Kaja Puto (ur. 1990 r.) – autorka tekstów publicystycznych i esejów, redaktorka, tłumaczka z języka niemieckiego, związana z Korporacją Ha!art. Publikowała m.in. w: „Ha!arcie”, „Polityce”, „Nowej Europie Wschodniej”. Redaktorka książki Literatura i kino. Polska po 1989 roku (2013).
Dostałem w twarz, może nie w sposób dosłowny, ale jednak. Zabrano mi marzenia, plany i cele. Liczyłem na spokojne życie i bezpieczeństwo, a otrzymałem ból smutek i zwątpienie. Otwarte na oścież drzwi, zamknęły się tuż przed moim nosem. Powodując, rozdzierającą rozpacz. Witamy w świecie obrażonych, którzy odbili się od polskiego raju.
Uwielbiam reportaże, chłonne je niczym gąbka. Tak naprawdę nie mam sprecyzowanej tematyki. Jakiś czas temu przeglądając Instagrama, natknęłam się na tę pozycję. Nie mając co czytać w podróży, wrzuciłam ją na półkę na Legimi z nadzieją, że poznam prawdziwe dramaty. Taki po których nie będą mogła spać, bo w mojej głowie wciąż będą szumiały echa tamtych wydarzeń. Rozczarowanie przyszło dosyć szybko.
Czytając tytuł Obrażenia. Pobici z Polską, myślałam, że znajdę tu historię ludzi, którzy od lat walczą z polskim systemem na każdym gruncie. Przez całe życie toczą bój w sądzie udowadniając swoją racje. Zamiast pomocy zderzają się ze ścianą niezrozumiałych paragrafów, słów i czynów. Jak brutalna okazała się rzeczywistość zamknięta na kartach tej pozycji, przekonałam się po przeczytaniu kilku historii.
„Uwielbiam”, kiedy autorzy nie realizują tematu zawartego w tytule. Zamiast skondensowanej treści otrzymujemy nic nieznaczącą papkę. Tak było w tym przypadku. Kobieta, która kłóci się ze swoją matką, mieszkańcy miasteczka, którzy nie przepadają za swoim sąsiedztwem. Co to ma wspólnego z podtytułem książki? No nic, bo opowieści tu zawarte nie odzwierciedlają sytuacji dotyczącej Polski. Jedynym wspólnym mianownikiem jest tu miejsce zdarzenia. Każda historia zdarzyła się w naszym kraju. Tyle i aż tyle. Tak naprawdę każdą z tych historii można przełożyć na dowolny kraj. Sąsiedzka zawiść czy rodzinne spory mają miejsce we wszystkich państwach. Pomijam już fakt, że dwa rozdziały są niemal identyczne. Podobne zdarzenie i bohaterowie. Na zasadzie kopiuj wklej, żeby książka była grubsza.
Pozycja do dyskursu nie wnosi nic nowego. To taki odgrzewany kotlet, po którym jest nam tylko niedobrze.
Magazyn Pismo czytam, ponieważ pozwala mi spojrzeć na świat poza "moją bańką", a na książki non fiction nie zawsze mam tyle czasu ile bym chciała. Z tym numerem było podobnie. Podobała mi się zdecydowana większość treści, jednak chciałabym wymienić tu trzy artykuły, które szczególnie mnie zainteresowały:
- Lupa, megafon, szczepionka. Adriana Stachowskiego, o literaturze faktu, a konkretnie o reportażu. Po co go czytać, a po co pisać?
- Esej Małgorzaty Majewskiej "Nowa mitologia równości", o stereotypach, fake niusach i opiniach.
- Natomiast esej Renty Lis "Rosja nie istnieje", ukazuje, jak silnie niektóre stereotypy się w nas zagnieździły.