Wrogowie publiczni
- Kategoria:
- biografia, autobiografia, pamiętnik
- Tytuł oryginału:
- Ennemis Publics
- Wydawnictwo:
- Krytyka Polityczna
- Data wydania:
- 2012-01-01
- Data 1. wyd. pol.:
- 2012-01-01
- Data 1. wydania:
- 2011-01-01
- Liczba stron:
- 344
- Czas czytania
- 5 godz. 44 min.
- Język:
- polski
- ISBN:
- 978-83-62467-70-9
- Tłumacz:
- Marek J. Mosakowski
WCIĄGAJĄCY POJEDYNEK PISARZY MIERZĄCYCH SIĘ ZE ŚWIATEM I ZE SOBĄ NAWZAJEM
Szaleńczo zabawny duet.
„New York Times”
Zarażają erudycją.
„Financial Times”
BHL: Wszystko tu jest. Pańska miernota. Moja nicość. Owa donośna pustka, która zastępuje nam myśli. Owo wspólne nam zamiłowanie do komedii, jeśli nie do oszustwa. Od trzydziestu lat zadaję sobie pytanie, jak ktoś taki jak ja mógł, i nadal może, zwodzić.
MH: Nie pragnę być kochanym wbrew temu, co we mnie najgorsze, lecz właśnie z racji tego, co we mnie najgorsze, posuwam się nawet do pragnienia, by to, co we mnie najgorsze, było tym, co ludzie we mnie wolą.
Porównaj ceny
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Mogą Cię zainteresować
Oficjalne recenzje
Francuska epistolografia współczesna
Formalnie rzecz biorąc, "Wrogowie publiczni" to wymiana korespondencji między bodaj najsłynniejszym współczesnym pisarzem francuskim, Michelem Houellbecqiem, a francuskim filozofem kojarzonym z Nouvelle Philosophie, Bernardem-Henri Levy. Wystarczy właściwie tyle powiedzieć, by zdać sobie sprawę, że jest to nie lada czytelniczy smaczek dla wszelkich tkliwych nihilistów. Istotnie bowiem już od pierwszej listownej wymiany nastrój lektury zostaje określony przez gęsty dym papierosowy i przekonanie przyjmowane z aksjomatyczną oczywistością, że w świecie nie jest za wesoło. Od samych początków otrzymujemy porządną dawkę przezabawnych, wyrafinowanych docinek, srogi kubeł krytyk ad personam (autor "Cząstek elementarnych" nie pozostawia suchej nitki nawet na białych koszulach Levy'ego), którę są również autokrytykami i które nic tylko zapamiętąć, by kiedyś wykorzystać.
Książkę wypełniają rozważania rozmaite, ale każdorazowo wysoce erudycyjne. Któż w tej korespondencji się nie pojawia? Jest Pascal, Spinoza, Baudelaire, Cocteau i Sartre, jest Celine, Levinas, Sołżenicyn, Comte, Wolter i Schopenhauer, oczywiście jest również Lovecraft i dziesiątki innych nazwisk. Nawet jeśliby miała to być szermierka samozwańczych encyklopedystów, czytelnik z tego wielce korzysta. Panowie dyskutują o sytuacji społeczno-politycznej Francji, o fenomenie współczucia, o zasadności zaangażowania politycznego "intelektualisty", rzecz jasna o Bogu, o sztuce pisania, o Księdze Rodzaju, o własnych rodzinach. Krótko mówiąc, gratka dla miłośników twórczości, co by sobie poznać owe stanowiska i prywatne historie. Gdyby szukać tematu przewodniego, to być może pojawia się problem. Może jest to wzajemna, dialogiczna terapia, jak niektórzy sugerują? A może nie ma go w ogóle, co w ostatecznym rozrachunku nie jest niczym najgorszym.
Tomasz Wiśniewski
Książka na półkach
- 271
- 138
- 50
- 10
- 3
- 2
- 2
- 2
- 2
- 2
Opinia
Houellebecq podwojony, pochwała niezaangażowania i dlaczego nie pójdę więcej z KODem.
„Wrogowie publiczni” to listy dwóch francuskich pisarzy – Bernarda-Henri Léviego i Michela Houellebecqa. Od początku panowie umówili się na publikacje i pewnie dlatego od początku przybierają maski, strzelają ironią, chowają się za apokryfami swoich autokreacji. To wszystko jest wspaniałe, smaczne i wciągające, jak najlepszy serial.
Z całą pewnością jestem stronniczy, tą stronniczością, która idzie z bezwarunkowego uwielbienia Houellbeqa, ale od pierwszych stron tej wspaniałej książki interesował mnie wyłącznie autor „Mapy i terytorium”. I jeśli nawet Lévy wystawiał jakieś retoryczne dzidy (trzeba przyznać: niezwykle erudycyjne i piękne w swej konstrukcji) to i tak szukałem tam wyłącznie odbić niesfornego Michela.
Główny punkt sporu Léviego i Houellebecqa to zdaje się zaangażowanie, z którego (uwaga: znowu stronniczość) ten drugi wychodzi zwycięski. Tę dyskusję, z początku niezauważalnie, otwiera sam MH, gdy pisze:
„Moim zdaniem kultywowanie przesadnej dumy narodowej jest oznaką, że nie mamy w sobie nic szczególnego, z czego moglibyśmy być dumni.” s. 119.
Oczywiście Lévy nie może tego poglądu zaatakować bezpośrednio, jest zbyt mądry i inteligentny, by złapać się w tę pułapkę. Jednak potem opowiada o powinnościach intelektualisty, o swoich podróżach po krajach dotkniętych wojnami i klęskami. Houellebecq nie tylko rozbrajająco mu odpowiada, że (m.in.) Czeczenia nic go nie obchodzi, że to mniej niż wewnętrzna sprawa Rosji, ale więcej – spieszy dodać, że swój ojczysty kraj traktuje „użytkowo” i że nie ma żadnych problemów z tym, że ze względów podatkowych zamieszkał w Irlandii. Léviemu pozostaje wyłącznie schodzić z linii strzału. W ogóle te wszystkie ich spory wyglądają tak, jakby Lévy był w natarciu, a Houellebecq się bronił – ale w istocie jest zupełnie na odwrót i to kolejny wielki smaczek tych tekstów.
„Już jako dziecko marzyłem o tym, by podporządkować sobie ludzkość, uwieść ją i zarazem o b r a z i ć, i w końcu odcisnąć na niej swoje piętno. Ale marzyłem również o tym, by pozostać w cieniu, by ukryć się za swoimi wytworami.” s. 239.
Tak pisze MH, co prawda dodaje zaraz: „Kompletnie mi to nie wyszło, mówiąc najdelikatniej”, ale to czysta kokieteria, bowiem wszystkie dzieła M.H. są dowodem na to, że swoje marzenie zrealizował z nawiązką. To właśnie tu Lévy odpada i wszystko, co mówi w tej korespondencji jest tylko otwarciem kolejnych przestrzeni, w których M.H. może dokazywać, obrażać, potrząsać i to wszystko mu uchodzi mu na sucho – M.H. bowiem uwodzi: ostrością widzenia, sprawnością intelektualną, erudycją i trikami. Bo M.H. nie powstrzymuje się tu od fałszerstw i przekręconych cytatów – to jakby zapowiedź tego, co zrobił w „Uległości” z biografiami Huysmansa i Bloy (przewiń sobie: pisałem o tym tu 25.10.15). I to jest niebywałe, dla mnie wspaniałe, bo M.H., ciągle trzymając pion i uczciwość intelektualną, pokazuje, że ze słowami i myślami można zrobić wszystko, aby bronić swojej autonomii, aby bronić wieloznaczności. Cóż mogę więcej powiedzieć – na wielu wymiarach M.H. odpala imprezę pełną czadu i psychodeli, z pozornej pozycji obronnej rozpieprza zadęte i pełne hipokryzji dyskursy „wspaniałego” Zachodu.
Lévy jednak wypowiada jedną wspaniałą frazę, trafiając mnie prosto w serce:
„Literatura czy życie? Życie, ponieważ literatura; moim zdaniem życie żyje i jest głęboko i cieleśnie życiem jedynie wówczas, kiedy mogę wyrwać z niego słowa.”
Tu, ale tylko tu, jestem z Lévim, a cała "moja reszta" należy już wyłącznie do Houellbecqa.
Za Houellebecqiem zamierzam traktować mój kraj użytkowo (choć sądzę, że mój kraj ma tu więcej sukcesów, używając sobie na mnie do wyrzygania), dostawać ciarek na kanapie z książką na doniesienia o tym, że odwołuje się koncerty Natalii Przybysz i pozywa się ją do sądu, olać wszystkie żenujące wpadki KODu i mniej lub bardziej uzasadnione wzmożenia na działania rządzących. Choć nie mam wątpliwości – sfora mnie dopadnie, bo przecież tu u nas wolność oznacza wszystko poza prawem do ‘désintéressement’.
„Muszę zatem , w sensie dosłownym, ulec przytłoczeniu i pogodzić się z tym, że żyję w świecie, gdzie wola powszechna ‘wywiera zbyt silny nacisk na wole indywidualne’. W praktyce mogę poszukać sobie jakiejś dziury, aby w niej umrzeć, jakiegoś kąta na wsi, gdzie wyizolowany będę mógł oddawać się w całości swym drobnym wykroczeniom”. s.94
Bełłza – zatem do dziury!
Michel Houellebecq, Bernard-Henri Lévy, „Wrogowie publiczni”, tłum. Marek J. Mosakowski, Wydawnictwo Krytyki Politycznej, 2012.
Houellebecq podwojony, pochwała niezaangażowania i dlaczego nie pójdę więcej z KODem.
więcej Pokaż mimo to„Wrogowie publiczni” to listy dwóch francuskich pisarzy – Bernarda-Henri Léviego i Michela Houellebecqa. Od początku panowie umówili się na publikacje i pewnie dlatego od początku przybierają maski, strzelają ironią, chowają się za apokryfami swoich autokreacji. To wszystko jest...