Zdecydowałam się sięgnąć po pozycję Sylvi June Day około roku po przeczytaniu tylogii „Pięćdziesięciu twarzy Grey`a”. Tak naprawdę popchnęła mnie ku niej czysta ciekawość. Niewątpliwie nie da się nie porównywać „Dotyku Crossa” do wspomnianej powieści.
Eva Tramell – dziewczyna, która mimo koneksji i bogactwa swojego ojczyma i matki postanawia żyć na swój własny rachunek. Jedynym ustępstwem na jakie się zgodziła było kupno apartamentu na Upper West Side, w którym mieszka z wieloletnim przyjacielem Carym Taylorem. Jako, ze jest osobą, która za wszelką cenę chce się usamodzielnić odrzuca propozycję ojczyma i przyjmuję pracę jako asystentka ds. marketingu i reklamy w biurowcu Crossfire.
Nie trudno się domyślić, iż właścicielem calego budynku, jak również firm się w nim znajdujących jest Gideon Cross. Ich pierwsze spotkanie rozpoczyna się bardzo przypadkowo. Podobnie jak w przypadku Greya, gł,ówna bohaterka dosłownie wpada na Pana Mrocznego. Kolejne wydarzenia tylko popychają ich ku sobie, a wzajemna fascynacja i pożądanie sprawiają, iż oboje doświadczają czegoś wyjątkowego.
Nie sposób nie pisać o „Dotyku Crossa” inaczej jak o kopii innej trylogii. Po pierwsze, jak już wspomniałam, główna bohaterka dosłownie wpada na swojego późniejszego kochana. Bohater jest tak nią zafascynowany, iż składa jej pewna propozycję. W swoich fantazja seksualnych jest bardzo bezpośredni, dlatego tez przy jednym ze spotkań, wprost mówi Evie, czego od niej oczekuje. Państwo wybaczą, iż nie przytoczę, żadnego dialogu miedzy bohaterami, czy też opisuje jednej ze schadzek onieważ język jest tak perwersyjny, iż trudno byłoby znaleźć w nim coś dostępnego dla wszystkich. Kolejnymi podobieństwami są sekrety Gideona i Evy. Każdego z nich męczą koszmary z przeszłości, z tą różnicą, iż Eva nie boi się o swoich opowiedzieć, a Gideon dusi je w sobie. I tak naprawdę do samego końca powieści, nie wiemy co tak naprawdę wydarzyło się w życiu głównego bohatera. Można wysnuć pewne przypuszczenia, jednakże bez potwierdzenia stworzonego przez Patorę, nie będę tworzyć własnych teorii. Być może w kolejnych częściach ten watek jest bardziej podejmowany.
Czytając „Dotyk Crossa” Sylvi Day znalazłam jednak kilka różnic. Pierwszą z nich jest podobny status materialny głównych bohaterów. Co prawda Eva nie posiada takiego dorobku finansowego jak Gideon, ale na brak pieniędzy nie może narzekać. Oby dwoje wchodzą w dość skomplikowany układ seksualny, który często nie ma zahamowań, jednakże w tej historii nie ma „pokoju zabaw”.
Powieść Sylvi Day jest tak łudząco podobna do Greya, że tak naprawdę nie zrobiła na mnie większego znaczenia. Być może jest to spowodowane tym, iż mają w pamięci inną trylogię wiedziałam czgo mogę się spodziewać i dzięki temu oszczędziłam sobie uczucia zaszokowania i pewnego rodzaju zażenowania pikantnymi szczegółami. Tak naprawdę nie wiem co mam o niej myśleć, bo ciężko tę powieść sklasyfikować. Niewątpliwie jest to erotyk, więc jeżeli ktoś lubi taki gatunek literatury może ją przeczytać. Jeżeli czytaliście Greya i czuliście się zniesmaczeni, nie sięgajcie po Crossa – no chyba, że popchnie Was do tego czysta ciekawość, tak jak mnie.

http://po-czytane.blogspot.com/2013/09/dotyk-crossa-sylvia-june-day.html

Zdecydowałam się sięgnąć po pozycję Sylvi June Day około roku po przeczytaniu tylogii „Pięćdziesięciu twarzy Grey`a”. Tak naprawdę popchnęła mnie ku niej czysta ciekawość. Niewątpliwie nie da się nie porównywać „Dotyku Crossa” do wspomnianej powieści.
Eva Tramell – dziewczyna, która mimo koneksji i bogactwa swojego ojczyma i matki postanawia żyć na swój własny rachunek....