Jesteśmy w 1929 roku w Niemczech. Nie jest co co prawda wojna, ale już powietrze przesiąknięte jest tą nutą. Nasz główny bohater, Willi Kraus, jest Żydem i musi znosić pierwsze oznaki nazizmu w tym kraju. Mimo, że jest bardzo dobry w swoim fachu - jest policjantem - i tak na okrągło słyszy docinki z powodu swojego garbatego nosa i ziemistej cery. Jednak miarka się przebrała - kiedy Willi odnajduje jutowy worek z wygotowanymi, dziecięcymi kośćmi i Biblią, zostaje odsunięty od sprawy na rzecz znienawidzonego Freksy. Do tego nie jest to jego jedynym zmartwieniem - w całym Berlinie odnotowuje się zgony spowodowane tajemniczą zarazą, którą Willi musi się zająć.

"Którzyście byli umarli w upadkach i w grzechach z przyrodzenia dziećmi gniewu."
~ List do Efezjan 2,1.3

Niewątpliwie książka ma wiele zalet - jest dobrze napisana i praktycznie cały czas się coś dzieje. Do tego dochodzi wątek historyczny, który ja wprost uwielbiam! (Zobaczycie to również w następnej recenzji, bo będzie to również książka historyczna, ale z przymrużeniem oka ;) Do tego okładka, która moim zdaniem jest o niebo lepsza od tej oryginalnej (możecie zjechać na koniec postu, gdzie wkleiłam tą oryginalną). Nadmienić muszę też to, że autor dobrze wykreował tamtejszy Berlin - początki myślenia o Żydach jako o rasie niżej.

Niestety, nie da się ukryć, że książka ma również trochę wad. Nie czułam dokładnie tego klimatu, który powinnam czuć, ale to może dlatego, że nie do końca kręcą mnie kryminały, a wybierając tę powieść, chciałam się po prostu w tym przekonaniu upewnić. Mimo dobrego opisu sytuacji, mam wrażenie, jakby autor nie poradził sobie dokładnie z opisem postaci, które nie były po prostu trójwymiarowe.

W tle niezwykle okrutnej zbrodni i zarazy zbierającej żniwo wśród Niemców, mamy do czynienia z wielkim kryzysem gospodarczym. Wiele rodzin traci całe swoje dobytki i ląduje na ulicy, a nieraz na targowiskach biedoty, gdzie również dzieje się spora część akcji. Wiele ludzi traci pracę ze względu na wcześniej wspomnianą epidemię, zarazę, która swój zaczątek ma w kiełbaskach. Jednak badania nad "bakterią", która jest powodem tego chaosu przynoszą niespodziewane rezultaty.

Mamy też do czynienia z maniakami religijnymi, sektami co dodaje smaczku całej historii. Mimo, że nie do końca poczułam klimat całej historii, poczułam się jak w latach 20./30. Niestety, jak wspomniałam, bohater jest lekko... specyficzny i trochę mnie miejscami irytował, ale nie było to tak widoczne, aby tylko ten jeden aspekt zaważył na mojej ocenie. Z żadnym z bohaterów nie związałam się tak bardzo, ale jeśli miałabym wybierać... Cóż, największą moją sympatią cieszyła się Vicki, żona Willi'ego.

Jednak książka nie opowiada tylko o tym, co opisałam powyżej. Ma wiele wartości, którym musimy się najpierw przyjrzeć, dopiero później zrozumiemy. Kraus, który nieraz kosztem swojej rodziny biegał za Dzieciożercą - jak nazywały go berlińskie media - i nie zważał na ostrzeżenia i przestrogi swojej żony. O realiach przedwojennego Berlina, o stereotypach i wiele innych.

Myślę, że powieść nie spodobała mi się "aż tak" przez moje uprzedzenia do kryminałów. Jednak mam wrażenie, że jeśli lubicie tego typu klimaty, historię i ganianie za mordercą razem z głównym bohaterem - ta książka na bank wam się spodoba! Ale zapewniam was, że warto sięgnąć po tę powieść, bo (choć nie podobała mi się w pełni) świetnie spędziłam przy niej czas.

Jesteśmy w 1929 roku w Niemczech. Nie jest co co prawda wojna, ale już powietrze przesiąknięte jest tą nutą. Nasz główny bohater, Willi Kraus, jest Żydem i musi znosić pierwsze oznaki nazizmu w tym kraju. Mimo, że jest bardzo dobry w swoim fachu - jest policjantem - i tak na okrągło słyszy docinki z powodu swojego garbatego nosa i ziemistej cery. Jednak miarka się przebrała...