14 października 2012 roku oczy całego świata skierowane były w stronę telewizorów. Nawet ci, których ciężko przykuć do telewizji, nie mogli oprzeć się emitowanemu obrazowi. Kamery towarzyszyły człowiekowi, który miał pobić kolejne rekordy, skacząc ze skraju kosmosu i stać się szybszym od dźwięku. To Felix Baumgartner- człowiek, dla którego nie istnieją granice, a jeśli pojawiają się lęki, stawia im czoła i przejmuje nad nimi kontrolę.

Ze wstydem muszę przyznać, że niewiele pamiętam z tego podniosłego dnia. Chyba byłam zbyt bardzo pochłonięta swoimi sprawami, ale jednak prezentowane obrazy w sposób chaotyczny zapisały się w mojej pamięci. Być może nie zdawałam sobie sprawy, jakie ten jeden krok w przestrzeń ma znaczenie dla ludzi na całym świecie. Tu nie chodzi po prostu o pobicie kolejnych rekordów, spełnienie zachcianki-marzenia szalonego sportowca ekstremalnego, czy przetestowaniu granic wytrzymałości człowieka. I nie zdawałam sobie z tego sprawy aż do końca lektury "Szturmując niebo". Podczas czytania wciąż pojawiały się w mojej głowy wspominane motywy, ale dopiero zakończenie książki pokazało, ile tak naprawdę zrobił Felix i cały zespół projektu "Stratos". To był kolejny wielki krok człowieka w kosmosie- nowe lądowanie na księżycu dla współczesnego pokolenia.

Ale skok ze stratosfery to nie jedyna rzecz, jaką osiągnął Baumgartner. Jest on przecież znakomitym spadochroniarzem i skoczkiem BASE, a na swoim koncie ma jeszcze kilka rekordów- w skoku ze spadochronem z najwyższego budynku świata, czy w najniższym skoku BASE. To on przeleciał jako pierwszy nad kanałem La Manche. Zasłużył się także w Polsce, pokazując, że i tutaj jest miejsce na sporty ekstremalne, gdyż jako pierwszy wykonał w naszym kraju skok BASE. Dlatego w książce opowiada także o tych wydarzeniach i przygotowaniach do nich, co miało także olbrzymie znaczenie dla projektu.

Niniejsza lektura nie jest jedynie opiewaniem jego sukcesów. To książka o przezwyciężaniu swoich lęków i słabości, które w nas drzemią, o niesamowitej odwadze, aby sprostać wyzwaniom i o tym, że determinacja może zaprowadzić nas na szczyt marzeń, chociaż inni widzą w naszym postępowaniu coś niewłaściwego. Nie ma rzeczy niemożliwych dla ludzi z pasją, którzy kochają robić to, czym się zajmują i podejmują odpowiednie kroki, aby móc się tym zajmować- realizują swoje cele, a nie tylko snują plany. Ale oprócz tego pokazuje rówież sporty ekstremalne nie jako wymysł bandy niedojrzałych ryzykantów, ale jako zajęcie profesjonalistów. Rzadko kiedy mówi się o tych sportach w kategoriach bezpieczeństwa. Częściej słyszy się o ryzyku, nie wspominając nawet o środkach bezpieczeństwa, jakie zostają zapewnione zawodnikom. W "Szturmując niebo" ukazany został zupełnie inny punkt odniesienia- długie, mozolne przygotowania, wieloletnia nauka, bezpieczeństwo, bezpieczeństwo i jeszcze raz- bezpieczeństwo.

Jest to pozycja obowiązkowa nie tylko dla fanów wszelkiego rodzaju sportów ekstremalnych. Jest napisana takim językiem, że nawet laik w tej dziedzinie bez problemu podchwyci temat zawiłych przygotowań do skoku oraz zostanie wciągnięty w ten świat. Książka wywarła na mnie ogromne wrażenie chyba właśnie tym prostym językiem, którym Felix daje świadectwo swojej autentyczności. Ma w sobie coś, co porusza nie tylko serca, ale daje motywację do działania i spełniania swoich marzeń. To sprawia, że "Szturmując niebo" i u mnie dosięga kosmosu i ląduje na liście ulubionych pozycji czytelniczych.

14 października 2012 roku oczy całego świata skierowane były w stronę telewizorów. Nawet ci, których ciężko przykuć do telewizji, nie mogli oprzeć się emitowanemu obrazowi. Kamery towarzyszyły człowiekowi, który miał pobić kolejne rekordy, skacząc ze skraju kosmosu i stać się szybszym od dźwięku. To Felix Baumgartner- człowiek, dla którego nie istnieją granice, a jeśli...