rozwińzwiń

The Testament of Mary

Okładka książki The Testament of Mary Colm Tóibín
Okładka książki The Testament of Mary
Colm Tóibín Wydawnictwo: Scribner literatura piękna
112 str. 1 godz. 52 min.
Kategoria:
literatura piękna
Tytuł oryginału:
The Testament of Mary
Wydawnictwo:
Scribner
Data wydania:
2012-11-12
Data 1. wydania:
2012-11-12
Liczba stron:
112
Czas czytania
1 godz. 52 min.
Język:
angielski
ISBN:
0241962978
Tagi:
współczesna Booker 2013 Colm Toibin nowela sztuka
Inne
Średnia ocen

6,5 6,5 / 10

Oceń książkę
i
Dodaj do biblioteczki

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Ładowanie Szukamy ofert...

Patronaty LC

Książki autora

Mogą Cię zainteresować

Oceny

Średnia ocen
6,5 / 10
2 ocen
Twoja ocena
0 / 10

OPINIE i DYSKUSJE

Sortuj:
avatar
99
91

Na półkach:

Myślałam, że to będzie wybitne i że Maryja pokaże mi jakimi byli ludźmi a tymczasem autor nie pozbył się w niektórych scenach "boskiej" interwencji. I to mój główny zarzut. Skoro Maryja to kobieta a Jezus to człowiek to chciałam o tym człowieczeństwie usłyszeć. Dla mnie spodziewałam się tu problemów, emocji, ludzkich wątpliwości, pytań i odpowiedzi. Tymczasem jak cos jest niewytłumaczalne to nadal takie pozostaje. Jak dla mnie książka sprowadza historię Jezusa do konfliktu politycznego a Maryja musi uciekać i bronić siebie.

Myślałam, że to będzie wybitne i że Maryja pokaże mi jakimi byli ludźmi a tymczasem autor nie pozbył się w niektórych scenach "boskiej" interwencji. I to mój główny zarzut. Skoro Maryja to kobieta a Jezus to człowiek to chciałam o tym człowieczeństwie usłyszeć. Dla mnie spodziewałam się tu problemów, emocji, ludzkich wątpliwości, pytań i odpowiedzi. Tymczasem jak cos...

więcej Pokaż mimo to

avatar
1756
1755

Na półkach:

Maria, matka Jezusa, nie musiała być taka, jak opisują ją Ewangelie kanoniczne – pokorna, oddana, wyrozumiała, heroiczna, cicha, akceptująca, a boleściwa i cierpiąca z zupełnie innych powodów. Jej wizerunek może być zupełnie inny od obecnie powszechnie przyjętego, bo przeciwstawny.
Dla niektórych – obrazoburczy.
Naruszający wyobrażenie wzoru matki, a pośrednio syna. Bo matka Jezusa mogła widzieć wydarzenia, w których uczestniczył jej syn, zupełnie inaczej. Przede wszystkim mogła postrzegać syna, jako człowieka, którego poglądów, zachowania i postępowania nie rozumiała. W którym Syna Bożego nie dostrzegała. Widziała za to jego inteligencję, wdzięczność, umiejętność milczenia, spędzania samotnie czasu i patrzenia na kobiety, jakby były równe jemu, wokół którego zgromadzili się mężczyźni nieumiejący spojrzeć kobiecie w oczy, dorosłe dzieci wychowane bez ojców, szaleńców, malkontentów, jąkałów, nerwusów. Grupa nieudaczników kierująca się brawurą i ambicją doprowadzającymi do lekkomyślności i okrucieństwa. Mogła podważać zasadność cudów dokonywanych przez Jezusa, jako tych, które zawracały lub wywracały odwieczny porządek rzeczy nieuniknionych, uznając wskrzeszenie Łazarza za szyderstwo z niebios i samej śmierci, wesele w Kanie za nadarzającą się sposobność odwiedzenia syna od jego planów prowadzących do zguby, a światło i łaskę poczęcia za szczęście kobiety brzemiennej. W swoim krytycyzmie mogła nie pomijać samej siebie, ganiąc się za ucieczkę spod krzyża w obawie o własne życie. Ten odmienny obraz malowany konfesyjną opowieścią kobiety owdowiałej, która straciła również syna, mógłby być właśnie taki – pełen goryczy, poczucia niespełnienia, żalu, pretensji oraz niechęci do otaczającego świata i ludzi. Pretensji również do Boga, w którego traci wiarę, zwracając się z modlitwami do bogini Artemidy.
Jej osoba, żyjąca w starożytnym Efezie już po ukrzyżowaniu Jezusa, stanowi klamrę narracyjną kreślonej historii z przeszłości, której wysłuchują spisujący Ewangelie wchodzące w skład Nowego Testamentu. Dwaj mężczyźni, którzy przychodząc do niej do domu, czekają na jej słowa zbyt zaślepieni swymi wielkimi, nienasyconymi potrzebami i "zbyt otumanieni resztkami strachu, który wtedy czuliśmy wszyscy, żeby zauważyć, że pamiętam wszystko". Jednak by nie zauważyć, że pamięta inaczej. Czekający na potwierdzenie tego, co według ich wyobrażenia powinna pamiętać. Słuchający, lecz niesłyszący ewangelii według Marii.
Autor, aby zbudować tak odmienną postawę i poglądy Marii, wykorzystał wspólną dla wszystkich matek płaszczyznę jedności i porozumienia – emocje.
Bezinteresowna miłość do własnych dzieci, które są nimi nadal, nawet gdy dorosną, troska o bezpieczeństwo i przyszłość opartą na tradycji, chęć ochrony przed złem świata – tego chce każda matka. Nie inaczej mogło być z Marią – sugeruje autor. Przyszło jej żyć w gorącym czasie pełnym pogłosek i opowieści, w których "zmarłych wskrzeszano, woda zamieniała się w wino, a fale morskie uspokajał człowiek kroczący po wodzie", mogąc tylko marzyć, by syn, jak inni młodzi mężczyźni, wyemigrował do Jerozolimy za lepszym bytem. By stając się mężczyzną, miał w niej nadal oparcie, słuchając przede wszystkim jej rad. By kochać go jeszcze bardziej, kimkolwiek by się stał, by go chronić. By wreszcie mieć opiekę na starość i kogoś, kto się nią zaopiekuje. Kto zajmie się jej ciałem i pogrzebem po śmierci. Tego wszystkiego chce każda, kochająca matka.
To dlatego w całym monologu bohaterki nie pada ani razu imię Jezusa. W dialogach z Ewangelistami używa zamienników – "on", „mój syn”, „nasz syn”, „ten, który tu był”, „wasz przyjaciel”, „ten, który was interesuje”. Tym celowym zabiegiem autor stwarza idealne warunki każdej matce do empatii i utożsamiania się z Marią zbuntowaną, która chce, skoro cuda się wydarzają, cudu dla siebie – wrócić do lat sprzed śmierci jej syna, "zanim opuścił dom, kiedy był dzieckiem i żył jego ojciec, a na świecie panował spokój". Ta płaszczyzna to najprostsza droga do zrozumienia Marii. Nie poprzez argumenty, logikę i rozum, ale poprzez uczucia. Poprzez wspólne doświadczenie emocji macierzyństwa i bólu po stracie dziecka.
Czy tak mogło być? – to pytanie autor pozostawia otwarte.
Jedno jest pewne – można zastanawiać się, gdybać, można polemizować, czyniąc z Biblii księgę żywą tak, jak czyni to Bella Szwarcman-Czarnota z Torą w Księdze Kobiet i Kobietach Księgi. Mną jednak ta historia nie zachwiała w poglądach. Wierzę w miłość Marii do Boga większą niż w miłość do syna. Maria nie była w tym jedyną. Przypomnę, że podobną, bezwarunkową miłość do Boga udowodnił Abraham, gotowy złożyć własnego syna w ofierze.
Dla mnie ta opowieść stawia zupełnie inne pytanie – ile z nas matek jest Marią zbuntowaną, a ile poddaną Bogu?
naostrzuksiazki.pl

Maria, matka Jezusa, nie musiała być taka, jak opisują ją Ewangelie kanoniczne – pokorna, oddana, wyrozumiała, heroiczna, cicha, akceptująca, a boleściwa i cierpiąca z zupełnie innych powodów. Jej wizerunek może być zupełnie inny od obecnie powszechnie przyjętego, bo przeciwstawny.
Dla niektórych – obrazoburczy.
Naruszający wyobrażenie wzoru matki, a pośrednio syna. Bo...

więcej Pokaż mimo to

avatar
345
192

Na półkach: ,

Zaskakująca książka. Autor pokusił się o opis życia Marii jako zwykłej kobiety, matki z całą paletą trosk dnia codziennego. Takiego obrazu Marii, matki Jezusa nie znamy. Książka warta przeczytania, może nie jest niezwykła, niemniej jest to na tyle nieczęsty temat w literaturze, że warto poświęcić wieczór na " Testament Marii" Colma Tóibína.

Zaskakująca książka. Autor pokusił się o opis życia Marii jako zwykłej kobiety, matki z całą paletą trosk dnia codziennego. Takiego obrazu Marii, matki Jezusa nie znamy. Książka warta przeczytania, może nie jest niezwykła, niemniej jest to na tyle nieczęsty temat w literaturze, że warto poświęcić wieczór na " Testament Marii" Colma Tóibína.

Pokaż mimo to

avatar
22
8

Na półkach:

Rzadko spotyka się książki napisane z taką finezją. Autor próbuje wyobrazić sobie egzystencję Marii bez nimbu świętości, do którego jesteśmy przyzwyczajeni. Odziera ją z tych wszystkich warstw nałożonych przez kolejne stulecia, a które tylko powlekały tę postać coraz grubszą patyną boskości. Toibin, pierwsza liga literatury irlandzkiej, dokonuje zabiegu odwrotnego. Zakłada, że Maria była po prostu kobietą, której starość upływa w żalu i rozpamiętywaniu przeszłości. Autor wyczarowuje jej codzienność, niezwykle intymną i przez to niezwykle wyrazistą. Poznajemy jej lęki, niepewności, frustracje, a z kolejnych zdań płynie melancholia i świadomość zbliżającej się śmierci. Poruszająca lektura. PS: Dla niektórych historia ta może trącić bluźnierstwem, pamiętajmy jednak, że jest to fikcja literacka i swoisty eksperyment - niezwykle udany.

Rzadko spotyka się książki napisane z taką finezją. Autor próbuje wyobrazić sobie egzystencję Marii bez nimbu świętości, do którego jesteśmy przyzwyczajeni. Odziera ją z tych wszystkich warstw nałożonych przez kolejne stulecia, a które tylko powlekały tę postać coraz grubszą patyną boskości. Toibin, pierwsza liga literatury irlandzkiej, dokonuje zabiegu odwrotnego. Zakłada,...

więcej Pokaż mimo to

avatar
250
235

Na półkach:

oto przedstawiono nam Marię matkę syna Bożego w sposób tak odmienny ,że momentami nie do przyjęcia,mamy kobietę z krwi i kości ,w pełni decyzyjną ,ludzką ....taki obraz Marii bardziej do mnie przemawia

oto przedstawiono nam Marię matkę syna Bożego w sposób tak odmienny ,że momentami nie do przyjęcia,mamy kobietę z krwi i kości ,w pełni decyzyjną ,ludzką ....taki obraz Marii bardziej do mnie przemawia

Pokaż mimo to

avatar
90
17

Na półkach:

Recenzje tej książki odnoszą się do sposobu interpretacji przez autora historii Marii, matki Jezusa. Przyznaję, że niekonwencjonalny sposób pokazania losów Marii po ukrzyżowaniu jej syna jest ciekawym pomysłem na fabułę. Mnie jednak zainteresowało zupełnie coś innego. W literaturze opisującej losy ludzi zesłanych na Syberię lub też do obozów koncentracyjnych mamy wiele opisów zarówno niezwykłego heroizmu, jak i ludzkiej woli przetrwania determinującej czasami do mało chwalebnych czynów. Czy na prawdę znamy siebie samych na tyle dobrze, aby z całą pewnością wiedzieć jak postąpilibyśmy w chwili śmiertelnego zagrożenia? "Testament Marii" prowokuje do takich rozważań. Cena jaką zapłaci Maria za swój strach w chwili próby jest ogromna...Być może właśnie przedstawiona w książce historia Łazarza. pokazuje jak można być martwym pomimo życia. Moim zdaniem warto zmierzyć się z emocjami i przeczytać tę książkę.

Recenzje tej książki odnoszą się do sposobu interpretacji przez autora historii Marii, matki Jezusa. Przyznaję, że niekonwencjonalny sposób pokazania losów Marii po ukrzyżowaniu jej syna jest ciekawym pomysłem na fabułę. Mnie jednak zainteresowało zupełnie coś innego. W literaturze opisującej losy ludzi zesłanych na Syberię lub też do obozów koncentracyjnych mamy wiele...

więcej Pokaż mimo to

avatar
305
300

Na półkach: , ,

Recenzja książki „Testament Marii”


Pierwszym elementem, który podobał mi się w książce „Testament Marii”, która została nominowana do nagrody Bookera 2013 jest jej okładka. Kobieta z koroną cierniową zakrywającą usta ma mądre, cierpiące oczy. Jej twarz jest zmęczona, pełna bólu, przepełniona złymi wspomnieniami.
Irlandzki pisarz Colm Tóibín napisał książkę kontrowersyjną i wzbudzającą emocje. Dotknął pewnego sacrum, jakim jest Maria w wierze chrześcijańskiej. Jej postać, pełna wiary, ufności, dobroci i poddaństwa jest symbolem tego, jaka powinna być kobieta. Tóibín obdziera ją z religii, pozostawia nagą w obliczu tego, co stało się z jej synem. Lokuje w niej wątpliwości.
W powieści Maria żyje w Efezie. Minęło wiele lat od śmierci jej syna, którego imienia nie wypowiada. Z przeszłością łączą ją tylko autorzy Ewangelii, którzy odwiedzają ją regularnie i wspomnienia. Wspomnienia tak bolesne i ciężkie, że trudno jest je udźwignąć.
Maria opowiada. Mówi ostro, chociaż pięknie o tym, co się wydarzyło. Osądza bezlitośnie, najbardziej surowo oceniając siebie. Nie ukrywa, że nie lubi Ewangelistów, którzy się nią opiekują i uważa, że „zebrał wokół siebie (…) grupę nieudaczników, dzięki takich jak on, mężczyzn bez ojców albo takich, którzy się wstydzą spojrzeć kobiecie w oczy.”
Na tylnej okładce książki czytamy, że po przeczytaniu „nasze wyobrażenie o Marii zmieni się na zawsze”. Moje zdanie nie zmieniło się, wręcz przeciwnie, Maria staje się bliższa, bardziej realna, ludzka. Jej wątpliwości są wątpliwościami każdego wierzącego człowieka. Tóibín, wbrew pozorom, nie obala religijnego dogmatu Matki Boskiej. Ukazuje ją jedynie w nieco innym świetle. Kiedy matka traci syna i nie umie poradzić sobie z bólem. Kiedy sama jest ścigana i śledzona. Kiedy nie widzi pustego grobu i Zmartwychwstania i jedynie sen o nim może być jej świadectwem.
W książce jeszcze jedna rzecz poruszyła mnie bardzo mocno. Mianowicie zmartwychwstanie Łazarza, przedstawione w mistrzowski sposób. Autor zadaje ustami Marii dużo ważnych pytań. Przedstawia Łazarza jako człowieka, który nie umie normalnie żyć, gdyż posiadł tajemnicę śmierci oraz zapuścił korzenie na tamtym świecie. W końcu był martwy cztery dni! Tóibín porusza ciekawość Czytelnika. Przecież śmierć jest jedynym elementem życia, którego nigdy nie poznamy. Jak czuł się Łazarz? Kim był? Jak mógł funkcjonować i co widział?
Książka zmusza do myślenia, do zastanawiania się od nowa, jak naprawdę wyglądała historia Jezusa i Marii, gdyby obedrzeć ją z pięknych słów Ewangelistów. Moim zdaniem „Testament Marii” nie jest książką, która może urazić czyjeś uczucia religijne, jest po prostu historią, która mogłaby mieć miejsce. Przecież nie wiemy, jak było naprawdę. Jestem pewna, że żadnemu wierzącemu książka nie wyrządzi krzywdy. Przecież prawdziwą wiarą nie tak łatwo zachwiać, prawda?

Recenzja książki „Testament Marii”


Pierwszym elementem, który podobał mi się w książce „Testament Marii”, która została nominowana do nagrody Bookera 2013 jest jej okładka. Kobieta z koroną cierniową zakrywającą usta ma mądre, cierpiące oczy. Jej twarz jest zmęczona, pełna bólu, przepełniona złymi wspomnieniami.
Irlandzki pisarz Colm Tóibín napisał książkę kontrowersyjną...

więcej Pokaż mimo to

avatar
1089
999

Na półkach: ,

Maria w interpretacji Colma Toibina jest starą, zgorzkniałą kobietą, która stroni od ludzi i pragnie jedynie spokoju. Ma szczerze dosyć nachodzących ją opiekunów, jeszcze bardziej dość ma ich opowieści o wydarzeniach sprzed lat. Owszem, ubolewa nad śmiercią syna, ale nie dopatruje się w tym traumatycznym zdarzeniu większego znaczenia. Gdy słyszy, że ukrzyżowanie Jezusa zbawiło świat, odpowiada bez wahania, że nie było warto.

Pokazać postać obdarzoną kultem jako zwykłą matkę to ciekawy zabieg. Bohaterka, w Biblii niema i bierna, w opowiadaniu Toibina otrzymuje prawo głosu i korzysta z niego bez skrępowania. Daje upust goryczy i złości, ironizuje i kpi. Syna uważa za pyszałka, który włóczył się z grupą nieudaczników, spod krzyża uciekła ze strachu, a w zmartwychwstanie nie wierzy. Rzekome zbawienie ludzkości nie jest dla kobiety żadną pociechą, wolałaby widzieć syna żywym. Podejście być może egoistyczne, ale jakże ludzkie. Ta prawdziwość odczuć jest zresztą największą siłą „Testamentu…” - nie ma wątpliwości, że mówi matka, która straciła dziecko.

Choć monolog Marii jest w rzeczywistości świadectwem niewiary, punkt widzenia autora raczej nie szokuje, co najwyżej zaskakuje. Pisarz „wyrwał” swoją bohaterkę z roli świętej i dostrzegł w niej człowieka – tylko tyle albo aż tyle. Mimo kilku nieścisłości formalnych pomysł broni się, zwłaszcza że całość jest wysmakowana stylistycznie. Książka nie robi piorunującego wrażenia (głównie za sprawą monotonnej narracji),ale działa na wyobraźnię i zachęca do spekulacji: a jeśli Toibin się nie mylił?

http://czytankianki.blogspot.com/2014/10/testament-marii.html

Maria w interpretacji Colma Toibina jest starą, zgorzkniałą kobietą, która stroni od ludzi i pragnie jedynie spokoju. Ma szczerze dosyć nachodzących ją opiekunów, jeszcze bardziej dość ma ich opowieści o wydarzeniach sprzed lat. Owszem, ubolewa nad śmiercią syna, ale nie dopatruje się w tym traumatycznym zdarzeniu większego znaczenia. Gdy słyszy, że ukrzyżowanie Jezusa...

więcej Pokaż mimo to

avatar
1390
923

Na półkach: ,

We współczesnej literaturze istnieje wyraźnie dostrzegalny, a mam wrażenie, że i coraz bardziej modny i popularny, nurt polegający na reinterpretacji wydarzeń opisanych w Ewangeliach - wystarczy wspomnieć twórców takich, jak Norman Mailer ("Ewangelia według Syna"),Jose Saramago ("Ewangelia według Jezusa Chrystusa") czy nawet Dan Brown ("Kod Leonarda da Vinci"). Autorskie wariacje na temat historii biblijnych najczęściej budzą ogromne emocje i kontrowersje - pójście inną drogą niż ta wytyczona przed dwoma tysiącami lat z pewnością jest czymś kuszącym i w jakimś stopniu odzwierciedla ducha naszych czasów, niemniej jednak nie zawsze efekt jest współmierny do zamieszania wywołanego pojawieniem się publikacji, która miałaby wstrząsnąć posadami chrześcijańskiego porządku świata.
Jeden z najlepszych współczesnych pisarzy irlandzkich, Colm Toibin, także postanowił przedstawić swoją wizję ewangelicznych wydarzeń, dla odmiany udzielając głosu matce Jezusa, Marii.

Dwadzieścia lat po Ukrzyżowaniu starzejąca się Maria wiedzie samotny żywot na wygnaniu w Efezie. Regularnie odwiedzają ją uczniowie jej syna dbając o jej potrzeby, a jednocześnie domagając się od niej relacji, która mogłaby posłużyć za punkt wyjścia dla późniejszych Ewangelii. Maria źle znosi te wizyty nie tylko dlatego, że mierzi ją zachowanie towarzyszy Jezusa, których ma za bandę nieudaczników, ale głównie z tego powodu, że budzą one ogromne emocje i wspomnienia, które nie dają jej spokoju w dzień i w nocy. Maria zdaje sobie sprawę, że uczniowie oczekują od niej słów, które mogłyby potwierdzić ich wiarę, a jednocześnie przydały znaczenia śmierci ich nauczyciela i uwiarygodniły ich przekaz, lecz nie chce i nie może im tego dać. Kobieta żyje bowiem obarczona wyrzutami sumienia - ma poczucie, że zawiodła jako matka.

Maria wspomina szczęśliwe lata spędzone w otoczeniu swojej małej rodziny, które skończyły się wraz ze śmiercią jej męża i odejściem z domu syna. Nigdy nie była w stanie zrozumieć sensu działalności Jezusa - irytowali ją jego zwolennicy, którzy chodzili za nim krok w krok, a także obcy, wyniosły, mentorski ton głosu, jaki przybierał jej syn nauczając; przerażała ją jego moc, kiedy czynił cuda i zamieszanie, jakie robił wokół siebie zwracając tym samym uwagę rzymskich i żydowskich przywódców narażając się na niebezpieczeństwo; czuje się opuszczona i zazdrości tym, którzy obcują z jej synem na co dzień. Ale przede wszystkim dręczy ją poczucie winy - w chwili jego śmierci nie było jej przy nim - ze wstydem i bólem przyznaje, że instynkt przetrwania wziął górę nad miłością macierzyńską. Gdy niósł krzyż - zgubiła się w tłumie; gdy umierał - uciekła spod krzyża, nie miała odwagi towarzyszyć mu w ostatnich chwilach, nie powróciła, by go pochować. Gdy jej grożono śmiercią - uciekła, zaś by by przeżyć nie zawahała się przed kradzieżą i zastraszaniem niewinnych ludzi. Dziś jak i wtedy nie wierzy w misję swego syna i w to, że zbawił świat, nie widzi sensu w jego śmierci i nie rozumie tych, którzy myślą inaczej.

Portret Marii wykreowany przez Toibina jest diametralnie inny od naszych wyobrażeń, przekazów biblijnych i chrześcijańskiej ikonografii i jako taki rzeczywiście może szokować, a przynajmniej zaskakiwać. Matka Boga nie jest tą pobożną, cichą, uległą niewiastą, która z pokorą przyjmuje narzuconą jej rolę, wiernie trwającą u boku syna, kochającą i zrozpaczoną. Jest za to pełną gniewu, zgorzkniałą, pozbawioną złudzeń i nadziei matką, która straciła swoje dziecko i ma poczucie, że nie sprostała swojej roli, że zawiodła. Wstydzi się tego, że strach okazał się silniejszy od miłości, surowo ocenia jednak nie tylko siebie, ale także innych. Czy ma poczucie zmarnowanego życia? Własnego i swojego syna? Czy ma żal do Boga, do ludzi? Co jednak taki portret matki Chrystusa - głęboko ludzkiej niekoniecznie w najlepszym znaczeniu tego słowa, mającej swoje wady i targanej różnymi wątpliwościami - wnosi w nasze życie? Czy naprawdę jest nam potrzebny? W jakim celu został wykreowany? W swojej powieści Toibin demistyfikuje także niektóre cuda opisane w Ewangeliach - przemianę wody w wino, uciszenie burzy, uzdrowienie chorego w świątyni czy wskrzeszenie Łazarza - ten ostatni opis jest szczególnie poruszający, gdyż przywrócony do życia nie jest już tym radosnym młodzieńcem, jakim był wcześniej, a znękanym, cierpiącym cieniem samego siebie balansującym na granicy życia.
Lektura może by i była bulwersująca - w końcu spojrzenie na Marię i życie Jezusa poddaje w wątpliwość sens chrześcijaństwa - gdyby nie fakt, że zabrakło mu wiarygodności i siły przekazu.

Tak naprawdę zwięzła, zajmująca niespełna sto pięćdziesiąt stron opowieść Marii jest nie treściwa, jak chcieli jurorzy odpowiedzialni za przyznawanie Nagrody Bookera (książka Toibina była nominowana do tego wyróżnienia w 2013 roku),ale wręcz przeciwnie: powierzchowna, pobieżna, wyrywkowa i pozbawiona głębi, której należałoby oczekiwać po książce mającej formę wyznania, pamiętnika. Irlandczyk stawia przed czytelnikiem wizerunek bohaterki, który szokuje, ale nie wyjaśnia dlaczego jest on taki, a nie inny. Brak mu wnikliwej analizy psychologicznej, która uwiarygodniłaby wykreowany przez autora portret, motywacje, czyny, myśli i emocje bohaterki. Postać Marii nie przekonuje; jest ona w całym swym człowieczeństwie - paradoksalnie - nieautentyczna i mało prawdopodobna. Nie porusza, nie szokuje, nie budzi większych emocji, a już na pewno nie zmienia naszego wyobrażenia o Matce Boga ani nie wstrząsa posadami świata. "Testament Marii" można potraktować jako literacki eksperyment, nic poza tym. I to w dodatku eksperyment nie do końca udany.

We współczesnej literaturze istnieje wyraźnie dostrzegalny, a mam wrażenie, że i coraz bardziej modny i popularny, nurt polegający na reinterpretacji wydarzeń opisanych w Ewangeliach - wystarczy wspomnieć twórców takich, jak Norman Mailer ("Ewangelia według Syna"),Jose Saramago ("Ewangelia według Jezusa Chrystusa") czy nawet Dan Brown ("Kod Leonarda da Vinci"). Autorskie...

więcej Pokaż mimo to

avatar
402
60

Na półkach:

Bardzo prosta humanizacja marii. Prosta pod wzgledem formalnym, koncepcyjnym, wykonawczym... spodziewalam się szoku i płaczu nad każdą stroną, dostałam książkę przewidywana. Może opis cierpienia potrzebuje nieco barokowosci - nie wiem, ale wspaniały pomysł (niezbyt oryginalny, ale nieprzepracowany do tej pory) nie wynagradza tego, że książka jest bardzo przeciętna.

Bardzo prosta humanizacja marii. Prosta pod wzgledem formalnym, koncepcyjnym, wykonawczym... spodziewalam się szoku i płaczu nad każdą stroną, dostałam książkę przewidywana. Może opis cierpienia potrzebuje nieco barokowosci - nie wiem, ale wspaniały pomysł (niezbyt oryginalny, ale nieprzepracowany do tej pory) nie wynagradza tego, że książka jest bardzo przeciętna.

Pokaż mimo to

Książka na półkach

  • Chcę przeczytać
    98
  • Przeczytane
    52
  • Posiadam
    15
  • Ulubione
    4
  • 2014
    3
  • Booker
    2
  • Anioły i diaboły - beletrystyka
    1
  • Ciekawe czy mi się spodoba?
    1
  • PWN
    1
  • Wiek XXI
    1

Cytaty

Bądź pierwszy

Dodaj cytat z książki The Testament of Mary


Podobne książki

Przeczytaj także