Po kolejnej odsłonie serii mogę powiedzieć tylko jedno: Uwielbiam Caine'a. Ta postać jest wręcz genialna - największy twardziel w historii literatury jakiego spotkałem, chociaż już zdeczko podstarzały i (jak wiedzą Ci, którzy czytali poprzednie części), dość mocno sfatygowany, ale jak widać to mu wcale nie przeszkadza. Caine'a ciężko jest zaklasyfikować - to nie jest postać ani dobra ani zła. Choć robił takie rzeczy w życiu, że mogłoby to wypełnić biografię niejednego czarnego charakteru. Jest w nim też sporo pozytywów, szczególnie dba o tych, których kocha, a każdemu kto będzie próbował zrobić im krzywdę jest w stanie zgotować prawdziwe piekło. Niewątpliwie, główny bohater jest najmocniejszą stroną tej serii.

A o czym jest sama książka? Określiłbym ją jako kolejną odsłonę konfliktu pomiędzy dwoma światami - Ziemią z bardzo odległej przyszłości i Nadświatem, krainą typowo "fantasy" - magia, inne rasy, bogowie, itp. Relacje pomiędzy tymi światami, dawno już odbiegły od tych przedstawionych w pierwszej części, gdzie wydawało się, że Nadświat jest tylko miejscem, które dostarcza Ziemianom rozrywki, nieświadomym istnienia innej rzeczywistości. Konflikt szaleje na całego, a teraz do zabawy włączają się jeszcze bogowie...no i oczywiście Caine.

Zmienił się też sposób opowiadania historii. Autor pomieszał trochę w chronologii, dorzucił mnóstwo wątków oraz pewien dość popularny w sci-fi motyw, którego jednak nie zdradzę (ahh te spoilery). To co pozostało, to wartka akcja,ciekawe postacie i świetne dialogi (uwaga dużo "łaciny", jak ktoś nie lubi..), a wyszła z tego całość, od której ciężko się oderwać.

Po kolejnej odsłonie serii mogę powiedzieć tylko jedno: Uwielbiam Caine'a. Ta postać jest wręcz genialna - największy twardziel w historii literatury jakiego spotkałem, chociaż już zdeczko podstarzały i (jak wiedzą Ci, którzy czytali poprzednie części), dość mocno sfatygowany, ale jak widać to mu wcale nie przeszkadza. Caine'a ciężko jest zaklasyfikować - to nie jest postać...