Najnowsze artykuły
Artykuły
Dobrze naoliwiona maszyna nigdy nie ma skrupułówInegrette0Artykuły
Dominochybarecenzent0Artykuły
Weź udział w konkursie i wygraj książkę „Alex Neptun. Łowca piratów“!LubimyCzytać1Artykuły
Koniec z obchodzeniem zakazu handlu „na wypożyczalnię książek”? Ważny wyrok Sądu NajwyższegoKonrad Wrzesiński1
Popularne wyszukiwania
Polecamy
Thomas Becker

2
6,5/10
Pisze książki: biografia, autobiografia, pamiętnik
Ten autor nie ma jeszcze opisu. Jeżeli chcesz wysłać nam informacje o autorze - napisz na: admin@lubimyczytac.pl
6,5/10średnia ocena książek autora
88 przeczytało książki autora
95 chce przeczytać książki autora
0fanów autora
Zostań fanem autoraKsiążki i czasopisma
- Wszystkie
- Książki
- Czasopisma

2015
Felix Baumgartner. Szturmując niebo
Felix Baumgartner, Thomas Becker
6,0 z 2 ocen
5 czytelników 1 opinia
2015
Najnowsze opinie o książkach autora
Szturmując niebo Felix Baumgartner 
7,1

Felix Baumgartner – austriacki spadochroniarz i skoczek BASE; dla jednych bohater, wzór do naśladowania i niesamowicie inspirujący człowiek, dla innych zwykły szaleniec i śmiałek, który goni za wielkimi dawkami adrenaliny, przy okazji pobijając światowe rekordy. Na koncie ma między innymi rekord skoku ze spadochronem z najwyższego budynku – dwukrotnie (Petronas Towers w Kuala Lumpur, w 1999 roku, a potem z Taipei 101 w Tajwanie, w 2007 roku),rekord najniższego skoku BASE, z wysokości 29 metrów, kiedy skakał z ramienia pomnika Chrystusa Odkupiciela w Rio de Janeiro. Jednak w świadomości ludzi, Felix obecnie najbardziej znany jest z projektu Red Bull Stratos, kiedy wznosząc się na wysokość prawie 39 kilometrów, na samą granicę stratosfery, pobił jednocześnie trzy rekordy – najwyższego lotu załogowego balonem, najwyższego skoku spadochronowego i największej prędkości swobodnego lotu (spadając przekroczył barierę dźwięku).
Wydarzenie to miało miejsce 14 października 2012 roku. Wiele telewizji, w tym polska, relacjonowały Projekt Stratos na żywo, przykuwając do ekranów telewizorów bardzo wielu ludzi. Od tego czasu minęły już prawie trzy lata i póki co, Baumgartner nieco osiadł na laurach, stwierdzając, że osiągnął już wszystko, co było do osiągnięcia. Wydane niedawno przez wydawnictwo Sine Qua Non Szturmując niebo jest czymś w rodzaju połączenia dziennika tego słynnego skoczka, ze skróconą biografią, przedstawiającą jego największe osiągnięcia oraz żmudną drogę, która doprowadziła go do tego największego przedsięwzięcia – skoku ze stratosfery. Najpierw poznamy młodego Felixa, który w wieku szesnastu lat wstąpił do szkółki spadochronowej i zaczął wykonywać swoje pierwsze skoki, po drodze zahaczając o karierę boksera, ślusarza, mechanika i żołnierza, od kiedy jednak udało mu się nawiązać udaną współpracę ze sponsorem – firmą Red Bull, Baumgartner zaczął osiągać coraz większe sukcesy jako skoczek BASE. A było to w czasach, kiedy takie skoki nie były do końca legalne, aby dostać się na najwyższe azjatyckie budynki, Felix musiał nieraz stosować metody godne Jamesa Bonda, na które pomysły brał głównie z filmów (podrabiane identyfikatory, przebrania, lina wystrzeliwana za pomocą kuszy),o dziwo, za każdym razem wszystko szło jak z płatka.
Historia życia Baumgartnera przeplatana jest opisami przygotowań i treningów do Stratosa, dzięki czemu możemy poznać wiele zakulisowych szczegółów, o których wielu ludzi nie miało pojęcia oglądając tylko relację w telewizji. Na przykład tego, że udało się pozyskać do projektu Joego Kittingera (poprzedniego zdobywcę rekordu, sprzed ponad 50 lat) dopiero wtedy, kiedy ten zobaczył, że ekipa, w tym Felix, podchodzą do całego projektu z całkowitą powagą, a sam Austriak nie miał zamiaru od razu wykonać finalnego skoku, ale najpierw przeprowadzić dwa treningowe skoki z nieco niższego pułapu. Widzowie oglądając Baumgartera widzieli, że jest to coś, co wymaga całkowitej uwagi i skupienia, zapamiętania całej masy przycisków i procedur. Nie wiedzieli jednak, że na wcześniejszym etapie projektu, Felix przeszedł załamanie nerwowe związane ze swoim kombinezonem, w którym przeżywał prawdziwe klaustrofobiczne katusze. A także tego, że kiedy już skoczek uporał się ze swoimi demonami, przyszłość projektu i tak zawisła na włosku po tym, jak pewien Amerykanin pozwał Red Bulla do sądu za kradzież jego pomysłu.
Felix Baumgartner pisze sam o sobie, kreuje się więc na dość nieskazitelną postać. Wiadomo, że nikt nie jest doskonały, ja jednak jestem w stanie w to uwierzyć. Szturmując niebo jest całkiem niezłą lekturą, która może zainspirować do działania. Nie nazwałbym tego pełnoprawną biografią, książka jest na to zdecydowanie za krótka – to właściwie jedyny zarzut jaki mogę postawić. Dość cienka wizualnie pozycja, jest w rzeczywistości jeszcze krótsza, jako że książka jest dość napompowana (gruby papier, wielka czcionka, dodatkowe materiały, wśród których znaleźć można zapis logów ze skoku, wywiad z matką Felixa, a nawet jej przepis na ulubione sznycle Baumgartnera). Niemniej jednak czyta się to z zaciekawieniem, a wyczynowo inspirująca historia skoczka jest miłą i pozytywną odmianą od częstych ostatnio negatywnych historii związanych ze sportowcami. Dla miłośników skoków z wysokości i latania Szturmując niebo jest pozycją obowiązkową.
Recenzja ukazała się pierwotnie na portalu Głos Kultury:
http://www.gloskultury.pl/granica-mozliwosci-felix-baumgartner-szturmujac-niebo-recenzja/
Szturmując niebo Felix Baumgartner 
7,1

Kiedy w październiku 2012 roku FB oddawał swój historyczny skok, nie śledziłem tego jakoś z wyjątkową uwagą - przeczytałem jakiś krótki tekst, obejrzałem migawkę telewizyjną i tyle. Na książkę też nie nastawiałem się specjalnie - dość powiedzieć, że wypożyczyłem ją, bo inna, na której mi zależało, została chwilę wcześniej zarezerwowana. Ale cieszę się, że po nią sięgnąłem. Bo nie tylko na spokoju zostałem przeprowadzony krok po kroku po kulisach tego wiekopomnego wydarzenia, lecz także zapoznałem się na spokoju z perypetiami, jakie towarzyszyły, wcześniejszym projektom Austriaka - m.in. skokom z Petronas Tower, figury Jezusa w Rio czy do jaskini Mamet w Chorwacji. Po raz kolejny upewniłem się także, że bardzo chcieć to znaczy móc. Nawet mimo chwilowych słabości i wątpliwości. Na plus trzeba także zapisać liczne zdjęcia, które zgrabnie uzupełniały opisywane przedsięwzięcia. Na mały minus za to na pewno zapisałbym zbyt częste wzmiankowanie pewnego koncernu produkującego popularny napój energetyczny - ale cóż, takie są nieubłagane prawa rynku...