Filmiłości Jacek Melchior 6,9
ocenił(a) na 72 lata temu Powiem szczerze, że nigdy jakoś szczególnie nie przepadałam za filmami. Jestem tym typem osoby, która woli seriale, gdzie przez dłuższy czas mogę pozostać w świecie bohaterów, coraz mocniej wciągając się w ich historię. Filmy są dla mnie formą niewystarczająco wyczerpującą temat swoich bohaterów, choć oczywiście moje słowa mogą zostać odebrane różnie. Powieść Jacka Melchiora w pewien dziwny sposób mnie do siebie przyciągnęła. Postanowiłam sprawdzić, czy książka bazująca na kinematografii jest w stanie mnie zachwycić - o tym, czy tak się stało, przeczytacie poniżej.
Kilkupokoleniowa rodzina i one. Filmy, które nieustannie zachwycają, chwytają za serce i całkowicie zawracają w głowie. Maria wychowywała się przed wojną i z tego okresu filmy głównie pamięta. Adela, jej córka wychowywała się w czasach głębokiego komunizmu. Wnuczka Róża dała się porwać takim hitom jak m.in. Trzęsienie ziemi, a prawnuczka Wanda - Wirującemu seksowi. Na końcu jest jeszcze Marlonek - dziecko nowej epoki. Czy w tej zakochanej w kinie rodzinie jest miejsce na coś więcej?
Zacznę może od tego, jak specyficzną okazała się ta pozycja. Nie piszę tego w złym kontekście, a zdecydowanie pełnym czegoś pomiędzy szacunkiem a niesłabnącą ciekawością i niedowierzaniem - że kino potrafi tak mocno natchnąć danego człowieka do różnych rzeczy.
Bohaterów w tej powieści dość trudno policzyć na palcach dwóch rąk, jednak w tym przypadku nie uważam tego za wadę. Owszem, zdarzały się momenty, gdy faktycznie czułam się zagubiona i nie potrafiłam już przypomnieć sobie, kim był osobnik X, a kim osobniczka Y, ale taka mnogość postaci ostatecznie wpłynęła na całą powieść w sposób bardzo dobry. Według mnie na pierwszy plan zdecydowanie wybija się Wanda, z której perspektywy opowiedziana jest cała historia. To z nią zdołałam się zżyć najbardziej, a fakt, iż jest ona kilka lat starsza ode mnie, tylko to odczucie pogłębił. Moją sympatię zdobyła również babcia Adela, która okazała się postacią równie ciekawą, co jej wnuczka. Z pozostałymi kobietami z rodziny niestety nie zdołałam się tak mocno zżyć, o najmłodszej latorośli nie wspominając.
Uważam, że Jacek Melchior ma bardzo dobre pióro i podczas lektury zdecydowanie czuć, że nie jest to jego pierwsza książka. Co więcej, autor pozwala swoim bohaterom prowadzić tę historię - to nie on pociąga tutaj za wszystkie sznurki, a właśnie stworzone przez niego postacie. Nie potrafię tego do końca wytłumaczyć, ale takie właśnie odniosłam wrażenie i uważam ten fakt za istotny. Obecność tak wielu filmowych tytułów stanowi ogromną zaletę tej powieści, choć można było się tego domyślić już po przeczytaniu tytułu. W książce nie brakuje komizmu językowego oraz sytuacyjnego, jednak myślę, że nie każdemu przypadną one do gustu.
Filmiłości to pozycja, która zaskoczyła mnie pod wieloma względami i to zdecydowanie pozytywnie. Choć nie jest to typ literatury czy też bardziej – tematyka, po którą sięgam na co dzień, to po lekturze tej pozycji jestem naprawdę pod wrażeniem. Moim zdaniem książka ta przypadnie do gustu tym, którzy podobnie jak bohaterowie powieści kochają kino i nie wyobrażają sobie swojego życia bez filmów. Czytelnicy, którzy wychowywali się w latach powojennych i późniejszych, zdecydowanie mogą poczuć tutaj nutę nostalgii, jednak i ci młodsi (jak np. ja) mogą poznać te czasy z zupełnie innej strony.