-
Artykuły
James Joyce na Bloomsday, czyli 7 faktów na temat pisarza, który odmienił literaturęKonrad Wrzesiński7 -
Artykuły
Śladami autorów, czyli książki o miejscach, które odwiedzali i opisywali twórcyAnna Sierant8 -
Artykuły
Czytamy w weekend. 14 czerwca 2024LubimyCzytać445 -
Artykuły
Znamy laureatki Women’s Prize for Fiction i wręczonej po raz pierwszy Women’s Prize for Non-FictionAnna Sierant15
Biblioteczka
2024-05-26
2024-05-29
Niezłe czytadło, jak ktoś chce wrzucić coś lżejszego.
Zawiązanie akcji dosyć klasyczne, nasz protagonista, detektyw po przejściach znieczula się whisky w sylwestrową noc, kiedy w jego biurze pojawia się mały, zielony ludzik. Oczywiście ze zleceniem, które musi zostać wykonane przed świtem. Oczywiście chodzi o tytułowego jednorożca.
Napisane sprawnie, z humorem, przetłumaczone gładko, zachowując humor, może nie zawsze najwyższych lotów, ale nie przekraczający granicy. OK, mam dużą tolerancję na głupie dowcipy, czasem może przekracza. Mallory (detektyw) spotyka w trakcie śledztwa przedziwnych ludzi, zwierzęta, ludzi-zwierzęta, stwory, demony... Takie postmodernistyczne zabawy kryminałem noir, ale całość idzie raczej w humor, niż kryminał, choć Resnick sprawnie łączy jedno z drugim. Nie razi, aczkolwiek rzecz jest wybitnie rozrywkowa. Idzie przeczytać w 1-2 dni, książka choć grubawa, to "napompowana" jak to książki Fabryki Słów.
Jedna, jedyna uwaga do tłumaczenia: nie wierzę, że Robert J. Szmidt nie zna The Rat Pack.
Niezłe czytadło, jak ktoś chce wrzucić coś lżejszego.
Zawiązanie akcji dosyć klasyczne, nasz protagonista, detektyw po przejściach znieczula się whisky w sylwestrową noc, kiedy w jego biurze pojawia się mały, zielony ludzik. Oczywiście ze zleceniem, które musi zostać wykonane przed świtem. Oczywiście chodzi o tytułowego jednorożca.
Napisane sprawnie, z humorem,...
2024-05-04
Tak... Nie jest to wybitna rzecz, nie najlepsze co Gombrowicz napisał. Szkolne perypetie jakoś trochę nudzą, ale perypetie z pensjonarką, a zwłaszcza finał w dworku wujostwa wszystko wynagradza.
Wybornym chichotem losu książka została wciągnięta na listę lektur szkolnych. Dzięki czemu prawdziwi uczniowie zmuszeni są zapoznawać się z wstępem do "Filidora dzieckiem podszytego", niczym literaccy uczniowie z *Collandus sim* na lekcji łaciny. Forma w czystej postaci, forma, proszę państwa. Ale można docenić to dopiero z perspektywy czasu.
Tak... Nie jest to wybitna rzecz, nie najlepsze co Gombrowicz napisał. Szkolne perypetie jakoś trochę nudzą, ale perypetie z pensjonarką, a zwłaszcza finał w dworku wujostwa wszystko wynagradza.
Wybornym chichotem losu książka została wciągnięta na listę lektur szkolnych. Dzięki czemu prawdziwi uczniowie zmuszeni są zapoznawać się z wstępem do "Filidora dzieckiem...
2024-05-24
Doskonały reportaż z epizodu wojny domowej w Hiszpanii dziejącego się latem 1937 roku. Dodatkowo ubarwiony relacjami Orwella z frontu: Autor walczył na wojnie, ale nie w Brygadach Międzynarodowych (mocno wspieranych/finansowanych przez Związek Sowiecki) a w milicji partii POUM.
Opowiada też o konflikcie wspomnianej partii z komunistami, skutkujących tytułowymi wydarzeniami w Barcelonie, oskarżeniach o "trockizm" i o sposobach stosowanych (już wtedy) przez komunistów celem niszczenia konkurencji.
Mamy opis sytuacji politycznej, może miejscami zbyt dokładny i osadzony w rzeczywistości końca lat 30-tych, ale jednak dużo rozjaśniający i pokazujący przyczyny konfliktu.
Czytało (i na zmianę słuchało) się świetnie, śmiem twierdzić, że Orwell jest znacznie lepszym reporterem niż powieściopisarzem. Czytał Jerzy Zadura, doskonale wyłapując intencje Autora.
Doskonały reportaż z epizodu wojny domowej w Hiszpanii dziejącego się latem 1937 roku. Dodatkowo ubarwiony relacjami Orwella z frontu: Autor walczył na wojnie, ale nie w Brygadach Międzynarodowych (mocno wspieranych/finansowanych przez Związek Sowiecki) a w milicji partii POUM.
Opowiada też o konflikcie wspomnianej partii z komunistami, skutkujących tytułowymi wydarzeniami...
2024-04-10
Uff, skończyłem. Ale to kolejna książka, która byłaby świetna, gdyby nie cośtam. Ogólnie świetny pomysł: szaleni, źli (bardzo źli) alchemicy, chcący zdobyć władzę nad światem za pomocą swoich tajnych alchemicznych knowań. Ale jak to w życiu bywa, coś nie idzie po ich myśli i jest szansa na ocalenie.
Wkręciłem się. Ale momentami czytało się średnio. Książka dosyć prosta, choć Autorka trochę zamąciła chronologię, a mimo to miałem problem z utrzymaniem uwagi. Może to ja, a może trochę odpuściłem, gdy wyszło, że książka jest w zasadzie o superbohaterach. A może dlatego, że nastawiałem się na szybką lekturę, jak w przypadku "Wayward Children", a na kindlu nie było widać, że książka ma ponad 500 stron.
No więc o czym jest książka? Śledzimy historię pary dzieciaków, nie do końca bliźniąt, "hodowanych" przez Bardzo Złych Alchemików w celu zdobycia władzy nad światem. I bardzo dobrze wchodzi, kiedy śledzimy je w krótkich oknach czasowych podczas dorastania, gdy powoli odkrywają swoje "supermoce". Potem następuje nieuchronny kontakt z rzeczywistością (wspomniani alchemicy) i, paradoksalnie, robi się mniej ciekawie, bo odtąd mamy już książkę akcji, z nieuchronnie szczęśliwym zakończeniem. A może nie?
Marudzę trochę, ale prawda jest taka, że po odłożeniu trudno było mi się zabrać do dokończenia. Ale jak czytałem, to było dobrze, miejscami bardzo dobrze.
Książka zawiera fragmenty fikcyjnej książki dla dzieci, która okazuje się że nie jest fikcyjna. Tyle że napisała ją prawdziwa Seanan McGuire, nie wymyślona A. Deborah Baker. Jest też sporo nawiązań do prawdziwej popkultury. Fajnie. Czekam na tom drugi.
Uff, skończyłem. Ale to kolejna książka, która byłaby świetna, gdyby nie cośtam. Ogólnie świetny pomysł: szaleni, źli (bardzo źli) alchemicy, chcący zdobyć władzę nad światem za pomocą swoich tajnych alchemicznych knowań. Ale jak to w życiu bywa, coś nie idzie po ich myśli i jest szansa na ocalenie.
Wkręciłem się. Ale momentami czytało się średnio. Książka dosyć prosta,...
2024-03-29
Ciekawa rzecz. Niby retelling "Beowulfa", ale "w bonusie" dostajemy trochę filozofowania a trochę postmodernizmu, zwłaszcza w postaci smoka. I choć rozmowa ze smokiem to chyba najlepszy rozdział książki, to może dobrze że nie rozmawiali częściej...
Sam Grendel to taki dziki nastolatek, bogate życie wewnętrzne, ale jest aspołeczny i trochę niezrozumiany, według własnej opinii o sobie - taki to retelling. Ale może chodzi o to, że zabija i zjada krowy i ludzi, nie wiem. Relikt przeszłości, kiedy potwory chodziły po ziemi, ale uważa, że mentalnie przewyższa Hrothgara i jego ludzi czy kapłanów. Myśli o ludziach dość krytyczne, wytyka im to i owo, wiadomo, zawsze się coś znajdzie. No ale potwór. Pewnie można to zrzucić na matkę, która u Gardnera nie jest taka fajna, jak Angelina Jolie w filmie.
I nie dowiedziałem się jak miała na imię matka Grendela, pozostanie więc Mamą Grendela, podobnie jak Mama Muminka.
Ciekawa rzecz. Niby retelling "Beowulfa", ale "w bonusie" dostajemy trochę filozofowania a trochę postmodernizmu, zwłaszcza w postaci smoka. I choć rozmowa ze smokiem to chyba najlepszy rozdział książki, to może dobrze że nie rozmawiali częściej...
Sam Grendel to taki dziki nastolatek, bogate życie wewnętrzne, ale jest aspołeczny i trochę niezrozumiany, według własnej...
2024-03-10
Z jednej strony tytuł, który dał jakieś tam podwaliny pod współczesną s-f. Z drugiej, trochę źle się zestarzało, i nie chodzi o część naukową. Choć bardziej niż fizycznymi podstawami podróży w czasie Wellsa zajmuje stan społeczeństwa i ewentualne przyczyny ewentualnego rozdzielenia na Morloków i Elojów.
Generalnie trzeba znać, ale jakoś wolę "Wojnę światów".
Z jednej strony tytuł, który dał jakieś tam podwaliny pod współczesną s-f. Z drugiej, trochę źle się zestarzało, i nie chodzi o część naukową. Choć bardziej niż fizycznymi podstawami podróży w czasie Wellsa zajmuje stan społeczeństwa i ewentualne przyczyny ewentualnego rozdzielenia na Morloków i Elojów.
Generalnie trzeba znać, ale jakoś wolę "Wojnę światów".
Książka trochę jest naukową autobiografią Paabo, który genetyką ewolucyjną zajmuje się od lat 80, trochę opisem metod stosowanych we współczesnej biologii i genetyce, a trochę opisem rewolucji, do której doszło w latach 80 i 90-tych XX wieku, i która umożliwiła odkrycia, których dokonał Autor ze swoim zespołem.
Czyta się gładko, tak do połowy jest to fascynująca historia "robienia nauki" od środka, żmudnego szukania kości po Europie, korzystania z odkryć innych, jak "odzyskiwanie" DNA z kopalnych szczątek lub nawet krwi z komarów zatopionych w bursztynie (pamiętacie "Park Jurajski" Crichtona?). Temat jest o tyle ciekawy, że oczywiście DNA z czasem się rozkłada, nie można po prostu pobrać krwi takiemu neandertalczykowi... ale są sposoby, choć potrzeba też trochę szczęścia.
Potem robi się trochę bardziej hermetycznie, bo gdy okazuje się, że tak, można to zrobić, że tak, mamy materiał do badań, zaczyna się żmudna, naukowa praca: prawdopodobieństwa, PCR-y, hipotezy, odniesienia... Jednocześnie Paabo jest chyba tego świadomy, bo często robi krótkie podsumowania, które trochę rozjaśniają czytelnikowi, dlaczego akurat TO ma znaczenie. Ale nie będę udawał że wszystko zrozumiałem. Jest też sporo o debacie, która "czy homo sapiens krzyżowali się z neandertalczykami", która dość głośna była swego czasu, teraz już przycichła, ale właśnie dzięki wynikom badań zespołu. Ale przy okazji wyniki trochę zmieniły w paru rzeczach jak mitochondrialna Ewa czy hipoteza multiregionalna.
Ogólnie polecam, kawał nauki, a na dodatek ciekawie opisane. Szkoda że przy okazji nagrody Nobla nie wznowiono polskiego wydania i człowiek musi szukać po amazonach.
Książka trochę jest naukową autobiografią Paabo, który genetyką ewolucyjną zajmuje się od lat 80, trochę opisem metod stosowanych we współczesnej biologii i genetyce, a trochę opisem rewolucji, do której doszło w latach 80 i 90-tych XX wieku, i która umożliwiła odkrycia, których dokonał Autor ze swoim zespołem.
Czyta się gładko, tak do połowy jest to fascynująca historia...
2024-02-28
Hmm... Nie jest właściwie kryminał, bardziej paranormal romance. Za to to z kryminalnym pretekstem fabularnym, żeby bohaterka miała co robić poza ciągłym rozkminianiem uczuć do anioła i diabła, i którego bardziej, i czy w ogóle.
Niewiele się spodziewałem, ale audiobook wszedł gładko i szybko, mimo że irytowało mnie, że bohaterka jest taka super, super, i to w każdym możliwym aspekcie. Pewnie pomogło że słuchałem w darmowym abonamencie. Bo jak wiadomo, za darmo to i ocet słodki.
Rzecz raczej typowo dla pań, ale może kiedyś pociągnę "heksalogię" dalej. Jeśli mi wpadnie kod z empiku. I nie będzie czegoś ciekawszego.
Hmm... Nie jest właściwie kryminał, bardziej paranormal romance. Za to to z kryminalnym pretekstem fabularnym, żeby bohaterka miała co robić poza ciągłym rozkminianiem uczuć do anioła i diabła, i którego bardziej, i czy w ogóle.
Niewiele się spodziewałem, ale audiobook wszedł gładko i szybko, mimo że irytowało mnie, że bohaterka jest taka super, super, i to w każdym...
2024-02-27
Kontynuacja "Proximy", spowodowana wejściem bohaterów w kolejną "króliczą norę" w ostatnim rozdziale. Znowu dużo się dzieje, znowu mam wrażenie że za dużo, Baxter nie potrafi okiełznać swojej niewątpliwie bujnej wyobraźni. Tu dodatkowo okazuje, że Baxter często myśli o Imperium Rzymskim. Jak my wszyscy.
Trochę znowu nie wiem, czy książka miała być bardziej przygodówką, czy czymś więcej. Bo głównie śledzimy perypetie bohaterów "Proximy", tłukących się po okolicach Układu Słonecznego z częścią rzymskiego dziewięćdziesiątego (!) Legionu "Victrix" w statku kosmicznym "Młot Jezusa". I dzięki kolejnym przeskokom, nie tylko fabularnym, naparzających się z kolejną cywilizacją którą Autor postanowił umieścić w przestrzeni kosmicznej. Ale... gdy już ta przygodowa fabuła się rozwinie, dostajemy nagle filozoficzne "skąd jesteśmy, dokąd idziemy?" z tą obowiązkową panspermią odmienianą przez wszystkie przypadki.
W trakcie lektury bałem się, czy autor dostarczy nam sensownego zakończenia, bo wiele takich książek kończyło się "nie z hukiem, a skowytem". Autor sam chyba nie wiedział w trakcie, bo gdy już byłem prawie pewny, że to miała być jednak książka akcji, wrzuca... poglądy św. Tomasza z Akwinu na temat czasu. Na końcu przychodzi jednak opamiętanie, akcja zwalnia i Autor w końcu może wyłożyć Czytelnikowi, o co mu chodziło. I ostatecznie uważam, że może i się to z grubsza klei. Powiedzmy...
Czy warto przeczytać? Otóż... nie wiem. Książka ma w sobie "to coś", ale uważam, że mogłaby być lepsza, znacznie lepsza, gdyby tylko Baxter lepiej pisał. I potrafił się trochę hamować. Czasem też pojawiają się niespójności, np. SI czasem są traktowane przez [niemogępowiedziećkogo] jako "osoby ludzkie", czasem nie. No ale mamy Imperium Rzymskie, zwłaszcza w osobie Tytusa Waleriusza z siódmej kohorty, więc samo to może kogoś zachęci. Prawdziwi Rzymianie w kosmosie, nie jakieś warhammerowe podrabiańce. A, i bardzo spodobał mi się koncept "niestarannego dbania o spójność rzeczywistości".
Słuchane było, znowu Roch Siemianowski. Trochę lepie niż Proximaj, ale nie pomagał, podejrzewam, że też nie wiedział, o co tu chodzi, a takie rzeczy trudno się czyta.
Kontynuacja "Proximy", spowodowana wejściem bohaterów w kolejną "króliczą norę" w ostatnim rozdziale. Znowu dużo się dzieje, znowu mam wrażenie że za dużo, Baxter nie potrafi okiełznać swojej niewątpliwie bujnej wyobraźni. Tu dodatkowo okazuje, że Baxter często myśli o Imperium Rzymskim. Jak my wszyscy.
Trochę znowu nie wiem, czy książka miała być bardziej przygodówką, czy...
2024-02-22
Książka zaczyna się jak te stare powieści ze Złotej Ery SF o kolonizacji innych planet. Tak po dwóch godzinach zacząłem się zastanawiać nad przerwaniem słuchania (lektor nie pomagał), ale powoli zaczęło się robić ciekawiej, choć niekoniecznie ciekawie.
Ostatecznie mamy tu dość klasyczne dla sf tropy: egzoplanety, artefakty, kryzys ludzkości i konflikty w Układzie Słonecznym. Baxter dodaje do tego świadome SI, jakoś to wszystko miesza ze sobą, dodaje jeszcze jeden, całkiem fajnie pomyślany twist, i proponuje nam "Proximę". Fabularnie jest więc może bez szału, ale bohaterowie dają się lubić, więc jakoś dojechałem do końca i słucham kontynuacji. Myślę że byłoby mi łatwiej słuchać lektora, który bardziej przykłada się do pracy niż Roch Siemianowski.
Książka to taki solidny średniak, z kilkoma ciekawymi pomysłami (może jest ich nawet zbyt dużo) ale Baxter jednak wybitnym pisarzem nie jest, a lektor dodatkowo psuje odbiór. Roch Siemianowski w ogóle nie "czuje" tekstu, przerywa, urywa, zawiesza się, gubi kontekst. Wersję audio raczej odradzam, szkoda nerwów.
Książka zaczyna się jak te stare powieści ze Złotej Ery SF o kolonizacji innych planet. Tak po dwóch godzinach zacząłem się zastanawiać nad przerwaniem słuchania (lektor nie pomagał), ale powoli zaczęło się robić ciekawiej, choć niekoniecznie ciekawie.
Ostatecznie mamy tu dość klasyczne dla sf tropy: egzoplanety, artefakty, kryzys ludzkości i konflikty w Układzie...
2024-02-06
Dobre czytadło, acz niewiele więcej. Długie, choć proste, czyta się gładko, nie jest to zarzut a zaleta. Bohaterowie albo dobrzy, i życie ich chłoszcze, albo źli, i liczymy że zasłużona kara spotka ich wcześniej niż w życiu wiecznym. Dobre chyba osadzenie fabuły w historii, nie jestem historykiem, ale czasy są dawne, niedługo po Wilhelmie Zdobywcy. Królowie i królowe są jak najbardziej prawdziwi i arcybiskup Thomas Beckett też. Sporo scen seksu, aż przypomniałem sobie, że Follet lubi, choć niekoniecznie umie...
Na plus - fragmenty o architekturze - widać że autora to bawi. Jednych szybkie samochody, innych myśliwce z II wojny światowej, a Folleta katedry, transepty, przypory... Bardzo dobrze to wyszło, acz złośliwi mogliby napisać, że cała książka jest pretekstem do opowiedzenia historii o zawleczeniu na Wyspy stylu gotyckiego. Ale nabrałem chęci zwiedzenia Saint-Denis - może inne są nowsze, piękniejsze, ale skoro Follet poleca...
Dobre czytadło, acz niewiele więcej. Długie, choć proste, czyta się gładko, nie jest to zarzut a zaleta. Bohaterowie albo dobrzy, i życie ich chłoszcze, albo źli, i liczymy że zasłużona kara spotka ich wcześniej niż w życiu wiecznym. Dobre chyba osadzenie fabuły w historii, nie jestem historykiem, ale czasy są dawne, niedługo po Wilhelmie Zdobywcy. Królowie i królowe są jak...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2024-01-23
Biografia napisana przez Roba Wilkinsa - wieloletniego osobistego asystenta, którego Pratchett zatrudnił, gdy został bestsellerowym autorem i potrzebował asystenta. Spodziewałem się wiele, dostałem wiele - a i tak więcej niż się spodziewałem.
Mamy małego Terrence'a chodzącego do szkoły i regularnie odwiedzającego babcię, która osobiście znała G. K. Chestertona i prawdopodobnie przeczytała "Lające miasta" Blisha, które podsunął jej wnusio. Dowiemy się, przy jakiej książce "zaskoczyło" młodemu czytanie (wcześniej matka płaciła mu od strony), skąd brał pierwsze czasopisma s-f, jak poznał swojego ziomeczka Neila Gaimana czy swoją żonę (historia rodem z Autostopem przez Galaktykę; swoją drogą, niesamowita jest ta historia spotkań Pratchetta i Adamsa). Jest o jego pracy jako dziennikarza w lokalnej gazecie i w Generalnej Dyrekcji Energetyki (chodzi o energetykę jądrową), np. o tym jaki miał udział w wypadku pociągu wiozącego radioaktywne odpady. Jest o tym, jak i dlaczego postanowił, że będzie utrzymywał się z pisania i co z tego wynikło, i jak zostaje się autorem bestsellerów. I o tym, dlaczego nie powstał żaden hollywoodzki film, ani dlaczego Tiffany nie została księżniczką Disneya, a plastikowa Śmierć na Pimpusiu nie stoi na półce obok modeli X-wingów. Jest też oczywiście o chorobie, o tym jak wyglądała praca pomimo choroby i ile jeszcze udało się "wyrwać" (np. "Nację").
Tak że tak.... Nostalgia weszła mocno*, pamiętam pierwsze pratchetty czytane jeszcze w liceum, przestawienie się na angielski (warto!), pamiętam te ostatnie, czytane już na kindle, i to wrażenie, że "ostatni gasi światło". Absurdalne uczucie czytania "Making Money" w środku trwającego kryzysu finansowego. Nie potrafiłem czytać-słuchać książki obiektywnie, więc wasza opinia może się różnić, ale myślę że fani docenią pracę, frazę i humor Roba Wilkinsa. Audiobooka po angielsku czyta sam Autor, polecam ten sposób zapoznania się.
*) Ale taka prawdziwa nostalgia, nie to co teraz.
Biografia napisana przez Roba Wilkinsa - wieloletniego osobistego asystenta, którego Pratchett zatrudnił, gdy został bestsellerowym autorem i potrzebował asystenta. Spodziewałem się wiele, dostałem wiele - a i tak więcej niż się spodziewałem.
Mamy małego Terrence'a chodzącego do szkoły i regularnie odwiedzającego babcię, która osobiście znała G. K. Chestertona i...
2023-01-15
Nie dałem rady tym razem. Przesłuchałem dokładnie do połowy. Książka strasznie przegadana, a cała intryga obalenia systemu taka nie za sensowna.
Kiedyś przeczytałem pierwszy tom trylogii, zabawne że niewiele dziś pamiętam, poza niegłupim pomysłem allomancji. Chciałem dać drugą szansę, dokończyć całość, zapoznać się z ideą Cosmere, ale już nie chcę. Samej fabuły nie zapamiętam, bo jest jej niewiele, wszyscy tylko gadają, gadają, gadają, ple, ple, ple. Ale dlaczego ja mam tego słuchać? Otóż nie muszę. Brandon napisał 700 stron, audiobook to 24 godziny, a to dopiero pierwszy tom - łącznie miałbym do przesłuchania 76 godzin - nie, dziękuję. Dodatkowo zmęczyła mnie nadmierna interpretacja lektora.
Słabo napisana książką, nie zdołała mnie przez prawie 13 godzin zainteresować, rozbawić, ani przestraszyć. Nie polubiłem też ani nie znienawidziłem nikogo, bardzo mi wszystko jedno.
Nie dałem rady tym razem. Przesłuchałem dokładnie do połowy. Książka strasznie przegadana, a cała intryga obalenia systemu taka nie za sensowna.
Kiedyś przeczytałem pierwszy tom trylogii, zabawne że niewiele dziś pamiętam, poza niegłupim pomysłem allomancji. Chciałem dać drugą szansę, dokończyć całość, zapoznać się z ideą Cosmere, ale już nie chcę. Samej fabuły nie...
2024-01-02
Dobra książka, ale taka że się trzeba wódki napić.
Tym razem nie wrażenia z wojaży po "Europie B", a historia z drugiej wojny światowej, wieś gdzieś nad Bugiem czy Wieprzem (nazwy trochę pozmieniane), w której, tak się zdarzyło, stoją niemieckie wojska. A na drugim brzegu rzeki - sowieckie, bo rok 1941, akurat jeszcze przed operacją Barbarossa.
Przewozem przez rzekę zajmuje się jeden z bohaterów, Stasiuk daje nam tych bohaterów kilku, takich bardziej i mniej fajnych, każdy ciekawy, każdy z jakaś historią. Opowiada też nowa historię, może trochę opartą na prawdziwych wydarzeniach, a może nie. Dużo się dzieje, bo wojna, nie dość że tu Niemcy, tam Ruscy, to jeszcze pojawiają się polscy partyzanci i trochę psują biznes, czyli ten przewóz.
Czyta Andrzej Grabowski, dobrze czyta, choć jak czasem proza po stasiukowemu meandruje, to zdarza mu się może nie przysnąć, a zawiesić. Ale do wybaczenia, wiadomo jak jest ze Stasiuka prozą, każdemu się zdarza.
Dobra książka, ale taka że się trzeba wódki napić.
Tym razem nie wrażenia z wojaży po "Europie B", a historia z drugiej wojny światowej, wieś gdzieś nad Bugiem czy Wieprzem (nazwy trochę pozmieniane), w której, tak się zdarzyło, stoją niemieckie wojska. A na drugim brzegu rzeki - sowieckie, bo rok 1941, akurat jeszcze przed operacją Barbarossa.
Przewozem przez rzekę...
2023-12-18
Dość przeciętne opowiadania, a większość sprawia wrażenie pisanych na kolanie jako klasyczna nawet nie chałtura, a chałturka. Czasem nawiązania do Lema dość wprost, jak u Jakuba Szamałka, który nawet sam początek próbował "pożyczyć" z Niezwyciężonego i napisać po swojemu, ale ostatecznie wyszło coś zaledwie poprawnego, jakby wypracowanie na temat. Czasem nawiązania są zupełnie nieoczywiste, jak u Romualda Pawlaka, ale jednak mają coś z nieuchwytnego ducha i humoru twórczości pana Stanisława z Krakowa. Parę opowiadań jest o zmianach klimatycznych, ale u Krystyny Chodorowskiej dobry "risercz" nie klei się ze średnio opowiedzianą historią. Z kolei Magdalena Kucenty zabrała się za paradoksy czasowe i poległa, próbując przykryć nieścisłości przegadaniem. Opowiadanie Jakuba Żulczyka, mimo że słuchane jako ostatnie, to już nie pamiętam o czym było...
Ostatecznie (poza Pawlakiem) najbardziej podeszły mi opowiadania Ewy Białołęckiej i Magdaleny Świerczek-Gryboś.
Przesłuchane w appce empik go, dostałem jakiś kod na miesiąc, wybór niewielki, głównie podcasty i takie produkcje własne. Tu wyszło słabiej.
Dość przeciętne opowiadania, a większość sprawia wrażenie pisanych na kolanie jako klasyczna nawet nie chałtura, a chałturka. Czasem nawiązania do Lema dość wprost, jak u Jakuba Szamałka, który nawet sam początek próbował "pożyczyć" z Niezwyciężonego i napisać po swojemu, ale ostatecznie wyszło coś zaledwie poprawnego, jakby wypracowanie na temat. Czasem nawiązania...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2023-12-17
Calvino trochę rozprawia się z etosem rycerskim i tymi wszystkimi chansons de geste. A trochę z tego żartuje. Ubiera ten etos w białą zbroję, sadza na konia i każe walczyć z saracenami. Obdarza rycerza dość przykrym charakterem, ale nie fizycznym ciałem; brak ciała w niczym nie przeszkadza rycerzowi nieistniejącemu. W żadnej sytuacji, serio. Już bardziej ten charakter.
Ale mamy parę innych postaci, bardziej sympatycznych, które też jeżdżą po świecie i jak na mikre rozmiary książki przeżywają całkiem sporo przygód. Takich typowo rycerskich, ale jednak z przymrużeniem oka.
Pięknie napisane, świetnie przetłumaczone. Bardzo mi się podobają pierwsze zdania książki. "Na tle czerwonych murów Paryża stanęło w szyku wojsko Francji. Karol Wielki miał dokonać przeglądu swoich paladynów."
Wczesna twórczość Calvino, zanim jeszcze zaczął eksperymentować, można czytać bez bólu ;)
Calvino trochę rozprawia się z etosem rycerskim i tymi wszystkimi chansons de geste. A trochę z tego żartuje. Ubiera ten etos w białą zbroję, sadza na konia i każe walczyć z saracenami. Obdarza rycerza dość przykrym charakterem, ale nie fizycznym ciałem; brak ciała w niczym nie przeszkadza rycerzowi nieistniejącemu. W żadnej sytuacji, serio. Już bardziej ten charakter....
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2023-12-10
Taka to sobie antologia, tylko pięć opowiadań, za to bardzo dobrych (Wegner, Majka) lub dobrych (Orbitowski, Piątkowski). Szmidt okazuje się trochę zwyrolem, za to bez fantazji i polotu, najdłuższe opowiadanie jest zarazem najsłabsze.
Nie jest to wybitnie ambitna literatura, typowy cyberpunk ze strzelaniem i hakowaniem, albo hakowaniem i strzelaniem, ale to też można zrobić lepiej lub gorzej, tu jest naprawdę dobrze. Orbitowski jak zwykle włącza nam nostalgię lat 90-tych, tyle że z twistem. Majka jak zwykle krakowskie klimaty, tym razem z wycieczką gdzieś na Podhale. Ciekawie wybrnął Wegner, raczej bliższa przyszłość, ale jest wszystko co trzeba. Piątkowskiego nie znałem, a dostajemy całkiem zgrabne opowiadanie, faktycznie wyglądające na początek czegoś większego. Najbardziej ze wszystkich kojarzy się też z grą komputerową. Gość według LC wygląda bardziej na komiksiarza, opowiadanie faktycznie ktoś mógłby narysować. EDIT: ojezu, przecież ja go znam z "48 stron" ;) Co do Szmidta - nawet Edyta Olszówka sprawia wrażenie zażenowanej tym, co czyta, choć "cyberpunkowo" jest całkiem OK.
Audiobook dostępny w empik go, dostałem czemuś miesiąc gratis, ogólnie było warto. Czytają różni lektorzy, ładnie zrobione dźwiękowe efekty tła.
Taka to sobie antologia, tylko pięć opowiadań, za to bardzo dobrych (Wegner, Majka) lub dobrych (Orbitowski, Piątkowski). Szmidt okazuje się trochę zwyrolem, za to bez fantazji i polotu, najdłuższe opowiadanie jest zarazem najsłabsze.
Nie jest to wybitnie ambitna literatura, typowy cyberpunk ze strzelaniem i hakowaniem, albo hakowaniem i strzelaniem, ale to też można...
2023-12-07
Moja ulubiona scena, to gdy O'Brien trzyma pewne zdjęcie w ręku i mówi Winstonowi, że to zdjęcie nie istnieje i nigdy nie istniało...
Fabularnie w sumie taka sobie, ale naiwny ten Winston, aż chce się powiedzieć pod nosem. Trochę nużą długie manifesty, "sprzedane" czytelnikowi jako książka czytana przez Winstona. Orwell krytykuje totalitarną władzę państwową, nie przewidział wzrostu znaczenia prywatnych korporacji. Z drugiej strony, mnóstwo rzeczy jest dziś aktualnych, zawsze będzie, choć książka powstała jako krytyka brytyjskiej polityki społecznej, napisana niedługo po wojnie. Zabawne, że zarówno z lewej jak i prawej strony sceny politycznej znajdą dziś w 1984 argumenty na poparcie swoich tez. Bo całość wciąż robi wrażenie, nie dziwcie się, gdy politycy kłamią w żywe oczy, niektórzy wręcz traktują 1984 jak podręcznik, O'Brien dobrze tłumaczy, czym jest władza dla władzy.
Dostępne za w serwisie Wolne Lektury w nowym tłumaczeniu Julii Fiedorczuk. Tłumaczenie w zasadzie OK, choć wyłapałem parę "kwiatków", jak nazwa kraju, będącego kiedyś Wielką Brytanią. Tłumaczenie Airstrip One jako "Pas powietrzny" jest dosyć niefortunne. Poza tym zmęczył mnie dodatek z regułami nowomowy, raz że trochę inną wersję znam i pamiętam z innych wersji, dwa że nie kupuję końcówek -ful, są trochę za bardzo kalką z angielskiego.
Moja ulubiona scena, to gdy O'Brien trzyma pewne zdjęcie w ręku i mówi Winstonowi, że to zdjęcie nie istnieje i nigdy nie istniało...
Fabularnie w sumie taka sobie, ale naiwny ten Winston, aż chce się powiedzieć pod nosem. Trochę nużą długie manifesty, "sprzedane" czytelnikowi jako książka czytana przez Winstona. Orwell krytykuje totalitarną władzę państwową, nie...
Książka o nie napisanej książce Lidii Ostałowskiej. Autor w dużym stopniu opiera się na notatkach, które Ostałowska zbierała do książki o Monice Osińskiej, jednej z trojga maturzystów, skazanych na dożywocie za zabójstwo Jolanty Brzozowskiej. Była ona jednocześnie pierwszą w Polsce kobietą skazaną na dożywocie. Dlaczego książka nie powstała, wszystko się wyjaśni w trakcie.
Książka też o samej Lidii Ostałowskiej, reportażystce Gazety Wyborczej, zmarłej w 2018 roku. Mamy więcej niż suchą biografię, poznajemy też powody, dla których "wzięła" ona tę sprawę.
Książka wreszcie jest głosem w dyskusji o karze dożywocia, szczególnie stosowanej wobec młodych ludzi. Jest w ogóle taka debata w kraju, czy ciągle jeszcze dyskutujemy o karze śmierci? Jest i o tym konkretnym procesie, w którym według obojga Autorów sąd się nie popisał, i ogólnie o zasadności stosowania najwyższego obecnie wymiaru kary.
Rzecz zdecydowanie warta przeczytania, przesłuchania nawet jeśli nie do końca się z tezami zgadzamy, wtedy tym bardziej.
Audiobook, doskonale przeczytany przez Maję Ostaszewską.
Książka o nie napisanej książce Lidii Ostałowskiej. Autor w dużym stopniu opiera się na notatkach, które Ostałowska zbierała do książki o Monice Osińskiej, jednej z trojga maturzystów, skazanych na dożywocie za zabójstwo Jolanty Brzozowskiej. Była ona jednocześnie pierwszą w Polsce kobietą skazaną na dożywocie. Dlaczego książka nie powstała, wszystko się wyjaśni w...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Prosto w serce.
PS. Wbrew temu, jak próbowali tę historię sprzedać twórcy filmu (bardzo dobrego), to nie jest fantasy. To poważna książka dla dziesięciolatków o poważnych rzeczach.
Prosto w serce.
Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toPS. Wbrew temu, jak próbowali tę historię sprzedać twórcy filmu (bardzo dobrego), to nie jest fantasy. To poważna książka dla dziesięciolatków o poważnych rzeczach.