Ballada. Taniec mrocznych elfów
- Kategoria:
- fantasy, science fiction
- Cykl:
- Faerie (tom 2)
- Tytuł oryginału:
- Ballad
- Wydawnictwo:
- Illuminatio
- Data wydania:
- 2011-01-01
- Data 1. wyd. pol.:
- 2011-01-01
- Liczba stron:
- 320
- Czas czytania
- 5 godz. 20 min.
- Język:
- polski
- ISBN:
- 978-83-624-7609-1
- Tłumacz:
- Karolina Socha-Duśko
- Tagi:
- ballada taniec mrocznych elfów
James Morgan został obdarzony prawie nieziemskim talentem muzycznym, który przyciąga Naulę - tajemniczą dziewczynę należącą do krainy Faerii.
Naula to muza, która zabiera śmiertelnikom duszę, najpierw się nimi opiekując, a następnie żerując na twórczej energii zdolnych ludzi aż do ich śmierci.
Dzięki wcześniejszym przygodom James ma mnóstwo powodów, aby obawiać się Faerii, ale kiedy on i Naula zaczynają współpracować nad niezwykłą muzyczną kompozycją, James odkrywa, że niespodziewanie jego uczucia do Nauli się pogłębiają.
Inni mieszkańcy Faerii nie patrzą jednak na to zbyt przychylnym okiem. Wkrótce nadchodzi Halloween - dzień zmarłych - a James będzie musiał zmierzyć się z Królową Elfów oraz rogatym królem umarłych, aby ocalić Naulę i własną duszę.
Porównaj ceny
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Mogą Cię zainteresować
Oficjalne recenzje
Śmiercionośna piękność
"Elfy są przedziwne. Budzą zadziwienie.
Elfy sa cudowne. Sprawiają cuda.
Elfy sa fantastyczne. Tworzą fantazję.
Elfy sa urocze. Rzucają urok.
Elfy są czarowne. Splatają czary.
Ich uroda powala. Strzałą.
- "Panowie i Damy" - Terry Pratchett
Ballada to drugi tom cyklu Maggie Stiefvater o elfach/fejach, kontynuacja powieści zatytułowanej Lament, której główną bohaterką była nastolatka imieniem Dee. Kontynuacja tylko umownie, bowiem stanowi ona osobną historię i nawet nie czytając tomu pierwszego można łatwo zorientować się w sytuacji. Bohaterem Ballady jest znany z pierwszej części James, przyjaciel Dee. James i Dee zapisują się do szkoły dla wybitnie utalentowanych muzyków. Tym razem to w życiu Jamesa pojawi się jeden z fejów - Naula, muza, która daje swoim wybrańcom talent, ale robi to niemałym kosztem. James i Naula zakochują się w sobie i wszystko mogłoby potoczyć się dobrze, gdyby nie nadnaturalna natura Nauli - wkrótce bowiem da ona o sobie znać, a James stanie przed ważnym wyborem. Nie zabraknie też tutaj Deirdre, która okaże się grać w tej historii ważną rolę, pomimo odsunięcia z pozycji głównego bohatera.
Z pozoru schemat fabuły Ballady jest identyczny jak Lamentu. Człowiek zakochuje się w feju i wszystko się komplikuje. Najpierw Dee, teraz James. Przez wykorzystanie tego samego modelu początek powieści, zanim fabuła na dobre się rozwinie, jest trochę nudnawy i ciężki do przebrnięcia. W końcu jednak okazuje się, że autorka na szczęście ma jeszcze w zanadrzu kilka nowych pomysłów i ostatecznie historia Jamesa i Nauli różni się znacznie od losów Deirdre i Luke'a.
"Ballada", jak i część poprzednia, utrzymane są w konwencji typowej dla sagi "Zmierzch" Stephenie Meyer - bohaterami są młodzi ludzie, którzy muszą stawić czoła istotom nie należącym do ich świata, a spodziewanymi odbiorcami jest głównie żeńska część czytelniczego światka. Pozorne podobieństwo do Zmierzchu nie świadczy jednak na niekorzyść Ballady, bowiem Maggie Stiefvater wprowadza trochę świeżości poprzez ucieczkę od oklepanego już motywu wampirów i wilkołaków, a zamiast tego czerpie z ludowych wierzeń o elfach - istotach pięknych, mądrych, ale i niebezpiecznych. Do tego Ballada wydaje się lepiej napisana niż część poprzednia - widać, że autorka ciągle rozwija umiejętności budowania ciekawej opowieści i uczy się na własnych błędach i niedociągnięciach.
Od strony technicznej nie mam książce nic do zarzucenia - ciekawa okładka, podobnie skomponowana jak w części pierwszej, ale jakby mroczniejsza. Tekst bez rażących błędów, zgrabnie przełożony przez panią Karolinę Sochę-Duśko.
Ballada to całkiem dobry kawałek kobiecej fantastyki, który z pewnością znajdzie wielu fanów. I choć mnie nie powaliła na kolana, to z pewnością mogę ją polecić wszystkim młodym czytelnikom, którzy lubią fantastykę wymieszaną z romansem - Ballada (i Lament, rzecz jasna) z pewnością przypadnie wam do gustu.
Paweł Kukliński
Oceny
Książka na półkach
- 686
- 259
- 83
- 11
- 11
- 10
- 8
- 7
- 6
- 4
OPINIE i DYSKUSJE
Drogi Deidre i jej przyjaciela Jamesa rozchodzą się, każde rozpoczyna naukę w szkole z internatem. James ćwiczy naukę na harfie w szkole muzycznej i właśnie to zwraca ku niemu Nualę – feję czerpiącą z życia utalentowanych śmiertelników. Jednak kiedy Nuala poznaje James, rodzi się między nimi silna więź nad którą nie są w stanie zapanować. Jednak mroczna natura dziewczyny i konflikty w świecie fejów stają na drodze ich relacji.
Pierwszą częścią o faerie czyli ,,Intrygą” byłam bardzo rozczarowana, wręcz dziwiłam się jak można było tak zmarnować dobry pomysł. ,,Ballada” bardzo pozytywnie mnie zaskoczyła. Nadal nie jest to jakiś bardzo wysoki poziom, ale wciąga, nie nudzi i w całkiem ciekawy sposób rozwija uniwersum świata fejów(nie rozumiem tego tłumaczenia). Nadal brakuje mi większej ekspozycji i nakreślenia świata fantasy, ale jednak niektóre wątki są naprawdę ciekawe, choćby ten z tajemnicą pochodzenia Nuali czy Cernunnosem, Rogatym Królem. Sam wątek miłosny głównych bohaterów jest zdecydowanie ciekawszy i bardziej chemiczny niż w pierwszej części. Jak dla mnie i tak za szybko się to rozwinęło, ale uwierzyłam w ich miłość i naprawdę mocno im kibicowałam. James jako postać dobrze się rozwinął i nie jest już sfriendzonowanym przyjacielem Nuali. Jest silnym, zadziornym, ale też sympatycznym i wrażliwym chłopakiem. Nuala intryguje dwoistością swojej natury i podświadomym pragnieniem człowieczeństwa. Rogaty Król również dobrze wypada. Niestety, zawiodłam się na postaci Eleanor, która miała potencjał na skomplikowaną i dwoistą, a została bardzo spłycona. Również relacja Luke’a i Deirdre jest dla mnie nudna i pozbawiona romantyzmu, a oni jako bohaterowie są kompletnie bezpłciowi.
Jak już pisałam, widzę duży progres w twórczości Stiefvater i dla mnie każda jej kolejna książka była coraz lepsza. Między ,,Intrygą” a ,,Balladą” też jest przepaść. Nie ma tu co prawda takiego klimatu i oryginalności jak w późniejszych książkach tej pisarki, ale widać duży rozwój w stylu, atmosferze, przedstawieniu świata, bohaterach. Jak ciężko mi było doszukać się plusów w ,,Intrydze”, tak ,,Balladę” mogę z czystym sumieniem polecić, zwłaszcza jeśli lubicie motywy związane z mitologią celtycką.
,, – Będą chcieli, byś dokonał wyboru. Wybierz właściwie.(…)
- Który będzie właściwy?
- Ten bolesny.”
Drogi Deidre i jej przyjaciela Jamesa rozchodzą się, każde rozpoczyna naukę w szkole z internatem. James ćwiczy naukę na harfie w szkole muzycznej i właśnie to zwraca ku niemu Nualę – feję czerpiącą z życia utalentowanych śmiertelników. Jednak kiedy Nuala poznaje James, rodzi się między nimi silna więź nad którą nie są w stanie zapanować. Jednak mroczna natura dziewczyny i...
więcej Pokaż mimo toRecenzja pochodzi z: http://fantastycznarzeznia.blogspot.com
Trzeba przyznać, że co się nazachwycałam nad wykorzystaniem przez autorkę mitologii celtyckiej w recenzji pierwszego tomu cyklu o Fae to moje. Dlatego liczyłam, że druga część nie zboczy z obranej przez Stiefvater drogi. Tak też jest - magicznie, mistycznie, a jednocześnie - dosyć zaskakująco.
Przede wszystkim po obiecującym zakończeniu Lamentu spodziewałam się typowego w książkach pełnych paranormalnej miłości rozwinięcia historii związku Deirdry z Lukiem. Tymczasem, niespodzianka. Zapowiadałam już, że proza pisarki wymyka się schematom typowych powieści da nastolatek i tutaj głównym bohaterem czyni drugoplanowego w rozpoczęciu kolegę bohaterki, Jamesa, zapamiętanego głównie z trójkąta miłosnego.
Śledzimy więc wydarzenia tym razem z męskiej perspektywy i na wstępie muszę napisać, że jest to ogromny plus. Strasznie męczyły mnie typowo dziewczęce w złym tego słowa znaczeniu rozterki Dee w pierwszym tomie, więc poglądy i myśli chłopaka są bardzo miłą odmianą. James bowiem ląduje w jednej szkole muzycznej razem ze swoją niedoszłą miłością, ale na szczęście w porównaniu do niej sercowym rozterkom nie poświęca tyle uwagi. Bardziej zwraca uwagę na dziwne zachowanie personelu nietypowego ośrodka oraz zjawisk wokół niego, z których najbardziej osobliwa jest pojawiająca się postać przypominająca naszego swojskiego Leszego. Tak jest, autorka nie zawodzi i jeszcze głębiej sięga do celtyckiej spuścizny. Jednocześnie plusuje tym, że spycha Deidre na margines oraz każe jej przeżywać istne miłosne katusze, kiedy w okolicy jej przyjaciela pojawia się tajemnicza, eteryczna Nuala...
Coś więcej o tej postaci? Jest kolejną istotą paranormalną, niezmiernie ciągnie ją do muzyki (i) Jamesa, ma pewną interesującą, spełniającą się co kilkanaście lat właściwość. Wykreowana o wiele lepiej niż jeszcze bardziej irytująca w tym tomie Dee sprawia, że mimo czającego się w niej mroku odruchowo zaczynamy kibicować, by sprzątnęła głównego bohatera rudej marudzie sprzed nosa. Można więc stwierdzić, że kreacje młodych spełniają swoją rolę. Całość również czyta się o wiele lepiej niż poprzedniczkę. Jest tutaj parę obyczajowych dłużyzn, jednak z tyloma paranormalnymi zdarzeniami zapowiadającymi, iż coś nadchodzi, coś się zbliża, że tak naprawdę nie mamy czasu się nudzić. Nie mam pojęcia, czy autorka jeszcze spłodzi(ła) coś w elfiej serii. Na ten moment można stwierdzić, że postać Jamesa ją uratowała i nie jestem pewna, czy warto ryzykować, by to przebić, ale hej! To w końcu Stiefvater, więc liczę, że jeśli wymyśli ciąg dalszy, to będzie to coś równie niebanalnego. Na przyszłość niech tylko wyrzuci smętne SMS-y Deirdry jako przerywniki między rozdziałami, strasznie było to rozstrajające nerwowe. Płaczliwym nastolatkom mówimy nie, niebanalnym przygodom i magicznym postaciom: tak!
Recenzja pochodzi z: http://fantastycznarzeznia.blogspot.com
więcej Pokaż mimo toTrzeba przyznać, że co się nazachwycałam nad wykorzystaniem przez autorkę mitologii celtyckiej w recenzji pierwszego tomu cyklu o Fae to moje. Dlatego liczyłam, że druga część nie zboczy z obranej przez Stiefvater drogi. Tak też jest - magicznie, mistycznie, a jednocześnie - dosyć zaskakująco.
Przede wszystkim...
Fajna książka, elfy, magia, tajemnice. Polecam
Fajna książka, elfy, magia, tajemnice. Polecam
Pokaż mimo toStosunkowo niedawno zaznajomiłam się z pierwszą częścią cyklu Faerie autorstwa Maggie Stiefvater- "Lamentu", a przeczytanie "Ballady" było tylko kwestią czasu, odwlekaną z niecierpliwością, bo książka już czekała na półce.
Tym razem akcja rozgrywa się w szkole przeznaczonej dla prawdziwych muzycznych geniuszy. Echa minionego lata wciąż rozbrzmiewają w głowie Jamesa i Dee. Ocalone istnienia, bolesne rozstania, utracone przyjaźnie, niespełnione miłości- to wszystko nadal prześladuje głównych bohaterów, a życia nie ułatwiają mi fejowie, wprowadzając ich w niebezpieczne balansowanie na granicy utrzymania się przy życiu. A tym razem Zielone Istoty przybierają bardziej odważne formy i podłe wcielenia... Dee opłakuje ukochanego, którego utraciła w Krainie Faerii, ale James zakochuje się w pięknej, śmiercionośnej muzie, która kusi go obietnicą artystycznej inspiracji.
Nie mogę oprzeć się wrażeniu, że "Ballada" jest zdecydowanie lepsza od "Lamentu". Akcja rozkręca się w odpowiednim tempie, podsycając ciekawość czytelnika i dostarczając mu powoli kolejnych bodźców, aby go nie zanudzić. Nowi bohaterowie zostają wprowadzeni stopniowo, a każdy z nich posiada wyraźnie zarysowany charakter i ma swój cel w powieści. Od razu rzuca się w oczy znaczna poprawa stylu autorki, co przywróciło mi wiarę w nią.
Niemniej, mam wrażenie, że Maggie Stiefvater nie do końca utrzymywała w ryzach sprawy Faerii. W sprawach związanych z fejami wkradło się zbyt wiele nieścisłości, które wręcz biły po oczach. Szczególnie jeśli chodzi o sprawy widzenia i niewidzenia fejów, a także kwestie nowej bohaterki- Nauli.
Bardzo ucieszył mnie rozbudowany wątek Jamesa. Tym razem narracja przypadła jemu oraz jego nowej wybrance. Mniej więcej do połowy książki (jeśli nie dalej) byłam zadowolona z takiego rozwiązania. Później, pod wpływem zakochania, główny bohater traci resztki swojej zadziorności, humoru i sarkazmu. Stracił swój urok i wmieszał się w tłum szarych, zwykłych postaci, jakie świat literacki kiedykolwiek wykreował. Szkoda, wielka szkoda. Tym bardziej, że James z pewnością nie zachowałby się tak, jak to zrobił, w stosunku do Dee, co było ewidentnym spłyceniem wątku ich relacji.
Właśnie... Wątek Dee został zepchnięty na dalszy plan. Jej braku nie odczuwa się w fabule, jednak kiedy dziewczyna już się pojawia, jest niejaką mazgają i nie zapada w pamięci. Mamy z nią do czynienia głównie jest świetne rozwiązane, zastosowane przez autorkę- wiadomości testowe, które pojawiają się pomiędzy rozdziałami. Są to esemesy, w których Dairle dzieli się z Jamesem wszystkimi swoimi troskami, ale nigdy żadnego nie wysłała do chłopaka. Ich znaczenie jest duże i daje czytelnikowi większą świadomość zdarzeń, które mają miejsce, choć niektórzy bohaterowie wciąż nie mają o niczym pojęcia. Genialne rozwiązanie zamyka całość klamrą w momencie, kiedy James zaznajamia się z treścią wiadomości... Szkoda tylko, że nie wywiera to na nim zbyt dużego wrażenia.
Chociaż przez zdecydowaną większą książki miałam wrażenie, że jest ona naprawdę świetna, musiałam się rozczarować. Im bliżej końca, tym bardziej się o nie modliłam przez infantylne zachowanie Jamesa. Pozycja i tak pozostaje warta przeczytania, chociażby przez atrakcyjne motywy i istoty, które się w niej pojawiają.
Stosunkowo niedawno zaznajomiłam się z pierwszą częścią cyklu Faerie autorstwa Maggie Stiefvater- "Lamentu", a przeczytanie "Ballady" było tylko kwestią czasu, odwlekaną z niecierpliwością, bo książka już czekała na półce.
więcej Pokaż mimo toTym razem akcja rozgrywa się w szkole przeznaczonej dla prawdziwych muzycznych geniuszy. Echa minionego lata wciąż rozbrzmiewają w głowie Jamesa i Dee....
Zniszczyła tą serię wprowadzając szkołę.
Zniszczyła tą serię wprowadzając szkołę.
Pokaż mimo toBallada to druga część "Lamentu..", opowiadająca historię Jamesa, najlepszego przyjaciela Jakiejtam Nudziary. James jest zdecydowanie lepszym głównym bohaterem i odetchnęłam z ulgą, gdy okazało się, że to on wiedzie prym w tej książce, on i jedna z krainy faerie: Naula. Jest to oczywiście kolejny paranormalny romans, ale o niebo lepszy. Nie powiem, że dobry, co to to nie, ale jako niewymagająca rozrywka się sprawdza. Szczerze mówiąc najgorsze momenty są wtedy, kiedy pojawia się Jakiejtam Nudziara (może oprócz pocałunku na balkonie, kiedy to świat Jamesa zostaje rozdarty na kawałki - lubię dramaty xD). Przez wzgląd na ciekawą fabułę i cały świat faerie wydaje się o wiele ciekawszy i bardziej spójny. Wątek z bogiem śmierci jest również bardzo interesujący, więc ta książka w przeciwieństwie do swojej poprzedniczki, ratuje się sama.
Ballada to druga część "Lamentu..", opowiadająca historię Jamesa, najlepszego przyjaciela Jakiejtam Nudziary. James jest zdecydowanie lepszym głównym bohaterem i odetchnęłam z ulgą, gdy okazało się, że to on wiedzie prym w tej książce, on i jedna z krainy faerie: Naula. Jest to oczywiście kolejny paranormalny romans, ale o niebo lepszy. Nie powiem, że dobry, co to to nie,...
więcej Pokaż mimo toUwielbiam! James jest genialny i te jego teksty < 3
Uwielbiam! James jest genialny i te jego teksty < 3
Pokaż mimo toDanse macabre po irlandzku.
Recenzję książki zaczynam zwykle od tego, co najlepiej z niej zapamiętałam; czasami coś na plus, innym razem wręcz przeciwnie. Co rzuciło mi się najbardziej w oczy w "Balladzie..."? Ortografia i interpunkcja. Nie wiem kto stworzył przekład książki - ale powinien wrócić do szkoły na parę dodatkowych lekcji, bo w końcu "jest różnica między zrobić komuś <laske> a <łaskę>". Innymi słowy lektura cierpiała na chroniczny brak polskich znaków, przecinków, literówek (szczególnie zamiany "e" z "a"). Wyjątkowo mnie to irytowało, ale to w końcu nie wina pani Stiefvater, więc pozwolę sobie przejść do samej historii uwiecznionej w tak okrutny (dla języka polskiego) sposób.
Pierwsza część serii ("Lament. Intryga Królowej Elfów) nie była książką w żaden negatywny czy pozytywny sposób wyróżniająca się spośród innych pozycji o podobnej tematyce. Główni bohaterowie nie mieli w sobie niczego, co warte byłoby zapamiętania, jednak ci, którzy tworzyli tło całej historii wydawali się już zdecydowanie bardziej interesujący. Jeżeli tylko sięgnie się po recenzje "Lamentu..." od razu da się zauważyć, że serca czytelników zdobyła drugoplanowa kreacja Jamesa, najlepszego przyjaciela Dee i to właśnie o nim autorka postanowiła napisać II część serii "Faerie".
James razem ze swoją przyjaciółką trafia do elitarnej szkoły z internatem, gdzie miał szkolić swoje muzyczne umiejętności w spokoju, z dala od świata stworzeń wyjętych z najmroczniejszych irlandzkich legend. Jeszcze nie zdążył wylizać wszystkich ran po ostatnim spotkaniu z Nimi, a już nawiedza go kolejna - Naula - która to za skromną cenę życia chciała mu ofiarować natchnienie i dać wieczną sławę. Jame na swoje szczęście nie zgodził się na propozycję, lecz elfka łatwo się nie poddaje. Czy w końcu złapie go w swoją pułapkę?
Natrętna Naula to jednak nie jedyny problem chłopaka - z Dee zaczyna dziać się coś niedobrego, a ta nie daje sobie pomóc i bohaterowie coraz bardziej oddalają się od siebie. James odnalazł chyba jedyny w miarę dobry sposób odnalezienie się w nowym, zwariowanym świecie - przyjąć do wiadomości, że istnieje, ale nie poddawać się jego zasadom, a w razie co gotów będzie bronić się swoim językiem - ostrzejszym niż niejeden żelazny nóż.
Za powiada się na prawdę świetnie, prawda? No cóż, mnie rozczarowała. Na początku na prawdę było dobrze, ale potem historia zaczęła zwalniać i mimo tego że "Ballada..." nie jest jakąś opasłą pozycją na prawdę miejscami dłużyła się miłosiernie; była nijaka. W pewnym momencie wszystko jednak znowu zaczęło nabierać tępa.
Książkę tę mogę porównać do kapryśnego kota; godzinami może spać sobie przy kominku pomrukując od czasu do czasu i już dochodzi się do wniosku. że owa kocina jest nudna i przewidywalna. Oczywiście pokaże pazury w najmniej oczekiwanym momencie przypominając tym samym, że ma w sobie jakąś iskrę, na którą warto poczekać.
Danse macabre po irlandzku.
więcej Pokaż mimo toRecenzję książki zaczynam zwykle od tego, co najlepiej z niej zapamiętałam; czasami coś na plus, innym razem wręcz przeciwnie. Co rzuciło mi się najbardziej w oczy w "Balladzie..."? Ortografia i interpunkcja. Nie wiem kto stworzył przekład książki - ale powinien wrócić do szkoły na parę dodatkowych lekcji, bo w końcu "jest różnica między zrobić...
Początek był ciężki ale po kilkunastu stronach było całkiem ok.
Początek był ciężki ale po kilkunastu stronach było całkiem ok.
Pokaż mimo toLepsza niż pierwsza część, dlatego dałam jedną gwiazdkę więcej. Takie tam czytadełko na jeden raz, nic specjalnego. Jednak postać Jamesa jako głównego bohatera przypadła mi bardziej do gustu niż ta irytująca Dee...
Lepsza niż pierwsza część, dlatego dałam jedną gwiazdkę więcej. Takie tam czytadełko na jeden raz, nic specjalnego. Jednak postać Jamesa jako głównego bohatera przypadła mi bardziej do gustu niż ta irytująca Dee...
Pokaż mimo to