Suttree
- Kategoria:
- literatura piękna
- Tytuł oryginału:
- Suttree
- Wydawnictwo:
- Wydawnictwo Literackie
- Data wydania:
- 2011-11-03
- Data 1. wyd. pol.:
- 2011-11-03
- Liczba stron:
- 668
- Czas czytania
- 11 godz. 8 min.
- Język:
- polski
- ISBN:
- 978-83-08-04772-9
- Tłumacz:
- Maciej Świerkocki
- Tagi:
- współczesna proza amerykańska Ameryka
Najzabawniejsza i najsmutniejsza powieść McCarthy’ego.
Pośród rozbitków życiowych i wyrzutków społecznych rozmaitego sortu – pijaków, prostytutek, zbirów, naciągaczy i pospolitych złodziejaszków, ślepców i paralityków, grabarzy, a także pewnej wiedźmy – żyje sobie pewien rybak, Cornelius Suttree. Dla slumsów miasta Knoxville porzucił rodzinę, dostatek i wszelkie wygody. Zamieszkał na starej zdezelowanej łodzi, pod mostem, owianym złą sławą ostatniej trampoliny topielców. Rzeczny biznes idzie jednak kiepsko, związki z kobietami nie lepiej, a policja często kręci się pod mostem…
Porównaj ceny
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Mogą Cię zainteresować
Oficjalne recenzje
Pijacka epopeja
Ilekroć sięgam po książki McCarthy'ego zadaję sobie nieodmiennie pytanie: Co mnie do tego skłania? To mocna, bardzo męska proza. Momentami wręcz odrażająca, pełna odstręczających opisów, pejzaży literackich rodem z najobrzydliwszych śmietnisk, cuchnąca fetorem rozkładu - zarówno fekaliów, zwierzęcych trucheł czy ludzkich zwłok, jak i rozkładających się systemów wartości czy konającej etyki. U McCarthy'ego nie jest lekko, łatwo ani bynajmniej przyjemnie. A jednak ma w sobie ten pisarz, mają w sobie jego dzieła jakiś specyficzny magnetyzm. Może to syndrom atawistycznego pociągu do świata ludzkich instynktów? A może to coś jeszcze głębszego... Często po lekturze powieści tego amerykańskiego pisarza nie mogę oprzeć się wrażeniu, że właśnie dotknęłam krwawiącej i rozdrapanej jego demaskatorskim piórem żywej duszy człowieczeństwa, takiego, jakim ono jest, bez cywilizacyjnych fundamentów, bez moralnej nadbudowy. Dla mnie McCarthy zawsze będzie najszczerszym portrecistą ludzkiej natury, najtrafniejszym psychologiem mrocznej kondycji świata.
Cornelius Suttree to typowy bohater outsider. Mieszka na barce zacumowanej na rzece płynącej przez Knoxville, trudni się połowem ryb, pozostały czas spędza obcując z podobnymi sobie osobliwościami ze społecznego marginesu, na przemian upijając się, bądź pakując w tarapaty, owocujące konfliktami z prawem. Nie ma rodziny - bo sam ją porzucił, nie ma zobowiązań - bo żyje z dnia na dzień, troszcząc się jedynie o zaspokojenie podstawowych potrzeb. Można by go słusznie zaszufladkować jako drania i życiowego nieudacznika, jednakże na przestrzeni powieściowej fabuły ciężko jest się z nim nie zaprzyjaźnić. Sut bowiem jest wierny w swych poczynaniach specyficznemu kodeksowi ulicznika. To w jego imię ratuje bezustannie z tarapatów swego poznanego w więzieniu młodego przyjaciela Harrogate'a, gdy ten wpada na kolejne, coraz bardziej szalone pomysły na, zawsze nielegalne, zdobycie kilku groszy. To w imię tego honoru pomaga gejowi Leonardowi pozbyć się rozkładających zwłok jego ojca, by rodzina wciąż mogła pobierać za niego zapomogę. Pomaga wyciągnąć psa z pomyj, daje ślepcowi kilka dolarów czy przynosi ryby śmieciarzowi. Kodeks ulicy ma dla niego większą wartość niż pieniądze, większą nawet niż własna wolność, od stracenia której niejednokrotnie dzieli go bardzo wątła granica.
Suttree to postać bardzo tajemnicza - jego przeszłość, która powraca do niego za sprawą jednej rozmowy telefonicznej i zmusza do skonfrontowania ze sobą, to przeszłość gorzka, pełna ran i bólu. Stanąwszy nad grobem bliskiej sobie osoby, widzi w nim, niczym w lustrze wszystkie swoje błędy i niedociągnięcia, swoje zaniedbania. To doświadczenie jednak nie daje mu katharsis, nie zmienia niczego w jego życiu, niczego nie uczy. Nad Suttree'm ciąży jakieś niewytłumaczalne fatum, będące siłą destrukcyjną we wszystkich jego relacjach z kobietami. Czego się nie dotknie, jakiej więzi nie doświadczy, to wszystko prędzej czy później rozpada się w proch, obraca wniwecz. Jego kobiety to przeważnie prostytutki, z którymi łączy go tylko fizyczność. Kiedy w grę zaczyna wchodzić coś więcej, los szybko interweniuje, by nie pozwolić bohaterowi McCarthy'ego wyrwać się ze szpon swej samotności.
W „Suttree'm" McCarthy mocno zarysowuje motyw człowieka - przechodnia na świecie. Książka ta, jak żadne inne znane mi dzieło amerykańskiego pisarza, emanuje przejmującym egzystencjalizmem, raczy nas ogromną dawką dekadentyzmu, przemyconego w refleksjach bohatera o świecie i życiu, o ludzkim losie i sensie istnienia:
Stara farba na starej tabliczce niewyraźnie wzbraniała mu wstępu. Tę tabliczkę widocznie ktoś odwrócił, bo teraz napis odnosił się do świata zewnętrznego. Mimo to poszedł dalej. Powiedział, że tylko tędy przechodzi.
Autor podejmuje też problematykę przemijania, podaje przykłady dawnej świetności i jej upadku, aby podkreślić znikomość i kruchość ludzkiego życia. Nieważne jak przeżyte, w perspektywie machiny dziejów jest tylko nieznaczącym pyłkiem, zdaje się wzdychać McCarthy. Widać to szczególnie w scenie, gdy jego bohater ogląda fotografie z albumu rodzinnego, gdy zwiedza ruiny starego dworku. Widać to w scenie pogrzebu - niezwykle smutnej, obciążonej ogromnym bagażem emocji, w której fabuła zdaje się zwalniać swój bieg, by Suttree wspólnie z czytelnikiem mogli poczuć transcendentny pierwiastek ich istnień. By mogli się zastanowić nad tym, co dziecko może wiedzieć o mroczności Bożych wyroków? Albo o ciele tak słabym, że będącym niewiele więcej niż snem.
Suttree to powieść ukazująca pstrą od połatanych łachmanów i kłującą wielomiesięcznym zarostem hałastrę typów z społecznego marginesu. McCarthy w swej powieści ukazuje panoramę życiowych nieudaczników, wśród których znaleźć można między innymi szmaciarza, złomiarza, śmieciarza, kaleki, węglarzy ze szkapami, koźlarza-kaznodzieję, homoseksualistów, obdartych i brudnych poławiaczy pereł... Ten nędzarski korowód uzupełniają prostytutki i karlice-wiedźmy. McCarthy konsekwentnie uprawomocnia rację bytu w literaturze postaci, na których cały panteon pisarzy-estetów spuścił ciężką kotarę zapomnienia. To o ich losach pisze, nad nimi się pochyla. I robi to bardzo wiernie, ryzykując zniesmaczenie czytelnika, zyskuje oryginalność i uznanie tych, którzy są tolerancyjni na wszelkie przejawy sztuki. I nie epatuje przy tym brzydotą i złem, on je po prostu opisuje.
Wydawca obiecuje w "zajawce" na okładce, iż mamy do czynienia z "najzabawniejszą" książką McCarthy'ego. Nie wiem, co wydaje się mu aż tak zabawne. Mnie "Suttree" poruszył, skłonił do refleksji, zasiał we mnie niepokój. By mnie rozśmieszył - tego stwierdzić nie mogę. Jeśli w powieści występują jakieś formy humoru, to chyba jedynie śmiech przez łzy. Ja dostrzegłam w niej stoickie pogodzenie z życiem, poniżej były tylko troski wynikające z instynktu przetrwania i hołdowania uzależnieniom, a na tle tego wszystkiego jedyne wyższe uczucie - przyjaźni - scementowanej i podsycanej wspólną niedolą.
„Suttree" to bardzo dobra powieść, wnikająca w głąb ludzkiej duszy. McCarthy zachwycił mnie swoją nową techniką "mrocznego magicznego realizmu", uraczył niespotykanymi przeze mnie dotąd w jego twórczości opisami bytów z pogranicza jawy, mar sennych, narkotycznych majaków śnionych w chorobie. Doskonałe są te jego apokaliptyczne wizje przesycone symbolizmem i trwogą, wynikającą z zapowiedzi kresu. Antyestetyka prowadzi tu za rękę antyutopię, ludzie są zezwierzęceni, ale wśród panujących we współczesnej Ameryce animozji (fabuła rozgrywa się w 1951 roku, czyli w przededniu walki Murzynów o swoje prawa) do rasy czarnej, ulica zdaje się unosić ponad to, tu jedna rasa - ludzka rasa pije razem. Czyżby więc kolejny przekaz o wyższości natury nad cywilizacją?
Marzena Molenda
Cytaty pochodzą z: „Suttree", Cormac McCarthy, Wydawnictwo Literackie 2011.
Oceny
Książka na półkach
- 1 099
- 521
- 211
- 32
- 29
- 10
- 10
- 9
- 7
- 6
Opinia
"Nie jesteś jedynym człowiekiem, który ma rację.
Szmaciarz ostrożnie podniósł głowę.
Wszyscy mamy rację, powiedział Suttree.
Wszyscy mamy przejebane, odparł szmaciarz."
Nigdy nie posiadłem bardzo przydatnej umiejętności szybkiego czytania, dlatego - na pewno znacie to uczucie - gdy kończę książkę, która ma powyżej czterystu stron, zazwyczaj mieszkam już w świecie przedstawionym przez autora. "Suttree" ma ich ponad sześćset. Nie chciałem, żeby się kończyła i niezwykle trudno było mi się wydostać z tej krainy. Szczerze powiedziawszy, jakoś nie pociesza mnie fakt, że znajduję się w niej za każdym razem, gdy otwieram oczy.
Znając poprzednie powieści McCarthy'ego, spodziewałem się książki przejściowej. Poniekąd miałem rację, lecz nie można mówić tu o jakimś spadku formy - autor raczej postawił sobie wyzwanie. Po dość oszczędnej, zimnej, wręcz oskarżanej przez niektórych czytelników o ahumanistyczny wydźwięk powieści "Dziecię Boże", napisał książkę posiadającą bardzo bogatą, rozbudowaną stylistycznie narrację, pełną ciepła, kolorów i bohaterów. Można pomyśleć, że autor w jakiś sposób reflektuje się przed czytelnikiem - przede wszystkim za protagonistę obrał postać, z którą bardzo łatwo jest się utożsamić. Z drugiej strony, przekornie stworzył prozę lżejszą tematycznie, ale niepomiernie trudniejszą w odbiorze, bo w narracji pełną impresyjności, wizji i retrospekcji.
Gdy w poprzedniej powieści jego bohaterem był odrzucony przez społeczeństwo seryjny morderca, to w tej jest nim sympatyczny młody rybak, wiodący z wyboru ubogie życie wśród wszelkiej maści wykolejeńców. Nie sposób nie dostrzec, że McCarthy znów opiera swoją książkę o wątki biblijne. To bardzo ciekawe, że obie, pozornie tak odległe sobie postacie, ewidentnie inspirowane są Jezusem Chrystusem - owi protagoniści uzupełniają się, tworząc coraz bardziej złożony obraz bohatera, który interesuje McCarthy'ego. To ten sam przedstawiciel rodzaju ludzkiego, który w założeniu powinien interesować Boga - człowiek w pełnej okazałości, grzeszny, pełen wad i słabości. Wydaje mi się też, że zmienił się tu obraz samego Wszechmogącego - ze starotestamentowego żądnego krwi bóstwa w nowotestamentowego, obdarzonego empatią. Taki też staje się sam McCarthy: coraz mniej uwagi poświęca przyrodzie, a coraz więcej ludziom, staje się wobec nich życzliwszy i cieplejszy - nie sposób odnotować tu jakiegoś skrajnie negatywnego bohatera czy personifikację zła. Nawet pojawiający się tu symboliczny kusiciel jest niegroźnym, niejadowitym wężem wodnym.
Wbrew temu, co można by sądzić, trudno McCarthy'ego oskarżyć o jakieś nadużycia związane z judeochrześcijańską mitologią. Widać, że autor poczynił postępy od czasu "W Ciemność" - powieści, w której stosował nawiązania biblijne nie do końca umiejętnie, co czyniło je nadętymi i nieraz dość trywialnymi. Być może zmienił mu się w tym czasie światopogląd, w każdym razie kluczem okazało się to, że umiał się wobec Boga i Biblii zdystansować. Co prawda przedstawienie Drogi Krzyżowej, które nam zafundował, kojarzy się z problemami zdrowotnymi Charlesa Bukowskiego, co może co po niektórych - przyjmujących to, co czytają zbyt dosłownie - obrazić. Jednak oczywiste jest, że nie powinno się tej książki odbierać jednowymiarowo, chodzi w końcu o wydźwięk egzystencjalny, a nie duchowy czy stricte religijny. Pojawiające się tu parafrazy nie są istotne dla odczytywania sensu powieści, to raczej punkty postawione na linii fabularnej głównie po to, by wokół nich budować narrację, sceny, postacie i prowokować wydarzenia które je spotykają - śmierć, krzywdę, miłość, chorobę, wszystko to, co w naszym życiu nieuniknione. Wyłania się z tej książki niesamowity uniwersalizm prozy McCarthy'ego. Zamiast umownego Suttree bohaterem mógłby być zarówno Jezus, handlujący bronią w Etiopii Artur Rimbaud, Charles Bukowski jak i Ty, czytelniku.
Kilka lat temu poznałem pewnego mężczyznę, z którym w innych okolicznościach prawdopodobnie bym się nie spotkał. Pracowaliśmy razem na budowie. Czytał książki o tym jak osiągnąć sukces, o karierze zawodowej i o manipulacji ludźmi, ale tak naprawdę był, tak jak ja, tylko nieszkodliwym idiotą. Z dumą i przekonaniem oznajmiał, że jego życie to walka. Przy kawie, papierosach i kanapce z cementem zapytał mnie kiedyś o to, jakie jest moje życie. Odpowiedziałem mu, że leżę w łódce i płynę z prądem. Po lekturze "Suttree" powiedziałbym mu raczej, że leżę w łódce, a wszystko płynie wokół mnie. Ta powieść jest właśnie o takich ludziach jak ja i on - o ludziach, którym, mimo starań, nie jest dana żadna iluminacja.
Recenzja opublikowana również na blogu Rękopis Znaleziony w Arkham: http://rekopisznalezionywarkham.blogspot.com/2012/01/suttree-cormac-mccarthy.html
"Nie jesteś jedynym człowiekiem, który ma rację.
więcej Pokaż mimo toSzmaciarz ostrożnie podniósł głowę.
Wszyscy mamy rację, powiedział Suttree.
Wszyscy mamy przejebane, odparł szmaciarz."
Nigdy nie posiadłem bardzo przydatnej umiejętności szybkiego czytania, dlatego - na pewno znacie to uczucie - gdy kończę książkę, która ma powyżej czterystu stron, zazwyczaj mieszkam już w świecie...