Pióropusz

Okładka książki Pióropusz Marian Pilot
Okładka książki Pióropusz
Marian Pilot Wydawnictwo: Wydawnictwo Literackie Seria: Proza literatura piękna
320 str. 5 godz. 20 min.
Kategoria:
literatura piękna
Seria:
Proza
Wydawnictwo:
Wydawnictwo Literackie
Data wydania:
2010-01-01
Data 1. wyd. pol.:
2010-01-01
Liczba stron:
320
Czas czytania
5 godz. 20 min.
Język:
polski
ISBN:
978-83-08-04421-6
Tagi:
literatura polska Nagroda Nike
Inne
Średnia ocen

6,1 6,1 / 10

Oceń książkę
i
Dodaj do biblioteczki

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Ładowanie Szukamy ofert...

Patronaty LC

Książki autora

Mogą Cię zainteresować

Oficjalne recenzje i

Podróż do źródeł języka. Impresja po-Nike



1898 361 182

Oceny

Średnia ocen
6,1 / 10
289 ocen
Twoja ocena
0 / 10

OPINIE i DYSKUSJE

Sortuj:
avatar
1178
1154

Na półkach:

Wstyd mi, muszę przyznać. Długie lata przymierzałem się do książek Mariana Pilota. A dopiero, jak wziął i umarł, to zacząłem czytać i… I to mistrz języka rangi Myśliwskiego. Ależ mieliśmy stylistę. To słowotwórstwo, ta jędrność oryginalnego języka wielkopolskiej wsi, z Gombrowiczem i Marquezem pożeniona!

„Zdania złożone z mnóstwa słów, osobliwie i misternie posplatanych i pozawęźlanych, zgmatwanych, niepojęcie pokłębionych, szalonych i natchnionych” – takie atrakcje czekają tu na czytających. Acha, fabuła jest tu na szczęście szczątkowa, bo tu nie o nią chodzi (dialogów niemal nie ma). Mimo że życie w świecie przedstawionym nędzne i nieprzyjazne jest, to zarazem aż bucha tu od iście zmysłowej radości istnienia.

Pozornie jest to zatem opowieść o mało normatywnej wiejskiej rodzinie w tużpowojennej Polsce. Naprawdę zaś to brawurowa rzecz o mocy języka, jego sile przekazu, twórczości i sprawczości. A chodzi i o język wiejskich prostaczków, i partyjnych agitatorów, i przedstawicieli władz, i podań do tychże. Pisane jest to wszystko unikalnym stylem narratora - poniekąd samego Autora, pochodzącego z Siedlikowa pod Ostrzeszowem na pograniczu Wielkopolski i Śląska.

I jakżeż żywe słownictwo. Cóż za fenomenalne bogactwo i różnorodność środków wyrazu, często intencjonalnie prześmiewczych. Dla mnie to wręcz poezja prozą wypowiadana. Sporo tu dialektyzmów, archaizmów, cudownych neologizmów, ale także i wulgaryzmów, wspaniale zresztą przetwarzanych, które nie mogą nie budzić rozrzewnienia.

Tak, Marian Pilot ewokuje te szczęsne czasy, gdy umiano wyzywać od najgorszych, nie powtarzając się przy tym ani razu:

„- Ta kurwiszona! – krzyczała - Sukacicha!!! - Gzicha! - Ladaco! - Jebicha! - Puścirzyć! (...) - Psiocha! (I tłumaczyła: – Psu by dała! Psiocha!) - Gołarzyć! - Kurwiżona! - Rzyćniewyparzona! - Kurwiżona! Jeburzyca! - Polatucha! - Piździucha! Rebeka! - Kurwicyc! Kurwicha! - Kurwacicha! Ruchawica! - Śmierdzirzyć! Powsikurwa! - Dajminóżka! Kurwacórka!”.

I jeszcze takie w imię zasady równości płci: „Rzycie nasze wtedy się ozywały: hej, wy wszyscy tam na dole, smrody, gnoje, wszarze, gnidziarze, pokraki, kaliki, fajdańcy, dupograje, obesraje, kutasy, dupasy, ciule, popaprańcy, gówniarki, chuchujki, rympały, obrzympały, łysegały, łysepały!, rzycie nasze wypuczone tak na świat wołały i wołając, popierdywały”

Albo: :Brzydoki, chachulerze, złoduchy, babroki, paproki, badoki, haderloki, łotrowiny, paskudziny; wszystkim wam na głowy z gówna knut! (…) Pierdu wam, bamberskie łajzy, sadzeniaki, ćwoki, ciemniuchy, śmierduchy, flejtuchy, mamlasy, ciury, ciućmy-ciućmoki, niemrawe tłuki, pieróny pyrczyste, jezusinki, szmaciochy, bździochy, bździągwy, niczciwiary, chachary, pierdziele, fleje, choróbki, grzychy najostatniejsze!”.

Mamy tez fascynujące wymieszanie stylistyczne języka ludowego i totalitarnego gdy narrator pisze list w obronie ojca aresztowanego przez UB pod zarzutem "sprzeciwu wobec władzy ludowej":

”Miłosierny i Dobrotliwy Nad Ludem Polskim Panie prezydęcie My Biedacy Rolnicy Wypracowani u Panow kturzy Wyczerpali znas kardzą Żyłę i Kref przez takie Długie lata i zdniem Nadejścia potężnei Siły Wojska Radzieckiego i Naszych Braterskich Siył Wojska Polskiego oswobodziły nas Biednych Chłopów i Rolników Otakiei Nęndzy Jaką żeśmy Cierpieli i Wybiyła Godzina Wielkiei dlanas Uciechy Bonasz Dobrotliwy Obywatel Prezydęnt Polski Ludowej Kazał Rozdać Narodowi Ziemię (…) Zwracamy my nie świadomi biedacy Zwielką i Miłosierną proźbą do Naszego nad Nami Opiekóna Obywatela Prezydęnta iOjca nad Ludem Polskiem Bolesława Bieróta”.

I narrator pod naciskiem matki (która ma coś z takiej postaci z niezapomnianego „Widnokręgu”) zaczął pisać supliki do władz wszelakich, nawet do Stalina. „Nie było dla mnie wytchnienia od mordęgi literackiej, ratunku dla siebie nie widział żem znikąd i od nikogo” – czytamy początkowo, aby potem dojść do wyznań: „W ślad za matką nawet wierzyć poczynałem w potęgę pisarstwa”.

A przecież czytamy o społeczności wrogiej alfabetyzacji z ojcem narratora na czele (ostra obsesja stawiania gdziekolwiek bądź trzech krzyżyków): „Każdy wiedział, że lepiej nie pisać – żeby się czasem pod czym głupim nie podpisać. Czuł każdy pismo nosem”.

Szczególnie barwne są właśnie czyny i wyczyny ojca, złodzieja i kryminalisty, ewidentnie zaburzonego, ale zarazem jakiż z niego oryginał. Przypomina mi nieco niezapomnianego ojca narratora w arcydziele „Ogród i popiół” Danilo Kiša.

„Szpotawa noga żadną była dla niego zawadą. Odwrotnie, przynosiła mu w życiu stale powodzenie oraz szczęście. Prawda, kuśtykał ojciec, ale tylko wtedy, kiedy szedł pomału i bez celu, gonionemu ta koślawa noga służyła równie niezawodnie, co jaskółce skrzydło; w potrzebie cudem jakimś reperowała się kulawa noga”.

„Złodziej patentowany, napiętnowany, ustawiczny bywalec pierdli, cham, litery ani pisma nieświadomy, z raubriterską bezczelnością, pychą pogromcy więziennych pogromców, niewzruszenie przeświadczony o prawdziwości własnego, pokrętnego i przedziwnego fantasmagoryjnego wyobrażenia o naturze i porządku rzeczy, o świecie i wszechświatach”.

„Ojciec prowadził wojnę totalną, opór stawiając i atakując zarówno organy państwowe i partyjne komitety, jak instytucje kościelne i ich przedstawicieli, jednym słowem wszystkich, którzy sprawowali nad Wisłą, Wartą i rzeką Prosną realną nad narodem polskim władzę”.

„Jego złodziejstwo stawało się coraz wątlejsze i – jeśli to możliwe – uduchowione coraz bardziej i coraz bardziej symboliczne i – jeśli rzec tak można – coraz szlachetniejsze”.

Bo tajemnicą ojca było to, że „z dawien dawna uprawiał wysoce wyrafinowane, wielkopańskie złodziejstwo w tej tak ekskluzywnej i tak trudnej do umiejscowienia dziedzinie, jaką jest królestwo mowy”. I jeszcze: „Ojciec może nawet nie zdawał sobie sprawy z tego, że porwał gdzieś nie wiedzieć gdzie ani komu słowo i ma je za swoje; ba, być może nawet słowa do niego lgnęły i same mu się porywały i kradły”.

Zupełnie genialny był rozpisany na paręnaście stron opis ubeckiej „uciążliwej rewizji” w rodzinnym domu narratora – czyli niszczenia wszystkiego, co tylko można.

Mamy tu też m.in. konflikt osiadłych mieszkańców z budzącymi pogardę wsi „repatriantami” (de facto - ekspatriantami) zza Buga. Nadaje im się tu takie miana, jak „zabugorzy”, Rusy, chaziaje. Nie przypadkiem jednemu z nich, koledze narratora, przydarzy się nieszczęście, za które - jak się nam będzie skarżył - ”nawet sam Bóg zdawał się mnie posądzać”.

„Kości miałem porachowane i Haniu miał policzone kości. Gorzej niż psy my oba byli żeśmy. My żeśmy wypędki, wysrańcy, scigańcy, smrody ostatnie”.

„Zgroźny widok! Jak świat światem nikt tu w naszych stronach nie widział tak bogatego pogrzebu ani żałoby tak nieujętej, płaczów tak nieszlochanych (…) Wielkanocne straże tak nie czuwały przy Grobie Pańskim jak zabugorze przy mogiłce (…). Trzymali wachę, wniebogłosy krzyczeli, wołali o pomstę, przysięgali zemstę. Nie wiedział żem, gdzie się kryć”.

A skąd „Pióropusz”? „Chodziłem z głową w tęczowym obłoku polskich i siedlikowskich pawio pysznych i łachmaniarsko nędznych słów, radosny i szczęśliwy splatałem z nich pyszny barwisty pióropusz” – pisze narrator, czy raczej sam Marian Pilot, szczerze a gorzko podsumowując samego siebie.

Owszem, jest tu nieco stylizacji, ale mocno selektywnej, nigdy nie dominującej nad całym przekazem. No i mało tu - na szczęście - powagi „lepszej” czy „wyższej” polszczyzny (Myśliwski powiedział gdzieś, że w mowie chłopi zawsze byli wolni).

Wszystko to składa się na niezwykle oryginalny styl Autora, nazywany przez niego „gwarą mikstacką”. Mówiono nią w jego rodzinnej wsi jeszcze dość długo po wojnie, aż telewizornia nie ujednoliciła beznadziejnie mowy Polaków, tak wcześniej zróżnicowanej, której ostateczny „cios łaski” zadał nie tak znów dawno Internet. I już dziś wszyscy mówimy tak samo płasko.

W sumie dlatego tak wielką frajdę sprawiła mi ta lektura. Tym bardziej, że Pilot nigdy nie jest wtórny - pozostaje cały czas oryginalny na poziomie, o jakim inni, tak dziś mrożąco popularni zaczerniacze papieru, mogliby tylko pomarzyć. Wybitnie zasłużona nagroda Nike (2011).

Mój zachwyt mieszał się przy lekturze tego cudeńka z odwiecznym, a często nawiedzającym mnie żalem, ze polska literatura nie przypadkiem nigdy nie miała swego odpowiednika „Gargantui i Pantagruela”….

Znakomita to odtrutka na te wszystkie identycznie sformatowane, lekkostrawne, wydmuszkowe teksty idealne dla współczesnego polskiego „mieszczanina”, nie dziwią zatem liczne głosy krytyczne przyzwyczajonych do językowej papki, łatwej do skonsumowania.

Na koniec smętnie zamarzyłem, jaki z tej książki byłby film (reżyserii jedynie Jana Jakuba Kolskiego!),tylko…, tylko dla kogo? Nawet tzw. ”zwrot ku chłopstwu” opiniotwórczych elit nie napędziłby tłumów do kin tak, jak np. przaśne „nowe przygody” Kargula i Pawlaka – czyli cepelia w stanie czystym , a przy tym o wiele głupsza od nieco wyższych, acz beznadziejnie popkulturowych ”Chłopów”…..

I jeszcze cytaty

…Pogrom. To złowieszcze słowo, ogniem przez leksykografów wypalone z naszych słowiańskich, ruskich i polskich słowników, strącone zostało na dno żydowskich encyklopedii i dykcjonarzy, gdzie poddane jest męce wiekuistej hańby…

…Szmata. Tak by się o nim nie powiedziało. Z niego nawet szmata się nie ostała.(…) On był rozdeptany (…). On z dowodu osobistego tylko był człowiek. On w Auschwitz przeszedł przez piec. Ostał się żywy, ale spalony....

…Śmiała się jak kotki i kocice się śmieją. Cała śmiała się. Złotym swoim błyszczącym zębem, dziąsełkiem, językiem, i różowym języczkiem najpierwej. Potem oczy zaśmiały się jej. Policzki, gołe ramiona zarumieniły się od śmiechu. Cała śmiała się. Pępkiem, gołą piętą….

…Wycierucha, swoją rzycią gumna we wszystkich stodołach do czysta wytarła. Komu to jajec nie huśtała! …

…Popłakiwała sobie po cichu dla zabicia czasu i rozrywki….

Wstyd mi, muszę przyznać. Długie lata przymierzałem się do książek Mariana Pilota. A dopiero, jak wziął i umarł, to zacząłem czytać i… I to mistrz języka rangi Myśliwskiego. Ależ mieliśmy stylistę. To słowotwórstwo, ta jędrność oryginalnego języka wielkopolskiej wsi, z Gombrowiczem i Marquezem pożeniona!

„Zdania złożone z mnóstwa słów, osobliwie i misternie...

więcej Pokaż mimo to

avatar
23
4

Na półkach:

Zaczęłam książkę czytać kilka lat temu i się poddałam. Wróciłam do niej niedawno ale też było ciężko. Nużąca ale słownictwo naprawdę ciekawe.

Zaczęłam książkę czytać kilka lat temu i się poddałam. Wróciłam do niej niedawno ale też było ciężko. Nużąca ale słownictwo naprawdę ciekawe.

Pokaż mimo to

avatar
171
166

Na półkach: ,

Jak dla mnie głównym bohaterem "Pióropusza" jest słowo, a nim Marian Pilot operuje po mistrzowsku, powodując nie tylko zauroczenie w czytelniku, ale przywracając mu przede wszystkim wiarę w wagę słowa pisanego. Pod warunkiem, że autor ma świadomość, że odpowiednim słowa użyciem można zbudować w czytelniku wspaniałą konstrukcję emocjonalną. O tej powieści można tylko w samych superlatywach, zatem zamiast o tym tylko pisać, polecam przede wszystkim Mariana Pilota twórczość czytać. Bo dziś, jak wynika z zawartości literackiej półek Empiku i innych księgarń, takich pisarzy już nie ma, albo jest ich zdecydowanie za mało.

Jak dla mnie głównym bohaterem "Pióropusza" jest słowo, a nim Marian Pilot operuje po mistrzowsku, powodując nie tylko zauroczenie w czytelniku, ale przywracając mu przede wszystkim wiarę w wagę słowa pisanego. Pod warunkiem, że autor ma świadomość, że odpowiednim słowa użyciem można zbudować w czytelniku wspaniałą konstrukcję emocjonalną. O tej powieści można tylko w...

więcej Pokaż mimo to

avatar
61
58

Na półkach: ,

Nie jestem akrobatą ale ten rodzaj akrobatyki leksykalnej polecam wszystkim znużonym nadmiarem niechlujstwa i prostactwa językowego na półkach z książkami. To mój powrót do "Pióropusza" po wielu latach.

Nie jestem akrobatą ale ten rodzaj akrobatyki leksykalnej polecam wszystkim znużonym nadmiarem niechlujstwa i prostactwa językowego na półkach z książkami. To mój powrót do "Pióropusza" po wielu latach.

Pokaż mimo to

avatar
230
61

Na półkach:

Ta książka przywraca mi wiarę w nagrodę Nike. Szczerze mówiąc nie miałem zbyt wielkich oczekiwań wobec tej literatury, a reklamowanie jej jako połączenie Gombrowicza i Myśliwskiego choć rzeczywiście intrygujące to jednocześnie pretensjonalne. Ale na całe szczęście proza Mariana Pilota ma swój własny charakter. Bardzo podobały mi się neologizmy i zabawa słowem. Choć przez to skupienie na oryginalności językowej powieść ta traci na wyrazistości fabuły. Ale jak już pokazała Dorota Masłowska dobry utwór literacki można napisać bez interesującej fabuły i tak jest też w przypadku Pióropusza. Kawał dobrej literatury współczesnej

Ta książka przywraca mi wiarę w nagrodę Nike. Szczerze mówiąc nie miałem zbyt wielkich oczekiwań wobec tej literatury, a reklamowanie jej jako połączenie Gombrowicza i Myśliwskiego choć rzeczywiście intrygujące to jednocześnie pretensjonalne. Ale na całe szczęście proza Mariana Pilota ma swój własny charakter. Bardzo podobały mi się neologizmy i zabawa słowem. Choć przez to...

więcej Pokaż mimo to

avatar
957
794

Na półkach: ,

Wspaniały język, słowa biegną potoczyście, barwnie łączą się w zdania. Siedlikowska gwara sąsiaduje z językiem ogólnopolskim.
Czytałam i czułam, jak wracam do lat dzieciństwa, bo i w mojej wielkopolskiej wsi słyszałam wiele wyrazów i zwrotów przywołanych przez pisarza. Słowa ożyły, obudziły się wspomnienia, "czwartą klasą po rowie"- ile lat minęło, gdy słyszałam to ostatni raz.
Dla mnie bohaterem jest tu właśnie język, fabuła to tło, by zaprezentować siłę słowa. Znakomite sceny z pogranicza snu i groteski są brawurowo przedstawione z całą ekspresją zawartą w języku użytym przez pisarza.
Słusznie nagrodzono go Literacką Nagrodą Nike za rok 2011. Cieszę się, że wreszcie przeczytałam "Pióropusz".

Wspaniały język, słowa biegną potoczyście, barwnie łączą się w zdania. Siedlikowska gwara sąsiaduje z językiem ogólnopolskim.
Czytałam i czułam, jak wracam do lat dzieciństwa, bo i w mojej wielkopolskiej wsi słyszałam wiele wyrazów i zwrotów przywołanych przez pisarza. Słowa ożyły, obudziły się wspomnienia, "czwartą klasą po rowie"- ile lat minęło, gdy słyszałam to ostatni...

więcej Pokaż mimo to

avatar
958
623

Na półkach:

A mię się gwiazdki..... pogubiły. Pochowały, bo upały zarąbiste s(om)ą, może w lodówce?, a nie mam siły grzebać w niej głębiej, niż sięgając po lód, w kostkach.
A sprawa Pióropusza? Dostałem na niego cynk. Przebrnąłem przez całość(oklaski!!!!). Mam mieszane odczucia. Poszukam czegoś jeszcze tego autora. ktoś kiedyś zaraził mię Marai'em. I to było dobre. Może Pilot, Marian Pilot będzie podobnie pozytywnym doświadczeniem.
Nie. No. Coś w tej prozie jest. Trzeba czytać. No. Raczej.

A mię się gwiazdki..... pogubiły. Pochowały, bo upały zarąbiste s(om)ą, może w lodówce?, a nie mam siły grzebać w niej głębiej, niż sięgając po lód, w kostkach.
A sprawa Pióropusza? Dostałem na niego cynk. Przebrnąłem przez całość(oklaski!!!!). Mam mieszane odczucia. Poszukam czegoś jeszcze tego autora. ktoś kiedyś zaraził mię Marai'em. I to było dobre. Może Pilot,...

więcej Pokaż mimo to

avatar
136
133

Na półkach:

Moja ostatnia książka w 2018 (Mao II jakbym się nie starał, nie zdążę do jutra). Jedna z tych wziętych pod wpływem dziwnej myśli, bez planu i konsekwencji, wyminęła truchtem "Zero K" i "Mordercze dziwki" co mi je przyniósł aniołek. Pamiętałem tylko tyle, że żona mówiła, dobre, ciulik, juszka. Żeby w życiu został smaczek, raz Bułchakow, raz Mróz, wziąłem.
Proszę Państwa. Przeczytałem dwadzieścia pierwszych stron, odłożyłem, wzułem najlepsze galoty i koszulę, przeczesałem włosów rudymenty, umyłem zęby. Czytałem dalej, tym razem z kulturą. Po kolejnych stu nalałem sobie whisky single malta, bo tak beznamiętnie nie zniosę więcej, odniosłem wrażenie. Skończyłem wczoraj i pomyślałem - znalazłem kolejnego wielkiego polskiego pisarza i proszę się z łaski swojej z tego nie chichrać po kątach, jestem pewny każdego słowa. Tak żywego języka, tak sugestywnego opowiadania to ja już dawno nie czytałem, czytałem rzeczy pierwszorzędne, czytałem porządne, o słabych nie wspomnę bo po co wspominać, ta jest pierwszorzędna. W ogóle świetna jest ta mnogość doskonałości, jak doskonały jest Bolano, i doskonały jest Delillo, i doskonały jest Pilot, a każdy jest doskonały w sposób tak inny jak inny jest dzień od nocy. Więc ja pana Pilota stawiam obok panów Barta i Rylskiego, i szczerze polecam sen o kołchozie, szczerze polecam wiatrak i Henia Krajonka, z całego serca polecam somnambulizm i nocne mary. Dlaczego dziewięć w takim razie? Bo dla mnie coś jednak za szybko się skończyło, jak gdyby w tej literackiej jądrowej fuzji skończył się uran w jakimś momencie, co mnie nie dziwi w ogóle, bo ten cały tekst jest energochłonny, on aż drży i wibruje, cytując zupełnie nie klasyka: "it sparkles, shimmers, shines". Więc całe szczęście, że starczyło przynajmniej na tyle, choć jednak żal, tych stron mogło być pięćset, sześćset, mógłbym poczytać co się przytrafiło ojcu, bo wstyd przyznać, nie zrozumiałem, mógłbym nie żegnać się już z tą książką. Może przemawia przeze mnie nie gust krytyczny, ale sentyment. W każdym razie, nie wiem jak wy, ale ja kupuję całego Pilota jaki jest dostępny nowy i używany, bo to jest, proszę o autentyczną powagę, to jest polski Faulkner, i kij mnie obchodzi co o tym sądzi nawet sam autor. Spocznij.

Moja ostatnia książka w 2018 (Mao II jakbym się nie starał, nie zdążę do jutra). Jedna z tych wziętych pod wpływem dziwnej myśli, bez planu i konsekwencji, wyminęła truchtem "Zero K" i "Mordercze dziwki" co mi je przyniósł aniołek. Pamiętałem tylko tyle, że żona mówiła, dobre, ciulik, juszka. Żeby w życiu został smaczek, raz Bułchakow, raz Mróz, wziąłem.
Proszę Państwa....

więcej Pokaż mimo to

avatar
155
53

Na półkach:

Kapitalna rzecz. Napisana językiem pięknym, bogatym, żywym. Autotematyczna gawęda, nierzeczywista, alegoryczna, choć prawdopodobna, bo to też po trosze opowieść o formowaniu młodego człowieka w czasach tuż-powojennych. Wreszcie jest to opowieść o języku jako takim, języku, który jest przecież kluczem do dookreślenia własnej tożsamości, i tak dalej.
Nie rozumiem pretensji o rzekomo trudną formę. W czym problem - w gwarze? W zdaniach wielokrotnie złożonych? Bez przesady...

Kapitalna rzecz. Napisana językiem pięknym, bogatym, żywym. Autotematyczna gawęda, nierzeczywista, alegoryczna, choć prawdopodobna, bo to też po trosze opowieść o formowaniu młodego człowieka w czasach tuż-powojennych. Wreszcie jest to opowieść o języku jako takim, języku, który jest przecież kluczem do dookreślenia własnej tożsamości, i tak dalej.
Nie rozumiem pretensji o...

więcej Pokaż mimo to

avatar
154
107

Na półkach: ,

Skusiłem się na przeczytanie tej książki zachęcony nagrodą Nike dla autora za tą powieść. No i niestety się zawiodłem. Nie dość, że do chłopskich klimatów mi nie po drodze, to ten język i te całe sytuacje opisane w książce sprawiały, że czytało to się bardzo bardzo ciężko. Było to dla mnie jak półmaraton przy 30C. Z utęsknieniem czekałem na "metę".

Skusiłem się na przeczytanie tej książki zachęcony nagrodą Nike dla autora za tą powieść. No i niestety się zawiodłem. Nie dość, że do chłopskich klimatów mi nie po drodze, to ten język i te całe sytuacje opisane w książce sprawiały, że czytało to się bardzo bardzo ciężko. Było to dla mnie jak półmaraton przy 30C. Z utęsknieniem czekałem na "metę".

Pokaż mimo to

Książka na półkach

  • Chcę przeczytać
    444
  • Przeczytane
    376
  • Posiadam
    129
  • Teraz czytam
    16
  • Nike
    14
  • 2012
    12
  • Literatura polska
    8
  • Ulubione
    7
  • NIKE
    6
  • Literatura polska
    6

Cytaty

Więcej
Marian Pilot Pióropusz Zobacz więcej
Marian Pilot Pióropusz Zobacz więcej
Marian Pilot Pióropusz Zobacz więcej
Więcej

Podobne książki

Przeczytaj także