Trzydzieści lat czytania poety to szmat czasu. Jako wieloletnia, uważna czytelniczka wiem zatem z czego – zdaniem Świetlickiego – robi się poezję. Autor we wstępie do wydanych w 2011 roku „Wierszy” zaznaczył: „Z czego robi się poezję? Z antymaterii. Poezję robi się przeciw. Przeciw instytucji, jakkolwiek by się nie nazywała. Przeciw każdej władzy. Przeciw niesprawiedliwości. Przeciw głupocie. Przeciw złym ludziom. Poezja jest ryzykiem. Poezja jest odwagą. Poezja jest niebezpieczna. Wszystko inne to łatwo przetłumaczalne na wiele języków świata bajdurzenie”.
Z jeszcze innej książki – z „Nieprzysiadalności” – wiem, że Świetlicki (muzyk!) „myśli uszami”, czyli pisząc, słyszy wiersze i pisze je dla tych, którzy będą ich słuchać - czytać na głos lub słuchać w wersji piosenek.
Dzięki tej książce widzę, jak bardzo „mój poeta” jest antypatosowy: czyta swoje wiersze, siedząc koło psa, w knajpie, na krakowskiej ulicy. Słychać, że to poezja, która się zrodziła z gadania, przysłuchiwania się, nasłuchiwania, spotkań. Dlatego tak dobrze się tego słucha.
Pozycja obowiązkowa dla wszystkich miłośników Świetlickiego! Polecam!
Takich książek się nie ocenia. Idea jakichś bezsensownych gwiazdek przy takich zbiorach jak "Sierotka" jest jeszcze bardziej koślawa i niezrozumiała. Mam wrażenie, że czytam najbardziej osobisty i przejmujący tomik Świetlickiego od lat, będący wynikiem zgody na powolne znikanie, wyciszanie, "odsyłanie świata w arce" i stawanie się częścią "martwej natury". Jest o tym jak zmienia się perspektywa, bo miejsca, które były całym światem, dziś są zaledwie jego małym wycinkiem, a także o ulotności i lakoniczności doznań.
O polityce tym razem zdawkowo, choć wymownie. Mniej tu buntu w stosunku do niepotrzebnego państwa, jest raczej chęć odgrodzenia sie od niego.
Przejmująca relacja "chorego zwierzęcia", której nie można przegapić