Urodził się w 1947 roku w prefekturze Tottori w Japonii. Zadebiutował w 1971 roku w magazynie Young Comic. Dwa lata później otrzymał nagrodę Big Comic za nowelę graficzną „Odległy głos” (Tōi koe). Kolejne dzieła przyniosły mu coraz większy rozgłos i liczne wyróżnienia. W 1997 roku razem z Jeanem „Moebiusem” Giraud (z którego twórczością spotkał po raz pierwszy w 1974) tworzy „Ikara”, komiks uważany za jedną z najważniejszych (o ile nie najważniejszą) koprodukcji europejsko-japońskich.
Do początku XXI wieku zdobył lub był nominowany do niemalże wszystkich światowych nagród (Shōgakkan Manga Shō, Nihon Mangaka Kyōkai Shō, Alph'Art – Festival d`Angoulême, Eisner Award itd.).
Taniguchi tworzy komiksy o różnorodnej tematyce, jednakże najczęściej przewijającymi się wątkami są natura i życie codzienne Japończyków. Ostatnie lata przyniosły Jirō Taniguchiemu kolejne nominacje, w tym po raz pierwszy do Ignatz Award oraz do Japan Expo Award. Wśród docenionych tytułów znalazły się między innymi „Wędrowiec z tundry”, „Ratownik” czy „Odległa dzielnica”.
Biografia mangaki, czyli twórcy komiksów. Japońskich. To w tym kraju powstał specyficzny gatunek czyli manga a komiksy cieszą się niesłabnącą popularnością. Czy jest to autobiografia trudno stwierdzić. Na to pytanie mógłby odpowiedzieć jedynie autor. Niektóre fakty się pokrywają a o innych nic nie wiemy. Za to można przekonać się, że asystent mangaki pracuje bardzo ciężko i to jedynie za wikt i opierunek. A przynajmniej tak było w latach sześćdziesiątych ubiegłego wieku. Konkurencja jest ogromna i nie każdy kto opublikuje komiks staje się poczytnym autorem. Zastanawiam się na ile ta opowieść miała być upamiętnieniem osoby Mariko w życiu pana Taniguchi i czy w rzeczywistości istniała taka dziewczyna. Komiks czyta się dobrze, mam jedynie żal do korekty, że nie zadbała o to, by język tłumaczenia był mniej kanciasty. Czasami miałam wrażenie, że program komputerowy przetłumaczył by ten komiks z większym polotem. Mimo tego mankamentu - polecam.
Ku mojemu zaskoczeniu nie ma aż tak dużo utworów mieszających ze sobą motywy samurajskie i rdzennych Amerykanów. Jednym z niewielu dzieł o tej tematyce jest „Podniebny orzeł” łączący ze sobą fakty historyczne i fikcję.
Głównymi bohaterami są Manzo Shiotsu i Hikosaburo Soma – dwaj byli samuraje, którzy wyjechali do Stanów Zjednoczonych w poszukiwaniu lepszego życia. Pewnego dnia znajdują ranną indiańską dziewczyna. Jej śladem podążają biali właściciele faktorii. Od tej pory życie samurajów zwiąże się z rdzennymi Amerykanami.
W mandze przewijają się różne historyczne wydarzenia i postacie. Każdy rozdział kończy się komentarzem osadzającym dany rozdział w realiach historycznych. Dzięki temu cała opowieść nabiera wiarygodności.
Na początku można mieć trochę zarzut, że przedstawiony jest tu dosyć czarno-biały obraz sytuacji –tzn. dobrzy Rdzenni Amerykanie w zestawieniu ze złymi białymi. Po części tak jest, szczególnie jeśli się pamięta o tym jak to wyglądało w powieści „Mały wielki człowiek” Thomasa Bergera. Tutaj jednak być może ma to na celu podkreślenie niesprawiedliwości jaką z jaką spotkali się rdzenni Amerykanie ze strony białych.
Rysunki są bardzo szczegółowe i zachwycają swoją dynamiką. Sceny akcji są tu bardzo epickie, a odpowiednie kadrowanie sprawia, że z łatwością można śledzić akcję. Również w spokojnych momentach udaje się oddać odpowiednie emocje.
Na końcu tomu jest posłowie tłumacza. Wyjaśnia on różne problematyczne kwestie jeśli chodzi o nazewnictwo w tomie czy zgodność z realiami historycznymi.
Manga ta być może nazbyt upraszcza pewne sprawy i niektórych to może drażnić. Mnie jednak w paru miejscach wzruszyła, a graficznie zachwyciła. Dlatego też przymykam oko na pewne drobne nieścisłości i polecam ten tytuł.