Kołysanka jodłowa (tomik) Jerzy Liebert 7,6
ocenił(a) na 87 lata temu https://www.facebook.com/statekglupcow/
Jerzy Liebert, młody poeta. Choruje na gruźlicę, mając dwadzieścia siedem lat umiera, jest rok 1931. Rok później ukazuje się jego trzeci tomik, pośmiertna "Kołysanka jodłowa", mocny, zaskakująco jasny zapis odchodzenia.
Składa się tomik z trzech cykli (Kołysanki jodłowej pierwszej, drugiej i trzeciej),przewrotnie ułożonej w wyraźnie odwróconej chronologii. Pierwszy cykl, zaraz po cudownym "śnie" (w którym to opisane jest odrealnione odpłynięcie, wniebowstąpienie całego domu. Poeta siedzi w oknie i macha na pożegnanie, jakby wiosłował) dostajemy tytułowy wiersz. W "Kołysance jodłowej" pisze autor o nadchodzącej śmierci, o tym że wszystko już przesądzone... ale, co dziwi, nie robi tego z goryczą, ironią czy rozpaczą. W słowach: "Poprzez wonność jodłową / pójdą, każde w swą stronę, / ciało w ziemię lipcową, / dusza w góry zielone" brzmi lekkość i spokój, pewien rodzaj oczekiwania. Dalsze wiersze w cyklu to opisy walki z chorobą, podskoki bezlitosnego słupka rtęci; w "Gorzkich wiórach" autor pisze o tym, że w kawale drewna najchętniej wyrzeźbiłby kolebkę, jednak jak na złość stworzyć umie tylko trumnę.
Dwa wiersze, "Rapsod żałobny" i "Pieśń o zagładzie" urywają się znienacka, kolejne wersy są zastąpione wykropkowanymi liniami, krzyczącymi tym głośniej, jakby sił do pisania tamtych rzeczy brakowało. Niezapisane słowa dudnią przeraźliwie głośno. I tak kołysze się Liebert między pełnym pokoju i nadziei oczekiwaniem na śmierć a dławiącym, chwytającym za gardło zwyczajnym ludzkim strachem...
W kolejnym cyklu (kołysance drugiej) tematyka choroby znika, pozostaje jednak pewien opis idących zmian i z jednej strony melancholii ("Piosenka do Warszawy") z drugiej zaś pełnego pogodzenia, jak w "Krokusach" gdzie roztapiająca się rzeka lada moment porwie kładkę, a autora obchodzą jedynie tytułowe kwiaty, albo w "Colas Breugnon" gdzie opisani wygnańcy z raju, stwierdzają, że życie na ziemi wcale takim złym nie jest i... być może nie warto tęsknić.
Trzeci cykl. Temat przemijania zostaje gdzieś w oddali. Są tu fantastyczne "Lisy", ze zwierzęcą pogonią po szerokim świecie, jest tu, w końcu wiele odwołań religijnych. Jest hymn do Ducha Świętego, jest "Kościół wojujący", jest "Modlitwa".
Całość zamyka cykl kilku przekładów, głównie z Aleksandra Błoka, przekładów zręcznych, lekkich i przyjemnych.
I tak przyszło mi poznawać Jerzego Lieberta - od końca - od tomiku już pośmiertnego, również na opak ułożonego. Nie wiem czy decyzja o takim rozmieszczeniu cyklów należała do autora, czy też poukładał je tak wydawca, całość robi bardzo dobre, miejscami wręcz piorunujące wrażenie (zwłaszcza w kontekście wieku autora, który umierając miał lat dwadzieścia i siedem),zajrzeć w tomik polecam, znajdziecie go Państwo nieodpłatnie na Wolnych Lekturach.