się rozwodzi. Kaśka ukrywa, że jej mąż jest psychopatą. Nie zwolni się , bo do pracy ucieka z domu. Chociaż w pracy szefowa ją prześladuje. Lepsza szefowa od męża. Lepszy szef od zasiłku.
- Lubisz tę pracę, Kaśka?
- Weź, k@#$a, nie żartuj.
Nikt się nie zwolni. Każdy coś ma.
Nie jest ze mną jeszcze tak źle. A jeśli nie jest TAK źle, to przecież wytrzymam. Wytrzymam, prawda? Każdy wytrzymuje."
Taka prawda.
Kto z nas nigdy nie trafił na przysłowiową ścianę w urzędzie? Kto nigdy nie usłyszał "nie da się" kiedy właśnie się dało, a wymagało minimalnego zaangażowania? W końcu kto z nas nigdy, nawet przez ułamek sekundy, nie pomyślał tak o Pani w urzędzie?
Oczywiście chyba każdy ma świadomość, że postać tytułowej Biurwy oparta jest na stereotypach starych jak świat. Ale przecież w każdym stereotypie tkwi ziarnko prawdy. Obficie podlane złośliwością, jednakże prawdy.
Mimo wszystko opowieść bardziej smutna niż zabawna. Skłania do refleksji nad rolą kobiety XXI wieku.
Seria książek o kobietach Kubryńskiej wygląda cukierkowo. No serio. Spójrzcie na te okładki! Pastelowo-kolorowo-słodkie. Opisy poszczególnych tomów przywodzą na myśl jakieś słabsze komedyjki napisane w stylu kabaretowym, gdzie to z przymrużeniem oka opowiada się o życiu codziennym Polek i Polaków. Sięgając po "Biurwę" spodziewałam się właśnie takiej opowiasteczki. A tu nie, a tu pstryczek. Czemu? Bo ta książka jest świetna.
To krótka opowiastka o Ewie. Samotne matce urzędniczce, która zatrudniona jest jako specjalistka od promocji w urzędzie gminy na Kaszubach. Jest po czterdziestce, jest wkurzona, nienawidzi swojej pracy. Brzmi znajomo, prawda? Początkowo historia trochę faktycznie przypomina komediową historyjkę, ale bardzo szybko zauważyć można, że za prześmiewczym językiem stoi prawdziwa tragedia kobiety. I nie przesadzam tutaj, jej życie naprawdę naznaczone jest bruzdami i aż dziw bierze, że jest ona w stanie jeszcze śmiać się z czegokolwiek.
Jest dużo o pracy w urzędzie...
Na moją opinię bardzo wpływa fakt osobistego doświadczenia kilku lat pracy w urzędzie. Abstrakcyjna rzeczywistość, w której "nie da się" rzeczy zupełnie drobnych i jednocześnie "da się" wszystko jeśli jest to wolą prezesa, gdzie każdy dzień jest jak pole minowe, bo nigdy nie wiesz co dziś powinno być załatwione poza kolejnością (a trzeba to wiedzieć, bo przecież nikt tego wprost nie nakaże, a załatwione być musi), a dzień zaczyna się od obowiązkowego serniczka/kawy/śniadania (bo przecież to oczywiste, że śniadanie je się z całym ceremoniałem w czasie pracy), ta rzeczywistość jest mi doskonale znana.
Pod względem opisu patologii pracy w urzędzie i frustracji z tym związanej (mam jednak nadzieję, że nie w każdym) książka jest naprawdę świetna.
Poza tym aspektem to jednak troszkę przerost formy nad treścią i literatura klasycznie kobieca.
Urząd to metafora życia bardziej, niż się nam wydaje. Nieco smutna książka o codziennej walce. Wiele kobiet odnajdzie w niej swoje własne zmagania o ocalenie człowieka w człowieku mimo bardzo niesprzyjających okoliczności.
Moja Biblioteczka
Cytaty z książki
-
Jest na tym świecie zjawisko, którego nie da się zatrzymać. Zjawisko o energii rwącej rzeki, wodo... więcej Sylwia Kubryńska – Biurwa
-
To życie może być takie proste? Może, ale nie jest. Bo wszystko da się skomplikować. Wszystko da się... więcej Sylwia Kubryńska – Biurwa
Inne książki autora
Powiązane treści
Na Warszawskich Targach Książki ogłoszono nominacje do Nagrody Literackiej dla Autorki GRYFIA. Wyróżnienie przyznawane jest napisanym przez kobiety książkom literackim oraz tomom z różnych dziedzin humanistyki o wartościach literackich.
więcej
Przedstawiamy kolejną dziesiątkę tytułów ukazujących się pod naszym patronatem, które mają swoją premierę 28 września. Wśród nich znajdziecie nowe książki Sylwii Kubryńskiej, Jakuba Małeckiego i Krzysztofa Piskorskiego oraz Elizabeth Strout, Mii Sheridan i Ałbeny Grabowskiej. A to jeszcze nie wszystko. Sprawdźcie sami!
więcej