Z wszystkich dotychczasowych tomów o Johnie Constatinie ten jest najkrótszy. Warren Ellis bo on jest autorem scenariuszów do tego tomu spodobał mi się bardzo. Szkoda że nie było mu dane zostać dłużej z tą postacią. Wprowadził fajne postacie drugo planowe. Głównymi przeciwnikami są tutaj ludzie. Co trochę mi przeszkadza ponieważ liczyłem na więcej wątków paranormalnych albo demonicznych.
Interesujące jest że autor zrezygnował nad pracą nad tą postacią po tym jak korporacja wstrzymała publikację ostatniego komiksu w tym tomie czyli "strzelaj", opowiadającym o problemie strzelanin w szkołach w USA. Krótka historia i z morałem. Dodatkowo bardzo ważny głos w tej sprawie moim zdaniem. Więc wielki szacunek dla autora za nie ugiętą postawę. Ponieważ po latach wydano ten komiks.
Jeśli już odchodzić to na swoich warunkach.
Bardzo ciekawiła mnie lektura ostatniego tomu sagi Knightfall. Nie wiedziałem czego mogę się spodziewać. Teoretycznie poprzedni tom domknął większość wątków i kolejny rozdział nie był do końca potrzebny. „Nowy początek” traktuje bardziej jako deser niż pełnowartościowe danie. Poprzednie tomy tworzyły zamknięta całość, ale z przyjemnością sięgnąłem po dodatkową porcję Batmana. Lektura dostarczyła mi sporo frajdy, ale z drugiej strony nie straciłbym szczególnie dużo odpuszczając sobie ten tom. Niemniej jednak nie mam prawa na nic narzekać. Piąty tom Knightfalla oprócz doskonałej rozrywki, dostarczył nam fajną relacje pomiędzy dwoma Robinami (Dickiem Greysonem i Timem Drakiem),rozdział poświęcony Alfredowi i powrót… Bane’a. Generalnie to ostatni zeszyt uważam za najlepszy w tym opasłym tomiszczu. Nie mogłem się doczekać konfrontacji Nietoperza ze swoim dawnym nemezis. Z optymizmem spoglądam w przyszłość i już zacieram ręce na lekturę „No man’s land”. Lekturę polecam. Knightfall stanowi dla mnie fantastyczną przygodę do której zamierzam wracać wielokrotnie.